Ania Przybylska (młoda aktorka w wieku 35 lat) odeszła. Z punktu
widzenia ludzkiego stała się tragedia. Choć modliła się do Boga, aby przedłużył
jej życie, nie otrzymała posłuchu. Kolejny raz Bóg zawiódł. Nie ulitował się
nad matką trojka małych dzieci i zabrał Anię do siebie.
Czy
człowiek może mieć pretensje do Stwórcy? Może, bo nie wszystko pojmuje. Jak
napisałem: z punktu widzenia ludzkiego... . No właśnie. Co to jest
punkt? To niewielkie odniesienie i bardzo jednostronne. Na życie składa się
ogromna ilość zależności, których człowiek, w chwili tragedii, nie dostrzega i
dostrzec nie może. Ktoś zapyta: może los tak chciał, ale nasze modlitwy były
skierowanego do jedynego Boga i w konkretnej sprawie. Dlaczego nie pomogłeś?
Z
Anią Przybylską kojarzy się wszystko co dobre i wspaniałe. Piękna, dobra,
uzdolniona, ambitna, celebrytka, powszechnie znana. Za nią podążają tłumy, ale
na świecie, w podobnej sytuacji jest wiele, choć nie celebrytek i nie znanych
ogółowi. Cud uzdrowienia byłby dla Stwórcy wspaniałą reklamą. On jednak nie
skorzystał z okazji. Inne względy miały znaczenie w zdarzeniu. Jakie?
To
co dla człowieka wydaje się tragedią, w konsekwencji może być wybawieniem.
Jeżeli Bóg maczał w tym swoje „palce” nie może być złem. Bóg zabrał Anię, bo
taka była Jego wola. Być może wyznaczył jej inną rolę w świecie równoległym. My
możemy jedynie zawierzyć, że z tym przykrym zdarzeniem wiąże się dobro na skalę
wieczności.
Ania martwiła się o bliskich. To wspaniała postawa. My możemy jej
ofiarować nasze modlitwy na pocieszenie jej bliskich. Nie zwlekajmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz