Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 45

 

          Perykopa Początek boleści (Mt 24,4–8) i następne mają charakter apokaliptyczny.  Zapowiadają przyszłe zdarzenia, których bohaterami będą wierni wyznawcy Jezusa. Treść jest wielowarstwowa. Można odczytać z niej zdarzenia z bliskiej przyszłości (jak zburzenie Jerozolimy) oraz eschatologiczne, wskazujące na koniec świata. Jezus ostrzega przed fałszywymi mesjaszami (awanturnikami), wojnami i katastrofami. Podkreśla: "To musi się stać" (Mt 24,6). Dlaczego? Czy słowa: "nie trwóżcie się tym" (Mt 24,6) nie brzmią ironicznie? Przepowiednie mrożą krew w żyłach: "Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. Lecz to wszystko jest dopiero początek boleści" (Mt 24,7–8).

          W następnej perykopie Prześladowanie uczniów  (Mt 24,9–14) przepowiadane są prześladowania uczniów z powodu imienia Jezusa Chrystusa. 

Jezus zapowiada najbliższą historię i grzeszność świata. Będą wojny i inne okropności. Dojdą też nowe wydarzenia w  związku z nowym ludem chrześcijańskim. Jezus pragnie uświadomić stan rzeczy. Czy słowa Jezusa mogą coś zmienić? Oczywiście, ale tak się nie stanie. Świat pogrąży się w grzechu. Zło: "Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą" (Mt 24,28) może być zatrzymane jedynie przez nadzwyczajne środki. Zło o wymiarze skończonym może być pokonane przez dobro nieskończone. Kto dysponuje takim dobrem?  Między zapowiadaną trwogą przebijają się słowa ratunku i pocieszenia. Trzeba zatrzymać zło. Włączyć czujność i nie czekać na dni ostateczne, bo może być za późno. Może zabraknąć czasu, aby wszystko naprawić: "bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie" (Mt 24,44). Przypowieść o słudze wiernym i niewiernym (Mt 24,45–51) oraz Przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt 25,1–18) pouczają o czujności. Puentą są słowa: "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" (Mt 25,13).

          Jezus ujawnia swoją niewiedzę o czasach ostatecznych: "Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec" (Mt 24,36). Jezus sam przyznaje, że  nie jest Bogiem (bo Bóg wie wszystko). Choć jest z Ojcem już silnie zjednoczony, to czas Jego chwały jeszcze nie nastąpił. Stanie się dopiero to na krzyżu. Niecierpliwi teolodzy chrześcijańscy widzą w Jezusie Boga jak jeszcze się nie narodził (preegzystencja Jezusa). Ewangelia mówi wprost. Mnie osobiście dziwi hermetyczne stanowisko Kościoła w tej sprawie. Dobrze, że w całości wiary chrześcijańskiej nie ma to większego znaczenia. Podejście filozoteistyczne i nauka Kościoła chrześcijańskiego zbiegają się w tym samym punkcie końcowym. Warto o tym pamiętać, gdy przyjdzie do oceny drogi poznawczej, jaką zaproponowałem  przy badaniu chrześcijaństwa jako religii.      

          Perykopa Przypowieść o talentach (Mt 25,14–30) jest niezmiernie pouczającą lekcją. Mowa tu o gospodarce środkami finansowymi, ale i metaforycznie o talentach jakie posiadają ludzie.

          W przypowieści pokazana jest gospodarka środkami pieniężnymi, które nie należą do pracowników, lecz do pracodawców. Dobrzy pracownicy, to ci, którzy w miarę swoich możliwości starają się pomnożyć ich wartość. Pracodawca im zaufał  i oczekuje od nich efektów. Zły pracownik to ten, który zamiast wykonywać swoją pracę solidnie  zastanawia się nad majątkiem pracodawcy. Osądza go i podejmuje egzekucję według własnej sprawiedliwości. Przypowieść nagannie ustosunkowuje się do takich zachowań. Świat dzieli się na tych, co mają w nadmiarze  i którzy klepią biedę. Po ludzku to niesprawiedliwe. Niestety to prawidłowość, która bardzo mocno zakorzeniona jest w strukturze, psychice i życiu człowieka od tysiącleci. Na ten temat można napisać rozprawy naukowe. Ograniczę się tylko do stwierdzenia: Świat nie jest idealny i trzeba przyjąć, że tak jest. Ewangelia mówi wprost:  Każdemu bowiem, "kto ma, będzie dodane, tak  że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma" (Mt 25,29). Dobrze, jeżeli widzi się w tym i pozytywne strony. To dzięki bogaczom istnieje piękna architektura, która cieszy oko. To dzięki nim powstają nowe stanowiska pracy, itd. Sprawiedliwość widoczna jest na końcu. Nikt swojego bogactwa nie może wziąć ze sobą do otchłani niebieskiej. Ludzie bogaci niejednokrotnie czują się sfrustrowani, nieszczęśliwi i nie widzą sensu życia. Biedni z kolei są bardziej aktywni, pomysłowi. Umieją cieszyć się drobiazgami. Co jest lepsze?

          Bóg obdarza ludzi różnymi talentami. Może dla człowieka to ważne, ale w ekonomii Bożej to rodzaj rozmaitości darów. Czy jest to sprawiedliwe, czy nie w oczach ludzi? Nie ma się co zastanawiać nad odpowiedzią; oczywiście, że niesprawiedliwe. Każdy chciałby mieć talenty, które wyróżnią go z tłumu. Rzecz w tym, że kariery ludzkie są dla Boga czymś wtórnym. Dla Niego ważne jest zachowanie człowieka oraz gospodarka tym, co się posiada. Sprawiedliwość Boga ujawni się na końcu, gdy przyjdzie wynagrodzić trudy życia. Wtedy okaże się, że kariera była tylko jedną z  dróg do zbawienia. Powiem więcej. Kto wybiera taką drogę, nie zdaje sobie sprawy jaka ona jest ciężka. Przede wszystkim trzeba stale toczyć boje o pierwszeństwo. Utrzymywanie się na topie jest męczące i stresujące. Wszystkim geniuszom nie należy zazdrościć. Oni mają swój krzyż. Celebryci, geniusze, ludzie publiczni są na ustach wszystkich. Nie mają się gdzie skryć. Popularność kosztuje. Najczęściej gorycz z popularności zauważa się za późno.

          Wysokie zarobki celebrytów szokują wobec małych pensji i emerytur. Dysproporcje są zbyt duże. Tak, to jest skandal. Winna jest wyłącznie władza. Ona rozdaje kupony, ona ustala zasady współistnienia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz