Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.10


          Dla ciągłości wykładów przedstawiam w podobnych zarysach już wcześniej opracowany i opublikowany temat Nauczanie w Przypowieściach (12.04.2012 r.).
          W Ewangelii Marka po perykopie Przypowieść o siewcy (Mk 4,1–9) jest jej dziwne wyjaśnienie:
Cel przypowieści:

A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść.  On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach,  aby
patrzyli oczami, a nie widzieli,
słuchali uszami, a nie rozumieli,
żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica]».
I mówił im: «Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści? (Mk 4,10–13).
          Uważna lektura powyższej perykopy zdumiewa przewrotnością. Można odnieść wrażenie, że Jezus mówi w przypowieściach po to, aby celowo nauka: Jego nie była zrozumiała przez słuchaczy.
aby patrzyli oczami, a nie widzieli,
słuchali uszami, a nie rozumieli,
żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica].

          Żeby zrozumieć narrację tekstu należy wiedzieć, że jest on oparty na słowach Boga skierowanych do właśnie powołanego Izajasza: I rzekł [mi]: Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia,  patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania!  Zatwardź serce tego ludu,  znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział  ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony (Iz 6,9–10).
          Tekst ten pokazuje źródło, ale nie wyjaśnia sposobu narracji. W mowie potocznej mówi się: patrzysz, a nie widzisz! Zdanie to wymawiane jest ze zdumieniem i pewną pretensją. Jak możesz patrzyć, a tego nie zauważyć. Można to ująć inaczej: Patrz, a zobaczysz.
          Spróbujmy przetransformować w podobny sposób tekst Markowy:
Patrzcie, a zobaczycie,
Słuchajcie, a dowiecie się,
Jak się nawrócicie będziecie rozumieli moją tajemnicę.
          Przyjęta narracja Jezusa jest typowo żydowska. Miała ona na celu sygnalizowanie już pewnych prawd (wiedzy), ale nie do końca. Jezus tylko stopniowo ujawniał się jako Mesjasz[1]. Idea i rola mesjasza do dziś jest zagadką, a co dopiero dla prostego ludu. On nie był wstanie ogarnąć całej konstrukcji teologicznej królestwa Bożego, jego założenia, wartości, struktury oraz tajemnicy mesjańskiej. Zdolni do tego byli tylko nieliczni (np. uczniowie, ale i tak w różnym stopniu). Aby zrozumieć, trzeba zdobyć się na pewien wysiłek. Nagrodą będzie dochodzenie do prawdy i głębsza znajomość rzeczy.
          Tekst Markowy ujawnia, że świadomość religijna ma kilka warstw poznania.
– Najniższa warstwa poznania reprezentowana jest przez tzw. religijność ozdobioną, barokową, ckliwą i dość infantylną. Zdarzenia biblijne, symbolika religijna przyjmowane są dosłownie. Fundamentalizm i fanatyzm religijny jest blisko.
– Warstwa parafialna oparta głównie na katechezach i kazaniach głoszonych w kościołach, zdyscyplinowana względem władz kościelnych. Łatwa na wpływy  charyzmatycznych głosicieli wiary. Idolatria jest blisko. Symbole religijne mają najczęściej rzeczywisty charakter.

– Warstwa intelektualna. Znajomość Pisma świętego. Rozróżniają rodzaje literackie w Piśmie św. Dociekliwi, ale w ramach zasad określonych przez Kościół.
  Warstwa akademicka. Szukanie prawdy w ramach obowiązujących zasad i dogmatów. Bardziej śmiali teologowie niejednokrotnie przedstawiają własne, odkrywcze spojrzenia na wiarę.
  Warstwa stale poszukująca, niespokojna, odkrywcza, otwarta. Narażona na przykrości, inwektywy, a nawet wykluczenie z kościoła.


[1] Wydaje się że mesjasz jest terminem bez wskazania na konkretną osobę. Można uważać też, że mesjaszy (wyzwolicieli narodowych) mogłoby być więcej. Np. Szymon Bar-Kochba.

sobota, 30 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.9


          Ewangelia św. Marka uważana jest za najstarszą z ewangelii: Mateusza, Łukasza i Jana. Można przypuszczać, że Marek był pierwszym autorem niektórych perykop, a Mateusz i Łukasz korzystali z jego tekstów. Nie podzielam tej tezy. Marek nie uprawiał teologii. Nie był więc dla innych ewangelistów atrakcyjny ani autorytetem. Był raczej sprawozdawcą misji Jezusa. Opierał się wyłącznie na źródłach innych oraz na opowiadaniach Piotra i Pawła. Można mniemać, że Ewangelia Marka jest najmniej skażona własnymi subiektywnymi lekcjami. Subiektywne mogą być tylko informacje pochodzące z przekazów ustnych (Piotra i ewentualnie Pawła). Pozostałe ewangelie bardziej wymagają analizy tekstów pod kątem historiograficznym oraz własnych koncepcji teologicznych. Ewangelia Marka jest więc prostsza, łatwiejsza w odbiorze. Problemem są teksty zapożyczone od autorów źródeł nieznanych.
          Przekaz: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz jest winien grzechu wiecznego (Mk 3,28–29; Mt 12,31–37; Łk 12,10) sprawił mi nie lada kłopot. Temat ten analizowałem wielokrotnie. Proponowałem różne wyjaśnienia (świadczy to o ciągłej drodze poszukiwawczej i zdobywaniu wiedzy). Obecnie uważam, że kto grzeszy przeciwko Duchowi świętemu (a więc Bogu) tym samym odwraca się od Tego, który może odpuścić mu grzechy. Sam grzesznik pozbawia się łaski odkupieńczej Boga. Warto jednak zaznaczyć, że ta beznadziejna sytuacja zmienia się z chwilą żalu za grzechy, powrotu do wiary i uregulowania relacji z Bogiem. Jak pisałem[1]: Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją.
           Perykopa zatytułowana Prawdziwi krewni Jezusa[2] występuje u trzech
ewangelistów synoptycznych. Widać korzystali z jednego źródła. Celem jej  jest dydaktyka mówiąca, że dla Jezusa wszyscy są jedną rodziną: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką  (Mt 12,49–50; Mk 3,34–35;  por. Łk 8,21). Wypowiedź  ta mówi, że nie jest ważne pokrewieństwo rodzinne. Każdy mężczyzna powinien być dla drugiego człowieka bratem, a kobieta siostrą. Pouczenie to jest dość ważne z punktu widzenia drugiego przykazania Jezusa: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. (Mt 22,39).  Wyjaśnia na czym ma polegać relacja między ludźmi. Pokrewieństwo krwi, ważne z punktu widzenia rodziny, dla świata i Boga jest nieistotne. 
          Niektórzy wykorzystują tę perykopę do udowadniania, że Jezus miał braci i siostry z jednej Matki Maryi. W Ewangeliach napisano:  Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić (Mt  12,46); Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? (Mk 6,3–4). Kościół katolicki stoi na stanowisku, że Jezus nie mógł mieć rodzeństwa z racji zachowanego dziewictwa Maryi po cudownym narodzeniu Jezusa. Być może broniąc usilnie swojej tezy tłumaczy, że słowo „bracia”, z racji braku odpowiedniego,  dotyczyło krewnych Jezusa. Trudno uwierzyć, że w tak bogatym greckim języku nie ma osobnych słów określających kuzyna czy krewnego. W innych Pismach biblijnych:  A wydawać was będą nawet rodzice i bracia (adelphon), krewni (suggenon) i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią (Łk 21,16);  Pozdrawia was Arystarch, mój współwięzień, i Marek, kuzyn Barnaby (Kol 4,10). W perykopach tych autorzy używają słowa „krewni”, „kuzyn”, a nie brat, bracia.
          Ponieważ filozoteizm odrzuca dziewictwo Maryi, tym samym dopuszcza możliwość rodzeństwa Jezusa.   Informacje o rodzeństwie Jezusa pochodzą też z apokryfów oraz innych źródeł historycznych. Żydowski historyk z początków II wieku Józef Flawiusz wymienia Jakuba, brata Jezusa (Antiquities 20,9.1). Również Euzebiusz, kościelny kronikarz z IV wieku w swojej Historii Kościoła cytuje zaginione dzieło żydowskiego chrześcijanina Hegesippusa napisane około roku 180. Wspomina on o aresztowaniu wnuków Judy, brata Jezusa, za czasów cesarza Domicjana (Euzebiusz, HK, 3:20).
          Dla wiary w Jezusa-Chrystusa i Jego roli zbawczej nie ma żadnego znaczenia, czy Jezus miał rodzeństwo, czy nie. Z tej racji nie chcę niczego suponować.




[1] W wykładzie na portalu wiara-rozumna.blog.onet.pl  Duch Święty  w dniu 10.04.2012 r.
[2] Z wykładu na portalu wiara-rozumna.blog.onet.pl  Krewni Jezusa w dniu 11.04.2012 r.

piątek, 29 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.8

          Perykopa Uzdrowienie w szabat (Mk 3,1–6) jest kontynuacją poprzedniej. Jezus w szabat w synagodze, a więc w miejscu publicznym uzdrawia człowieka mającego uschłą rękę. Tym prowokuje faryzeuszy. Dokłada drwa do ognia. Jezus z rozbrajającą szczerością pyta: Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić (Mk 33,4). Żydzi milczeli, ale narastała w nich chęć pozbycia się zuchwalca, który depcze i ignoruje ich święte przepisy.
          Dziś niewiele się zmieniło w tej materii. Ustanowione prawo jest wdrażane w życie z całą surowością. Być może należałoby się z tym pogodzić. Prawo jest prawem, ale niezrozumiała jest nadgorliwość tych, którzy go egzekwują. Można podać tysiące przykładów jego bezdusznego egzekwowania i z lubością karania w jej imieniu.
Karanie za brak legitymacji szkolnej w autobusie, choć głupiec może zauważyć przed sobą ucznia.
Karanie za parkowanie w miejscach nieoznaczonych, nawet jeżeli postój trwa chwileczkę. Każdy kierowca opłaca podatek drogowy.
Karanie mandatem kierowców, którzy uszkodzili własny samochód, gdy nikt inny nie poniósł przez to straty.
          Prawo jest prawem, ale za nim stoi człowiek. Człowiek człowiekowi wilkiem, jak prawdziwa i bolesna jest ta sentencja.
          W następnych perykopach Marek informuje krótko o wzroście ilości słuchaczy, wyborze apostołów i uczniów.  Tekst pochodzi ze źródeł wspólnych (synoptycznych). Marek przepisuje bez zastanowienia utarte poglądy: Nawet duchy nieczyste[1] na Jego widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży (Mk 3,11–12). Ciekawe jest, że Jezus nie bardzo chciał rozgłosu na temat Jego powiązań z Bogiem. Wiedział, że zbliżenie mistyczne z Ojcem nie jest jeszcze ukoronowaniem Jego Chwały. Mateusz powołując się na Izajasza (42,1–4), w podobnej perykopie, antycypuje przyszłe wydarzenia: W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą (Mt 12,15–21). Ewangelista Marek nie stosuje tego typu hiperbol.
          Jezusa uważano też za szatana. Jezusa to „bawiło”. Jak mówił: Jak może szatan wyrzucać szatana? (Mk 3,23). W dalszej części rozumnie i logicznie tłumaczy bezsens podobnych oskarżeń (Mk 3,24–27). Można powiedzieć, że Jezus miał umysł ścisły. Rozumował precyzyjnie. Tym samym wskazywał, że logika rządzi się swoimi prawami i trudno ją ominąć. Świat rzeczywisty opiera się na logicznie poukładanych „klockach”. Walka z logiką kończy się zawsze fiaskiem. Często o tym się nie pamięta i plecie się od rzeczy.



[1] Ciekawe, jaki mieli wygląd?

czwartek, 28 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.7

Ewangelia wg Marka cz.7                                                    


          Perykopa Sprawa postów (Mk 2,18–22) niesie kilka ważnych informacji katechetycznych. Przede wszystkim zmusza do przemyślenia samej idei postu. Już o tym pisałem w wykładzie  Ewangelia wg Mateusza cz.4 w dniu 15.01.2013. Reasumując, post jest to rodzaj daru od siebie. Czy on jest Bogu potrzebny. Niekoniecznie, jest natomiast potrzebny człowiekowi. Post poprawia ludzkie samopoczucie. Każdy biedny, ofiarowując coś z siebie, może czuć się bogaty.
         Perykopa jest też antycypacją przyszłych losów Jezusa. Należy odczytać, że dopóki Jezus (Pan Młody) jest wśród swego ludu należy się cieszyć. Post nie przystoi sytuacji (wesela Pana Młodego). Zwiastuje również odejście (śmierć) Jezusa. Gdy nadejdzie ten Dzień, post będzie celebrą żałobną i jej widzialnym znakiem. Post będzie nie tyle pamiątką śmierci, co liturgią, czyli współuczestniczeniem w męce Pańskiej. Szkoda, że post traci dzisiaj na swoim znaczeniu. W zawirowaniach dnia powszechnego piątkowy post był rodzajem katalizatora. Można było zatrzymać się w podróży życia, obejrzeć się w koło, zobaczyć co się przeoczyło, nabrać dystansu do spraw błahych, poukładać sobie wszystko od początku. Piątek skłaniał do przypomnienia sobie Jezusa, Jego Ofiarę. To czas, w którym można było rozmiłować się w Bogu. Gdyby Jezus byłby tylko ideą, to nie znam piękniejszej. Bez Jezusa nie wiedzielibyśmy nawet kim naprawdę jesteśmy.

          Perykopa poucza o Ewangelii, o Nowej Nowinie, która powinna być przyjęta bez żadnych obciążeń historii i Tradycji: Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania[...] Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków (Mk 2,21–22). Sentencje te powinny być dla Kościoła programem, wskazówką i drogowskazem. Trzeba na nowo przemyśleć i odczytać Objawienie Boga z Pisma świętego. Kosztem Tradycji (stare ubranie) należy posłużyć się owocami nauki (łata z nowego sukna). Nie należy bać się przewrotu. Trzeba to zrobić mądrze. Bóg będzie cieszył się ludzkimi osiągnięciami. Z pewnością nastąpi większe do Niego zbliżenie, a tym samym wzrośnie uczucie i miłość.
          Dzień odpoczynku został wprowadzony w zamierzchłych czasach w plemionach jeszcze  przed semickich. Żydzi zaadaptowali zwyczaje obce[1] nadając temu dniu uroczysty religijny charakter (na pamiątkę tego, że dnia siódmego, po zakończeniu aktu stworzenia Bóg odpoczywał). Dzień ten obwarowali własnymi prawami (w których praca jest surowo zabroniona) wkładając je w „usta” Boga: Pan powiedział do Mojżesza (Kpł 23,1). W ten sposób autoryzowali własne pomysły i idee. Czynili tym sposobem wielkie nadużycie wobec Boga.
           W Księdze Wyjścia pisze, iż Jahwe rozmawiając z Mojżeszem nakazał świętowanie szabatu, gdyż jest to znak między Bogiem, a wszystkimi pokoleniami Izraela. Zachowujcie szabat, który winien być dla was świętością. I ktokolwiek by go znieważył, będzie ukarany śmiercią, i każdy, kto by wykonywał pracę w tym dniu, będzie wykluczony ze swego ludu. Przez sześć dni będzie się wykonywać pracę, ale dzień siódmy będzie szabatem odpoczynku, poświęconym dla Jahwe, i dlatego ktokolwiek by wykonywał pracę w dniu szabatu, winien być ukarany śmiercią. Synowie Izraela winni pilnie przestrzegać szabatu jako obowiązku i przymierza wiecznego poprzez pokolenia. To będzie znak wiekuisty między Mną a synami Izraela, bo w sześciu dniach Jahwe stworzył niebo i ziemię, a w siódmym dniu odpoczął i wytchnął (Wj 31,12–17).
          Przykazanie: pamiętaj abyś dzień święty święcił (Wj 20,8) w niczym nie przeszkadza w wykonywaniu codziennych rutynowych czynności. Perykopa opisuje jak uczniowie Jezusa w szabat zrywają kłosy zboża dla posiłku. Faryzeusze są tym oburzeni. Uczniowie Jezusa naruszają prawo szabatu. Za to grozi kara śmierci.
          Każdy dzień trzeba obsłużyć pod względem gospodarczym i porządkowym (należy utrzymywać porządek, sporządzać posiłki, karmić inwentarz). Przepisy prawa żydowskiego określają surowe kary za czynności  wykonane w dniu szabatu. Jezus sprzeciwia się takiemu prawu zdecydowanie. Jak mówi: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk 2,27). Tym samym porywa się na święte prawo Żydów. Wspiera się przykładem Dawida, który z konieczności nakarmienia żołnierzy pozwala im spożywać chleby pokładne w domu najwyższego kapłana Abiatara. Dawid zezwolił na ominięcie prawa w imię wyższej konieczności.
          Sprzeciw wobec prawa ustanowionego przez ojców, w oczach faryzeuszy, jest na miarę zbrodni wobec Boga. Zachowanie Jezusa wzbudza wściekłość depozytariuszy prawa żydowskiego. Jezus prezentuje podejście zdroworozsądkowe. Dla faryzeuszy jest niebezpiecznym rewolucjonistą obyczajowym.
          Wszelkie prawo ustanowione przez człowieka ma służyć przede wszystkim człowiekowi. Zawsze obowiązuje jednak zasada zdrowego rozsądku. Można sprzeciwić się prawu, jeżeli nie jest etyczne. Otto Schimek, Austryjak w wojsku Wehrmachtu w 1944 roku odmówił rozkazu zastrzelenia polskich cywilów. Niestety został za to sam rozstrzelany. Wilhelm Hosenfeld, niemiecki oficer z narażeniem życia ratował Polaków i Żydów (m.in. pianistę Władysława Szpilmana), działał przeciw obowiązującemu prawu. Nie przeżył sowieckiej niewoli. Na każdym z nas ciąży obowiązek sprzeciwiania się prawu, które nie jest godziwe. W Piśmie świętym wielokrotnie pojawia się wezwanie: nie bójcie się (Rdz 43,23; 50,19; Wj 14,23;...). Papież Jan Paweł II podczas pierwszego spotkania z wiernymi wzywał: non abbiate paura – nie lękajcie się. Być może to hasło przyczyniło się później do obalenia komunizmu.


[1] Podobnie obrzezanie pochodzi z obcych kultur.

środa, 27 marca 2013

Demokracja jako vox populi, vox Dei


          Pan Lech Wałęsa uważa siebie za demokratę, który posłuszny jest definicji: demokracja – ustrój polityczny i forma sprawowania władzy, w których źródło władzy stanowi wola większości obywateli (wikipedia). Wobec takiej definicji, nie prawda (jako taka) się liczy, ale vox populi, vox Dei (głos ludu, to głos Boga). Jak pokazała wielokrotnie historia głos ludu nie zawsze miał rację. Prezydent L. Wałęsa uważa, że większość społeczeństwa jest przeciwna nadaniu praw homoseksualistom. Czy ma rację? Odpowiedź mogą dać stosowne badania opinii publicznych.
          Pojęcie demokracji nie niesie rozwiązania idealnego. Jest w pewnym stopnie uśrednieniem, a to nigdy nie jest doskonałe. Konserwatyści bronią starego porządku. W nim dostrzegają osnowę bytowania. Może nie jest ona najlepsza, ale dotychczas się sprawdzała. Rozeznanie współczesne, nowatorskie, oświecone rozumuje bardziej matematycznie. Skoro ja mam prawa, to dlaczego nie może mieć je np. homoseksualista. W duchu logicznego rozumowania należy im też udzielić prawa do godnego życia. To proste rozumowanie zawiera w sobie jednak niebezpieczeństwo w skutkach. Np. wdowiec z dzieckiem zawiera nowy homoseksualny związek partnerski. Dziecko siłą rzeczy narażone jest na nietypowe wychowanie. Odbierając ojcu ojcostwo można uczynić jeszcze większą krzywdę, pozbawiając dziecko naturalnego rodzica. Takich przykładów można mnożyć. Paradoksalnie, ale właśnie prawo może tu narobić największego nieszczęścia. Prawo samo w sobie jest bezduszne. Codziennie pokazywane są tragedie jakie mają miejsce, bo zadziałało prawo.
          Co robić w takim impasie. Nie jestem prawnikiem, ale widzę rozwiązanie w tzw. prawie pomocniczym, a nie cywilnym w sensie stricto. Prawo ma pomagać, a nie orzekać np. o winie. Państwo powinno pomagać  w szerokim spektrum takich zdarzeń. Powinno być przyjazne dla społeczeństwa. Związki partnerskie istnieją nieformalnie i nieformalnie wychowywane są dzieci w takich związkach. Jest obawa, ale nie można zakładać z góry, że dzieci będą okaleczane. Homoseksualiście też są zdolni do miłości.
          Jeżeli za normę przyjęta będzie miłość człowieka do człowieka, to ona wystarczy za wszystkie kodeksy prawne.

Ewangelia wg Marka cz.6


          Perykopy Powołanie Lewiego (Mateusza) Sprawa postów i kolejne występują u trzech ewangelistów i są prawie identyczne. Odsyłam do wykładu: Ewangelia wg Mateusza cz.11 z dnia 22.01.2013 r. Tekst z ewangelii Mateusza: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13) uzupełnia tekst Marka: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników  (Mk 2,17).  Choć myśl tę już  rozwinąłem, warto ponownie zatrzymać się chwilkę na tym problemem. Jezus w towarzystwie faryzeuszy, celników i grzeszników je, pije i rozmawia. Uczniowie są tym zgorszeni, choć wielu podąża za Jezusem: Było bowiem wielu, którzy szli za Nim (Mk 2,15). Dla uczniów występuje ostra granica między grzesznikiem, a nie grzesznikiem, czarne – białe. Jezus wskazuje swoją postawą, że tak nie jest. Ludzie są dobrzy i źli. Najbliżej prawdy jest kolor szary. To dobrze, bo w tym kolorze nadzieja, że można coś zmienić, naprawić, stać się lepszym. Jezus wskazuje na konieczność bycia miłosiernym. To wyższa sprawiedliwość wypływająca z serca i miłości do drugiego człowieka. Nad grzesznikiem należy się pochylić, wesprzeć go, podnieść, a nie potępiać. Wszyscy należymy do tej samej rodziny. Każdy jest dla nas bratem i siostrą. Każdego Bóg miłuje jednakowo.
          Kto uważa, że jest po stronie drugiej, tej lepszej, sam siebie oszukuje i nie ma w nim prawdy (jak pisał Jana). Więcej, pokazuje słabość swojej duszy przez brak skromności i pokory. Największym grzechem (ciężkim) wiernych katolickich jest uważanie się za pobożnych i jedynych, którzy Boga miłują. Najczęściej, są to osoby nietolerancyjne. One nie chcą pobrudzić się grzesznikami. O nierozumni, nie wiedzą, że sami są obrzydliwi. Ich dusza jest pełna jadu, niechęci i obrzydzenia. Ręce składają wysoko (podczas modlitwy Ojcze Nasz), aby ich sąsiedzi widzieli. Głośno śpiewają, aby wszyscy słyszeli jacy są gorliwi. Tacy nie dadzą biednemu pijaczkowi na papierosy czy nawet na alkohol, bo to ponoć szkodzi. Przyjmują postawę sędziów. Nie rozumieją, że wśród nas żyją ludzie słabsi, dla których papieros czy kieliszek wódki jest pokarmem (!). Oczywiście, że wiem czym szkodzi używanie używek, ale nie o ciało tu chodzi lecz o stan ducha. Żal mi jest ludzi „spod Tekli”, bezrobotnych i bezdomnych małych pijaczków. Proszę z nimi porozmawiać. Większość, to ludzie wierzący, którzy są słabi, aby sprostać wymogom dzisiejszych czasów. To nieprawda, że żyje się lepiej. Człowiek zgotował sobie ułudy szczęścia. De facto, wszystko człowieka dołuje i stresuje. Aby ogarnąć to wszystko, tworzy się prawa zakazu i nakazu. Za byle co można dostać mandat lub być ukarany. Niektórzy sobie nie mogą z tym poradzić. Nie ukrywam, że i mnie to przerasta.
          Jezus chciał być wśród zwykłych ludzi. Oni Jezusa potrzebują najbardziej.
Święci za życia osiągnęli swój cel, skończyli swoją wędrówkę. Adieu.

wtorek, 26 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.5

          Być może perykopa W okolicy Kafarnaum wyjaśnia pochodzenie perykopy o kuszeniu Jezusa. Jest w niej napisane: Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił (Mk 1,35). Ciekawe są dalsze słowa zaniepokojonych uczniów: Wszyscy Cię szukają (Mk 1,37). Autor ujawnia, że Jezus wymykał się swoim uczniom, uchodził w miejsca ustronne (pustynia), aby modlić się w odosobnieniu. Niekiedy trwało to wiele dni: Czterdzieści dni przebył na pustyni (Mk 1,12). Jezus sam stanowił o sobie. Nie tłumaczył się nikomu. Uczniowie byli zaniepokojeni Jego „samowolą”. Być może na kanwie takich wydarzeń utkała się perykopa o kuszeniu Jezusa (Mt 4,1–11; Mk 1,12–13; Łk 4,13).
          Warto zwrócić uwagę, że Jezus często korzystał z synagog. Widać, były one łatwo dostępne. W nich tętniło codzienne życie religijne. Modlitwy były czymś zwyczajnym. Żydzi żyli Bogiem przez całą dobę. Nie przypadkowo Bóg wybrał naród żydowski do realizacji swoich planów. Szkoda, że w końcu Boga zawiedli.
          Pomimo próśb Jezusa sława Jego rosła w okolicy. Synagoga była już za mała aby pomieścić wielu. Jezus wraz z uczniami zaczął organizować spotkania na peryferiach miast i miasteczek.
          Kapłani i faryzeusze obserwowali poczynania Jezusa. Początkowo byli tym zainteresowani. Jezus mówił rzeczy nowe, przez to ciekawe. Budził zdziwienie, może niekiedy zachwyt. Wszystko jakoś się układało dopóki nie nastąpiło zdarzenie z uzdrowieniem paralityka (Mk 2,1–12) z równoczesnym odpuszczeniem jego grzechów. Tu, zdaniem faryzeuszy Jezus przesadził. Według nauki żydowskiej tylko Bóg może odpuszczać grzechy. Działalność Jezusa uznano za bluźnierstwo. Pytali: czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden (Mk 2,7). Jezus wyczuwając ich myśl powiedział jednoznacznie: Otóż abyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów (Mk 2,10). Jezus odkrył „karty”. Wypowiedź jest jednoznaczna, prosta, a zarazem niezwykła. Kapłani, faryzeusze i uczeni w piśmie oniemieli. Jak można mieć taki tupet? Czy to nie oby szaleniec? Może sam postradał rozum. To nie mieściło się w ich umysłach. Takiego przypadku jeszcze nie mieli. Zastanawiali się, o co chodzi Jezusowi?  Prawda była dla nich niedostępna. Wielowiekowe trwanie w nauce ojców zrobiło swoje. Byli niezdatni do przyjęcia nowego oglądu wiary[1]. Byli zgorszeni i zniesmaczeni. Powoli wyzwalała się w nich chęć unicestwienia tego, co im przeszkadzało i zagrażało.  Ludzki odruch strachu przed nowością i innością[2].


[1] Proszę porównać z dzisiejszą bojaźnią Kościoła. Każdy nowy ogląd wiary paraliżuje dogmatyków i konserwatywnych teologów.
[2] Tak jak dziś, niektórzy boją się ustanowienia praw dla homoseksualistów.

poniedziałek, 25 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.4


          Wiadomo, że ewangeliści nie trzymali się sztywno chronologii wydarzeń. Jeżeli w co najmniej dwóch ewangeliach występują perykopy jedna po drugiej i są prawie dosłowne, to znaczy, że albo korzystali z jednego źródła, albo jeden ewangelista przepisał treść od drugiego[1]. Trudno dociec, kto jest autorem pierwowzoru, dlatego warto skupić się jedynie na treści. Perykopa Uzdrowienie opętanego opisuje człowieka opętanego duchem nieczystym (czytaj chorego na umyśle). Oznaką jego choroby był strach (mania prześladowcza). Z trwogą zapytał Jezusa: Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży (Mk 1,24; Łk 4,34). Jezus rozkazuje surowo: Milcz i wyjdź z niego. Zdarzeniu (egzorcyzmu) towarzyszy scena pełna emocji. Nie ma się czemu dziwić. Uzdrowienie umysłu, głównego organu dowodzenia ciałem powoduje chwilową utratę świadomości. Chory upada i wije się w konwulsjach. Mózg jego nie panuje nad jego ruchami. Po chwili chory uspakaja się. Umysł zaczyna pracować normalnie.
          Ci którzy wierzą w duchy nieczyste, konkretnie w szatana, jako byty ontologiczne istniejące własnym istnieniem odczytują treść dosłownie. Dziś coraz więcej osób uważa, że duchy nieczyste (chyba, że chodzi o nieczyste dusze ludzkie ) jako osobne byty nie istnieją. Warto powoli przyzwyczajać się do nowego oglądu rzeczywistości nadprzyrodzonej.
          Uzdrowienie chorego umysłu wymaga nieprzeciętnej mocy i zdolności. Marek nie wyjaśnia skąd ta moc pochodzi. Wystarczy, że nazywa Jezusa Synem Bożym.
          W trzech ewangeliach umieszczona jest wzmianka o uzdrowieniu teściowej Piotra, którą trawiła wysoka gorączka. U Mateusza i Marka opisany jest ten sam szczegół: Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu (Mt 8,15; Mk 1,31). Łukasz pisze, że Jezus słowem (rozkazem) uzdrowił kobietę. Różnice w opisie świadczą o rzetelności pisarzy. Nie widać tu chęci manipulowaniem prawdą. Każdy pisał tak, jak to sam dostrzegał.
          Dla żyjących w czasie działalności Jezusa wiara w duchy nieczyste była powszechna. Nie ma co się dziwić, że w Ewangelii Marka napisane jest: nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest (Mk 1,34). Dzisiaj trzeba inaczej odczytywać treść ewangelii. Powoli dla wielu, a zwłaszcza dla apostołów ujawniała się prawda o Jezusie. To ktoś wyjątkowy, mający kontakt z Bogiem. Jezus nie bardzo pragnął wczesnego rozgłosu, bo nie chciał być postrzegany, ani jako zapowiadany mesjasz polityczny, ani magik, który czyni cuda i znaki. Jezusowi zależało na zaszczepieniu nowego spojrzenia religijnego. To wymagało czasu i refleksji. Można powiedzieć, że Jezus wprowadzał własną koncepcję, którą można nazwać religijnością refleksyjną.


[1] Dwie perykopy Uzdrowienie opętanego oraz W domu Piotra, prawie identyczne, występują w Ewangelii Marka (Mk 1,23–31) oraz Łukasza (Łk 4,31–38).

niedziela, 24 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.3


          Perykopa Kuszenie Jezusa zamyka się w dwóch zdaniach informacyjnych. Dostrzegam tu przywołanie obcego tekstu, które znajdzie się u trzech ewangelistów synoptycznych. Lakoniczna informacja świadczy, że Marek nie próbuje uprawiać własnej teologii. Przekazuje to co wie. Przywołanie obcego tekstu traktuje jako obowiązek historiograficzny.
          Jak wspominałem przy omawianiu Ewangelii Mateusza prawdopodobnie Jezus na jakiś czas udał się w osobne miejsce chcąc jeszcze raz wszystko przemyśleć i uporządkować sobie swoją misję. Zdarzenie to miało ogromne znaczenie dla samego Jezusa. Były to Jego osobiste rekolekcje. Autor pierwotny (tak naprawdę nieznany) tej perykopy chciał utkać na jej niwie własną koncepcję teologiczną.  
          To co jest groźne i niestety nagminne to próby teologizowania przeróżnych zdarzeń historycznych. Może to nieuchronne, ale wypadałoby ujawnić, że mogą być różne koncepcje. Dogmatyzowanie wybranych, powoduje hermetyzowanie i zamykanie się na wolność wypowiedzi. Jak można to odczytać z całości Objawienia się Boga zawartego w Piśmie świętym Bóg dopuszcza wielość i różnorodność. Dlaczego? Przede wszystkim to nie szkodzi, a pozwala na dalsze poszukiwania i radość w dochodzeniu do Prawdy. Kościół powinien szanować cudze poglądy (a nawet błędne teorie) wskazując na te, które są tego warte. Największą słabością kościoła jest przekonanie, że mają racje. Odbiera tym swoim wiernym możliwość wyboru. Postawa partnerska Kościoła do swoich wiernych przyczyniłaby się do większego szacunku tej instytucji. Kościół winien wskazywać na Prawdę, sam pozostając w pokorze Nieznanego.
          Jezus zaczyna swoją działalność od nawoływania: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 11,15). Tym samym przywołuje chrzest nawrócenia Jana Chrzciciela, a  z drugiej strony ogłasza nową Nowinę (Ewangelię).
          Perykopa Powołanie pierwszych uczniów jest przywołaniem przyjętej wersji przekazu (por. Mt 4,12–22). Trochę dziwi, że Marek nie skorzystał z  przekazu naocznego świadka Piotra. Trudno uwierzyć w tak radykalne porzucenie dotychczasowego życia ludzi strudzonych walką o przetrwanie. Uczniowie Jezusa byli ludźmi ubogimi. Mieli swoje rodziny i obowiązki. Lapidarność przekazu świadczy, że Marek nie chce zatrzymywać się na rzeczach mało istotnych. Istotne jest to, że Jezus powołał swoich uczniów.
          Marek godził się z wizerunkiem Jezusa nakreślonym w źródłach: uczył ich bowiem, jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie (Mk 1,22). Jezus łączył postawę pełną pokory wobec Ojca z postawą pełną godności Osoby, która wie kim jest i co ma do powiedzenia. Żydzi odbierali Go jako tego, który jest pyszny i zarozumiały. Pewnością przekazu drażnił faryzeuszy i uczonych w piśmie. Przyzwyczajeni byli oni  do posłuchu i dyscypliny wiernych. Jezus psuł im dotychczasowy wizerunek wiernego.

sobota, 23 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.2

                                                 

          Marek rozpoczyna swoją Ewangelię od przedstawienia Jana  Chrzciciela i jego roli. Dla uwiarygodnienie postaci podpiera się proroctwem Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą;... (Iz 40,3). W ten sposób informuje, że nie jest to osoba przypadkowa, lecz zapowiedziana przez Boga. W tym duchu następuje przekaz, że wszystko, co się wydarzy pochodzi od Boskiej koncepcji.
          Filozoteizm dostrzega w Objawieniu ewangelicznym dwie Prawdy wzajemnie ze sobą spójne: zamysł Boga oraz własną postawę Jezusa wynikającą z Jego wolnej i nieprzymuszonej woli. Ewangelia Marka (jak i inne) bazuje na pierwszej Prawdzie – zamysłu Bożego. Warto jednak nie tracić z oczu Prawdy drugiej. Jezus natchniony duchem pobożności i miłością do Boga realizuje Boży plan też według własnych koncepcji. To bardzo ważne, bo pokazuje Jezusa nie jako bezwolne narzędzie Boga, ale wielkość samego Syna Człowieczego.
          Jan Chrzciciel [...] głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów (Mk 1,4). Znakiem było obmycie się wodą oraz wyznanie swych grzechów[1] Był prorokiem (ostatni z czasów starotestamentalnych). Głosił nadejście mocniejszego od siebie. Można odczytać Proroka.
          Następna perykopa dotyczy chrztu Jezusa. Warto zauważyć, że Marek omija życiorys Jezusa. W jego Ewangelii Jezus jest już gotowy do swojej misji. W tym można dostrzec niesamowitą uczciwość Marka. On nie przedstawia swoich koncepcji i wizji, jak to czynią Mateusz i Łukasz. On nie miał wystarczającej wiedzy na ten temat. Wydaje się, że tej wiedzy nie mieli ani Piotr ani Paweł (jego informatorzy). Jezus nie narzucał nikomu swojej Osoby. Nie opowiadał o swojej młodości, rodzinie. Nie zwierzał się. Nie z osoby swojej, ale ze swojej misji uczynił przedmiot chwały. Z posłuszeństwa do Jezusa można zaniechać wszelkich dywagacji na temat Jego życiorysu[2].
          Jezus przyjmuje chrzest od Jana. Temu zdarzeniu towarzyszy teofania (objawienie Boga): Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Mk 1,11; Iz 42,1). Marek nadał tej chwili charakter uroczystej liturgii. Nie należy odbierać tekstu literalnie. Ważny jest akt uznania Jezusa za Syna Bożego.
          Wszyscy, którzy chcą rozumnie traktować religię muszą wiedzieć, że piękna i Prawdy należy doszukiwać się w treści (odczytanej), a nie w zjawiskach nadzwyczajnych, czy w odczytach literalnych. Niektórzy mogą czuć się zbulwersowani tą wiadomością, ale zapewniam, że dalsze studiowanie w tym duchu rozumnym przyniesie wspaniałe owoce Prawdy, a nie ezoterycznego amoku.  


[1] Być może ten zapis był inspiracją do wprowadzenia spowiedzi konfesyjnej przez Kościół
[2] Ale człowiek jest tylko człowiekiem i interesuje się też tym, co nie jest konieczne.

piątek, 22 marca 2013

Ewangelia wg Marka cz.1

Drodzy Czytelnicy


          Rozpoczynam egzegezę Ewangelii wg św. Marka. Fragmenty synoptyczne zostaną pominięte ze wskazaniem gdzie były omawiane.  Niektóre będą omawiane szerzej. Uwaga zostanie skupiona na aktualny wydźwięk Ewangelii.


Ewangelia wg Marka cz.1                                           

 

          Marek Ewangelista jest utożsamiany z Janem Markiem, synem Marii,  krewnym Barnaby[1]. W Dziejach Apostolskich jest o nim wzmianka: Po zastanowieniu się poszedł do domu Marii, matki Jana, zwanego Markiem, gdzie zebrało się wielu na modlitwie (Dz 12,12). Marek wraz z Barnabą towarzyszył Pawłowi przez jakiś czas (tylko do Perge w Pamfilii) podczas jego pierwszej podróży misyjnej. Potem pojawia się znów przy boku Pawła jako jego wierny pomocnik (Kol 4,10; Flm 24). W Rzymie spotkał się z Apostołem Piotrem. Prawdopodobnie wtedy powstała myśl napisania katechezy apostolskiej (Ewangelii). Paweł, a szczególnie Piotr byli najważniejszymi i wiarygodnymi informatorami dla Ewangelisty. Nie trzymał się chronologii wydarzeń. Papiasz, biskup z Hierapolis (teolog, męczennik, żyjący w latach 70–135-155) potwierdza uczciwość i wierność jego opracowania. Oprócz przekazów apostołów, w obiegu krążyły różne inne teksty pisane, zapiski, listy katechetyczne (listy Pawła). Prawdopodobnie Marek nie korzystał ze źródła Q (Quelle)[2], który był zredagowany później. Ewangelia Marka została napisana między 60 a 70 rokiem, i uważa się ją za najstarszą chronologicznie. Ze względu na wspólne źródła i podobieństwo tekstów, Marek zaliczany jest do trzech autorów synoptycznych ewangelii podobnie jak Mateusza i Łukasza. Ewangelia Marka była przeznaczona dla osób z poza Palestyny. Napisana został w języku greckim. Autor tłumaczy wiele pojęć pochodzenia aramejskiego: «Talitha kum», to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!"  (Mk 5,41); «Effatha», to znaczy: Otwórz się! (Mk 7,34); «Abba», Ojcze (Mk 14,36). W swoim opracowaniu używa też pojęcia pochodzenia łacińskiego, co  pozwala przypuszczać, że katechezy adresowane były do Rzymian. Marek unika przytaczania słów Jezusa, natomiast wiele pisze o Jego czynach. Bardziej wiarygodny jest opis faktów, niż cytaty, które przez upływ czasu tracą na swojej aktualności i dosłowności. Początkowo przyjmowano pogląd, że Marek nie uprawia teologii, a jest raczej świadkiem Jezusa. Dzisiaj Ewangelia Marka nabiera coraz większego zainteresowania.
          Centralnym tematem Ewangelii jest Jezus-Chrystus. Ewangelią jest sam Jezus. Już w pierwszych słowach autor zaznacza, że Jezus jest Synem Bożym: Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym (Mk 1,1). Marek przedstawia ogólny zarys działalności Jezusa. Połączył przekazywane przez Tradycję słowa i znaki Jezusa z wydarzeniami historycznymi. Pojedyncze epizody ujął w prostą fabułę, posługując się w tym celu m.in. spójnikiem a potem (23 razy). Krótkie perykopy streszczające czyny i słowa Jezusa zestawione razem dają ciągłe opowiadanie o działalności Jezusa w Galilei. Markowy obraz Jezusa cechuje realizm. Ewangelista nie interpretuje faktów, nie wyjaśnia i nie uzasadnia. Dla niego Jezus jest nie tylko zwykłym człowiekiem, ale również i Mesjaszem. Wysłannik Boga jest kimś więcej niż tylko śmiertelnym człowiekiem. Jest Królem, choć niepodobnym do żadnego króla. Należy On do świata Boskiego. Marek wykazuje, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Udowadnia nadludzką godność i wielkość Mistrza z Nazaretu, przypominając Jego wielkie czyny i znaki.
          Marek z niezwykłą troską opisuje Jego cuda. Zgromadził stosunkowo dużą ich ilość. Są one znakami królestwa Bożego. Świadczą o mesjańskiej godności Jezusa i o Jego Boskiej mocy. Prawdopodobnie opisy cudów spełniały ważną rolę w pracy misyjnej. Marek stara się pokazać Jezusa w podwójnej postaci, Jego transcendencję, chwałę i wielkość. Jest On Kimś z nieba: Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?»  Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi» (Mk 14,61–62); Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą (Mk 13,26); Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi» (Mk 8,38);  A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych (Mk 9,9). Marek pokazuje też ludzki aspekt Chrystusa (Mk 1,41;  8,2; 3,5; 14,33). Rysuje Jego upokorzenie i mękę (Mk 8,31;10,45). Charakterystyczna dla Marka jest tak zwana tajemnica mesjańska. Jezus nakazuje surowo milczenie wszystkim, którzy poznają w Nim Mesjasza (także demonom). Być może dlatego, aby nikt nie odczytał Jego misji jako działań o charakterze politycznym. Żydzi nie byli w stanie pojąć związku cierpienia z mesjanizmem. Jezus w słowie Syn Człowieczy ukrywał swą tajemnicę, a zarazem powoli w nią wprowadzał. Dopiero przez śmierć na Krzyżu tytuł ten ujawni prawdziwe swoje znaczenie, wolne od wszelkich zabarwień znaczeniowych. „Syn Człowieczy” wyraża podwójną funkcję: niebiańską obdarzoną mocą Bożą i ziemską przez cierpienie za grzechy ludzkie. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10,45).  Określenie „Syn Człowieczy” jest charakterystyczne dla wypowiedzi samego Jezusa. Jezus nie mówił jednak nigdy o sobie jako o Synu Człowieczym w pierwszej osobie, tylko w trzeciej. Słowo to można znaleźć tylko na ustach Jezusa, z wyjątkiem, jedynym zresztą, umierającego Szczepana: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga (Dz 7,56). Szczepan, w chwili konania, powoływał się jakby na Jezusa, który stojąc przed najwyższą Radą mówił: Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi (Mk 14,62). Określenie to pochodzi z Księgi Daniela. Inne znaczenie miały słowa „Syn Człowieczy” w Starym Testamencie, a inne w Nowym. W językach hebrajskim i aramejskim zwrot „syn człowieczy” znaczy najpierw tyle co „człowiek”. Pospolite słowo, w Nowym Testamencie, stało się wyrazem szczególnej godności Jezusa. Szczególnie wyraźnie widać to w procesie Jezusa przed Wysoką Radą: Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi (Mk 14,62).
          Ewangelię Marka można traktować jako pierwszy stopień wtajemniczenia chrześcijańskiego. Służy wprowadzeniu do kościoła niewierzącego – katechumena. Wzywa do spotkania z Chrystusem, do wyrzeczenia się dotychczasowego życia, by w Chrystusie złożyć swe nadzieje i życie. Uczniowie są przedstawieni początkowo jako ludzie prości, którzy niewiele rozumieją. Marek wzywa do nawrócenia poprzez stopniową ewangelizację. Jest to pewien rodzaj wędrówki. Jego śladami dociera się na wzgórze ukrzyżowania i to właśnie tam rzymski setnik odsłoni pierwszy tę ostateczną tajemnicę Jezusa. Ci, którzy nie wierzą i odrzucają Jezusa, nie otrzymują niczego. Jezus nie może uczynić cudu w Nazarecie, gdyż brak tam wiary: I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich (Mk 6,5). 
          Racjonalizm grecki (Celsus, Porfirusz) krytykował biblijne opowiadania o cudach. Apologetyka Ojców Kościoła broniła tych opowiadań. Orygenes i św. Augustyn mówili, że największym cudem  jest podtrzymywanie przez Boga świata w jego istnieniu. Dopiero w Oświeceniu rozpoczęto próby przyrodniczego i empirycznego wyjaśniania zdarzeń uważanych za cudowne. Prawa przyrody są boskim nakazem. Cuda niszczyłyby boski porządek. Ja osobiście podzielam ten pogląd. Nie twierdzę jednak, że zjawiska takie nie miały miejsca.


[1] Barnaba – postać zasłużona w historii rozwoju chrześcijaństwa, kuzyn Marka Ewangelisty. Podróżował z Markiem i Pawłem w wyprawach misyjnych.
[2]  Źródło zwane Q (Quelle) – hipotetyczne źródło spisanych wypowiedzi Jezusa (logia) odkryte (kopie) w Nag Hammadi w 1945 r.

czwartek, 21 marca 2013

Czy Bóg wie wszystko


          W ogólnej opinii przyjmuje się, że Bóg jest doskonały, wie wszystko i zna również przyszłość[1]. Czy jednak ta opinia nie jest na wyrost? Jeżeli to prawda, to znaczy, że świat jest z góry zdeterminowany i określony. Ludzkie modlitwy i prośby nie mają sensu. Bóg nie zmieni biegu historii. Gdyby tak się stało, powstałaby sprzeczność logiczna. Wniosek więc nasuwa się sam. Bóg nie o wszystkim wie, co  nie znaczy, że w dużym prawdopodobieństwem nie może przewidywać przyszłości. Jak mówił Jezus: Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia (Mt 18,7). Jest to jednak ocena pewnych logicznych konsekwencji przyczyn i skutków, które można łatwo wydedukować. Niepewne jest to, co wynika z woli człowieka. W każdej więc chwili Bóg otrzymuje od człowieka nową wiedzę: Przenikasz i znasz mnie, Panie (Ps 139, 1).  Wiedza ma więc charakter dynamiczny, zmienny, zależny od czasu i woli człowieka.
          W Piśmie świętym Bóg zwraca się do Abrahama słowami:  bo teraz wiem, że boisz się Boga (Rdz 22,2). Czy  faktycznie wcześniej o tym nie wiedział? Być może jest tu zastosowany zabieg literacki. Nie mniej uświadamia, że Bóg dowiaduje się w danej chwili o czymś.
           Jezus początkowo był niechętny uzdrowieniu kobiety kananejskiej (Mt 15,21–28). Dopiero po słowach kobiety Jezus rzekł: O niewiasto, wielka jest twoja wiara, niech ci się stanie, jak chcesz (Mt 15,28).
           Jezus nie znał daty końca świata. Czy wiedział, że Judasz Go zdradzi? Trudno powiedzieć.
          Wniosek, że Bóg nie wszystko wie o naszej przyszłości uświadamia, że przyszłość świata zależy w pewnej części od człowieka. Świadomość ta nobilituje człowieka do roli dziedzica Boga, a  z drugiej strony uświadamia, jaką odpowiedzialnością Bóg obłożył człowieka.
          Kto wie, czy człowiek nie zaskoczył samego Boga. To co dotyczy woli należy wyłącznie do człowieka. Owszem Bóg przenika ducha i zna jego stan, ale stan zawsze teraźniejszy in situ. Co będzie za chwilę może być tylko przypuszczeniem. Bóg wszystko urządził pod człowieka. Pokazał mu nawet jaka jest różnica między zwierzęciem a człowiekiem. Nakazał kochać bliźniego, o zwierzętach nie wspomniał. Tymczasem człowiek okazuje miłość również zwierzętom. Ubolewa nad koniecznością wzajemnego zjadania się. Potrafi się z nimi nawet „zaprzyjaźnić”. Może tym sprawił Bogu wielką niespodziankę?
          Mówienie wprost, że Bóg nie wszystko wie absolutnie nie umniejsza Jego Wielkości. Magiczną postać sprowadza się do roli żywego Podmiotu, który również ma pragnienia. Bóg staje się bliższy człowiekowi.


[1] Można wykazać, że takie stwierdzenie, już z założenia  jest logicznie sprzeczne, nienaturalne i nie może mieć miejsca w rzeczywistości.

                                            Od jutra Ewangelia wg św. Marka

środa, 20 marca 2013

Dary łaski Boga

          Niejednokrotnie słyszy się opinie, że człowiek nie wierzy, bo nie otrzymał od Boga stosownych łask wiary. Nic bardziej mylnego.
           Bóg każdemu istnieniu ludzkiemu ofiarowuje tę samą paletę łask (zdolność do czynienia dobra, zdolność do miłowania, zdolność oceny moralnej). To człowiek sam decyduje, czy je zagospodaruje, czy nie. Co innego jest z talentami. Jak można to dostrzec, dla różnorodności, Bóg posługuje się probabilistyką (przypadkowość według rachunku statystycznego). Owocem tego są różne geny, które powodują, że człowiek jest szczególnie predestynowany do różnych czynności. Dary talentu dotyczą ciała (biegłość ruchowa, bystrość umysłu, umiłowanie sztuki, wrażliwość muzyczna, plastyczna). Ciekawe, że wiele osób nie chce korzystać z wrodzonych talentów. Oprócz przydziału wynikającego z probabilistyki, Bóg może udzielać talentów według własnego zamierzenia. Osoby te są wtedy szczególnie wyróżnione. Nie wszyscy jednak podejmują wezwanie Boże. Człowiek jest istotą wolną.
          Nie ma takiej sytuacji, w której Bóg nie udziela łask. Co innego jest, gdy człowiek osłabia osobową relację z Bogiem. Mimo, że łaski płyną strumieniami mijają się z człowiekiem. Człowiek staje się niezdolnym do podejmowania właściwych ocen moralnych. Gubi się w prawie naturalnym. Źle odczytuje to, co jeszcze w nim zostało. Wychodzi na wierzch pycha. Atrakcyjność zła trafia na coraz lepszą glebę. Dobre jest to, co jest dobre dla nieszczęśnika.
          Nie ilość talentów decyduje o zbawieniu człowieka, ale wykorzystanie wolnej woli. Skrajnie może być tak, że prosty człowiek o uproszczonej logice zawierza swoje życie Bogu. Już za życia staje się prawie święty. Historia zna wiele takich przykładów. Mówi się potocznie: głupi, ale dobry człowiek. Są jednak przypadki odwrotne. Wielkie umysły, twórcy wielkich teorii, geniusze nie są zdolni do aktu przyjęcia istnienia Boga. Nabyta wiedza krępuje ich wolę. Współczesny człowiek przyjmuje często tylko to, co nie kłóci się z materialistyczną wizją świata (Joseph Ratzinger). Nie potrafią wyzwolić się z pewnej pychy rozumu. Nie potrafią przyjąć istnienia Boga jako istnienia samoistnego. Bez przyjęcia Przyczyny Sprawczej nie potrafią skleić swoich teorii w jeden rzetelny model wszechświata. Ich wypowiedzi najczęściej są żałosnym bełkotem.
          Ciekawe, że moja wiara oparta jest właśnie na owocach nauki. Być może pragnienie Boga wynikające z wiary pokonuje bariery naukowe. Wiara pozwala mi dostrzec w nauce to, co inni nie dostrzegają. Nauka potwierdza istnienie Stwórcy. Korzystam więc z dwóch skrzydeł, wiary i rozumu. One to wzajemnie ze sobą współpracują, wzajemnie się wzmacniają, czyniąc ze mnie człowieka szczęśliwego. Bogu niech będą dzięki.

wtorek, 19 marca 2013

Świadomość duchowa


          Dopóki człowiek żyje  dusza z ciałem stanowi jedną hipostazę (fundament istoty ludzkiej) cielesno duchową. Dusza ożywia ciało i w pewnym sensie nad tym ciałem panuje. Nie odbywa się to automatycznie lecz na skutek woli. Bywa, że człowiek ma trudności w pokonaniu potrzeb (w tym żądzy) ciała. W samym człowieku rozgrywa się niejednokrotnie dramat między ciałem a wolą: ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało (Ga 5,17).  Dusza ludzka zawiera w sobie wszystkie dary łaski od Boga, które Pan Bóg hojnie rozdaje każdemu. Przede wszystkim człowiek posiada świadomość i wolę. Dawcą wszystkiego jest Bóg. Wola, to niezwykły dar od Boga. Podnosi człowieka do rangi osoby niezależnej nawet od Boga. Bóg tak umiłował człowieka, że podzielił się z nim nie tylko swoimi przymiotami, ale i wolnością. Człowiek wolny na miarę Boga. Bez wolności człowiek byłby bytem zamkniętym w świecie przyrody. Byłby równocześnie bytem „wykończonym”, zdeterminowanym i poddanym wszystkim ograniczeniom życiowym, w tym konieczności śmierci. Determinizm jest zaprzeczeniem wolności, a w konsekwencji zaprzeczeniem odpowiedzialności, w dalszym ciągu zaprzeczeniem moralności. I tak się stało w przypadku Jezusa. On pokazał, że każdy człowiek może osiągnąć chwałę Ojca. To niezwykła perspektywa. Może ktoś zapyta, czy wolność człowieka nie spowoduje chęci wywyższenia się ponad Boga. To zupełnie niemożliwe. Doskonałość człowieka spotyka się z Nieskończonością (Boska doskonałość). Człowiek, który dochodzi asymptotycznie do chwały Ojca łączy się asymptotycznie z wolą Boga. Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5,48). Przykładem jest Jezus. Nie ma takiej możliwości, aby ktoś zapragnął jeszcze większego wywyższenia.  Człowiek staje się prawdziwym dziedzicem Boga. Kościół pierwotny nie miał takiego rozeznania. Sugestię wywyższenia się ponad Boga próbował wyjaśnić za pomocą szatańskich istot konceptualnych[1]. Prawdopodobnie był zobligowany ciągłością religijną pochodzącą od judaizmu. To co przygotował Bóg dla człowieka jest niewyobrażalne. Dobrze jest za życia zaufać Bogu i starać się spełnić oczekiwania Stwórcy. Naprawdę warto.
          Kiedy ciało umiera dusza zostaje wyzwolona z ciała. Świadomość wcześniej związana z mózgiem pracuje na własnych obrotach. Człowiek ma ją już cały czas. Coś takiego jak sen nie istnieje.
          Pismo święte informuje o powszechnym sądzie nad ludzkością: Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe  (Ml 3,2–3); Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu (Mt 12 36).  Nie będzie on odwzorowaniem sądu ludzkiego.  Każdy w sumieniu swoim rozezna swoje postępowanie. Sąd będzie cichym wyznaniem grzechu. Nie będzie ognia, krzyku, hałasu, płaczu i zgrzytania zębów. Każdy otrzyma miejsce należne według własnych zasług (również, ci którzy odwrócili się od Boga). Powstanie nowa ziemia. Bóg zagospodaruje swoje dzieci według nowego zamysłu. Póki co, stoimy przed tą tajemnicą.
          Jezus wielokrotnie sygnalizował, aby zawierzyć Bogu. Może warto spróbować.


[1] Anioł który sprzeciwił się Ojcu postanowił sam być dla siebie Bogiem. Bóg ukarał go pozbawiając go wszelkich łask. Istota stworzona bez łask Bożych nie jest zdolna do żadnego dobra. Tym samym szatan jest uosobieniem zła.