Można przypuszczać, że relacja narodu żydowskiego z Bogiem została osłabiona. Ich historia jest tego najlepszym dowodem. Czy Bóg odwróci się od swego Kościoła? Nie sądzę, ale nim porządnie wstrząśnie. Jestem tego pewien. Nadzieja w nas, wiernych Kościoła i w wiernych Bogu. Zróbmy wszystko, aby przeprosić naszego Boga za ludzkie przewinienia. Weźmy na siebie trudy odnowy. Ratujmy nasz Kościół. Pomóżmy Duchowi Świętemu w realizacji Jego posługi. Okażmy sobie życzliwość i miłość. Oddajmy Bogu to, co Boskie. Sami pokażmy, że potrafimy kierować państwem po świecku. Bóg dał nam odpowiednie plenipotencje. Odrzućmy wszelkie fałszywe, infantylne pobożności. Musimy wreszcie dorosnąć. Mamy od kogo czerpać przykłady i nauki. Jezus Chrystus jest naszą ostatnią nadzieją.
Ewangeliści opisali zmartwychwstanie Jezusa według ówczesnego rozumienia. Każdy jak potrafił najlepiej. Pod tym względem Nowy Testament jest bardzo uczciwy i rzetelny. Opisy zmartwychwstania są różne i one świadczą, że nie było w tym temacie manipulacji teologicznych. Różnią się, bo dzieło zmartwychwstania było różnie odczytywane. Do dnia dzisiejszego można usłyszeć wiele teorii na ten temat. Kościół, choć wypracował rzetelną teologię, nie potrafi jej rzetelnie, jasno przekazać wiernym. Stąd można usłyszeć różne wersje, legendy i niesłychane hipotezy.
Ponieważ przedmiotem wykładu jest Ewangelia Mateusza jestem zobowiązany jej poświęcić uwagę, choć przyznam, że najlepiej byłoby ten temat omawiać łącznie z innymi ewangeliami.
Opis Mateusza, że zatrzęsła się Ziemia, anioł Pański zstąpił z nieba i odsunął kamień, i że strażnicy stali się umarli ze strachu, jest narzędziem literackim, mającym na celu stworzyć atmosferę napięcia. Fakt faktem, że Maria Magdalena i druga Maria zobaczyły otwarty grób Jezusa. Mateusz przekazuje, że panie otrzymały informację od anioła. Informacja ta nie może pochodzić od Boga, bo nie jest do końca prawdziwa. Jak pisze ewangelista: "A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: «Powstał z martwych»" (Mt 28,7). Dziś wiadomo, że czym innym jest powstanie z martwych, a czym innym jest zmartwychwstanie. Mateusz należał do tych (większości), którzy zmartwychpowstanie mylili ze zmartwychwstaniem. Pomimo błędu, próbuje przekazywać dalsze zdarzenia trzymając się faktów niż własnych koncepcji. Jak pisze, Jezus stanął przed kobietami (por. Mt 28,9). Niby skąd? To pierwszy sygnał, że Jezus prezentuje dziwną i własną zdolność. Może się pojawiać i znikać w dowolnym czasie i miejscu. Ten fakt świadczy, że nie jest już dawną ludzką istotą. Gdy inni Go zobaczyli, dalej wątpili, że to ich dawny Nauczyciel. Rozwiązanie zagadki leży w tym, że Jezus pojawiał się neurotycznie, to znaczy wewnątrz umysłu, nie na skutek zmysłów, a bodźców działających na strefę duchową. Można użyć sformułowania, że był widziany oczyma duszy i serca. Jego widzenie neurotyczne mogło dotyczyć wielu i każdy mógł trochę inaczej odbierać Jezusa, według własnych predyspozycji.
Mateusz kończy swoją Ewangelię w najciekawszym momencie historii Jezusa. Jezus Zmartwychwstał. To niezwykłe wydarzenie. Wypadałoby pisać o Nim jak najwięcej. Mateusz zamilkł, bo to zdarzenie wymagało ogromnej przebudowy dotychczasowych pojęć i teologii. Mimo, że o tym wydarzeniu (antycypacja) pisano już setki lat wcześniej, to teraz to się stało. Jezus, który był blisko i był namacalny, teraz przysłonięty został parawanem wiary. Do tego trzeba innego, nowego spojrzenia.
Na koniec Mateusz przekazuje już lakoniczne informacje. One to bardziej służą do organizacji nowej społeczności chrześcijańskiej. Znakiem spinającym chrześcijan będzie chrzest.
Trudno zakończyć egzegezę pierwszej ewangelii nie wyjaśniając to, co było dla Mateusza jeszcze nie do końca osiągalne.
Trzeba zdać sobie sprawę, że Jezus posiadał wszelkie dane ku temu, aby realizować Boży zamysł. Tak jak każdy człowiek był istotą cielesną, ale i duchową. Strukturalnie niczym nie różnił się od innych ludzi. To ważne, bo Jego osiągnięcia mogą być przekierowane na każdego człowieka. To, co osiągnął Jezus, stało się możliwe dla każdego człowieka.
Bóg wyróżnił Jezusa na krzyżu, przekazując Mu swoje plenipotencje i moc. We wspólnym Akcie działającym będą mogli dalej działać na rzecz świata. Każdy indywidualnie, ale w tym samym duchu i woli. Mamy ontologicznie dwie Istoty, ale nie dwóch Bogów. Dlaczego? Złączeni tym samym stanem Dobra Najwyższego, stanem Prawdy, tą samą naturą nie mogą działać przeciwstawnie. Pojęcie Boga obejmuje to wszystko, co powiedziałem, a więc modlimy się do tej Jedności. Ponieważ Kościół zaakceptował w tej Jedności jeszcze Ducha Świętego można powiedzieć, że nasza wiara to kult Boga Jedynego w obrazie Trójcy Świętej (w jednym Akcie działającym).
Idea Boga wyłoniła się również z rozważań filozoficznych. Dla wierzących Bóg stał się Podmiotem wiary i kultu. Dla niewierzących idea Boga może być koncepcją spinającą, umożliwiającą poukładanie sobie w logiczny sposób cegiełek wszechświata. Czy można zakochać się w Idei?
Koniec egzegezy Ewangelii wg św. Mateusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz