Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 czerwca 2018

Dostałem reprymendę


       Od lat, w niedzielę, jeździłem do chorej matki. Dzisiaj postanowiłem pojechać na cmentarz. Ze względu na mój stan zdrowia nie bardzo żona chce mnie puszczać samego. Oferuje pomoc w załatwieniu mi transportu, ale ja nie chcę nikogo angażować w moje sprawy i moją osobą. Skłamałem, że idę na spacer.

          Dawno nie jeździłem autobusami. Słaby wzrok nie pozwalał mi odczytać trasy i godziny odjazdu. Wsiadłem w pierwszy lepszy udający się do przodu. Na ul. Sandomierskiej przesiadłem się na właściwy. Dojechałem. Chwiejnym krokiem udałem się na miejsce pochówku. Byłem sam na sam z moją matką. Podpierałem się parasolką, bo świat zaczął mi wirować przed oczyma. Wzrokiem namierzyłem cudzą ławeczkę. Usiadłem i oddałem się modlitwie. Pierwszy raz od pogrzebu uległem wzruszeniu. Pustka w koło pozwoliła mi na wzruszenie się.  Po chwili przyszedł właściciel ławeczki.  Nie odganiał mnie, ale zepsuł spokój. Postanowiłem opuścić cmentarz. Poczułem, że mam odlot (spadek poziomu cukru). Uzbroiłem się w cukierek. Przydał się bardzo, ale do autobusu doszedłem krokiem pijanego. Wsiadłem do pierwszego nadjeżdżającego autobusu. Wysiadłem 1.5 km od domu. Resztę drogi odbyłem piechotą. Doczołgałem się do domu. Na wejście nie obyło się bez reprymendy. Zmierzyłem sobie cukier. Faktycznie było poniżej normy.  Zdałem sobie sprawy w jakim jestem w stanie. Pomyślałem sobie, że jest do d...y. Odtworzyłem mój blog i przeczytałem komentarz do postu: "Religia parafialna, naturalna":

"Witam. Ten artykuł był niesamowity, szczególnie, że szukałem w tej sprawie
w zeszłym tygodniu" UltraRev Wild Raspberry Ketone.

Przyznaję, że komentarz przesłany ze świata (po angielsku)  poprawił mi humor. 
Jak się wzmocnię, to może sklecę parę słów na jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz