Powraca pytanie. Jak żyć, akceptując słowa Jana Hartmana, że Religia katolicka oparta jest na karze, na grzechu, strachu, lękach, na grzechu pierworodnym, na bojaźni bożej, antychrystach, szatanie, demonach, piekle... . Gdzie jest prawda?
Odpowiedź może się różnić w zależności od odpowiadającego. Inna pochodzi od osób myślących, a inna od ciemnoty tłumu, jak opiniuje Ryszard Kapuściński.
Zachowując kulturę słowa mogę jednie wyrażać własny światopogląd. Otóż, swój światopogląd opieram na akceptacji istnienia Przyczyny sprawczej. Wynika ona z logiki, że każdy skutek ma swoją przyczynę. Skutkiem jest rzeczywistość, której doświadczam. Mam świadomość: "Cogito ergo sum" (myślę, więc jestem Kartezjusz), że swoim umysłem nie mogę poznać Istoty Stwórcy, bo wymyka się ona z ludzkiej percepcji. Pozostaje tylko świadomość Jego istnienia. Tu zbliżam się do przekazu religijnego. Korzystam z nauki teologicznej i akceptuję przekaz, że Bóg jest doskonały, dobry i miłosierny. Nie akceptując tych Jego przymiotów zgadzałbym się na jakiś absurd, który organicznie odrzucam. Pojawia się w tym momencie element wiary. Bez tej akceptacji pozostałbym na etapie poznania czysto naukowego, który jest niewystarczający do poprawnego światopoglądu. Tu pojawia się jednak zastrzeżenie. Nie wszystko w przekazie religijnym uważam za prawdę. Pozostaję przy sformułowaniu, że religia jest pewnym obrazem naszkicowanym przez autorów religijnych. To powoduje, że człowiek pozostaje właściwie sam i musi sam rozstrzygać, co jest prawdopodobne, a co nie.
Nasuwa mi się pytanie: po co mi Kościół? Kościół przekazuje sacrum, które pomaga w przeżywaniu rzeczywistości nieogarnianej. Obraz religijny którego jest autorem jest dziełem dopracowanym, pięknym i estetycznym. Przebywanie w atmosferze kultu jest przeżyciem duchowym. Dlatego mimo racjonalnego podejścia do religii czuję się wiernym Kościoła katolickiego.
Mankamenty doktryny które dostrzegam przesuwam na plan dalszy. Cieszę się, że pozostaję wolny od fundamentalizmu, uprzedzeń. Strachy na lachy nie robią na mnie wrażenia. Inaczej pojmuję bojaźń bożą. Trzymam się zasady: "Primum non nocere" (przede wszystkim nie szkodzić).
Nadzieje eschatologiczne oczywiście istnieją, ale są to tajemnice, których nie lubię. Może one pochodzą z zamysłów Bożych, ale one są poza zasięgiem poznania. Gdyby istnienie miałoby się zakończyć tylko na epizodzie życia, to by świadczyło o minimalizmie Stwórcy.
adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW
13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949