To co mnie niepokoi, to klany dobrych, nabożnych ludzi.
Łączą się oni w przekonaniu, że są Bogu bliskie. Nie to jest złem że się łączą,
że wspólnie się modlą, albo podejmują jakąś działalność charytatywną, ale
często związane są z hipokryzją. Na studiach teologicznych wykładowca opowiedział
pouczającą anegdotkę.
Żył sobie pewien mnich, który całe swoje życie poświęcił
Bogu. Był przekonany, że jest Bogu miły, a jego modlitwy i umartwienia są
kluczem do Nieba. Odwiedził go Anioł, który przekazał mu, że inny człowiek jest
Bogu bliższy. Zdumiał się mnich, bo nie wyobrażał obie bardziej gorliwego od
siebie. Zapytał anioła, gdzie mieszka ów zacny człowiek? Anioł wskazał mu
miejscowość. Mnich udał się w drogę, bo nurtował go ten człowiek. Pod wieczór
zaszedł do gospody. Przysiadł się do rozbawionego towarzystwa i rozpytywał o
tak znacznego jegomościa. Rozbawiona biesiada wskazała na rozbawionego,
wesołego, czupurnego człowieka, który z kielichem w ręku bawił towarzystwo,
używając przy tym nieparlamentarnego języka. Mnich spojrzał na niego ze zgorszeniem.
– On może być bliższy Bogu?
Zaciekawiony zaczął rozpytywać
o niego. Towarzystwo przekazało mu, że niegdyś piraci mieli napaść na miasto i
mieli zgwałcić siostry zakonne z miejskiego zakonu dla zabawy. Ów gospodarz
przebrał zakonnice za prostytutki i tym sposobem uchronił je od zniewolenia.
Czyn godny boskiej aprobaty. Dla Boga liczy się intencja działania, dobry uczynek
wynikający z miłości bliźniego, pomoc samarytańska.
Obojętność jest gorsza od pychy. Najszlachetniejszy kamień jest ten,
który wszystkie inne kraje, a siebie zarysować nie daje – najszlachetniejsze
serce jest to właśnie, które da się skaleczyć, niż samo zadraśnie (Adam Asnyk).
Mimo, że moje słowa czasem bulwersują, to jestem bliżej
sacrum, jak to się niektórym wydaje. Czuję Opatrzność Bożą. Otaczają mnie ludzie
(anioły), których Bóg powołuje na swoich posłańców. Oni przynoszą mi swój dar serca
i praktyczną pomoc. Kolejny miesiąc mogę zaliczyć do spełnionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz