Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 października 2014

Rozrzutność i nadprodukcja Boga

          Obserwując przyrodę rzuca się w oczy ogromna rozrzutność i nadprodukcja składników rozrodczych. Przykładem są wielkie ilości plemników w spermie  w trakcie jednej ejakulacji  (w jednej porcji spermy może znajdować się do 500 milionów plemników), które zazwyczaj wszystkie giną. Na drzewach jest tysiące owoców z nasionami, z których tylko czasem rodzi się nowe drzewo. Nasiona, plemniki, pyłki poddawane są naturalnej selekcji. Widoczna jest też walka o byt już ukształtowanych osobników. Na świecie mają prawo żyć albo najsilniejsi, albo ci którym sprzyja los. Z gniazda wyrzucane są osobniki słabe przez swoich braci i sióstr przy aprobacie matki-samicy. Ona „kocha” tylko  te najsilniejsze.  Przykładów okrutnych reguł w przyrodzie można przytaczać tysiące.
          Czy Stwórca, tak kreując rzeczywistość (zdeterminował świat zwierząt przez zaprogramowany instynkt), nie chce przekazać człowiekowi pewnych zasad, których sam jest autorem? Człowiek każdą śmierć przeżywa jako tragedię. Św. Franciszek nie chciał nawet deptać trawy, traktując ją jako organizm żywy. Czy człowiek nie zachowuje się tak, jakby był bardziej miłosierny niż Stwórca?
     Czy godzi się nawet pomyśleć, że człowiek może być doskonalszy od Boga. Nie godzi się i nie jest to możliwe. Czy ludzka etyka (moralność) jest lepsza od prawa naturalnego danego człowiekowi przez Stwórcę? Trudno dać temu wiarę, a jednak jest coś na rzeczy?
          Bóg traktuje człowieka jako swojego dziedzica i współtwórcę rzeczywistości. Pozwolił On człowiekowi kreować postać tego świata według ludzkich zdolności i upodobań. Wokół podziwiane są zamysły Boga, ale i widać dokonania ludzkie.  On sam jest Kreatorem i Dawcą duszy, ale fizykalność nowonarodzonych pozostawił przypadkowi. Okrutny los sprawia, że rodzą się dzieci syjamskie, przeróżne potworki, dzieci z wielokrotnymi kończynami, dwugłowe, karły itp. Obarczanie za to winą Boga jest bezzasadne, wiedząc, że Bóg pozostawił człowiekowi wolność: błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie  sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi (Rdz 1,2). Czy dana ludziom wolność pozwala na działania dotyczące istnień ludzkich?  
          Możliwość inżynierii genetycznej potwierdza, że Bóg dopuszcza i taką głęboką ingerencję w ludzkie istnienie. Czy człowiek ma prawo decydowania o ludzkim istnieniu? Kościół kategorycznie sprzeciwia się aborcji, twierdząc, że dawcą życia jest Bóg i tylko On może decydować o istnieniu stworzenia. Czy jednak nie jest to tylko stereotyp, który powtarza się od tysięcy lat dla zachowania tradycji? Może Objawienie zamysłów Boga w Piśmie świętym nie zostało właściwie odczytane? Przykładowo perykopę: Bo wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre, i nie trzeba niczego odrzucać, co spożywa się z dziękczynieniem (1 Tm 4,4)  można odczytać, że wszystko, co Bóg stworzył nadaje się do spożycia. Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie jest to prawdą. Może trzeba jeszcze raz przemyśleć niektóre prawdy przekazane w tradycji. Może wszystko opiera się na innych zasadach i założeniach Stwórcy. Może ważniejsze od faktów dokonanych  są podejmowane przez człowieka decyzje i decyzje sumienia. Kiedy lekarz orzeka, że urodzi się potworek, jego decyzja o konieczności aborcji jest słuszna. 
          Czy dla Stwórcy ważniejsze jest jaką człowiek podejmuje decyzję, niż jego gorliwość kultowa, ślepa wiara, tradycjonalizm, zachowawczość, a w dalszej kolejności fałszywa bojaźń?
          Jezus poświęcił swoje życie, bo uznał, że tak powinien postąpić. Jego decyzja i determinacja została przez Boga przyjęta i stała się skuteczna. Ktoś powie, że w swym zachowaniu był samobójcą. Rodząca dziecko ze świadomością, że umrze po porodzie na skutek powikłań sprzeciwia się nakazowi kościelnemu. Wybiera życie dziecka kosztem swojego. Żołnierz zażywa trucizny, aby nie zdradzić towarzyszy. Wszyscy z opisanych podejmowali własną decyzję o swoim życiu. Dziecko w łonie matki dopóki nie ujrzy światła dziennego należy do matki. Ona i tylko ona, według własnego sumienia może decydować o narodzinach swojego dziecka.

          Aborcja jest złem, gdy jest niczym nieuzasadniona. Decydent obciąża swoje sumienie przed Stwórcą. Aborcja może być też mniejszym złem. Jest ona zawsze smutnym wydarzeniem, ale czasem jedynym rozsądnym rozwiązaniem.  

czwartek, 30 października 2014

Św. Paweł był mistykiem

          Św. Paweł był początkowo prześladowcą chrześcijan. Miał przez to wyrzuty sumienia, a może i kompleksy wobec apostołów. Jak sam pisał: W niczym przecież nie byłem mniejszy od „wielkich apostołów”, chociaż jestem niczym (2 Kor 12,11). Niektórzy nawróceni uważali go też za szaleńca. Paweł wiedział o tym i starał się swój wizerunek poprawić. Zdobył się nawet na ujawnienie swoich objawień prywatnych, które zostały mu dane. W drugim Liście do Koryntian pisze o sobie w trzeciej osobie: Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele – nie wiem, czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba.  I wiem, że ten człowiek –- czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, (też nie wiem), Bóg to wie –-  został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać  (2 Kor 12,2–4).
          Opis objawienia prywatnego św. Pawła bardzo podobny jest do objawień danych późniejszym wybranym osobom (św. Katarzynie ze Sieny, św. Teresie Wielkiej,...). Treść objawienia nie przekazuje nic więcej niż opisane jest w ewangeliach. Dlaczego? Czy Paweł nie zasłużył na odsłonięcie rąbka tajemnicy Boga?  Usłyszał i skomentował je: których się nie godzi człowiekowi powtarzać  (2 Kor 12,4). Dalej dodaje: ogrom objawień (2 Kor 12,7). Treść objawienia przekazane neurotycznie nie sposób wyrazić ludzkim językiem. I choć pewnie rozumiał, nie był w stanie je wyjaśnić. Podobno mówił św. Augustyn z Hippony 354–430: Jeżeli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeżeli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem. Tenże teolog o Ewangelii św. Jana mówił tak: Także Jan nie powiedział tak, jak jest, lecz jak potrafił, gdyż człowiek mówił o Bogu.

          Św. Paweł doświadczył rzeczy nadprzyrodzonych. To była dla niego zupełnie inna rzeczywistość. Przekazywanie czy opis jej śmiertelnikom jest niezwykle trudne, a może i niewykonalne. Paweł nie potrafił skorzystać z możliwości jaka się nadarzyła. To go przerastało. Prosił Boga trzykrotnie, aby odszedł (2 Kor 12,8). Pan pocieszył go: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9).

środa, 29 października 2014

Dwie kategorie

          Kto uważnie czyta moje wykłady może zauważył, że bardzo mało piszę o moralności, grzechach, winach, złych uczynkach i karach. Religie ujmuję od strony miłości Stwórcy, a nie od strony słabości człowieka. Dlaczego? Prawdopodobnie wynika to z mojego charakteru. Lubię budować w oparciu o dobro, złem się zawstydzam, a słabości ukrywam. Człowiek jest istotą słabą, kruchą, narażoną na instynkt ciała, atrakcje i pożądania dające trochę zadowolenia. Na tym jednak nie można budować swojej osobowości, swego ego. Jezus Chrystus wziął na siebie grzechy tego świata. Jemu też jesteśmy zobowiązani. Sami jednak musimy dawać coś z siebie. Co? To co jest w nas silne, a nie słabe. Człowiek ma w sobie moc żywej nadziei. Gdy zostanie ona wzmocniona wiarą i miłością jest niezwykle mocna. Człowiek staje się zdolny do wezwania: Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty (1 P 1,16).
          Chrześcijaństwo można ujmować w dwóch kategoriach. Tego czego człowiek otrzymał od Boga i tego, co może Bogu dać. Jedno i drugie jest ważne. Moje zainteresowania idą w kierunku ludzkiej działalności. To co Stwórca dał człowiekowi jest ciągle odkrywane i zasługuje na ludzki podziw. To co człowiek może dać Ojcu jest nieograniczone w pomysłach. Należy tu rozumieć dary dla drugiego człowieka: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiekieście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili (Mt 25,40).
          Człowiek może zrobić dla drugiego człowieka naprawdę wiele. I tak się dzieje. Można przytaczać tysiące przykładów. To cieszy i wzbudza dalszą nadzieję. Człowiek nie jest taki zły. Trzeba jednak ciągle o tym pamiętać i pielęgnować, a złe przykłady rozbrajać na każdym kroku, gdziekolwiek się pojawią.
          Życie polityczne jest publiczne. Na tej arenie powinniśmy widzieć przykłady ludzi powołanych nie tylko przez ludzkie wybory. Kto otrzymał mandat społecznego zaufania powinien swoją postawą dawać przykład człowieka na miarę oczekiwań ludzi i Stwórcy.
          Zbliżają się wybory samorządowe. Jest okazja oczyścić arenę polityczną z  

chwastów. Nie należy zmarnować z tej okazji. Czynna postawa wyborcza jest społecznym obowiązkiem, nawet wtedy, gdy nie  ma na kogo głosować. 

wtorek, 28 października 2014

Obce nauki

          Św. Paweł pisze w Liście do Hebrajczyków: Nie dajcie się uwieść różnym i obcym naukom (Hbr 13,9). Aby dobrze zrozumieć autora trzeba zapoznać się z okolicznościami w których powstał ten zapis. Św. Paweł mówił to w kontekście przełożonych: Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże (Hbr 13,7). Pragnął tym ostrzeżeniem wzmocnić siłę przekazu oficjalnej nauki Kościoła. Czy taka postawa jest uczciwa? Z punktu widzenie interesu głoszonej nauki jest słuszna. Jest sposobem walki z opozycją i z innymi naukami.
          Kiedy mowa jest o Bogu i rzeczach nadprzyrodzonych Prawda jest jedna. Żadna inna nauka nie jest wstanie jej przewrócić, czy obalić, co najwyżej chwilowo zamiesza. Jak się mówi: Prawda obroni się sama. Aby poznać Prawdę trzeba wychodzić jej naprzeciw. Trzeba szukać, badać i poznawać. Oczywiście w tej podróży można czasem pobłądzić, ale fałszywe teorie czy wnioski zostaną wcześniej  czy później wykryte i wyprostowane silniejszymi racjami.
          Imperatyw Pawła ma wymowę dyscyplinującą wobec nauk przełożonych. To pouczenie jest praktykowane przez Kościół do dnia dzisiejszego, choć ostatnio słabnie. W dzisiejszych czasach trudno jest zatrzymać poszukujących Prawdy. Dawny autorytet Kościoła zbladł. Nauki Jezusa docierają do wiernych przepracowane na potrzeby przyjętej doktryny religijnej.
          Po takich krytycznych uwagach często stawiam sobie pytanie. A co na to Stwórca?

          On powiedział: błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie  sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi (Rdz 1,2). Tym samym powiedział, że człowiek  musi wziąć na siebie odpowiedzialność za wszystko co czyni. Tu na ziemi jesteśmy panami i dziedzicami Boga. Od człowieka zależy jak sobie życie ułoży. Co będzie dla niego ważne, a co mniej. Stwórca dopuścił nawet ludzki sposób Jego pojmowania i wyznawania. Prawda pozostanie prawdą niezależnie kto ją głosi. Każdy ma szanse jej doświadczyć i to na swój własny sposób.

poniedziałek, 27 października 2014

Nieuchwytne

          Aby dostrzec pod mikroskopem świetlnym bakterie stosuje się ich barwienia lub barwienie tła (środowiska). Do najczęściej stosowanych w bakteriologii barwników należą: błękit metylowy, fiolet goryczki, fiolet krystaliczny, fuksyna, safranina, zieleń malachitowa. Inny stopień ich załamywania się światła z otoczeniem powoduje większą kontrastowość i przez to można zobaczyć kształt bakterii i ich elementy. Nota bene barwienie bakterii powoduje ich śmierć.
          Czy można posłużyć się podobną techniką, aby zaobserwować np. falę elektromagnetyczną? Nie znam odpowiedzi. Jedynie fale widzialne same dają o sobie znać. Nie chodzi mi jednak o skutek jaki wywołują, ale o wygląd samych zmieniających się pół elektrycznych i magnetycznych. Inaczej mówiąc, czy można zabarwić pola elektryczne (czy magnetyczne)? Prawdopodobnie nie można, bo pola elektryczne nie mają substratu i są tylko obszarami oddziaływania. Czego?
          I tu zaczyna się tajemnica, którą człowiekowi trudno jest odgadnąć. Pola istnieją, bo widzialny jest skutek ich oddziaływania, ale dla człowieka są nieuchwytne, co do swej istoty. Podobnie można mówić o energii. Ona jest, istnieje, ale nie można jej narysować, zobrazować.  W zasadzie to problem można sprowadzić do samej energii, bo pola oddziaływania są jej przejawem.
          Niektórzy, przez podobną definicję, łączą pojęcie energii z Bogiem. To błąd. Bóg tchnął swoją moc w postaci energii, a więc jest ona Jego tworem i nie może istnieć bez Bożej ingerencji. Poza tym, energia jest bezosobowa i bezduszna. Bóg jest Osobą miłującą.
          Istotę Boga, jako istoty nadrzędnej ontologicznie nie można poznać, i to wynika z logiki. Czy energia zdradzi kiedyś swoją tajemnicę? Człowiek doskonale poznał jej możliwości i przymioty. Doskonale nią operuje i przekształca, ale czym ona jest?

          Do tej pory używałem do jej opisu modeli konceptualnych. Wiadomo jednak, że jest to tylko narzędzie zastępcze. Coś mi się zdaje, że E. Kant miał rację. Człowiek nie może poznać istoty rzeczy. To ograniczenie wymusza w człowieku pokorę. Może Bogu właśnie o to chodziło?   

niedziela, 26 października 2014

Formuła A. Einsteina na cenzurowanym

                                                        p = m * v
gdzie m jest tzw. masą spoczynkową, v – prędkość punktu materialnego.
          Czy można tym wzorem opisywać cząstkę fotonu, gdy wiadomo, że foton ma masę spoczynkową równą zero? Nie bardzo, choć wiemy z doświadczenia, że foton posiada pęd. Jego wielkość określa wzór:
                                                         p = h * λ
gdzie h stała Plancka, λ – częstotliwość fali

Posiadanie pędu czyni z fotonu (kwantu energii) pełnoprawną cząstkę.

Przekształcając wzór na energię kinetyczną punktu materialnego
                                                         E = m * v2  /  2
otrzymuje się zależność:
                                                         p = 2 * E  /  v         (1)

Albert Einstein do wyprowadzenia swojej formuły E = m*c2 przyjął zależność w postaci:
                                                         p = E / c                 (2) [1]   

Z porównania wzorów (1) i (2) widać, że się różnią. Dlaczego? Uczony odpowie, że (1) dotyczy punktu materialnego, a (2) fotonu. Wzory te różnią się  jedynie liczbą 2 w liczniku i interpretacją ontologiczną (punkt materialny, byt w postaci kwantów).  Dla dociekliwych  taka prosta różnica może wzbudzać zdziwienie i nieufność.  Czy zależność fizykalna przekłada się na tak prostą zależność matematyczną?
          Prawdziwość formuły E = m*c2  najlepiej  sprawdzić w doświadczeniach, ale są one trudne do przeprowadzenia. Może się okazać że formuła Alberta Einsteina powinna wyglądać:

                                                   E = F(x)* m*c2  

gdzie F(x) byłabym funkcją lub stałą wiążącą materię z jej prawdziwą energią.




[1] Mieczysław Sawicki, Elementy teorii względności, Wyd Szkolne i Pedagogiczne 1972, s 127.

sobota, 25 października 2014

Polska krajem absurdów

          Gdyby podatnik, co miesiąc wykazywał dochody większe od 257.58 zł (kwota wolna od podatku 3091/12) to przyjdzie mu zapłacić podatek. Tymczasem minimum egzystencji biologicznej wynosi 541.91 zł. Jak widać podatek jest ściągany od osób żyjących na skraju biologicznej egzystencji. W krajach Unii Europejskiej kwota wolna od podatku waha się w granicach 30 – 70 tys. zł. Kwota ta jest corocznie waloryzowana. Przykładowo w Wielkiej Brytanii, kwota wolna, tylko w ciągu jednego roku, wzrosła o prawie 20 % i wynosi obecnie ok. 50 tys. zł. W Polsce jest zamrożona od 2008 r. Ta dysproporcja pokazuje, jak państwo dba o swoich obywateli i to najuboższych. W krajach afrykańskich jak w Tanzanii kwota wolna wynosi 7408 zł, w Botswanie 12384 zł, a w Namibii 14250 zł. Polska stosuje podatek progresywny 18 i 32 %. Liniowy podatek mają: Litwa, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria ze stawką w zależności od kraju: 10 %, 12 %, 15 % lub 16 %. Sprawa jest dyskusyjna i wymaga dużej rozwagi.
          Czy wobec przedstawionej sytuacji Polska ma prawo chlubić się, że pokonała kryzys światowy? Dobrze, że sprawa wolnej kwoty została  zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. W nim  jest jakaś nadzieja.
          Polska jest krajem wielu absurdów, niesprawiedliwości społecznych, przymusu i głupich przepisów. Kary i mandaty nakładane są z wielką niefrasobliwością. Płace kominowe, wielkie odprawy są zgorszeniem dla świata. Proszę spróbować bez zezwolenia ściąć drzewo na własnej działce. Kara sięga tysięcy złotych. Serwisy informacyjne przedstawiają jedynie wierzchni obraz problemu, a prawdziwe sedno jest skrywane. Nie dziwię się, że wzrasta oburzenie społeczne. Aby zło samo się zniszczyło potrzeba niestety czasu.
          Z drugiej strony przepisy pozwalają na wyłudzenia wielkich kwot z ZUSu. Mechanizm jest znany od lat. Ile potrzeba czasu, aby ukrócić ten proceder?
          Kiedy przyjdą wybory, proszę zwracać uwagę na to, co mają do zaoferowania przyszli parlamentarzyści. Obecnie partie polityczne zajmują się bzdetami. Sprawy ważne zakrywane są nieistotnymi „aferami”, przezwiskami, kłótniami. Paradoksem jest, że partia PO zawiodła naród, ale nie ma na kogo głosować. O PISie nie chcę nic mówić, bo musiałbym się upodobnić do nich samych, a od tego uchowaj mnie Boże. Zawiódł również przywódca lewicowy. Najwyższy czas, aby udał się na emeryturę i zostawił rządzenie młodym. Młodym należy pokazać inną politykę, inne standardy rządzenia, inne horyzonty, zasady sprawiedliwości społecznej. Do tego przydałby się Kościół, ale i on nas zawiódł.

          Boże odnów morale przywódców, polityków, biskupów bo niesprawiedliwość społeczna jest aż nadto widoczna. 

piątek, 24 października 2014

Okrutny los

          Wczoraj w Katowicach zginął dziennikarz Dariusz Kmiecik z żoną i dwuletnim synkiem. Los okazał się dla nich okrutny. Smutek ogarnął wielu. Wielu pyta, dlaczego?
          Jak już pisałem, Bóg pozostawił ludzi własnemu losowi. To cena za wolność jaką Bóg dał każdemu człowiekowi. Los jest przypadkiem i nie ma nic wspólnego z rozumnym działaniem. Trzeba przyjąć z pokorą ten cios i wierzyć, że dla nich już otwarło się niebo i wieczność.
          Obwinianie Boga za brak nadzoru jest nieporozumieniem. On jest z nami i z naszymi cierpieniami. Opatrzność Boga dotyczy ludzkiego ducha, a nie losowych zdarzeń. Dlaczego szczególna Opatrzność Boga nie objęła tych biedaków, jest boską tajemnicą. Nic nam do niej. Z tej tragedii możemy jedynie wyciągnąć wnioski na przyszłość. Trzeba lepiej zabezpieczać ludzkie środowiska od potencjalnych katastrof. Trzeba też uświadomić sobie, jak kruche jest ludzkie życie. Śmierć może zawitać w każdym momencie. Dobrze jest być w gotowości na jej przyjście.
          Niech nasze modlitwy wzmocnią ich duchowo, aby jak najszybciej osiągnęli chwałę Bożą.


Cześć ich pamięci.

czwartek, 23 października 2014

Sakrament Eucharystii

          Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny arcybiskup Vincento Paglia podsumował synod biskupów: protesty przeciwko otwarciu się wobec rozwodników i homoseksualistów nie zatrzymają nowego kursu. I słusznie. Kiedy wieje nowy wiatr, trudno się jemu sprzeciwiać. Takie są koleje losu i każdy doświadczony w życiu wie, że nie ma odwrotu. Tak jak np. metodę in vitro nie da się zatrzymać (choć jest wiele przeciw), tak nie zatrzyma się zmian w Kościele.
          Na Zachodzie, prawie każdy, kto pojawia się w Kościele na Mszy przyjmuje komunię. Świadczy to, że katolicy na świecie inaczej pojmują sakrament Eucharystii. Tylko Polacy mają do hostii stosunek nadzwyczajny. Inni uważają, że przez przyjęcie komunii dają wyraz swojej wiary i zarazem proszą o dalsze błogosławieństwo. Ta naturalna zmiana definicji sakramentu, w gruncie rzeczy, jest sama w sobie dobra. Polski stosunek do sakramentu Eucharystii jest pełen sprzeczności. Przede wszystkim, nikt nie jest na tyle czysty duchowo, aby godnie przyjmować Jezusa do swojego serca. Tak więc prawie każdy popełnia grzech profanacji sakramentu. Oczywiście, sprawa dotyczy ludzkiego ducha i nikt nie jest w stanie tego grzechu udowodnić. Hipokryzja polskich katolików jest więc w sprzeczności z nauką Kościoła.
          Polacy nie mają podstaw do chwalenia się swoją religijnością, bo może się okazać, że jest ona na tylko pokaz. To smutne. Polska scena życia politycznego jest tego najlepszym przykładem. Polski sposób uprawiania polityki jest przedmiotem zgorszenia dla świata. Wstydzę się za polityków. Wstydzę się za Polaków jak czytam różne fory internetowe. Co za język, pogarda dla innych, zawiść i podłość.
          Osoby rozwiedzione szczególnie potrzebują wsparcia duchowego. Eucharystia może być dla nich szczególna. Koniecznie trzeba dać nową wykładnię sakramentu Eucharystii. Jestem gorącym jej zwolennikiem.

          Sposób podejścia, a właściwie nie podejmowania na synodzie tematu rodziny w przypadku homoseksualistów, póki co, podoba mi się. Rodzina jest rodziną w ujęciu tradycyjnym i stanowi świętość. Homoseksualiści, choć mają potrzebę związków muszą to rozwiązać na swój sposób. Rodzina niech zostanie rodziną w takim kształcie jak wypracowały tysiąclecia. Związki homoseksualne mogą być nowym zjawiskiem społecznym i trzeba im dać stosowne prawa. Nie ma mowy o ich dyskryminacji. Ich potrzeby są tak samo ludzkie. Należy budować nowe, nie niszcząc starego sprawdzonego porządku.    

wtorek, 21 października 2014

Kanoniczność Pisma świętego

          Kiedy pisałem drugą moją książkę Bóg nie taki straszny recenzent ks. prof. Józef Kudasiewicz zwrócił mi uwagę, że wszystko, co jest napisane w Piśmie świętym jest kanoniczne. Pierwotnie ja napisałem w komentarzu do księgi Mądrości Syracha: Prolog został napisany przez tłumacza, wnuka autora. Ta część Księgi nie jest pismem natchnionym. Uwagę księdza profesora uwzględniłem w wersji wydanej, ale niepokój twórczy pozostał. Dzisiaj mając pełną swobodę pisania mam możność przekazać swój własny punkt widzenia. Kanoniczność Pisma świętego jest z wyboru ludzkiego, a nie boskiego. To człowiek określił,  co jest dla niego słuszne i święte. To nie księgi zostały natchnione, ale natchnieni byli hagiografowie, którzy je pisali. To oni mieli dar odczytywania zamysłów Boga. Ta subtelna różnica rozkłada inaczej akcenty.  Tak samo nie Pismo święte jest święte, ale treść objawienia w nim zawarta. Czyn Nergala (publicznie targał Pismo św.) był jedynie chuligańską prowokacją. On sam nie miał możliwości naruszenia świętości objawienia. Jego czyn należy traktować podobnie jak każdy czyn jedynie chuligański.
          Kościół próbuje przekonać, że wszystko co w Piśmie  św. dotyczy objawienia zbawczego planu Boga , tj. historii zbawienia jest wolne od błędu. Dobrze by było, aby z pokory nie używać słów absolutnych. Konstytucja nie używa już terminu „bezbłędność”, który był dotąd w powszechnym użyciu. Słowo Prawda winno być wezwaniem, prowokacją do jej szukania.
          Kiedy wybierano cztery ewangelie funkcjonowało wiele innych. Wybrano tylko cztery. One zostały określone jako kanoniczne. Uczynił to człowiek wobec swojego rozeznania, a nie boskiego. Uznał te, bo one były najbliższe koncepcji chrześcijańskiej.   Należy zauważyć, że nie we wszystkich sprawach są spójne. Kościół traktuje je jako pluralistyczne podejście ewangelistów i nie widzi w tym nic złego.  

          Dzisiaj Kościół dostrzega ludzkie słabości i niedoskonałości, dlatego łatwiej zauważa niedociągnięcia i skażenia Pisma świętego niedoskonałością hagiografów. Z tej prawdy czyni też przedmiot teologii i ujmuje Boga, którego pedagogia zniża się do poziomu człowieka. Jak widać człowiek stale próbuje ustawiać i obrazować  Boga według ludzkiego oglądu.    

poniedziałek, 20 października 2014

Zasada św. Tomasza

          Tradycyjna nauka Kościoła w swym twierdzeniu o boskim autorstwie Biblii hamowała badania nad jej poprawnością. Słusznie uważano, że skoro Bóg jest autorem tej Księgi, to jest ona cała natchniona i nie może zawierać żadnego błędu.  W pierwszej redakcji schematu soborowego Konstytucji o Objawieniu Bożym znalazło się takie stwierdzenie: z natchnienia Bożego „wprost i koniecznie wynika absolutna wolność od błędu całego Pisma świętego... w jakiejkolwiek dziedzinie religijnej albo świeckiej”.  Zapis ten spowodował ogromne zamieszanie. Nauki egzegetyczne już sygnalizowały odkryte skażenia biblijne sensownie udokumentowane, a formuła Konstytucji nie zezwalała na praktyczne ich zastosowania. Czyniono różne próby (manipulacje) aby obejść ten nieszczęsny zapis (F. Lenormant, J.H. Newman). Poszukiwano obiter dicta (treści nie należące do Pisma św., które nie mają nic wspólnego ze sprawami wiary). Ta wiwisekcja Biblii została jednak skrytykowana przez większość teologów.
          Z błędnego założenia, że Pismo św. jest całe natchnione (sugerujące autorstwo Boga) trudno jest sformułować prawdę. Aby wyjść z opresji skorzystano z zasady  św. Tomasza,  mówiącej, że na Pismo św. należy patrzeć całościowo jak na obraz. Tak też w nowej redakcji kłopotliwe założenie utopiono w sformułowaniach ogólniejszych. Prawdę biblijną należy odczytywać z całości tekstu, a nie z wybranych wersetów. 
          Kościół rozszerzył znaczenie Starego Testamentu i integralnie związał go z Nowym Testamentem, uważając, że jest NT jest ciągłością tajemnicy Objawienia Bożego zrealizowanej w Jezusie Chrystusie. Chrześcijanie kładą akcent na Synu Bożym. Stary Testament sprowadzono do objawienia o charakterze progresywnym (większa doskonałość NT nad ST). Nie można więc w Starym Testamencie szukać doskonałości Nowego Testamentu, a prawda Nowego Testamentu winna być wyjaśniona w Kościele i żywej tradycji będącej pod działaniem Ducha prawdy[1].
          Trzeba zauważyć, że powołanie się na tradycję i Ducha świętego umożliwia różne opcje czy nawet manipulacje interpretacyjne. Duch święty[2] między innymi został obarczony odpowiedzialnością za wybór papieży i cały Kościół. Życie zweryfikowało ten pogląd. Duch święty działa jedynie w przestrzeni duchowej, i nie determinuje życia Kościoła. Owoce Ducha świętego muszą być przyjęte wolną wolą.
          Kościół chlubi się, że pogłębił zagadnienie bezbłędności Pisma świętego. Filozoteizm uważa, że prawda została jeszcze bardziej zawoalowana i okryta ludzką (chrześcijańską) koncepcją objawienia.



[1] Ks. Józef Kudasiewicz, Biblia Historia nauka, Wyd. ZNAK Kraków 1987., s. 38
[2] Jak w ST wykorzystano Boga do żydowskich interesów, tak chrześcijanie próbują wykorzystywać Ducha Świętego do swoich partykularnych celów.

niedziela, 19 października 2014

Autorstwo Biblii


          W literaturze chrześcijańskiej można spotkać wiele wersetów dotyczących autorstwa Pisma świętego:  Biblia jest orędziem Boga przekazanym nam w języku ludzkim[1]Księga jest dziełem dwóch autorów: Boga i człowieka (tamże s. 22); Bóg był przyczyną główną, pisarz natchniony przyczyną instrumentalną (narzędną) (tamże s. 23).

          Według Alberta Pietersmana i Frederika Wisse prowadzone badania Pisma świętego ujawniają setki tysięcy mimowolnych i świadomych odmiennych lekcji [2]. Czy wobec wykrycia wielu tysięcy błędów i skażeń w tej Księdze nie jest nadużyciem przypisywanie  Bogu jej autorstwa? Wydaje się, że Kościół poszedł za przykładem braci żydowskich, którzy w usta Boga włożyli wiele własnych słów, ludzkich przepisów prawnych, poleceń, czy nakazów.
          Przypisywanie Bogu autorstwo Pisma świętego jest gestem okazania Bogu szacunku, ale czy człowiek ma prawo na takie gesty? Już na poziomie akademickim przypisywanie autorstwa komuś wyższemu rangą naukową, jest godne pożałowania. Trud studentów, asystentów, pracowników naukowych i faktycznych autorów przedstawia się małymi literami. Liczy się jeszcze jedna publikacja profesora, kierownika katedry, instytutu itp. Bogu podobne gesty nie są potrzebne.
          Wobec ujęcia filozoteistycznego Pismo święte jest dziełem ludzkim (podobnie uważali Nestorianie),  którymi autorami byli hagiografowie, uczeni i mędrcy żydowscy. Wielu z nich pisząc, byli pod natchnieniem i to oni odczytywali zamysły Boga. W Piśmie świętym to, co Boże, jest nam podane na sposób ludzki (św. Tomasz). Tak więc koncepcje Boga przeniknęły do Księgi skażone ludzką niedoskonałością. Śladów boskich myśli w niej jest bardzo dużo. Cała Księga jest przepełniona duchem Boga i ma w sobie coś osobliwego, co ją wyróżnia. Być może Bóg obdarowywał hagiografów szczególnymi darami łaski? One to uwrażliwiały autorów, pomagały w odczytywaniu Boga, ale końcowe słowo należało do człowieka. Za błędy w Piśmie świętym odpowiada wyłącznie człowiek. To on powinien je też usunąć. Aby nie naruszać historiografii (ze względów na szacunek do źródeł historycznych) należy przedstawić przynajmniej jej opracowanie krytyczne, wyjaśniające. Żydzi uczynili to już dawno dołączając do Tory księgi uzupełniające, dopełniające, rozwijające, jak Talmud, Misznę, Gemarę i inne.




[1] Ks. Józef Kudasiewicz, Biblia Historia nauka, Wyd. ZNAK Kraków 1987., s. 21.
[2] Międzynarodowy komentarz do Pisma świętego, Wyd. VERBINUM, Warszawa 2000, s. 170.

sobota, 18 października 2014

Teologia pierwotna


          Pierwszymi teologami byli apostołowie i ewangeliści. Interpretowali czyny i słowa Jezusa z uwzględnieniem potrzeb słuchaczy. Styl uprawiania teologii w Kościele pierwotnym jest do dzisiaj modelem wiążącym teologów. Czy z perspektywy dwóch tysięcy lat należy pochwalić tę praktykę?
          Nie mogę tego uczynić z wielu powodów, choć rozumiem wrażliwość katolicką na tradycję i przekaz historyczny.  Apostołowie, pierwsi nauczyciele katoliccy byli zmuszeni uwzględniać potrzeby słuchaczy, ich wrażliwość na nową wiarę, wzajemne relacje, stan umysłu (mądrość i głupotę). Siłą rzeczy naginano interpretację ewangeliczną według tych potrzeb. Słowa Jezusa tak formułowano, aby się podobały i robiły wrażenie. Do przekazu religijnego trafiło wiele obcych myśli, niekoniecznie spójnych z nauką Jezusa. Niektóre zostały na stałe i stały się fundamentem chrześcijaństwa.
          Dzisiaj warto byłoby wrócić do czystej nauki Jezusa. Trzeba na nowo przeorać teksty przekazów religijnych, cytaty Jezusa oraz opisy Jego czynów, aby wydobyć tę niepowtarzalny przekaz myśli Chrystusa. Zdaję sobie sprawę jaka jest to ogromna praca, ale warto dla samej Prawdy.    
          Dotychczasowy przekaz teologiczny ma również wartość, którą należałoby przesunąć w kierunku pastoralnym, historycznym, socjologicznym. Teologia winna być nauką czystą i pozbawioną ludzkich hipotez, lekcji. Religia natomiast nie może być głucha na ludzkie potrzeby. Religia dysponuje wieloma dziedzinami i może zabezpieczać ludzkie potrzeby duchowe w szerokim spektrum, natomiast sama teologia ma dotyczyć spraw czysto boskich.
          Inną sprawą jest pluralizm teologiczny, czyli różnorodność przekazu i odczytania teologicznego. Przykładowo, dominikanie mają podejście bardziej filozoficzne, naukowe, franciszkanie natomiast bardziej emocjonalne, duchowe. Pluralizm jest cennym nabytkiem dla Kościoła. Obecny synod za sprawą papieża Franciszka, który obraduje obecnie jest tego dowodem.

piątek, 17 października 2014

Wiara zasadą istnienia

          Słowo Miłość ma dwa znaczenia: ontologiczne i relakcyjne. Bogu przypisuje się słowo Miłość: Jestem, który Jestem (Wj 3,14). Znaczy, że Bóg istnieje (jako ontologiczny byt). Mówi się: Bóg jest Miłością. Bóg i Miłość mają znaczenie tożsame. Miłość oznacza również doskonałą relację pomiędzy osobami (też ludzkimi). Mówi się: Bóg kocha pełną miłością. Miłość jest więc też czynnością, działaniem, opisem stanu zażyłości.
         Z definiowaniem miłości nie jest łatwo. Nie wszyscy zapytani potrafią odpowiedzieć na pytanie: czym jest miłość? Odpowiedzi padają różne  i dość rozbieżne. Znaczy, że miłość jest pojęciem abstrakcyjnym, nieokreślonym, które  bardziej rozumie serce niż rozum. Zasadne jest też pytanie: czy wierzysz w miłość? Odpowiedzi też są różne, ale pytanie jest akceptowane. Z miłością związana jest wiara. Jeżeli tak, to miłość nie jest do końca uchwytna. W zasadzie tożsamość słów Miłości i Boga uzasadniają stwierdzenie, że tak jak Bóg jest nieuchwytny tak nieuchwytna jest Miłość.
          Słowo miłość jest używana nie tylko w przypadku Boga, ale relacji między osobami ludzkimi. Z definicji jest to słowo otoczone obłokiem tajemnicy, nieuchwytne, intrygujące, niepewne. Choć pojęcie miłości wprowadził człowiek, to jego korzenie pochodzą z przestrzeni ducha. Człowiek odczytał z najgłębszych sekretów swojej duszy, że jest „coś” (miłość), która ma wielką wagę i znaczenie dla człowieka, ale jest poza zmysłami, materią i rzeczywistością obiektywną. Miłość jest słowem zarezerwowanym dla doskonałości, nieskończoności i wieczności. Miłości nie można nabyć. Jest ona wytworem serca i duszy. Pochodzi z tej samej przestrzeni, co duch.
          Ponieważ miłość nigdy nie będzie w pełni i do końca określona, trzeba obdarzyć ją zawierzeniem. Wierzę, że kiedyś się zakocham; wierzę, że ona mnie miłuje. Wierzę, że przez miłość będę szczęśliwy. Tak więc z miłością integralnie związana jest wiara. Zasadne jest więc pytanie: czy wiara nie jest człowiekowi przypisana na stałe, jak np. powietrze. Czy wiara jest zasadą istnienia? Czy wiara jest normalnością i stałym motorem postępowania? Czy wiara jest imperatywem Stwórcy?

          Jak więc spostrzegać ludzi niewierzących? Wydaje się, że ludzi niewierzących praktycznie nie ma. Są tylko tacy, którzy deklarują ateizm dla sobie znanych powodów. Wszyscy jednak korzystają z Bożego zamysłu. Wiara nie jest imperatywem Boga, ale jest Jego darem, z którego każdy może skorzystać. Wiara i miłość są zdolnościami danymi ludziom, aby czuli się dowartościowani, jedyni, kochani. Bez wiary i miłości nie sposób egzystować, choć często udajemy zimnych twardzieli. Nic z tego. Wiara jest zasadą istnienia i od samego Stwórcy pochodzi. 

środa, 15 października 2014

Kreacjonizm pierwszej kury?

          Najprostsza komórka biologiczna jest projektem Stwórcy. Już po jej koncepcji widać wspaniałego Projektanta. Komórka pokazuje ideę tego, co nazywa się życiem. Najprostsza komórka biologiczna jest bardziej złożona niż prom kosmiczny. Autor (Biblijnego Towarzystwa Kreacjonistycznego) tej wypowiedzi pyta: I coś takiego miałoby powstać samoistnie, przypadkowo, bez Projektanta?
          W komórce odbywa się wiele celowych procesów, tak jakby były zaprogramowane przez istotę inteligentną. One potrzebują ciągłego zasilania energią. Komórka jest jak fabryka, która jest na chodzie.
          Do dzisiaj nie ustały spory, czy komórka jest dziełem ewolucyjnym, czy kreacjonistycznym. Oba obozy mają własne argumenty i swoje racje.  Temat jest bardzo intrygujący i pobudzający do rozmyślań. Osobiście jestem zwolennikiem ewolucji, ale przyznaję, że ma ona w sobie wiele jeszcze niejasnych punktów i białych plam. Jak twierdzą kreacjoniści: Wbrew temu co starają się nam przekazać ewolucjoniści – nie jest znany i udowodniony żaden mechanizm, który sprawiałby, aby z form prostszych stopniowo powstawały formy bardziej złożone.
          Różnorodność komórek i stopień złożoności podpowiada, że jeżeli faktycznie komórki ewoluują, to są poddane jakieś kontroli, determinacji. Przypadkowość losowa, mutacje (przypadkowe zmiany w zapisie informacji genetycznej) nie wszystko tłumaczą. „Niepojęte” jest zawarte w pytaniu: czy najpierw była kura, czy jajko?
          Na powyższe pytanie, póki co, nie ma odpowiedzi (przez błędne koło). Jedynym rozsądnym tłumaczeniem jest przyjęcie kreacjonizmu pierwszej kury, która dałaby początek dalszej populacji. Przyznaję jednak, że mam wątpliwości. Intuicja podpowiada mi, że są mechanizmy ewolucyjne, których człowiek jeszcze nie rozszyfrował. Badania laboratoryjne ewolucji wymagają bardzo długiego czasu.
          Oglądając zawartość komórki biologicznej można dostrzec jądro, które pełni rolę nadzorczą. Reszta stanowi zespoły, które zachowują się tak, jakby wiedziały jaka jest ich rola. Zbudowane są najczęściej z białek i aminokwasów. Aktywność ich polega na procesach chemicznych. W wyniku tych procesów powstają nowe jakości, w tym nowe twory, nie zawsze użyteczne (aminy, wirusy). Rolę nadzorczą pełnią w komórkach również wyspecjalizowane substancje jak np. enzymy. Enzymy determinują procesy metaboliczne i  biochemiczne. Świat biotyczny opiera się na związkach chemicznych, energii z zewnątrz, oraz reakcjach chemicznych jakie zachodzą na skutek bodźców.

          Projekty robotów opierają się prawie wyłącznie na powiązaniach elektrycznych (układy scalone, półprzewodniki), natomiast żywy organizm na właściwościach substancji chemicznych wysoko zorganizowanych.  Człowiek poszedł jakby inną drogą ewolucyjną. Ewolucja świata jest dziełem postępu technicznego. Ewolucja biologiczna opiera się na właściwościach organizmów. Trzeba przyznać, że Bóg świetnie sobie poradził.

wtorek, 14 października 2014

Jedzenie czasami szkodzi

         Filozoteizm zajmuje się nie tylko religią, ale wszelką dyscypliną w której występują elementy wiary, a konieczność wymaga zdroworozsądkowego podejścia. Taką dziedziną jest jeszcze ciągle medycyna. Często wierzy się, że wyzdrowienie nadejdzie po odbytej kuracji (tabletkowej) . Lekarze niechętnie zajmują się przypadkami chorobowymi przeciw którym nie można zapisać jakiś medykamentów (tabletek). To słabość medycyny. Inne metody, jak np. naturalne, muszą długo przebijać się przez nieufność, aby w końcu znaleźć właściwe sobie miejsce w medycynie.  Ufam medycynie, która opiera się na wiedzy immunologicznej (dziedzina nauki z pogranicza biologii i medycyny zajmująca się biologicznymi i biochemicznymi podstawami reakcji odpornościowo-obronnej ustroju), biochemicznej, która leczy tym z czego zbudowany jest człowiek (z odpowiednich pierwiastków), co je i jak działa. Każda choroba powinna mieć swoje biochemiczne wyjaśnienie.
          Jedną z ciekawych metod leczniczych jest badanie wpływu spożywanego pokarmu na ludzkie zdrowie (LEAP). Okazuje się, że migrena[1] (bóle głowy) ma silny związek ze stanami zapalnymi jakie powstają w organizmie (w jelitach) po spożyciu pewnych pokarmów. Przypuszcza się, że przyczyną są nadmierne reakcje neurowaskularne, do których niektóre osoby mają predyspozycje genetyczne. Ta nadwrażliwość wynika z nieprawidłowego działania receptorów kanałów jonowych kory mózgowej. Do klasycznych objawów migreny należą także nudności, wymioty, zaburzenia słuchu, widzenia, światłowstręt (i inne). Okazuje się, że bardzo ważna jest dla człowieka odpowiednia dieta (migrena pokarmowa). Niektóre pokarmy wywołują stany zapalne, przy których wyzwalane są mediatory (to substancje chemiczne – cytokiny, poprzez które komunikują się komórki układów regulujących organizmu, jak nerwowy, hormonalny, odpornościowy) powodujące dalszą kaskadę reakcji, których efektem są nowe ogniska zapalne i stany chorobowe. Aminy biogenne: tyramina (w pożywieniach pochodzenie roślinnego jak i zwierzęcego), oktopamina, fenyloetyloamina i histamina powstają w procesie rozpadu aminokwasów. Ich szkodliwe działania zależą od rodzaju pokarmu, świeżości, fermentacji, peklowania, suszenia, wzmacniania smaku, sposobu mrożenia i przechowywania. U każdego człowieka działanie pokarmów może być różne (jak np. spożywanie czarnej herbaty, bananów, jabłek, czerwonego wina ). Trzeba organizm wyciszyć ze szkodliwych mediatorów.  Leczenie polega na spożywaniu najmniej reaktywnych pokarmów i stopniowe rozszerzanie jadłospisu o następne nisko reaktywne, z całkowitym wyeliminowaniem wszystkich wysoko reaktywnych. Stosując tę metodę, układ immunologiczny wycisza się, do krwiobiegu uwalnia się mniej mediatorów, wygasają się ogniska zapalne, a procesy homeostazy ( proces kontrolowania równowagi wewnętrznej organizmu ) wracają do normy. Metoda ta różni się od tradycyjnych diet eliminacyjnych, w których podstawowym zadaniem jest znalezienie wyzwalaczy (neurofizjologicznych przez blokadę receptorów ). Diet eliminacyjnych jest bardzo wiele. Np. archaiczna dieta trzyskładnikowa: marchew, ryż i królik (lub np. bezglutenowa, bez-laktozowa, bez-mleczna, nisko-cukrowa).
          Przykładem leczenia doborem odpowiedniej diety (ubogiej w aminy) jest, póki co, nieuleczalna zapalna choroba jelita  Leśniewskiego-Crohn’a (Krona). Etiologia tego schorzenia nie jest znana i nieznana jest również skuteczna metoda leczenia. Ma ona podłoże immunologiczne (nie bakteryjne, ani nie wirusowe), a na nią ma wpływ rodzaj pokarmu. Stany zapalne powodują ropienia, które prowadzą do konieczności usuwania części jelita. Aby zapobiegać chorobie trzeba wykonać szereg testów, które wykażą, które pokarmy szkodzą.  Test MRT ujmuje 120 substancji pokarmowych i 30 dodatków do żywności. Na jego podstawie dietetyk dobiera odpowiedni plan żywieniowy (ubogi w aminy) dostosowany do konkretnego pacjenta[2].
          Bóg zabezpieczył człowieka przed chorobami. Jak każdy dar od Boga należy przyjąć z wiarą. Trzeba szukać ratunku w samej naturze. Wystarczy tylko po nią sięgnąć.




[1] Migrena jest dolegliwością nie do końca poznaną i udokumentowaną i dlatego ciężko się ją leczy.
[2] Na podstawie Artykułu opublikowanego w 3/2013 numerze FOOD FORUM.

niedziela, 12 października 2014

Opatrzność Boga

          Opatrzność Boża jest dyskretną pomocą dla człowieka i świata. Jeżeli chodzi o człowieka opatrzność musi być przez niego przyjęta i zaakceptowana. Opatrzność nad światem jest obserwowana na co dzień: sięgając potężnie od krańca do krańca i władając wszystkim z dobrocią (Mdr 8,1). Jak widać Świat funkcjonuje, doskonali się i idzie do przodu.
          Teologia ujmuje Opatrzność jako działania Boga przeciw istnieniu zła. Przykładem jest dobro jakie wyniknęło ze sprzedaży do Egiptu Józefa, syna Jakuba przez jego braci. Józef sprzedany przez braci uchronił ich od głodu: Nie wyście mnie tu posłali – mówi Józef do swoich braci – lecz Bóg... Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić... że przeżył naród wielki  (Rdz 45,8; 50,20; KKK 312).
          W ujęciu filozoteistycznym Opatrzność jest też łaską opiekuńczą dla człowieka przed losowymi zdarzeniami, które mogą być przykre, czy wręcz okrutne. Osobowość jest sama w sobie nierozumna. To przypadek (probabilistyka). Człowiek może być narażony przez wiele czynników zupełnie przypadkowych. Bóg nie determinuje życie człowieka, ale opiekuje się nad swoimi dziećmi. Widać jak Bóg jest blisko człowieka, w każdym czasie. Dar ten musi być jednak przez człowieka przyjęty. Bóg nie będzie ratował tego, który tego nie chce. Dla proszących o łaskę szykuje rozwiązania adekwatne. Nie zawsze są one po myśli proszącego. Trzeba Bogu zaufać, że chce dla człowieka jak najlepiej. Ponieważ człowiek nie do końca rozumie decyzje Stwórcy należy Jemu zawierzyć. On prowadzi człowieka do zbawienia. Przykładem jest śmierć ukochanej przez wszystkich aktorki Anny Przybylskiej. Ona zwracała się z prośbą do Stwórcy o przedłużenie życia. Widać Bóg wybrał dla niej inną opcję. To dla ludzi przykre, ale ona może być bardzo szczęśliwa. Życie, to w sumie chwila. Wobec wieczności jest mgnieniem.
          Dla hardych, Bóg nie narzuca swojej łaski Opatrzności. Człowiek jest decydentem swoich decyzji, ale narażony jest na samotność w borykaniu się z losem. W historii na chorobę samotności wielu cierpiało (Sartre). W ich świadomości człowiek musi sam rozwiązywać problemy świata. Ta samotność budzi strach przed odpowiedzialnością. Tacy ludzie broniąc się przed nią narzucają światu restrykcyjne prawa, które z kolei ograniczają wolność człowieka.
          Roztropni powinni oddać się pod opiekę Boga, bo innej lepszej nie znajdą: Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać?  Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.  Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6,31–33); Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię.  U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli  (Mt 10,29–31).

sobota, 11 października 2014

Marsz ku Prawdzie

          Świat w swojej koncepcji jest niezwykłym majstersztykiem projektowym. Jego atrybuty są niezwykle logicznie powiązane. Na jego konstrukcję nałożone jest też niezwykłe piękno. Stwórca skorzystał z probabilistyki zdarzeń  do urozmaicenia życia biotycznego. Każde stworzenie ma swoje charakterystyczne cechy odróżniające go od innych bratnich stworzeń. Losowość zdarzeń może być groźna dla człowieka, dlatego Stwórca otoczył ludzi swoją Opatrznością, czyli dyskretną opieką. Opatrzność jest darem, które należy przyjąć (wolą i wiarą). Kto nie chce z niej skorzystać musi stawić czoło sam wszystkim przeciwnościom losu. Człowiek staje się wtedy dla siebie jedynym autorytetem.
           Religia jest obszarem wiedzy o Stwórcy i odczuć duchowych. Powinna być osłodą życia codziennego. Żyć w zgodzie z Bogiem, cóż może być lepszego? Niestety człowiek ma tendencje do tego, aby Boga angażować do swoich partykularnych interesów. Tak się dzieje od zarania świata. Człowiek chce, aby Bóg był na jego służbie. Widać to dokładnie w Biblii, gdzie Bogu  przypisywano autorstwo wiele ludzkich praw i poczynań. Duchowi Świętemu przypisywano działania determinujące, np. wybór papieży, kierowaniem kościołem. Historia Kościoła pokazuje niezbyt pochlebne skutki takiego domniemanego działania.
          Islam podzielił się szybko na dwa główne odłamy (szyici i sunnici), widać w tym kruchość ludzkiej działalności. Odłamy te, do dzisiaj, toczą ze sobą wojny.
          W XXI wieku wielość religii na świecie świadczy o niedorozwoju duchowym człowieka. Jeden Stwórca i jeden Bóg. Wiara powinna łączyć wszelakie opcje. Trzeba zmierzać dużymi krokami w stronę ekumenizmu, bo  takie jest życzenie Stwórcy: Aby wszyscy byli jedno (J 17,21). Trzeba koniecznie organizować i rozpracowywać wspólne stanowisko wiary, czyli Prawdy religijnej. Spotkania ekumeniczne winne być nagłaśniane, popularyzowane. Tam trzeba propagować miłość między ludźmi, jeden cel eschatologiczny. Kto to ma zrobić?

         Kościół katolicki, póki co, zajmuje jeszcze ważne stanowisko moralne w świecie. Prosi się, aby zainicjował w szerokim zakresie spotkania ekumeniczne, tak jak już zapoczątkowali wcześniejsi papieże: Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II. Oczywiście Kościół musi  pozbyć się pychy posiadania jedynie słusznych racji religijnych. Pokorą swojej niewiedzy absolutnej i miłością powinien rozpocząć się marsz ku Prawdzie. Tak nam dopomóż Bóg.

środa, 8 października 2014

Jan Hus prekursorem odnowy Kościoła

          Warto przypomnieć sobie czeskiego duchownego Jana Husa ur. w 1370 r. w Husincu, spalonego na stosie 6 lipca 1415 r. w Konstancji. Jego postać jest mniej widoczna na tle późniejszych reformatorów Kościoła, a był on prekursorem protestantyzmu.  Ważne jest, że papież Jan Paweł II zrehabilitował go i przywrócił na łono Kościoła katolickiego. Człowiek posądzany o herezję, wyklęty z Kościoła, spalony na stosie przez ten sam Kościół, został zrehabilitowany. Warto przedyskutować, czy mylił się Jan Hus w swoich poglądach, czy błędnie ocenił go Kościół. Nauki Jana Husa były na pograniczu herezji, a więc niezgodne z nauką Kościoła, skąd więc taka zmiana optyki Kościoła? Czy papież Jan Paweł II wyrażał zgodę na inne spojrzenie religijne niż głosiła oficjalna nauka Kościoła? Przywracając Jana Husa do Kościoła, siłą rzeczy Kościół musiał uznać jego męczeństwo, a więc droga do świętości została otwarta (w Kościołach anglikańskich  i innych chrześcijańskich  uważany jest za świętego)
          Jan Hus był reformatorem Kościoła, prekursorem protestantyzmu. Był profesorem Uniwersytetu Praskiego (twórcą literackiego języka czeskiego). Wzorował się na poglądach Johna Wycliffe’a (Jana Wiclefa). Trzeba zaznaczyć, że działał sto lat wcześniej niż Luter.
          Jan Hus według idei Jana Wiclefa oraz własnych obserwacji dostrzegał, że szerzy się ogromne nadużycie wiary w cuda, które w większości uważał za mistyfikację (podobnego zdania jest filozoteizm). Jak głosił, wierni powinni szukać wiary w Biblii (jako jedno kryterium wiary), a nie w cudach. Reformator oburzał się na naganny tryb życia, rozwiązłość i chciwość większości duchownych. Był przeciwko bogactwu duchowieństwa. Podważał też boskie (przez Ducha Świętego) pochodzenie władzy papieży (podobnego zdania jest filozoteizm). Bolał nad rozpadem wewnętrznym Kościoła, walkami papieży i antypapieży. Domaganiem się dyscypliny dla kleru naraził się na ich wrogość. Pragnął powrotu Kościoła do surowych i prostych zasad pierwotnego chrześcijaństwa (podobnie mówi o tym filozoteizm). Uczniowie jego domagali się liturgii w języku ojczystym.

          W tym czasie rządziło jednocześnie trzech papieży wzajemnie się zwalczających. Kuria Rzymska rozpoczęła proces przeciw Janowi Husowi o herezję. Otrzymał on zakaz sprawowania liturgii (interdykt) na terenie Czech. Antypapież Jan XXIII zwołał w 1414 r. Sobór w Konstancji, na którym miano wybrać jednego papieża. Jan Hus został zaproszony, aby wytłumaczył się ze swoich poglądów. Od króla Zygmunta otrzymał list żelazny, który zapewniał mu bezpieczeństwo. Niestety król zdradził go. Jan Hus został uwięziony i stracony. Umarł śpiewając Kyrie eleison (Panie, zmiłuj się), a heroiczna śmierć umocniła przekonanie o jego świętości i niewinności wśród jego zwolenników.

wtorek, 7 października 2014

Ania Przybylska odeszła

          Ania Przybylska (młoda aktorka w wieku 35 lat) odeszła. Z punktu widzenia ludzkiego stała się tragedia. Choć modliła się do Boga, aby przedłużył jej życie, nie otrzymała posłuchu. Kolejny raz Bóg zawiódł. Nie ulitował się nad matką trojka małych dzieci i zabrał Anię do siebie.
          Czy człowiek może mieć pretensje do Stwórcy? Może, bo nie wszystko pojmuje. Jak napisałem: z punktu widzenia ludzkiego... . No właśnie. Co to jest punkt? To niewielkie odniesienie i bardzo jednostronne. Na życie składa się ogromna ilość zależności, których człowiek, w chwili tragedii, nie dostrzega i dostrzec nie może. Ktoś zapyta: może los tak chciał, ale nasze modlitwy były skierowanego do jedynego Boga i w konkretnej sprawie. Dlaczego nie pomogłeś?
          Z Anią Przybylską kojarzy się wszystko co dobre i wspaniałe. Piękna, dobra, uzdolniona, ambitna, celebrytka, powszechnie znana. Za nią podążają tłumy, ale na świecie, w podobnej sytuacji jest wiele, choć nie celebrytek i nie znanych ogółowi. Cud uzdrowienia byłby dla Stwórcy wspaniałą reklamą. On jednak nie skorzystał z okazji. Inne względy miały znaczenie w zdarzeniu. Jakie?
          To co dla człowieka wydaje się tragedią, w konsekwencji może być wybawieniem. Jeżeli Bóg maczał w tym swoje „palce” nie może być złem. Bóg zabrał Anię, bo taka była Jego wola. Być może wyznaczył jej inną rolę w świecie równoległym. My możemy jedynie zawierzyć, że z tym przykrym zdarzeniem wiąże się dobro na skalę wieczności.

          Ania martwiła się o bliskich. To wspaniała postawa. My możemy jej ofiarować nasze modlitwy na pocieszenie jej bliskich. Nie zwlekajmy.

niedziela, 5 października 2014

Wiarygodność badań naukowych

          Prawda jest ciągle szukana, a zarazem ukrywana przez tych, którzy mają w tym własny interes. Światło dzienne ukazuje tzw. prawdę oficjalną, która okazuje się najczęściej nieprawdą. Przykładem są znaleziska świadczące, że człowiek współczesny istniał już ok. 500 tys. lat, a nie jak podaje oficjalna nauka 100 tys. lat (70 tys. w Europie, 40 tys. lat w Ameryce). Czy człowiek żył w epoce dinozaurów?
          I tak naprawdę wcale nie chodzi o te dziesiątki dowodów mówiących, że ludzie żyli już 250, 300 czy 500 tysięcy lat temu. Może archeolodzy nawet by przeżyli przyjęcie koncepcji, że pierwsi ludzie pojawili się już milion czy dwa miliony lat temu i żyli przez długi czas obok australopiteka, homo habilis i pitekantropa, na co wskazuje wiele ignorowanych dotąd znalezisk i o czym coraz głośniej mówią znani archeolodzy. Problem w tym, co zrobić z pochodzeniem człowieka? Skoro nie pochodzi ani od australopiteka, ani od homo habilis czy pitekantropa, to skąd się wziął tak nagle w swojej współczesnej postaci? Gdzie jest nasz ewolucyjny przodek? No i jest jeszcze kłopot ze znaleziskami, które nie tylko przesuwają początek ludzkości naprawdę daleko w przeszłość, ale i zaskakują swoim niewiarygodnym - jak na czas powstania - poziomem technicznym (ukrywana-prawda.bloog.pl).
          Dzisiaj trudno jest dawać wiary dokumentom pisanym (oficjalnym, naukowym), które wymieszały się, prawdziwe wiadomości z fałszywymi. Ludzkość skazana jest na stałe badanie wiarygodności dokumentów źródłowych. Trzeba koniecznie rewidować pozostawioną człowiekowi spuściznę naukową.
          Zaskakujące jest dla mnie, że dożyłem czasów, że wszystko co jest podawane do wiadomości nie jest do końca wiarygodne. Z drugiej strony, dla młodych ukazuje się ogromna przestrzeń badawcza do rewizji. Może taka operacja skokowa jest potrzebna. Nowe spojrzenie opiera się na najnowszych danych oraz otrzymanych najnowszą techniką badawczą.

          To co się zestarzało niech idzie do lamusa wspomnień. Do wielu bzdur człowiek przyzwyczaił się i uwierzył. Ważne jest, aby stale być otwartym na nowe spojrzenie.  Niech prawda wyzwala  i służy człowiekowi. 

sobota, 4 października 2014

Świat jest bilardem

          Świat niezależnie jaki jest, jest postrzegany też w sposób metaforyczny. Artyści potrafią malować go różnymi kolorami i przyozdabiać najprzeróżniejszymi atrybutami. Świat jawi  się często jako wielka scena, na której ludzie odgrywają swoją rolę. Szekspir mówił:   All the world's a stage and all the men women merely players (Cały świat jest sceną, a wszyscy mężczyźni,  kobiety są po prostu  graczami).
          Prawdopodobnie moja prababcia widziała świat bardziej dramatycznie. Z przekazu rodzinnego słowa jej brzmiały tak: Świat jest bilardem, my tylko kulami. Może kto spyta, kto też grywa nami. Śmierć która strąca to z dołu to z góry, a wszystkich do dziury.
          Jacques Nouet powiedział: Życie zostało nam dane, aby szukać Boga, śmierć – by Go znaleźć, wieczność – by Go posiąść.
           Kiedy zastanawiamy się nad swoim życiem, sam fakt, że żyjemy, powinien nas najbardziej zadziwić (Reihold Schneider).  
          Słyszałem, że świat jest piękny – rzekł niewidomy, „Podobno” – odpowiedział widzący (Stanisław Jerzy Lec).
         Albert Eintein mówił: Rzeczywistość jest tylko iluzją, aczkolwiek bardzo trwałą.
          Jest coś na rzeczy w słowach Stanisława Jerzego Leca: Zbliżając się do prawdy oddalamy się od rzeczywistości. W głębokich zakamarkach świat staje się coraz bardziej niepojęty.


czwartek, 2 października 2014

Świadomość

          Jeżeli odrzuci się pojęcie natury Boga, to jak rozumieć hipostazę człowieka który ma postać cielesną i duchową. Postać duchowa jest kojarzona z naturą boską. Otóż korzystanie ze słowa „duchowa” jest trafniejsze niż używanie pojęcia natury boskiej. Słowo „duchowa” odcina się od profanum słowa „natura”, która jest równoważna słowu „przyroda”. Słowo „duchowa” odcina się od cielesności, a więc jest zupełnie innego pochodzenia. Nawet używanie pojęcia natura duchowa nie tak razi, jak pojęcie natura boska. Natura duchowa jest kontrapunktem do natury w sensie przyrody. Mówi, że duch nie ma nic wspólnego z przyrodą. Wprowadzenie elementu nadprzyrodzonego jest jak najbardziej na miejscu. Duch to inna rzeczywistość, inny wymiar.

          Czy Bóg jest duchem? Trzeba odpowiedzieć twierdząco, choć niewiele osób rozumienie słowo „duch”.  Duch jest przeciwstawieniem się słowa bytu rzeczywistego. Stwórca jest duchem, a człowiek ma postać cielesną i duchową. W ten sposób człowiek przynależy do dwóch światów: rzeczywistego i nadprzyrodzonego. Stwórca jest czystym duchem i należy wyłącznie do świata nadprzyrodzonego, a Jego duch wypełnia rzeczywistość stworzoną na zasadzie metafizycznym. Inaczej można powiedzieć, że świat jest zagłębiony w świecie nadprzyrodzonym, ale na zasadzie odrębności. Nie ma między światami autostrady, chyba, że istota rzeczywista jest do tego uprawniona jak np. człowiek, który posiada w sobie duszę. Komunikacja następuje przez te same (z przyzwyczajenia chciałoby się powiedzieć naturę – ale jest to błąd) jestestwo (istotę, substrat, substancję).  Czy duch ma strukturę? Nie. Duch należy traktować w sposób dynamiczny. Po prostu jest, bo są tego skutki, ale nie ma swojego wymiaru, wyglądu, wypełniania, struktury, koloru, a nawet miejsca. Duch po prostu jest. Podobnie jak Stwórca. To dynamiczne spojrzenie jest trudne, bo jest niezmysłowe, abstrakcyjne, i co najważniejsze podlega aktowi wiary. Sceptycy mogą zapytać, czy duch nie istnieje jedynie w ludzkiej wyobraźni? Fenomenem jest, że duch istnieje naprawdę. Być może, gdy człowiek będzie jedynie w stanie duchowym lepiej przyjdzie mu zrozumieć własny status. Dla człowieka żyjącego jest to temat wiary. Cielesność człowieka za życia jest dla niego faktem:  Myślę, więc jestem (łac. cogito ergo sum, Kartezjusz 1596–1650). Będąc w przestrzeni nadprzyrodzonej, być może wyrazimy inny pogląd. Mam świadomość, więc jestem

środa, 1 października 2014

Ważne jest, że Jest


          Ktoś powie: nie wolno człowiekowi poddawać się. Uznanie niepoznawalności Boga jest przyznaniem się do porażki. Skoro Bóg istnieje musi być rzeczywisty (konkretny), w przeciwnym razie jest kimś nieokreślonym. Jak przypisywać Mu doskonałe atrybuty? Czy warto zajmować się Nim skoro ukrywa się za barierą poznawalności? Ludzkie ego domaga się praw absolutnych. Tymczasem Bóg, choć nieuchwytny dla człowieka pozostaje konkretny przez swoje dzieła. Ludzki geniusz powinien tak pokierować swoim sercem, aby ono potrafiło odnaleźć drogę do Boga i nawiązać z Nim kontakt. Trzeba jedynie zmienić sposób pojmowania Boga. To może trudne, ale On jest i cały świat wskazuje na tę Prawdę. Ponieważ jest naszym Stwórcą musi być ponad stworzeniami. Trzeba się z tym pogodzić. Cała inteligencja człowieka powinna być skierowana na sposób nawiązania kontaktu z nieokreśloną istotą. Podobnie czynią to poszukiwacze istot pozaziemskich nie wiedząc jak wyglądają i jaki stopień inteligencji reprezentują. Rakiety, które opuściły galaktykę wyposażone zostały w informację o ludzkości w postaci też kodów rozpoznawczych. Ja akurat nie wierzę w inteligencję pozaziemską, ale niektórzy zdają sobie sprawę, że mogą wymieniać się informacją, nie znając wyglądu ufoludków. 
          Bóg jest. Niezwykle tajemnicza informacja. Bóg działa. Zaiste są tego dowody. Okryty jest powłoką niemożności poznawczej. Trudno. Ważne jest, że jest i Jego obecność tłumaczy istnienie świata oraz pozwala zrozumieć procesy zachodzące w świecie. Człowiek otrzymał od Stwórcy tak wiele. Niech nie sięga za wysoko, bo straci równowagę i spadnie.

          Ktoś powie: kto jak kto, ale ty nie powinieneś tak mówić. Jesteś racjonalistą, badaczem, znawcą przyrody, logiki. Twoja rezygnacja z poznania Boga jest podejrzana. A jednak chylę czoło i w pokorze mówię: wierzę, że jesteś. Uznaję Twoją tajemnicę istnienia. Szanuję Twoją intymność i immanentność. Choć Ciebie nie narysuję, to czuję Twoje istnienie, Twoją obecność. Tak, jestem jak dziecko, które zawierzyło rodzicom. Dowodów już mi nie trzeba, bo głęboko odczuwam Ciebie w mojej duszy. Odczuwam wielką radość bycia Twoim dzieckiem. Wszelkie mądrości jakie nabyłem są tylko namiastką Twojej Wielkości. Panie, kim jestem przed Twoim obliczem? .. Prochem i niczem (Adam Mickiewicz).