Według niektórych uczonych Jezus został ukrzyżowany prawdopodobnie 7 kwietnia 30 r. Dzień ten zbiega się z datą moich urodzin (64-te). Może to małostkowe, ale rad jestem z tej zbieżności.
Człowiek dorosły wie, że życie człowieka składa się z rzeczywistości realnej oraz strefy nadprzyrodzonej. Dobrze jest przygotowywać dzieci do tej prawdy, aby nie przeżywały niepotrzebnych późniejszych stresów. Błędem rodziców jest pomijanie w pierwszym okresie edukacji spraw związanych z wiarą. Dzieci pozbawione wiedzy o trosce i opiece Boga pozostawia się w świadomości jedynie patronatu rodziców. Kiedy dziecko wyrasta z tej bezpośredniej opieki rodzicielskiej (heteronomicznej) zaczyna odczuwać osamotnienie. Jest chwila, w której nie ma znikąd oparcia. Natura wypycha go spod opieki rodzicielskiej, a brak jeszcze wsparcia ukochanego czy ukochanej. Odczuwalna samotność jest przyczyną wielkich stresów. Młody człowiek traci orientację kim jest. Już nie dziecko, a jeszcze nie dorosły. Niektórzy nie radzą sobie z tym. Brakuje im przewodnika, więzi przyjaźni, radości. Szukając rozwiązania wpadają w uzależnienia i w inne nieszczęścia.
Świadomość istnienia opieki Bożej, Kogoś kto kocha i jest blisko, pozwala na nawiązanie osobistej relacji, która może ustrzec dziecko od wielu problemów. Młoda osoba może dzielić się z Bogiem swoimi troskami. Ma do Kogo mówić i wysłuchiwać w swoim sercu dobrych rad.
Można postawić pytanie jak wychowywać dzieci w dzisiejszych współczesnych czasach?
Rodzice od narodzin powinni wpajać dziecku pewne nawyki religijne, jak znak krzyża i modlitwy. Idealnie byłoby, gdy modlitwy odbywały się wspólnie z rodzicami. W chwilach zasadnych należy powtarzać, że jest Ktoś, kto oprócz mamy i taty troszczy się o człowieka. Wielokrotne powtarzanie o Bożej opiece powoduje, że w dziecku utrwala się wiedza – Bóg jest Opiekunem, który miłuje, jest dobry itd. W pewnym momencie dziecko zapyta, gdzie On jest. Trzeba stosownie do wieku tłumaczyć, że jest, ale nie może być widzialny, bo jest Stworzycielem i ma naturę duchową. Można wesprzeć się przykładem powietrza, które istnieje, a nie jest widoczne. Elektryczność jest niewidzialna, a istnieje i poznajemy ją po skutkach (np. światło). Trzeba dziecku powtarzać, że Bóg jest odczuwalny przez skutki jakie czyni. Powietrze (wichura) może łamać drzewa. Bóg w swojej dobroci może opiekować się nami. Jezus zmartwychwstały nie jest widoczny, ale tam, gdzie jest Jezus, ludzie się zmieniają i stają się lepsi. Tym sposobem można zaszczepić w dziecku miłość do Boga, jako Istoty w całości dobrej i stale obecnej. Rodzice powinny sami zainteresować się wiedzą o Bogu (o religii) na tyle, aby nie opowiadać dzieciom infantylnych bredni katechetycznych. Nie łudźcie się! Nauczanie katolickie, które jest przedstawiane niekompletnie, jest przeciwne samo w sobie i nie przyniesie owoców w dalszej perspektywie czasu (Papież Benedykt XVI, Przemówienie do biskupów Austrii w dniu 5.11.2005 r.).
Nie można dopuścić, aby dzieci miały kiedyś pretensje, że zostały oszukane. Odkrycie takie często kończy się zerwaniem z kościołem. O kapłanach należy mówić jak o zwykłych ludziach, którzy podjęli się misji służby kościelnej. Unikać oskarżeń, wyzywania itp. Jeżeli mówi się o czynach niegodnych kapłana, trzeba to ujmować troską o niego i zachęcać do modlitwy za niego. Przy tej okazji można uczyć wielkiej lekcji przebaczania. Każdy zły uczynek powinien być przedmiotem dyskusji w rodzinie. Ocena powinna wynikać z Bożego prawa naturalnego. Rodzice powinni przekazywać dzieciom wiedzę religijną w sposób zwyczajny, bez egzaltacji. Egzaltacja może stać się powodem dewotyzmu, a nawet fanatyzmu religijnego. Religia powinna być sama w sobie radosna. Nawet cierpienie Jezusa należy ujmować jako dobry dar Jezusa dla człowieka. Nie wolno epatować męki Chrystusa, bo to wypacza sens Jego Ofiary. Religia ma stale dawać nadzieję, że można wyjść z tarapatów, jeżeli tylko się tego pragnie. Należy zrezygnować z obiegowej, nieprawdziwej formuły, że Bóg cię ukarze za twoje czyny. Bóg nikogo nie karze. Jego Miłosierdzie jest większe od największego grzechu. To jedynie człowiek sam siebie karze. Zło samo w sobie jest niszczycielskie dla siebie samego.
Ktoś może powiedzieć, że to co napisałem jest to typowym praniem mózgu. Działania takie działają na podświadomość itp. Lepiej zaczekać, aż dziecko dorośnie, aż sam podejmie decyzje w sprawie swojej wiary. Tak mogą mówić osoby pozbawione wiary. Gdy rodzice wierzą, tym samym swoim dzieciom przekazują, co uważają za najlepsze. Owszem jest tu pewna manipulacja psychologiczna, ale wynika ona z dobrych intencji. W skutkach nie czyni szkód. Dziecko, gdy dorośnie może zwyczajnie odejść od wiary. Godność i wolność dziecka nie jest naruszana. Pozbawienie dziecka wychowania w duchu nadprzyrodzonym może przynieść o wiele większe szkody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz