Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 września 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 16

         Bardzo intrygującą perykopą jest Grzech przeciwko Duchowi Świętemu (Mt 12, 31–37). Warto tu przytoczyć ją dosłownie:  "Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeżeli  ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym" (Mt 12,31–32; por. Mk 3,28n; Łk 12,10). Temat ten opisany w trzech ewangeliach pokazuje rangę grzechu. Treść jest szokująca. Obrażanie Syna Człowieczego jest wybaczalne, a Ducha Świętego nie?! Z tym problemem próbował zmierzyć się św. Tomasz z Akwinu. Jak mówił: «grzech ten jest nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenia grzechów» (Summa Th. II-II, q 14, a 3). Jak tłumaczył to papież Jan Paweł II w encyklice "Dominum et Vivificantem": «bluźnierstwo nie polega na słownym znieważaniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża».  Trzeba przyznać, że jest to dość zawiłe. Duch Święty ma moc zbawczą, która  jest zanurzona i zespolona w odkupieńczej mocy Krwi Chrystusa. Krew Chrystusa oczyszcza sumienia z martwych uczynków. Można więc zapytać, kto ma moc zbawczą? Jeżeli przyjmie się Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa, to bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest takie samo grzeszne jak bluźnierstwo przeciw Chrystusowi.           Egzegeza św. Tomasza oraz wyjaśnienie Jana Pawła II nie bardzo są przekonywujące. Być może Jezus mówiąc o sobie, myślał o swoim człowieczeństwie, a nie boskości. Duch Święty to inaczej Duch Boga (Duch Działający). Mówiąc o Duchu Świętym mówił po prostu o Bogu. Warto też zwrócić uwagę, że Jezus wymawia te słowa w momencie sporu z faryzeuszami. Jezus był poirytowany oskarżeniami i głupotą faryzeuszy, jakoby przemawiał przez Niego «szatan». Użył wobec nich nawet inwektywy: "plemię żmijowe!" (Mt 12,34). Aby wstrząsnąć tymi niedowiarkami Jezus użył tak mocnego argumentu: "bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone" (Mt 12,31). Słowa Jezusa przyrównałbym do słów ludzkich, które często padają, np.: «pamiętaj, nigdy ci tego nie wybaczę». Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją.

          Mateusz porusza zagadnienie odpowiedzialności za słowa i sądu ostatecznego. Ewangelia wyraża się dość jasno: "Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu" (Mt 12,36). Wypowiedziane słowa podlegają osądowi. Jak będzie przebiegał sąd Boży tego nikt nie wie. Słowa Ewangelii należy traktować jako przestrogę. Bóg ma wgląd w ludzkie serca. Faktycznie słowa, to tylko słowa. Nie należy jednak je bagatelizować. Słowa budują, ale mogą powodować i tragiczne skutki. Trzeba więc odróżnić  kiedy plecie się trzy po trzy, od słów, które odbierane są poważnie.

          Faryzeusze i uczeni w piśmie wyrażają wolę zobaczenia znaku Jezusa. Czy Jezus jest tym, za którego się podaje? Trudno się dziwić. Chcieli roztropnie podejść do nowej nauki. Jezus jednak przyjął ich prośbę jako atak i odpowiedział niegrzecznie: "Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza" (Mt 12,39).  Trzeba przyznać, że Jezus wielokrotnie pokazywał swoją niechęć do faryzeuszy. Najbardziej złościła Go ich hipokryzja i głupota. Absolutnie nie zgadzał się z ich mentalnością. Był znakiem sprzeciwu wobec ich nauk, obyczajów i prawa. Tak, Jezus był poniekąd rewolucjonistą.  Po ludzku złościł się i umiał złość pokazać. W Jerozolimie podejmie działania fizyczne wyrzucając kupców ze Świątyni.   

          Ciekawe, że Jezus powołuje się na legendę o Jonaszu. Teologicznie była bardzo pomocna: "Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi" (Mt 12,40). Ujawnia w ten sposób rąbek swojej tajemnicy. Oczywiście nikt tego nie zrozumiał. Jezus nie mówił do nich językiem prostym. Używał metafor, symboliki. Dlaczego? Aby zrozumieć prawdę trzeba być na nią przygotowanym. Jezus zasiewał ziarno Prawdy. Zrozumienie przyszło z chwilą Jego śmierci i zmartwychwstania.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz