Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.39


           W perykopie Potrzeba czujności (Mk 13,33–37) autor przestrzega: Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie (Mk 13,33). To ważne. Każdy ma jedno życie, aby zasłużyć na zbawienie i to w doborowym towarzystwie. Nie wolno tego zmarnować. Tu gra jest nie tylko o Zbawienie, zwłaszcza że wszyscy dostąpią zbawienia, ale o pozycję w świecie nadprzyrodzonym (teza dyskusyjna). Bóg przydzieli nam nowe zadania według zapracowanego statusu. Warto już dziś przysposabiać się do Dobra. Ono musi się stać ludzką naturą. Jezus pokazał nam do niej drogę. Każdy może naśladować Jezusa, aby w końcu osiągnąć to, co Jezus – bycia w pełni dzieckiem Bożym.
          W kolejnej perykopie Namaszczenie w Betanii (Mk 14,3–9) rozstrzygany jest problem, czy zamiast marnować olejek na obrzęd (namaszczenie Jezusa), nie lepiej go sprzedać, a  pieniądze przeznaczyć dla biednych?
          Wiele jest osób, którzy żyją, oszczędzając na wszystkim co się da. Wychodzą oni z założenia, że nic nie powinno się marnować. Poniekąd jest to słuszne. Kiedy topiono w morzu wielkie zasoby kawy, aby nie spadła ich cena rynkowa, zamiast przekazać je biednym krajom, to żal serce ściskał. Kiedy widać ile pożywienia marnuje się, zamiast podarować nadwyżki głodującym krajom, to również robi się przykro. Tak już jest. Są biedni i bogaci. Jezus powiedział: Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie (Mk 14,7). Tym samym wskazuje, że czasem trzeba zachowywać się inaczej. Obecność Jezusa upoważnia do zachowań szczególnych. W życiu wiele jest uroczystości, które należy upiększyć, ozdobić. To oczywiście kosztuje, ale one są dowodem materialnym ludzkich intencji. Kiedy ofiarowuje się komuś prezent, to on nie ma mieć charakteru zapomogi, lecz jest dodatkiem, pamiątką, materialnym dowodem przekazywanych życzeń. Jestem zwolennikiem drobnych i niekosztownych prezentów. Drogie krepują i zobowiązują. Należy ich unikać. Dla mnie najcenniejszym prezentem są książki (eseje).
          Rozrzutność nie jest wskazana. Zastaw się a postaw się (Konstanty Ildefons Gałczyński) jest przywarą polskiej mentalności. Skąpstwo dla siebie samego jest naganne, i ma znamiona choroby. Dusigrosz, chytrus, centuś, kutwa, liczykrupa, żyła itp., to znane słowa określające ludzi, którzy dla mamony mają większy szacunek niż dla bliźniego. Warto kontrolować własne odruchy i baczyć, aby pieniądz nie zdominował życia. W gruncie rzeczy to tylko środek płatniczy i nic więcej.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.38


          W tym samym tonie apokaliptycznym Marek zapowiada Przyjście Chrystusa (Mk 13,24–27): W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba (Mk 13,24–27).
          W okresie rodzącego się chrześcijaństwa wierzono, że koniec świata jest blisko: W owe dni, po tym ucisku (tamże), Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie (Mk 13,30). Jak widać Bóg nie został właściwie odczytany. Rozszyfrowywanie Bożych tajemnic nie jest łatwe. Można też postawić tezę, że i sam Bóg nie wie kiedy to nastąpi. Bóg może doskonale przewidywać, ale dając człowiekowi wolną wolę sam pozbawił się nad nią panowania. Matka Boska w objawieniach przekazywała, że jeżeli ludzie nie poprawią się itp., to stanie się to i to. Świat więc stale stoi na rozdrożu ludzkich poczynań. Człowiek modlitwami, uczynkami i swoją postawą może zmieniać bieg historii. Koniec świata jest ustalony warunkowo. Wszystko zależy od człowieka. W następnej perykopie: Przykład z drzewa figowego (Mk 13,28–32) napisane jest: Lecz o dniu owym, lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowi, ani Syn, tylko Ojciec (Mk 13,32).
          W wykładzie cz.35 przedstawiłem warunki końca świata. Są one niezwykłe i zaskakujące. Aby je jednak zrozumieć i zaakceptować trzeba przemiany duchowej. Trzeba do tego dorosnąć. Wiedza o tych warunkach dzisiaj bardziej przyczynia się do odsuwania tego dnia. O nierozumni, nie wiedzą, że odsuwają od siebie Niebo, radość i szczęście.
          Autor przytacza słowa Jezusa: Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą (Mk 13,31). Są one bardzo interesujące. Zwiastują koniec świata (może to być lokalne w obrębie układu słonecznego). To musi się stać, aby mógł się zrealizować kolejny zamysł Boga. Obecnie obserwuje się powstawanie wielu układów planetarnych wokół różnych gwiazd. Za jakiś czas (liczony w milionach, a nawet w miliardach lat) ziemia zostanie wchłonięta przez słońce. Człowiek będzie zdolny do przemieszczenia się na dalsze planety (lub sztuczną planetę). Granic układu słonecznego jednak nie przekroczy masowo. Przemieszczanie się w odległościach kosmicznych nie jest możliwe (odrzucam teorie nielinearne, czasoprzestrzenie, krzywe przestrzenie i inne modelowe koncepcje).
          Z dzisiejszego punktu widzenia taka perspektywa również i straszy. Człowiek będzie otoczony i skrępowany techniką. Pożywienie sprowadzone do tabletek i chemicznych substytutów. Brakować będzie dzisiejszych krajobrazów zieleni, lasów, pól i gór. Człowiek zmierza do unicestwienia. Zabije go, to co sam wytworzył. Być może nastąpi przy tym większe uduchowienie. Słowa Jezusa przetrwają: słowa moje nie przeminą (Mk 13,31).  Może w sercu człowiek będzie pragnął wyrwać się ze świata techniki i świata absurdu. Bóg będzie mu bardziej potrzebny. Dobro jakie będzie miało miejsce oraz jedność w wierze pociągnie świat ku Bogu. Słońce wchłonie ziemię, a promienie Boga wchłonął dusze.  Nastąpi koniec obecnej epoki.
          Wodząc wyobraźnią, widzę świat zaludniony przez zmartwychwstałe dusze ludzkie.  Świat jest przeogromny i potrzeba wielu gospodarzy. Ludzie będą jak aniołowie. Pełni miłości (dzieci Boże) będą czuwać nad losem nowych stworzeń. Świat będzie miał dalszą historię.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.37


          W następnej perykopie Marek korzysta z formy apokaliptycznej: A gdy ujrzycie ohydę spustoszenia (Mk 13,14). Prawdopodobnie ohydą jest tu posąg bóstwa pogańskiego postawionego w świątyni żydowskiej za sprawą Antiocha IV Epifanesa. Formuła apokaliptyczna rządzi się własnymi prawami. Autor chce przekazać dramat jaki wkrótce nastąpi (w 70 r.). Świątynia i Jerozolima zostaną zburzone. Zło jakie zacznie się dziać zostanie przerwane za sprawą Boga: I gdyby Pan nie skrócił owych dni, nikt by nie ocalał (Mk 13,20). Jest to sygnał, że Bóg choć nie determinuje życia człowieka, to ma go w swojej Opatrzności. Jak pisze autor Ewangelii: Ale skrócił te dni z powodu wybranych, których sobie obrał (tamże). Można postawić pytanie, czy Bóg interweniuje w życie ludzkie czy nie. Odpowiedzieć można na dwa sposoby. Nie interweniuje w życie konkretnego człowieka (poza wyjątkami), a ma wpływ na historię, lub obrazowo, ma wpływ na nurt rzeki, ale można ją przepłynąć w pław.
          Zburzenie Jerozolimy w 70 r. w  wojnie w latach 66–73 oraz po drugim powstaniu żydowskim w 132–135 r. państwo żydowskie przestało istnieć.   Za Antoniusza, w 197 r. i 351–352 r. w Palestynie wybuchły kolejne powstania żydowskie. Zostały one szybko stłumione. Od tego czasu nie ma już państwa żydowskiego. Na jego terenach  osiedlały się inne narody (palestyńskie, arabskie).  Można postawić pytanie, czy dzisiejszy Żyd posiadający np. paszport amerykański, lub innego kraju, ma prawo upominać się o dawne ziemię przodków? Jak uczy historia, raczej nie. A jednak mocarstwa światowe po II wojnie światowej uczyniły precedens. Bez zgody autochtonów  (tubylców) powołały w 1947 r. państwo izraelskie do istnienia. Skutki tego są żałosne do dnia dzisiejszego.
          Czy naród żydowski nie ponosi wielką karę za swoje uczynki. Przyglądając się historii można powiedzieć, tak. Czy faktycznie zasłużyli na tak wielowiekowe cierpienia? Bóg nikogo nie karze, ale osłabiona została relacja z Bogiem. Żydzi muszą sami martwić się o swój los. Łaski Boga jest jak na lekarstwo. Zamysłem Boga jest jedna owczarnia. Uwypuklanie szczególnie narodu żydowskiego, jak to miało miejsce w historii nie jest już potrzebne. Być może chodzi tu o zamysł wymieszania ludzkości na świecie. Utrzymywanie konklaw narodowych (Żydzi, Islam) nie przyspieszy ogólnego zjednoczenia.
          Autor perykopy przestrzega przed fałszywymi mesjaszami i prorokami. Będą oni czynili również znaki i sztuczki magiczne. Należy być ostrożnym, aby nie dać się im zwieść. Być może zapis ten i wiele podobnych miało na celu przestrzeganie wiernych nowej religii przed oszustami, których było pełno w okresie totalnej zawieruchy.

sobota, 27 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.36


          Zamysł Jezusa do Ofiary Odkupieńczej pociąga za sobą współudział innych ludzi. To niezwykłe związanie spraw boskich z ludzkimi. Odkrywa się nowa tajemnica Boga. Człowiek należy do rodziny Stwórcy. Jest Boskim dzieckiem. Na krzyżu będzie cierpiał Jezus, a poza krzyżem Jego uczniowie. Jezus nie tai przed nimi prawdy: Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was chłostać. Nawet przed namiestnikami  i królami stawać będziecie z mego powodu (Mk 13,9). Najpierw jednak musi być głoszona Ewangelia wszystkim narodom (Mk 13,10). Nowa Ewangelia to radosna wiadomość, że Jezus otrzymał chwałę Ojca. Człowiek sięgnął po boskie atrybuty. Człowiek stał się wielki. Za to przyjdzie zapłacić również uczniom. Czy to było godziwe wobec tych, którzy mieli inną nadzieję, idąc za Jezusem? Jezus narażając swoich uczniów na straszne chwile jednocześnie otoczył ich swoją opieką duchową: A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty (Mk 13,11).
          Ktoś powie. Dziękuję za taką pomoc. Co mi przyjdzie z opieki duchowej, gdy cieleśnie poniosę szkodę. To prawda, ale stanie się rzecz niezwykła. Uczniowie z własnej woli poddadzą się losowi, aby uczestniczyć w Męce Pańskiej. Od śmierci Jezusa upłynie wiele czasu zanim uczniowie będą prześladowani. Każdy będzie miał możliwość ucieczki. A jednak wszyscy pozostaną. To dowód, że w końcu pojmą, o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumieją też własną w tym rolę. 
          Autor pisze: Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty. Kto to jest?  Przecież jeden jest tylko Bóg i nie ma innego. To jeden i ten sam Ojciec Niebieski w Akcie działającym. O jak niezręczne jest to pojęcie (Duch Święty), które czyni zamieszanie. Sugeruje inną, samodzielną Osobę. Boże wybacz ludzkości skłonność do adaptowania starych, jeszcze przedjudaistycznych poglądów religijnych na temat troistości bóstw, kiedy królował politeizm.  
          Uczniowie będą prześladowani nie tylko przez okupanta, ale doznają przykrości od narodu żydowskiego i od własnych rodzin: Brat wyda brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia (Mk 13,12–13). Autor na końcu pisze: Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mk 13,13).

piątek, 26 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.35


          W perykopie Początek boleści (Mk 13,5–8) Jezus nawiązuje do poprzedniej perykopy Zniszczenie świątyni (Mk 13,1–4). Jak mówi: To się musi stać (Mk 13,7). Czyżby świat byłby zdeterminowany? Nie, to tylko wielka umiejętność antycypacji (wyprzedzanie, przewidywanie). Szykuje się wielka zawierucha. Jezus przestrzega: Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł (Mk 13,5). Jezus zapowiada jeszcze gorsze zdarzenia: Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu; będą miejscami trzęsienia ziemi, będą klęski głodu. To jest początek boleści (Mk 13,8). Po co Jezus to czyni? Przecież Jego przyjście, z założenia, miało rozkwitnąć nową nauką, powszechną miłością, a tu zapowiadane jest zwycięstwo zła?! Trudno to pojąć.
          Jezus ujawnienia mechanizm funkcjonowania świata. Tam gdzie pojawia wielkie dobro natychmiast powstaje wielkie zło. I odwrotnie. To jakaś dziwna symetria. Katecheza chrześcijańska zrzuciłaby winę na szatana. Nic z tego. To nie szatan rządzi światem (bo go nie ma), ale człowiek ze swoją wolną wolą. Do czego potrzebna jest symetria dobra i zła? Czemu to ma służyć? Człowiek nie może być tylko i wyłącznie dobry lub zły.
          Wielkie dobro (Akt Zbawczy Jezusa) to nagromadzony wielki potencjał (funkcjonał) i moc. Nagromadzona energia potrzebuje ujścia i rozładowania. Wielkie dobro domaga się bliskości Boga. Paradoksalnie dobry świat zmierza do unicestwienia się przez zjednoczeniem się z Bogiem. Tak też się stanie, ale nie teraz. Zamysł Boga jest inny. To ludzie sami doprowadzą do eschatologicznego końca. Nie grzechem, ale właśnie miłością. Grzech zostanie pokonany na ziemi, nie w niebie. Przyjdzie moment, że ludzkość zapragnie Boga całą swoją duszą i ciałem. Wtedy przyjdzie Jezus Chrystus i będzie koniec, a zarazem początek nowego Świata, Nieba i Ziemi.
          Jeżeli Jezus mówi, że to jest początek boleści (Mk 13,8), to znaczy, że ludzkość ma szanse odnowy. To co wydaje się okrutne staje się zbawcze. Trudno zrozumieć Boga. Kto jednak rozumie, za wszystko będzie Mu dziękował.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.34


          Jezus doskonale wiedział, że ambicje uczonych sięgają ponad prawdę historyczną. Ich ponosi fantazja i głód spektakularnych odkryć naukowych. Trzeba być ostrożnym przed wielkimi autorytetami naukowymi. Oni też się mylą. Najczęściej znani wielcy uczeni dokonują tylko kilka odkryć (lub jedno) w swoim życiu. Reszta to korzystanie z osiągniętego dorobku lub przelewanie próżnego w próżne. No może trochę przesadziłem. Albert Einstein wszystko co odkrył, uczynił przed trzydziestką. Potem odcinał już tylko kupony swojej popularności. Wobec nowych nauk (fizyki kwantowej, ) był trochę bezradny.
          Jezus w perykopie Ostrzeżenie przed uczonymi w Piśmie (Mk 12,38–40) mówił: Strzeżcie się uczonych w Piśmie (Mk 12,38). Podane są przywary i słabości uczonych. Autor zmierza do wniosku, że nie można im ufać bezgranicznie. Czy Jezus nie lubił uczonych? Nic podobnego. W ekonomii Bożej odkrywanie tajemnic zostało rozłożone na tysiące lat. Spokojnie. Dla każdego po kropelce.
          Grosz wdowi (Mk 12,41–44) to perykopa iście chrystusowa. W niej zawarta jest praktyczna prawda o prawdziwej miłości do bliźniego. Nie liczy się ciężar gatunkowy daru, ale intencja: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony (Mk 12,43). Gdy ma się mało, należy dawać mało. Gdy ma się więcej, nie należy skąpić. Tak jest świat urządzony, że do niektórych pieniądz spływa jak rzeka. Inni żebrzą o grosze. Bogaci zobowiązani są dzielić się z biednymi. Dlaczego? Bo tak naprawdę nic nie należy do człowieka, a to co posiada, dzierżawi od Boga. W końcu nic nie zabiera ze sobą. I ta myśl powinna towarzyszyć każdemu.
          Kiedy słyszę o zniszczeniach dziedzictwa kulturowego, to jest mi szczególnie przykro. Jezus wychodząc ze świątyni mówi: Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony (Mk 13,2). Oprócz przekazu teologicznego Jezus informuje, że świątynia jest „materią”, a więc jest czymś niedoskonałym i żywot jej jest skończony. Podobnie niszczone były kościoły w czasie wojny. Nie jedna osoba pyta, dlaczego Bóg nie uchronił swoich przybytków? Nie uchronił właśnie z powodu marności „materii”. Nie należy więc przejmować  się zbytnio rzeczami mniej ważnymi. Ważne jest, kto zamieszkuje świątynie (imię Boga). Wszystko jest marnością jak mówi Kohelet. Podobne nauki należy przyjmować rozsądnie, ale, jak się mówi, jeno w sercu żal.

środa, 24 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.33


          Perykopa Mesjasz Synem Bożym (Mk 13,35–37) jest próbą rozwikłania pochodzenia Jezusa i powiązania go z oczekiwanym mesjaszem. Na ten temat pisałem przy egzegezie Ewangelii Mateusza. Dziś przypomnę główne wątki.
          Mesjasz to pojęcie mówiące, że ktoś jest szczególnie wybrany przez Boga (namaszczony). To osoba nietuzinkowa. Pierwotnie takimi osobami byli królowie, kapłani, prorocy. Z czasem pojęcie to ulegało przemianom. Żydzi widzieli w nim osobę, która przywróci państwowość żydowską. Chrześcijanie widzieli osobę, która ma przynieść ostateczne rozwiązanie zła, grzechu i śmierci w świecie.
          Kiedy urodził się Jezus nie było innej mowy jak o mesjaszu politycznym. Nikt jeszcze nie doszukiwał się w Starym Testamencie przesłanek mesjasza chrześcijańskiego. Dopiero podczas działalności misyjnej Jezusa, a głównie  po Jego śmierci zaczęto szukać w Pismach jakiś informacji, które by świadczyły, że jest On tym oczekiwanym Mesjaszem. Robiono to z różnym skutkiem. Czasem lepiej, czasem gorzej. Z tych prac powstało niemałe zamieszanie. Trudno jest rzeczywistość dopasowywać do idei. Najczęściej to się nie udaje[1]. Georg Friedrich Eduard William Wrede (1859–1906, teolog luterański) twierdził, że Jezus miał zostać uznany za Mesjasza dopiero po swojej śmierci. Z tego właśnie powodu Marek miałby wprowadzić do swojej Ewangelii wielokrotne napominanie Jezusa, by nie rozpowiadać, że on jest Mesjaszem. Ta teza raczej upadła.
          Omawiana perykopa próbuje udowadniać, że Mesjasz jest Synem Bożym. Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida? (Mk 12,35). Już w tym pytaniu Jezus okazuje wątpliwość. Zaprzecza więc niejako genealogii sfabrykowanej przez Mateusza i Łukasza[2].  Jezus nie identyfikuje się z Dawidem. W zdaniu: Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest [tylko] jego synem? (Mk 12,37) wprowadzono w nawiasie [tylko] zmieniając sens zdania. Widać wyraźnie próbę naginania historii pod potrzeby własnych idei.
          Ewangelista Mateusz przekazuje dziwne polecenia Jezusa do uzdrowionego:  Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę (Mt 8,4). Jezus nie chciał być postrzegany jako mesjasz (polityczny), na którego  oczekiwano, ani na kuglarza, czy cudotwórcę, który umie czynić sztuczki czy cuda. Pragnął, aby wdzięczność pozostała w sferze duchowej. Jej materialnym znakiem miała być ofiara złożona w świątyni. Kapłani byli gwarantami (tak pragnął Jezus) właściwego odczytania znaków i cudów Jezusa.
          Jak już pisałem: Jezus miał swoją ekonomię objawienia. Zbyt wielki rozgłos mesjański był niezgodny z Jego zamysłem. Prosił więc często: nie mów nikomu (Mt 8,4). Trzeba przyznać, że prośba ta była dość naiwna. Czy Jezus o tym nie wiedział? Wiedział, ale tym przekazywał bardzo ważne przesłanie. Jego cud jest wyłącznie skutkiem osobistej relacji Jezusa z chorym. Podobnie jak na spowiedzi. Rozgrzeszenie jest czymś bardzo prywatną relacją między szafarzem a penitentem.  Uzdrowiony ma wiedzieć, że został uzdrowiony jedynie dlatego, że zawierzył Bogu. Jezus nie chciał być cudotwórcą z urzędu (mesjańskiego).
          Jezus dokonał osobistego wyboru. Jeżeli stało się to na skutek woli Boga, to Jezus w swoim sercu (ze stanu Dobra Najwyższego) odczytał Jego zamysły.  Początkowo bronił się od tytułu mesjasza. W końcu uległ po rozmowie z Piotrem, i zgodził się (z rozsądku) na ten tytuł. Trzeba jednak podkreślić, że mesjasz żydowski to ktoś, kto jest nadal oczekiwany w narodzie żydowskim. Jezus został Mesjaszem, ale jest zupełnie kimś innym od oczekiwanego. Czy Stary Testament mówi o jednym i drugim? Być może. Jak pokazuje historia, Żydzi interpretują Torę na swój sposób, a chrześcijanie na swój. I niech tak zostanie.
          Tytuł Mesjasz Synem Bożym jest do zaakceptowania ponieważ wszyscy jesteśmy synami lub córkami. Boga.



[1] Proroctwo Izajasza (Iz 7,14) posiada odrębną żydowską wytłumaczenie i bliższe jest prawdy niż interpretacja chrześcijańska.
[2]  Ewangeliści Mateusz i Łukasz napiszą różną genealogie Jezusa. Znaczy to, że historyczna wartość obu genealogii Jezusa jest wątpliwa.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.32


         W perykopie Największe przykazanie (Mk 12,28–34) Jezus przedstawia Nowe przykazania.
Pierwsze przykazanie
Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12,29; Mt 22,37; Łk 10,27).
Drugie przykazanie
Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12,31; Mt 22,39; Łk 10,27).
          Jak sam powiedział Jezus: Nie ma innego przykazania większego od tych (tamże). Wszyscy chrześcijanie powinni przyjąć te dwa przykazania, jako nadrzędne do 10 przykazań Bożych, które były dane narodowi żydowskiemu przez natchnionego hagiografa. Tu, przykazania zostały wygłoszone przez samego Jezusa Chrystusa przy świadkach. Uczony w Piśmie, który rozmawiał z Jezusem słusznie dopowiedział: Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary (Mk 12,33).
          Dwa przykazania miłości spinają w sobie wszystkie prawa etyczne. Niosą najważniejsze uniwersalne przesłania. Powszechna miłość do Ojca, który jest Stwórcą Nieba i Ziemi i miłość do bliźniego swego. Dwa krótkie przykazania nie zajmują się detalami ani drobiazgami. Jeżeli króluje miłość można pokonać, największe trudności i przeciwieństwa losu.
          Ktoś może zapytać o motywy drugiego przykazania. Dlaczego tak ważne jest miłowanie drugiego człowieka, który żyje gdzieś tam własnym życiem i który może nawet nie odwzajemniać uczuć? Bóg stworzył człowieka nie tylko dla siebie, ale i dla drugiego człowieka. Człowiek jest istotą społeczną. Jedna zależy od drugiej. Dzieje się to już na poziomie prokreacji (kobieta i mężczyzna). Jak mówi piosenka. Do tanga trzeba dwojga. W tym jest koncepcja Boga. Każdy człowiek bezpośrednio od Boga pochodzi, a więc jest ważny. Kochać drugiego winniśmy z racji, że jest tak samo dziełem Bożym i osobiście powołanym przez Stwórcę. Każdy człowiek ma w sobie godność nadaną przez Boga. Każdy jest bytem niemal doskonałym. Miłość pomiędzy ludźmi jest motorem napędowym do dalszej egzystencji. Gdy jej brak, człowiek tonie.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.31


         W perykopie Sprawa zmartwychwstania (Mk 12,18–27) Jezus mówi do saduceuszy: Nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej (Mk 12,24). To wyraźny zarzut. Dlaczego? Kim byli saduceusze?
Saduceusze pojawili się w II wieku przed Chr. jako stronnictwo religijno-polityczne wywodzące się prawdopodobnie z rodu Sadoka, arcykapłana Świątyni Jerozolimskiej mianowanego przez Salomona: A cela, której przednia strona skierowana jest ku północy, jest przeznaczona dla kapłanów pełniących służbę przy ołtarzu. Właśnie synowie Sadoka, spośród synów Lewiego, mają prawo zbliżać się do Pana, aby Mu służyć» (Ez 40,46). Rekrutowali się oni głównie z arystokracji oraz z najzamożniejszych elit intelektualnych i kapłańskich. W czasach Jezusa byli przeciwnikami faryzeuszy. Nie dopuszczali żadnej tradycji ustnej, tylko prawo pisane (sola scriptura). Nie uznawali koncepcji zmartwychwstania ciał: owym dniu przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania (Mt 22,23). Nie wierzyli w świat duchowy, np. anioły i demony:  Saduceusze bowiem mówią, że nie ma zmartwychwstania, ani anioła, ani ducha, a faryzeusze uznają jedno i drugie (Dz 23,8). Zaprzeczali jakoby istniało życie wieczne. Utrzymywali, że dusza po śmierci odchodzi, a przez to zaprzeczali karze lub nagrodzie w życiu po śmierci.
           Saduceusze uważali się za oświeconych i mądrzejszych od faryzeuszy. Podkreślali wolność i autonomię człowieka. W religijności byli jednak bardziej konserwatywni w temacie doktryny niż faryzeusze. Odrzucali tendencje mistyczne i mesjanizm. Praktykowali oni styl życia judaizmu oświeconego, dostosowanego do duchowo – intelektualnych standardów epoki i dlatego dążyli do ułożenia sobie stosunków z władzami rzymskimi, okupantami kraju. Po upadku świątyni w Jerozolimie i instytucji kapłaństwa w 70 r. ich działalność praktycznie straciła rację bytu.
          Bez wiary w zmartwychwstanie ciał religia saduceuszy była uboga i niespełniona. Jezus nie otrąca ich lecz próbuje przekazać tajemnicę świata nadprzyrodzonego mówiąc, że po zmartwychwstaniu ludzie nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30). Jeszcze większą wartość mają słowa: Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych (Mk 12,27). Przede wszystkim mówi o umarłych jako żywych istotach. Wieczny Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych. Zmartwychwstanie spójne jest z koncepcją powołania świata do istnienia. Bez daru wieczności, Świat byłby epizodem historycznym bez znaczenia, przez nikogo niedostrzeżonym i zapamiętanym.
          Początkowo saduceusze nie interesowali się Jezusem, do chwili gdy stał się Osobą publiczną i znaną. Poczuli się zagrożeni. Wraz z faryzeuszami połączyli swoje siły i powzięli plan zabicia Chrystusa. Po śmierci Jezusa brali czynny udział w dyskryminacji pierwszych członków Kościoła (Dz 12,1–2).

niedziela, 21 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.30

 


          W perykopie Pytanie o władzę (Mk 11,27–33) pokazane jest jak Jezus nie bardzo chciał ujawniać kim jest.  Pytanie arcykapłanów i innych było w zasadzie słuszne. Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić (Mk 11,28). Jezus odpowiada przewrotnym pytaniem o chrzest Janowy, unikając własnej odpowiedzi.  Widać przy tym, jak wielkim poważaniem cieszył się Jan w społeczeństwie. Już za życia był uznawany za proroka. Manewr Jezusa  udał się. Nie odpowiedział, bo wiedział, że byłby niezrozumiały. Jego słowa niewiele znaczyły, a dowodów na Jego zażyłość z Bogiem jeszcze nie było wiele. Cuda i znaki jakie czynił jedynie zwiastowały relację z Bogiem, ale nic więcej.
          W Przypowieści o przewrotnych rolnikach (Mk 12,1–12) ukazana jest nie tylko niewdzięczność ludzka, ale apokaliptyczna wizja Syna Bożego. Właściciel (Bóg) przygotował wszystko na właściwą egzystencję. Winnicę (Świat) oddał w dzierżawę (ludziom). Po czasie chciał zebrać plony. Spotkał się z arogancją i oziębłością. Posłał tam swojego Syna, aby sprawy uporządkował. Niestety został zabity. Niewdzięczność ludzka nie zna granic. Odrzuconego syna (Syna Bożego) autorzy perykopy synoptycznej nazywają kamieniem, który odrzucony, stanie się podporą (głowicą węgła) nowego porządku.
          Perykopa Sprawa podatku (Mk 12,13–17) jest moim ulubionym tekstem, bo pokazuje jaka ma być relacja między religią, a władzą państwową. Kiedy Jezus mówi: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to co należy do Boga (Mk 12,17), to widać wyraźnie, że Jezus rozdziela te dwie sfery. Jedna od drugiej ma być niezależna. Nie znaczy, że obie te sfery nie mogą się wzajemnie wspierać i wzajemnie sobie pomagać. Gdyby ten przekaz byłby respektowany od początku, inaczej potoczyłaby się historia i nie byłoby tyle wzajemnych niechęci. Nie trudno zgadnąć, że przyczyną konfliktu są sprawy majątkowe. Dla posiadania potrzebna jest władza i dyscyplina. Jedna i druga strona nagminnie wykorzystuje tę zależność, chcąc jak najwięcej ugrać na własną korzyść.
          Władza państwowa wykorzystuje kościół do uspakajania nastrojów społecznych, do osiągania korzyści partii politycznych (partie chadeckie). Kościół traktowany jest jako narzędzie Boga do dyscyplinowania obywateli. Przez wsparcie finansowe narzuca swoje polityczne wymogi na organizację kościelną.
          Kościół przez naukę religii w szkole zapewnia sobie stałe przychody. Kapłani przyjmowani są na etat. Chorym dowodem współpracy jest traktowanie religii jako przedmiotu. Kapłani zamiast przekazywać wartości wynikające z katechezy wymuszają wiedzę religijną. O nierozumni. Można nie mieć dużej wiedzy, a kochać i miłować Pana. Państwo udostępnia kościołowi obszary ziemskie, obniża podatki, nadaje przywileje. W rezultacie powstają dwory biskupie i inne bogate ośrodki, które w niczym nie przypominają służebną rolę kościoła. Dzisiejszy obraz kościoła jest przewrotną ikoną tego, o czym uczył założyciel Kościoła – Jezus Chrystus.

sobota, 20 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.29


          Dzień zdarzenia w perykopie Wypędzenie przekupniów (Mk 11,15–19) jest różnie umiejscawiany w różnych ewangeliach. Ewangelista Marek nakreśla tę scenę w kolejnym dniu pobytu Jezusa w Jerozolimie. Być może nie chciał psuć tym opowiadaniem dnia uroczystego wjazdy Jezusa do Jerozolimy.
          Zastanawiający jest cel opowiadania o oburzeniu Jezusa. W zasadzie zachowanie Jezusa przeczy Jego nauce. Nie okazał On miłosierdzia grzesznikom, lecz od razu przeszedł do działania i egzekwowania prawa.  Być może, gwałtownym zachowaniem, chciał sprowokować faryzeuszy do szybszego realizowania Swojego zamysłu? W pewnym sensie zachował się jak bożyszcze tłumu. Takie zachowania podobają się, bo są barwne. Jezus zrobił zadymę. Cały tłum był Nim zachwycony i zauroczony.
          Kolejna perykopa Wiara i modlitwa (Mk 11,20–26) zawiera w sobie zaczyn tego, co ja podciągam pod teologię ducha (teologia dynamiczna). Napisane jest: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11,24). Można postawić pytanie, co to jest modlitwa i dlaczego ona jest taka ważna? Wydaje mi się, że tak naprawdę nie wszyscy rozumieją jej sens i działanie. Ot, prośba do Boga.
          Podstawy modlitwy są o wiele głębsze i dotykają samej natury Boga. Ponieważ ontologiczny obraz natury Boga nie jest trafiony, trzeba próbować szukać innych alternatywnych sposobów wyrażania istnienia Boga oraz inaczej opisywać Jego działania. Bardzo pomocne jest sformułowanie, że Świat jest tchnieniem Boga (mocy). Tchnienie to coś, co opisuje działanie. Mówiąc o Bogu należy skoncentrować się więc na tym, co mówi prawdę o Bogu. Posiadamy dowody Jego istnienia przez skutki Jego działania oraz słowa natchnionego hagiografa, który przekazał słowa Boga: Jestem, który Jestem (Wj 3,14). Modlitwa musi być skorelowana z dynamiczną odsłoną Boga. Musi ona mieć też charakter dynamiczny, aby mogła być skuteczna. Modlitwa nie może być tylko bełkotem słownym, ale musi zawierać w sobie narzędzia sprawcze. Ona musi czynić skutki. Jezus mówi: jeżeli w modlitwie prosicie wierzcie, że otrzymacie. Prawdziwa modlitwa jest skuteczna – stanie się wam. To jest niezwykła wiadomość, bo to  nie Bóg się modli, ale ludzie. W sercach ludzkich jest więc siła i moc. Narzędziem sprawczym modlitwy jest wiara. Jezus mówi: tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11,24). Siłą rzeczy wiara nie może być czymś statycznym, ale dynamicznym. Można powiedzieć, że modlitwa musi być żarliwa, gorąca. W niej musi uczestniczyć serce, a nawet całe ciało. Nie bez kozery z modlitwą wiąże się złożenie rąk (podniesienie), znak krzyża i postawa klęcząca. 

piątek, 19 kwietnia 2013

O aborcji raz jeszcze

Odpowiedź na pytanie.

          Na temat aborcji już pisałem. Faktycznie temat jest bardzo trudny. Dotyczy on rzeczywistości nadprzyrodzonej i rzeczywistej. Trudność polega na tym, że nie ma odpowiedzi idealnej. Aborcja sama w sobie jest tragedią dziecka nienarodzonego i w niczym niezawinionego. Może też być tragedią matki,  ojca i całej rodziny. To działanie przeciwne zamysłom Boga.
          Po tej konkluzji trzeba do tematu podchodzić jak do zła poczynionego, czyli grzechu. Wielkość grzechu zawiera się w szerokiej skali. Ten sam grzech może być mały oraz bardzo wielki. Wszystko zależy od okoliczności i motywów działania. Niektóre z nich są bardzo błahe.
          Ciąża może pochodzić z gwałtu, niedojrzałości młodych i z czystej głupoty. Faktem jest, że ciąża rozwija się w ciele kobiety. Dopóki nie opuści ciała, integralnie jest związana z matką. Z tej przyczyny należy wyłącznie do kobiety. Ona musi w swoim sumieniu rozstrzygnąć, czy chce tego dziecka, czy nie. Dopóki dziecko jest w łonie matki państwo nie ma nic do niego! Prawo nie powinno sięgać w ciało kobiety. Co innego, gdy dziecko się urodzi. Wszelkie karanie matki, która zdecydowała się na aborcję są nieuprawnione. Kobieta (o zdrowych zmysłach) nigdy nie zostanie zwolniona z prawa naturalnego. Musi ona sama rozstrzygać te sprawy w swoim sumieniu.
         Wiele dobrego może uczynić ojciec dziecka. Powinien on być podporą dla kobiety. Nie on jednak decyduje.
         Osobiście jestem przeciwnikiem aborcji dzieci pochodzących z gwałtu. Kobieta, która decyduje się na poród, wykazuje swoją dojrzałość emocjonalną i duchową. Takie kobiety są wielkie w oczach ludzi i Boga. Kiedy dokonuje się aborcji zawsze moje serce płacze. „Płacze” również nasz Ojciec Niebieski.
          Nie potępiam kobiet, które zdecydowały się na aborcję. Ubolewam, że nie były na tyle mocne, aby sprostać przeciwności losu. Bóg zagospodaruje niechcianą duszyczkę. Będzie ono na pewno szczęśliwe. Gorycz zostanie jedynie w sercach ludzkich.
          Moje dwie córki powiły maleństwa będąc jeszcze w stanie wolnym. To smutne, ale w sercu cieszę się, że nigdy nawet nie pomyślały o aborcji. Wszystkie dzieci przyjęliśmy z radością.

Ewangelia wg Marka cz.28


          Dalszy tekst ewangelii wyjaśnia częściowo, na czym ma polegać zależność między uczniami. Kto piastuje wyższą godność, ten obarczony jest większą odpowiedzialnością i służbą względem pozostałych. To nowe spojrzenie szokuje. Jak pisze Ewangelista: Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć (Mk 10,45). Do dnia dzisiejszego nie wszyscy to pojmują.
          Scena z niewidomym spod Jerycha zawiera w sobie dwuwątkowość. Jezus pyta się niewidomego: Co chcesz, abym ci uczynił (Mk 10,31). Odpowiedział mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał (tamże). Jezus odnosi się do wątku wiary, a uzdrawia fizycznie. Tym samym pokazuje korelację pomiędzy wiarą a cudem (znakiem) uzdrowienia.
          Uroczysty wjazd do Jerozolimy jest opisany przez wszystkich ewangelistów. Perykopy synoptyczne są bardzo podobne. Mają one charakter propagandowy (oficjalnej uroczystości). Jezus będąc w Betfage na Górze Oliwnej wysyła uczniów na przedmieście miasta po osiołka, który czeka wraz ze źrebięciem na tę okoliczność (przywiązany do drzwi z zewnątrz). Uczniowie wypożyczają osiołka wraz ze źrebięciem (obiecują zwrócić) ku zdumieniu właściciela. Realizowana jest scena opisana u proroka Zachariasza: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy (Za 9,9). W treści podkreślone jest, że jeszcze nikt na nim nie siedział. Znamionuje tym samym godność Jezusa i Jego świętość. Osiołek (źrebię również) został okryty płaszczami. Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze (Mk 11,6). Jezus wkroczył na nim do miasta. Wokół Jezusa zrobił się tłum. Pytano, kto to jest?  Wołano „Hosanna” (słowo wyrażające radość, uwielbienie). Przywoływano różne treści psalmu (118[117]). Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie (Mk 11,9). Niektórzy odpowiadali: To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei (Mt 21,10).
          Styl  perykopy u Marka przypomina styl Mateusza. Trudno powiedzieć kto był pierwszym autorem tekstu. Jest w nim wiele elementów: opis historiograficzny zdarzenia, powołanie się na proroctwo, podkreślenie świętości i godności Jezusa, uroczysty wjazd Króla żydowskiego. Jezus wstąpił do świątyni, aby się pomodlić. Uroczystość wjazdu została zakończona.  Jezus wraz z uczniami zatrzymał się w Betanii.
          Perykopa Nieurodzajne drzewo figowe  (Mk 11,12–14) ma kontekst teologiczny. Drzewo pokryte pięknymi liśćmi to nie wszystko. Gdy nie rodzi owoców, nie spełnia swoich powinności. Podobnie człowiek nie tylko ma życie przeżyć, ale winien spełnić określone zadania. Zadania jakie stoją przed człowiekiem są różne. Ważne jest, aby człowiek czuł się spełniony i mógł za Pawłem powiedzieć: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem  (2 Tm 4,7).

czwartek, 18 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.27


          W ewangeliach są trzy, dosyć zagadkowe zapowiedzi męki Jezusa. Może miały znaczenie liturgiczne? Liczba trzy w  wielu religiach uważana jest za liczbę świętą. Świat składa się z trzech składników: nieba, ziemi i podziemia. Liczba trzy wyraża: uniwersalizm, doskonałość i pełnię; początek, środek i koniec; ojciec, matka i dziecko. W Piśmie świętym trzej mężowie odwiedzają Abrahama, Izajasz mówi o Bogu jako trzykrotnie Świętym (Iz 6,3). W Piśmie św. mowa jest o trzech Osobach Boskich (na podstawie tej nauki późniejsi teologowie sformułowali konstrukcję Trójcy Świętej).  Piotr trzy razy zaparł się Jezusa. Jezus był trzy dni w grobie. Proszę pamiętać, że ewangelie mają charakter bardziej liturgiczny, teologiczny niż historiograficzny.
          Trzecia zapowiedź męki (Mk 10,32–34) jest bardzo podobna do dwóch poprzednich. Uczniowie dalej nie wierzą, że ich Nauczycielowi może stać się coś złego.
          W perykopie Synowie Zebedeusza  (Mk 10,35–40) pokazane jest pragnienia Jakuba i Jana w zabezpieczeniu sobie dobrych stanowisk państwowych, gdy Jezus pokona przeciwników, wyswobodzi kraj z najeźdźców i stanie na czele państwa izraelskiego. Jezus odpowiada im względem prawdy rzeczywistej. Dla uczniów to niepojęte. Stale widzą w Jezusie króla, który kiedyś zwycięży. Trudno pojąć, że po trzech latach misji z Jezusem ich spojrzenie nie zmieniło się. Ich umysł był jakby na uwięzi. Może, gdyby znali prawdę, nie poszliby za Jezusem? Jego przesłanie nie było wcale atrakcyjne, a raczej było niebezpieczne i niewdzięczne. Czy Jezus więc był uczciwy względem swoich uczniów? Dlaczego nie wyjaśnił im na początku o jaką tu grę i stawkę chodzi?
          Pozornie tak to wygląda, ale trzeba też zauważyć, że od początku istniał pewien dystans pomiędzy Jezusem a uczniami. Nikt nie był przywiązywany do misji na siłę. Każdy musiał najpierw zachwycić się Jezusem. Od początku wszystko opierało się nie na układzie (umowie), ale na zawierzeniu. Dystans jaki był, powodował, że uczniowie nie mieli odwagi pytać Jezusa o Jego dzieciństwo, życiorys, czy nawet plany. Jezus odkąd zaczął działać, był już Mistrzem i Nauczycielem w każdym calu. Nie było między Nauczycielem a uczniami biesiady, komitywy, żartów, sielanki. Oprócz Ewangelisty Marka, który notabene nie był uczniem Jezusa, nikt nie ośmielił się napisać o nastrojach Jezusa. Nikt nie napisał, czy Jezus się uśmiechał, czy żartował. Misja Jezusa od początku była poważna, bo o poważne sprawy chodziło.
          W omawianej perykopie napisane jest, że Jezus nie wiedział, o wszystkich zamysłach Ojca: Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane (Mk 10,40). Kolejny biblijny dowód, że Jezus nie był jeszcze równy Ojcu.

środa, 17 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.26


          Warto wrócić jeszcze do perykopy Bogaty młodzieniec (Mk 10,17–27). Marek jako jedyny z ewangelistów ukazuje emocje Jezusa: Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego (Mk 10,21). To rzadkość w Ewangeliach. Żaden z ewangelistów nie opisuje nastroje Jezusa, np., aby Jezus się uśmiechał, radował czy tańczył. Może uważano, że to nie licuje z godnością Jezusa. Marek nie był świadkiem Jezusa i nie chodził z Nim. Prawdopodobnie Marek wczuwał się w swoją pracę. Jak pisze:spojrzał z miłością na niego”, aby pokazać  ludzki aspekt Jezusa.
          Spotkanie z młodzieńcem poruszyło Jezusa i wzbudziło refleksje. Rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego (Mk 10,23). Dalej wyjaśnia: tym, którzy w dostatkach pokładają ufność (Mk 10, 24). Ufność a zawierzenie jest bliskie sobie. Jeżeli zawierzać, to z ufnością. Kto stawia na Boga, tego czeka królestwo Niebieskie. Kto stawia na bogactwo gotuje sobie trudne życie. Dlaczego? Bo o bogactwo trzeba dbać i o niego zabiegać. Samo w sobie jest złudne, bo w jednej chwili można go stracić. Bojaźń o bogactwo powoduje, że człowiek stale jest nim zaabsorbowany. Kto nie musi się o niego martwić, jest z kolei znudzony bezczynnością. Wyszukane rozrywki nie zrekompensują w człowieku potrzeby walki o przetrwanie. Bogactwo stwarza nienaturalną sytuację. Uszczęśliwia jedynie pozornie.
          Czy człowiek bogaty nie trafi do nieba?  Oczywiście że może osiągnąć zbawienie, ale jest to dla niego trudniejsze. Bogaty ma obowiązek troszczyć się o biednych. Taka jest kolei losu. Nie znaczy, że bogaty ma rozdawać majątek. Trzeba umieć pomagać, bo pomagając nieumiejętnie, można uczynić wiele złego. Przede wszystkim nie należy osłabiać naturalnych instynktów samozachowawczych. Jałmużna też wielokrotnie rozleniwia. Trzeba okazać dużo mądrości w pomaganiu. Najlepiej tworzyć narzędzia, uczyć i dawać pracę. Każdy grosz powinien być zapracowany.  Jałmużna jest pomocą doraźną i nie powinna być za duża. Jestem zwolennikiem dawania ich nawet tym, którzy przepiją ją lub przepalą. Nie ludzką rzeczą jest osądzać innych (zwłaszcza biednych). Dla niektórych, nawet kropla alkoholu jest lekarstwem. Liczy się intencja ofiarna. Wiele scen obrazuje (np. w filmach, czy w kronikach wojennych), jak konającemu żołnierzowi wkładany jest papieros do buzi. Umiera ze świadomością, że był przy nim ktoś blisko i jemu życzliwy. Papieros, choć szkodliwy, stanowi jedynie zmaterializowany dowód ludzkiej życzliwości.
          Kto sam porzuca bogactwo, bo chce żyć w biedzie nie porusza serca mego. Każdy robi co chce według własnego „widzi mi się”. Każdemu odpowiada różna rola w theatrum życia. Dobrowolne ubóstwo musi mieć sens. Bez poważnego motywu jest zwykłą zachcianką. Ubóstwo wzbogacające czyni dobro. Porzucenie wygodniejszego życia dla misji, gdzie trzeba zaznać niewygody, chłodu i głodu jest tym ubóstwem, o którym mówi Jezus w perykopie Nagroda za dobrowolne ubóstwa (Mk 10,28–31). Tych czeka o wiele większa nagroda w niebie niż poniesione trudy. Jezus ujawnia dziwne koleje losu. Wielu, którzy byli pierwsi i predestynowani do medali okazują się na końcu miernymi biegaczami. Często bywa tak, że to, co rodzi się w bólu pięknie rozkwita.  Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9). Wielkie dinozaury poginęły, bo wyrosły za duże. Proszę pamiętać, że jeżeli w człowieku zamieszka Bóg, jego moc pokona wszelkie słabości.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.25



          Do Jezusa przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? (Mk 10,17). Jezus odpowiada: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg (Mk 10,18). Trochę inaczej  przedstawia to Ewangelia Mateusza:
Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry (Mt 19,16–17). Łukasz pisze podobnie jak Marek. Z trzech wersji perykopy Bogaty młodzieniec można wydobyć sens problemu. Jezus chciał podkreślić znaczenie pojęcia „być dobrym”. Ono jest zarezerwowane jedynie dla Boga-Ojca. Zgoda, ale czy Jezus nie „był dobry”? Według boskiej skali – nie. Za życia był Człowiekiem, a więc narażony był na grzechy. Wielokrotnie opisywane jest w ewangeliach ludzkie zachowania Jezusa. Podlegał on ludzkim emocjom. Płakał, krzyczał, wyzywał, odpowiadał niegrzecznie, a nawet stać Go było na rękoczyny. Oczywiście skala takich zachowań była minimalna w okresie jego działalności, i wobec dobra jakie czynił. Ujawnianie ludzkiej postawy Jezusa podkreśla Jego Człowieczeństwo. Dobrze, że same ewangelie to pokazują. Tym samym same odsuwają mit o boskim narodzeniu Jezusa. W Betlejem narodził Człowiek, nie Bóg. Na krzyżu umarł Człowiek, a nie Bóg. Na końcu Człowiek został powołany do Chwały Ojca. Chwała Ojca u Jezusa ukazana jest w tym samym Akcie działającym. Ojciec i Syn działają z jednej woli Ojca. Jedność w działaniu (dynamiczny obraz Boga). Ontologicznie każdy pozostaje sobą. Te stwierdzenia wielokrotnie powtarzam, aby zagadnienie Trójcy świętej (do Ojca i Syna dołącza się jeszcze Duch Święty) było czytelne i zrozumiałe.
          Jezus odpowiada młodzieńcowi, że aby osiągnąć wieczność wystarczy wypełniać przykazania Boże. Młodzieniec chce czegoś więcej. Chce poczucia wielkości, bohaterstwa, doskonałości i wywyższenia. Nie chce być byle jaki. Ma aspiracje. Czy to dobrze? Dobrze. Aspiracje są motorem postępu. Każdy ma prawo do sukcesów i zaszczytów. Nie jest niczym złym „robić” karierę.
          Nadzwyczajność wymaga nadzwyczajnych środków. Jezus ujawnia: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mt 19,21; por. Mk 10,21).  Dla młodzieńca taka perspektywa jest szokiem. Jego temperament podpowiada mu walkę  z szabelką w dłoniach, a nie uniżenie, zbiednienie. Gdzie tu miejsce na ordery i chwałę? Młodzieniec nie rozumie nauki Jezusa. Nie pojmie również sensu nastawienie drugiego policzka, oddanie płaszcza ubogiemu i ofiarności dla bliźnich. Nauka Jezusa szokowała. Nikt przedtem nie stawiał tak sprawy. Jezus był pierwszy, który ukazał inną perspektywę zamysłu Bożego. Jezus jest podziwiany nie tylko przez wiernych. Uczciwi i rzetelni badacze, spoza kręgów wiernych przyznają, że Jezus był Wielkim i Wyjątkowym Człowiekiem.


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.24


          Jezus okazywał dzieciom szczególną estymę. Trudno się dziwić. Narodzone dzieci od samego Boga pochodzą. Zanim zakiełkuje w nich chęć skorzystania z wolności woli (i przez to atrakcyjności zła), są obrazem Bożego majestatu. Są absolutnie duchowo czyste, a w ich oczach można dostrzec oblicze Boga. Wspaniałym doświadczeniem jest obserwowanie, jak w dzieciach prawo naturalne konfrontuje się z rzeczywistością. Na początku jest ogromna ilość pomyłek. Często wychodzą na zewnątrz prawa Kalego. Wszystko co dla mnie jest dobre. Zabrać Kalemu, to zło.
          Jezus kochał dzieci. Dostrzegał w nich ikonę człowieka, który z dziecinnym zawierzeniem zwraca się do Boga-Ojca. W perykopie Jezus błogosławi dzieci (Mk 10,13–16; Mt 19,13–15; Łk 18,15–17)  napisano: Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10,15). Nie znaczy, że Jezus popiera tanią, infantylną relację człowieka z Bogiem. W niej kryje się relacja oparta na miłości. Można ją wyrażać na różne sposoby, ubogacając ją duchowymi przeżyciami, słowną poetyką, trwaniem w uwielbieniu. Do Boga można zwracać się śpiewem, adoracją, przyozdobionym kultem (np. ołtarze budowane na potrzeby obchodów święta Bożego Ciała), sypaniem kwiatów. Trzeba koniecznie odróżniać te piękne gesty od kiczowatej, histerycznej obrony krzyża, biczowania się, czy ukrzyżowywania się. Czyny takie nie mogą podobać się Bogu bo nic dobrego nie wnoszą. Są moralnie obojętne (adiafora). Wszelkie przejawy histerii są dobrowolnym czynami, które zaspakajają przede wszystkim własne potrzeby emocjonalne. Dobrowolne ukrzyżowania wręcz obrażają Boga. Są karykaturą Ofiary Jezusa Chrystusa. Epatuje się cierpienia, a nie owoce Męki Pańskiej. Cierpienie samo w sobie jest złem, a nie dobrem. Kościół powinien odcinać się od takich praktyk.
       W Ewangelii Mateusza napisano: [Jezus] włożył na nie [dzieci] ręce i pomodlił się za nie (Mt 19,13). Można zapytać w jakim celu to uczynił? Pokazał jak ważna jest modlitwa tych małych, czystych istot. Bóg oczekuje modlitw, bo one są wyrazem ludzkiego stosunku do Stwórcy. Proszę pamiętać, że nie dla zabawy Bóg powołał człowieka, ale do chwały. Jestem przekonany, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawy kim są naprawdę dla Boga. Kiedy mówi się: są „dziećmi Bożymi”, to jest to tylko częściowa prawda. Bóg ma względem ludzi wielkie plany (trzeba będzie obrobić Nową Ziemię), które sobie trudno wyobrazić. Trzeba okazać cierpliwość i uczynić wszystko, aby spełnić oczekiwania naszego Ojca.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.23


          Perykopa synoptyczna Nierozerwalność małżeństwa  (Mk 10,1–12; Mt 19,1–9; Łk 16,18) przekazuje ciekawe informacje. Jezus odpowiadając na podchwytliwe pytanie faryzeuszy: czy wolno mężowi oddalić żonę (Mk 10,2) ujawnia autora przykazania. Nie jest nim Bóg, ale Mojżesz: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał [Mojżesz] wam to przekazanie (Mk 10,5). Warto zapamiętać sobie tę wiedzę. Autorem przykazań jest człowiek, który pod natchnieniem Bożym odczytał ze stanu Prawdy zamysły Boga. Jak to zrozumieć?
          Wszelkie zamysły Boga można zapisać (umiejscowić) w wirtualnym zapisie pod nazwą stanu Prawdy. Człowiek do tego uprawniony i przysposobiony może sięgać swoją świadomością do tego stanu i odczytywać w niej zapisy. Często bywa tak, że zapis jest dobrze odczytywany, ale nieprawidłowo jest transponowany na ludzką mowę. Czasem brakuje odpowiednich słów opisujących wiedzę nadprzyrodzoną. Oczywiście stan Prawdy jest pewnym modelem abstrakcyjnym, który ułatwia zrozumienie dialogu Boga z człowiekiem. Równie dobrze można napisać, że człowiek odczytuje myśli Boga (takie ujęcie jednak nie licuje z powagą Boga). Wszystko co pochodzi od Boga jest Prawdą. Prawda ta nie ulega zmianie dopóki Bóg sam nie zmieni swoich zamysłów. Stan Prawdy jest konstrukcją myślową wyjaśniającą, a nie opisem faktograficznym. Ułatwia zrozumienie kontaktu z Bogiem, który w jednej chwili kontaktuje się z wielką rzeszą ludzi. Mojżesz będąc do tego uprawniony odczytywał zamysły Boga i zapisywał w księdze prawa narodu żydowskiego. Jezus potwierdza, że zamiarem Boga była nierozerwalna więź między kobietą a mężczyzną. Podobnie jak grzech zaburzył relację z Bogiem, tak niewierność zaburzyła porządek między ludźmi i sprzeciwiła się intencji Boga. Mojżesz z konieczności, ze zdrowego rozsądku, przyjmując mniejsze zło, złagodził pierwotne prawo Boga. Czy miał do tego prawo? Miał, bo sam Bóg powiedział, że człowiek ma sobie sam porządkować swoje sprawy:  abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (Rdz 1,28). Prawo ludzkie nie zwalnia z odpowiedzialności Boskiej. Porządkuje jedynie życie organizacyjnie. Niewierność zawsze pozostanie niewiernością. Podobnie wielożeństwo nie wynika z Bożego zamysłu: Lamek wziął sobie dwie żony (Rdz 4,19).  Niegdyś było to koniecznością, gdy brakowało mężczyzn przez bratobójcze wojny. Dzisiaj wielożeństwo jest powoli zakazywane na całym świecie. Człowiek sam naprawia własne  niegdyś ustanawiane prawa. Jest to przykład, jak powoli człowiek dojrzewa do zamysłu Bożego, do świata idealnego.
         Z perykopy można odczytać jeszcze inną ważną informację. Człowiek może łączyć się z kobietą przez wspólną przysięgę złożoną nawet bez świadków, ale gdy na świadka przysięgi powołany jest Bóg, taki związek jest przez Boga błogosławiony i umocowany sakramentem. Bóg udostępnia dary łaski, które małżonkowie mogą przyjąć (lub odrzucić). Bez sakramentu związek taki ma również rację bytu, ale trudniej jest żyć małżonkom bez Bożego dodatkowego wsparcia.

sobota, 13 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.22


          Perykopa Zgorszenie  (Mk 9,38–41) w opracowaniu Marka zaskakuje nie tym, co w niej jest, ale tym czego w niej nie ma. W Ewangeliach Mateusza i Łukasza jest napisane:
Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie (Mt 18,7).
Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą (Łk 17,1).
U Marka tego wersetu brak. Dlaczego?
          Werset ten ujawnia ważną tajemnicę nieprawości człowieka. Grzech jest pewny. Nie ma tu kokieterii, że wszystko może być cacy. Zgorszenia muszą przyjść. Co to znaczy? Przecież Bóg stworzył człowieka dając mu wszystkie atuty, aby był bezgrzeszny. Skąd ta pewność grzechu? Bóg dał człowiekowi wolność, tym samym może on Bogu powiedzieć nie. Wolność człowieka sprawiła nową sytuację. Bóg wywyższył człowieka do godności samodzielnej istoty. Człowiek stał się tworem pod względem etycznym całkowicie samodzielnym od Boga. Może uczynić wszystko, co chce. Brakuje mu jednego. Nie jest doskonały jak Bóg. Wszystko co niedoskonałe obumiera, niszczy się i ulega degradacji. Konsekwencją niedoskonałości człowieka jest grzeszność. Grzeszność wynika więc jakby z definicji niedoskonałości bytu.  
          Bóg z miłości do ludzi przestrzega: lecz biada temu, przez którego przychodzą. Znaczy, że jest gotów chronić każdego przed grzechem, o ile człowiek tego zapragnie. Bóg udziela człowiekowi łaski, ale warunkowo – kto tego zapragnie. W ten sposób nie narusza daru wolności. Obfitość łaski Boga jest ogromna. Ofiarowuje wolność i może chronić ją od pokus. Tylko nierozumny nie pojmuje za co powinniśmy tak bardzo kochać naszego Stwórcę. On troszczy się o człowieka, szanując jednocześnie godność jaką człowiekowi ofiarował.
          Następne słowa ewangelii są synoptyczne i są pewną figurą literacką, zwaną hiperbolą. Oczywiście nie ma mowy o obcinaniu sobie grzesznej ręki czy grzesznej nogi. Chodzi o podkreślenie skutecznego unikania grzechów.
          Dlaczego Marek opuścił omawiany werset? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Warto jedna zdać sobie sprawę, że redakcja tekstu ewangelii ulegała zmianom. Wulgata (tłumaczenie łacińskie) też wprowadziła własne koncepcje (wg przypisu Wlg dodaje  w. 48 jako 44 i 46). Można uważać perykopę za literacko skażoną.

piątek, 12 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.21


          Perykopy W imię Jezusa  (Mk 9,38–41) nie ma u Mateusza, a jest w wersji skróconej u Łukasza (Łk 9,49n). Czy Ewangelia Mateusza nie była jednak wcześniejsza od Ewangelii Marka? Łukasz korzystał z ewangelii jednego i drugiego ewangelisty.  Tekst perykopy ujawnia problem jaki mieli uczniowie Jezusa. Zauważyli, że inni (nie będącymi uczniami Jezusa) czynią podobnie jak oni. Leczą i czynią cuda w imię Boga. Przyznają nawet, że zabraniali takich praktyk innym. Jezus nie okazał zaskoczenia i odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie (Mk 9,39).
          Nikt nie ma monopolu na Prawdę. Nawet Jezus. Ona jest dostępna każdemu. Etyka, prawo naturalne są czymś uniwersalnym i ponad religijnym. Jeżeli ktoś jest dobry, to nie ważne do jakiej religii należy. Jego uczynek jest Bogu miły i otrzyma za to należną mu zapłatę. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami (Mk 9,40). Jeżeli ktoś nie jest przeciwko nam w rozumieniu etyki, to reprezentuje prawo naturalne, które jest darem Boga dla wszystkich. Kolejne zdanie należy traktować jako przykład: Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam  wam, nie utraci wam swojej nagrody (Mk 9,41). Jeżeli ktoś poda kubek wody spragnionemu, uczyni drugiemu dobro, niezależnie kogo jest wyznawcą, ten równie zostanie wynagrodzony.
          Jezus ujawnia uniwersalizm etyczny i uniwersalizm prawa naturalnego. Jedno jest tylko prawo, bo od Jednego Boga pochodzi. Umiejscowienie religijne nie ma większego znaczenia. Nauka jest bardzo ważna, zwłaszcza dla fanatyków religii katolickiej. Wiele jest takich pobożnych katolików, którzy uważają religie katolicką za jedyną. Gorzej gdy od innych odwracają się ze zgorszeniem. Każdego, kto czyni dobro, nie ominie nagroda.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Ewangelia wg Marka cz.20


          Synoptyczna perykopa Spór o pierwszeństwo (Mt 18, 1–5; Mk 9,33–37; Łk 9,46–48) przedstawia spór apostołów jaki wiedli między sobą na temat, kto jest z nich najznaczniejszy. Jedynie Mateusz nagiął ten spór w stronę królestwa niebieskiego: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim (Mt 18,1). Chciał w ten sposób nadać zdarzeniu wymiar teologiczny.
         W sporze, prawdopodobnie chodziło o przyszłe stanowiska państwowe, gdy Izrael odzyska niepodległość. Prawie do końca uczniowie spostrzegali Jezusa jako wyzwoliciela narodowego.
          Odpowiedź Jezusa jest zaskakująca:  Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18,3). Podobnie: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał (Mk 9,37; Łk 9,48).  Jezus odcina się od zaangażowania politycznego. Całość sprowadza do dziecięcego spostrzegania rzeczywistości. Jest w tym metafora. Dziecko jest pełne bezgranicznego zawierzenia. Nie kombinuje, ani nie uprawia przetargów myślowych, jest autentyczny, szczery, prosty, nieskomplikowany i oddany. Jezus pokazuje czystą formę, ideał i bezgrzeszność. Wszystkie te własności są atrybutami boskimi. Kto przyjmuje do siebie człowieka o takich atrybutach, przyjmuje do siebie Jezusa, a w konsekwencji Boga. Gdyby przedsiębiorcy posiadaliby takich pracowników, nie potrzebny byłby żaden nadzór. Uczciwość pracowników odbijałaby się na obniżeniu kosztów prowadzenia działalności. Z pracy nie znikałyby też drobne przedmioty (długopisy, zeszyty itp.) będące przedmiotem kradzieży. Trzeba pochylić głowę przed świadkami Jehowy. Oni potrafili wypracować takie zespoły pracy. Katolikom (chrześcijanom) powinno być wstyd.
          Zdanie: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje,  Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał jest przykładem wnioskowania logicznego zwanym sylogizmem.
           < Jeżeli każdy M jest P oraz każdy P jest S, to każdy M jest S >.
Sylogizm (konkluzja, wniosek) jest to wnioskowanie o dwóch przesłankach, przy czym obie przesłanki zawierają wspólny element, a każdy element wniosku zawarty jest w dokładnie jednej przesłance. Sylogizm wywodzi się z prac Arystotelesa. Jego sformułowanie uważane jest za początek klasycznej logiki.
          Jezus wyraźnie przekazuje swoją przynależność, a zarazem zależność od Ojca Niebieskiego. Kto przyjmuje Jezusa przyjmuje do siebie samego Boga Ojca. W schemacie wnioskowania logicznego jest w środku. Jezus ma swoje umiejscowienie. On to rozumie najlepiej.