Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 51

           Mateusz próbuje opisać ostatnie chwile Jezusa. Maluje obraz pełen znaków: "mrok ogarnął całą ziemię" (Mt 27,45); "zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać" (Mt 27,52). Zastosował on zabieg literacki zwany antycypacją: "Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało". "I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do miasta Świętego i ukazali się wielu" (Mt 27,52–53). Antycypację należy odczytywać jako zwiastun późniejszych wydarzeń, jakie będą miały miejsce przy końcu Świata.

          Po śmierci Jezusa, uczeń Józef z Arymatei udał się do Piłata i poprosił o Jego ciało. Jezus zostaje pochowany w ogrodzie w nowym grobie, "w którym jeszcze nie złożono nikogo" (J 19,41). Przed grobem stanęła straż rzymska. Obawiano się spełnienia się przepowiedni zmartwychwstania.  Grób został więc opieczętowany.

          Trzeba wyraźnie zdać sobie sprawę, że los ciała Jezusa nie jest znany do dnia dzisiejszego. Teorii jest wiele. Ważne jednak jest to, że Jezus nie zmartwychpowstał (nie wstał z grobu), ale zmartwychwstał, to znaczy ukazał się jako Istota dalej żyjąca. Śmierć była jedynie momentem przechodzenia z życia cielesnego do życia czysto duchowego. Dusza oderwała się od ciała. Umarło ciało fizyczne. Dusza została nietknięta. Jezus nie był widziany fizycznie, ale oczyma duszy (neurotycznie). Aby zobaczyć Jezusa trzeba było mieć w sobie wiarę (można spotkać się ze stwierdzeniem, że zmartwychwstania nie powinno się rozumieć w sensie czysto duchowym). 

          Kościół sugeruje, że Jezus objawił się w ciele chwalebnym. Powołuje się na werset, w którym Jezus kazał podać sobie chleb i rybę, po czym jadł w obecności uczniów. Przez drzwi jednak przechodził jako istota duchowa. Ciało chwalebne musi więc mieć niezwykłe właściwości. Na nim zachowały się ślady męki (być może fotograficzne przeniesienie śladów z ciała ludzkiego). Wydaje się, że opisy te powstały na użytek przekonania wiernych o zmartwychwstaniu Jezusa.

         Osoby nieżyczliwe mogą podważać zmartwychwstanie Jezusa. Mogą też mieć pretensje do filozoteizmu, że w tym temacie sam sobie zaprzecza. Trudno tu operować rozumem, kiedy wiele faktów wydaje się iluzorycznych, cudownych, bazujących na wierze. Czy rozum nie powinien w tym momencie poddać się. Czy to nie świadczy przeciwko zmartwychwstaniu?

          Proszę zauważyć, że wraz ze zmartwychwstaniem pojawiły się zdarzenia cudowne, ale nie dotyczyły one materii, ale świata duchowego. Bóg nie musiał więc łamać żadnych ze swoich praw. Przeciwnie, ukazał tajemnicę ludzkiej, przyszłej egzystencji. Zmartwychwstanie czeka każdego człowieka. W tym nadzieja na życie wieczne.

          Z perspektywy zmartwychwstania wyłania się koncepcja Bożego powołania i roli Jezusa. On spełnia wiele zamysłów Boga. Przede wszystkim pokazuje kim jest człowiek, na co go stać i kim może być. Jezus odkupił grzechy swoją Ofiarą. Przez stałą posługę, na każdej Mszy, odkupuje winy tych, którzy tego pragną. Wzmocnił relację między Bogiem a człowiekiem. Przybliżył ludziom Stwórcę.

          Tylko ślepi nie zauważają, że w świecie coś się wydarzyło. Coś, od czego nie ma powrotu. Proszę jednak spojrzeć na owoce tego wydarzenia. Moja ocena jest smutna. Narzekanie zostawiam na inny czas. Boję się jednak, że Bóg może nie dać ludziom nowej szansy. Wszystkie przepowiednie alegoryczne zmierzają do nowych wydarzeń. "Będzie płacz i zgrzytanie zębów". To, czego jesteśmy świadkami wstrząsa niebo. Miłość braterska wygasa. Bóg jest odsuwany z ludzkiego życia. "Panie, dokąd zmierzamy" (por. J 13,36).

          Niejedna osoba zadaje sobie pytanie, dlaczego Jezus nie zadbał o większą wiarygodność swojego posłannictwa. Prawdopodobnie na to nałożyły się dwie sprawy. Zamysł Boga był taki, że od początku chciał, aby Jego sprawy były przedmiotem wiary, a nie wiedzy. Za tym przemawia cała koncepcja egzystencjalna człowieka. Wiara wymusza działania woli, uruchamia wnętrze człowieka. Wiedza o Bogu stawia Go w pozycji władcy. Bóg pragnął tego uniknąć. Ciągłe szukanie Boga aktywizuje do działań duchowych. Jezus poszedł w ślady Ojca. Nie pozostawił po sobie żadnych pism ani innych artefaktów. Drugie wyjaśnienie dotyczy samego ludzkiego opisu religii. Być może, że przez brak wiedzy jest taki, jaki jest, jednak natchnieni Duchem Świętym ewangeliści, ojcowie Kościoła, apologeci i inni teolodzy, pisarze stworzyli obraz religijny, który wpisał się w zamysł Boga. Może faktycznie to, co jest, od samego Boga pochodzi. Jeżeli tak, to Bóg z pewnością przygotował nową alternatywę wiary. Dziś stary sposób pojmowania wiary wyczerpał się. Trudno uwierzyć, że Bóg akceptuje historię Kościoła. To wielkie rozczarowanie. Czy Bóg nie wiedział do czego zdolny jest człowiek? Czy przewidział grzech pierworodny i dalsze grzechy? Czy przypuszczał, że Kościół Jego Syna stanie się miejscem niesamowitych zbrodni i czynów nieetycznych? Można wysunąć tezę, że Bóg w części rozczarował się istotą ludzką (świadczą o tym przesłania świętych). Homo homini lupus (Człowiek człowiekowi wilkiem). Jest napisane, jak Bóg odpowiedział Abrahamowi:  "bo teraz wiem, że boisz się Boga" (Rdz 22,2). Czy faktycznie wcześniej o tym nie wiedział? Czy Bóg dając wolność człowiekowi pozbawił się wiedzy?  Prawdopodobnie mało jeszcze wiemy o Bogu. Ciągle więc trzeba Go poszukiwać i odczytywać Jego zamysły.

środa, 16 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 50

           Jezus został pojmany. Uczniowie rozproszyli się. To niepodobne. Ich Mistrz, który zdziałał tyle cudów, nie potrafi sam siebie obronić? Trudno poukładać sobie to wszystko. Czy uczniowie nie zostali oszukani? Nie, to niemożliwe. On był dla nich tak wiarygodny. Najwyższa Rada chce Jezusa oskarżyć i skazać. Lepiej poświęcić jednego, niż stracić religię ojców. Arcykapłani i uczeni w pismach wzajemnie się rozgrzeszają, tłumaczą i oczyszczają. Przyszło im dokonać wyboru niezgodnego z ich nauką. Oni są tego świadomi. Bóg jest ich świadkiem, że chcą dobrze uczynić. Kapłani pytają Jezusa: "Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?" (Mt 26,63). Teraz Jezus przyznaje już otwarcie: "Tak, Ja Nim jestem" (Mt 26,64). Kontynuuje jednak warunkując: "Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego..." (Mt 26,64). Nie bardzo chce zrezygnować z własnej tożsamości człowieka żywego. Przyznanie się jednak do prorokowanego Mesjasza daje mu glejt do wybranej Ofiary. Tak też się dzieje. Pada wyrok: "Winien jest śmierci" (Mt 26,66). Apostoł Piotr jest zdruzgotany. Jego Mistrz sam zmierza ku śmierci, nie broni się, nie walczy o życie. Znikąd pomocy. Piotr czuje się wręcz zdradzony przez swego Nauczyciela. Poddaje się w swojej rozpaczy i trzykrotnie się Go zapiera: "Nie znam tego człowieka" (Mt 26,72). Kogut piejący przypomina mu słowa Jezusa: "Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz" (Mt 26,75). Wybucha płaczem. Dramat i rozpacz.         

          Jezus został skazany i przekazany w ręce namiestnika rzymskiego Poncjusza Piłata. Ewangelista Mateusz był świadkiem wydarzeń. Znał też proroctwo (aluzje) Jeremiasza: "Idź i kup flakon gliniany" (Jr 18,2n). "Wzieli trzydzieści srebników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał" (Mt 27,9−10; por. Jr 18,2n; 19,1−11; 32,6−15) Według swojego oglądu i koncepcji literackiej przedstawił ostatnie chwile Judasza (Mt 27,3–10).

         Atmosfera dramatu, niesprawiedliwości udzieliła się również Judaszowi. On także oczekiwał czegoś innego. Marzył, być może, o dobrym stanowisku ministerialnym. On również zawiódł się na Jezusie. Gdzie obiecany tryumf, gdzie król, gdzie obiecana wolność narodu żydowskiego?  Judasz był przekonany, że niewinny Jezus poradzi sobie z rzymskimi żołnierzami. Nie z takich tarapatów przecież wychodził. Znikał, jak chciano Go ubiczować, lub wyrzucić z miasta. Tak, zdradził Jezusa, ale myślał, że to przyspieszy Jego tryumf. Teraz wszystko wzięło w łeb. Jezus jest skazany. Nic nie wskazuje na to, że się obroni. Myślał, – «Boże, do czego ja się przyłożyłem». Judasz opamiętał się i wyznał: "Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną" (Mt 27,4). W oczach Boga był już pokutnikiem. Wyznanie grzechu i żal za swój uczynek (grzech) dawał mu szanse na zbawienie. Zwrócił 30 srebników i w rozpaczy swej  powiesił się. Judasz nie wiedział, że Bóg może mu wybaczyć zdradę oraz że Miłość Boga jest większa od najgorszego ludzkiego grzechu.

          Przyznanie się Jezusa do godności króla powoduje zarazem Jego zamilknięcie. Jezus nie odpowiada Piłatowi na żadne pytanie.  Piłat nabiera szacunku do Jezusa. Dostrzega w Nim niezwykłą osobowość. Niewiele rozumie, ale czuje, że chodzi tu o zawiść i żydowskie spory polityczno-religijne. Nie widzi w Nim winy. Pragnie dać Mu szansę, przywołując stary zwyczaj uwalniania więźnia z okazji Paschy. Lud jednak wybiera Barabasza. Piłat jest bezradny. W końcu to nie jego rzecz. Uwalnia Barabasza, a Jezusa wydaje na ukrzyżowanie.

          Wydanie wyroku skazującego uruchamia drugi akt męki Jezusa. Staje się On pośmiewiskiem wielu. Czy istnieją gorsze przykrości jak kpiny, szykany i naigrywanie się? Przed Piłatem stał Król – żołnierze zrobili z Niego pośmiewisko. Piłat uszanował godność Jezusa – żołnierze naigrywali się z Niego. Męka Jezusa potęguje się. Teraz wszystko, co się dzieje z Nim i wokół Niego staje się nadludzkim dramatem. Droga krzyżowa pełna udręki i dramatycznych wydarzeń. Mateusz oszczędza czytelników i nie podaje jej szczegółów. Zrobili to inni ewangeliści. Jezus został powieszony na palu, jak najgorszy złoczyńca i łajdak. Nawet po śmierci  wielu Go przeklinało.

          W historii Starego Testamentu wiele jest opisów nadzwyczajnych ingerencji Boga-Ojca, gdy był proszony o świadectwo przez proroków (Abraham, Eliasz,...), czy innych nazirejczyków. Teraz Żydzi widzą, że Bóg-Ojciec nie pomógł domniemanemu swojemu Synowi. Czy to nie jest najlepszy dowód, że Jezus był fałszywym mesjaszem, prorokiem i Synem Bożym? Tak wielu sądziło, ale krótko. Niepokoiła, ale i intrygowała ich zapowiedź Jezusa o swoim zmartwychwstaniu.

          Sama śmierć Jezusa była monodramem o najwyższej ekspresji. Jezus, niesamowicie samotny i opuszczony, zwraca się do Ojca swojego słowami: "Eloi, Eloi lema sabachthani (Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił, Mt 27,46). Są to słowa psalmu, które nadają chwili uroczystą rangę. Scena i słowa te ukazują misterium (tajemnicę) powołania Syna Człowieczego do Chwały Ojca. Można ją odczytać przewrotnie (przez negację): Boże, Tyś mnie nie opuścił.  Dlaczego Kościół nie świętuje szczególnie tego wzniosłego wydarzenia?! No cóż, za wcześnie ogłoszono Jezusa Królem – przy urodzeniu (Bóg się rodzi, moc truchleje – kolęda). Prawda jest inna. Jezus stał się pełnym Aktem działającym, inaczej mówiąc – Bogiem, dopiero na krzyżu.

 

wtorek, 15 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 49

           Można postawić wiele pytań. Czy Jezus wybierając Judasza wiedział o jego przyszłej zdradzie? Trudno powiedzieć. Dlaczego ujawnił zdradę publicznie? Co chciał przez to osiągnąć? Może chciał przekazać świadomość dalszego swojego losu. Na krzyż szedł nieprzypadkowo. Nikt i nic nie mogło Go zaskoczyć. Jezus potępia czyn Judasza: "Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził" (Mt 26,24). Zdrada Judasza będzie zapamiętana przez pokolenia na wieki. Wymiar grzechu zdrady jest przeogromny. Słowem można stworzyć Świat i słowem można zabić. To wymaga refleksji. Wszyscy ewangeliści zwrócili uwagę na pocałunek Judasza. Ogromna symbolika grzechu (judaszowski pocałunek). Natomiast sformułowania: "Wstańcie, chodźcie" (Mt 26,46) stało się hasłem nowej podróży do Odkupienia. Słowa te korespondują ze słowami: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26,41).

          Jezus wypowiada znamienne słowa: "Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?" (Mt 26,53). Moment zbyt poważny, aby bazować na postaciach konceptualnych. Karty rozdaje Jezus. Staje sam na sam z wyzwaniem, jak Dawid przed Goliatem. Wokoło nie ma nikogo. W dalszej odległości są tylko obserwatorzy. To, co ma się stać jest niepojęte i niezwyczajne. Nadchodzi historyczna chwila. Ona to zmieni postać tego Świata. Olbrzymi funkcjonał dobra jaki wygeneruje się na krzyżu sparaliżuje nagromadzone zło u tych, którzy tego pragną. Człowiek otrzyma stałą Opatrzność (Ducha Świętego), która będzie podpowiadać jak żyć i jak zmierzać do zbawienia. Bóg-Ojciec poprzez Syna będzie bliżej każdego człowieka. Trzeba jednak pamiętać, że bez osobistego zaangażowania wiary, nadziei i miłości wszystkie napisane tu słowa będą nieskuteczne.

          Ktoś może jednak zapytać: «Skąd to larum?» Dlaczego ta chwila właśnie teraz ma nadejść? Co się takiego stało? Odpowiedzią są słowa i czyny Jezusa (patrz ewangelie). Prawdziwa wiara w Boga zastąpiona została religią judaistyczną, ozdobioną po ludzku. Coraz mniej było w niej prawdy o Bogu. W «usta» Boga wprowadzano własne koncepcje na życie. Posługiwano się Bogiem do spraw przetargowych. Bóg stał się czymś w rodzaju monety, fasadą własnych budowli i własnego oglądu świata. Pieniądz odgrywał ważną rolę. Ofiary świątynne nie spełniały swojej roli.

          Kto uważnie obserwuje świat i dzieje historyczne zauważa, że świat zatoczył wielkie koło. Dzisiaj podobnie Bóg zostaje zastąpiony doktryną opracowaną według potrzeb ludzkich. W religii chrześcijańskiej coraz mniej jest Boga. Królują za to istoty konceptualne (anioły, szatan). Ważną rangę przypisuje się instytucji i władzy kościelnej, egzorcystom,  fałszywym objawieniom, infantylnej literaturze, fałszywej pobożności. Wiara jest wybiórcza, dziecinna, oparta na legendach, zdogmatyzowana. Ponownie liczy się kasa, majątek. Natura zastępowana jest eksperymentami naukowymi (in vitro, zmiany genetyczne, chirurgie plastyczne, doznania symulowane sztucznie). Na porządku dziennym są aborcje z powodów niezasadnych, wątpliwe eutanazje. Dość znacząca jest religijność w sensie rytualistycznym. W postaciach biskupich niewiele zostało z postaci apostołów czy Jezusa Chrystusa. Kapłani zachowują się niegodnie. Powstaje ogromna ilość sekt o totalitarnym charakterze.

          Skutki tego wszystkiego mogą być fatalne i przykre, zwłaszcza, że Jezus już nas nie ochroni, lecz przyjdzie „rozliczyć” (to nie straszenie, lecz przestroga).

poniedziałek, 14 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 48

 

            Średniowieczne, tradycyjne pojęcie trans-substancjacji (przeistoczenie) opłatka ogłoszona została przez papieża Innocentego III w roku 1215. Transsubstancja chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa należy sprowadzić jedynie do historii tradycji Kościoła: "Pouczony o tym i pełen niezachwianej wiary, że to, co się zdaje być chlebem, nie jest chlebem, chociaż takie wrażenie daje smak, lecz ciałem Chrystusa, a co się zdaje być winem, nie jest winem, choć się tak smakowi wydaje, ale krwią Chrystusa umocnij serce twoje, pożywając ten chleb jako duchowy i rozwesel oblicze twej duszy" (katecheza  Cyryla Jerozolimskiego 315–386).

          Warto przypomnieć słowa mnicha z Corbie, Ratramnusa (zm. 868): "Chrystus jest przyjmowany jak rzeczywiście obecny w sakramencie, ale przyjmowany w sensie duchowym, a nie jako rzeczywistość fizykalna". Jego osoba uległa z czasem zapomnieniu, a pisma zostały przypisane Janowi Szkotowi Eriugenie i potępione na synodzie w Vercelli w 1050 r.

          Eucharystia to ciągła ofiara Jezusa. Jezus bez przerwy zbawia ludzi, tzn. dostarcza aktu miłości, który starcza na zbliżanie się nieczystych dusz do Boga (w modelu konceptualnym ofiara Eucharystyczna Jezusa powoduje, że dusza zbliża się po promieniu do Boga, czuje Jego coraz większe „ciepło” – żar miłości i przez to staje się bardziej szczęśliwa.

           Po wieczerzy Jezus z trzema uczniami udaje się do ogrodu Getsemani. Uczniowie szukają odpoczynku. Zła nowina o zdradzie Judasza rozmywa się w wieczornej ciszy. Została refleksja – jak on mógł? 

            Jezus jest przygnębiony. Dzieli się z uczniami smutną refleksją: "Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy" (Mt 26,31). Powołuje się na mądrość życiową: "Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada" (tamże). Jednocześnie ogłasza: "Lecz gdy powstanę" (Mt 26,32). Tymi słowami Jezus ujawnia, że o wszystkim wie i jest świadomy scenariusza, jaki Go czeka. Piotr protestuje: "Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię" (Mt 26,33). O ironio losu. Jak łatwo głosić wzniosłe słowa, a jak trudno je wykonać! Jezus sprowadza Piotra na ziemię, mówiąc: "Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz" (Mt 26,34). Piotr jest pewny swego. Niepodobne, aby on wyparł się Jezusa, Nauczyciela i bliskiego swojego Przyjaciela.                 

          Jezus prosi uczniów o czuwanie z Nim. Jest smutny. Potrzebuje wsparcia, pociechy, bliskości przyjaciół. "Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię" (Łk 22,44). Pot z krwi jest znanym przypadkiem zachodzącym w chwili ogromnego stresu. Krwawy pot świadczy o bólu i cierpieniu duchowym. Jezus jest nieprawdopodobnie ludzki w swoim cierpieniu. Sam siebie ogołaca z wielkości herosa, wielkiego bohatera. Niestety, uczniowie, choć słyszeli o zdradzie i męce, zmęczeni wydarzeniami dnia szybko zasnęli. Jezus pozostaje sam.  Modli się do Ojca słowami: "Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty" (Mt 26,39). W słowach tych jest nuta żalu. Przecież, to Ty chciałeś, abym wziął na siebie ten niebotyczny ciężar. Z trwogi pomija, że z własnej i nieprzymuszonej woli podjął to wyzwanie.  Dręczony trwogą męki i śmierci, zdaje się na wolę Ojca. Wie, co Go czeka. Ukazane cierpienie, potwierdza całe człowieczeństwo Jezusa. Jezus, mimo że będzie obdarzony chwałą Ojca, umrze jak człowiek, bez taryfy ulgowej.

          Po kolejnych perykopach Mateusz wraca do wątku Judasza. Opis nie ma charakteru ciągłości, ale jest jakby z innego opowiadania. Judasz wita się z Jezusem, całuje Go w towarzystwie oprawców (zgraja z mieczami i kijami). Co robią uczniowie? Początkowo nic. Są zaskoczeni. Dopiero teraz zrozumieli na czym polega zdrada Judasza. Do tej pory sądzili, że Jezus mówi o zdradzie w sensie niedotrzymania wierności duchowej, a teraz okazało się, że chodzi tu o zdradę fizyczną!  Piotr podrywa się i w obronie Jezusa kaleczy  sługę najwyższego kapłana (obcina mu prawe ucho).

          Dalsza część opowiadania ma już charakter teologiczny i dydaktyczny. Mateusz popisuje się znajomością Starego Przymierza i parafrazuje słowa faraona P–atu-Baste: "Kto ostrzy miecz, w tego szyi on utknie, wkładając w usta Jezusa sentencję: Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną" (Mt 26,52). Mateusz akcentuje, że spełniają się proroctwa starotestamentalne.

niedziela, 13 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 47

          Podczas ostatniej wieczerzy Jezus oznajmia publicznie:  "Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi" (Mt 26,21). Tym samym przygotowuje apostołów do dalszych wydarzeń. Uczniowie są tym zasmuceni, a więc dotarła do nich ta wiadomość. Jezus wskazuje: "Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi" (Mt 26,23) i po chwili mówi do Judasza: "Tak jest, ty" (Mt 26,25) . Niepodobna, aby inni uczniowie tego nie słyszeli. Judasz prawdopodobnie szybko oddalił się z wieczerzy. Pomiędzy sobą apostołowie zapewne komentowali nowinę. Być może byli oburzeni.

          Jezus ustanawia pamiątkę eucharystyczną: "wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów" (Mt 26,26–28; por. Mk 14,22–25); to czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22,19; por. 1 Kor 11,25). Być może Łukasz był uczniem Pawła. Podana informacja pochodzi z tego samego źródła. Opis Pawłowy z  Pierwszego Listu do Koryntian, napisanego w Efezie ok. 56 roku, jest najstarszy. Opis Ewangelii Marka powstał ok. ośmiu lat później.

          Ważne są słowa modlitwy błogosławieństwa i dziękczynienia, które uświęcają zwykłą materię do sakramentalnego znaku zmartwychwstałego ciała Chrystusa i Nowego Przymierza. Eucharystia, jak i Wino, są więc świętymi znakami. Znaki świadczą o czymś, natomiast nie są tym de facto. Ważne jest co ze sobą niosą, o czym świadczą, niż ich materialna substancja.           "Kościół katolicki wskazuje realną obecność Ciała i Krwi Pańskiej w sakramencie (czyli w znaku) chleba i wina.  Uwaga «w znaku» wyjaśnia istotę zjawiska. Unika się też pewnej powszechnej magiczności sakramentu" (J. Ratzinger).

          Opłatek (komunia) jest znakiem Ciała Zmartwychwstałego w sensie mistycznym, który stał się "duchem ożywiającym"   (1 Kor 15,45). Traktowanie komunii (substancji opłatka) jako realnego Ciała Chrystusa jest niezrozumieniem pojęcia sakramentu, który jest znakiem (nałożoną treścią na widoczną substancję sakramentu). Substancja jest tylko nośnikiem treści sakramentu. Nie ona stanowi sacrum, lecz jej treść.

          Cuda eucharystyczne potwierdzają w eucharystii znaki, a nie rzeczywistość prawdziwego ciała czy krwi Jezusa Chrystusa. Jeżeli badana krew z cudów eucharystycznych wykazuje grupę AB krwi Jezusa, to należy odbierać wyniki badań jako «cud znaku», a nie rzeczywistej krwi Jezusa.       

           Kościół katolicki nadaje Eucharystii wartość mistyczną, i słusznie. Kościół protestancki jedynie jako pamiątkę pożegnalnej wieczerzy: "to czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22,19; por. 1 Kor 11,25). Protestanci widzą w Eucharystii jedynie ucztę braterską.

          Uczta eucharystyczna jest czymś innym niż zwykła wieczerza (agapé): "wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem" (1 Kor 12,13). Ofiara mszy nie jest rozumiana przez Magisterium Kościoła jako osobna, odrębna od ofiary Chrystusa dokonanej raz na ołtarzu krzyża, lecz jest uobecnieniem i uczestnictwem w tej ostatniej: "Ofiara Chrystusa i ofiara eucharystii są jedną ofiarą" (KKK 1367). Świat stale potrzebuje zadośćuczynienia za bieżące grzechy.

          Podczas każdej Mszy ponawia się zbawcze działanie Jezusa. Pełne uczestniczenie we Mszy świętej jest udziałem wiernych w męce Ukrzyżowanego i zjednoczeniem się ze śmiercią Jezusa w Jego Zbawczej roli: "Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie" (Rz 6,5).  Eucharystia jest uznana za najważniejszy przejaw działania Bożego, które dokonuje się przez Chrystusa i Kościół w świecie (por. KKK 1325). Oprócz  wyzwolenia z grzechów niesie też zmartwychwstanie.

sobota, 12 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 46

 

          Sąd Ostateczny jest obrazem rozliczenia się człowieka ze swojego zycia. Głównym Sędzią jest Bóg-Ojciec. Reprezentuje Go Jezus przez swoją wizualność. Zjednoczony wolą z Ojcem w tym samym Akcie działającym.  Jest napisane: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale [...] wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały" (Mt 25,31).  W swojej chwale, która jest równocześnie chwałą Jego Ojca.

          W obrazie sądu ostatecznego uwypuklone są dobre uczynki człowieka. Ciekawe, że z punktu widzenia ludzkiego zaangażowania nie są one wielkim obciążeniem. Głodnego nakarmić, spragnionego napoić, nagiego odziać, pomóc choremu itp. Mimo niewielkiego wysiłku stanowią o dobroci człowieka i to się liczy w oczach Boga. Czy miałeś dobrą wolę, czy złą? Nie trzeba wiele, aby  okazywać dobra wolę, ale niewiele potrzeba, aby być złym i niedobrym człowiekiem. Wszystkie wielkie przedsięwzięcia (posty, biczowanie się, rezygnacje z dóbr doczesnych, seksu, abstynencje,  itp.), mające pokazać jakim  się jest dobrym, są tylko nic nie znaczącą manifestacją w oczach Boga. Często za tym kryje się pycha. Łatwo Panu Bogu stwierdzić, kto jest kim. W życiu człowieka są jednak takie uczynki, które wymagały ogromnej odwagi (rezygnacji, pokory, obciążenia). Najczęściej nie wynikały one z zamysłu człowieka, co z okoliczności. Zdarzenia wymagające dokonania wyboru, właściwej postawy, przychodzą nagle i niespodziewanie. Jeżeli człowiek sprawdził się, zaskarbił sobie znaczenie u Boga. Można powiedzieć po ludzku, że na takiego człowieka można liczyć.

          Ciekawe jest wspomnienie o tych, co siedzą w więzieniu. Im też należy okazać miłość i współczucie. To nic, że odsiadują karę, na którą z pewnością zasłużyli. Teraz jednak cierpią. Uwięzionym należy pokazać, że nie utracili ludzkiej godności, że są również dziećmi Bożymi. Trzeba dawać im nadzieję i przekazywać, że są nadal kochani. Ich zło należy topić miłością.

          Słowa mówiące: "I pójdą ci na mękę wieczną" (Mt 25,46) należy odczytywać nie literalnie, ale metaforycznie: "I będzie im przykro i smutno". Smutek z obszaru beznadziei boli okrutnie i można go przyrównywać metaforycznie do ognia piekielnego.

          Człowiek, który przychodzi na sąd ostateczny z pustymi rękoma czuje się marnie. Taką samą ocenę otrzyma. Wobec planów Boga nie bardzo się sprawdził. Żył dla siebie i swoich wygód. To rodzaj samotności i w takiej samotności pozostanie.

          Sąd ostateczny jest granicą, o której wiemy, że nastąpi. Co będzie dalej pozostaje tajemnicą. Należy ufać, że Bóg ma dla wszystkich nowe propozycje. Trudno je pojąć z perspektywy wieczności.

          Jezus po raz kolejny (czwarty) przepowiada swoje ukrzyżowanie (Mt 26,1; patrz Mt 16,21–23; Mt 17,22–23; Mt 20,17–19). To znamienne, że Jezus ciągle o tym mówi. Jakie jest tego przesłanie? Widać, że nie jest to przypadkowe. Jezus żyje tym wydarzeniem. Na pewno przeżywa to osobiście. Dzieli się więc tym, co Go zajmuje. Śmierć nie jest obojętnym zdarzeniem. Oprócz  strachu jest zapowiedzią pewnego misterium. Na nim wiele się wydarzy. Warto o tym mówić, warto o tym wspominać. Jezus jest w tym niesamowicie ludzki. Przyszłe misterium absorbuje Jezusa całkowicie.  Musi On wykorzystać ostatnie chwile i przekazać swoim wiernym jak najwięcej. Później nie będzie miał tej możliwości.

         Mateusz opisuje w perykopie Namaszczenie w Betanii  (Mt 26,6–8) zdarzenie, które Kościół podniesie do rangi sakramentu. Odczytał w ten sposób rangę zdarzenia. Jego materię i formę reguluje w Kościele katolickim Konstytucja Apostolska papieża Pawła VI Sacram Unctionem Infirmorum z 30 listopada 1972 roku. Jeżeli chory nie może się spowiadać, sakrament własną mocą (ex opere operato) odpuszcza grzechy, o ile chory pragnie dostąpić przebaczenia. Namaszczenie to obdarzenie kogoś szczególną rolą. To nie jest już osoba przypadkowa, anonimowa, lecz zaznaczona  i wybrana do roli szczególnej. To wskazanie na osobę, aby Bóg miał ją w szczególnej Opatrzności. Maria z Betanii, siostra Łazarza, mając świadomość chwili, namaściła Jezusa. Ona przyjęła bezwarunkowo posłannictwo Jezusa, z pełnym zawierzeniem i posłuszeństwem. Nie pytała, czy Jezus pozwoli. Wybrała najdroższy olejek. Jezus z pokorą poddał się tej ceremonii.

piątek, 11 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 45

 

          Perykopa Początek boleści (Mt 24,4–8) i następne mają charakter apokaliptyczny.  Zapowiadają przyszłe zdarzenia, których bohaterami będą wierni wyznawcy Jezusa. Treść jest wielowarstwowa. Można odczytać z niej zdarzenia z bliskiej przyszłości (jak zburzenie Jerozolimy) oraz eschatologiczne, wskazujące na koniec świata. Jezus ostrzega przed fałszywymi mesjaszami (awanturnikami), wojnami i katastrofami. Podkreśla: "To musi się stać" (Mt 24,6). Dlaczego? Czy słowa: "nie trwóżcie się tym" (Mt 24,6) nie brzmią ironicznie? Przepowiednie mrożą krew w żyłach: "Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. Lecz to wszystko jest dopiero początek boleści" (Mt 24,7–8).

          W następnej perykopie Prześladowanie uczniów  (Mt 24,9–14) przepowiadane są prześladowania uczniów z powodu imienia Jezusa Chrystusa. 

Jezus zapowiada najbliższą historię i grzeszność świata. Będą wojny i inne okropności. Dojdą też nowe wydarzenia w  związku z nowym ludem chrześcijańskim. Jezus pragnie uświadomić stan rzeczy. Czy słowa Jezusa mogą coś zmienić? Oczywiście, ale tak się nie stanie. Świat pogrąży się w grzechu. Zło: "Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą" (Mt 24,28) może być zatrzymane jedynie przez nadzwyczajne środki. Zło o wymiarze skończonym może być pokonane przez dobro nieskończone. Kto dysponuje takim dobrem?  Między zapowiadaną trwogą przebijają się słowa ratunku i pocieszenia. Trzeba zatrzymać zło. Włączyć czujność i nie czekać na dni ostateczne, bo może być za późno. Może zabraknąć czasu, aby wszystko naprawić: "bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie" (Mt 24,44). Przypowieść o słudze wiernym i niewiernym (Mt 24,45–51) oraz Przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt 25,1–18) pouczają o czujności. Puentą są słowa: "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" (Mt 25,13).

          Jezus ujawnia swoją niewiedzę o czasach ostatecznych: "Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec" (Mt 24,36). Jezus sam przyznaje, że  nie jest Bogiem (bo Bóg wie wszystko). Choć jest z Ojcem już silnie zjednoczony, to czas Jego chwały jeszcze nie nastąpił. Stanie się dopiero to na krzyżu. Niecierpliwi teolodzy chrześcijańscy widzą w Jezusie Boga jak jeszcze się nie narodził (preegzystencja Jezusa). Ewangelia mówi wprost. Mnie osobiście dziwi hermetyczne stanowisko Kościoła w tej sprawie. Dobrze, że w całości wiary chrześcijańskiej nie ma to większego znaczenia. Podejście filozoteistyczne i nauka Kościoła chrześcijańskiego zbiegają się w tym samym punkcie końcowym. Warto o tym pamiętać, gdy przyjdzie do oceny drogi poznawczej, jaką zaproponowałem  przy badaniu chrześcijaństwa jako religii.      

          Perykopa Przypowieść o talentach (Mt 25,14–30) jest niezmiernie pouczającą lekcją. Mowa tu o gospodarce środkami finansowymi, ale i metaforycznie o talentach jakie posiadają ludzie.

          W przypowieści pokazana jest gospodarka środkami pieniężnymi, które nie należą do pracowników, lecz do pracodawców. Dobrzy pracownicy, to ci, którzy w miarę swoich możliwości starają się pomnożyć ich wartość. Pracodawca im zaufał  i oczekuje od nich efektów. Zły pracownik to ten, który zamiast wykonywać swoją pracę solidnie  zastanawia się nad majątkiem pracodawcy. Osądza go i podejmuje egzekucję według własnej sprawiedliwości. Przypowieść nagannie ustosunkowuje się do takich zachowań. Świat dzieli się na tych, co mają w nadmiarze  i którzy klepią biedę. Po ludzku to niesprawiedliwe. Niestety to prawidłowość, która bardzo mocno zakorzeniona jest w strukturze, psychice i życiu człowieka od tysiącleci. Na ten temat można napisać rozprawy naukowe. Ograniczę się tylko do stwierdzenia: Świat nie jest idealny i trzeba przyjąć, że tak jest. Ewangelia mówi wprost:  Każdemu bowiem, "kto ma, będzie dodane, tak  że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma" (Mt 25,29). Dobrze, jeżeli widzi się w tym i pozytywne strony. To dzięki bogaczom istnieje piękna architektura, która cieszy oko. To dzięki nim powstają nowe stanowiska pracy, itd. Sprawiedliwość widoczna jest na końcu. Nikt swojego bogactwa nie może wziąć ze sobą do otchłani niebieskiej. Ludzie bogaci niejednokrotnie czują się sfrustrowani, nieszczęśliwi i nie widzą sensu życia. Biedni z kolei są bardziej aktywni, pomysłowi. Umieją cieszyć się drobiazgami. Co jest lepsze?

          Bóg obdarza ludzi różnymi talentami. Może dla człowieka to ważne, ale w ekonomii Bożej to rodzaj rozmaitości darów. Czy jest to sprawiedliwe, czy nie w oczach ludzi? Nie ma się co zastanawiać nad odpowiedzią; oczywiście, że niesprawiedliwe. Każdy chciałby mieć talenty, które wyróżnią go z tłumu. Rzecz w tym, że kariery ludzkie są dla Boga czymś wtórnym. Dla Niego ważne jest zachowanie człowieka oraz gospodarka tym, co się posiada. Sprawiedliwość Boga ujawni się na końcu, gdy przyjdzie wynagrodzić trudy życia. Wtedy okaże się, że kariera była tylko jedną z  dróg do zbawienia. Powiem więcej. Kto wybiera taką drogę, nie zdaje sobie sprawy jaka ona jest ciężka. Przede wszystkim trzeba stale toczyć boje o pierwszeństwo. Utrzymywanie się na topie jest męczące i stresujące. Wszystkim geniuszom nie należy zazdrościć. Oni mają swój krzyż. Celebryci, geniusze, ludzie publiczni są na ustach wszystkich. Nie mają się gdzie skryć. Popularność kosztuje. Najczęściej gorycz z popularności zauważa się za późno.

          Wysokie zarobki celebrytów szokują wobec małych pensji i emerytur. Dysproporcje są zbyt duże. Tak, to jest skandal. Winna jest wyłącznie władza. Ona rozdaje kupony, ona ustala zasady współistnienia.