Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 maja 2014

Vox Dei

          Mam świadomość, że nadążanie za moimi myślami  i opracowaniami nie jest łatwe. Piszę już o pewnej stabilnej wypracowanej konstrukcji wiary, która składa się z wielu nowych elementów. Nawet wieloletni czytelnicy, pisząc do mnie, niejednokrotnie powracają do już zarzuconych przeze mnie pojęć. Rozumiem, że powinienem więc powracać do głoszonych tez, aby lepiej się utrwaliły. Ostatnio napisał do mnie interlokutor pisząc o relacji człowieka ze Stwórcą jaką miał przed grzechem pierworodnym. Faktycznie doktryna chrześcijańska historycznie przedstawia, że po stworzeniu człowieka, żył on w raju, a potem grzech pierworodny zniszczył tę relację. Otóż, mój ogląd historyczny przedstawiam trochę inaczej. Po akcie uczłowieczenia istot człekokształtnych, pojawił się człowiek (ludzie), którzy podobnie jak my dzisiaj, nie mieli zmysłowego spotkania z Bogiem. Można powiedzieć, że relacji, jako takiej,  nie było wcale. Owszem, Stwórca obdarza każdego człowieka potrzebą szukania Boga, ale relacja powstaje dopiero po akcie przyjęcia przez człowieka tego daru.  Z tym wiąże się również grzeszność, a więc działania z woli człowieka. Z tym było różnie w zależności od wrażliwości duchowej. Tak więc nie było grzechu pierworodnego jako jednego aktu, a grzeszność jako proces dziejowy, który trwał jakiś czas, a nawet można powiedzieć, że trwa stale. Operowanie pojęciem grzechu pierworodnego zdewaluowało się. Był on mocny przy obrazie głoszonej katechezy. Teraz należy na to spojrzeć inaczej. Grzeszność wiąże się z złymi uczynkami, o których już też dawałem wykładnię. Zło wynika z niedoskonałości stworzenia i jest przyzwoleniem Boga na skutek otrzymanej wolnej woli. Podkreślam, że nie ma to nic wspólnego z działaniem szatana. Nowa perspektywa wymusza zmianę sposobu myślenia. To trudne wobec wielowiekowego nagłaśniania takiej konstrukcji wiary. Wiem, że niektórych irytuje nowe spojrzenie, uważają oni za zbyt śmiałe i wywrotowe. Dogmaty uważają za sacrum. Przyzwyczajenia trudno wykorzenić, ale czas na bardziej rozumowe podejście do religii. No cóż, podjąłem się trudnego zadania, ale dostrzegam w nim potrzebę prezentowania i upublicznienia. Nie znaczy, że mam rację, ale chętny jestem do rzeczowej polemiki.
          Wiele osób utożsamia przekaz katechezy za vox Dei (słowo Boga). Trzeba się z tym zmierzyć. Bóg nie wypowiedział słownie ani jednego słowa, z racji swojej substancji transcendentalnej. Vox Dei może być jedynie odczytane (a nie słyszane) przez człowieka. Jednak każde słowo wypowiedziane przez człowieka jest w jakiś sposób niedoskonałe. Musimy mieć to na uwadze i z pokorą podchodzić do własnych wywodów. Trzeba jednak próbować zbliżać się do Prawdy. Trzeba być w ciągłej drodze poszukiwawczej. Dogmaty muszą pozostać relikwią historyczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz