Niejednokrotnie słyszy się opinie, że człowiek nie wierzy, bo nie otrzymał od Boga stosownych łask wiary. Nic bardziej mylnego.
Bóg każdemu istnieniu ludzkiemu ofiarowuje tę samą paletę łask (zdolność do czynienia dobra, zdolność do miłowania, zdolność oceny moralnej). To człowiek sam decyduje, czy je zagospodaruje, czy nie. Co innego jest z talentami. Jak można to dostrzec, dla różnorodności, Bóg posługuje się probabilistyką (przypadkowość według rachunku statystycznego). Owocem tego są różne geny, które powodują, że człowiek jest szczególnie predestynowany do różnych czynności. Dary talentu dotyczą ciała (biegłość ruchowa, bystrość umysłu, umiłowanie sztuki, wrażliwość muzyczna, plastyczna). Ciekawe, że wiele osób nie chce korzystać z wrodzonych talentów. Oprócz przydziału wynikającego z probabilistyki, Bóg może udzielać talentów według własnego zamierzenia. Osoby te są wtedy szczególnie wyróżnione. Nie wszyscy jednak podejmują wezwanie Boże. Człowiek jest istotą wolną.
Nie ma takiej sytuacji, w której Bóg nie udziela łask. Co innego jest, gdy człowiek osłabia osobową relację z Bogiem. Mimo, że łaski płyną strumieniami mijają się z człowiekiem. Człowiek staje się niezdolnym do podejmowania właściwych ocen moralnych. Gubi się w prawie naturalnym. Źle odczytuje to, co jeszcze w nim zostało. Wychodzi na wierzch pycha. Atrakcyjność zła trafia na coraz lepszą glebę. Dobre jest to, co jest dobre dla nieszczęśnika.
Nie ilość talentów decyduje o zbawieniu człowieka, ale wykorzystanie wolnej woli. Skrajnie może być tak, że prosty człowiek o uproszczonej logice zawierza swoje życie Bogu. Już za życia staje się prawie święty. Historia zna wiele takich przykładów. Mówi się potocznie: głupi, ale dobry człowiek. Są jednak przypadki odwrotne. Wielkie umysły, twórcy wielkich teorii, geniusze nie są zdolni do aktu przyjęcia istnienia Boga. Nabyta wiedza krępuje ich wolę. Współczesny człowiek przyjmuje często tylko to, co nie kłóci się z materialistyczną wizją świata (Joseph Ratzinger). Nie potrafią wyzwolić się z pewnej pychy rozumu. Nie potrafią przyjąć istnienia Boga jako istnienia samoistnego. Bez przyjęcia Przyczyny Sprawczej nie potrafią skleić swoich teorii w jeden rzetelny model wszechświata. Ich wypowiedzi najczęściej są żałosnym bełkotem.
Ciekawe, że moja wiara oparta jest właśnie na owocach nauki. Być może pragnienie Boga wynikające z wiary pokonuje bariery naukowe. Wiara pozwala mi dostrzec w nauce to, co inni nie dostrzegają. Nauka potwierdza istnienie Stwórcy. Korzystam więc z dwóch skrzydeł, wiary i rozumu. One to wzajemnie ze sobą współpracują, wzajemnie się wzmacniają, czyniąc ze mnie człowieka szczęśliwego. Bogu niech będą dzięki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz