Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 kwietnia 2017

Źródła filozoteizmu cz. III


         To Platon odkrył, że w każdym człowieku zapisane jest pragnienie Istoty Najwyższej. Od samych początków życia człowieka istnieje w nim przeświadczenie, że jest jakaś istota wyższa od stworzeń. Wyczuwa się tu obecność Boga jako idei Dobra, Piękna i Prawdy. Mówił też o nieśmiertelności duszy. Nieśmiertelność uzasadniał w ten sposób: skoro dusza jest źródłem życia, a życie jest zaprzeczeniem śmierci, to dusza nie może mieć nic wspólnego ze śmiercią. Dusza posiada tzw. pojęcia pierwotne, które nabyła przed wcieleniem, wskazuje to, że jest niezależna w istnieniu od ciała, dlatego i w chwili śmierci ciała zachowuje niezależność od ciała. Każda rzecz ginie od sobie właściwego zła (np. ciepło ginie od zimna). Platon wykazał się ogromną intuicją poznawczą. On czuł ducha.  Poszukiwał doskonałości. Odkrył go w świecie idealnym, całkowicie oderwanym od świata materialnego, który był jego odbiciem. Tam królowało Dobro, Piękno i Prawda.

         Jak Platon zainspirował u mnie inny świat, inny od rzeczywistości tak Arystoteles (384–322 przed Chr.)  wprowadził uporządkowanie myśli. Chrześcijańska odmiana filozofii Arystotelesa zwana tomizmem była od XIII w. oficjalną filozofią Kościoła katolickiego. Arystotelesa, obok Platona można uznać za największego filozofa greckiego. Wiedzę tę należy uporządkować za pomocą narzędzi logicznych, które są narzędziem poprawnego myślenia.

          Schemat wnioskowania pośredniego (sylogizm) był dla mnie podstawowym narzędziem logicznym. Siłą filozofii Arystotelesa jest wnioskowanie logiczne, wychodzenie z jak najmniejszej ilości założeń pierwotnych w rozumowaniu indukcyjnym, weryfikacja teorii poprzez konfrontację wniosków z niej wynikających z faktami. Arystoteles dokonał uporządkowania na polu ontologii (nauka o bycie) oraz metafizyki. 

          Uważał, że istota rzeczy zawiera się w niej samej, tj. w jej substancji.  Rzecz sama w sobie istnieje własnym istnieniem i to nazwał substancją rzeczy.  Byt jest to, co jest. Byt można opisać, co do jego przypadłości i formy złożenia.



      byt   =  substancja  + przypadłość  (kształt, kolor, wielkość itp.)

lub  inaczej

      byt   =  materia       + forma  (złożenie bytu)   
                     

  Arystoteles zdefiniował pojęcia:



Akt         – stan bytu, który aktualnie sprawia, że byt posiada to wszystko, co należy do jego natury, np. człowiek jest w akcie bycia człowiekiem.

Możność  – stan bytu, który umożliwia przyjmowanie lub utratę określonych właściwości.



i doszedł do określenia Boga: Byt, który nie miałby w sobie żadnej możności byłby bytem absolutnym, czyli byłby czystym aktem i takim bytem jest Absolut = Bóg.



Definicja Aktu  i jego działania oraz podobieństw twórczych  posłużyły mi do zdefiniowania postaci Jezusa Chrystusa jako Aktu działającego. Jezus jest w akcie bycia Bogiem jak Ojciec Niebieski.

          Forma to inaczej złożoność materii. Pojęcie to nie może istnieć samodzielnie, bez substratu. Substrat (podłoże materialne) musi mieć swoją formę. Byty można zhierarchizować według złożoności formy. Człowiek jest na szczycie tej hierarchii, a formą człowieka jest dusza. Jest ona unikalna bo posiada świadomość o samej sobie.

          Materia pełni rolę możności, a forma pełni rolę aktu w bycie. Ponieważ w przyrodzie obserwuje się ciągłe przechodzenie z możności do aktu, a to przechodzenie zawsze jest przez coś spowodowane, stąd Arystoteles przyjmował, że w szeregu poruszanych i poruszycieli musi istnieć pierwszy poruszyciel, który wszystko porusza, a sam nie jest poruszany (primus motor immobilis). To rozumowanie Arystotelesa uważa się za prototyp dowodu na istnienie Boga. Logika domaga się przyjąć pierwszego poruszyciela. W filozoteizmie ujmuję to tak, że istnienie Boga jest logiczną koniecznością.

          Wszystko co złożone, zmienne, domaga się zawsze jakieś przyczyny. Pierwsza Przyczyna musi być rozumna ponieważ zmiany w przyrodzie są celowe, a nie chaotyczne.

          Arystoteles stał na stanowisku, że człowiek jest jednością, a więc musi być jedną substancją, a nie zlepkiem substancji i dlatego utrzymywał, że dusza w człowieku, to nic innego jak forma substancji ciała. Ciało natomiast jest materią kształtowaną przez duszę jako formę. Według filozofa dusza i ciało to nie dwie różne substancje, ale dwa elementy jednej substancji zwanej substancją ludzką. Dusza ludzka formuje ciało, ożywia. Śmierć wprowadza człowieka w nowy stan (duchowy). Z chwilą zmartwychwstania połączenie duszy z ciałem pozwoli na właściwą, nową egzystencję człowieka. Dusza domaga się ciała. Czas oczekiwania na zmartwychwstanie jest okresem dla duszy nienaturalnym. Człowiek narodził się w ciele i taki stan jest dla niego najwłaściwszy i naturalny.

          Arystoteles był zdania, że nie ma innych dóbr jak tylko dobra realne i dlatego zasady etyczne winny być formułowane nie o świat idei, ale o dobro, które jest nam dane w doświadczeniu. Etyka filozofa w dużym stopniu wynikała z jego teorii bytu. Życie ludzkie charakteryzuje się dążeniem do jakiś celów. Łańcuch celów nie może biec w nieskończoność. Należy przyjąć cel najwyższy, a jest nim maksymalna doskonałość jaką może osiągnąć natura ludzka. Ponieważ ludzka natura przejawia się w rozumnym działaniu, stąd w dziedzinie rozumowego działania należy szukać pełni doskonałości i to jest według niego źródłem szczęścia, które nazwał eudajmonią. Aby to osiągnąć trzeba wprowadzić pewne usprawnienia w działaniu. Te usprawnienia nazywał cnotami: zachowania umiaru, złotego środka. Jedne cnoty dotyczą działania teoretycznego jak cnota mądrości, roztropności, inne działania praktycznego jak sprawiedliwość, męstwo, hojność itp. Życie etyczne można osiągnąć poprzez rozumne i cnotliwe działania.

          Dusze ludzkie są niepowtarzalne, dlatego to, co jest dobre dla jednego człowieka niekoniecznie musi być dobre dla drugiego. Dobro jest zatem pojęciem subiektywnym i zależy od wielu czynników. Nawet najmądrzejsi filozofowie nie są wolni od zwykłych ludzkich namiętności. Z tego powodu człowiek powinien stale przezwyciężać i kontrolować żądze, bo cnoty nie można posiąść na stałe.

           Arystoteles popierał zasadę złotego środka. Cnoty etyczne mieszczą się między wadami (nadmiarem i niedostatkiem), np. odwaga mieści się między zuchwalstwem i tchórzostwem.   Co prawda nie w każdym postępowaniu można odnaleźć „złoty środek”, do takich czynów zalicza: cudzołóstwo, kradzież, morderstwo – są to czyny niegodziwe. 

          Filozofia Arystotelesa nie jest spekulatywna (jak np. u Platona) lecz realistyczna, rozumowa. Filozoteizm (wiara rozumna) w dużej mierze opiera się na jego logicznym podejściu do nauki, mistyki i rzeczywistości. Dla autora filozoteizmu filozofia Arystotelesa była wzorem do naśladowania.

sobota, 29 kwietnia 2017

Źródła filozoteizmu cz. II


          Duży wpływ na moje filozoteistyczne spojrzenie miał filozof Platon (428–347 przed Chr.). Jego system idei wprowadził mnie na nowe tory myślowe. Człowieka otacza nie tylko rzeczywistość zmysłowa, ale przestrzeń myśli i jego produktów. Człowiek może generować uniwersalia, pojęcia, które w niektórym przypadkach nabierają cech realnego istnienia. Wiara w nie je ożywia. Odpowiadają im desygnaty, konkretne istnienia. Przykładem są funkcjonały, które realizują się poprzez działania. Świat dynamiczny ma duże powiązania ze światem idei. Inaczej, Świat idei realizuje się poprzez dynamikę. Przykładem jest pojęcie "dobra". Nie ma on bytowego odpowiednika, jest nie-bytem, funkcjonałem realizującym idee pewnych wartości, które człowiek ocenia i nazywa dobrem. Przeciwieństwem dobra jest zło, też funkcjonał obrazujących to co się sprzeciwia idei dobra.  Koncepcja Platona o istnieniu świata idei, które jest wzorem dla świata rzeczywistego jest wtargnięciem w boską myśl. Bóg zanim powołał Świat do istnienia zaprojektował go w każdym detalu. Świat idei jest magazynem bożych koncepcji. Z tego pojawiła się w filozoteizmie idea Stanu Prawdy i Stanu Dobra.  Tam zapisane są wszystkie zamysły Boga, pragnienia. One mają charakter trwały. Bóg może je zmieniać, ale to dzieje się wyjątkowo. Świat jest pod tym względem stabilny. Platon w świecie idei umieszcza ludzkie dusze. Tam dusza zapoznaje się z Bożymi koncepcjami, które po przyjściu na Świat stają się jego wrodzonymi. Dusza ludzka ma sposobność poznawania najwyższych wartości pochodzących bezpośrednio od Boga.
            Platon, uczony niewierzący (wierzył w Demiurka, który stworzył Świat), intuicyjnie i rozumowo odkrył Boże mechanizmy. Zbliżył się do Bożych tajemnic. Metafizyka Platona stanowi centralną i oryginalną część jego filozofii. Idee są niezmienne, zmienne są rzeczy. Rzeczy nie dorównują ideom, są jedynie bardziej lub mniej do nich podobne. Rzeczywistość jest odbiciem świata idei.
             Nowo narodzony człowiek jest naładowany ideami. Platon uważał, że człowiek przypomina sobie idee (anamneza) dane na zasadzie preegzystencji przed połączeniem się z ciałem. Życie wykorzystuje to, co jest odbiciem idei, a to nie może być doskonałe. Np. grzech jest produktem rzeczywistości, samo w sobie z racji istnienia i nie przynależności do świata idealnego. O tym mówił Jezus, że zgorszenia nadejdą i jest to normalne i pochodzi z zamysłu Bożego. Zło jest po to, aby zaistniało i widoczne było dobro. W świecie dynamicznym dobro musi pokonywać zło. Walka przeciwieństw jest koncepcją pochodzącą od Boga, odkryta przez wielu filozofów. Samo przemijanie jest walką życia nad śmiercią, zmienność (Heraklita) i relatywizm to echa tego samego zagadnienia heglowskiej dialektyki.
             Platon był prekursorem myśli rozwijanej później przez wszystkich filozofów. Stworzył bazę dla wielu idei, np. Logosu. Dla mnie jego idee są kopalnią intelektualnej wiedzy.           

piątek, 28 kwietnia 2017

Źródła filozoteizmu cz. I


          W badaniach filozoteistycznych korzystałem z mądrości filozofów. Wiele ciekawych informacji wyczytałem z treści Pisma Świętego. Ta nieoceniona księga sama dostarcza wiedzy pomocnej w ustalaniu prawdy.

         Przed filozofią funkcjonowali tzw. mędrcy. Już oni podchodzili do rzeczywistości w świetle racjonalnym. Swoje myśli zapisywali w sentencjach.



Misonos zwykł mówić: Zastanawiaj się nad słowami wychodząc od rzeczy, a nie nad rzeczami wychodząc od słów. W stwierdzeniu tym chodzi o to, aby abstrakcyjnych teorii nie wprowadzać w świat rzeczywisty, lecz odwrotnie. Rzeczy są takie, jakie są, a nie takie, jakie byśmy chcieli. Nie wolno naginać rzeczywistości do teorii abstrakcyjnych. Co jest rozumne, jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste jest rozumne (Georg Wilhelm Friedrich Hegel 1770–1831).



Chilon ze Sparty (grecki filozof żyjący w VI stuleciu przed Chr.). Był on autorem takich sentencji: Uważaj na samego siebie i strzeż się samego siebie; poznaj samego siebie.



Biante, starożytny mędrzec twierdził, że poznanie odbywa się empirycznie. Jemu przypisuje się sentencję: Najliczniejsi są niegodziwce.



Hezjod. Nieznane dokładne daty życia; najczęściej, zgodnie z argumentem filologa aleksandryjskiego Arystarcha z Samotraki, umieszcza się Hezjoda około 700 r. przed Chr. Jego sentencja: Głupi, przeciw silnemu, kto okoniem staje: nie zwycięży, i biedy, a wstydu się naje.



          Autorami różnych sentencji byli również: Pittakosa z Mityleny, Biasa z Priene i Solona z Aten.



            Okres w którym działali filozofowie przed Sokratesem nazywa się okresem przedsokratejskim.

            Przełomowych filozofem był Sokrates (469 – 399 przed Chr.). Kolebką filozofii były kolonie Greckie. Najstarsza została nazwana filozofią jońską (mylezyjska). Głównym problemem jaki sobie stawiali filozofowie jońscy było pytanie o początek świata. Chodziło im nie o początek czasowy (kiedy), czy przestrzenny (gdzie) lecz co było na początku. Jaka była pierwotna postać (forma) świata od której wszystko się rozwinęło. Używano pojęcia arche (początek wszechrzeczy, zasada wszechświata). Uważano, że to co było na początku nadal jest obecne w świecie jako jego najgłębszy fundament, czy też jego natura.

           Jego prace były inspiracją do badania istoty rzeczy. Każda rzecz z czegoś się składa, skąd pochodzi. Owocem przemyśleń była teza o nieistnieniu materii jako oddzielnego substytutu. Materia jest tylko produktem energetycznym. Znakomicie wpisuje się w teorię świata dynamicznego. Jest też dowodem w tej teorii. Kwantowa struktura świata potwierdza tą tezę. Za tą tezą świadczą badania laboratoryjne. W świecie mikroskopowych materia nie jest dostrzegalna. Rozmywa się na cząstki  zwane kwarkami (wobec dzisiejszej wiedzy naukowej).

         W tej kwestii liczyły się poglądy Zenona (ok. 490–430 przed Chr.). Filozof stwierdzał, że byt jest niepodzielny, bo podzielność jest sprzeczna. Jeżeli dany byt dzielimy na części, to każda część może ulec podziałowi i dojdziemy do części nieskończenie małej, natomiast nie można z nieskończenie wielu części stworzyć całości.

        Poglądy wielu mędrców i filozofów jońskich dotyczyły istnienia natury innej niż rzeczywista. Tales z Miletu nie odwoływał się do sił nadprzyrodzonych. Nie mniej, nie obce mu było pojęcie duszy, które przypisywał przedmiotom (materii). Jego poglądy opierały się na obserwacji magnetyzmu (bursztynów) i jego skutków. Jak mówił, niektóre przedmioty mają własności przyciągania na skutek istnienia czegoś w rodzaju duszy.

       Heraklit zauważył zmienność świata, tym samym opowiedział się za światem dynamicznym.

       Prace Parmenidesa podsunęły myśl o istnieniu bytu, ale i niebytu. Pojęcie nie-bytu zostało wykorzystane prze autora do opisu funkcjonałów (miłość, radość, szczeście, zło, dobro) tj. cząstek. Funkcjonał ma rolę stale działającą. Jest to tchnienie Boga, nośnik Bożych działań, ale i złych ludzkich emocji. Nie należy utożsamiać funkcjonału z energią fizyczną, choć i ona jest tchnieniem Boga. Świat opiera się na dwóch rodzajach działań Stwórcy.

      Pożyteczne są spostrzeżenia Empedoklesa (490–430 przed Chr.), który sądził, istnieją pewne siły, które są podobne do miłości i niezgody. Siła podobna do miłości sprawia, że te elementy łączą się ze sobą. Siła niezgody powoduje ich rozłączenie.

          Anaksagoras (500–428 przed Chr.) mówił, że w świecie rzeczy panuje harmonijny porządek dlatego trzeba przyjąć istnienie jakieś rozumnej siły, która wszystko porządkuje. Siłę tą nazywał duchem (gr. nous). Anaksagoras był pierwszym z filozofów, który wprowadził do filozofii ducha. Jest on przykładem rozumowego dochodzenia do prawdy, że musi istnieć Stwórca.

       Pitagoras (ok. 582–507 przed Chr. lub  582–507 przed Chr.)  mówił wprost: Dusza ludzka jest doskonalsza od ciała, Dusza istnieje niezależnie od ciała.

środa, 26 kwietnia 2017

Moje miłości


          Jestem na tyle dojrzały, ze mam prawo do podsumowań. Dzisiaj chciałbym wyznać moje miłości, które wywarły duży wpływ na moje życie i osobowość.

         Pierwszą miłością był mój drewniany koń na biegunach. Został spalony, gdy w zimie nie było czym napalić w piecu. Rozumiałem sytuację i do matki nie miałem o to pretensji.

         Drugą miłością była scena teatru[1]. Uwielbiałem zapach zaplecza, rekwizytów. Dobrze się czułem w towarzystwie aktorów. Podziwiałem ich inteligencje, wiedzę, odwagę występowania publicznego. Ja byłem nieśmiały. Krótka rola mówiona była dla mnie za każdym razem przeżyciem.  Spodziewano się, że zostanę aktorem. Sam zrezygnowałem z aktorstwa znając swoje skromne możliwości.

        Kolejną moją miłością była fizyka i nauki ścisłe. Dzięki wiedzy wiele zarabiałem na korepetycjach. Po studiach podjąłem dodatkowo pracę w szlole, ucząc fizyki. Dawałem też dużo lekcji prywatnych. Podkopywałem własną bazę zarobkową wpajając uczniom moją zasadę. Chcąc umieć ucz innych. Powtarzając wielokrotnie materiał utrwali się mocno w głowie. Mojej zasady nikt nigdy nie zastosował.

        Wielką miłością jest gra na skrzypcach. Gram słabo, ale kocham ten instrument i utwory skrzypcowe. Teraz gra moja wszystkim przeszkadza, więc skrzypce  leżą sobie cierpliwie i czekają na lepsze czasy. Nauczyłem się grać na pianinie. Skomponowałem ok. 10 własnych utworów. Dobre i to.

        Kochałem również język francuski. Wrodzona krótka pamięć nie pozwalała mi przyswoić sobie go lepiej.

       W czasach licealnych biegałem na dystansach średnich. Nigdy z nikim nie przegrałem! Dużo zajęć innych nie pozwoliły mi na rozwijanie talentu sportowego.

         Zaraz po mutacji zaangażowałem się do chóru kościelnego. Śpiewaliśmy na mszach, ślubach. Dobrze się czułem wśród wrażliwych na muzykę zwyczajnych ludzi.

         Pierwsza miłość do dziewczyny (Ani) zakotwiczyła się u mnie trwale, do dnia dzisiejszego. Za duży własny rozsądek ją zniweczył po dwóch latach chodzenia. Szkoda.

         Mając 33 lata zacząłem studiować teologię dla świeckich. Byłem pilniejszym studentem na teologii niż na studiach zawodowych. Nie wiedziałem, że teologia stanie się moja pasją na lata dojrzałe.

         Miłość do Boga i Jezusa Chrystusa jest u mnie wypracowana badaniami. Taka miłość ma mocne podstawy i jest trwała. Wynika z logiki i z wiedzy. Bóg jest logiczną koniecznością, a Jezus jest nadzwyczajnym Jego darem. Kocham się zanurzać się w meadry Bożych tajemnic. Zachwyca mnie pomysł i idea religijna. Cały czas żyję w zachwycie Stwórcy.

        Kocham filozofię i idee dobra. Mam potrzebę bycia dobrym, przy tym nie jestem świętym i wielokrotnie zasłużyłem na rózgę.

        Miłość do dzieci jest miłością bezgraniczną, wypływająca z najgłębszych zakamarków serca i duszy. Niestety nie była/jest to miłość najmądrzejsza. Wszystko  im oddałem. Oprócz zaczynu, które może kiedyś przyniosą owoce, niczego dzieci nie nauczyłem. Osłabiłem ich siłę witalną. Tylko w nadziei zmian samoistnych u dzieci mogę doszukiwać się spełnienia jako ojciec. 

        Mojej żonie należą się też ciepłe słowa. Niestety  różnimy się w wielu sprawach. Nadajemy na różnych falach. Tylko wzajemny szacunek, kultura osobista pozwoliły nam żyć koło siebie. Stanowimy poprawne i przykładne małżeństwo W czasie mojego pobytu w szpitalach czułem jej opiekę. Umiem  to docenić i  dziękuję.


[1]  Na przełomie 6/7 klasy podstawowej zostałem zaangażowany w Starym Teatrze w Krakowie. Grałem przy boku Leszka Herdegena i Krzysztofa Chamca.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Zapytanie o ciało Chrystusa


          Pani Katarzyna zadała mi pytanie: Dał mi Pan do myślenia, Panie Pawle.
Wiadomo, że nic nie wiadomo na pewno, a jednak chciałabym Pana zapytać jak Pan się na to zapatruje. Zakładając, że całun jest autentycznym płótnem, przykrywającym Jezusa, co może nam powiedzieć? Cały czas pisał Pan o neurotycznym ciele Jezusa po zmartwychwstaniu, co bardzo do mnie trafia.
Co się więc stało z ciałem fizycznym, w oparciu o dane z badań całunu? Uległo anihilacji? Tylko po co? Jak Pan myśli?
Nie umiem sobie tego poukładać w głowie.

          Bardzo trafne i ciekawe pytanie. Po co? Dotyka wielkiej tajemnicy Boga. Ludzie zadają sobie pytania: Po co Bóg stworzył Świat, po co powołał do życia człowieka? Po co to wszystko? Takie pytanie zadała mi wczoraj moja 95 letnia matka. Niejako nad grobem postawiła fundamentalne pytanie – o sens.  Pani Katarzyna ułatwia mi odpowiedź zawężając go do mojego zapatrywania, a nie do stanowiska naukowego, czy teologicznego. Zacznę od Pani pytania a propos anihilacji ciała Chrystusa. Pozostawione ciało Chrystusa byłoby dla wiernych niezwykłą relikwią. Zachodziła obawa zgorszenia, że ciało Chrystusa byłoby przedmiotem kultu a co gorsze magii, czy okultyzmu. Dla niewiernych mogło być przedmiotem handlu. Ciało narażone byłoby na zbeszczenea i  działania uwłaczające godności Syna Bożego.
         Jezus Chrystus wg zamysłu Ojca miał zostać  podmiotem wiary. Wszedł w dynamikę Świata i został wywyższony do Aktu działającego. Zamysł unicestwienia ciała zdaje mi się koncepcją rozsądną. Tak też się stało.
          Trudniejsze jest pytanie globalne. Po co Bóg powołał Świat. Komu to było potrzebne. Pytanie bardzo aktualne, na czasy, w których tryumfuje przemoc, a przez to ludzkie cierpienia.
         Ewangelia Jana częściowo odpowiada na to pytanie: aby się [...] objawiły sprawy Boże. (J 9,3). W wielu miejscach Pisma Świętego czytamy, że to Bóg jest inspiratorem działań stwórczych:  Powołał Mnie Jahwe już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię (Iz 49,1); "Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym" (1 Kor 1,9); "powołał nie tylko spośród Żydów, ale i spośród pogan"  (Rz 9,24).
Bóg zdradza przyczyny powołania człowieka: "Bóg sam pierwszy nas umiłował" (J 4,19). To wyznanie podaje nam motyw. Bóg z miłości stworzył Świat i człowieka. Jeżeli ktoś w miłości szuka przyczyny  – nie znajdzie odpowiedzi. Nikt prawdziwie nie odpowie na pytanie – dlaczego to zrobiłeś, wiedząc, że zrobione to było z miłości. Wypełnił pustkę która dominowała w przestrzeni. Miłość jest czynnością, ale zarazem jest nią sam Bóg. Nie godzi się pytać Boga, dlaczego Jest? To przekracza ludzkie rozumienie. Ludziom pozostaje wiedzieć, że Bóg tak postanowił i to wykonał. Dla tej koncepcji sam się człowiekowi ofiarował. Przybrał postać sługi (bo jestem cichy i pokorny sercem) i służy człowiekowi od początku do samego końca: "Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca” ( Psalm 37:4). Zapewnił człowiekowi dobrobyt: "Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10:10b). Ciągle człowieka chroni: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" (Mt 11,28).
          Jeżeli ktoś komuś ofiaruję coś,  lub uczyni, coś co wypływa z czystego serca, pytać o powód tej życzliwości jest nie na miejscu.
          Pełną odpowiedź poznany niebawem. Poznamy ją gdy przekroczymy bramy tego Świata. Wiedza o tym pozostanie w naszej świadomości. Zmysły są cielesne i mają znamiona skończoności. Świadomość jest wieczna. Próbując odpowiedzieć na to pytanie trzeba przyjąć perspektywę wieczności. Tam ukryta jest Prawda.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Dziwny jest ten Świat


          Dziwny jest ten Świat. To słowa pięknej piosenki Niemena, które zawojowały Świat. Coraz więcej pojawia się jej zagranicznych wykonawców obojga płci. Treść ujawnia rzeczywistość w obrazach zadziwienia. Przykładowo, wiele pojęć jest podmiotem, które nie dostrzega się zmysłowo. Np. energia nie jest dostrzegalna. Odbieramy ją przez skutki jakie czyni. Podobnie jest z siłą, z temperaturą.  Wielkości te obrazuje się np. wielkością wektorową (siła). Najmniejsze cząstki materii nie jest są dostrzegalne zmysłowo. Jej natura zamienia się na naturę falową. Światło towarzyszy nam bez przerwy. Samo w sobie jest informacją, a zarazem jest niezrozumiałe. Podwójna jego natura jest nie do zgłębienia. Często pada pytanie albo, albo, natomiast nauka definiuje go w zależności od sposobu badania. Mówi się, że ma budowę korpuskularno-falową (albo jest strumieniem fotonów jako cząstek, albo falą – natura). W przyrodzie można zobaczyć również kule światła. Zjawisko grawitacji jest obserwowane w skutkach, samo nie jest widoczne. Nawet powietrze jest przezroczyste.
        Atomy w głównej mierze (99.9999999999999 %) składają się z pustej przestrzeni. Według fizyków czas nie istnieje, jest tylko miarą zmienności. Podobnie nie istnieje sybsytut materii. Ta co jest, jest tylko skutkiem zawirowań energii (w postaci fali stojącej, strun drgających).
          Niektóre zjawiska generują własności, które się rejestruje, a są takie, które się generują w organach ludzkich (np. szumy, trzeszczenia). Podobnie kolory odbierane są różnie. Świat nie ma kolorów, a to co się widzi zależy od zdolności odbiorcy. Wiele zjawisk jest widoczne na  skutek złudzeń optycznych, stopnia  wrażliwości na bodźce. Można odnieść wrażenie, że Świat jest nieokreślony. Nie ma swojej jednej, konkretnej "twarzy". Jego obraz i opis tworzy się w każdym człowieku osobno. W tym świecie człowiek szuka algorytmów. Są one przydatne do opisów racjonalnych. Najczęściej są przybliżeniem w granicach dokładności aparatury rejestrującej.         
          Jeszcze niedawno wszyscy świętowaliśmy odkrycie brakującego elementu w naszej cząsteczkowej układance zwanej modelem standardowym – bozonu Higgsa. Dziś nastroje w CERN i wśród fizyków teoretycznych nie są zbyt optymistyczne. Optymizm pojawił się po fałszywym alarmie z nową cząstką, która mogłaby wyjść poza model standardowy i szybko zamienił się w kaca, gdy okazało się że ta jednak nie istnieje. Model standardowy mimo że wewnętrznie ‚ładny’ jest boleśnie niekompletny, nie tłumaczy grawitacji, nie zgadza się z teorią względności, nie tłumaczy czarnej energii ani materii czyli 95% materii i energii wszechświata. Zderzacz miał pokazać nowe kierunki w fizyce i ujawnić cząstki, które pozwolą wyjść poza model standardowy. Więc albo coś tam znajdą na co szanse coraz bardziej maleją, albo trzeba szukać fundamentalnie nowej fizyki.
           Paliwem Świata jest coś (energia), które nie zużywa się. Perpetum mobile na życzenie Stwórcy. To perpetum mobile, jest nie do powtórzenia przez człowieka. Energii jest sporo, a człowiek musi korzystać ze snów, aby się zregenerować.
           Człowiek związany jest uczuciem, które jest zupełnie nierelacjonalne. Miłość nie jest przeliczalna, a może być relacjonowana na większą i mniejszą. Podobnie jest ze złością, szcześciem, radością.
          Podsumujmy. Świat nie ma jednej postaci, jest nieokreślony, pełen złudzeń i tajemnic. Jest przestrzenią, którą można porównać do sfery bajki. Człowiek pokonał siłę przyciągania, lata jak ptaki, zanurza się w odmęty oceanów. Relacje ludzkie są nie do końca zrozumiałe. Jednych się kocha, drugich nienawidzi. Sprawcą takiego Świata jest nieogarniona Istota. Czy uczynił go takim celowo, czy jest to fuszerka, wypadek przy pracy?
         Człowiek wymyślił, że jedne słowa są ładne, drugie brzydkie. Przykład "kurwa" jest  brzydkie, a "dama nieobyczajna" ładne, oba znaczą to samo. Podobnie jest z etykietami. Narzucają tradycyjne absurdy. Człowiek niektóre czynności nazwał grzechami. Wśród nich są takie, które można nazwać adiaforą (czyn moralnie obojętne). Kościół karze się z takich grzechów (np. z wulgaryzmów) spowiadać?! W tradycji luterańskiej za adiaforę uważa się np. obrazy lub rzeźby w kościele i pełnią jedynie funkcję dekoracyjną lub edukacyjną. Tymczasem kościoły katolickie i prawosławne praktykują kult obrazów, więc nie uznają ich za adiaforę. Różne religie mówiące o jednym Bogu są wzajemnie sprzeczne. Dla siebie wzajemnie są zgorszeniem.
         Przy obecnym dobrobycie gra w piłkę (gonitwa za jedną piłką) nożną jest anachronizmem. Zakup wielu uspokoiły by emocje.
         Świat jest pełen absurdów. Sam człowiek jest kowalem swojego losu. Np.
władze stawiają znak ograniczenia prędkości do 100 km/godz, a 5 metrów dalej znak wskazujący, że teren jest zabudowany (obowiązuje 50 km/godz). Przykładów mozna by mnożyć.
           Poseł z PIS maltretuje swoją żonę latami, a przed kamerą oświadcza, że ją kocha.
     
         Świat jest sceniczny, pełen dramaturgii. Jest wyrazem wszystkim gatunków artystycznych. Można w nim być śmiertelnie poważnym, a innym razem śmiać się z jego przywarów. Bogu można przypisać łatkę artysty. Wiele zamiksował, pomieszał, ukrył. Człowiek broniąc się przed tym, wprowadził estetykę, normy społeczne, prawa, zakazy i nakazy. Szczytem jest zakrywanie własnego ciała (na szczęście częściowe). To ukrywanie tego co nas określa i utożsamia. Zakryte muzułmanki (w burkach, w czadorach, w nikabach,  w hidżabach) są nijakie. Zaiste.  Dziwny jest ten Świat.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Energia pochodzenia nadprzyrodzonego


          Ostatnie wykłady związane są z energią. Fascynuje ona swoją tajemniczością. Według terminologii gramatycznej to podmiot, który odpowiada na pytanie: Kto? co?  Jest zarazem wykonawcą czynności lub znajduje się w pewnym stanie. Energia jest źródłem działania i to ją kwalifikuje do zaliczenia jej do działu dynamiki.            
          Popularna jest energia mechaniczna. Wyróżnić można  energię potencjalną, wyrażającą zdolność do wykonania pracy oraz kinetyczną związaną z ruchem. Jej skutki działania zależne są od gęstości masy. Po za tym wymienić można energie zaszyfrowane w materii (energia sprężystości), w przemianach chemicznych, jądrowych. Ujawniają się one w procesach. Popularne są energie: cieplna, elektryczna. Ostatnio mówi się o ciemnej energii jako coś, co równoważy stan Wszechświata. Oprócz energii o charakterystyce mechanicznej można mówić o energii związanej ze stanem ducha. Moc jej zależna od uczucia i woli człowieka. Istotę tej energii nie można łączyć z energią sprawczą, która jest przeliczalna. Ma ona inną naturę – duchową. Jest ona nieprzeliczalna. Jednak uzależniona jest od woli, miłości, miłosierdzia, funkcjonałów dobra lub zła. Rządzi się innymi prawami. Ulega interferencji, ulega wzmocnieniu i osłabieniu. Przykładem są funkcjonały dobra i zła. Wzajemnie na siebie oddziaływują (interferują  jak fale elektromagnetyczne). Dobro może pokonać zło, jak również zło może osłabić dobro, mimo, że dobro pochodzi od Boga. Bóg dopuścił ten rodzaj działania, aby pokonując zło okazywał moc Swojego Miłosierdzia.
         Wszystkie rodzaje energii łączy jedna wspólna cecha – działanie. Wskazują, że Świat jest dynamiczny. Wszystkie rodzaje energii mają jednego Sprawcę – Boga. Energia powstaje z tchnienia Bożej mocy. Tchnienie należy uznać za zdolność przekazu własności, które ma się w sobie. Mechanizm tchnienia bożego okryty jest tajemnicą. Trzeba to uszanować. Dalej nie sięgniemy. Wiemy tylko, że z woli Boga Bóg tchnął swoją moc i powstał Wszechświat. Uruchomiona energia otrzymała prawa (algorytmy) i własności. Rozpoczęła się ewolucja. Z energii powstały cząstki materii, które zapełniły Świat. Na końcu powstał człowiek.  Trzeba wiedzieć, że energia jest pochodzenia nadprzyrodzonego, dlatego jest niezniszczalna. Może jedynie zmieniać formę, postać. Energia łączy dwa światy: rzeczywisty i nadprzyrodzony. Jest więc autostradą łączącą. Człowiek może ją wykorzystywać do kontaktów i dialogów. Najlepiej do tego  nadaje się energia duchowa. Po tej autostradzie spływają łaski od Pana. Człowiek rozsądny nie marnuję tę szansy i wykorzystuje ją do zbawienia, dialogu z Bogiem – np. poprzez modlitwę.

sobota, 22 kwietnia 2017

Pępek dowodem w sprawie


          Wczorajszy wykład to przekaz wyników badań przeprowadzonych przez naukowców z NASA z roku 1978. Przez niektórych są one kwestionowane. Krytyka nie jest na tyle silna aby obalić przedstawione wyniki badań. Dalej są one interesujące i wzbudzajace podziw.  Dla wierzących wyniki badań są ku pokrzepieniu serc, dla wątpiących przypomnienie o czymś takim jak sakramentalia. Całun można traktować jako relikwię, która czyni skutek duchowy zbliżony do znaczenia sakramentów.  Niejeden wierzący  ma ulubiony przedmiot religijny, który traktuje ze szczególną atencją. Całun może stanowić również przedmiot takiego uwielbienia. Przypomina o najważniejszym wydarzeniu ewangelicznym.

          Wśród wyników badań NASA znalazłem stwierdzenie, że na Całunie u Chrystusa nie ma śladów pępka. Co prawda pępek jest blizną o niewielkim rozmiarze.  Informacja ma duże znaczenie dla prezentowanego tu mojego filozoteizmu.  Jeżeli przyjąć, że brak pępka jest spowodowany niedoskonałym wizerunkiem Jezusa, zamazanym, to nie ma sprawy, ale jeżeli ujawnia prawdę, to będę zmuszony zrewidować dotychczasowe własne tezy. Moim dążeniem jest ujawnianie prawdy. Gdyby znalazł się taki, kto by mi udowodnił moje błędy, zmienię i opublikuję korekty. Moje prace traktuję jak drogę, na której, przed osiągnięciem celu, mogę wielokrotnie zmieniać założenia, tezy i hipotezy. Wykłady są przedmiotem dyskusji i wyrażania różnych racji.

          Filozoteizm utrzymuje, że Jezus urodził się jak każdy inny ludzki śmiertelnik. Ewangelie  mówią zaś o cudownym narodzeniu Jezusa. Brak pępka sugeruje inny, niezwyczajny sposób połogu. Gdzie leży prawda?

         Ewangelia Łukasza przekazuje: Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym [...]. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego» (Łk  1,35–38); Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania.  Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2 ,6–7).

          Ewangelista Mateusz pisze: (znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego (Mt 1,18); albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1,20); Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna (Mt 1,23).

         Tekst powyższy można odczytywać. Maryja została zapłodniona przez niezwykłą ingerencją Boga, u którego nie ma nic niemożliwego. Cudowne poczęcie jest aktem jednostkowym i można, odchodząc od racjonalnego myślenia, uznać, że to się zdarzyło (filozoteizm nie sprzeciwia się zdarzeniom cudownych, ale je nie forsuje). Przykłady samozapłodnienia znane są w przedmiocie biologii. Warunkiem jest  obojnactwo osobnika. Kobieta musiała by produkować również plemniki. Ustawianie Maryi w szeregu dewiantów jest przekroczeniem moralnym. Pozostaje wyłącznie cud zapłodnienia pozaustrojowego. Z taka tezą filozoteizm jest w konflikcie. Łukasz piszę, że przyszedł czas rozwiązania. Maryja porodziła. Te terminy są wzięte ze zdarzeń zwyczajnych. Jezus powinien mieć pępek! Brak jego sugeruje niezwykły poród po niezwykłej ciąży. Mamy tu dwa cudowne zdarzenia. Przepaść między filozoteizmem, a przekazem ewangelicznym rośnie.

          Jeżeli nie będę miał innych dowodów, czy przesłanek, to pozostanę wierny poglądom racjonalnym w tym temacie, a jeżeli się mylę, to obszar mojej niewiedzy, i Bożych tajemnic poszerzy się i o to zagadnienie. 

piątek, 21 kwietnia 2017

Całun tylko dla wierzących


          Tematyka autentyczności Całunu Turyńskiego, co jakiś czas powraca.                  Amerykańscy naukowcy z Instytutu Badań Kosmicznych NASA po serii skomplikowanych badań nad Całunem wydali oświadczenie, w którym stwierdzają: „Dla nas, uczonych, możliwość sfałszowania odbicia na Całunie byłaby większym cudem aniżeli Zmartwychwstanie Chrystusa, oznaczałaby bowiem, że cała nauka XX wieku nie dorównuje umysłowi fałszerza z XV w., co chyba jest niedorzecznością”.

          Jeżeli Całun przedstawia prawdziwy obraz Jezusa, to zachodzi pytanie: w jaki sposób powstał wizerunek Jezusa na płótnie?  Pisałem już o tym na blogu. Sugerowałem wówczas, że wizerunek powstał na skutek emisji energii. Powoływałem się również na niewytłumaczalne do dnia dzisiejszego zjawisko samospalania się ciał ludzkich. Te dwa zjawiska łaczyłem razem. Oba pokazują procesy jądrowe zachodzące w organizmach ludzkich  odbywające się na zimno, w temperaturze pokojowej (w tym fuzja dostarczająca energie do utrzymania życia biologicznego . W czasie procesu jądrowego wydziela się promieniowanie (energia), które mogło pozostawić ślad przypalenia na płótnie.  Dr Kitty Little, fizyk jądrowy z Brytyjskiego Centrum Badań Energii Atomowej w Harwell, napisała: Obecnie wydaje się niemal pewne, że wizerunek musiał powstać w wyniku jakiegoś rodzaju promieniowania. Według polskiego fizyka prof. H. Makieja z PAN w płótnie Całunu zakodowany został obraz ciała Jezusa jako „hologram odbiciowy o strukturze interferencyjnej” — pod wpływem promieniowania, głównie podczerwonego. Oznaczałoby to, że wypromieniował je jakby każdy punkt ciała. Ta hipoteza może być zbieżna z hipotezą procesu jądrowego i anihilacji ciała Jezusa.

          Naukowcy podchodzą do fenomenu Całunu poprzez negację.       Naukowcy dzisiaj oceniają, iż prawdopodobieństwo tego, że Całun nie pochodził od ciała Jezusa Chrystusa, wynosi na 1 do 10 miliardów! Całun nie został namalowany! Ilość barwnika odkryta na płótnie nie wystarczyła by nawet do namalowania jednej kropli krwi znajdującej się na Całunie ! Wizerunek Jezusa Chrystusa na Całunie nie posiada periodyczności, czyli „kierunkowości”, „powtarzalności” jakichkolwiek ruchów narzędzia nakładającego barwnik (barwnik, którego oczywiście nie było..). Oznacza to, że nie mógł namalować go żaden artysta, gdyż nie można namalować obrazu bez użycia pędzla ani barwnika !

          Ciekawostką jest, że z odległości powyżej 90 cm wizerunek Jezusa znika. To również wyklucza namalowanie obrazu. Malarz nie mógłby malować w momencie, gdyby nie widział, a nie jest w stanie malować z odległości większej niż zasięg ręki !

         Badania mikroskopowe informują, że obraz na całej powierzchni  jest niewiarygodnie delikatny, ma zaledwie 40 mikronów grubości ! A mimo to – co wykazały badania przeprowadzone przy użyciu aparatury do badań kosmicznych – jest obrazem trójwymiarowym! Jest zaledwie muśnięciem, odpowiadającym grubości ściany komórkowej pojedynczego włókna materiału!

          Zbadano, że krew na Całunie ma 2000 lat! Ślady krwi, co również jest niewytłumaczalne, są nadal czerwone! Odnaleziona na nim krew składa się z hemoglobiny i daje pozytywny test na obecność surowicy i albumin, a więc bez wątpienia należy do człowieka! Badania genetyczne krwinek z Całunu, które przeprowadzili specjaliści od badań DNA, w sposób jednoznaczny datują wiek krwinek, a tym samym także wiek Całunu na pierwsze stulecie naszej ery, na czasy życia Jezusa Chrystusa! Ujawniono, że w skład substancji wizerunku wchodzi bilirubina. Wątroba rzadko uwalnia tę substancję do krwi. Dzieje się tak np. podczas ogromnego wysiłku jaki mógł być w czasie męki.

        Wyniki badań porównano z badaniami prowadzonymi na Chuście z Oviedo. Jest to okrwawiona tkanina o wymiarach 84 cm x 53 cm, przechowywana w katedrze w Oviedo, w Hiszpanii. Według tradycji jest to sudarium, w które zawinięto w grobie głowę Jezusa Chrystusa. Ostatnie badania naukowe wskazują, że chusta jak i całun przykrywały tę samą ludzką postać. Wizerunki Jezusa, oprócz licznych podobieństw w szczegółach, ujawniają tę samą grupę krwi Jezusa – AB (jedynie u 4-5% populacji ludzkiej, najczęściej natomiast jest spotykana wśród Żydów (18%). Układ plam krwi na Całunie był identyczny jak na Chuście z Oviedo ! Nie ma dziś wątpliwości, że oba te płótna okrywały tę samą osobę, tylko w innych momentach. Wszystkie ślady pozostawione na obu materiałach zgodne są również z biblijnym opisem męki, śmierci i pogrzebu Jezusa Chrystusa !

          Tunika z Argenteuil – starożytna szata, przechowywana w Argentuuil we

Francji. Zgodnie z tradycją, jest to autentyczna tunika zakładana bezpośrednio na ciało (hebr. sadim), którą nosił Jezus w dniu śmierci.

         Ślady na całunie zostały porównane z Tuniką z Argeneuil, gdzie pokrywały się z ranami na Całunie Turyńskim na plecach. Również ślady z Całunu Turyńskiego, Całunu z Manopello i Chusty z Oviedo idealnie się pokrywają ! O tę szatę żołnierze rzymscy rzucali losy. Krew na Tunice wskazuje na grupę AB.

          Na powiekach Jezusa Chrystusa odkryto dwie monety z brązu o średnicy 15 milimetrów. Pochodzą one z szesnastego roku panowania Tyberiusza, tzn. z roku 29-30 n.e. Po jej powiększeniu mikroskopem elektronowym okazało się, że to jest lepton Piłata. Leptony były bite w czasie, kiedy Piłat był namiestnikiem Palestyny, w latach 26 do 36 n.e. Jest również na niej napisane (w języku łacińskim): Cesarzowi Tyberiuszowi.

          Na Całunie zidentyfikowano 58 różnych gatunków roślin, których pyłki zostały na nim. Spośród nich, tylko 17 stanowiły rośliny rosnące w Europie, pozostałe 41 charakterystycznych było natomiast dla flory Azji i Afryki. Istnieje natomiast tylko jeden obszar geograficzny, w którym spotyka się aż 38 z tych 41 rodzajów pyłków – jest to Judea ! Splot tkaniny z której wykonany jest Całun jest identyczny ze splotem stosowanym w całunach pogrzebowych odnajdywanych w żydowskich grobach datowanych mniej więcej od 40 roku p.n.e. do 73 roku n.e.

          Rozpoznano, że na twarzy Jezusa, pomimo ogromnego cierpienia, nie widać złości ! Jezus był przed śmiercią maltretowany. Miał rozbity łuk brwiowy, zmiażdżony nos, spuchnięte usta od uderzeń i złamaną kość jarzmową. Miał przebity bok, i potwornie zniszczoną jamę brzuszną Wśród licznych dowodów potwierdzających autentyczność, znajdują się szczegółowe badania ran spod "korony cierniowej". Wypływ krwi zgadza się z rozmieszczeniem żył i tętnic ! Nie mogło to więc być średniowieczne fałszerstwo, gdyż układ krwionośny odkryto dopiero w XVI wieku. Całun potwierdza absolutną wierność anatomiczną, niemożliwą do zrealizowania w średniowiecznym obrazie.  Szczegóły anatomiczne postaci jak i ślady ran na płótnie są z punktu widzenia medycyny zbyt dokładne, by mogły być dziełem malarza! Całun oddaje całość tej męki w sposób wręcz anatomiczny. !
          Po sześciu latach badań stwierdzono, że Całun powstał przez krótkotrwałe wydzielenie energii. Niewiarygodnie krótkotrwałe! Muśnięcie energii! Człowiek z Całunu po prostu wyemanował!

           Wyniki badań są przekonywujące. Dla wierzących pojawił się namacalny dowód męki Jezusa i Jego Zmartwychwstania. Dla wątpiących  jest relikwią, która o tym przypomina. Może nosić status sakramentaliów, jak ulubiony święty obrazek, krzyżyk, medalik, lub  szkaplerz.

Dla odrzucających wyniki badań Całun pozostaje  niezrozumiałą ciekawostką zjawiskową.

Na podstawie Amerykańskich badań naukowych  Instytutu Badań Kosmicznych (udostępnione na facebooku przez Aleksandrę Wojtyłę) i wykładu opublikowanego na tym blogu przez autora.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Świadomość przemijania


       Świadomość przemijania jest ludzkim dramatem mówiąca jak kruche i ulotne jest życie ludzkie.  Z każdym człowiekiem, który się niegdyś narodził wiąże się radość z egzystencji, która w którym momencie czasu się kończy. Pozostaje pustka i niespełnione marzenia.
Przed taką alternatywą uprzedza nas Biblia: "W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!"(Rdz 3,19). Przemijanie i marność ludzkiego losu pojawiają się również w Księdze Koheleta, który uważa, że dobra doczesne są niczym, a człowiek nigdy nie zgłębi sensu istnienia. jedynie wiara i ufność wobec Boga, mogą mu pozwolić żyć godnie. Mimo mądrości biblijnej człowiek odczuwa głęboki żal do Boga, że to co dane jest w okrutny sposób zabierane. Z odejściem kogoś z rodziny wiąże się bólem. Ból jest cierpieniem. Cierpienie jest złem. Czy Bóg celowo jest sprawcą ludzkiego bólu? Aby ustosunkować się do tej tematyki należy zadać pytanie odwrotne. Czy człowiek byłby szczęśliwy, gdyby życie trwało o wiele dłużej?  Wraz z upływem czasu siły witalne maleją. Ciało odmawia młodzieńczej sprawności, choruje, zmienia się – starzeje. Wygląd człowieka nie jest takie atrakcyjne. Nikt nie lubi się w starej powłoce cielesnej. Starość doskwiera i męczy. Niejedna osoba starsza wypatruje śmierci jako ukojenia od uciążliwości i cierpień ułomności. Bóg w swej dobroci pozostawia każdemu człowiekowi nadzieję odrodzenia. Śmierć nie jest końcem, ale nowym początkiem. Opiera się nie tym, co jest skończone (ludzkie ciało), a nieskończone jakim jest duch człowieka. Z duchem związane jest cierpienie duchowe. Może być bardzo bolesne (np. uczucie odrzucenia). Tu Bóg dał nam warunek czystości i bezgrzeszności. "Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości." (J 15,10). Każdy człowiek jest moderatorem własnego stanu duchowego. Od człowieka zależy jego przyszłość. Ponieważ najwyższą wartością jest uczucie miłości należy zapewnić sobie ten stan. "Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń." (Oz 6,6). Należy zacząć od bycia dawcą miłości. Owoce wzajemności same się pojawią. Dla niektórych to trudne. Domagają się miłości od razu u innych. Każdy chce być kochany. Takie egoistyczne podejście nie mieści się w ramach Boskiego zamysłu. Sam dał człowiekowi wiele przykładów postępowania. Całe Pismo Święte o tym mówi:  "W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, mówi Jahwe, twój Odkupiciel." (Iz 54,8). Szczęśliwy kto poznał Miłość Boga: "ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga." (J 5,42). To szczyt, szczytów. Zapytajcie każdego zakochanego, czy czuje się szczęśliwy – potwierdzi. Bóg pozostawił człowieka w nadziei lepszego bytu i to musimy docenić i Bogu dziękować.  Pozostaje człowiekowi nie smutek przemijania, ale nadzieja zmartwychwstania.

środa, 19 kwietnia 2017

Wiatr przeznaczenia


          Domagam się zmian w Kościele katolickim,  ale nie muszę tworzyć nowego scenariusza. Historia daje przykłady z których można skorzystać. Okres Reformacji narodził się z buntu do zjawisk jakie zaistniały w Kościele katolickim XV wieku. Reformacja dotyczyła również zmian dogmatycznych. Kościół protestancki powstał i funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Podobnie Kościół anglikański. Genezą była świadomość, że kontakt z Bogiem jest sprawą osobistą i nie ma konieczności osób pośredniczących, a więc kapłanów. Kościół anglikański ma się dobrze. Nowe kościoły uświadamiają, że religia jest zjawiskiem społecznym, organizowanym przez ludzi. Opiera na Idei Boga, ale de facto, to człowiek organizuje sobie życie religijne. Religia jako zjawisko społeczne jest dobrem wspólnym. To co jest dobre od Boga pochodzi. Jeżeli potrzeba zmian, to człowiek ma wręcz obowiązek zmieniać rzeczywistość.  Religia katolicka mówi, że autorami niektórych sakramentów jest Chrystus.  Trzeba zważyć, że Chrystus był Człowiekiem jak je ustanawiał. Jeżeli autorami idei jest człowiek, to nic nie stoi na przeszkodzie je zmieniać, modyfikować, ulepszać. Ważne, że były dobre i odnosiły się wiary. Bóg powołując człowieka na swojego dziedzica oczekuje, że człowiek zda egzamin ze swoich obowiązków.

         Kościół katolicki jest potrzebny. Ktoś musi przechowywać depozyt wiary i czuwać nad całością. Po to kształci się duchownych, aby mogli rozstrzygać o słuszności podejmowanych zmian. Tak jak dawniej teolodzy byli uczonymi wysokiej klasy, reprezentowali  wiele nauk, umieli wiązać zjawiska przyrody z przekazem teologicznych, tak teraz wymagania są podobne. Kapłani, czy duchowni powinni być autorytetami w szerokim spektrum wiedzy. Jak jest, to widać i słychać?  

          Kościół katolicki musi skorzystać z doświadczeń młodszych braci. Oni przetarli już szlaki. Jak studiowałem teologię nakazano mi studiowanie dogmatyków niemieckich i francuskich. Ich opracowania uważano za lepsze i mądrzejsze. Dla przykładu wymienię uczonych protestanckich: Rudolfa Bultmana, August Hahna, Clauda Tresmontanta. To moi mistrzowie z przyzwolenia katolickiego.

          Kościół katolicki nie może bać  się  postępu. Katolicy powinni wypełniać wolę Boga najlepiej jak potrafią. Powinni być śmiali i odważni. Skoro Kościół katolicki został matką kościołów braterskich w wierze, to ma obowiązek nie zawieść. Niech będzie inspiracją dobrych zmian, a nie ikoną zachowawczą. Bóg wymaga od ludzi postępu, zmian. Trzeba jedynie odczytać zamysły Boga i wprowadzać je w życie. Świat jest dynamiczny, to znaczy nie lubi zastoju.

          Bogu nie sposób dorównać. Świat rozwija się w postępie geometrycznym. Przynajmniej nie stawiajmy przeszkód. Niech niesie nas wiatr przeznaczenia do celu wyznaczonego przez Stwórcę.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Doświadczenia udarowe


          Wszystko zaczęło się od odczuwania duszności. Najgorzej czułem się w Sylwestra. Udałem się do dyżurującej przychodni. Zapisali mi lekarstwo ułatwiające oddychanie. Chwilowo przyniosło mi to ulgę. Lekarstwa się skończyły, a duszności pozostały. Sapałem jak lokomotywa. Wreszcie żona wezwała karetkę. W pierwszym szpitalu chciano mnie szybko spławić wypisując jakieś medykamenty. Zdecydowano, że zawiozą mnie do innego. Tam po konsultacji przewieziono mnie do trzeciego. Tam położono mnie na sali. Zaczęły się badania. Stwierdzono lekki udar i były zawał. Miałem kłopoty z łykaniem pokarmów i mówieniem. W marcu czekały na mnie zaplanowane szczegółowe badania a propos duszności. Jak pojechałem tam, położono mnie na kolejny tydzień. Wykryto, że duszności pochodzą od chorego serca. Wróciłem do domu. Uczę się mówić wyraźnie. Na szczęście umysł pracuje poprawnie. Wróciłem do moich wykładów teologicznych. Mam trudności z zebraniu myśli. Pisanie sprawia mi trudności. Interlokutorzy przekazują mi życzenia zdrowia. Ich wsparcie odbieram bardzo życzliwie. Świadomość, że jest się komuś potrzebny działa mobilizująco. Tego mi trzeba.

         Z innej perspektywy spojrzałem na moje teksty. Refleksja jest pozytywna. 

Podpisuję się pod nimi jeszcze raz. Spojrzenie filozoteistyczne pozostało. Zostałem wierny wierze rozumnej. Ostatnie krytyczne oceny kapłanów wynikają z troski o Kościół, który dalej pozostaje moim Kościołem. Oburzenie tylko rośnie, bo człowiek zaufał i ponosi klęskę. Kapłani to społeczność, które utraciło zdolność rozsądkowego myślenia. Nie dziwię się, bo gdzie Polaków dwóch, tam trzy zdania. To polska przypadłość.

           Marzę o spokoju i o odnowie Kościoła. Jestem gotowy na działania, które naprawią obecną sytuację. Bez pomocy samych kapłanów niewiele można zrobić. Pozostaje za tym modlitwa wstawiennicza. Niech Bóg sam to weźmie w swoje "ręce". Jego moc może okazać zbyt wielka i zbyt radykalna, dlatego kieruję prośby do Matki Bożej. Ona swoją łagodnością i mądrością złagodzi "gniew" Syna.

          Dobrze by było zamienić formułę pisania na konfrontacyjną. Poruszyłem tyle tematów i nie wiem, jakie są oczekiwania? Chodzi mi po głowie napisać opracowanie całościowe od początku. To by się wiązało z powtórkami.

          Zadaję sobie pytanie, czy nie zanudzam? Najbardziej interesują mnie mechanizmy Bożego funkcjonowania, od Bożej natury do dynamicznego oglądu rzeczywistości. Wierzę, że tajemnica Bożego funkcjonowania tkwi w Jego działaniu. Dynamika materializuje się i wpływa na naszą rzeczywistość. Wszystko jest podporządkowane mocy Boga. Na rzeczywistość dynamiczną ma wpływ wola, intencja oraz miłość. Pojawia się problem A. Eisteina. Jak powiązać te elementy w jedno działanie i jeden algorytm postępowania.  Wierzę, że Świat związany jest jedną procedurą sprawczą. Wiem, że udział w tym bierze miłość, uczucie budujące i pochodzące od Boga. Co to jest miłość, jaka jego natura? To pytania, które zostają w sferze Bożych tajemnic. Jeżeli zabraknie słów to pozostaje rozkoszowanie się  nią, a to ma miejsce w modlitwach i w relacjach interpersonalnych.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Nowy katalog grzechów


           Trybunał Pokuty Ogłosił nowy katalog ciężkich grzechów. Opracowany został przez Penitencjaturę Apostolską, znajomości rzeczywistości i obecnych realiów. Tak. Nowe czasy, nowe możliwości sprzeciwiania się Bogu. Dla przeciętnego wiernego jest przestrogą.

Oto niektóre nowe grzechy ciężkie:
* antykoncepcja hormonalna,
* apostazja,
* branie i handel narkotykami,
* genetyczne eksperymenty,
* hejtowanie w internecie (obrażanie innych internautów, wyzwiska, oczernianie, dręczenie),
* in vitro,
* mobbing,
* nadmierne bogacenie się,
* neopogaństwo,
* oglądanie filmów pornograficznych, w tym pornografii dziecięcej,
* oszustwa przez internet, telefon,
* pedofilia,
* produkcja niezdrowej żywności,
* przekręty finansowe,
* seks pozamałżeński z osobami tej samej płci,
* seks z użyciem przedmiotów, takich jak np. wibrator czy dmuchana lalka,
* seks ze zwierzętami* sprzedawanie przez internet swojej cnoty,
* używanie antykoncepcyjnych wkładek domacicznych,
* „wyścig szczurów”,
* zanieczyszczanie środowiska.

Na przykład spowiadać się z in vitro należy także wówczas, gdy się popiera ten zabieg. Dużo miejsca wśród nowych grzechów ciężkich zajmują te związane z używaniem internetu, a także – uwaga dla polskich katolików i dla Jana Szyszki – grzechem jest zatruwanie środowiska poprzez palenie w piecach miałem, węglem słabej jakości, plastikiem i śmieciami. Oto niektóre grzechy ciężkie:

          Doszły nowe grzechy, a   Kościół nie radzi sobie z grzechami dotychczasowymi w ramach własnej społeczności. Np. Nie ma większego zgorszenia, jak nieobyczajność kapłanów i gorszenie dzieci, hipokryzja władzy, arogancja i pycha kapłanów, pazerność, nieżyczliwość do wiernych. Grzechem jest niski poziom wiedzy, marne nauczanie. Katecheza jest  infantylna, opiera się na przesłankach ezoterycznych, gnostycznych, legendach i bajkach. Przykłady idą z góry.
        Kto ogląda pornusy? Ci, którzy nie mogą się rozładować w sposób naturalny i szukają podniet. Jeden z księży pedofil Eligia Piccoli powiedział: Jedni mają nałóg palenia, inni muszą się wyżyć - powiedział, tłumacząc swoje zachowanie; Jak sam ocenił, jego postępowanie nie było grzechem. - Kiedy mężczyźni robią to z mężczyznami, to żarty, zabawa. Z kobietą to co innego.   Nieobyczajność kapłanów obciąża ich samych. Kto myśli o bogaceniu się? Polityka umizgiwania się do władz, wskazuje kto jest tym najbardziej zainteresowany. Przykład z Torunia jest najbardziej wymowny.
          Mussolini przywrócił nauczanie religii w szkołach. Potem zezwolił na wieszanie krzyży w urzędach państwowych – co było zabronione od 1870 roku i likwidacji Państwa Kościelnego. Aż w końcu na scenę wkroczyły pieniądze. Zaczęło się niewinnie. Bank Rzymu, w którym Watykan miał znaczne udziały, miał poważne kłopoty finansowe. Papież nie miał środków, by go ratować. Zwrócił się więc do Mussoliniego o pomoc i dokapitalizowanie instytucji. Odpowiedź była pozytywna. Kościół w całych Włoszech został zwolniony z podatków, a księża przeszli na państwowy garnuszek. Tak naprawdę Kościół chciał więcej pieniędzy – dokładnie dwa razy tyle – ale dyktator zdołał przekonać papieskich negocjatorów, że oferowana pomoc i tak będzie niezwykle kosztowna dla biednego wówczas państwa. Obie strony były zadowolone. Na tyle, że wkrótce Kościół udzielił faszystom poparcia. W domach pobożnych Włochów obok krzyżów zawisły portrety duce. Do Kościoła i podległych mu instytucji należy w Rzymie aż 24 tys. różnych nieruchomości – zarówno ziemi, jak i budynków. W wyniku traktatów laterańskich z 1929 r. przez wiele lat wszelka działalność prowadzona w nieruchomościach, o przeznaczeniu religijnym, była zwolniona od podatków.
       Niegodziwością jest wykorzystanie Matki Bożej Maryi, czy jej Syna do rozgrywek politycznych. Polacy chcieli Jezusa ogłosić Królem Polski dla celów marketingowych. Kościół podlizuje się swoim wiernym, aby pokazać się w lepszym świetle. Cynizm, chciwość i głupota. Nawet przed Wielkanocą niektóre groby Jezusa w Polskich Kościołach mają kontrowersyjne wymowy i są poddane konkursom: Jednak tegoroczna kompozycja jest bardzo kontrowersyjna. Wierni, schodząc do krypty, natrafiają najpierw na ciało trzyletniego Alana Kurdiego,  którego morze wyrzuciło na brzeg w Turcji. Później oczom wiernym ukazują się zawieszone w przestrzeni bezimienne ciała uchodźców, które są "zanurzone w morskiej głębinie". Rozrzucone rzeczy – lalki, buty, zegarki – należą do osób, które przez morze próbowały dostać się do Europy. Na samym zaś środku znajduje się monstrancja (onet.pl).
       Nowy katalog grzechów to również narzędzie do dyscyplinowania wiernych. Wzbudzanie poczucie winy jest środkiem łamania ludzkich kręgosłupów. Kościół  czyni to bardzo skutecznie.
         Warto wiedzieć, że grzechy same w sobie są bardzo subiektywne. Mają tę cechę, że nie zawsze mogą być mierzone tą sama miarą,  Ich ciężar gatunkowy zależy od wiele czynników.  Ta sama materia grzechu raz jest grzechem ciężkim, raz tylko przewinieniem. Nie nam rozważać te tematy. Musimy zostawić to Bogu. On wie najlepiej, jakie konkretne grzechy zraniły Go osobiście.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Ofiara odkupieńcza Jezusa


           Na czym polega odkupieńcza Ofiara Jezusa?   Kiedy Chrystus mówi: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45), wówczas w słowach tych ujmuje istotny cel swego mesjańskiego posłannictwa: „dać życie swe na okup”. Posłannictwo Mesjasza jest odkupieńcze: „okup za wielu”, czyli za całą ludzkość, bowiem wedle semickiego sposobu wyrażania myśli znaczy to: „za wszystkich”. W taki sposób widział posłannictwo Mesjasza prorok Izajasz i tak je wyraził w Pieśni o Słudze Jahwe: „On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,4-5). Sam On był bezwzględnie niewinny i święty. Chrystus właśnie z racji swojej niewinności i świętości „był godzien stać się rekompensatą za wszystkich”, jak czytamy u św. Cyryla Aleksandryjskiego. Właśnie jako Ten, „który grzechu nie uczynił” (por. 1 P 2,22), mógł wziąć na siebie to, co jest skutkiem grzechu, a więc cierpienie i śmierć, nadając ofierze ze swego życia doskonałe znaczenie odkupieńcze. W pewnym sensie sprawiedliwości stało się zadość, tylko tyle, że karę poniósł Niewinny na którą zasłużyli inni. Gdy ktoś tę katastrofalną sytuację wywołaną przez grzech przyjmuje z czystej miłości dla dobra grzeszników, owa sytuacja oznacza poddanie się miłości, która pochodzi od Boga (por. Ga 1,4), stając się źródłem błogosławieństwa (por. Ga 3,13-14). Błogosławieństwo spływa na grzeszników. Funkcjonały dobra jakie wypływają z ofiary stają się na tyle mocne aby pokonać każde zło. Wygenerowane dobro wystarczy aby podczas każdej Mszy, kiedy przypomina się mękę Pańską działało i było skuteczne. Uczestnictwo w Ofierze mszalnej jest dobrem pozostawionym ludziom przez Chrystusa. To dobro jest nieskończone bo za nim stoi Bóg, który ofiarę Jezusa uczynił skuteczną aż po dzień dzisiejszy.
     Wierni parafialni wierzą w różne cudowne wydarzenia związane z Jezusem. Niektóre są przesadzone i infantylne. Cud Odkupieńczy jest szczególny, najprawdziwszym cudem i znakiem od Boga. Wykonuje się w przestrzeni duchowej, sięga ludzkiej duszy. Żaden człowiek nie jest w stanie sam wymazać grzech. Obraza boska  czyni spustoszenia w wymiarze natury. Przestrzeń duchowa ulega degradacji. Tylko Bóg może przywrócić jej pierwotny czysty stan. Człowiek przez skruchę i wolę naprawienia relacji z Bogiem może jedynie skorzystać z Bożego Miłosierdzia i Bożej Miłości. Podobnie jak dobro jakie czyni człowiek jest de facto działaniem Boga. Człowiek może przez chęć i wolę skorzystać z Bożej mocy, chociaż Bóg milczy. Prawdziwym Sprawcą dobra może być tylko Ten, kto dobro może wygenerować, zachować, podtrzymać i przesłać dalej. Do tego potrzebna jest  siła miłości o wymiarze boskim.
    Jeżeli na obraz wyleje się farba. może być usunięta tylko przez malarza. Obraz nie oczyści się sam. Jeżeli dobro, którego sprawcą jest Bóg zostanie zniszczone przywrócić go może On sam. To jedna z tajemnic Bożej przestrzeni. Tajemnica Wielkiej nocy polega na tym, że Ofiara krzyża ma charakter nieskończony i nieograniczony. Z jego mocy korzystać będą następne pokolenia. Najbardziej skuteczna będzie dla tych, kto tę ofiarę przyjmą z własnej woli. Inni skorzystaną przez Boże Miłosierdzie. Tą siłą Miłości Bóg wyprowadzi wszystkie dusze umarłych do ponownego życia. Piekło pozostanie puste (apokatastaza). Na koniec każda dusza powołana do życia znajdzie swoje miejsce. Bóg nie na zmarnowanie powołuje człowieka, ale do życia, i mające go w obfitości. Dlatego wszyscy, godni i niegodni w tym Dniu Wspaniałym mogą wołać Alleluja. To jest ten sens życia, którego wszyscy szukają. W tym dniu wszyscy  mogą się radować. Po świętach pozostaniemy w nadziei. Naszą radością powinniśmy się dzielić. Dobra Nowina niech się rozchodzi. Niech pociesza tych, którzy są smutni i nieszczęśliwi. 

sobota, 15 kwietnia 2017

Wielkanocna nadzieja


         Z narodzeniem Jezusa przyszły nowe idee. Przez Niego Bóg przekazał dalszy swój plan. Jezus jest żywym przykładem człowieka, jego powołania i możliwości. Odkryta została prawda podobieństwa człowieka do Boga i na czym ona polega. Sama idea jest niewyobrażalna. Bóg zainwestował w człowieka całą swoją miłość i mądrość. Podzielił się w człowiekiem władzą nad Światem. Udostępnił prawa przyrody,  których znajomość umożliwia człowiekowi latać, zdobywać przestrzenie kosmiczne, ingerować w tajniki genetyczne. Człowiek ma moc stwarzania samych siebie wg zmian genetycznych (potworki), jednak  człowiekowi musi towarzyszyć myśl, że wszystko co stworzył Bóg jest dobre. Niech się nie kusi na wymyślanie w tym temacie czegoś nowego. Każdy wynik może być tylko gorszy. Rozsądek nakazuje podążać drogą wytyczoną przez Boga. Lepszej drogi nie ma. Człowiek musi wykluczyć u siebie pychę, która jest zgubna.
          Strach pomyśleć co czeka bohatera naszych czasów, o którym się teraz często mówi. Jego koniec będzie bardzo smutny. Zajmie miejsce w historii podobne do miejsca podpalacza biblioteki aleksandryjskiej . Za nim podążą jego klakierzy. Dobre uczynki nie zostaną zapamiętane. Zostaną przytłoczone jego arogancją i pychą. Jego hipokryzja zostaje surową ukarana. Z Boga nie można drwić. Zło jakie ma miejsce zniszczy się samo, pociągając za sobą nieszczęśnika. To co piszę o tym biedaku pochodzi z zakamarków mojej duszy i mojego głębokiego przekonania i z nadziei zmian. Jak patrzę na niektórych polityków z PiS, to myślę, że o czymś takim jak patriotyzm czy Polska nie mają pojęcia” – powiedziała córka dowódcy AK Olga Krzyżanowska, była wicemarszałek Sejmu RP, w wywiadzie udzielonym portalowi gazeta.pl i oświadczyła, że zabiera z muzeum II wojny światowej pamiątki po ojcu, bo nie chce, by „grzebali w nich politycy”.
          Nie piszę z nienawiści ale z troski. Żal mi go. To samotny człowiek, który nie ma przyjaciół. Zagubił się we własnych kompleksach. Nikt nie odważy się postawić mu pytanie: quo vadis? (dokąd idziesz).  Nikt nie potrafi krzyknąć: zatrzymaj się, zmień drogę! Kiedy pisowcy mówią o nienawiści innych mam wrażenie, że mówią o sobie. W Polsce Świat przewrócił się na drugą stronę. Wierzę w siłę modlitw wiernych. One to spowodują, że złe chwile przeminą. Niech Boże Zmartwychwstanie obejmie nasze narodowe problemy. Wypatruję dnia, kiedy zaśpiewam ze spokojem i radością: Króluj na Chryste. Króluj nam Chryste, zawsze i wszędzie, To nasze rycerskie hasło. Ono nas zawsze prowadzić będzie. I świecić jak słońce jasno. Polacy przeżyli nieraz trudne chwile. Przeżyjemy i te.