Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 maja 2014

Tezy nieuprawnione



          Znaleziska archeologiczne potwierdzają wydarzenia historyczne opisane w Piśmie Świętym, ale często inaczej odczytywane są szczegóły. Generalnie archeologia potwierdza zdarzenia historyczne opisane w Pś. Trudniej jest z egzegezą biblijną. W tekście jest wiele wątków legendarnych. Prawda miesza się z mitami. Wydobyć prawdę faktograficzną jest trudno. Sama egzegeza może  być radosną twórczością egzegety w oparciu o z góry założony plan.

          Spotkałem się z taką opinią: Stary Testament zawiera ponad 300 proroctw dotyczących pierwszego przyjścia Jezusa Chrystusa. Nie ulega zatem wątpliwości, że proroctwa te pochodziły od samego Boga, ponieważ rękopisy powstały na długo przed narodzinami Chrystusa. Nie zostały one spisane po tych wydarzeniach, ale przed. Taki wniosek jest nieuprawniony. Żyd czytający go byłby wielce zaskoczony. Żydzi Torę odczytują zupełnie inaczej. Nie mamy prawa sądzić, że gorzej od chrześcijan, zwłaszcza, że Tora jest ich autorstwa.

          Można wyrazić opinię, że chrześcijaństwo uzurpuje sobie prawo do właściwego odczytywania Pisma świętego. Co do Nowego Testamentu nie ma sporu, ale Stary Testament, a głównie Tora (pięcioksiąg) jest czysto żydowski. Owszem można założyć, że Bóg ujawnił prawdy w Pś dla przyszłych pokoleń i religii, które Żyd nie odczytuje. Niemniej należy być ostrożny w egzegezie.

          Inna opinia: Bez udziału Boga i prowadzenia Ducha Świętego Biblia w żadnym razie by nie powstała. Owszem, bez boskiego przyzwolenia nic nie może się wydarzyć, ale autor opinii, co innego miał na myśli. Trudno zgodzić się z tą narracją. Sposób przekazu jest anachroniczny, katechetyczny i zakłócający zdroworozsądkowe rozeznanie.

           Samo Pismo święte pisze o sobie: Wszelkie Pismo od Boga natchnione [jest] i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości (2 Tm 3,16).  Z badań, również moich, wynika, że jest coś na rzeczy. Pismo święte jest niezwykłe, ale słowa Boga są w przekazie ludzkim, odczytane i zobrazowane w chwili natchnienia autorów.

          Kolejna opinia: Biblia była spójna od samego początku, w chwili jej tworzenia. Koran został zredagowany i ujednolicony dzięki grupie edytorów. Tu przemawia nabożna nadgorliwość autora. Biblia jest też zlepkiem wielu tradycji literackich i wstawek. Redakcja tekstu była czyniona wielokrotnie, np. Ewangelia Jana została opracowana przez zespół wywodzący się ze szkoły Janowej. Wiele tekstów było dopisywanych i przepracowanych.

          Można postawić pytanie. Czy chrześcijaństwo mogłoby się rozwinąć bez Starego Testamentu. Jestem gotów zaryzykować tezę, że tak. Podstawą doktryny byłby przekaz i nauka Jezusa oraz Objawienie naturalne (z natchnionego odczytania ze Stanu Prawdy). Ktoś powie, ale sam Jezus powoływał się na Pisma. Tak, bo pochodził w tego środowiska i przemawiał do wiernych z tego samego środowiska. Pisma były pomocne, bo zrozumiałe. Mówienie o Objawieniu indywidualnym, odczytywanie Boga w sercu ze Stanu Prawdy byłoby trudniejsze i niezrozumiałe. Jezus podawał też nowe nauki wynikające z mądrości danej Mu przez Boga. Warto prześledzić jeszcze raz ewangelie i spróbować odnaleźć słowa Jezusa z pochodzenia uniwersalnego. Wybrałem Ewangelię Marka, która wydaje mi się najmniej skażona własnymi lekcjami:

 

Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (Mk 2,17).

Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać (Mk 3,24–25).

Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw (Mk 4,22).

Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony (Mk 6,4).

Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (Mk 7,25).

Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa,  cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota.  Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,21–23).

Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (Mk 9,23).

Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (Mk 10,9).

Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10,15).

Idź, twoja wiara cię uzdrowiła (Mk 10,52).

Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze (Mk 11,24–26).

Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga (Mk 12,17).

Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12,31).

Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mk 14,38).

Podobnie można przytoczyć przypowieści.

piątek, 30 maja 2014

Początki religii monoteistycznej



          Kilka tysięcy lat temu przed Chr. było wiele religii. Rozwinął się politeizm. Religie miały zasięg regionalny. Na obszarze Dolnej Mezopotamii w IV–III tysiąclecia panowała religia sumeryjska. W niej znalazło się wiele mitów i legend. W niej królowały złe duchy na morzu, na pustyni, pod ziemią. Najbardziej niebezpieczne były: Pazuzu, Labartu i Lilith.

          Religia kananejska opierała się na kosmogonii. Wszechświat narodził się z wiatru, który wiał nad wodami. Pierwszym bogiem był Mot. Gwiazdy, niebo i ziemia wykluły się z kosmicznego jaja. Pierwsze pokolenie bóstw narodziło się z bogini morza Aszratum i Nieba. W miarę, jak rozwijała się religia, Aszratum łączyła się kolejno z Elem i Baalem.

          Czy w tych i innych można dopatrzyć się czegoś z objawienia się Boga, jedynego Stwórcy świata? Niewiele. Jeżeli było coś, to zostało wyparte przez mity i legendy.

          W II tysiącleciu przed Chr. koczownicze plemię wywodzące się od Hebrajczyków, judaistyczne (Izrael) zaczęło głosić religię monoteistyczną, której podstawą była wiara w jednego Boga osobowego, będącego bytem niematerialnym, bezcielesnym, wiecznym. Jak głosi Pismo św. Bóg zawarł z ludem Izraela przymierze obiecują ochronę i pomoc w zamian za podporządkowanie się nakazom. Oprócz przekazu biblijnego, brak informacji o genezie tej nowej religii. Pismo święte przedstawia historię nowej religii w sposób bardzo opisowy i sugestywny. Faktem jest, że nowa religia bardzo różniła się od wierzeń sąsiadów. 

          Jedynym źródłem judaizmu jest Pismo św., które w sposób bardzo sugestywny maluje rozmowę Boga z Abrahamem, z którym zawiera przymierze. Trudno jest dawać dosłowną wiarę słowom. Faktem jest natomiast, że zaczęto głosić istnienie Boga jako jedynego Stwórcy Świata.  Opis ten pochodzi z różnych tradycji i pisany był wiele setek lat później. Tak więc materiał źródłowy jest niepewny. Idea Boga jedynego nie tak szybko przyjmowała w tym narodzie. Równolegle wierzono w wiarę ojców (bożki domowe). Prawda ujęta w przekazie natrafiła na pożyteczny grunt. Można mniemać, że sam Bóg chronił tę religię, jako spełnienie koncepcji objawienia się ludziom. Działania Boga nie są gwałtowne, ale powolne i dyskretne. Izraelici musieli najpierw zaakceptować w sercu akt wiary. Odbywało się to mozolnie. Aby pozyskać jednego wyznawcę musiało wydarzać się coś niezwykłego. Prawdą jest, że niejednokrotnie miecz przyspieszał nawracanie. Aby etap nawrócenia był skuteczny wodzowie wprowadzili do doktryny wiary prawa z narodów sąsiedzkich. Religia ubogaciła się o ponad 600 nakazów i zakazów. Dla autoryzacji wprowadzono jej w usta Boga, tak aby prawo wyglądało jakby pochodziło o od samego Boga.

          Jeżeli odczytanie Boga było trafione, to zakłócone zostało ludzką ingerencją. Ponadto zadomowiło się w Piśmie św. wiele legend pochodzenia obcego. Owszem dokonano reinterpretacji wydarzeń. Zaadaptowano fakty pod potrzeby i mentalność izraelską. Do religii judaistycznej przeniosły się takie modele konceptualne jak szatan, anioły, a także postacie historyczne  jak Noe.

        Wszelkie historie opisane kilkaset lat po wydarzeniach (proroctwo wsteczne) należy traktować z dużą ostrożnością historyczną. Tak więc Abraham, Izaak, Jakub,  12 jego synów jak i Mojżesz nie są postaciami pewnymi. Zostały przywołane w Pś. dla ratowania narodu izraelskiego, który był w niewoli. Trzeba przeczytać wielokrotnie Stary Testament, aby dopatrzyć się tam intencji hagiografów. Wartość historyczna jest w ukazaniu walki Izraela o swoją religię i swojego Boga, nawet jeżeli nie były oparta na prawdzie  historycznej. Zaletą Pś (Tory) jest zawarta w niej mądrość, która sugeruje nadprzyrodzone pochodzenie. Hagiografowie bardzo się starali i chcieli dać jak najlepszą wykładnię wiary. Tym samym otwierali się na Boga, byli w natchnieniu, które pozwalało odczytywać głos Boga ze Stanu Prawdy. Objawienia indywidualne znalazły się w syntezie Objawienia Bożego. Objawienie zostało przelane na słowo pisane. Doktryna wiary została trwale udokumentowana i stała się ponadczasowa. 

czwartek, 29 maja 2014

Komu wierzyć?

          Religia  była wykorzystywana do dyscyplinowania poddanych. Retoryka łudziła swoją cnotliwością, ale w podświadomości drążyła przekonania takie jakie chciał zwierzchnik. Dodatkową ujemną motywacją był pieniądz, otrzymywany w formie ofiar, czy datków itp. Do tego dochodziły przeróżne przywileje. Hierarchiczność idealnie pasowała do strategii dyscyplinowania wiernych. Powstawały stopnie wtajemniczenia. Za tym wiązały się inne precjoza. Powoli Bóg zajmował coraz słabszą pozycję w kościele. Wypracowana katecheza, wspaniała fasada dla wiernych. Miecz dla przywódców.
          Wśród niepokornych powstawały myśli apologetyczne. Próbowano przywrócić Bogu jego rangę. Często robiono to w ramach obowiązujących reguł świeckich. Powstawały kakofonie, zmyślne figury teologiczne  i konstrukcje wiary urojonej. Wierni z pokorą przyjmowali, to co „mądrzejsi” im nakazywali. Tak więc naturalna wiara, prosta sama w sobie, otrzymała zmyślną wykładnię. Dziś można spotkać się z tysiącami opcji religijnych. Jedni wierzą w szatana, inni śmieją się z niego. Niektórzy modlą się „Aniele Stróż...”, a inni nie uznają aniołów. Komu wierzyć?
          Najgorsze jest to, że dla zabezpieczenia swojego bytu i interesu kościoła wprowadzono dogmaty, które pod pozorem ochrony treści wiary, tak naprawdę chronią nietykalność kościoła jako instytucji. Celibat jest tego przykładem. Bóg nie wyraził takiej woli i nie zażądał takiej ofiary od kapłanów. To kościół boi się narazić swoje dobra na ewentualne wypłaty odszkodowań czy alimenty. Kapłan jest pracownikiem kościoła, a więc kościół ponosi finansową odpowiedzialność za niego (stąd odszkodowania wypłacane za księży pedofilów).
          Wszystkie rzeczy jakie się dzieją w kościele należą do naturalnych procesów z życia człowieka. Można powiedzieć za Chrystusem, że muszą przyjść zgorszenia, bo taki jest mechanizm grzechu. Co wobec tego czynić, aby naprawić istniejący stan? Kościół musi zmienić swój profil. Jego głównym zadaniem, ma być czystość wiary. Jego reguła powinna być zbliżona do reguły monasteru. Kapłani winni być przyjmowani na służbę jak bracia zakonni. Kapłaństwo powinno wynikać z powołania, w żadnym przypadku pracą!!! Biskup winien być autorytetem moralnych, nienagannym przykładem Chrystusa, skromnym, pełen miłosierdzia. W żadnym przypadku panem na zagrodzie równym wojewodzie. Kościół musi przywrócić naukę Jezusa, ale na nowo odczytanej z ewangelii. Dziś już jestem pewny, że ewangelie przedstawiają różne lekcje i koncepcje teologiczne ewangelistów. Słowa Jezusa są przeinaczone i nieprecyzyjne. Z ewangelii można odczytywać Jezusa opacznie i nieprawdziwie. Kościół powinien to naprawić, jeżeli dalej chce się nazywać Chrystusowy. Stosunek do wiernych powinien być przede wszystkim życzliwy, a nie odgórny.  Bo miłosierdzia chcę, a nie ofiary, a znajomości Bożej więcej, niż całopalenia (Oz 6,6).

środa, 28 maja 2014

Bóg wymyślony czy odczytany.



          Pierwotni ludzie byli narażeni na wiele niebezpieczeństw. Z każdej strony czyhało zagrożenie. Z góry mógł spaść ulewny deszcz niszczą zagrodę. Z pewnością zadawali sobie pytania, skąd to wszystko się bierze. Kto tym steruje. Samo pytanie sugeruje, że do głowy przychodzi myśl o kimś, kto nad tym panuje, kto tym kieruje. Stwórca objawia się w sposób całkowicie naturalny. Ze względu na zagrożenie życia, pojawił się strach przed niewidocznym. Z drugiej strony dobroczynne słońce dawało życie, pokarm. Woda była darem niebios. Ludzie więc chwalili moce niezbadane. Tak rodziła się postawa religijna. Stwórca jest całkowicie naturalnym pojęciem. Towarzyszy człowiekowi od samego początku. To zasada istnienia i życia. Nieodzowny współtowarzysz ludzkiej niedoli, ale też i radości. Znajomość Boga wyszła z obserwacji, z doświadczenia, oglądu świata. Najpierw było poznanie skutków działania Boga. Wiara powstała na skutek poznania, a nie odwrotnie. Mówienie, że to człowiek powołał Boga do istnienia jest nieuprawnione. Bóg został odczytany w swoich dziełach stworzenia. Trzeba przyznać, że jest inny niż człowiek. Po zastanowieniu się, każdy dojdzie do podobnego wnioski, że istnieje, choć jest inny. Argumenty ateistów są nielogiczne. Bardziej nastawione są na walkę z wiatrakami. To przekomarzanie się i bunt wobec nieznanego. Trzeba cierpliwością i rozumnym tłumaczeniem przekonywać ich o błędnym formuowaniu tez: Głupi rzekł w sercu swojem: Niemasz Boga  (Ps 14,2). Mocne słowa, ale zasadne i dosadne.

          Jeżeli dokona się u siebie aktu wiary, czyli uzna się istnienie Stwórcy, nierozsądne jest nie zapoznać się z naukami, czy też Jego przykazami. Bóg skoro istnieje, na pewno ma do nas jakąś sprawę, wytyczył sens i cel. Co to takiego? 

           Od początku ludzkość próbowała odczytywać głos Boga. Nie był jednak słyszalny. Różnica w naturze,  a Bóg nie wykonywał nagminnie cudów, bo musiałby bez przerwy łamać prawa przyrody, które sam ustanowił. Niektórzy głosili nadzwyczajne zdarzenia. Inni powoływali się na sny. Głos Boga był niejako przemycany. O Bogu plotkowano. Coś było na rzeczy. Wiele informacji pochodziło z własnych rozmyślań logicznych. Niektórzy nabywali dar słyszenia głosu Boga we własnym sumieniu. Nie wiedzieli jednak, że w głosie sumienia dobre myśli od samego Boga pochodzą.

          Powoli informacji było coraz więcej. Jednocześnie łączono je z własną wyobraźnią i własnymi potrzebami. Wykorzystywano Boga do przeforsowania własnych projektów.

          Na Wschodzie, Boga próbowali obrazować jako wypełnienie Nim wszechświata (Panteizm). Powstawały szkoły etyczne (Konfucjusz). Rola Boga była pomniejszana.

          Religia osobista stawała się religią plemienną. Ona dawała odczucie wspólnoty, ale pozbawiała subtelniej wrażliwości osobistej. Człowiek podporządkowywał się większości oraz możliwościom przywódczych wodzów, szamanów. Religia stawała się narzędziem władzy. Prawdziwe przesłanie było fałszowane na rzecz ludzkich interesom. To pierwsza przegrana Stwórcy. To grzech, który osłabił pierwotną relację z Bogiem.

          Paradoksalnie, ale religia stawała się antyreligijna. Kult pokazywał pragnienia ludzi, nie Boga. Niejednokrotnie w kulcie brakowało Głównego Bohatera.

wtorek, 27 maja 2014

Ewolucja



          Proces ewolucyjny pokazuje, że Bóg nie jest magikiem lecz Stwórcą działającym w ramach obowiązujących praw przyrody. Przyznaję, że w tej teorii nie wszystko jest jasne. Z pewnością Bóg wykorzystuje tu prawo przypadkowości, stąd taka różnorodność postaci i form. Równolegle z działaniami probabilistycznymi dostrzec można zasadne ukierunkowanie. Dyskretna determinacja świata. Widać, że zmiany ewolucyjne zmierzają w wyznaczonym kierunku i celu. Z pewnością szczytową istotą ewolucji jest człowiek. Co dalej? Trudno powiedzieć. Człowiek osiągnął poziom kontrolowania ewolucji. Czy było to przez Boga przewidziane? Z pewnością. Bóg dopuszcza człowieka do swoich tajemnic i poczynań. Chodzi jednak o to, aby zmiany wprowadzane przez człowieka były na najwyższym poziomie, niemalże boskie. Czy jest to możliwe? Oczywiście, choć na świecie nie brakuje oszołomów, pseudonaukowców, którzy w imię tylko ciekawości, mogą niejedno zepsuć. Wraz z  ludzkimi możliwościami rośnie i odpowiedzialność. Wierzę w ludzki rozsądek. Możliwości jakie posiada dzisiaj człowiek są już porażające, ale sam fakt, że są porażające, hamują człowieka w czynach niedozwolonych, nieetycznych. Zbytnia ingerencja człowieka w tym co już jest, również nie zawsze się powodzi. Poprawianie urody kończy się najczęściej powstawaniem monstrum ludzkiego. Nawet sztuczne piersi działają na mnie odpychająco. Naciągnięta skóra jest  nienaturalna, a przez to brzydka. Sukcesem są natomiast elektroniczne sztuczne organy, które przywracają sprawność człowiekowi.

          Byłem kilka dni temu na fermie kur, na której stoi kilka budynków hodowlanych. Zapytałem,

– Ile ludzi obsługuje to przedsięwzięcie?

– Trzy, ojciec, żona i syn. Resztę robią maszyny i komputery.

Naprawdę, byłem pod wrażeniem.

          Automatyzacja zabiera ludziom miejsca pracy. Nie ma od tego odwrotu. Być może trzeba wypracować nowy model pracy? Na pewno trzeba ludzi twórczych, bo siła fizyczna przestaje być w cenie. Trzeba zainteresować młodzież nowymi obszarami działalności. Świat się zmienia, ewoluuje nie tylko w nowych genotypach. Zmienia się w zakresie ludzkich działań. Inne są zapotrzebowania, ale też i większe możliwości. Ponadto wydaje się, że człowiek zyskuje powoli coraz więcej czasu na życie prywatne (np. wolne soboty)  i odpoczynek. Ten czas trzeba również zagospodarować np. przez poznawanie, wycieczki i pomoc innym, itp. 

          Ewolucja jest procesem normalnym. Nie należy z nią walczyć, ale delikatnie ją sobie podporządkowywać w miarę istniejących możliwości.

poniedziałek, 26 maja 2014

Bóg jest Artystą


           Przyrównałem religię do sztuki. Lepiej zabrzmi, jak zakwalifikuję ją do dziedzictwa kultury. Co prawda, oba pojęcia są sobie bliskie. Boga można nazwać Artystą i to niezwykłym. To On określił formę wszechświata, a człowiekowi nadał przepiękną postać. Jak mówi Pś Boga można poznać po Jego dziełach: Opowiadać będę o wspaniałych dziełach Pana (Ps 71,16). Trzeba przyznać Mu najwyższe noty architekta, kolororysty, planisty, muzyka. Można powiedzieć, że Bóg jest Geniuszem.  Czy wielkość Boga nie stresuje? Raczej nie, bo inną ma naturę i nie z tego świata pochodzi. Nikomu też w rywalizacji nie przeszkadza. Jest natomiast niedoścignionym wzorem dla ludzkich poczynań. Bóg wie Kim jest, dlatego namawia nas abyśmy Go naśladowali: Pana, Boga waszego, naśladujcie, i onego się bójcie, a przykazań jego strzegąc, i głosu jego słuchając, służcie mu, i przy nim trwajcie (Pwt 13,4). Z drugiej strony zachęca do działań stwórczych. Choć trwa to w czasie, człowiek pokazał, że jest godnym współtwórcą. Dzieła ludzkie są równie piękne. Mam na myśli pełny asortyment dzieł od malarstwa po sztukę kulinarną. Osobiście zachwycam się muzyką. Każdy ton jest piękny, a zespół dźwięków niesie już temat. Dysonanse dostarczają pikantności, a ich zanik powoduje rozkoszne ukojenie i rozładowanie napięcia. Mniemam, że Bóg, będąc Artystą, lubuje się w projektach niezwykłych i jest smakoszem piękna. Należy Panu Bogu śpiewać, nie tylko pieśni nabożne, ale ciekawie tematycznie. Bogu należy mówić wiersze, którymi przekazuje się stan ludzkiej duszy. Bogu należy składać hołd z pachnących potraw, aby zapach do Niego dochodził. Idąc do świątyni należy ładnie się ubierać, niekoniecznie bogato.  Bogu należy przekazywać, że kochamy się w pięknie. Tym samym okazujemy dla Niego nasz podziw i dziękczynienie. Bóg stworzył świat piękny i my musimy to piękno utrzymać. Niech nikt nie waży się rzucać peta pod nogi. Taki zachowanie  mówi wiele o człowieku, ale i obraża Boga. Wszystko, co stworzył Bóg jest święte. I my powinniśmy w tej świętości żyć. Kto Boga miłuje żyje bez przerwy w przekonaniu sacrum naszego świata. Takie uczucie miał św. Franciszek. Nie chciał od deptać nawet listka leżącego na ziemi. To uczucie sacrum świata powoduje, że każdy dzień jest przeżywany duchowo. Człowiek nie chodzi, lecz się unosi. W uszach słyszy pieśni chwalebne. Cały czas oddaje Bogu pokłon.

          Kto to mówi? Ten który na tym portalu głosi, że ma sztywny kark i utrzymuje pozycję pionową, nawet przed Bogiem. Tak, bo jest różnica pomiędzy pionową postawą godności, jaką Bóg obdarzył człowieka, a składaniem hołdu chwalebnego Bogu. Bóg nie chce nas widzieć w postawie pochylonej wystraszonego zwierzątka. Jak mówił, chce od nas bardziej miłosierdzia a nie ofiary.

          Osobiście lubię artystów. To przeważnie ludzie myślący, inteligentni, a przez to ciekawi. Zwariowane ich pomysły, awangardy lansują nowe trendy. Świat artystów jest ciekawy, absorbujący, a zarazem inspirujący.   Dla wielu wielkim inspiratorem jest sam Bóg, największy Artysta wszechczasów.

niedziela, 25 maja 2014

Syn Boży w koncepcji Boga


          Prawdopodobnie Bóg zapragnął zbliżyć się do swych stworzeń, Objawić się i dać się poznać. Ze względu na różnicę natur, nie mogło się to odbyć tak zwyczajnie. Stworzył więc koncepcję w której normalnemu człowiekowi udzielił swoich uprawnień w aktach działających wywyższając go do swojej godności.. Całe swoje bóstwo ujawnił w ludzkim ciele. Wywyższenie Jezusa nie było aktem powielania Boga. Politeizm nie groził. Bóg jedynie ujawnił się w Jezusie Chrystusie w Aktach działających. Jezus jako Człowiek, nie zatracił swojej woli. On przyjął wolę Boga za swoją. Można powiedzieć, że Jezus jest Obrazem Boga. Patrząc na Jezusa można zobaczyć Boga-Ojca. Teraz można przytoczyć wiele wersetów biblijnych mówiących o jedności i równości Ojca z Synem: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30).

          Podobnie można przyjąć Ducha Świętego za ożywiony Obraz Boga. Takie podejście nie naraża na krytykę politeizmu. Obrazów Boga może być wiele.  Czy Duch Święty, jako ożywiony obraz istnieje własnym istnieniem. Moim zdaniem, nie. Byłby to nowy byt duchowy z uprawnieniami Boga, a to byłby już politeizm. Kiedy mówi się o Duchu Świętym przywołuje się Boga (Akt działający) w różnych obrazach Jego działania.

           Jeżeli koncepcja Syna Bożego i Trójcy wyszła z koncepcji ludzkiej, to przez fakt, że jest to dobra myśl, w gruncie rzeczy od Boga pochodzi.

           Przedstawione tłumaczenie rozwiązuje i wyjaśnia trudne z pozoru kwestie ontologiczne. Bóg jest jeden. Bóg ukazuje się w ciele Jezusa. Duch Święty to ożywiony obraz Boga.

          Wielokrotnie odkrywam, że koncepcje Boga są w zasadzie proste. Trzeba jednak wysiłku, aby tę prostotę dostrzec. Ważny jest więc przekaz. On również musi być prosty, aby doktryna wiary była zrozumiała przez wszystkich wiernych. W przekazie doktryny wiary są tendencje, aby stwarzać układanki, dostrzegać we wszystkim prefigury, typy, czy archetypy (np. Logos) biblijne, podwójne nelsony, zależności. Nie należy w tym przesadzać. To samo Pismo św. inaczej odczytuje chrześcijanin, a inaczej np. Żyd. Żyd nie dostrzega tego, co chrześcijanin. Różnice w oglądzie powinny już sygnalizować, że można przedobrzyć egzegezę. Np. Jezus ma swoje prefigury w Adamie, Izaaku,  Jozue, Dawidzie i w wielu, wielu innych osobach. Wiele dziejów z narodu izraelskiego jest traktowanych jako prefigury historii Jezusa: Z Egiptu wezwałem Syna mego (Oz 11,1; Mt 2,15). Z resztą większość osób biblijnych są literackimi typami Boga, Jezusa i innych nowotestamentowych postaci.

          Tak jak Jezus, Duch Święty obrazują Boga-Ojca, tak cała religia jest obrazowaniem spraw Bożych. Takie podejście pozwala zaakceptować najprzeróżniejsze przekroczenia logiczne. No cóż, jak w sztuce, wiele form jest dozwolonych.

sobota, 24 maja 2014

Koncepcje Boga jako wzorce


           Obserwując jak świat został zaprojektowany, dostrzegamy różne koncepcje, które można by uznać za najlepsze wzorce projektowe. Dlaczego? Bo pochodzą od samego Boga, Istoty doskonałej. Czy Bóg nie popełnił jednak błędów? Pytanie jest agresywne. Tymczasem należy spojrzeć na projekty jako rozwiązania alternatywne i ulegające zmianie w czasie. Jeżeli tak, to siłą rzeczy jedne są inne od drugich, a poza tym, podlegają różnym subiektywnym ocenom. Wniosek jaki się nasuwa jest taki, że co do projektów słowo „najlepszy” nie bardzo pasuje. Motyl różni się estetycznie od komara. Nie można jednak mówić, że jeden z nich jest gorszym projektem. Oba są bardzo interesujące.
          Projektanci, inżynierowie wielokrotnie korzystają z boskich pomysłów, podglądając przyrodę, przenosząc Jego rozwiązania do sal projektowych  (np. kształt ryby do projektowania łodzi podwodnej). Świat, jako dzieło stworzenia nie jest więc doskonały, jest jednak piękny i podlega ocenie estetycznej. Niemożność stworzenia świata doskonałego ma dodatnie strony w fakcie, że człowiek może włączyć się do dzieła stwarzania nowych dzieł, koncepcji. I tak się dzieje. Można podziwiam architekturę, jak i inne dzieła stworzone przez człowieka. Są równie piękne, ale czy najlepsze? Pewnie można opracować jeszcze bardziej coś doskonalszego. No i dobrze. Mamy więc co robić.
            Reguły, o których tu mowa pozwalają dostrzec i w tym koncepcję Boga. Bóg zaprasza człowieka do współpracy. To jest wspaniała koncepcja, nobilitująca człowieka, jako istotę stworzoną.
            Ewolucja, to kolejna koncepcja Boga pokazująca proces tworzenia. Bóg nie stworzył świata jednym ruchem czarodziejskiej pałeczki, ale pokazał mozolny proces dochodzenia do pewnej doskonałości, nigdy nie osiąganej. Tym samym wskazuje, że sam nie jest magikiem. To ważne stwierdzenie. Bóg nie jest ani magikiem, ani władcą tego świata. Bóg jest Dobroczyńcą, który dał możliwość innym, w tym przypadku stworzeniom, realizację boskich uprawnień. To niezwykłe. Zaprawdę, Bóg bardzo umiłował człowieka, dając mu takie dary i łaski.
          Nie wszyscy chwalą Boga. Wielu ma pretensje do Niego o choroby, które trawią istoty ludzkie, szalejące katastrofy przyrodnicze, które zabijają masowo itp. Czy w koncepcji Boga nie pojawiła się luka? W żadnym wypadku. Bóg dając człowiekowi wolność wyboru sam siebie ograniczył w działaniu. Trzeba Bogu być za to wdzięcznym, a nie narzekać na Niego. Zawsze można poprosić Boga o wsparcie, a to już jest inna sprawa.
          Jak widać, wszystko jest logicznie uporządkowane i stanowi o naszym świecie. Z woli Boga powinno być bardzo sympatycznie. Jeżeli nie jest, znaczy, że poszło coś nie pomyśli Stwórcy. Takie działania nazywamy grzechami. One są zjawiskiem wtórnym, co do stworzenia, ludzkim. Jeżeli przez te zjawiska cierpią ludzie, to Bóg, jako nasz Miłujący Ojciec cierpi razem z nami. Nie może On jednak powstrzymywać tego, co z wolnej woli człowieka pochodzi. 

piątek, 23 maja 2014

Tchnienie Boga

          Bóg tchnął swoją moc na wytworzenie napięcia między dwoma punktami przestrzeni. Napięcie to można przyrównać do energii potencjalnej jaka może zaistnieć pomiędzy dwoma punktami. Tak narodziła się również przestrzeń. Napięcie pomiędzy punktami wyzwoliło się i energia potencjalna zamieniła się w energię kinetyczną. Energia jest pierwszym aktem działającym Boga. Aby funkcjonowała musi być stale podtrzymywana przez Stwórcę. Obrazem tego jest Mojżesz, który podniesionymi rękoma podtrzymywał siłę  walczących Izraelitów.  
          Natura energii jest równie nieznana jak natura Boga, ale wiemy już dużo o jej możliwościach. Energia, która nigdy się nie zużywa, tylko przekształca, nie jest wieczną. Bóg może w każdej chwili zaniechać udzielania swojej mocy. Wtedy energia, a w tym cały świat, po prostu zaniknie. Co więc pozostanie?
          Pozostaną istoty stworzone w postaci duchowej, wyróżnione przez Boga, którym udzielił cząstki z siebie. Dając nam duszę, uczynił nas wiecznymi. 
          Bóg określił czas trwania ziemi. Jest to zapisane w żywocie gwiazdy zwanej słońcem. Bóg tego nie zataił. Człowiek musi tylko nauczyć się odczytywać zapisy Stwórcy. Już dzisiaj naukowcy potrafią wyliczyć hipotetyczny czas życia słońca. Jezus zapowiedział powstanie nowej ziemi i nieba, a więc nowego porządku. Jaki będzie, jest dla nas tajemnicą. Znając przyszłość w zarysach, powinniśmy się do tego przygotować. 
          Kiedy obserwuje się jak funkcjonuje świat, jak jest logicznie uporządkowany, jak jedno wynika z drugiego, to trudno się nadziwić ile jest w tym mądrości. Można całymi godzinami obserwować zjawiska przyrody i napawać się ich pięknem. Za dwie godziny jadę w delegację. Zapowiada się piękny, słoneczny dzień. Cieszę się na myśl, że przez okno samochodu będę obserwował piękne krajobrazy i widoki w promieniach słońca, jak budzi się wiosna, jak wszystko odżywa. Dla kogo? Wszystko dla ludzi, których Bóg umiłował.

czwartek, 22 maja 2014

Co jest ułudą?


          Świat duchowy można rozpoznać albo w sercu, albo na skutek objawień prywatnych. Jak pisałem wczoraj, istnieje niebezpieczeństwo symulacji operacji mózgowych do wywołania wrażeń nadprzyrodzonych. Przykładowo, można wywołać sztuczne obrazy np. Jezusa. Efekt będzie niezwykle realny. Osoba poddana takim zabiegom będzie przekonana o realności zjawiska. Mózg może też sam zasymulować podobne zjawiska przez np. uderzenie pioruna, sen, silne stresy czy innych bodźce neurotyczne. Nie należy się tym zbytnio martwić, jeżeli się wie, że takie zjawiska mogą zachodzić. Trzeba jedynie dokonać rozpoznania okoliczności zjawiska.
          Doświadczenia i wiedza pozwalają na sugestie odnośnie rozpoznania istoty istot nadprzyrodzonych. Jak już wcześniej sygnalizowałem, ich istota mieści się w zjawiskach dynamicznych, a nie ontologicznych. Coraz bardziej jestem o tym przekonany. Świat materialny jest złudzeniem, natomiast świat nadprzyrodzony jest faktem. Takie spojrzenie jest całkowicie odwróceniem powszechnej opinii, że świat rzeczywisty jest realny, bo jest zmysłowy, a świat duchowy jest ułudą. A jednak prawda leży w tym, co wydaje się  nieprawdopodobne. Bóg powoli ujawnia swoje tajemnicę. Najczęściej są one niezwykłe i trudne do akceptacji. Kto jednak przekroczy próg nieufności może się cieszyć poznaną prawdą.
          Koncepcja dynamicznego obrazu świata i istot nadprzyrodzonych jest niezwykle prosta. Należy jedynie aktem wiary lub rozważań logicznych zaakceptować, że może istnieć coś (podmiot lub przedmiot) jedynie przez samo istnienie: Jestem, który Jestem (Wj 3,14). O tym powiedział już sam Bóg w przekazie biblijnym. Nie od razu było to do końca zrozumiałe.
          W świecie zmysłowym jest wiele dowodów na energetyczną postać świata. Energia w postaci fali elektromagnetycznej jest tego najlepszym przykładem. Wiadomo, że fale elektromagnetyczne istnieją (np. fale radiowe, telewizyjne), ale odkrywamy je tylko przez skutki jakie czynią (włączając radio, czy telewizję). Tak naprawdę, to wiarą przyjmujemy, że wokół nas przemykają jakieś fale (czyli to coś, co istnieje). Wiatr istnieje, ale jest niewidoczny. Oddychamy powietrzem, ale go widzimy. Podobnie człowiek reaguje na zmianę ciśnienia, ale jego nie zauważa. Ludzie przekazują sobie funkcjonały miłości poprzez gesty, ale nie tylko. Czasem wystarczy spojrzenie. Można więc powiedzieć, że miłość istnieje. Miłości nie można zamknąć w obiekcie zamkniętym, czy schować do kieszeni. Jednak miłość istnieje. Serce to wie.
          Kościół winien nagłaśniać, że religia jest obrazowaniem spraw bożych i nie wszystko, co jest przedstawiane, jest realne sensu stricto. Póki co, posługuje się obrazami mitycznymi, bo nie wszystkie tajemnice zostały wyjaśnione. Taki przekaz byłby z pewnością zrozumiały i zaakceptowany. Zmuszanie do wiary np. w szatana czy w anioły powoduje, że religia staje się infantylna.  

środa, 21 maja 2014

Dusza a obraz wirtualny


          Dzisiejsza technika doszła do takiego poziomu, że zakładając odpowiednie okulary można odnieś wrażenie, że w pobliżu nas istnieje jakaś postać. Można tę postać (wirtualną) oglądać z dowolnej strony. Jedynie ręce, które chcą jej dotknąć, nie trafiają na opór. Postęp techniczny potrafi wymusić identyczne  procesy w mózgu, które zachodzą w czasie objawień prywatnych. Dzięki tym możliwościom technicznym, można powtarzać zjawiska obrazów wirtualnych, a one mogą być wykorzystane do badań objawień prywatnych.

          Duch jawi się człowiekowi w obrazie zapamiętanej postaci. Nie ma on bytowego podłoża (substancji), jest stanem. Istnieje swoją dynamiką. Istnieje, choć nie ma ciała, postaci, a nawet miejsca pobytu. Podczas życia człowieka dusza jedynie do niego przynależy (obrazowo mówi się, że jest w sercu człowieka).

          Kiedy zachodzi zjawisko objawienia, w umyśle człowieka zachodzą identyczne procesy jak przy oglądaniu obrazów wirtualnych sztucznie wytworzonych. Dla mózgu nie ma znaczenia, o jakie zjawisko chodzi. Procesy zachodzą identyczne. W jednym i drugim, zachodzi złudzenie optyczne.  Różnica polega jedynie na tym, że w przypadku objawień bierze udział prawdziwie istniejący podmiot.

          W przypadku zaburzeń mózgu mogą pojawiać się identyczne samoistne procesy jak w przypadku objawień. Mówi się wtedy o urojeniach. Ponieważ procesy zachodzą wewnątrz człowieka, trudno jest osobom postronnym weryfikować zjawiska, dlatego objawienia prywatne należy traktować jako zjawiska bardzo osobiste i jedynie do użytku osobistego.

wtorek, 20 maja 2014

Parasol


        Kiedy odbywają się wybory w ważnych sprawach, najczęściej żywi się nadzieję, że idzie ku lepszemu. Rozczarowanie przychodzi po czasie, kiedy „wybrańcy losu” nie spełniają naszych oczekiwań. Takie nadzieje miałem kiedy wybierano abp Stanisława Dziwisza na metropolitę krakowskiego, abp Kazimierza Nycza na metropolitę Warszawskiego, abp Józefa  Michalika na metropolitę przemyskiego i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski w latach 2004–2014. Najmniejsze rozczarowanie zrobił na mnie Kazimierz Nycz. No cóż. Należy on do elit mocno ze sobą powiązanych. Trzeba mocnego charakteru, aby przebić się ponad układy. Póki co, udaje się to obecnemu papieżowi Franciszkowi. Na jego ocenę przyjdzie jeszcze czas. Obecnie wybrano bp. Wojciecha Polaka na Prymasa Polski. Jego wcześniejsze wystąpienie telewizyjne spodobało mi się. Miał odwagę podjąć słuszną krytykę nieobyczajowości  w kościele. Zyskał tym parę plusików. W pierwszej chwili ucieszyłem się tym wyborem, ale kilka migawek telewizyjnych popsuło mi dobry nastrój. Nie jest to trudne do zaobserwowania, gdy ktoś przyjmuję postawę tryumfatora (np. Wałęsa). To jeszcze nie jest grzechem. Widać, że bp Wojciech Polak ucieszył się nominacją. Kiedy zobaczyłem na ekranie telewizyjnym migawkę, jak usłużni podopieczni (było ich czterech) chronią go parasolem przed deszczem, kiedy on miał ręce niezajęte, wróciły wspomnienia celebracji wielkich tego świata. Nadgorliwość podopiecznych była przesadnie usłużna. Ktoś powie. Nic to, ale drobne zdarzenia  składają się na pewną całość.

          Ostatnie wieści ze świata, kłótnie polityków, sprawa Ukrainy, nagłośnienia o wypadkach, ten sam bełkot PISu,    link http://www.youtube.com/watch?v=iIHLaz9BuTU, który mi przysłał anonimowy nadawca o teorii spiskowej dziejów, zaważyły na moim podłym nastroju. Nie mam tyle czasu, aby zagłębiać się w historyczne materiały źródłowe. W zasadzie jestem dogmatykiem. Owszem wiedzę ogólną posiadam, ale nie na tyle, aby ferować wyroki i opinie. Trudno jest mi też podejmować dyskusję na temat związków tajemnym i ich powiązań. Wiem tylko tyle, że tam, gdzie coś się ukrywa jest z założenia złem. Podły nastrój powoduje, że uogólniam niechęć do wszystkich organizacji, wszelakiego sortu. Należeć do organizacji, to przede wszystkim zgoda na posłuszeństwo wobec nielicznych. Zanika wtedy ludzka osobowość. Tak samo trzeba patrzeć na przynależność do kościoła (to też jest organizacja).

          Marzy mi się czysta wiara, oparta na naukach Jezusa. On Jeden mnie nie zawiódł. Nie karze mi podporządkowywać się ludzkiej głupocie, hierarchii, nakazom i zakazom. Drogowskazem jest własne sumienie.

          Być może, to ja jestem „niedostosowany” do dzisiejszych realiów. Kto wie?

poniedziałek, 19 maja 2014

Sofiści


          Sofistami nazywano w V wieku przed Chr. wędrownych nauczycieli kształcących młodzież dorastającą i dorosłych w umiejętnościach przydatnych w życiu publicznym, w procesach sądowych, a także do rozprawiania na wszelkie tematy. Głównym ośrodkiem ich działalności były Ateny w Grecji.  Pęd do kształcenia się był powszechny. Nauczyciele otrzymywali wysokie wynagrodzenie. Pitagoras zbił podobno na swoich uczniach pokaźny majątek. Sofiści uczyli sztuki bronienia własnych poglądów i zwalczania oponentów. Uczyli oni polityki, filozofii retoryki, ale też w celu zwodzenia słuchaczy, wygrywania sporów sądowych i to tych nieczystych. Ze względu na swe zainteresowania naukowe, głównie związane z wymową, przyczynili się do rozwoju retoryki i językoznawstwa. Jako pierwsi badaniom naukowym nadali kierunek humanistyczny. Nie mając zaufania do wiedzy rozumowej, odwoływali się do poznania zmysłowego (sensualizm). Głosili względność prawdy, dla każdego innej (relatywizm), powszechnie obowiązujące prawdy i zasady moralne uważali za wynik umowy (konwencjonalizm). Stanowili elitę intelektualną Grecji. Ich uczniami byli wielcy tragicy Sofokles i Eurypides, mówcy jak Izokrates i uczeni jak Tukidydes. Okres działalności pierwszej sofistyki trwał niemal całe stulecie. Początkowo przychylny stosunek społeczeństwa do sofistów z biegiem czasu uległ radykalnej zmianie. Krytykowano ich za to że sprzedawali wiedzę za pieniądze. Konserwatyści wystąpili wobec nich z zarzutem, że swym nauczaniem burzą wiarę i tradycję. Najbardziej do utrwalenia negatywnego obrazu sofistów u potomnych przyczynił się Platon, wrogi im zarówno ze względów osobistych jak i ideowych. Poglądy filozoficzne sofistów są znane głównie z krytyk Platona, Arystotelesa. Termin „sofista”, który początkowo oznaczał „uczonego”, później nabrał pejoratywnego znaczenia („pseudouczony”). Platon uważał, że sztuka wikłania ludzi w sprzeczności nie jest nie etyczna. Dzisiaj umiejętności sofistów nazywa się kruczkami adwokackimi. Nie wszyscy sofiści byli nieetyczni. Wybitną postacią był Protagoras z Abdery (ok. 481 –411 przed Chr.), który cieszył się ogromnym autorytetem.  Ich umiejętności zrodziły się z analizy budowy zdania i jego składowych części. Zajmowali się etymologią i składnią. Protagoras pierwszy rozróżnił rodzaje: męski, żeński i nijaki podmiotów. Analizowano znaczenia i rozróżniania znaczenia słów, np. chcieć, a pożądać lub spierać się i sprzeczać.   Jak głosili, trzeba nauczyć się używania właściwych słów. Z czasem sofiści wyprodukowali koncepcje świata bez opamiętania, co naraziło ich na śmieszność i szydercze traktowanie.  Opowiadano o nich anegdotki i śmiano się z nich. Np. dwóch zarozumiałych sofistów dyskutuje kto się uczy: mądry czy głupi. Jeden odpowiada, że mądry. Drugi replikuje, że uczyć się musi ten, który jest głupi, a więc uczy się głupi, a nie mądry. Żart osnuty jest na znaczeniu przymiotników mądry i głupi. Sofiści zebrali znaczną ilość przykładów rozumowań, biegnących na pozór prawidłowo, ale wiodących do fałszywych wniosków (sofizmatów). Przykładowo: Czegoś nie zgubił, to masz, rogów nie zgubiłeś, a zatem je posiadasz; Kłamca, który kłamie, mówi prawdę; Jeżeli straciłeś jeden włos, to nie jesteś łysy, jak dwa, to też nie jesteś łysy. To kiedy zaczynasz łysieć?

niedziela, 18 maja 2014

Stopnie Objawiania się Boga


Stopnie Objawiania się Boga

 
          Warto przypomnieć sobie lekcje na temat Objawiania się Boga. Można wyróżnić cztery stopnie Objawienia się Boga:
Naturalny, kosmiczny

          O którym mówią apologowie, etnolodzy, a także teksty biblijne. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką  i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania,  aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas.  Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: "Jesteśmy bowiem z Jego rodu”. Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka (Dz 17,24–29).  Bóg każdego człowieka wyposaża w instrumenty do Jego poszukiwania. Człowiek dzięki własnego światła rozumu oraz wewnętrznej duchowej konieczności dochodzi do objawienia Bożego. Człowiek w swoim wnętrzu dokonuje aktu wiary. 

Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga:  z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest,  patrząc na dzieła nie poznali Twórcy (Mdr 1,1).

 

Objawienie przez słowo

        Objawienie przez słowo ujęte jest w Piśmie świętym przez natchnionych autorów. Oni to przez opisywanie wydarzeń historycznych, relacji słownych i myśli odczytanych, dają świadectwo Objawienia Bożego. Pozostawili pytania: co Bóg chciał powiedzieć przez dany fakt historyczny? Jezus Chrystus jest pełnym Objawieniem się Boga. Wypełnia On swa misje prorocką i robi to doskonale, a Jego nauka pochodzi wprost od Boga:

Dlatego ja, Paweł, więzień Chrystusa Jezusa dla was, pogan..  bo przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was,  że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica, jaką pokrótce przedtem opisałem.  Dlatego czytając [te słowa] możecie się przekonać o moim zrozumieniu tajemnicy Chrystusa.  Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom,  to znaczy, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię (Ef 3,1–6).

 

Objawienie eschatologiczne

          To zapowiedź objawienia tych rzeczywistości, których istnienie przyjmujemy obecnie przez wiarę. Pełne Objawienie nie będzie odsłonięciem lecz epignozą (doskonałym poznaniem) i „widzeniem”, na ile możliwe jest to dla istot stworzonych. Prawdopodobnie Bóg sprawi, że nasze poznanie będzie odpowiadać całkowicie temu poznaniu w jakim Bóg sam zna siebie.

 

Objawienia prywatne

          Bóg ujawnia się dobrowolnie wybranym osobom przez stany mistyczne. Zwraca się do człowieka osobiście i domaga się osobistej odpowiedzi przez wiarę. Bóg wychodzi pierwszy. W miarę jak wzrasta otwarcie  się na Boga, tym bardziej Bóg sprawia, że lepiej Go poznajemy i rozumiemy. Prawdy ujawniane pozostawiają coś utajonego, co daje dla umysłu ludzkiego nieograniczone możliwości refleksji. Centralna tajemnica to Chrystus. Całe Objawienie skupia się w Nim. Poprzez Chrystusa poznaje się Boga.

           Objawienia prywatne należą jedynie do wybranych i nie obowiązują wiernych wiary w ich przekaz.

         

 

sobota, 17 maja 2014

Nepotyzm Stwórcy?


          Każda idea ma swoje logiczne konsekwencje. Jedno wynika z drugiego. Mówiąc, że nie było aktu grzechu pierworodnego, tylko był proces grzeszności rozciągnięty w czasie, automatycznie zaprzecza się istnieniu skazy grzechu pierworodnego, która przechodzi na kolejne pokolenia.  Brak grzechu pierworodnego powoduje, że głoszona doktryna o przekazywaniu skutków jego jest nieuprawniona. To z kolei suponuje, że Maryja nie mogła urodzić się Niepokalana (bez grzechu pierworodnego). Podważana teza grzechu pierworodnego powoduje zawalenie się pewnej konstrukcji dotychczasowej katechezy. I dobrze, bo Niepokalane poczęcie sugeruje pewien nepotyzm Stwórcy. Można odczytać, że Bóg udzielił rodzinie Bożej nadzwyczajnych darów. Wyróżnił Matkę swojego Syna nadzwyczajnym wyróżnieniem przez urodzenie niezwyczajne. Nie bardzo pasuje to do Ojca Sprawiedliwego, który udziela darów swoich wszystkim jednakowo. Inną sprawą jest, czy dary i łaski Boga są przyjmowane.  Bóg nie ma upodobań ani sympatii.

        Doktryna chrześcijańska chciała wyróżnić Maryję. Poszła tak daleko, że dzisiaj powstaje sugestia, aby Maryję ogłosić Współzbawczynię (Współodkupicielki). Wystarczy, że ogłoszono dogmat o jej Wniebowzięciu z ciałem do nieba (kolejna niedorzeczność). Maryja miałaby uczestniczyć w ofierze Syna. To kolejne nadużycie. Maryja jest wielką osobą i zasługuje na najwyższe zaszczyty, ale one mają swoją granicę. Zamiast rozbudowywać doktrynę chrześcijańską, opierając się na błędnych założeniach, lepiej by było dostosowywać ją do wiary rozumowej. Proponowana zmiana jest z pewnością dla wiernych szokująca (przez wielowiekowe nawyki). Mam tego świadomość, ale tak to wynika z mojego oglądu wiary.

          W czasie prowadzonych prac staram się w najmniejszym stopniu odchodzić od głoszonej katechezy. Czasami niestety się nie da.

           Odstąpienie od pojęcia Niepokalanego poczęcia Maryi pozbawia doktrynę chrześcijańską niepotrzebnych mitów. Urealnia historiografię Maryi i Jezusa, nadaje im większej powagi. Staje się wiedzą historyczną. Wiarę należy zachować do innych pojęć (np. Chrystusa), które trudno jest ująć w ramy rozumowego oglądu. Wiara dotyczy świata nadprzyrodzonego, które za życia nie można doświadczać, ale to co jest stworzone podlega nauce i jest przedmiotem wiedzy.  Tak więc Maryja i Jezus przynależą do faktów z tej rzeczywistości. Podlegają badaniom (np. teologicznym).  Przedmiotem wiary jest m.innymi: odkupienie z grzechów, zbawienie ludzi, eschatologia, paruzja Chrystusa, nowa ziemia, nowe niebo, wieczność. Nie można religii pozbawić elementów wiary, ale przedmiotem jej powinny być obiecane dobra jak: dziedzictwo i synostwo Boga, eschatologiczne szczęście, zjednoczenie z Bogiem, radość i wieczność.

piątek, 16 maja 2014

Vox Dei

          Mam świadomość, że nadążanie za moimi myślami  i opracowaniami nie jest łatwe. Piszę już o pewnej stabilnej wypracowanej konstrukcji wiary, która składa się z wielu nowych elementów. Nawet wieloletni czytelnicy, pisząc do mnie, niejednokrotnie powracają do już zarzuconych przeze mnie pojęć. Rozumiem, że powinienem więc powracać do głoszonych tez, aby lepiej się utrwaliły. Ostatnio napisał do mnie interlokutor pisząc o relacji człowieka ze Stwórcą jaką miał przed grzechem pierworodnym. Faktycznie doktryna chrześcijańska historycznie przedstawia, że po stworzeniu człowieka, żył on w raju, a potem grzech pierworodny zniszczył tę relację. Otóż, mój ogląd historyczny przedstawiam trochę inaczej. Po akcie uczłowieczenia istot człekokształtnych, pojawił się człowiek (ludzie), którzy podobnie jak my dzisiaj, nie mieli zmysłowego spotkania z Bogiem. Można powiedzieć, że relacji, jako takiej,  nie było wcale. Owszem, Stwórca obdarza każdego człowieka potrzebą szukania Boga, ale relacja powstaje dopiero po akcie przyjęcia przez człowieka tego daru.  Z tym wiąże się również grzeszność, a więc działania z woli człowieka. Z tym było różnie w zależności od wrażliwości duchowej. Tak więc nie było grzechu pierworodnego jako jednego aktu, a grzeszność jako proces dziejowy, który trwał jakiś czas, a nawet można powiedzieć, że trwa stale. Operowanie pojęciem grzechu pierworodnego zdewaluowało się. Był on mocny przy obrazie głoszonej katechezy. Teraz należy na to spojrzeć inaczej. Grzeszność wiąże się z złymi uczynkami, o których już też dawałem wykładnię. Zło wynika z niedoskonałości stworzenia i jest przyzwoleniem Boga na skutek otrzymanej wolnej woli. Podkreślam, że nie ma to nic wspólnego z działaniem szatana. Nowa perspektywa wymusza zmianę sposobu myślenia. To trudne wobec wielowiekowego nagłaśniania takiej konstrukcji wiary. Wiem, że niektórych irytuje nowe spojrzenie, uważają oni za zbyt śmiałe i wywrotowe. Dogmaty uważają za sacrum. Przyzwyczajenia trudno wykorzenić, ale czas na bardziej rozumowe podejście do religii. No cóż, podjąłem się trudnego zadania, ale dostrzegam w nim potrzebę prezentowania i upublicznienia. Nie znaczy, że mam rację, ale chętny jestem do rzeczowej polemiki.
          Wiele osób utożsamia przekaz katechezy za vox Dei (słowo Boga). Trzeba się z tym zmierzyć. Bóg nie wypowiedział słownie ani jednego słowa, z racji swojej substancji transcendentalnej. Vox Dei może być jedynie odczytane (a nie słyszane) przez człowieka. Jednak każde słowo wypowiedziane przez człowieka jest w jakiś sposób niedoskonałe. Musimy mieć to na uwadze i z pokorą podchodzić do własnych wywodów. Trzeba jednak próbować zbliżać się do Prawdy. Trzeba być w ciągłej drodze poszukiwawczej. Dogmaty muszą pozostać relikwią historyczną.

czwartek, 15 maja 2014

Poszukiwania teologiczne

             Poszukiwania teologiczne jakie prowadzę od wielu lat, nie polegają jedynie na odrzucaniu fragmentów mitycznych z doktryny wiary, ale na pogłębianiu już istniejących lekcji. Tezą mówiącą, że Bóg jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny nie przekreślam bytowość Boga, ale wskazuję, że łatwiej jest poznawać przymioty Boga w Jego działaniu niż próby zrozumienia substancji Boga. Kierunek dynamiczny opiera się na słowach listu Pawła do Rzymian: Niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20). Krótkie werset niesie najważniejsze informacje i stały się dla mnie cenne. Dynamizm Boga pozwolił mi pogłębić zrozumienie działania Boga jaki jest w Akcie dynamicznym. To pojęcie bardzo przydaje się do opisu Trójcy Świętej. Unika się politeizmu ontologicznego na rzecz podobnego działania Ojca, Syna i Ducha Świętego.  Trzy Osoby Boskie działają według tego samego Aktu działającego. Integralną częścią jest ta sama wola Boska. Ona to nie została przejęta przez pozostałe osoby Boskie przez posłuszeństwo, ale wynika z Aktu działającego (Boskiego). Akt działający ma w sobie tylko jedyną możliwą wolę. Przerzucając Boskość (ontologiczną) w wymiar Aktu dało możliwość rozumowego przyjęcia istoty Boga. Podobnie ostatnie prace nad preegzystencją pozwoliły poniekąd zrozumieć istnienie Syna przed powstaniem świata. Antycypacja wstecz Aktu działającego (Syna) narzuca się sama, a przez to lepiej rozumie się Jego pochodzenie i w dalszej kolejności narodzenie, czyli ucieleśnienie Syna w postaci Człowieka. Przedstawione manewry słowne są czystą filozofią, ale jakże ułatwiające zrozumienie niełatwej doktryny chrześcijańskiej. Oczywiście pozostało jeszcze wiele pojęć religijnych do dalszej obróbki. Niektóre będą musiały być całkowicie wyeliminowane jak np. pojęcia modeli konceptualnych jakimi są anioły, czy szatan. Coraz częściej spotykam się w literaturze z ewolucyjnym odchodzeniem od tych mitycznych postaci. Szkoda, że nie mam wsparcia u akademickich teologów. Prowadzone prace mogły być szybciej prowadzone. Polska teologia mogłaby stać się prekursorem zmian doktrynalnych.  Do tego potrzebny jest naukowy dialog. Dialog oparty na dobrej woli uczonych. Całkowicie pomijam słowne utarczki i przekonywania o swoich racjach. Wszystko musi być podparte wiedzą rozumową, logiką. Sam jestem zaskoczony, jak pomocne jest Pismo święte. Ile jest w nim pokładów nieodkrytej wiedzy. Pisarze pisali Biblię pod natchnieniem, a teraz egzegeci muszą, pod natchnieniem, ją odczytywać. Zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli do dyskusji, do polemik, dla odkrywania reguł ustanowionych przez Stwórcę. Kto naprawdę wierzy, musi mieć stale oczy otwarte i nadsłuchiwać głosu Bożego przez Jego odczytanie ze Stanu Prawdy.

środa, 14 maja 2014

Jezus „znakiem sprzeciwu”


          Słowa Jezusa: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową;  i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Mt 10,34–38) nie są wyrwane z kontekstu. To oddzielny rozdział.

          Słowa  cytowane wydają się późniejszym opracowanie ewangelicznym. Mowa jest o miłości już do wywyższonego Syna Bożego, który przeszedł drogę krzyża. A więc werset ten można traktować jako antycypację wstecz.  

          Słowa Jezusa są niczym innym jak przypomnieniem obowiązujących reguł życiowych i mają pobudzić do działania wiernych. Świat opiera się na ciągłej walce przeciwieństw. Później filozofowie ubiorą to w słowa: teza, antyteza, synteza. Przykładem też są zwierzęta, które walczą ze sobą o swój byt. W życiu ludzkim mają miejsce walki o stanowiska, pozycje społeczną, bogactwo. Imprezy sportowe mają wyłonić najlepszych. Jezus nie powiedział nic nowego. Życie jest walką. Do walki potrzebny jest miecz. Walka i rywalizacja są motorem rozwoju i postępu. Poróżnienie w rodzinie jest metaforą twórczej rywalizacji, w  wyniku której, tworzy się nowe dobra. Dzieci walcząc z rodzicami odrzucają stare na rzecz nowego. Nowe pokolenie siłą rzeczy jest mądrzejsze od starszego pokolenia. Wielokrotnie kłótnie, sprzeczki są powodem kształtowania się opinii. Często prawda jest wykrzykiwana. Ważne, że ludzie ze sobą dyskutują, że są sobie wzajemnie potrzebni. Są blisko siebie. Jezus jest „znakiem sprzeciwu” wszystkiego, co wymaga wyboru. Nie można zadawalać się byle czym. Trzeba zawsze wybierać lepsze, choćby było trudniejsze.

          Słowa: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (tamże) świadczą, że Jezus wymaga stanowczego wyboru, za sobą lub przeciw sobie. Jezus jest Dobrem, Dobrem najwyższym. Nie powinno się mieć wątpliwości które dobro wybrać. Oczywiście prawda ta ukryta jest w  cytowanej metaforze. Sam Jezus pokazywał jak bardzo szanuje swoją Matkę.  

          Jezus zachęca, aby iść w Jego ślady. To znaczy, uważa, że drogę którą pokazał jest słuszna. Nie mówi, że będzie łatwa. To droga krzyża. Bolesną drogą dochodzi się do chwały. Trzeba więc być upartym w swoich zamierzeniach, wytrwałym i mężnym. Jezus ujawnia też nagrodę dla tych, którzy pójdą za Nim:   Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19,29).

          Ewangelia musi przebić się przez stare Prawo Żydowskie. Misja Mesjasza ma na celu, zgodnie z zapowiedziami proroków, ocalenie przede wszystkim Izraela, który jest jak stado owiec bez pasterza. Kiedy Izrael odnajdzie swego Pasterza-Boga i pójdzie za Nim, wtedy zgromadzą się wokół Niego narody. Nakaz misyjny (Mk 16,15) dany apostołom zobowiązuje do głoszenia Dobrej Nowiny całemu światu. Mesjasz jest spełnieniem relacji ludzkości do Boga, a nie burzycielem. Jezus głosi naukę o królestwie Bożym, a nie ludzkim. Można zauważyć, że Jezus zdystansował się od ówczesnego judaizmu. Już za swojego życia, wobec zatwardziałości serc swoich rodaków, nie widział innego wyjścia, jak odłączenie się od nich. Doprowadził w końcu do ostatecznej rozłąki Kościoła z synagogą.