Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 czerwca 2018

Stwórca jest jedynym właścicielem


          W modlitwie Chrystusa czytamy: "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" (Mt 6,11). Słowa te nie tylko są prośbą skierowaną do Stwórcy, ale informacją, że wszystko, co posiada człowiek, do Boga należy. Chleb jest tu symbolem wielu dóbr.  Wielu uważa, że do dorobku dochodzi się ciężką pracą. Zgoda, ale Bóg generuje jego nadbudowę aksologiczną. Wszystko ma swoją wartość. Na pustyni woda jest cenniejsza niż złoto. Poczucie posiadania zależy od okoliczności. Putin jest bardzo bogatym człowiekiem, ale braknie mu życia na skonsumowanie majątku.  Samo posiadanie jest tylko przynależnością dóbr. Właścicielem ich jest tylko Stwórca. Kto mówi, że posiada, sam siebie oszukuje. Człowiek może jedynie dzierżawić to, co Bóg mu udostępnia. 
         Informacja powyższa może sugerować gruntowne podporządkowanie się  i uzależnienie się od Stwórcy. Człowiek przychodzi na świat nagi i nagi odchodzi. Sam nie ma nic.
         Opinia nieprzemyślana  może być niesprawiedliwa. Rzeczywistość należy odbierać w sposób naturalny. Można by zadać sobie pytanie, a jak mogłoby być inaczej? Kto to rozumie nie ma problemu z zaakceptowaniem stanu rzeczy.
          Bóg jako właściciel wszystkiego, w pewnym sensie, wprowadza ład i porządek. Człowiek jest jednak depozytariuszem boskich własności. Mówi się również, że jest Jego dziedzicem. To nie mało. Może używać, uprawiać i dysponować boskimi dobrami. Jeżeli robi to z głową, to może przyczynić się do wszelakiego dobra z tego wynikającego. Ten kto posiada powinien dzielić się z biedniejszymi, inwestować i powiększać kapitał. Na końcu może cieszyć się  dobrobytem i konsumpcją.
          Dzieląc się z innymi musimy zachować rozsądek. Nadmierną szczodrością można uczynić duże złego. Sam jest doświadczony swoją niefrasobliwością i nadmierną miłością do dzieci.       

piątek, 29 czerwca 2018

Stawiać na normalność


          "Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano" (Mt 13,11). "każdemu według jego zdolności" (Mt 25,15).

           Niemartwie się. Ten kto jest bardziej inteligentny ma własne problemy, które by ich Wy nie chcielibyście mieć. Ile wybitnych osób prowadzi podwójne, a nawet potrójne życie uważając za życie normalne. Ilu traci  poczucie  osobowości i nie wiedzą kim są. Genialne myśli, idee, wynalazki czynią pustoszenie normalności. Przykładem są chociażby szachiści. Czy prowadzą oni normalne życie wszystko rozpatrując kilka ruchów do przodu. Jak bardzo przeszkadzają zdolności paranormalne widzenia wokół innych ludzi ich aury, wewnętrzne choroby. Wiele osób zapętliło się we własnym rozumie. Ilu artystów wariuje przez nadwyrężanie myśli abstrakcyjnych. Wojciech Młynarski, genialny i ponadprzeciętny artysta leczył się psychiatrycznie. Pytał się innych, czy w okresie depresji nie stworzył jakiś utworów. Nie pamiętał przeszłości.  Ilu artystów ma nieuporządkowane relacje ze współmałżonkami z dziećmi. Genialny uczony Nikola Tesla (1856 – 1943) był dziwakiem, samotnikiem. Przykładów można przytaczać wiele.

              Ludzie nieprzeciętni są zazwyczaj leworęczni. To świadczy też o ich innej strukturze mózgowej. Ludzie genialni płacą za swoje talenty. Coś za coś. Nie ma im co zazdrościć. Oni noszą swój własny krzyż.

               Normalność mnie się kojarzy z pogodą ducha. Brak tego, czy tamtego powoduje, że wszystko do człowieka należy. Nie ważne są detale i zapisy własności. Cały świat jest wokół niego. Trzeba tylko chcieć z niego korzystać bez obciążeń naukowych, filozoficznych. Carpe diem. Czerpać garściami to, co Bóg dał człowiekowi i dał w obfitości: "Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości " (Łk 10,10).

                 Takich jak ja trudno jest uszczęśliwić. Stawiają za dużo pytań, rozgrzebują problemy albo ich tworzą. Wiecznie są niezadowoleni i ciągle im mało wiedzy. Szukają, poświęcając temu czasem całe życie. Immanuel Kant (1724 – 1804) miał rację. Prawdę zna tylko Bóg, a człowiek może się do Prawdy tylko zbliżyć. Zbliżają się wakacje. Czas pomyśleć o odpoczynku i relaksie. Zbliżenie się do Boga poprawi nastrój i da wytchnienie duszy. "Dosyć ma dzień swojej biedy" (Mt 6,34).

          Proszę nie odbierać tego postu jako gloryfikację przeciętności. Tekst pisany jest w chwilowej depresji. "Wszystko jest marnościami – powiada Kohelet" (Koh 11,8).  Jutro stanie nowy dzień. Będzie z rana nieskażony, czysty i pełen nadziei.

czwartek, 28 czerwca 2018

Wieczność


         Nie ukrywam, że ostatnio dochodzą mnie informacje, po których nie chce się żyć. Nie opisuję ich, bo nie chcę Was dołować.  Na świecie jest ogólnie źle. Zło szerzy się wszędzie. Wszystkiego winni są ludzie i ich aspirację sięgające nieba. Człowiek chciałby zając pozycję Stwórcy i rządzić światem na swój sposób. Chce osiągnąć wiele i mieć dużo. Nie zdaje sobie sprawy, że nie on zaprojektował ten świat i nie on będzie decydować o rzeczach generalnych i  ostatecznych. Najwyżej może sobie zgotować los nie do zazdroszczenia. Kto myśli tylko o życiu ziemskim jest krótkowzroczny i niemądry. Jest napisane: "Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski!" (Mt 10,9–10); "Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie" (Mt 6.34). Pełną wiedzę ma tylko Stwórca: "U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone" (Mt 10,30). Zrezygnujmy z naiwności i pychy. Kto inny jest przed nami i Jemu należy się chwała i uwielbienie. Trzeba zrozumieć swoją kruchość. Człowiek poza kruchością istnienia jest naprawdę wielki, ale musi współistnieć w interakcji z Stwórcą. Potrzebuje Sponsora i Obrońcę, który by go chronił. Trzeba z Bogiem się bratać a nie wybierać drogę solową.
           Kościół nas zawodzi, ale każdy ma w sobie instrument porozumienia z Bogiem. Każdy może indywidualnie z Nim porozmawiać, poprosić, poskarżyć się i  ponarzekać. Własnym przykładem poświadczam, że warto. Bóg nam nie daje, ale chroni, wspiera, podtrzymuje na duszy, wzmacnia duchowo. Opatrzność Boża jest instrumentem zbawienia. Mimo trudów i cierpień każdy może wyjść z tego zwycięsko. Trzeba zdać sobie sprawę o co się gra.  Kto stawia na doczesność jest marnym graczem, trzeba w perspektywie sięgać nieba. Wieczność, naprawdę, zaczyna się po śmierci. 

środa, 27 czerwca 2018

Najukochańsze stworzenia zawodzą


          Jeżeli to prawda, że Kardynał Dziwisz – Elizeusz (ur. 27.04.1939 roku) należy do loży masońskiej Eliseo i uzyskał 33 stopień wtajemniczenia, to inaczej trzeba odczytywać posługę papieską Jana Pawła II. Jak czytamy na stronie internetu (https://stopsyjonizmowi.wordpress.com): Kardynał Dziwisz otrzyma nagrodę im. Kard. Bea, przyznaną przez syjonistyczną masońską organizację ADL. Nagroda imienia kard. Augustyna Bea ustanowiona została przez syjonistyczną masońską organizację “Liga Przeciwko Zniesławieniu” (Anti Defamation League – ADL) – skrajnie antykatolicką organizację żydowską, której celem jest judaizacja społeczeństw chrześcijańskich, osłabianie wiary katolickiej i wpływów Kościoła.
           Nie wchodząc głębiej w zagadnienia wolnomularstwa, żydostwa i polityki państwa watykańskiego można pochylić się nad sytuacją kardynała Karola Wojtyły w chwili wyboru na papieża. Przed jego wyborem w dziwnych okolicznościach zmarł papież Jan Paweł I. W kurii było napięcie wydarzeniem. Trzeba było odwagi, aby zgodzić się na elekcję. Poprzedni papież wykrył wiele  nieprawidłowości w kurii. Chciał temu zaradzić. Jan Paweł II, siłą rzeczy, zmuszony został do zaniechania wprowadzania nowego ładu. Zajmowanie się ekonomią watykańską było niebezpieczne.  Zajął się etyką, moralnością i duszpasterstwem.  Z kraju dochodziły niepokojące informacje polityczne. Na porządek z pedofilią kapłańską zabrakło mocy i odwagi. Do papieża nie dochodziły prawdziwe informacje. Na drodze stał jego asystent ks. Stanisław Dziwisz przez którego przechodziły watykańskie dokumenty. Jan Paweł II doprowadził do szczytu rozwój teologię parafialną. Bazował na utartych poglądach i tradycji Kościoła. Czy mógł zrobić więcej? Na takie pytanie jest jedna odpowiedź. Zawsze można zrobić więcej, lepiej, dokładniej. Do przewrotu dogmatycznego trzeba być iluminatorem, wizjonerem, intuistą i osobą szczególnie wyróżnioną przez Stwórcę.  Nie możemy się oszukiwać. Karol Wojtyła jako papież był wielki wg porządku ludzkiego i narodu polskiego. Polacy otrzymali swojego papieża i oddali mu swoje serce. Papież był też kochany przez wiele narodów, bo pięknie przemawiał do wiernych i przybliżał im istotę wiary. Jako papież zasłużył na szacowne miejsce w chronologii papiestwa, ale nie dokonał żadnego istotnego przewrotu, nie usunął zaniedbań nie uporządkował pracy kurii, nie zaradził szerzącej się pedofilii i zgorszeniu w Kościele.
           Informacje o działalności masońskiej nie są rzetelne, bo nie są jawne. Trudno jest weryfikować, co jest prawdą, a co nadużyciem, czy fałszem. To co przecieka, przedstawia smutny obraz  chrześcijaństwa. Żal mi Stwórcy, który tyle dołożył starań, żeby Świat był piękny i pełen miłości. Najukochańsze Jego stworzenia zawodzą.

wtorek, 26 czerwca 2018

Czy koniec Świata jest blisko?


          NASA donosi, że w ciągu najbliższych miesięcy dojdzie do zamiany biegunów magnetycznych Słońca – południowy stanie się północnym, północny południowym. Czy to zwiastun kataklizmu? – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Nic z tych rzeczy. Naukowcy… odetchnęli z ulgą. Zamiana biegunów magnetycznych Słońca oznacza powrót gwiazdy do jej naturalnego cyklu. Oznacza to, że doniesienia z ostatnich lat o nietypowej aktywności Słońca pójdą w niepamięć. Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, prognozowano m.in. że 11-letni cykl Słońca może zniknąć. Stało się tak np. w drugiej połowie XVII wieku. Okres ten nie bez przyczyny nazywa się małą epoką lodowcową – zanik cyklu słonecznego schłodził naszą planetę.
         Skutkiem odwrócenia się biegunów Słońca będzie dla Ziemi tymczasowy zanik bariery ochronnej naszej planety, jaką jest pole magnetyczne, które ulegnie osłabieniu. – Efekty zamiany biegunów odczuje cały Układ Słoneczny. Wygląda na to, że dzieli nas od niej nie więcej niż 3-4 miesiące – mówi cytowany przez „Gazetę Wyborczą” Todd Hoeksema, dyrektor Słonecznego Obserwatorium Uniwersytetu Stanforda.
         Mimo że naukowcy uspokajają, że nic nam grozi, to brak ochrony magnetycznej spowoduje wielkie spustoszenie radiacyjne. Komórki przestaną działać, elektronika siądzie. Pojawi się chaos. Czy to nie nowy potop?
          Podobno koniec świata ma nastąpić w czerwcu 2018 roku. Mathieu Jean-Marc Joseph Rodrigue twierdzi, że odczytał tę informację w Biblii. Dzięki Bogu dzisiaj, w dniu pisania tego tekstu jest 25 czerwca 2018.
          Ilość scenariuszy końca świata jest wiele. Nie trzeba ich jednak lekceważyć. Każda ma jakiś stopień prawdopodobieństwa. Kruchość stworzenia jest widoczna gołym okiem. Wystarczy drobna zmiana jednego z parametrów egzystencjalnych, aby ekosfera przestała chronić życia: "I wtedy nadejdzie koniec " (Mt 24,14). Jak człowiek może ustrzec się od rychłej zagłady? Jeżeli ma się coś stać, to się stanie i nic tu się nie poradzi. Koncepcja Stwórcy jest podana do ogólnej wiadomości: "Potem zobaczyłem nowe niebo i nową ziemię, bowiem obecna ziemia i niebo zniknęły" (Ap 21,1). Wobec tej informacji człowiek powinien przygotować się do tej nowej zmiany, o której mówi Pismo Święte. Musi zachować czujność: " Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" (Mt 25,13). Stwórca zapewnia nam wieczność i egzystencję w dobrobycie: "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele" (J 14,1). Musimy Mu zaufać i tylko to nam pozostało: "Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec " (Mt 24,36). Słowa te świadczą, że proroctwa jawne, informacje medialne, wydumania nie są nic warte. Koniec Świata zajdzie cicho i bezszelestnie. Po prostu Bóg przestanie podtrzymywać Świat w swoim istnieniu.

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Winna jest natura


          Często niesnaski w małżeństwie nie rodzą się z perfidii współmałżonków, a reguł natury. Przeczytałem: Żona, kiedy była w ciąży, codziennie budziła małżonka seksem oralnym. No i skończyło się to po urodzinach dziecka, a on nie rozumie, dlaczego? I sęk w tym, żeby zrozumieć. A jak się rozumie, to można temu zaradzić. Przede wszystkim trzeba odrzucić od siebie egoizm, a uruchomić nagromadzone pokłady miłości do współmałżonka. Wysiłek musi pochodzić z obu stron. Kobiecie, której libido spadło, trudno jest podnieść. Do tego trzeba stosować niekiedy przemyślnych sztuczek. Możliwości jest wiele.  Warunkiem jest chęć uczynienia coś dla współpartnera i zrozumieć jego sytuację i jego potrzeby. Nowe sytuacje, wrażenia, otoczenie, przeżycia generują nowe możliwości. Trzeba pamiętać, że na ludzkie zachowania ma również wpływ tzw. chemia, brutalna prawda o życiu. Piękno jego przeżycia zależy od nas samych. Nie dajmy się stereotypom, algorytmom biologicznym i wiązaniom chemicznym. Życie trzeba kształtować w umyśle i w sercu.  Ktoś powiedział, że życie to tylko mechanika. Prawda, ale przeżywanie to coś wyższego i wznioślejszego. To nadbudowa, która kształtuje ludzkie szczęście. Nie należy poddawać się prawom materii. Całe bogactwo materialne jest złudne. Nie mając już samochodu, pozbawiłem się stresu otrzymania policyjnego mandatu za byle jakie przekroczenie. Trzeba przewartościować wartości, o które warto walczyć.  Na otoczenie trzeba spojrzeć z innej perspektywy. W każdej sytuacji coś człowieka może cieszyć i dostarczać wrażeń. Świat nie jest taki zły jak mówi piosenka.

niedziela, 24 czerwca 2018

Geny a homoseksualizm


           Odkryto, że zapis materiału genetycznego w znajduje się w cząsteczce DNA, która znajduje się w chromosomach.
          Według dr. Joe’go Dispenzy to, co myślimy i czujemy, w każdej chwili ma przemożny wpływ na aktywację lub wyciszanie naszych genów oraz leczniczych cząsteczek znajdujących się w organizmie. Na geny ma wpływ środowisko. W ciągu życia obraz genetyczny można kształtować i przekazywać nowych pokoleniom swoją inteligencję, nabyte talenty i wady. Geny można  też tłumić. nigdy nie można tłumaczyć zachowania, charakteru czy osobowości wyłącznie genami! Geny stanowią tylko materiał wyjściowy do ludzkich zachowań. Na charakter, czy podejmowane decyzje mają wpływ inne, poza biologiczne warunki. Chociaż same geny nie stanowią o orientacji seksualnej człowieka, mają na nią wpływ - twierdzą amerykańscy naukowcy, którzy badali wspólne u osób homoseksualnych geny. Z powyższego wynika, że teoretycznie można zmienić u człowieka przypadłość homoseksualizmu, która przez większość nie jest akceptowalna. Zazwyczaj ludzie o skłonnościach homoseksualnych nie są osobami szczęśliwymi. Żyją w świadomości inności i nietolerancji. Nie spełniają się w prokreacji – w podstawowym zadaniu każdego człowieka.
           Błędem jest oskarżanie Stwórcy, że On jest dawcą tej przypadłości. Nauka mówi wyraźnie o biologicznym jej pochodzeniu. Biologicznym, znaczy różnym, fizykalnym, mechanicznym, mentalnym i psychicznym.
          Aby dokonać u siebie zmiany trzeba uruchomić w sobie ogromną chęć na tyle silną, która byłaby skuteczna. Nie należy potępiać tych, którym się to nie udało. Nie używam tutaj terminu leczenia z homoseksualizmu, bo nie jest on chorobą. Wynika on z możliwości zmienności natury i kształtowania się różnych konfiguracji związków chemicznych na poziomie metabolizmu.
          Zachęcam do podjęcia trudu przeorientowania niechcianej orientacji i tym samym, wrócić do ogólnie szanowanego porządku. 

niedziela, 17 czerwca 2018

Bóg miałby wygląd kobiety?


          Skierowano do mnie pytanie: "Bóg stworzył człowieka na podobieństwo swoje. Jak to rozumieć?"

          Pismo Święte nie tłumaczy wprost na czym polega podobieństwo człowieka do swojego Stwórcy. Wspomina jedynie: "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę " (Rdz 1,27).

          Na to pytanie można starać się odpowiedzieć biorąc pod uwagę całą wiedzę teologiczną. Obraz Boga odnosi się do duchowej części człowieka. Człowiek oprócz ciała ma nieśmiertelną duszę, która albo jest podobnej natury albo jest (w dynamicznym obrazie) przynależnością do Stwórcy. Tak, czy owak o duchową naturę tu chodzi. W wieczności, ta przynależność, albo natura pozwoli na zjednoczenie się z Bogiem, na mistyczny ślub, zjednoczenie i tworzenie wspólnoty.

          Również posiadanie wolnej woli upodabnia nas do Stwórcy. Bóg z własnej woli powołał Świat do istnienia. Podobnie wolną wolę Bóg dał w darze każdemu człowiekowi, aby człowiek miał własny i wolny wybór w wyborze interakcji z Bogiem. Człowiek ma zdolność do kochania, a to jest atrybut Boski. Z Bogiem związana jest Prawda  i Miłość. Przez dążenie do prawdy i miłości człowiek podobny jest do Boga, pełni Prawdy i Miłości. Podobnie jak Bóg, człowiek może inicjować dobro, z tym, że samo dobro jako funkcjonał generuje sam Bóg.

          Bóg jest pozbawiony ludzkich ograniczeń; jest nieskończony, wieczny i niezmienny (Ps 90,2, Mal 3,6, Jer 23,24).

       Bóg stworzył człowieka na wzór siebie samego, tak żeby Go przypominał. Postać człowieka jest wyrazem boskiego kunsztu artystycznego. Bóg jest Duchem (J 4,24). Gdyby mógł, sam przybrałby postać w której ma upodobanie.  Ponoć piękno kobiety przewyższa urodę męską. Gdyby tylko mógł, W biblijnej wizji antropologicznej Bóg przybrałby wygląd kobiety.

        Przed zakazem kościelnym Bóg był malowany w postaci ludzkiej. Tylko męski szowinizm przeforsował męską postać Boga. Mężczyzna zawsze uważał się za osobę bardziej godną szacunku w przeciwieństwie do kobiet. W Piśmie Świętym w tradycji elohistycznej używano liczby mnogiej Boga (Elohim), unikając płci i nadając uroczystą formę Jego wypowiedzi (ex catedra). Taką formułę używa papież w chwili wypowiedzi w ważnych sprawach Kościoła.

        Przez ludzką niedoskonałość stworzenia, podobieństwo do Boga jest zadaniem życiowym, aby dusza człowieka osiągnęła pełne podobieństwo do Stwórcy.   Osoby grzeszne, po śmierci, błąkają się wśród żywych do osiągnięcia koniecznej czystości. Zatem pamiętajmy w modlitwach o naszych zmarłych.

sobota, 16 czerwca 2018

Każdy może czuć się nazirejczykiem


        Każda osoba modląca się wyróżnia siebie i stawia na piedestał dziecka bożego. Wydaje się przy tym wyróżniona, że rozmawia z Bogiem Wszechpotężnym. Jeżeli zostaje wysłuchana czuje się nazirejczykiem. Wiele osób dostrzega wokół siebie istne cuda świadczące o dobrym notowaniu u Boga. W wielu przypadkach to nadużycie, ale wiara w Bożą Opatrzność nikomu nie zaszkodziła. Faktem jest, że Bóg stale podtrzymuje istnienia w swoim istnieniu. Proces stwarzania nigdy się  nie kończy. Energia do tego potrzebna rozmywa się. Taka jest jej natura. Do tego jest potrzebne stałe boże zaangażowanie, do tego potrzeba Jego miłości i mocy. Tak na prawdę, to Bóg jest stale do naszych usług. Paradoks w tym, że On jest Wielki, a stworzenie jest puchem marnym.
         Czy Bogu skończy się kiedyś Jego moc? Może nie, ale może skończyć się cierpliwość. O niej wielokrotnie zwiastuje Pismo Święte. Prawdy w niej zawarte zostały odczytane pod natchnieniem. Coś może być na rzeczy. Przykładem mogą być potop, pomieszanie języków i inne kataklizmy. Bóg upomina się o dobro. To ten funkcjonał który jest energetyczny, który się rozchodzi, interferuje, jest produktywny i twórczy. Bóg angażuje człowieka do współzarządzania Światem i podtrzymywania go w istnieniu.

piątek, 15 czerwca 2018

Podobne można rozpoznać podobnym


        Uprawianie teologii jest formą stałej modlitwy lub trwaniem przed Bogiem. Nie można zajmować się tym tematem nie dotykając Bożej transcendencji. Myśli poruszają się w Stanie Prawdy, szukają odpowiednich słów, aby opisać to, co jest nieokreślone. W sercu i w sumieniu stale iskrzy. Niepoznawalny Bóg może by chciał, ale nie może objawić się w sposób zmysłowy, prosty, namacalny. Pomiędzy Stwórcą a stworzeniem stoi mur epistemologiczny (poznania). Obowiązuje tu zasada homeopatyczna: Podobne można rozpoznać podobnym. Zasada ta przyznaje, że Boga najlepiej można rozpoznać duchem. Inne poznania okazują się złudne.

          Zamysł Wcielenia się  Boga w Człowieka był genialnym projektem i obejściem naturalnych trudności. Projekt ten równocześnie wyjaśnia inne ważne aspekty, np. wielkość, rolę i znaczenie człowieka. Nic dziwnego, że zrodziła się religia chrześcijańska. Jezus był geniuszem w swoim czasie. Nie tylko miał wielkie rozeznanie, umysł, inteligencję, ale umiejętność interakcji z Bogiem. On był prawdziwym Mistykiem. Jego zjednoczenie z Bogiem było "w biegu", bez przerwy. Jego życie można nazwać ciągłym trwaniem przed Bogiem.  Od Jezusa człowiek może stale uczyć się, i Go naśladować.  Wiele pięknych słów o Jezusie napisał piewca Jezusowy Ewangelista Łukasz. 

         Jezus jako istota ludzka był poznawalny, widzialny, zmysłowy. Jezus może być portretowany, malowany, rzeźbiony. Zakaz obrazoburczy dotyczył tylko Boga. Namalowany Bóg jest zawsze nieprawdziwy, jest swoistą karykaturą. Te trudności już przeżyliśmy. Dzisiaj każdy może nosić obrazek Jezusa.

         Jezus udowodnił, że można nawiązać łączność z Stwórcą pomimo różnych natur. Tym samym potwierdził Jego istnienie. Jeżeli Bóg istnieje, to wszystko jest tego konsekwencją.

          Jeżeli ktoś traktuje religie jako piękną idee moralną, to  tak, jakby się zatrzymał w pół drogi poznania. Już go nęci, ale umysł nie pozwala spróbować.  Idea, która się rodzi w umyśle już wyraża za nią tęsknotę. Potrzeba tylko wewnętrznego przyyzwolenia, które pozwoliłoby zaakceptować i nadać idei rangi istnienia. Blokada takiej akceptacji frustruje  i powoduje brak szczęścia. Coś ucieka bezpowrotnie, a było tak blisko. Bóg jest potrzebny niewierzącym, bo oni są najbardziej wrażliwi. Paradoksem jest, że niewierzący potencjalnie są lepszymi głosicielami wiary. Mówiąc o Bogu stale się o Nim przekonywują.Za każdym słowem przywołują Boga i ich wyraz o Nim jest silniejszy.

         Według mojego rozeznania praktycznie nie ma osób niewierzących. Są tylko tacy, którzy się Bogu sprzeciwiają. Nie akceptują Jego nadrzędnego miejsca. Nie akceptują u siebie złamania symetrii sprawiedliwości.  Uważają, że wszystkim należy się tak samo.

czwartek, 14 czerwca 2018

Taoizm


       W literaturze spotkałem zdanie: "kto myśli po chińsku, bez większego trudu widzi, że przedmioty są zarazem zdarzeniami, a nasz świat jest raczej zbiorem procesów niż bytów"[1] (s.15). Dalej przeczytałem: "W świecie cała mnogość rzeczy rodzi się z bytu, a byt rodzi się z niebytu" (tamże s. 32). Słowa te idealnie pasują do propagowanej przeze mnie dynamicznej teorii budowy Świata. Przypomnijmy.
Byt materialny jest wytworem energetycznym. W swojej najgłębszej strukturze jest próżnią wypełnioną energią.
Niebyt to funkcjonał, czyli istniejący, bez podłoża przymiot, czyli to co określa treść bytu.
Co wspólnego ma "taoizm" z zachodnią filozofią? Okazuje się, że te dwa obszary kulturowe spotykają się na poziomie podstawowym i fundamentalnym. Dotykają tej samej rzeczywistości. Z racji prawdy obiektywnej muszą odnosić się do tych samych zjawisk.
Taoizm to chińska doktryna filozoficzna oparta na prostym spostrzeganiu zjawisk naturalnych. W swej skromności uważa, że brakuje odpowiednich słów do opisu wszechświata. Świat ciągle się zmienia i każdy opis może być jedynie przybliżeniem rzeczywistości. Mniemam, że z chwilą narodzin taoizmu poziom wiedzy nie wystarczał na używanie pojęć dynamicznej interpretacji. Jak głosił Zhuangzi świat można opisywać za pomocą paradoksów. Ciekawe, jak dzisiaj rodziłby się nowy-taoizm?
         Jak dalej pisze autor "Tao jest puste [...] Wszystkie rzeczy rodzą się, rozwijają ku podstawie, co z kolei oznacza powrót do stanu braku rzeczy, pustki, nieistnienia. " (s. 33). To co stanowi sedno rzeczywistości samo w sobie jest wieczne, niezmienne i stałe. Nie trudno dostrzec tu pierwiastek boski. Nie zmysły poznają rzeczywistość, a kontemplacja. Tylko siłą naturalnej mądrości można ją zgłębiać. Mimo, że Tao forsuje myśl istnienia bezosobowego absolutu, to sam się potyka o istotę rzeczy, która sama wskazuje na myśl osobową. W pigułce świata jest zawarty holograficzny obraz Boga. W niej można odczytać wszystko, dla każdego jest ono dostępne. Trzeba tylko pochylić się i uzbroić się w wolę odkrywcy. Tao propagujące nieokreśloność, wyidealizowany obraz jest wyrazem spostrzegania idealnego,  duchowego. 
        Świat substancjalny jest złudzeniem. Tak naprawdę wszystko ma wymiar duchowy i energetyczny. Żyjemy w Bogu. Jak napisano: „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28).


[1] Taoizm, Biblioteka Pisma Literacko- Artystycznego, Kraków 1985 r.

środa, 13 czerwca 2018

Bliżej sacrum


          To co mnie niepokoi, to klany dobrych, nabożnych ludzi. Łączą się oni w przekonaniu, że są Bogu bliskie. Nie to jest złem że się łączą, że wspólnie się modlą, albo podejmują jakąś działalność charytatywną, ale często związane są z hipokryzją. Na studiach teologicznych wykładowca opowiedział pouczającą anegdotkę.

          Żył sobie pewien mnich, który całe swoje życie poświęcił Bogu. Był przekonany, że jest Bogu miły, a jego modlitwy i umartwienia są kluczem do Nieba. Odwiedził go Anioł, który przekazał mu, że inny człowiek jest Bogu bliższy. Zdumiał się mnich, bo nie wyobrażał obie bardziej gorliwego od siebie. Zapytał anioła, gdzie mieszka ów zacny człowiek? Anioł wskazał mu miejscowość. Mnich udał się w drogę, bo nurtował go ten człowiek. Pod wieczór zaszedł do gospody. Przysiadł się do rozbawionego towarzystwa i rozpytywał o tak znacznego jegomościa. Rozbawiona biesiada wskazała na rozbawionego, wesołego, czupurnego człowieka, który z kielichem w ręku bawił towarzystwo, używając przy tym nieparlamentarnego języka. Mnich spojrzał na niego ze zgorszeniem.

– On może być bliższy Bogu?

Zaciekawiony zaczął rozpytywać o niego. Towarzystwo przekazało mu, że niegdyś piraci mieli napaść na miasto i mieli zgwałcić siostry zakonne z miejskiego zakonu dla zabawy. Ów gospodarz przebrał zakonnice za prostytutki i tym sposobem uchronił je od zniewolenia. Czyn godny boskiej aprobaty. Dla Boga liczy się intencja działania, dobry uczynek wynikający z miłości bliźniego, pomoc samarytańska.

         Obojętność jest gorsza od pychy. Najszlachetniejszy kamień jest ten, który wszystkie inne kraje, a siebie zarysować nie daje – najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które da się skaleczyć, niż samo zadraśnie (Adam Asnyk).

          Mimo, że moje słowa czasem bulwersują, to jestem bliżej sacrum, jak to się niektórym wydaje. Czuję Opatrzność Bożą. Otaczają mnie ludzie (anioły), których Bóg powołuje na swoich posłańców. Oni przynoszą mi swój dar serca i praktyczną pomoc. Kolejny miesiąc mogę zaliczyć do spełnionych.      

wtorek, 12 czerwca 2018

Niewiara


         Znamienne jest, że jestem bardziej niedowiarkiem, niż wierzącym. Z wiarą łączę proste reguły. Wszystko ogarniam rozumem. a zakotwiczam w sercu.
        Na moją niewiarę mają wpływ informacje, które pochodzą od populacji ludzkiej. Uważam, że to ludzie zepsuli Boże Objawienie swoją nadgorliwością i chęcią usilnego przekonania o racji religijnych. Do dnia dzisiejszego Kościół zwraca się do wiernych w sposób taktujących ich jakby byli nierozumni, albo ustawieni na negację. Powtarzane slogany, infantylne słowa tylko mnie denerwują, a nie zachęcają.
         Pismo święte uważam za dzieło ludzkie, redagowane pod natchnieniem (już tłumaczyłem co to takiego)  wypływające z daru  wlanego. Każdy człowiek rodzi się z zasobem pozwalającym na szukanie Boga.
          Pismo Święte miało też znaczenie polityczne, stąd jego tysiącletnia redakcja. Dostarczało ono środków do cementowania narodu żydowskiego. 
          Ewangelie są opracowaniami, w których autorzy wprowadzili własne koncepcje teologiczne.  Treść ich wykorzystywana była i jest do dyscyplinowania wiernych. One to zamieszały i zniekształciły faktografię wydarzeń. Słowa Jezusa zostały dopasowane do przyjętej narracji. Najbardziej ubolewam, że nie ma możliwości konfrontacji słów Jezusa z innymi źródłami. Teraz trzeba bardzo dużo czasu poświęcić na ich odczytanie.  Przekaz  o Niepokalanym poczęciu Maryi jest zamysłem autora ewangelii. Będzie on kiedyś bombą do osłabienia wiary . Przyszłe pokolenie nie zaakceptują tej bajki. Maryja była normalną żyjącą kobietą. Urodziła Jezusa jak każda inna matka. Jej zasługi wynikają zupełnie z innych powodów. Z ewangelii odrzucam wszystkie ozdobniki. Piękno widzę jedynie w Prawdzie Osoby nieprzeciętnej. Wierzę w Jezusa i Jego roli w współistnieniu Świata.
        Historia daje dowody, że Bóg nie przywiązuje wagi do materii. Na świecie walą się i upadają kościoły, kaplice.
         Instytucja kościelna ma swoją ważną rolę do odegrania, ale nie może wychodzić przez szereg. Bóg jest bogiem zazdrosnym: "Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym" (Wj 20,5);" Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym" (Wj 34,14). Paweł Apostoł powołuje się na zazdrość Pana: " Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością " (2 Kor 11,2). Co raz pokazuje jaki ma stosunek do ludzkiej fałszywej nadgorliwości.
         Na temat niewiary można pisać tysiące zdań. Piszę, aby prawdziwą wiarę wynieść na należny jej piedestał. Wiara jest przejawem Prawdy, od której nie podobna uciec. Wiarą się żyje. Wiara jest naszą gotowością do spotkania z Bogiem: "Twoja wiara cię ocaliła" (Mt 9,22); "Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia" (Rz 10,10).

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Własna wiara


           Wielokrotnie zastanawiałem się jak najprościej i prawdziwie ująć własną wiarą, aby się pod nią podpisać i być odpowiedzialny przed Bogiem i ludźmi. Pisać mądrości to jedno, a mieć własny stosunek do wiary to drugie. Najważniejsze, abym znalazł odpowiednie słowa do opisu własnej wiary.          
          Wydaje mi się, że wiedza fizykalna ukształtowała u mnie stan wiedzy. Bóg istnieje i jest Przyczyną i Stwórcą Świata. Do tego wiara nie jest mi potrzebna. Dowodów na to jest tysiące i rozkoszuję się ich treściami.
          Człowiek jest tym stworzeniem, który został powołany do głoszenia Jego istnienia i rozgłaszać o Nim wieści i Jego dziele. Trudno zaprzeczyć, że w koncepcji Boga człowiek stanowi bardzo ważny element. Nie trudno dojść do Prawdy, że człowiek musi istnieć wiecznie.
           Bóg chciał dać o sobie znać. Po ludzku to małostkowe, ale inne rozwiązanie nie byłoby możliwe. Człowiek bez przerwy potrzebuje Bożej Opatrzności, bo jest tylko stworzeniem. Jeżeli o tym zapomina, to z biegiem czasu staje się karykaturą bożka. Jest dla siebie panem i bogiem. Dla innych śmieszną postacią.
           Aby ułatwić Objawienie się Boga, powstał zamysł Wcielenia Boga w postać ludzką. Ten zamysł doskonale zrealizował Jezus z Nazaretu. Nic nie dzieje się bez woli Boga, ale uważam, że to Jezus doskonale odczytał wolę Stwórcy i nadał temu pomysłowi realny bieg. Tym samym  człowiek został dowartościowany do roli Osoby Boskiej. Jezus, sam pomysł uhonorował własnym darem odkupieńczym. Człowiek narzucił Bogu własną koncepcję. Dyskusyjne jest, że bez tego daru sam Bóg mógłby odkupić ludzkie słabości i niedoskonałości, ale liczy się dar Jezusa. Z pewnością nie miałby z tym problemu, ale Jezus nadał człowiekowi wysoką rangę. Jezus swoją śmiercią  przyłożył pieczątkę i tym samym akt odkupieńczy należy się zarówno Bogu co człowiekowi.
          Teraz rozumiem małostkowość Boga. Dzięki niej człowiek stał się bytem niemal doskonałym. Stał się dziedzicem Ojca Niebieskiego.
          Nie uprawiam idolatrii, ale dostrzegam to wszystko w koncepcji stworzenia. Czasy nadeszły takie, że prawdy i tajemnice boże stają się odczytane.  Od Jezusa zaczyna się moja wiara. Nie jest dla mnie ważna faktografia wydarzeń, ale idea, która jest we mnie. Wierzę w Boskie Wcielenie bo dobrze się z nią czuję. Treść ewangeliczna zabezpiecza moje pragnienia.  Dzięki pojęciu Aktu działającego, którego jestem przynajmniej współautorem, pozbyłem się niebezpieczeństwa politeizmu.  Podobnie moje dynamiczne spostrzeganie świata  rzeczywistego i nadprzyrodzonego w pełni zadowala mnie rozumowo. Pod względem moje wiary jestem szczęśliwy.

niedziela, 10 czerwca 2018

Dostałem reprymendę


       Od lat, w niedzielę, jeździłem do chorej matki. Dzisiaj postanowiłem pojechać na cmentarz. Ze względu na mój stan zdrowia nie bardzo żona chce mnie puszczać samego. Oferuje pomoc w załatwieniu mi transportu, ale ja nie chcę nikogo angażować w moje sprawy i moją osobą. Skłamałem, że idę na spacer.

          Dawno nie jeździłem autobusami. Słaby wzrok nie pozwalał mi odczytać trasy i godziny odjazdu. Wsiadłem w pierwszy lepszy udający się do przodu. Na ul. Sandomierskiej przesiadłem się na właściwy. Dojechałem. Chwiejnym krokiem udałem się na miejsce pochówku. Byłem sam na sam z moją matką. Podpierałem się parasolką, bo świat zaczął mi wirować przed oczyma. Wzrokiem namierzyłem cudzą ławeczkę. Usiadłem i oddałem się modlitwie. Pierwszy raz od pogrzebu uległem wzruszeniu. Pustka w koło pozwoliła mi na wzruszenie się.  Po chwili przyszedł właściciel ławeczki.  Nie odganiał mnie, ale zepsuł spokój. Postanowiłem opuścić cmentarz. Poczułem, że mam odlot (spadek poziomu cukru). Uzbroiłem się w cukierek. Przydał się bardzo, ale do autobusu doszedłem krokiem pijanego. Wsiadłem do pierwszego nadjeżdżającego autobusu. Wysiadłem 1.5 km od domu. Resztę drogi odbyłem piechotą. Doczołgałem się do domu. Na wejście nie obyło się bez reprymendy. Zmierzyłem sobie cukier. Faktycznie było poniżej normy.  Zdałem sobie sprawy w jakim jestem w stanie. Pomyślałem sobie, że jest do d...y. Odtworzyłem mój blog i przeczytałem komentarz do postu: "Religia parafialna, naturalna":

"Witam. Ten artykuł był niesamowity, szczególnie, że szukałem w tej sprawie
w zeszłym tygodniu" UltraRev Wild Raspberry Ketone.

Przyznaję, że komentarz przesłany ze świata (po angielsku)  poprawił mi humor. 
Jak się wzmocnię, to może sklecę parę słów na jutro.

Księga Hioba


         To księga opisująca  tajemnicę planów mądrości Boga. Bohaterem księgi jest człowiek niewinny. Wobec tego co go spotkało, początkowo, Bóg stał się jego przeciwnikiem. On, po ludzku, nie rozumie dlaczego spotkała go taka tragedia. Autor broni Boga od takich zarzutów, a to co nie jest zrozumiałe owija w pewną niewiadomą i tajemnicę. 

           W tradycji Hiob jest uznawany za typ Chrystusa cierpiącego niewinnie. Uniwersalność księgi pozwala na identyfikację się z bohaterem. Wiele osób spotyka taki sam los. Nie każdy przypadek ma podobne zakończenie.

          Hiob: "Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła" (Hi 1,1), był majętny i "najwybitniejszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi Wschodu" (Hi 1,3). Dzieci Hioba nie były tak prawe jak ojciec.

          Jest tajemnicą, dlaczego Bóg postanowił doświadczyć tego sprawiedliwego. Może sądził, że jego dzieci mają jeszcze czas wrócić na porządną drogę. Hiob stracił wszystko. Interesująca jest jego reakcja: "Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan" (Hi 1,20). Ponadto Boga błogosławił: "Niech będzie imię Pańskie błogosławione!" (tamże).

          Dla Hioba dodatkowym cierpieniem jest, że zawiedli go najbliżsi, przyjaciele: "Bracia ode mnie uciekli, znajomi stronią ode mnie " (Hi 19,13).

           Hiob ujmuje życie filozoficznie. Człowiekowi nic się nie należy. Jedyną wartością jest to, że został powołany do istnienia. Na początku życia człowiek staje w szranki równych. W trakcie życia jeden osiąga więcej, drugi mniej, ale zawsze jest to wartość dodana. Dla człowieka ma to znaczenie, dla Boga nie. Początkowo Hiob buntuje się wobec Boga, skarży się, lamentuje, ale w końcu dorasta do problemu. Hiob przyznaje rację Bogu. Jak mówi: "Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?" (Hi 2,10). Postawa Hioba zdumiewa. Staje się on dla Boga partnerem. Zrzuca oręż lamentacji i staje przed Bogiem nagi. To nic, że siły są nierówne. Godność przeciw godności.

          Przed Bogiem stanął godny przeciwnik. Pomimo zaznanych upokorzeń Hiob wierzy w swojego Wybawcę, wierzy w Jego sprawiedliwość. Wiara była jego orężem. Nie znał Jezusa, a postępował zgodnie z Jego nauką: "zło dobrem zwyciężaj»" (Rz 12,21). Użył nauki Chrystusa do walki z Bogiem. Walka nie mogła zakończyć się inaczej. " I Pan przywrócił Hioba do dawnego stanu, [...]. Pan oddał mu całą majętność w dwójnasób" (Hi 42,10).

sobota, 9 czerwca 2018

Drodzy czytelnicy


             Z bólem serca informuję, że jestem zmuszony sprzedać Encyklopedię Katolicką składającą się z 20 tomów, wydawanych w okresie 1985 - 2014 przez wydawnictwo KUL. Jest ona w bardzo dobry stanie. Służyła mi przy pisania książek i postów na blogach. Ze względów na swoją unikatowość jest ona bardzo cenna. Zainteresowanych proszę o proponowanie ceny.

Paweł Porębski
adres e-mail: p.porebski@onet.pl
Prywatne konto bankowe
13102026290000950200272633

Scenariusz Świata


       Pismo Święte nie jest fizykalnym scenariuszem powołanego Świata, ale ja mimo tego, czerpię z tekstu pewną wiedzę i pewien obraz.
"Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. " (Rdz 1,1).  Można odczytać, że najpierw Bóg przygotował obie przestrzenie do egzystencji człowieka. Przestrzeń fizykalną i duchową.
 "Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość." (Rdz 1,3). Tu dopatruję się aktu tchnienia mocy Boga w formie energii, która rozpoczęła proces fizykalny. Do tego Bóg określił zasady funkcjonowania praw przyrody. Przyporządkował stałe fizyczne. Tak je dopasował, aby były akuratne do utrzymania biologicznej egzystencji.
I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy" (Rdz 1,5). Równolegle zaczął płynąć czas. To ten parametr rzeczywistości, który pozwala odróżniać przeszłość od przyszłości. Dalszy opis uszczegóławia proces formowania się wszechświata i planety, na której Bóg powołał życie.
"Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz 1,27). Na końcu Bóg powołał istotę żyjącą – człowieka, która by miała zdolność rozpoznania samego Stwórcę.
           Frapujące są istoty (kantowskie pojęcie istoty rzeczy) wspomnianych rzeczywistości. Pomimo, że są odmiennie różne, to niektóre elementy zasad wszechświata funkcjonują w obu. Nie ma się czemu dziwić. Stwórca, nie tylko boski, charakteryzuje się osobistym stylem, upodobaniem i używa podobnych narzędzi twórczych. Niebo i ziemie łączy energetyczna natura. Różnica polega na tym, że natura transcendencji opiera się na mocy duchowej, która jest miłością, a fizykalna na mocy sprawczej. Zasady logiki pozostają te same.
            Ciekawą rzeczą jest stwierdzenie, że z oglądu Świata można zauważyć niedoróbki twórcze. One są jakby celowe, aby człowiek miał się włączyć do boskiego procesu twórczego. Odbieram je z radością, bo widzę tu ogromny szacunek Boga do swojego stworzenia. Tak czyni Ten, kto kocha i miłuje.

Boski "egoizm"


          Jeżeli założymy, że człowiek rozumny żyje na ziemi ok. 200 tys. lat to przez ten czas Stwórca, przez swoje dzieła i działania, daje się poznać. Przynajmniej  w części. Z wielu informacji można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z Osobą. Można się do Niego zwracać indywidualnie i wprost. Nawet, jak niektórzy uważają, że Bóg jest Ideą, to Jego wymiar jest osobowy. Naturalne okrzyki: Boże! Jezu!, Maryjo!, Jezus Maria!  świadczą, że zwracamy się konkretnych osób i mamy tę informację w sobie. Prawda ta jest zakodowana w człowieku i jest ona Jego darem.
          Z braku innych możliwości o Bogu można mówić na sposób antropologiczny. Jest to wypaczanie Prawdy, ale jesteśmy z obligowani naturalnym ograniczeniem. Zgadzając się, w dobrej wierze, na tę fałszywkę można dokonywać Jego opis.
           Wiele można podać przykładów Bożej Opatrzności. Jego opiekę wyczuwa się na każdym kroku. To dowód  Jego Miłości i Miłosierdzia do człowieka. Nawet Stary Testament, pełen okrucieństwa, strachu pokazuje Jego życzliwość do ludzi, nawet do tych którzy błądzą. Bóg pragnie dla ludzi szczęścia. Problem w tym, że boska definicja szczęścia  jest inna niż ludzka. Bóg bazuje na  szczęściu wyidealizowanym, duchowym skierowanym do Siebie. "Egoizm" boski można wyczytać w Piśmie świętym, w który pisze, że Bóg jest bogiem zazdrosnym: "Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym" (Wj 20,5);" Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym" (Wj 34,14). Paweł Apostoł powołuje się na zazdrość Pana: " Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością " (2 Kor 11,2). Jak wspominałem, używam pojęcia dotyczącego ludzkiego charakteru i w tym zapewne popełniam błąd. Egoizm boski podyktowany jest innym odbiorem przestrzeni nadprzyrodzonej. Tam liczy się tylko Bóg. On jest wykładnią wszystkiego. Wszystko ocenia się względem Niego.
         Inną miarą wszelkiego działania jest dobro. W znaczeniu boskim jest to funkcjonał, coś co istnieje własnym istnieniem. Dobro jest interferencyjne, nakłada się, może się wzmacniać lub osłabiać. Dobro jest przestrzenne. W nim się żyje, egzystuje. Dobro jest ramieniem Stwórcy. Tym ramieniem Bóg dosięga człowieka i jego eksploruje. Człowiek może kierować tym ramieniem i dobro ukierunkowywać. To paradoksalne, ale człowiek może uczestniczyć w boskim programie działania. Może być pomysłodawcą i inicjatorem. Bóg idzie na współpracę, więcej, oczekuje ją i pragnie. To podpowiada, że Bóg jest przyjacielem człowieka. Bóg na każdym kroku nobilituje człowieka i pokazuje jego rangę i możliwości. 
          Bóg wie, że bez człowieka Jego istnienie byłoby bez znaczenia. To podpowiada, że człowiek, który Boga rozpoznaje, musi istnieć zawsze.
 

piątek, 8 czerwca 2018

Wewnętrzny świat


            Zmysły dostarczają informacje, które stanowią bazę dla umysłu. Zapisane, stają się integralną własnością danego człowieka, stanowią jego własny wewnętrzny świat. Nawet odcięcie zmysłów nie pozbawia człowieka jego pamięci. Na bazie zapamiętanych informacji człowiek może tworzyć nowe wrażenia, nowe przeżycia, nowe idee. W mózgu człowieka są ośrodki odpowiadające np. za dobre samopoczucie. Poniekąd wewnętrzny świat, zaspakaja podstawowe potrzeby człowieka. Wyjście na zewnątrz podyktowane jest chęcią poznawczą. Poznane nowe rzeczy są wchłaniane do wewnętrznego świata i stają się osobistą własnością. Tak jest z poznaniem Stwórcy. Raz poznany, staje się naszym Bogiem. Człowiek obrazuje Go na własny, swój sposób i ma do Niego osobisty, niepowtarzalny stosunek. Człowiek jako istota społeczna żyje w ludzkiej populacji, w społeczeństwie. Jego wewnętrzny świat wchodzi w iterację z innymi światami. Na tej bazie dochodzi do konfliktów, albo do integracji. Zawsze pozostaje możliwość schowania się w swój wewnętrzny mały świat. Bóg stworzył wielki Świat, który składa się z miliardów małych światów. Można dopuszczać innych do własnego świata, ale zawsze jest to tylko jakiś tego wycinek. Nie można do końca zgłębić drugiego człowieka. Każdy jest dla drugiego pewną tajemnicą. W tym dopatruję się ludzką godność, którą każdy człowiek otrzymuję w momencie narodzenia.
        Jest jeden Stwórca, a swoje odbicie ma w każdym człowieku. Ten swoisty politeizm jest Jego zamysłem. Bóg tak ten Świat urządził. Człowiek, jako istota rozumna musi pogodzić makro koncepcję z własnym mikroświatem. 
         W każdym człowieku rodzą się uczucia. Mimo, że dotyczą innych, są własnością  osobistą. One to powodują ogólne samopoczucie szczęścia, radości ale i smutku, czy zgryzoty. Nie ma możliwości dokładnie sklonować i przekazać swoich uczuć drugiej osobie. Każdy przeżywa swój własny dramat.  Swoje własne uczucia trzeba chronić, pielęgnować, szanować.
          Przekazywanie innym swoich estetycznych doznań też jest przybliżone. Na to samo każdy ma swój gust i upodobania. Człowiek jest dla siebie panem i władcą. W jego sumieniu rozgrywają się dramaty, polemiki, a nawet sprzeczki sumienia. Każdy rozmawia z Bogiem po swojemu.
          Człowiek, który uruchamia wolę czynienia innym dobra angażuje swój własny potencjał swojej natury. Jego świat staje się twórczy. On na podobieństwo Boga staje się dawcą. Jego istnienie nabiera sensu.
          Kto zamyka się w swoim świecie i nie daje nic z siebie jest osobnikiem zbytecznym. Świat nie ma z niego żadnego pożytku. Żyje siłą bezwładności, z rozpędu, zmierza do nikąd. To co rodzi się w jego umyśle może być wielkie, odkrywcze, ale pozostaje dla innych martwe i bezużyteczne. Takich sobków jest wielu na świecie. Mają prawo żyć, bo doznali życie w darze, ale dla innych są to zwykłe smutasy.

czwartek, 7 czerwca 2018

Księga Tobiasza


         Do Księgi Tobiasza mam szereg uwag. Jak się uważa, jest ona dowodem na istnienie aniołów i ich hierarchiczność: "Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański» (Tb 12,15) i demonów: "była ona wydana za siedmiu mężów, których zabił zły duch Asmodeusz " (Tb 3,8). Od dawna mam nieprzychylne stanowisko do tych ontologicznych pojęć. Jak twierdzę, Bóg nie powołał do istnienia ani aniołów, ani demonów. Pojęcia te zapożyczone są one z innych religii, mitów i legend. Obecna lektura tej księgi natchnęła mnie do rewizji własnych poglądów. W całej księdze Tobiasza nie ma dowodów na ich ontologiczne istnienie. To co napisano można tłumaczyć chęcią autora posłużenia się tymi pojęciami na zasadzie przypisania roli anielskiej. Opisywany archanioł Rafał, który opiekuje się młodym Tobiaszem  przedstawił się jako syn Ananiasza (Tb 5,13)). Jemu to przypadła rola posłańca bożego. Szatana Asmodeusza można skojarzyć ze złym człowiekiem i mordercą mężów Sary.
        Poza powyższymi uwagami księga jest przepełniona nauką o dobrych uczynkach. Odczytałem również zdanie: "wszystko co dobre, daje sam Pan" (Tb 4,19), które jest kolejnym potwierdzeniem tezy często głoszonej, że generatorem dobra może być tylko Bóg. Człowiek może jedynie wyrażać wolę uczynienia dobra. Wiele wersetów zachęcają do spełniania miłosiernych uczynków: "Przez wszystkie dni twojego życia spełniaj uczynki miłosierne i nie chodź drogami nieprawości" (Tb 4,5);  "Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka" (Tb 4,8);
         Genialne i praktyczne są słowa: "Będziesz miał mało - daj mniej" (Tb 4,5); "Ze wszystkiego, co ci zbywa, dawaj jałmużnę" (Tb 4,5); "Udzielaj twego chleba głodnemu, a szat swoich użycz nagim! Ze wszystkiego, co ci zbywa, dawaj jałmużnę" (Tb 4,16).
        Szczęśliwe zakończenie odzyskania wzroku prze ojca Tobiasza czyni te księgę radosną i dającą nadzieję. Ufność w Panu została wynagrodzona.  Anioł Rafał udziela błogosławieństwa i pouczenie: "godną pochwały jest rozgłaszać i wysławiać dzieła Boże. Czyńcie dobrze, a zło was nie spotka. Lepsza jest modlitwa ze szczerością i miłosierdzie ze sprawiedliwością aniżeli bogactwo z nieprawością. Lepiej jest dawać jałmużnę, aniżeli gromadzić złoto. Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem" (Tb 12,7–9).
       Tak jak Abraham całkowicie zaufał Bogu, tak stary Tobiasz podporządkował się woli Boga: "Teraz więc uczyń ze mną według Twego upodobania" (Tb 3,6). Wspierał się również modlitwą i dobrymi uczynkami. Spotkała go za to nagroda i uzdrowienie.

środa, 6 czerwca 2018

Religia parafialna, naturalna


          Wiele osób otwiera Biblię na chybi trafił, aby przez zinterpretowaną  treść odczytać wolę Boga. Inni nagminnie tłumaczą sny. Obie formy nie są wyroczniami. Przypadkowy werset może być mylący, a interpretacja fałszywa. Każdy tekst można interpretować wg własnych oczekiwań. Można odkryć, przy tek okazji, bolesną prawdę, że za pomocą Pisma świętego można wytłumaczyć każde zdarzenie, nawet nieetyczne (zbrodnię). Zachodzi niebezpieczeństwo opisane w Księdze Judyty, w którym mieszkańcy Batulii (Księga Judyty) dopuścili się szantażu wobec Boga. Domaganie się odpowiedzi od Stwórcy na stawiane pytania może przekroczyć granice szacunku dla Niego. Zdarza się, że sam Bóg kieruję (przez sen i inne natchnienia) osobę w stronę konkretnych wersetów. Wtedy ta forma korzystania z wersetów biblijnych jest słuszna.

         Kto zadaje sobie trud zapoznania się z całym przesłaniem Pisma Świętego zdobędzie wiedzę, która pozwoli mu na  rozwiązywanie życiowych problemów. Słuszne jest pytanie jak czytać Pismo Święte? Z własnego doświadczenia wiem, że bez odpowiedniego przygotowania można całkowicie inaczej odczytać zamysł hagiografów i ewangelistów. Mój znajomy pochwalił się, ze przeczytał całe Pismo. Po krótkiej rozmowie z nim zorientowałem się, że opatrznie ją zrozumiał. Nabył fałszywą wiedzę, która zakotwiczyła się w jego umyślę. Trzeba uchronić się od takiej praktyki. Aby wyjść oczekiwaniom zacząłem pisać na blogach katechizm w wierze rozumnej (który obiecałem ks. prof. Józefowi Kudasiewiczowi). Zrezygnowałem po kilku postach. Zdałem sobie sprawę, że piszę językiem trudnym. Po za tym zabrakło mi wsparcia czytelników Z drugiej strony nie umiem pisać prościej. Zagadnienia religijne w sumie są bardzo trudne. Muszą dostarczać wiedzę, a z drugiej strony prowadzać w sferę duchową. Obie drogi przekraczają przeciętność. Zdałem sobie sprawę, że nie można na siłę sprzeciwiać się religii parafialnej, naturalnej. W gruncie rzeczy ważna jest postawa etyczna, a nie wiedza o Prawdzie. Prawda wymusza kolejne pytania i tak w nieskończoność.

        Aby dobrze odczytywać Pismo Święte trzeba korzystać z kluczy. O takich kluczach już pisałem. One bardzo pomagają selekcjonować prawdy od fałszu, unikać nawet niemoralne podpowiedzi i utwierdzać się w prawdzie. W Piśmie świętym jest tysiące (!) błędów i trzeba sobie z nimi radzić.  Nie umniejszają one roli jakie Pismo ze sobą niesie. Przymykając oko na błędy, jawi się niezwykła literatura, która jest naszpikowana duchowością Stwórcy. Każdy, kto uważnie czyta Pismo Święte doznaje niezwykłego odczucia boskiej aury. Pismo działa na czytającego. Od początku istnienia emanuje z niego boska energia.

         Dziękuję Bogu, że ułatwił mi egzegezę biblijną. Odsłonił mi swoje zamysły. Do dzisiaj uważam, że nauka Chrystusa nie jest do końca odkryta. Jej poznanie jest nobilitacją i pozwala nazywać się Jego uczniem.

wtorek, 5 czerwca 2018

Gdyby chodziło tylko o mnie


        Cierpienie jest przemijającą próbą zesłaną przez Boga, który wynagradza je tym większą pomyślnością. Problem w tym, że cierpiąc trudno jest odczytać zamysły Boga. Każdy cierpiący zadaje podobne pytania: "kiedy skończy się udręka". Wiele jest tekstów w Piśmie Świętym (Księga Hioba, Tobiasza) mówiących o Opatrzności Bożej. Rozwiązanie jest zawsze po myśli Stwórcy. Jak się nie polepszy, to w ostateczności śmierć przynosi ulgę. Tymi słowami zachowuję się jak mieszkańcy Betulii. Ukrywam w nich żal i pretensję do Boga. Może wielu tak myśli, patrząc tylko ze swojej perspektywy wygodnego życia: "Jak będę miał życie w miarę spokojne to będę postępował etycznie".
          Ja doświadczając namacalnie zubożenie i utratę zdrowia szukam sensu zamysłu Bożego. Bywa różnie, bo dotykają mnie słabości ducha, ale niekiedy dostrzegam, że obecne moje życie nabrało rumieńców, ożywiło się, stało się walką o przetrwanie. Zadaję sobie pytanie: "Uda mi się przezwyciężyć trudności czy poddać się". To nic, że nie jestem właścicielem domu,  że nie mam zegarka, a 19 letni samochód już sprzedałem. Poznam życie zwyczajnych ludzi, którzy codziennie korzystają w miejskiego transportu. Potrzebny czas można odczytać w komórce. Życie skromne jest zdrowsze. Czas uprzyjemniam sobie angażując wyobraźnię. Jej nie brakuje, a daje olbrzymie możliwości. Wyostrzam wzrok aby dojrzeć otaczające mnie piękno przyrody. Konieczność pracy zmusza mnie do dyscypliny utrzymania zdrowia. Na szczęście już nie palę (nie ukrywam, że lubiłem sobie puszczać dymek – adiafora, czyn moralnie obojętny). Rozmyślanie o przyczynach kłopotów zamknąłem jednym momencie, w październiku poprzedniego roku. Ten zabieg nie pozwala mi mieć do nikogo pretensji. Stało się i basta. Otrzymałem nową rolę w theatrum życia. 
          I wszystko byłoby piękne, gdyby chodziło tylko o mnie. O innych (mam na myśli żonę i dzieci) pozostała mi tylko modlitwa. Mam nadzieję, że Bóg okaże się dla nich  łaskawy. 

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Księga Judyty


      Księga Judyty należy do ksiąg historycznych Pisma Świętego. Podobnie jak w Księdze Estery pomylono ważną osobę historyczną. Nabuchodonozora, króla babilońskiego  pomylono z władcą asyryjskim, prawdopodobnie chodziło o Artakserksesa III ()358—338). Pomyłka wielokrotnie powtarzana w tekście nie daje komfortu czytania. Na bieżąco, w czasie czytania trzeba w umyśle korygować pomyłkę. Treść księgi poświęcona jest dzielnej postawie Judyty,  córce Merariego z pokolenia Symeona, która osobiście zabija Holofernesa wodza wojsk medyjskich, którzy napadają na judajczyków broniących się w mieście Betulii. Judyta wcześnie owdowiała, dlatego cały czas nosiła po śmierci męża na sobie wór opadający na biodra, jej mężem był Manasses z Betulii Miała 14 synów. Była piękna, bogata, bardzo pobożna, pomagała ludziom potrzebującym. Autor chciał pokazać zwycięstwo narodu, który pokłada nadzieję i ufność w Bogu. Treść księgi zawiera wiele wątków teologicznych, etycznych, skuteczność modlitwy, posty itp. Tradycja kościelna upatruje w Judycie typ Maryi, przedstawicielki nowego ludu Bożego.
        Biorąc pod uwagę okres machabejski powstania księgi należy dopatrywać w niej zachęty religijnej dla podbitego narodu żydowskiego, który dopiero co wrócił z niewoli babilońskiej. Achior, generał Ammonitów przestrzegał Holofernesa przed walką z izraelitami.  Autor wzoruje się na historii, w której Bóg poraził ziemie egipską plagami. Najeźscy kpiąc sobie z jego przestróg  oddali Achiora do miasta Betulii. Jednoczeście wojska Holofernesa otoczyły miasto. Mieszkańcy Betulii dopuścili się szantażu skierowanego do Boga, zagrażając, że oddadzą miasto nieprzyjacielowi, gdy Pan nie przyjdzie im z pomocą. Na tę zniewagę zareagowała, dopiero co owdowiała, mieszkanka Judyta mówiąc: "Kim wy właściwie jesteście, żeście wystawiali na próbę w dniu dzisiejszym Boga i postawili siebie ponad Boga między synami ludzkimi?  Wy teraz doświadczacie Wszechmogącego Pana i dlatego nigdy nic nie zrozumiecie. Nie zbadacie głębokości serca ludzkiego ani nie przenikniecie myśli jego rozumu; jak więc wybadacie Boga, który wszystko to stworzył, jak poznacie Jego myśli i pojmiecie Jego zamiary? Przenigdy, bracia, nie drażnijcie Pana Boga naszego!  Gdyby nawet nie zechciał nam pomóc w tych pięciu dniach, to ma On moc obronić nas w tych dniach, w których zechce, albo zgubić nas na oczach naszych wrogów.  Wy zaś nie wymuszajcie zarządzeń od Pana Boga naszego, ponieważ nie można uzyskać nic od Boga pogróżkami jak od człowieka ani Nim rozporządzić jak synem ludzkim. " (Jdt 8,12–16). Są to słowa kluczowe, mówiące o relacji człowieka  z Bogiem.  Nie godzi się Bogu stawiać żadnych warunków i wymuszać boską reakcje. Jemu trzeba się podporządkować, a tylko modlitwami upraszać zmianę Jego woli.  Przytoczone powyższe wersety biblijne są mi szczególnie bliskie. Myślę podobnie, jak bohaterka księgi.
     Ona to udała się do wojsk nieprzyjacielskich i kobiecym sprytem zabiła i odcięła głowę wodzowi (Holofernesowi) . Wojska nieprzyjacielskie odstąpiły od oblężenia. 
       Podobnie jak w Księdze Estery dobro opłacane jest dużą ilości krwi i ofiarami ludzi. Widać, jest to charakterystyczny rys Starego Testamentu. Sprawiedliwość rozgrywa się po myśli ludzkiej. Bóg zostaje wciągnięty w ludzkie interesy. W czasie powstawania omawianych ksiąg historycznych nie było znane podejście Chrystusowe. To On zastąpił ludzką sprawiedliwość Miłosierdziem Bożym.
        Dzisiejsza perspektywa tez jest zupełnie inna. Opiera się ona na wiedzy, która wsparta teologią ewangeliczną, naukami Chrystusa, daje nowe narzędzie rozpoznawcze.

niedziela, 3 czerwca 2018

Chińscy czytelnicy


          Na blogu: http://wiara-rozumna.5v.pl zauważam spore zainteresowanie chińskiej społeczności moich tekstami. Jestem zdziwiony, bo dzieli nas zupełnie inna kultura i problematyka religijna. Zwracam się do tych czytelników o parę słów komentarza. Można pisać do mnie po angielsku i francusku. Z tłumaczeniem jakoś sobie poradzę. Polski czytelnik przyjął postawę tylko biorcy, a mnie chodzi o dialog.
Można do mnie pisać też na adres e-mail: p.porebski@onet.pl.

Pozdrawiam.  Paweł Porębski

Wielopoziomowość Pisma Świętego


          Pismo Święte jest literaturą, która ma wiele poziomów interpretacyjnych. Można uznać, że każdy ma o nim własne zdanie. Najkrótszą opinię jaką o nim słyszałem składała się z jednego słowa – pornografia. Słowo to sugeruje brak chęci do dyskusji. Gdyby taką opinię ująć innymi słowami: PŚ jest pełen erotyki to przekaz byłby bardziej bliżej prawdy i byłby bazą do dyskusji. Każda opinia ma swoje wytłumaczenie. Każde jest ciekawe i pouczające. Wielowarstwowość biblijna jest jej ogromnym atutem. Tylko dyletant, albo człowiek o niskim poziomie intelektualnym może powiedzieć, że Pismo Święte jest nudne. Na przykładzie Księgi Estery wykażę przykłady różnych interpretacji. Warunkiem zrozumienia obecnej analizy jest zapoznanie się z  treścią biblijną.
Poziom płytki, krytyczny:
Gruby błąd (przepisywacza)) historyczny mylący króla Kserksesa z Artakserksesem dyskfalifikuje ją jako  dzieło historyczne.
Tekst wielokrotnie ukazuje pijaństwo życia dworskiego, tym sam pokazuje ciemną stronę epoki: "po napiciu się wina" (Est 5,6); "podczas picia wina" (Est 7,2).
Cała historia uratowania przez Esterę i Mardocheusza ludu izraelskiego jest zrożona krwią – odwetem na prześladowcach: " I powieszono Hamana na drzewie, które przygotował Mardocheuszowi" (Est 7,10); "Tak pokonali Żydzi wszystkich swoich wrogów przez uderzenie mieczem, przez zabójstwa i zagładę, i zrobili z nienawidzącymi ich wszystko, co chcieli. Na zamku w Suzie zabili Żydzi i wycięli pięciuset mężczyzn.  I zabili Parszandatę, i Dalfona, i Aspatę,  i Poratę, i Adalię, i Aridatę, i Parmasztę, i Arisaja, i Aridaja, i Wajezatę - 10 dziesięciu synów Hamana, syna Hammedaty, dręczyciela Żydów" (Est 9,5–9).
Opowiadanie charakteryzuje się skróconą perspektywą, dowolnym zestawieniem faktów.

Poziom historyczny, poziom faktów:
Ukazuje odwieczną słabość kobiet do kosmetyków.
Gloryfikuje hartość charakterów: "A Mardocheusz nie klękał i nie oddawał pokłonu" (Est 3,2). Nie czynił tego ze względów religijnych (por. Est 4,17de).
Opisuje dekret zagłady Żydów i okoliczności ustanowienia święta Purim oraz dekret rehabilitujący Żydów.


Poziom egzegetyczny, teologiczny
Obok opowiadania historycznego (dekrety) ma w sobie elementy mądrościowe, w tym Opatrznościowe działania Boga w historii ludu wybranego.
Estera dzięki uratowaniu ludu Bożego od zagłady jest ukazana w tradycji i liturgii jako typ Maryjny.
W prologu pokazany jest wysiłek i dążenie człowieka (Mardocheusza) do poznania zamysłów Boga: (Est 1, prolog 1j).
Tekst ukazuje wolną wolę człowieka: "Niech każdy czyni, co mu się podoba" (Est 1,8). Królowa Waszti odmówiła zaproszenie (rozkazu) samemu królowi (Est 1,12).
Podkreśla rolę męża w rodzinie: "aby każdy mąż był panem w domu swoim <i mówił, co mu się podoba> " (Est 1,22).
Powtarza za innymi księgami wielkość Boga: "Tyś uczynił niebo i ziemię, i wszystko, co na niej pod niebem godne jest podziwu, Ty jesteś Panem wszystkiego i nie ma nikogo, kto by się sprzeciwił Tobie, Panu. Ty znasz wszystko " (Est 4,17c); " obróć smutek nasz w radość, abyśmy żyli i imię Twoje " (Est 4 17h); " [Bóg], który widzi wszystko i ocala" (Est 5,1a).
Ujmuje pouczenie i przestrogę: "Lecz uczyniłem to, aby nie stawiać wyżej czci człowieka nad cześć Boga i aby nikomu nie oddawać pokłonu, oprócz Ciebie, Panie mój, i nie uczyniłem tego z pychy " (Est 4, 17e).
Ujmuję prawdę która jest szczególnie aktualna: "ile zła dzieje się z powodu zepsucia ludzi niegodnie rządzących (Est 8 12g).
Ujawnia rolę aniołów, dementując jego bytowe pochodzenie: "Ujrzałam cię, panie (króla Kserksesa), jak anioła Bożego " (Est, 5,2a)
Przedstawia sens opowiadania: "Bóg, zamiast na zagładę ludu wybranego, przeznaczył na jego wesele" (Est 8,12).

sobota, 2 czerwca 2018

Co niewidzialne, trwa wiecznie


       Od lat propaguję idee dynamicznego obrazu świata. Wczoraj na mszy pożegnalnej mojej mamy celebrant odczytał słowa z Drugiego Listu do Koryntian:  To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie (2 Kor 4,18). Nie pierwszy raz Pismo Święte przychodzi mi z pomocą. To co widzialne jest związane z bytowością świata i to przemija, Niewidzialna energia, przestrzeń nadprzyrodzona, Akt działający, przynależność do Boga, tzw. dusza ludzka, funkcjonały dobra, emocje, wzruszenia, miłość. Te desygnaty bezpośrednio pochodzą od Stwórcy, dlatego są doskonałe i wieczne. To co niewidzialne też ma w sobie istnienie. Fenomenem świata jest jego istnienie w przestrzeni całkowitej przepuszczalnej dla światła. Dla konceptualnych obcych cywilizacji świat w którym jesteśmy jest całkowicie przeźroczysty. Jego obraz tworzy się w umysłach ludzkich. Nie podobno krytykować tego, co się rodzi we własnej wyobraźni. Krytykując własny obraz krytykuje się swoją  niedoskonałość.