W tym samym tonie apokaliptycznym Marek zapowiada Przyjście Chrystusa (Mk 13,24–27): W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba (Mk 13,24–27).
W okresie rodzącego się chrześcijaństwa wierzono, że koniec świata jest blisko: W owe dni, po tym ucisku (tamże), Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie (Mk 13,30). Jak widać Bóg nie został właściwie odczytany. Rozszyfrowywanie Bożych tajemnic nie jest łatwe. Można też postawić tezę, że i sam Bóg nie wie kiedy to nastąpi. Bóg może doskonale przewidywać, ale dając człowiekowi wolną wolę sam pozbawił się nad nią panowania. Matka Boska w objawieniach przekazywała, że jeżeli ludzie nie poprawią się itp., to stanie się to i to. Świat więc stale stoi na rozdrożu ludzkich poczynań. Człowiek modlitwami, uczynkami i swoją postawą może zmieniać bieg historii. Koniec świata jest ustalony warunkowo. Wszystko zależy od człowieka. W następnej perykopie: Przykład z drzewa figowego (Mk 13,28–32) napisane jest: Lecz o dniu owym, lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowi, ani Syn, tylko Ojciec (Mk 13,32).
W wykładzie cz.35 przedstawiłem warunki końca świata. Są one niezwykłe i zaskakujące. Aby je jednak zrozumieć i zaakceptować trzeba przemiany duchowej. Trzeba do tego dorosnąć. Wiedza o tych warunkach dzisiaj bardziej przyczynia się do odsuwania tego dnia. O nierozumni, nie wiedzą, że odsuwają od siebie Niebo, radość i szczęście.
Autor przytacza słowa Jezusa: Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą (Mk 13,31). Są one bardzo interesujące. Zwiastują koniec świata (może to być lokalne w obrębie układu słonecznego). To musi się stać, aby mógł się zrealizować kolejny zamysł Boga. Obecnie obserwuje się powstawanie wielu układów planetarnych wokół różnych gwiazd. Za jakiś czas (liczony w milionach, a nawet w miliardach lat) ziemia zostanie wchłonięta przez słońce. Człowiek będzie zdolny do przemieszczenia się na dalsze planety (lub sztuczną planetę). Granic układu słonecznego jednak nie przekroczy masowo. Przemieszczanie się w odległościach kosmicznych nie jest możliwe (odrzucam teorie nielinearne, czasoprzestrzenie, krzywe przestrzenie i inne modelowe koncepcje).
Z dzisiejszego punktu widzenia taka perspektywa również i straszy. Człowiek będzie otoczony i skrępowany techniką. Pożywienie sprowadzone do tabletek i chemicznych substytutów. Brakować będzie dzisiejszych krajobrazów zieleni, lasów, pól i gór. Człowiek zmierza do unicestwienia. Zabije go, to co sam wytworzył. Być może nastąpi przy tym większe uduchowienie. Słowa Jezusa przetrwają: słowa moje nie przeminą (Mk 13,31). Może w sercu człowiek będzie pragnął wyrwać się ze świata techniki i świata absurdu. Bóg będzie mu bardziej potrzebny. Dobro jakie będzie miało miejsce oraz jedność w wierze pociągnie świat ku Bogu. Słońce wchłonie ziemię, a promienie Boga wchłonął dusze. Nastąpi koniec obecnej epoki.
Wodząc wyobraźnią, widzę świat zaludniony przez zmartwychwstałe dusze ludzkie. Świat jest przeogromny i potrzeba wielu gospodarzy. Ludzie będą jak aniołowie. Pełni miłości (dzieci Boże) będą czuwać nad losem nowych stworzeń. Świat będzie miał dalszą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz