Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 czerwca 2015

In vitro w oglądzie dynamicznym świata



          Parokrotnie wspominałem o hipotezie, że świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny. To znaczy, że nie jest ważne podłoże bytu (materialne, duchowe), które tak naprawdę jest nieznane, ale jego przymioty (funkcjonały). Emmanuel Kant (1724–1804) mawiał, że nie można poznać istoty bytu (noumen – rzecz sama w sobie) za pomocą rozumu ludzkiego. Hipoteza dynamicznego oglądu świata wyjaśnia istnienie Boga oraz obrazuje postać świata na bazie skutków, które są dostrzegalne. Opiera się więc na naukowych badaniach. Jej główne przesłania to:
– Stwórcę  można poznać przez Jego dzieła stworzenia oraz przez Jego obecność w różnych wydarzeniach w życiu człowieka. W nich są ślady Boga: To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił.  Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,19–20); Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13,5).
– Nauka wskazuje, że świat jest przeźroczysty (energia jest przeźroczysta), ale nie pusty (wypełniony energią).
           To co jest widzialne jest „materią” zbudowaną z kłębków energetycznych. Energia przyjmuje cechy i parametry materii. Świat dynamiczny opiera się na wzajemnych istniejących relacjach. Świadomość ludzka jest dynamicznym obrazem tych relacji.
          Omawiana hipoteza może służyć jeszcze do innych wyjaśnień, a mianowicie:
– Przyzwolenia na spożywanie mięsa (zabijanie dla konsumpcji).
– Skutki stosowania metody in vitro.
          Aby wykład był zrozumiały, należy stale pamiętać o głównym założeniu, że świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny. Wszystko, co istnieje jest w działaniu, w tym i ludzka świadomość.
          Obiegowe pojęcie życia mówi o zjawiskach, w których odbywają się procesy życiowe. Można powiedzieć np. że każdy liść na drzewie żyje, żyją  również plemniki, żyje trawa, kwiaty, zwierzęta itd. Człowiek podchodzi do wszelakiego życia z dużą empatią, uczuciem i troską. Pomijając ludzkie odczucia, można powiedzieć, że życie to procesy chemiczne, które same w sobie są bezduszne.
          Poza człowiekiem dorosłym, nikt z żyjących istot nie ma świadomości istnienia. Liście, nasiona obumierają, kończą życie również zwierzęta. Plemniki wypuszczone z jąder żyją i pędzą spełnić zakodowane w nich zadanie (determinacja, instynkt) bez świadomości celu. W końcu i  one giną – procesy chemiczne w nich ustają.  Pomijając instynktowne przeczucia, zwierzęta i rośliny nie mają świadomości śmierci. Ewentualny niepokój wynika z wyższych funkcji życiowych (strach, przeczucia). Jedynie człowiek użala się nad padniętym koniem. Koń jedynie walczy fizycznie o życie (instynkt). Człowiek może rozczulić się również, oglądając abstrakcyjny film rysunkowy o tematyce egzystencjalnej (oglądając np. śmierć małego rysunkowego chłopczyka). Tylko człowiek rozumie utratę bliskiego, a nie zwierzę (roślina). Owszem zwierzę (pies, słoń) może odczuwać ból utraty bliskiego, ale nie rozumie istoty zjawiska. Dla świata przyrody śmierć to zahamowanie procesów życiowych. O istnieniu życia każdej rośliny, zwierzęcia wie tylko Stwórca. Dla zwierzęcia, czy rośliny nie ma to już znaczenia. Nieświadomość istnienia jest przyzwoleniem Stwórcy na spożywanie mięsa. Świat żywej przyrody nie cierpi z utraty swego życia (bo nie ma świadomości istnienia). Można więc zwolnić Stwórcę z obiegowej opinii okrutnego.
          Człowiek jest jedyną istotą na ziemi, u której wraz z poczęciem, pojawia się świadomość (czynnik dynamiczny). Jej pochodzenie jest nadprzyrodzone i kojarzone jest z duszą człowieka. W momencie poczęcia, kreuje się u niego świadomość, która nie jest wypełniona treścią. Kilkudniowy człowiek nie ma jeszcze świadomości zaistnienia. Dopiero jego świadomość powoli wypełnia się treścią podczas swego życia.
            Podczas zabiegu in vitro powstają zarodki, które nie mają wypełnionej świadomości zaistnieniem. W przypadku ich śmierci fizycznej, ich świadomość jest zerowa (tabula rasa). Nieznane nie nęci. Ze względu na dar życia wiecznego, Stwórca zapewne zagospodaruje te dusze do swoich celów. Należy uświadomić sobie, że uśmiercanie zarodków nie jest taką samą zbrodnią jak zabicie w pełni świadomego życia osobnika. Zabijanie zarodków może być mniejszym złem od życiowych potrzeb kobiet (rodziny) nie mogących mieć dzieci drogą naturalną. Prawdą jest, że in vitro podlega ocenie etycznej, ale w życiu najczęściej wybiera się mniejsze zło, a nie między dobrem a dobrem.
          Kościół ma prawo wskazywać nieetyczne działania, ale musi pozostawić wolność wyboru każdemu wiernemu. Kobieta (małżeństwo) musi sama dokonać wyboru. Kto wie, czy wybór metody in vitro w bilansie dobra i zła nie da większych korzyści? Nieświadome, ginące embriony (a więc niecierpiące)  mogą przyczynić się do szczęścia innych.

sobota, 20 czerwca 2015

Zakończenie


          Mam za sobą wieloletnią drogę poszukiwania Prawdy. Przewertowałem tysiące kartek fachowej literatury, poznałem historię świata, w tym historię Kościoła, poznałem cudze myśli, wchodziłem w tajniki wiedzy przyrodniczej. Wszystko starałem się ogarniać rozumem. Towarzyszyła mi świadomość piękna świata i przyrody. Wyznaczyłem sobie kilka logicznych reperów, aby nie błądzić. W wyniku poszukiwań straciłem wiarę w istnienie Boga, na rzecz wiedzy. Bóg jest logiczną koniecznością istnienia świata i jego zrozumienia. Najlepiej ujął to św. Tomasz z Akwinu w swoich 5 drogach logicznego poszukiwania Stwórcy. Każdy skutek musi mieć swoją przyczynę. Cofając się w przeszłość dochodzi się do pierwszej przyczyny, czyli Boga. On  jest też pierwszym poruszycielem. Na podstawie dzieł stwórczych, można poznać Jego przymioty. Nie ma dla mnie znaczenia Jego wizualizacja. Tak jak sam powiedział: Jestem, który Jestem (Wj 3,14). On naprawdę istnieje. Siłą rzeczy musi pochodzić z zewnątrz świata stworzonego. Z racji swoich przymiotów jest według rozeznania ludzkiego Osobą. Do Boga można zwracać w drugiej osobie liczby pojedynczej: Ty Ojcze, Abba!

          Największym skarbem człowieka jest świadomość posiadania własnej świadomości istnienia. W tym jesteśmy podobni do Stwórcy. Świadomość jest stanem duszy, która jest zakotwiczona w ludzkiej cielesności. To przez potrzeby ciała, świadomość ludzka jest wyłączana podczas snu. Ten mankament  powinien czynić pokorę w ludziach, aby nie przyszła mu do głowy myśl, że jest się większym od Boga.

          Ważnym odkryciem była dynamiczna natura Boga i świata.  Oba istnieją w ciągłym ruchu i działaniu. To wymaga nowego spojrzenia i abstrakcyjnego myślenia. Postać ontologiczna świata jest rzeczą wtórną. Materia nie ma swojego substratu, lecz ma strukturę energetyczną, która przejawia własności odbierane jako własności materii. Świat jawi się każdemu człowiekowi trochę inaczej. Świat jest przeźroczysty, ale nie pusty.

          Wiara pozostała w przestrzeni Jego Syna Jezusa Chrystusa. Z wiarą związane są wątpliwości, a z nimi niepewność. Niepewność wymusza pokorę. Wierze stale towarzyszą pytania. Czy w osobie Jezusa zrealizowany został zamysł Stwórcy, czy Jest on wytworem ludzkiego geniuszu? Czy wywyższenie Jezusa Chrystusa do godności Boga nie jest wielką bezczelnością ludzką wobec Stwórcy?

          Na niektóre pytania znalazłem własne odpowiedzi. Nie znaczy, że odkryłem czystą i jedyną Prawdę.

          Przymioty Boga zostały już ujęte w zapisach: To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił.  Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,19–20); Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13,5). Natomiast Jego Miłość poznaje się w relacji z człowiekiem. On to wywyższył człowieka do rangi swojego dziedzictwa. Człowiek jest wielki i jest bytem niemal doskonałym. Poczucie wielkości wiąże się z wielką odpowiedzialnością  jaka ciąży na człowieku. Jezus Chrystus przekazał ludzkości dwa przykazania, o miłości do Boga, i abyśmy się wzajemnie miłowali. Powyższe zdania stanowią bazę chrześcijańskiej religijności. Reszta jest ozdobą religijną w większości z zamysłu ludzkiego (np. z inicjatywy biskupów polskich ogłoszono Maryję Matką Kościoła).

          Jezus Chrystus powołał Nowy Kościół  – Chrystusowy. Objął ludzkość wspólną wiarą w Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Człowiek postanowił go obsłużyć i przejął kontrolę. Na wzór rzymskiej władzy zaadaptowano rzymską modę. Tym samym Kościół Chrystusowy pozostał w świecie idei, a  na ziemi zapanowała jego karykatura.

          Bóg działa stale, podtrzymując świat w jego istnieniu, ale może komunikować się z człowiekiem jedynie przez ludzką duchowość. Po za tym, Bóg z miłości do człowieka, dając mu wolność, nie może go determinować. Tak więc w życiu człowieka zdarzają się przypadki losowe. Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Bóg sam ograniczył swoje możliwości, dając człowiekowi szansę pokonywania ludzkiego trudu. Człowiek ma zadanie pokazać na co go stać.

          Kościół jest bardzo potrzebny w życiu człowieka. Musi jednak najpierw zrozumieć swoją służebną rolę wobec wiernych. Powinien więcej mówić o Boskiej doskonałości niż ludzkich grzechach. Ludziom trzeba wskazywać cel i  zakorzeniać w nich chęć czynienia dobra.

          Mam świadomość, ze zrobiłem wielkie koło i wróciłem do początku. Przebyta droga dała mi potrzebną wiedzę, abym rozumiał reguły jakie rządzą w świecie. Na świat staram się patrzeć „oczami” Stwórcy, a więc idei. Cokolwiek napisałem jest moją wiedzą i wyznaniem wiary. Bogu dziękuję, że pozwolił mi odczytać ze stanu Prawdy rąbek swoich zamysłów. Kończę pisanie w poczuciu spełnienia. Wszystkich zapraszam do dyskusji i modlitwy. Dziękuję moim czytelnikom za towarzyszenie mi w mojej drodze poznawania wiary rozumnej.



Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie. Autor Paweł Porębski



Mój adres e-mail: p.porebski@op.pl

piątek, 19 czerwca 2015

Papież Benedykt XVI i Franciszek


          Polski papież zmarł  2 kwietnia 2005 r. Świat pogrążył się w smutku, zwłaszcza Polacy. Większość go pokochała. Jego następcą został kardynał Joseph Ratzinger, który przybrał imię Benedykta XVI (2005–2013). Od dawna wiadomo było, że kardynał J. Ratzinger jest najlepszym kandydatem. On sam jednak nie do końca był zadowolony. Jego osobowość najlepiej realizowała się w rozwiązywaniu problemów merytorycznych, a nie administracyjnych czy politycznych. Mimo mocnej osobowości (pod znaku Barana) kryje się w nim  delikatny człowiek o łagodnym usposobieniu. Tacy jak on potrafią walczyć o idee, nigdy ze złem wojującym. Jan Paweł II zostawił po sobie wiele zaniedbań. Benedyktowi XVI przyszło po nim  posprzątać. Trzeba nie tylko mocnego charakteru, ale siły fizycznej, aby Jak Chrystus wziąć bicz i rozwalić zatwardziałe towarzystwo, skorumpowanych, czy nieobyczajnych kapłanów. Benedykt XVI, delikatnej postury, czuł się fatalnie w tej roli.  Był na tyle uczciwy, aby w odpowiednim momencie powiedzieć basta (dość). Uczynił krok, który historia już przerabiała w XIII  wieku na przykładzie papieża Celestyna V (panował od 5 lipca do 13 grudnia 1294). Benedykt XVI dobrowolnie zrzekł się urzędu papieża. Wymagało to od niego odwagi i determinacji. Mam wielki szacunek do niego, choć wolałem go jak był młodym dogmatykiem, który walczył o idee. Podczas soboru był uważany za zdecydowanego reformatora i faktycznie współpracował z takimi modernistami, jak Hans Küng i Edward Schillebeeckx. Sam Ratzinger przyznał, że był i po części pozostał wielbicielem Karla Rahnera, znanego teologa Nouvelle Théologie, który popierał reformy i sam wznosił nowe, teologiczne poglądy. W 1966, Ratzinger został ustanowiony przewodniczącym wydziału teologii dogmatycznej na uniwersytecie w Tybindze, gdzie został ponownie współpracownikiem Hansa Künga. W swojej książce Wprowadzenie do chrześcijaństwa (1968), pisał, że papież ma obowiązek słuchania różnych głosów w Kościele podczas podejmowania decyzji. Pisał także, że Kościół od wieków jest zbyt scentralizowany, ograniczony i nadmiernie kontrolowany przez Rzym.
          Im był starszy, łagodniał i podporządkowywał się starym schematom. Nazywano go żelaznym kardynałem. Nie do końca to prawda. Przy Janie Pawle II był jego sprzymierzeńcem. Nie zawsze się z nim zgadzał, ale był lojalny i prawdopodobnie miłował Jana Pawła II. On dogmatyk, a papież etyk, moralista. Razem tworzyli dobry zespół. Niestety obowiązki władzy (J. Ratzinger był prefektem Kongregacji Nauki Wiary) nie pozwoliły obu papieżom doskonalić się wspólnie w przestrzeni teologii. Musieli mierzyć się z szarą codziennością, słabością ludzi, powszechną grzesznością.  Pozostali w tradycyjnej teologii. Uznali, że tak będzie lepiej dla Kościoła. Dzisiaj łatwo jest ich krytykować. Modernizm jest najczęściej przewrotem. Rewolucje przynoszą zwycięstwa, ale i ofiary. Na papieża silnego, jak Chrystus, przyjdzie nam jeszcze poczekać.
          Wybrano Franciszka. On, nieskażony europejskimi przywarami, postanowił pozostać sobą. Jego wizja jest bliższa idei Kościoła Chrystusowego. On dostrzega biednych, zwykłych ludzi. Póki co, nie zachorował na władzę. Sposób postępowania nie podoba się np. polskim biskupom. Oni przywykli do świetności, blichtru, salonów, poważania. Papież nakazuje im pokorę,  umiarkowanie i skromność. Nie łatwo jest pozbyć się przywilejów. Lubią jak nosi się im parasol. Narzekają więc na niekonwencjonalny sposób zachowania papieża. Jak mówią, papież nie powinien być spontaniczny i udzielać ad hoc wywiadów. Każde słowo powinien ważyć, bo nieopatrzne stwierdzenia mogą być źle interpretowane i przyjęte. Może jest w tym trochę prawdy, ale jestem zwolennikiem swobodnego zachowania. Wszelkie etykiety są sztuczne i nieprawdziwe. Jeżeli pomyli się papież, ma odwagę powiedzieć przepraszam. Dla mnie taki papież, pełen człowieczeństwa, jest osobą godną zaufania. Modlę się, aby starczyło mu sił pozostać sobą.

czwartek, 18 czerwca 2015

Papież Jan Paweł I i Jan Paweł II


          Kardynał Albina Luciana został wybrany już po trzeciej turze głosowania. W roku 1959 Paweł VI w dowód wdzięczności za wsparcie jakiego udzielił mu podczas sporów wywołanych przez encyklikę Humanae Vitae, uczynił go patriarchą Wenecji. Ta nominacja otworzyła mu drogę do tronu Piotrowego. Nowy papież z werwą wziął się do pracy w duchu reform soborowych. Poszedł za daleko i za szybko. Interesy kurii zostały zachwiane. Papież zmarł nagle po miesiącu pontyfikatu (26.VIII–28.IX.1978). Nie wykonano sekcji zwłok. Może czas odsłoni więcej tajemnic jego zagadkowej śmierci? Atmosfera w Watykanie była niespokojna, gdy wybierano następcę  Jana Pawła I.       





Papież Jan Paweł II (1978–2005)




        Sprawdziła się przepowiednia Juliusza Słowackiego: Pośród niesnasek Pan Bóg uderza w ogromny dzwon, Dla słowiańskiego oto papieża otworzył tron (1848). Czy Karol Wojtyła zdawał sobie sprawę, co spotkało jego poprzednika? Jestem przekonany, że pokierował swoim pontyfikat według tego zdarzenia. Był odważny, ale i rozsądny. Chciał zrobić coś wielkiego dla Kościoła, nie drażniąc przy tym dzikiego zwierza. Po latach będzie mu to wytykane, ale on wiedział co robi. Spodobał się wiernym od pierwszej chwili. Przyjął postawę twardziela, młodego przywódcy, ale, o dziwo,  nie w sprawach administracji,  polityki. Podobnie jak Chrystus nie użył miecza. Jego siła była w słowie. Po latach można powiedzieć, że Jan Paweł II nic nowego nie powiedział, ale jak mówił! Otwierały się serca, oczy zapełniały się łzami. Katecheza Jana Pawła II była zachwycająca. Sięgał do samych korzeni teologii i tradycji. Jego głębokie analizy teologiczne były rozumiane i co najważniejsze przeżywane. Zachwyt słowem był tak wielki, że nie zauważano, że papież obraca się w kręgu starej ortodoksji, starych zasad i tradycji, które wyniósł na najwyższy piedestał. Dotychczasowa teologia osiągnęła swój najwyższy pułap, swoje apogeum. Dramatem jest to, że wierni oczekiwali zmian na miarę nowych czasów. Papież uśpił ich oczekiwania. Był zbyt dobrym aktorem i mówcą. Pomogły mu też w tym i przykre doświadczenia, jak np. zamach na niego 13 maja 1981 roku. Papieżowi towarzyszyła moc, która pozwoliła mu przeciwstawić się poglądom Schillebeka czy Hansa Kűnga (jeden z najpoważniejszych oponentów papieża wewnątrz Kościoła. Papież zabronił mu wykładania w imieniu Kościoła z powodu krytyki dogmatu o nieomylności papieża). Podobny zakaz nauczania w imieniu Kościoła katolickiego otrzymali: Leonardo Boffa i Gustavo Gutiérreza. Podobnie dał sobie radę z teologią wyzwolenia. Czy ją pokonał? Raczej uśpił na jakiś czas. Bazował na swojej popularności. Ona pozwoliła mu narzucić zakonowi jezuitów mentora, którego sam wybrał na okres poprzedzający wybór nowego generała. Z tą samą niezłomnością („ręcznym sterowaniem”) narzucił w kilka lat później Belgii, Niemcom, Szwajcarii i Austrii biskupów tak dalece tam niepożądanych, że ich nominacja spowodowała godne pożałowania spory.  Pontyfikat Jana Pawła II charakteryzował się, zdaniem krytyków, absolutyzacją i scentralizowaniem władzy, a więc odejściem od linii wyznaczonej przez Sobór Watykański II, a także odejściem od zasady kolegialności podczas podejmowania decyzji.

          Podczas wizyty papieża w Sri Lance w roku 1995 zorganizowano spotkanie ekumeniczne, które zbojkotowali przedstawiciele buddyzmu. Mnisi stwierdzili, że Jan Paweł II nie docenia wartości duchowych głoszonych przez założyciela ich religii.

          Krytycy Jana Pawła II zarzucali mu skupianie nadmiernej uwagi na etyce seksualnej. Szczególne kontrowersje wzbudziły papieskie nauki o tradycyjnym podziale płci, roli kobiety, antykoncepcji, homoseksualności oraz celibacie księży. Szczególnie krytykowane było stosowanie przejętego przez Jana Pawła II od Pawła VI sformułowania cywilizacja śmierci, używanego na oznaczenie wszystkich tych przejawów kultury, zwłaszcza kultury Zachodu, które kolidowały z papieskim nauczaniem w dziedzinie etyki seksualnej i zapoznawały znaczenie cierpienia. Kontynuacja linii zarysowanej w Humanae Vitae doprowadziła zdaniem krytyków do opustoszenia kościołów. Jak to ujął kardynał Danneels, "odchodzenie” od spowiedzi usznej rozpoczęło się po ogłoszeniu Humanae vitae. Część wiernych nie zaakceptowała zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych.

          Krytycy papieża obarczają go winą za przyczynienie się do eksplozji epidemii AIDS w Afryce, w wyniku której zmarły miliony osób. Zakaz używania prezerwatyw miał również spowodować nadmierną dzietność, a w efekcie pauperyzację Trzeciego Świata.

          Jego pasywność i brak czujności (moim zdaniem celowe jak na wstępie) w administracji pozwoliły na pojawianie się złych tendencji. Bardzo mu w tej postawie pomagał ks. Dziwisz, który miał doskonałe rozeznanie w sprawie. Nie o wszystkim informował papieża, nie chcąc dostarczać mu zmartwień. Podczas pontyfikatu Jana Pawła II wyciszona została afera Banco Ambrosiano, którą próbował wyjaśnić jego poprzednik Jan Paweł I, a główni jej uczestnicy uniknęli kary (m.in. abp Paul Marcinkus) bądź zginęli w tajemniczych okolicznościach.

          Papież nie zauważał rosnącej pedofilii wśród kapłanów. Pierwsze informacje o przypadkach molestowania dzieci przez duchownych stały się głośne już w roku 1992 w Irlandii. W kwietniu 2002 papież z Wadowic zwołał spotkanie kardynałów w sprawie oskarżeń o molestowanie. Na spotkaniu z młodzieżą w Toronto Jan Paweł II wyraził swój żal i wstyd wynikający z ujawnionych zdarzeń, ale podkreślił dobre intencje duchownych oraz zaapelował o wsparcie ich posługi. 4 kwietnia 2010 brytyjski dziennik The Times podał, że Jan Paweł II wstrzymywał dochodzenie w sprawie swojego przyjaciela, austriackiego kardynała Hansa Hermanna Groëra, który miał dopuścić się molestowania nawet dwóch tysięcy chłopców. The Times ujawnia też, że papież promował pewnych wyższych dostojników Kościoła mimo zarzutów, że dopuszczali się oni czynów pedofilskich.
          Polskie kapłaństwo, mając za sobą swojego papieża siadło na laurach. Wystarczyło cytować papieża. Dostrzegali też brak nadzoru. Przez lata nieobyczajni biskupi i kapłani byli bezkarni.  Biskupi zaczęli dbać o swoje wygody. Dzisiaj mamy tego owoce. Nie potrafię dziś wskazać biskupa ani kapłana, który by cieszył się u mnie autorytetem.

środa, 17 czerwca 2015

Owoce Soboru Watykańskiego II


Wykład w części powtórzony z dnia 16.X.2012 roku.

         To, że został zwołany Sobór Watykański II (11 października 1962 r.) świadczy nie tyle o istniejącym kryzysie w łonie Kościoła, co potrzebie jego adaptacji do ówczesnego świata. Jan XXIII pragnął zmienić w nim mentalność i obyczaje, nie zrywając z nim ciągłości. Inspiracją były też spory teologiczne jakie toczyły się wokół Nouvelle théologie. Teolodzy tacy, jak jezuici Henri de Lubac, Jean Daniélou, Marie-Domonique Chenu i Yves Congar zgłaszali postulaty i tezy merytoryczne.
          Temat owoców Soboru Watykańskiego II ciągle powraca. Zdania są podzielone. Badania prowadzą Papieski Komitet Badań Historycznych i Uniwersytet Laterański. Są one przeciwwagą  tzw. szkoły bolońskiej z Uniwersytetu w Bolonii prowadzonej przez prof. Giuseppe Alberigo. Profesor był zdania, że sobór zerwał ze swą ciągłością (potrydencką, a nawet pokonstantyńską), natomiast magisterium Kościoła uważa przeciwnie. Pewnie nowe badania rzucą nowe światło na tę sprawę.
          Z punktu widzenia filozoteizmu sobór dokonał tylko częściowego postępu
w wejściu w nowe oblicze rzeczywistości. Wiele spraw nie zostało dokończonych, niektóre zaniechane. Kościół pragnął za wszelka cenę utrzymać ciągłość, nie zauważając, że to właśnie hamowało jego rozwój. Prof. Giuseppe Alberigo bardziej wyrażał pobożne życzenia niż fakty. Po latach nadziei na zmiany, Kościół ponownie usadowił się na pozycjach już sprawdzonych.
          Ciekawe, że opinia szkoły bolońskiej była krytykowana. Przeraża świadomość, jak wielu przedstawicielom Kościoła zależy na ciągłości paradygmatu Kościoła wypracowanego przez dwa tysiące lat. Katolicki historyk Prof. Roberto de Mattei uważa prace szkoły bolońskiej za tendencyjne i nieprawdziwe. Twierdził, że sobór nie osiągnął swojego celu.
          Faktycznie sobór zalecał dialog z innymi wyznaniami. Póki co, efekty są mniej niż skromne. Spotkanie modlitewne wielu wyznań w Asyżu, czy papieska wizyta w synagodze, to dopiero pierwsze sygnały, a gdzie dynamiczny program współdziałania. Kościół nadal pozostał w izolacji do innych religii, a także wyznań chrześcijańskich. Zamiast rzucić wyzwania nowoczesności, ledwie podniósł  głos, który po zakończeniu soboru szybko się osłabiał. Kościół chwali się, że zmienił stanowisko do laikatu. Owszem, na tyle, że nie zostanę spalony, a moje książki nie zostaną zapisane na indeksie. Nadal czuje się ogromną presję światopoglądową. Duch Święty jest wykorzystywany nagminnie dla utrzymania starego stylu Kościoła. Można by rzec, że wrócił dogmat z Soboru Watykańskiego I: poza Kościołem nie ma zbawienia. Sobór nie poruszył takich tematów jak celibat, antykoncepcja, kuria Rzymska.
          To co jest wyczuwalne i dobre, to zmiany w liturgii. Celebracja liturgiczna jest komunikatywna i przyjazna dla wiernych. Pamiętam, jak odprawiano mszę, na której kapłan odwrócił się pierwszy raz do wiernych. Pamiętam też niezrozumiałe msze w języku łacińskim.  Kościół umożliwił zawieranie ślubów z osobą wyznającą inne religie chrześcijańskie. Soborowe zmiany pozwoliły na zmianę liturgii do miejscowych zwyczajów i kultury. Zniesiono Indeks ksiąg zakazanych. Powołano Sekretariat do spraw Jedności Chrześcijan.
          Wiążąc mariologię z eklezjologią wstrzymano dalszą linię dogmatów maryjnych, co było ważne ze względów ekumenicznych. Kardynał J. Ratzinger tak to komentował: Sensem soborowych wysiłków nie mogło być oczywiście powolne, ale skuteczne demontowanie pobożności maryjnej samej w sobie, aby na tej drodze stopniowo upodobnić się do protestantyzmu.
          Dla młodego pokolenia Sobór Watykański II jest już tylko ciekawostką historyczną. Pokolenie powojenne żyło nadzieją zmian.   Niedawno zmarły kardynał Carlo Maria Martini był zwolennikiem zwołania kolejnego soboru, za czym i ja, bez przerwy, nawołuję.
          Nie podzielam głosów, że dokonywano prób przejęcia Świętego Kościoła Katolickiego przez wrogie siły żydowsko-masońskie. To prawdopodobnie sztuczne szukanie pretekstów do walki z soborem. Na tej podstawie wielu konserwatystów uważa następnych papieży za heretyków. Krytykują oni desakralizację najświętszego Sakramentu w Eucharystii poprzez przyjmowanie Komunii świętej na stojąco, lub do ręki.
          Owocem Soboru Watykańskiego II jest opracowany Katechizm Kościoła Katolickiego (11 października 1992 r.). Najlepiej on obrazuje stan wiary i wiedzy religijnej ówczesnego Kościoła. Niestety, pokazuje też, w którym miejscu jest Kościół katolicki. Na tej podstawie należy stwierdzić, że Sobór Watykański II osiągnął apogeum świetności, ale w  starym oglądzie wiary.
          Warto prześledzić jak Kościół potrafi tworzyć konstrukcję pojęciową, aby osiągnąć zamierzony cel, nie wykonując przy tym rewolucji. Wiadomo było, że biskupi otrzymują swą władzę bezpośrednio od Chrystusa w święceniach. Takie stanowisko jednak okazało się niebezpieczne. Dawało bowiem asumpt do władzy niemal bezgranicznej w diecezjach. Aby to ukrócić i zabezpieczyć Kościół przed niebezpieczną samowolą, dokonano reinterpretacji  władzy biskupiej wskazując, że święcenia biskupie nie czynią go episcopus vagans i dlatego też nie udzielają mu jakiejś szczególnej władzy jako wyizolowanej jednostce. Czynią go one członkiem Kolegium, a to oznacza, że udzielona w święceniach władza może być sprawowana tylko w Kolegium, a więc w jedności z głową i członkami Kolegium, czyli także w kościelnej wspólnocie z papieżem i w podporządkowaniu się mu.
          Sobór propagował ekumeniczną otwartość. Aby nie ułatwiać  zbyt modernistycznych wpływom wychodzących z kościołów braci oddalonych Kościół dał wyraźnie do zrozumienia, że jest nieomylny i wyłącznie on jest w posiadaniu prawdy. Takie stanowisko pychy Kościoła zablokowało dalszy rozwój ekumenizmu. Podobnie Kościół pozostał przy poglądzie całkowitej nieomylności Pisma świętego. Dzisiejsze prace hermeneutyczne wskazują na ogromną ilość pomyłek, skażeń celowych i niecelowych jakie zostały w nim odkryte.
         Kościół powołuje się na List do Rzymian (Rz 9–11), w którym Paweł opisuje, kto jest ludem Boga. Niestety trudno zgodzić się z tym tekstem, bowiem przedstawia Boga bardziej jako cesarza, a nie Boga pełnego miłosierdzia. Przykładem jest werset: A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym (Rz 9,18). Takie przedstawianie Boga jest niezgodne z Jego definicją, jako Osoby pełnej miłości i miłosierdzia. Bóg nie działa na sposób „widzi mi się”, tylko według zasad miłości i to miłości nieskończonej. Jestem skory postawić może ryzykowną tezę, że Bóg jest przewidywalny, dla tych, którzy naprawdę pojęli idee Boga.
          Tak naprawdę, to małżeństwo kapłanów w Kościele Wschodnim nigdy nie było postrzegane przez Kościół katolicki jako wartość, a tylko tolerowane. Odmienność poglądowa kościołów utrudnia dalsze prace ekumeniczne.
          W Dei Verbum w numerze 12 powiedziano, że Bóg w Piśmie świętym wypowiedział się „przez ludzi na sposób ludzki”.  Filozoteizm forsuje pogląd, że to nie Bóg Objawił się w Piśmie świętym, a został odczytany przez natchnionych hagiografów. Takie podejście zmienia zasadniczo zasady głoszone przez Kościół.
          Konstytucja pastoralna Gaudium et spes jest najbardziej kontrowersyjnym  dokumentem z wszystkich dokumentów soborowych. Spotyka się ona z ostrą krytyką ze strony nawet tych osób, którym całkowicie obca była postawa wroga soborowi [...] Humanae vitae z 29 lipca o regulacji poczęć, zadała cios nadziejom na rewizję oficjalnej nauki Kościoła w tej dziedzinie [1].


[1] Klaus Schatz, Sobory Powszechne , WAM Kraków 2001, s.324-325.

wtorek, 16 czerwca 2015

Papież Paweł VI (1963–1978)


          Papież Paweł VI (1963–1978)  zapewniał w przemówieniu programowym, że głównym celem jego pontyfikatu będzie kontynuowanie prac soboru, utrzymanie na świecie pokoju i pojednanie chrześcijan. Zapowiadał rewizję prawa kanonicznego, kontynuację wielkich encyklik społecznych w celu umocnienia sprawiedliwości na świecie, zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym, w stosunkach międzynarodowych. Kuria jednak nie chciała reformy soborowej, bo rodziła ona niewiadome i komplikowała ustaloną pragmatykę.  Do Watykanu przywiózł jedną walizkę rzeczy osobistych i 90 skrzyń z książkami. Nie był wylewny, spontaniczny. Ważył słowa. Codziennie pilnie oglądał telewizję, chcąc wiedzieć, co się dzieje na świecie. Przeglądał każdego dnia prasę (Osserwatorium).  Na dowód swojej ciągłości linii poprzednika papież sprzedał tiarę jaką otrzymał od mediolańczyków w dniu koronacji i pieniądze przekazał ubogim. Uprościł też anachroniczny ceremoniał jaki obowiązywał na dworze papieski. Właściwie to zlikwidował dwór papieski.
          Podczas otwarcia drugiego posiedzenia soboru, 29 listopada 1963 , papież postanowił umocnić pozycje biskupów, czyniąc ich swymi prawdziwymi współpracownikami, nie zaś prostymi wykonawcami jego woli.  Czując odpowiedzialność Kościoła katolickiego za rozpad wspólnoty chrześcijańskiej  prosił o wybaczenie krzywd wyrządzonych przez jego poprzedników. W 1964 r. spotkał się z prawosławnym patriarchą Konstantynopola, z którym wymienił w Świętym Mieście pocałunek pokoju. Od trzeciej sesji zmienił front i starał się potwierdzić prymat papiestwa. Ten zwrot został źle przyjęty i wywołał ostry konflikt. Uzgodniono,  że „synod biskupów” będzie pełnił wyłącznie funkcje doradcze, a kolegialna władza episkopatu sprawowana być może jedynie z udziałem papieża.
          8 grudnia 1965 papież zamknął obrady soboru. Teraz przyszła kolej na komisje posoborowe, których zadaniem była realizacja dekretów. Reforma liturgiczna była różnie odbierana. Papież Paweł VI ruszył w świat propagować owoce soboru. Odwiedził Jerozolimę, Bombaj. Nowy York (gdzie wygłosił mowę na forum ONZ), Fatimę i wiele innych jeszcze krajów.  Jego podróże pokazały odrodzenie się autorytetu papiestwa. Wszędzie był witany przez najwyższe władze i to z honorami. Doświadczył wiele objawów sympatii i przywiązania  z całego świata z okazji operacji prostaty, jaką przeszedł w 1967 roku.
          Papież ogłosił św. Teresę z Avila i św. Katarzynę ze Sieny doktorami Kościoła.
          Zwieńczeniem pontyfikatu Pawła VI była jego encyklika Populorum progressio w której przeciwstawił się państwom przemocy. Encyklika Humanae Vitae (1968) przyniosła pierwsze rozczarowania. Potępiała ona bowiem stosowanie antykoncepcji. Podobnie encyklika Sacerdotalis przyniosła rozczarowanie w kwestii zniesienia celibatu księży. Jak tłumaczył to papież, pozostawił celibat ze względu na jego wartość dla posługi kapłańskiej. Encyklika wywołała pewien wstrząs i była przyczyną masowego w  wielu krajach odchodzenia z szeregów kapłańskich. Włosi byli przerażeni jak papież zaczął ingerować w ich prawo rozwodowe. Nie przyniósł mu sławy tzw. „błogosławiony list”. Aby otrzymać papieskie błogosławieństwo należało wypełnić formularz i przesłać go do Watykanu, by otrzymać pocztą papieskie błogosławieństwo – za 2000 lirów na zwykłym papierze, za 3000 lirów na welinie. 
          Paweł VI był niewzruszony w kwestiach wiary. Sprzeciwił się katechizmowi holenderskiemu dla dorosłych, w których adaptacja prawd wiary do mentalności współczesnej poszła bardzo daleko. Szereg dogmatów w ogóle pominięto, pewne prawdy zbagatelizowano. Na próżno było tam szukać angelologii, niewiele było na temat Trójcy Świętej, dogmatów mariologicznych. Komisja zaleciła sprostowanie 10 miejsc dogmatycznych.
           Papież nie przyjął w 1969 roku  kontestatorów II Sympozjum Biskupów Europy, którzy sformułowali szereg postulatów w odniesieniu do warunków życia i pracy współczesnego księdza. Papież nie godził się z metodami ich działania. Reforma liturgiczna nie wszystkim się podobała. W Rzymie kardynałowie Ottaviani i Bacii prosili papieża, by zezwolił im na odprawianie mszy św. według przepisów Piusa V. Była to demonstracja niezadowolonych.
          Biskup  Dakaru Marcel Lefebre oskarżył papieża o dopuszczenie do Kościoła neomodernizmu. Założył Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X z siedzibą we Fryburgu Szwajcarskim. W nauczaniu seminaryjnym ignorował całkowicie wyniki soboru.
          Poglądy Hansa Künga uznano za błędne, ale nie kazano ich odwoływać. Küng utrzymywał, że żadna z jego tez nie została przez czynniki oficjalne podważona ani obalona. W 1972 r. udzielił wykładu na temat diabła, jego istoty i roli w świecie. W encyklice Persona humana na temat etyki seksualnej, dopuszczał współżycie jedynie w małżeństwie, wykluczając inne formy, jak homoseksualizm i masturbację.
          Ostatnie posunięcia papieża były nieudaną próbą zachowania kontroli nad sytuacją. Gdy w Mogadiszu doszło do uprowadzenia samolotu Lutfhansy, chciał uwolnić zakładników, oddając się w ręce terrorystów. Kiedy porwano Aldo Moro, czynił wszystko, aby ocalić przyjaciela. Na próżno.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Papież Jan XXIII (1958–1963)


          Papieża Jana XXIII (1958–1963) wybrano na przeczekanie. Miał on już wtedy 77 lat. Od początku łamał etykietę watykańską. Przy hołdzie kardynałów pozwolił tylko na pocałunek pierścienia, nie dopuszczając do całowania kolana i stopy.  Widział zło w świecie, ale jeszcze bardziej ufał siłom dobra. Zadziwił cały świat, gdy 25 stycznia 1959 roku na konsystorze poinformował, że zwoła sobór. Był on pierwszym papieżem, który po Soborze Watykańskim I odważył się na taki krok. Po Soborze Watykańskim II stało się wiadome, że plany zwołania soboru istniały już za Piusa XI i Piusa XII, ale nigdy nie przedostały się do opinii publicznej. Jan XXIII chciał przypomnieć biskupom o zasadzie kolegialności, a innym wyznaniom chrześcijańskim dać okazję kontaktu z Kościołem katolickim. Papież chciał, aby sposób głoszenia wiary dostosować do odmiennego świata, od którego Kościół był zbyt długo izolowany. Papież pragnął odnowy (aggiornamento) Kościoła od wewnątrz, miał być powrotem do źródeł chrześcijaństwa i Objawienia. Papież postanowił, że każdy kardynał musi być biskupem.
           Zaplanowany na październik 1962 sobór został poprzedzony przez synod diecezji rzymskiej. Synod ten był przygotowywany w starym stylu. Wszystko było przygotowane, opisane i zamknięte na ostatni guzik. Trzeba było tylko ogłosić przygotowane dekrety. Synod był tym doświadczeniem którego sobór odrzucił na samym początku. Jak oświadczono, sobór sam podejmie wszelkie decyzje. Zapowiadała się wielka zmiana w Kościele. Biskupi pragnęli wykazać się swoja wiedzą oraz chęcią prowadzenia Kościoła po nowemu. Papież podkreślał często, że sobór to nie domena fachowców, ale sprawa całego Kościoła. Dzięki staraniom papieża na sobór przybyli obserwatorzy moskiewscy. Myśli postępowe jezuity Lombardiego, który przekonywał o potrzebie reformy in capite (wiernych, członkach Kościoła), nie robiły na Janie XXIII zbyt wielkiego wrażenia. Papież czekał cierpliwie na orzeczenie soboru.
          Jan XXIII był prawdziwym ojcem nie tylko Kościoła, ale wszystkich ludzi dobrej woli. Łączył i jednoczył. W listopadzie 1960 spotkał się ze zwierzchnikiem Kościoła Anglikańskiego, pierwszego od czasów Henryka VIII (430 lat temu). 21 II 1962 przyjął Johna Kennedy’ego, 7 III 1962 spotkał się z córką Chruszczowa i jej mężem. Zabiegał, aby wycofać z Kuby radziecką broń. Pierwszy od stu lat opuścił Rzym i udał się na pielgrzymkę do Loretto i Asyżu. Ten krótki wyjazd był przykładem dla kolejnych papieży. Papież często spacerował po Rzymie. Był bliski swojego ludu. Jego zachowanie było pozbawione wyniosłości. Odwiedzał więzienia (Regine Coeli), szpitale, kościoły i różne instytucje. Głosił największe przykazanie Jezusa Chrystusa: Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Był zwyczajnym człowiekiem. Używał prostego języka. Był „dobrym pasterzem”.
          Papież miał własny stosunek do różnowierców. Nie chodziło mu o idee jedności z chrześcijaństwem, ale sposób traktowania chrześcijan spoza Kościoła katolickiego. Widział w innych wyznaniach również i dobre strony. Szczególnie na równi z katolickim traktował Kościół prawosławny.

niedziela, 14 czerwca 2015

Pius XII (1939–1958)


          Piusa XII (1939–1958) wybrano po jednodniowym konklawe, w pół roku przed II wojną światową. Wcześniej był nuncjuszem apostolskim w Niemczech. Z Niemcami łączyła ich nienawiść do komunizmu. Papież wzywał do rokowań, aby uniknąć wojny. Chcąc uzyskać sympatię wielkich, wysłał do generała Franco 1 kwietnia telegram, w którym udzielał mu błogosławieństwa. Podobnie wysłał pisma z gratulacjami do narodu hiszpańskiego, który stanął w obronie ideałów i cywilizacji chrześcijańskiej. Tragedia Guernice[1] nie była brana pod uwagę.
          W dniu napaści Hitlera na Związek Radziecki konferencja biskupów niemieckich wysłała do Hitlera telegram, gratulując mu przedsięwzięcia zbawiennej dla Europy „krucjaty”. Czy było to uzgodnione z papieżem?
          Dziwne jest też milczenie papieża wobec masakry narodu żydowskiego. Jedynie dwukrotnie (1942, 1943) wspomniał o losach Żydów.  Obrońcy papieża twierdzą, że nie chciał pogarszać losu tych nieszczęśników. Niestety papież nie uratował ani jednego niewinnego żydowskiego dziecka od krematorium. Jezus walczył biczem, gdy przyszła właściwa godzina. Papież ograniczał się do form dyplomatycznych. Z drugiej strony wiele żydowskich osobistości znalazło schronienie w Watykanie. Ta działalność nie była ryzykowna, bowiem Watykan cieszył się neutralnością. Po wojnie Watykan ułatwiał wyjazd i znalezienie schronienia w Ameryce Łacińskiej całkiem pokaźnej grupce nazistowskich zbrodniarzy.
          Papież wykazał się większą odwagą w walce z komunistami. W 1949 roku polecił rozwiesić we wszystkich parafiach dekret nakładający klątwę na wszystkich marksistów i każdego, kto udzieli wsparcia partii komunistycznej.
          Pius XII 1 listopada 1950 r. ogłosił dogmat o Wniebowzięciu Maryi Panny: Niepokalana matka Boga, Maryja, zawsze dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia, z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej. Dogmat ten jest przykładem ciągłego rozbudowywania przez Kościół  legendy maryjnej[2] .
          W encyklice Divino aflante spiritu zachęcał do studiów nad Pismem świętym. Jednak w encyklice Humani generis nakreślił ograniczenia w tych badaniach, co spowodowało rozczarowanie i protest uczonych. Wskazywała ona, że każda praca winna być poddana ocenie władz kościelnych[3].  Pius XII zniósł zasadę ścisłego postu przed Pierwszą Komunią Świętą. 
          U schyłku życia papież stawał się coraz bardziej autorytatywny. Etykieta watykańska nasuwała skojarzenia z dworem faraona. Przechodząc przed drzwiami papieskiej sypialni należało przyklękać itp.


[1] Baskijskie miasto Guernica, które 26 kwietnia 1937 roku zostało zbombardowane przez niemiecki korpus Legion Kondor, wchodzący w skład Luftwaffe. Podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30. XX wieku miasto opowiedziało się po stronie lewicowego rządu republikańskiego.
[2] Obecnie rozważa się kolejne dogmaty o niepokalanym poczęciu matki Maryi Anny oraz dogmat o współuczestniczniu Maryi w męce Jezusa Chrystusa.
[3] Moje trzy pierwsze książki wydawane w wydawnictwie katolickim JEDNOŚĆ w Kielcach musiały być  (obecnie również) zaopiniowane przez osoby kompetentne. Wybrałem profesorów KUL z najwyższej półki. Kardynał Ratzinger odważył się opisać szkodliwe dla reputacji Kościoła skutki takich żądań.

sobota, 13 czerwca 2015

Papież Benedykt XV (1914–1922)


          6 września 1914 roku wybrano na papieża Benedykta XV (1914–1922). On, jak i poprzednicy, pragnął przywrócić papiestwu autorytet jaki utracono za pontyfikatu Piusa X. Palącym problemem była jednak I wojna światowa jaka się rozpętała. Apel papieża nie odnosił  jednak żadnego skutku. Papież próbował zachować neutralność, która nigdy nie jest łatwa. Wojna nie sparaliżowała jednak Kurii. Papież pozbył się mgr Umberta Benigni, szarej eminencji Piusa X i założyciela Sapiniery, tajnej organizacji o cechach inkwizycji. Zlikwidował Kongregację Indeksu i powierzył cenzurę zajmującego się nią uprzednio Świętemu Oficjum. Jak powiedział: przeminęły już czasy polowań na czarownice. W 1917 roku ogłoszono nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, utrzymany w mocy od roku 1983. Najlepiej to świadczy, że Kościół powinien uwzględniać stale przychodzące zmiany w życiu ludzkości. Papież wiele czynił na niwie pomocy dla ofiar wojny i panującego głodu. Dopiero po jego śmierci zdano sobie sprawę jakim wielkim człowiekiem był ten niepozorny z wyglądu papież.

          Wybór kolejnego papieża był kompromisem pomiędzy kardynałami konserwatystami a kandydatami postępowymi. Wybrany kardynał Achilles Rati przyjął imię Piusa XI (1922–1939). Papież ten był uprzednio (w 1919 roku) nuncjuszem w Polsce. Za młodu wysportowany (alpinista) potrafił pokonywać trudności. Duchownym zakazał wstępować do partii (czarnych koszul). Nie mając na uwadze władzy doczesnej papież zajmował się sprawami Kościoła. Napisał wiele encyklik. W encyklice Ecclesiam Dei (1923) wzywał Wschód do odbudowy jedności. Niestety pojmował to jako wchłonięcie wszystkich kościołów przez Kościół katolicki. Zakazał katolikom udziału w konferencjach ekumenicznych. Inne encykliki poświęcone były małżeństwom chrześcijańskim (1930), kwestiom społecznym (1931), nazizmowi (1937) i komunizmowi (1937).
          Papiestwo uznało Królestwo Włoch za stolicą w Rzymie, co regulowało „kwestie rzymską” (Układ Laterański). Watykanowi pozostawiono 44 hektary. Papież zgodził się na utratę dawnego Państwa Kościelnego, przyjmując odszkodowanie w wysokości miliarda siedmiuset pięćdziesięciu milionów lirów. Watykanowi pozostawiono pełną autonomię. Mógł nawiązywać stosunki dyplomatyczne z każdym krajem, a także zawierać z nimi konkordaty.
          Dzisiaj krytycznie ocenia się układ międzynarodowy jaki został zawarty przez Watykan z Niemcami hitlerowskimi. Dla Hitlera była to wspaniała legitymacja do władzy.  Kto wie, czy działanie papieża nie było podyktowane zasadą mniejszego zła. Hitler był nieobliczalny i bezwzględny. Kościół bał się represji dokonywanych na katolikach. Pius XI protestował trzydzieści cztery razy, a 14 marca 1937 wydał słynną encyklikę Mit brennender Sorge, napisaną po niemiecku po to, aby wywarła bardziej bezpośredni skutek. Na Hitlerze nie wywarła jednak większego wrażenia, a katolików naraziła na dalsze przykrości. Papież potępiał również komunistyczny ateizm (Divini Redemptoris, 1937) .
          W 1939 roku papież szykował się do wygłoszenia mowy potępiającej pogwałcenie umów oraz dążenie Niemiec do wojny. Niestety, prawdopodobnie został otruty zanim wygłosił przygotowaną mowę[1].


[1] W 1972 r. kardynał Tisserant ujawnił na łamach francuskiej prasy, że Pius XI został zgładzony na rozkaz Mussoliniego/ Śmiercionośny zastrzyk zrobił mu profesor Francesco Patacci.

piątek, 12 czerwca 2015

Lamentabili


          W 1907 r. Stolica Apostolska dekretem Lamentabili potępiła 65 tez, z których 38 (według innych – 50) stanowiło kwintesencję rezultatów modernistycznych badań nad chrześcijaństwem. Autorem potępionych tez był  ks. Alfred Firmin Loisy (1857–1940)[1].
          W nim jest obrona autorytetu Kościoła w myśl zasady Roma locuta causa finita.  Najważniejsze są granice określone przez Kościół. On ma patent na prawdę. Określonych granic nie wolno przekraczać pod karą potępienia. Postawa ta pokazuje pychę i zarozumiałość ówczesnego Kościoła katolickiego.
I. O fałszywym dążeniu do nowości
Do opłakanych następstw w naszych czasach, porzucających wszelkie ograniczenia, prowadzi pogoń za nowinkami w badaniach podstaw rzeczy. Sprawia ona, że odrzucając dziedzictwo ludzkości często popada się w najpoważniejsze błędy, które stają się szczególnie zgubne, gdy dotyczą nauk świętych, wykładu Pisma świętego i głównych tajemnic Wiary. Szczególnie godne ubolewania jest to, że także wielu autorów katolickich przekracza granice wytyczone przez Ojców Kościoła i sam Kościół święty. Pod pozorem poważniejszej krytyki oraz w imię metody historycznej zmierzają oni do takiego rozwoju dogmatów, który okazuje się ich skażeniem.
Nasz Ojciec Święty, z Opatrzności Bożej papież Pius X, polecił więc, aby Kongregacja Świętej Inkwizycji zebrała i potępiła te błędy, ciągle rozsiewane wśród wiernych, aby nie zakorzeniły się w ich duszach i nie zatruły czystej wiary. Dlatego po dokładnym zbadaniu tych kwestii i po wysłuchaniu wniosków Księży Konsultorów, Ich Eminencje Kardynałowie - Inkwizytorzy Generalni w sprawach Wiary i moralności uznali, że należy potępić i odrzucić następujące zdania, które niniejsza Ogólna Ustawa potępia i odrzuca:

II. O powadze Magisterium autentycznego
*      1. Prawo kościelne, które nakazuje uprzednią cenzurę książek religijnych dotyczących Pisma świętego, nie odnosi się do autorów uprawiających naukową krytykę lub egzegezę ksiąg Starego i Nowego Testamentu.
*      2. Interpretacją Pisma św., jaką daje Kościół, nie należy co prawda pogardzać, ale podlega ona dokładniejszym osądom i poprawkom egzegetów.
*      3. Orzeczenia i cenzury kościelne nakładane za zbyt swobodną i wyraźniejszą egzegezę dowodzą, że Wiara Kościoła jest sprzeczna z historią, dogmaty katolickie wcale nie zgadzają się z rzeczywistymi początkami religii chrześcijańskiej.
*      4. Magisterium Kościoła nie może nawet poprzez definicje dogmatyczne określić właściwego sensu Pisma Świętego.
*      5. Ponieważ w depozycie Wiary zawarte są jedynie prawdy objawione, to Kościół nie może pod żadnym względem oceniać poglądów o umiejętnościach ludzkich.
*      6. Kościół słuchający współpracuje w taki sposób z nauczającym w określaniu prawd wiary, iż Kościół nauczający powinien tylko zatwierdzać powszechne opinie Kościoła słuchającego.
*      7. Kościół, potępiając błędy, nie ma prawa wymagać od wiernych żadnego z ich strony wewnętrznego uznania za prawdę orzeczeń przez Kościół wydawanych.
*      8. Należy uważać za wolnych od wszelkiej winy tych, którzy nie liczą się z potępieniami Świętej Kongregacji Indeksu i innych Świętych Kongregacji Rzymskich.
III. O natchnieniu i prawdziwości Pisma świętego
*      9. Wiara, że Bóg jest rzeczywistym Autorem Pisma święte­go, jest zbytnią naiwnością lub brakiem wiedzy.
*      10. Natchnienie ksiąg Starego Testamentu polega na tym, że autorzy żydowscy przekazali prawdy religijne w pewnym szczególnym aspekcie, który albo wcale, albo w małym stopniu był znany poganom.
*      11. Natchnienie Boże nie rozciąga się aż do tego stopnia na całość Pisma świętego, by wszystkie i poszczególne jego części chroniło od wszelkiego błędu.
*      12. Egzegeta, który pragnie owocnie uprawiać studia biblijne powinien zwłaszcza odrzucić wszelką uprzednią opinię o nadprzyrodzonym pochodzeniu Pisma świętego, które winien tłumaczyć tak jak inne dokumenty czysto ludzkie.
*      13. Ewangeliści i chrześcijanie drugiego oraz trzeciego pokolenia zmyślili przypowieści ewangeliczne, aby wytłumaczyć małe powodzenie misji Chrystusa wobec Żydów.
*      14. Ewangeliści w wielu opowiadaniach podawali nie to, co rzeczywiście miało miejsce, ale to, co uważali, że przyniesie większą korzyść odbiorcom, chociażby to było fałszywe.
*      15. Do czasu ustalenia i określenia kanonu poszerzano Ewangelię ciągłymi dodatkami i poprawkami, tak że pozostał w nich słaby tylko i niepewny ślad nauki Chrystusa.
*      16. Opowiadania Jana nie są właściwie historią, lecz tylko mistyczną kontemplacją Ewangelii, zaś mowy zamieszczone w jego Ewangelii są teologicznymi rozważaniami o tajemnicy zbawienia i pozbawione są prawdy historycznej.
*      17. Czwarta Ewangelia przesadnie podkreśla cuda nie tylko dlatego, by okazały się one bardziej niezwykłymi, lecz także aby się stały odpowiedniejszymi do uwydatnienia dzieła i chwały Słowa Wcielonego.
*      18. Jan uważa się wprawdzie za świadka Chrystusa, ale w istocie jest tylko wybitnym świadkiem życia chrześcijańskiego, czyli życia Chrystusa w Kościele u schyłku pierwszego stulecia.
*      19. Egzegeci niekatoliccy oddali lepiej prawdziwy sens Pisma Świętego od egzegetów katolickich.
IV. O objawieniu i wierze
*      20. Objawienie było tylko uświadomieniem sobie przez człowieka swego stosunku do Boga.
*      21. Objawienie, które stanowi przedmiot wiary katolickiej, nie zakończyło się wraz z Apostołami.
*      22. Dogmaty, które Kościół podaje jako objawione, nie są prawdami pochodzenia Boskiego, ale są pewną interpretacją faktów religijnych, którą z dużym wysiłkiem wypracował sobie umysł ludzki.
*      23. Może zaistnieć i rzeczywiście istnieje sprzeczność między zdarzeniami przedstawionymi w Piśmie św., a dogmatami Kościoła, które są na nich oparte. Patrząc więc krytycznie można odrzucić jako fałszywe te fakty, w które Kościół wierzy jako w najpewniejsze.
*      24. Nie należy potępiać takiego egzegety, którego rozumo­wanie prowadzi do wniosku, iż dogmaty są fałszywe albo wątpliwe z punktu widzenia historycznego, a wystarczy, by nie zaprzeczał wprost samym dogmatom.
*      25. Wiara jako przyzwolenie umysłu opiera się ostatecznie na sumie prawdopodobieństw.
*      26. Dogmaty wiary należy pojmować według ich funkcji praktycznej, tzn. jako obowiązujące w działaniu, nie zaś jako zasady wierzenia.
V. O osobie i działalności Chrystusa
*      27. Ewangelie nie dowodzą Bóstwa Jezusa Chrystusa, lecz jest ono dogmatem, który świadomość chrześcijańska wyprowadziła z pojęcia mesjasza.
*      28. Jezus spełniający swe posłannictwo nie uczył, że jest Mesjaszem, ani nie dowodził tego Swymi cudami.
*      29. Można uznać, że Chrystus historyczny jest znacznie niższy od Chrystusa wiary.
*      30. W Ewangelii nazwa «Syn Boży» odpowiada zawsze tylko nazwie «Mesjasz» i nie oznacza, że Chrystus jest prawdziwym i współistotnym Synem Bożym.
*      31. Nauka o Chrystusie przekazana przez Pawła, Jana i przez Sobory: Nicejski, Efeski i Chalcedoński nie odpowiada nauce Jezusa, ale jest nauką o Jezusie sformułowaną przez świadomość chrześcijańską.
*      32. Nie można pogodzić naturalnego sensu tekstów ewangelicznych z nauką teologów katolickich o świadomości i nieomylnej wiedzy Jezusa Chrystusa.
*      33. Jeżeli nie kierujemy się uprzedzeniami, to jest jasne, że Jezus albo błędnie nauczał o bliskim już panowaniu Mesjasza, albo że większa część jego nauki zawarta w Ewangeliach synoptycznych nie jest autentyczna.
*      34. Krytyk nie może przypisywać Chrystusowi nieograniczonej wiedzy, chyba żeby przyjąć - co jest historycznie nie do przyjęcia i sprzeciwia się poczuciu moralnemu - że Chrystus jako człowiek posiadał wiedzą Bożą i mimo to nie chciał udzielić uczniom i potomnym wiadomości o tylu rzeczach.
*      35. Chrystus nie zawsze posiadał świadomości swej godno­ści mesjańskiej.
*      36. Zmartwychwstanie Zbawiciela nie jest właściwie faktem historycznym, lecz należy do porządku czysto nadprzyrodzonego. Z tego powodu nie jest ono udowodnione, nie daje się udowodnić i zostało powoli wywnioskowane przez świadomość chrześcijańską z innych faktów.
*      37. Wiara w Zmartwychwstanie Chrystusa od początku dotyczyła nie tyle faktu Zmartwychwstania, lecz nieśmiertelnego życia Chrystusa u Boga.
*      38. Nauka o śmierci Chrystusa dla odkupienia ludzi nie jest nauką ewangeliczną, lecz tylko pawłową.

VI. O sakramentach w ogóle i szczegółowo
*      39. Poglądy Ojców Soboru Trydenckiego na temat początku sakramentów, które niewątpliwie wywarły wpływ na ich orzeczenia dogmatyczne, bardzo się różnią od słusznych poglądów dzisiejszych historyków i badaczy chrześcijaństwa.
*      40. Sakramenty powstały w wyniku interpretacji przez Apostołów lub ich następców myśli i zamiarów Chrystusa pod wpływem i za zachętą okoliczności i wydarzeń.
*      41. Sakramenty mają tylko przypominać człowiekowi o obecności zawsze dobroczynnego Stwórcy.
*      42. Społeczność chrześcijańska wprowadziła konieczność chrztu, przyjmując go jako konieczny obrządek i połączyła go z obowiązkami wyznania chrześcijańskiego.
*      43. Zwyczaj udzielania chrztu dzieciom był owocem ewolucji dyscyplinarnej i przyczynił się do podziału jednego sakramentu na dwa, czyli na chrzest i pokutę.
*      44. Nie ma podstaw aby uznać, że obrzęd sakramentu bierzmowania był w użyciu u Apostołów, a w pierwotnym chrześcijaństwie nie rozróżniano dwóch sakramentów: chrztu i bierzmowania.
*      45. Nie wszystko, co opowiada św. Paweł o ustanowieniu Eucharystii (l Kor 11, 23-25), jest faktem historycznym.
*      46. We wczesnym Kościele nie istniało pojęcie chrześcijanina-grzesznika, którego Kościół rozgrzesza swoim autorytetem. Kościół bardzo powoli przyzwyczaił się do tego pojęcia i nawet gdy pokuta została uznana za instytucję Kościoła, to nie nazywano jej sakramentem, gdyż sakrament taki byłby uważany za uwłaczający.
*      47. Wbrew poglądom Ojców Soboru Trydenckiego słowa Pana: „Przyjmijcie Ducha Świętego, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20, 22-23) nie dotyczą sakramentu pokuty.
*      48. Jakub nie zamierzał ogłosić w swoim liście (Jk 5, 14—15) żadnego sakramentu Chrystusowego, lecz tylko chciał zalecić pewien pobożny zwyczaj. Jeżeli zaś w tym zwyczaju widzi jakiś środek łaski, to nie traktuje go tak bezwzględnie, jak teologowie, którzy ustanowili pojęcie i liczbę sakramentów.
*      49. Gdy wieczerza chrześcijańska stopniowo nabierała charakteru czynności liturgicznej, to jej zwykli przewodnicy uzyskali charakter kapłański.
*      50. Starsi spełniający funkcje nadzorcze na zebraniach chrześcijan zostali przez Apostołów ustanowieni kapłanami lub biskupami dla zapewnienia porządku w rozwijających się gminach, ale nie mieli we właściwym znaczeniu kontynuować posłannictwa i władzy apostolskiej.
*      51. Małżeństwo stosunkowo późno mogło stać się w Kościele sakramentem Nowego Prawa, gdyż najpierw konieczne było powstanie pełnej nauki teologicznej o łasce i o sakramentach.
VII. O ustanowieniu i rozwoju Kościoła
*      52. Chrystus nie zamierzał założyć Kościoła jako społeczności trwającej na ziemi przez wieki, gdyż wierzył w bliskie nadejście królestwa niebieskiego i w koniec świata.
*      53. Organiczny ustrój Kościoła podlega zmianie, a społeczność chrześcijańska, podobnie jak społeczność ludzka, podlega ciągłej ewolucji.
*      54. Dogmaty, sakramenty i hierarchia, zarówno co do pojęcia, jak i co do rzeczywistości, są tylko sposobem wyjaśnienia i etapem ewolucji świadomości chrześcijańskiej, która zewnętrznymi przyrostami pomnożyła i udoskonaliła mały zarodek ukryty w Ewangeliach.
*      55. Szymon Piotr nigdy nawet nie podejrzewał, że otrzymał od Chrystusa prymat w Kościele.
*      56. Kościół Rzymski stał się głową wszystkich Kościołów wskutek przyczyn czysto politycznych, a nie na mocy rozporządzenia Opatrzności Bożej.
VIII.O niezmienności i postępie nauki chrześcijańskiej
*      57. Kościół jest wrogiem postępu nauk przyrodniczych i teologicznych.
*      58. Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim, w nim i przez niego.
*      59. Chrystus nie ogłosił żadnej określonej całościowo nauki, stosownej dla wszystkich czasów i ludzi, ale raczej zapoczątkował pewien ruch religijny zastosowany lub dający się zastosować do różnych czasów i do różnych miejsc.
*      60. Nauka chrześcijańska była z początku żydowską, lecz na skutek stopniowego rozwoju stała się najpierw pawłową, następnie janową, aż wreszcie grecką i powszechną.
*      61. Można bez sprzeczności głosić, że żaden rozdział Pisma św. (od pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju aż do ostatniego rozdziału Księgi Apokalipsy), nie zawiera nauki w pełni zgodnej z nauką Kościoła w tych samych kwestiach i żaden rozdział Pisma św. nie ma tego samego znaczenia dla krytyka, co dla teologa.
*      62. Główne artykuły Składu Apostolskiego nie miały takiego samego znaczenia dla pierwszych chrześcijan, jakie mają dla chrześcijan współczesnych.
*      63. Kościół nie jest zdolny skutecznie obronić etyki ewangelicznej, ponieważ niezmiennie trwa przy swych poglądach, których nie można pogodzić ze współczesnym postępem.
*      64. Postęp nauk wymaga reformy pojęcia nauki chrześcijańskiej o Bogu, stworzeniu. Objawieniu, Osobie Słowa Wcielonego i o Odkupieniu.
*      65. Współczesnego katolicyzmu nie da się pogodzić z prawdziwą wiedzą bez przekształcenia go w pewien chrystianizm bezdogmatyczny, to jest w szeroki i liberalny protestantyzm.


[1] Alfred Firmin Loisy (ur. 28 lutego 1857 w Ambrières, zm. 1 czerwca 1940 w Ceffonds) – francuski katolicki ksiądz, profesor i teolog, który stał się sztandarową postacią modernizmu katolickiego. Był gorącym zwolennikiem biblijnej krytyki tekstualnej, jednak interpretował jej dane niezgodnie z Magisterium Kościoła. Jego poglądy zostały potępione przez Leona XIII oraz Piusa X. Jego książki zostały wpisane na indeks kościelny, a w 1908 r. został ekskomunikowany.