Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 sierpnia 2025

Dekalog – między natchnieniem a ludzkim doświadczeniem


             Dla wielu może to być zaskoczeniem, ale lektura Księgi Wyjścia – podobnie jak wielu innych ksiąg biblijnych – nie pozostawia u mnie wątpliwości, że została ona napisana przez ludzi. Choć uznaje się ją za tekst natchniony, jej treść, struktura i styl noszą wyraźne ślady ludzkiej perspektywy. Hagiografowie, czyli autorzy biblijni, byli ludźmi osadzonymi w konkretnej kulturze, epoce i języku, co znajduje odzwierciedlenie w zapisanych przez nich treściach.

          Taka obserwacja prowadzi do ważnego pytania o naturę natchnienia. Tradycyjnie rozumiane jest ono jako głos Boga, który przemawia do człowieka i za jego pośrednictwem. Rzadziej jednak podkreśla się, że każdy człowiek posiada odmienną wrażliwość duchową, różne zdolności odbioru tego głosu i zróżnicowaną umiejętność wyrażenia go w ludzkim języku. W rezultacie przekaz natchniony może być nie tylko odzwierciedleniem Bożej woli, ale także zapisem ludzkiego wysiłku zrozumienia i wyrażenia tego, co niepojęte.

          Przykładem tej złożoności może być Dekalog – dziesięć przykazań, które przez wieki stanowiły fundament moralności żydowskiej, a później również chrześcijańskiej i zachodniej kultury prawnej.

          Szczególnie wyraźnie odczuwam tę złożoność podczas lektury Dekalogu. Dziesięć przykazań, będących jednym z najważniejszych fragmentów Księgi Wyjścia, to nie tylko świadectwo religijne, ale także wyraz bogatej tradycji żydowskiej. W ich treści można dostrzec wpływy wcześniejszych kodeksów moralnych i prawnych, takich jak egipskie nauki mądrości czy Kodeks Hammurabiego.

          Choć Dekalog wyróżnia się prostotą, uniwersalnością i duchową głębią, trudno nie zauważyć jego osadzenia w realiach epoki. Odpowiada on na potrzeby tamtych czasów: porządek społeczny, autorytet religijny, hierarchia. Nie umniejsza to jego wartości, ale wskazuje, że stanowił on odpowiedź na konkretne, ludzkie pytania i problemy.

          Z tego punktu widzenia Księga Wyjścia, a wraz z nią Dekalog, jawi się jako zapis ludzkiego doświadczenia duchowego. Ukazuje próbę zrozumienia i uporządkowania relacji z Bogiem, z samym sobą i z innymi ludźmi. Jest świadectwem ludzkiego dążenia do dobra, sprawiedliwości i sensu – dążenia zakorzenionego zarówno w boskim natchnieniu, jak i w głębokiej potrzebie transcendencji.

          W tym świetle Dekalog staje się nie tyle niezmiennym nakazem, co drogowskazem – punktem spotkania tego, co wieczne, z tym, co przemijające.

           W Księdze Wyjścia nie tylko Dekalog – dziesięć przykazań – przekazuje normy moralne. Kolejne perykopy zawierają także zasady prawne, które funkcjonowały w tradycji żydowskiej, często wspólnej z innymi tradycjami narodów semickich. Współcześnie wiele z tych norm zostało uznanych za uniwersalne i akceptowane przez większość społeczeństw.

 

          Można więc powiedzieć, że Dekalog jest wspólnym dziedzictwem rozwoju moralnego ludzkości.

          Jednocześnie niektóre starotestamentowe prawa straciły na aktualności, a część została zakwestionowana lub przekształcona – między innymi przez nauczanie Jezusa. Przykładem może być nakaz: „Sześć dni będziesz wykonywał pracę, ale dzień siódmy będzie dla was świętym szabatem odpoczynku dla Pana; ktokolwiek zaś pracowałby w tym dniu, ma być ukarany śmiercią” (Wj 35,2). Tego rodzaju surowość może dziś budzić zdziwienie lub sprzeciw – także w kontekście chrześcijańskiej reinterpretacji Prawa.

          Tak radykalne zapisy – jak wspomniana kara śmierci za pracę w szabat – utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie są one bezpośrednim owocem natchnienia, lecz wyrazem ludzkich prób ujęcia świętości w ramy konkretnych norm – niekiedy surowych, często uwarunkowanych społecznie.

czwartek, 7 sierpnia 2025

Obraz Boga a ludzkie pojmowanie dobra


          W Księdze Wyjścia można znaleźć opisy, które na pierwszy rzut oka wydają się być sprzeczne z obrazem Boga jako istoty doskonałej, miłosiernej i posługującej się wyłącznie dobrem – nie zaś ludzkimi przywarami, takimi jak zemsta, gniew czy przebiegłość. Takie fragmenty mogą budzić niepokój i prowokować do refleksji, zwłaszcza u współczesnych czytelników, wychowanych na idei Boga kochającego wszystkich ludzi. Jak wytłumaczyć jedne z nich?

 O północy Pan pozabijał wszystko pierworodne w ziemi egipskiej – od pierworodnego faraona, który zasiadał na tronie, aż do pierworodnego więźnia zamkniętego w lochu, oraz wszelkie pierworodne ze zwierząt” (Wj 12,29); „Pan wzbudził życzliwość Egipcjan wobec ludu, i [Izraelici] pożyczali od nich przedmioty srebrne, złote i szaty. W ten sposób złupili Egipcjan” (Wj 12,35-36).

          Te fragmenty ukazują Boga jako Tego, który nie tylko dopuszcza śmierć niewinnych ludzi, ale też zdaje się aprobować działania, które z moralnego punktu widzenia mogą być oceniane jako manipulacja czy nawet kradzież. Jak pogodzić te opisy z wiarą w Boga miłości i miłosierdzia?

          Przede wszystkim należy pamiętać, że teksty biblijne powstawały w bardzo odmiennym kontekście kulturowym niż współczesny. Autorzy starożytni postrzegali wydarzenia przez pryzmat teologiczny – każda klęska, zwycięstwo czy katastrofa była interpretowana jako bezpośrednie działanie Boga. W narracji o plagach egipskich podkreślana jest suwerenność Boga Izraela, który przeciwstawia się egipskiemu systemowi opartemu na bałwochwalstwie, wyzysku i zniewoleniu.

          Opis dziesiątej plagi – śmierci pierworodnych – ma charakter sądu nad Egiptem i jego bogami. Faraon, uważany za bóstwo, staje się bezsilny wobec Boga Jahwe. To wydarzenie ma także wymiar wyzwalający: ostatecznie skłania Egipcjan do uwolnienia Izraelitów z niewoli.

          W tradycji judeochrześcijańskiej tego rodzaju fragmenty interpretowane są nie dosłownie, lecz jako część większej opowieści o zbawieniu. Bóg Starego Testamentu objawia się stopniowo, a pełne objawienie Jego miłości i sprawiedliwości następuje dopiero w Nowym Testamencie – w osobie Jezusa Chrystusa. Jak pisał św. Augustyn: „Nowy Testament jest ukryty w Starym, a Stary odsłonięty w Nowym”.

          W interpretacji chrześcijańskiej nacisk kładzie się na duchowy sens tych wydarzeń: Egipt symbolizuje zniewolenie grzechem, a wyjście z Egiptu – zbawienie i przejście ku wolności dzieci Bożych. Śmierć pierworodnych nie jest gloryfikowana jako akt przemocy, lecz ukazana jako dramatyczna konsekwencja zatwardziałości ludzkiego serca (Wj 7,13; 9,12).

          Mimo teologicznych wyjaśnień pozostaje moralna trudność – dlaczego cierpią także niewinni? Te pytania towarzyszą ludzkości od wieków i są częścią tzw. problemu teodycei – próby pogodzenia istnienia zła ze sprawiedliwym i wszechmocnym Bogiem.

          W Księdze Wyjścia widzimy także, że Bóg nie działa w sposób bezrefleksyjny: wiele razy ostrzega faraona, daje mu czas na zmianę postawy. Z drugiej strony, sama narracja ma wymiar dydaktyczny: ukazuje, że Bóg staje po stronie uciśnionych i walczy o sprawiedliwość, choć Jego działania mogą być dla nas trudne do zrozumienia.

          Fragmenty takie jak Wj 12,29 czy Wj 12,36 wymagają uważnej lektury i kontekstu. Nie są one gotowymi „dowodami” na to, że Bóg działa okrutnie, lecz stanowią wyzwanie dla naszej wiary, zrozumienia historii zbawienia i sposobu interpretacji Pisma Świętego. Ich pełne znaczenie odsłania się dopiero wtedy, gdy spojrzymy na całość biblijnego przekazu i zrozumiemy, że Pismo to nie tylko zbiór historycznych opisów, ale żywe Słowo, które domaga się interpretacji, modlitwy i pokory wobec tajemnicy Boga.

środa, 6 sierpnia 2025

Zaskakujący gniew Boga wobec Mojżesza


          W Księdze Wyjścia znajduje się  tajemniczy werset: W czasie podróży w miejscu noclegu spotkał Pan Mojżesza i chciał go zabić." (Wj 4,24). Jak można to rozumieć?      

          Ten fragment może wydawać się szokujący i niezrozumiały, zwłaszcza że pojawia się w kontekście misji, jaką Bóg powierza Mojżeszowi. Aby lepiej go zrozumieć, warto sięgnąć głębiej do tła teologicznego, historycznego i literackiego tego fragmentu.

          Ten krótki, enigmatyczny zapis pojawia się w momencie, gdy Mojżesz — powołany przez Boga do wyprowadzenia Izraelitów z Egiptu — właśnie wyrusza, by spełnić swoją misję. Dlaczego więc Bóg, który przed chwilą objawił się Mojżeszowi jako jego opiekun i przewodnik, teraz nagle chce go zabić? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba uważnie przyjrzeć się kontekstowi literackiemu i symbolicznemu fragmentu.

          Bezpośrednio po wersecie Wj 4,24 następuje werset, który wydaje się kluczem do rozwiązania zagadki. Córka Jetry, Sefora – żona Mojżesza – bierze kamienny nóż, obrzezuje swojego syna i mówi: „Jesteś mi oblubieńcem krwi”. Po tym akcie, jak relacjonuje tekst, gniew Boga ustaje. To sugeruje, że przyczyną gniewu Boga wobec Mojżesza było zaniedbanie obrzezania swojego syna.

          W tradycji żydowskiej obrzezanie jest znakiem przymierza zawartego przez Boga z Abrahamem (por. Rdz 17,10-14). Jego zaniechanie traktowano jako odrzucenie Bożego przymierza, a więc poważne przewinienie. Mojżesz, mający być duchowym i politycznym przywódcą Izraela, nie może lekceważyć tak fundamentalnego znaku tożsamości ludu Bożego. Dlatego Bóg interweniuje zdecydowanie, aby przypomnieć Mojżeszowi o konieczności wierności przymierzu.

          Fragment ten można rozumieć także symbolicznie. Bóg powierza Mojżeszowi niezwykle ważne zadanie – wyprowadzenie narodu wybranego z niewoli. Nie jest to zwykła misja polityczna, lecz akt zbawczy, wymagający czystości duchowej i pełnej identyfikacji z ludem Izraela. Mojżesz, który przez lata żył poza Izraelem, jako pasterz w ziemi Madian, być może zatracił niektóre elementy tej tożsamości, np. nie obrzezał syna, co mogło być kompromisem wobec kultury jego żony.

          Bóg, poprzez ten dramatyczny gest, uświadamia Mojżeszowi, że prowadzenie ludu wymaga nie tylko odwagi, ale też świętości i wierności. Mojżesz musi całkowicie podporządkować swoje życie Bożemu planowi – również w wymiarze rodzinnym i symbolicznym.

          Ciekawym i często pomijanym aspektem jest rola, jaką odgrywa w tej scenie Sefora. To ona ratuje Mojżesza, dokonując obrzezania. Jej działanie jest szybkie, zdecydowane i nacechowane głębokim zrozumieniem sytuacji duchowej. W pewnym sensie Sefora wypełnia lukę tam, gdzie Mojżesz zawiódł. Jej postać pokazuje, że również osoby spoza narodu wybranego (Sefora była Madianitką) mogą rozpoznać świętość Bożych praw i stać się narzędziem Jego działania.

 

          Sformułowanie to może razić współczesnego czytelnika, jednak trzeba pamiętać, że styl starotestamentowy często używa bardzo obrazowego, antropomorficznego języka. W rzeczywistości nie chodzi tu o dosłowną próbę zabójstwa, lecz o wyraz ekstremalnej powagi sytuacji. To dramatyczny sposób ukazania, że Mojżesz stanął na granicy zerwania przymierza z Bogiem. „Chciał go zabić” oznacza, że Mojżesz swoim zaniedbaniem sam oddalił się od źródła życia, jakim jest Bóg.

          Fragment z Księgi Wyjścia 4,24 nie jest łatwy w interpretacji, jednak niesie ze sobą głębokie przesłanie. Ukazuje, jak wielką wagę ma wierność przymierzu z Bogiem – zarówno w wymiarze osobistym, jak i wspólnotowym. Przypomina, że Boże wezwanie nie jest tylko zaszczytem, ale także zobowiązaniem do całkowitego oddania. Mojżesz, choć wybrany i namaszczony przez Boga, musi najpierw uporządkować swoje życie i duchową tożsamość swojej rodziny. Tylko wtedy może stać się autentycznym przywódcą ludu Bożego.

wtorek, 5 sierpnia 2025

„Jestem, który jestem” – inspiracja dynamicznej teorii budowy Wszechświata


          Biblia to nie tylko zbiór tekstów religijnych – to także duchowy pejzaż człowieka poszukującego sensu, prawdy i obecności czegoś większego niż on sam. Wśród jej kart znajdują się wersety o niezwykłej mocy – działają niczym iskra zapalająca głębsze przemyślenia. Jednym z takich fragmentów są słowa Boga wypowiedziane do Mojżesza przy gorejącym krzewie: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14).

          Z pozoru proste, niemal tautologiczne zdanie skrywa głębię, której nie sposób wyczerpać jedną interpretacją. To nie tylko literalna wypowiedź Boga – raczej duchowy wgląd autora tekstu, może objawienie płynące z natchnienia, a może filozoficzna próba uchwycenia tego, co przekracza słowa. To nie tyle informacja, co wyzwanie rzucone ludzkiemu rozumowi do zrozumienia samego Istnienia.

          Prawda objawiona w tym wersie nie poddaje się empirycznemu pomiarowi, nie daje się ująć zmysłowym poznaniem. Nie oferuje obrazu Boga, Jego opisu ani przymiotów – odsłania jedynie samo istnienie. Czyste istnienie, bez epitetów. I właśnie dlatego te słowa poruszają – bo nie spełniają ludzkiego pragnienia konkretu, lecz prowokują do kontemplacji tajemnicy.

          W klasycznej filozofii istnienie wiązano z bytem – z tym, co posiada substancję, przymioty i granice. Dla Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu byt to „to, co jest”, zaś Bóg to „czysty akt istnienia” – actus purus. Tymczasem w biblijnym „Jestem, który jestem” pojawia się sugestia, że istnienie Boga jest czymś radykalnie odmiennym: nie tylko «jest», ale Jego sposób istnienia przekracza wszelkie ludzkie kategorie.

          Ten werset wskazuje, że Bóg nie istnieje jak człowiek – jako jeden z bytów pośród innych. On jest ponad bytem. Jego niewidzialność, niedotykalność i niesłyszalność nie świadczą o nieobecności. Wręcz przeciwnie – Jego obecność objawia się poprzez skutki działania. To one stają się śladami, echem Jego istnienia – nie dowodami w sensie naukowym, lecz świadectwami duchowej obecności.

          Bóg przypomina niewidzialny wiatr – sam nieuchwytny, ale dostrzegalny poprzez poruszenia, które wywołuje. Jego obecność można rozpoznać w historii, w przemianach duchowych, w wewnętrznej ciszy. To obecność, która nie potrzebuje słów – milcząca, a jednak wyraźna. Bóg nie przemawia tak, jak człowiek by tego oczekiwał – donośnie, jednoznacznie, zmysłowo. Jego sposób komunikacji wymaga ciszy, skupienia i wewnętrznej wrażliwości.

          Martin Heidegger pisał o „zapomnieniu bycia” – o tym, że człowiek skupia się na rzeczach, zapominając o samym fakcie ich istnienia. Tymczasem to właśnie owo „bycie” – czyste istnienie – może być najgłębszym doświadczeniem religijnym. Søren Kierkegaard podkreślał, że relacja z Bogiem nie opiera się na wiedzy, lecz na wierze – na skoku w to, co przekracza rozum. W tym świetle „Jestem, który jestem” staje się wezwaniem  nie do rozumienia, a zaufania

 

          Ten biblijny werset nie zamyka się w definicji – otwiera przestrzeń. Nie jest opisem Boga, lecz zaproszeniem do duchowej wędrówki. Do uznania, że Bóg nie musi być „osobą” w ludzkim sensie, ani bytem możliwym do uchwycenia percepcją. Może być czymś bardziej fundamentalnym – tym, co umożliwia istnienie wszystkiego innego. Jak światło, które nie jest bezpośrednio widoczne, lecz dzięki któremu można widzieć wszystko inne.

          Dlatego właśnie te słowa pozostają źródłem nieustannej inspiracji – nie dlatego, że coś wyjaśniają, lecz dlatego, że pozostają tajemnicze. Może bowiem najgłębsza prawda nie polega na tym, co można wypowiedzieć, lecz na tym, czego można doświadczyć – w ciszy, w działaniu, w śladach pozostawionych przez to, co niewidzialne, a jednak realne.

          Słowa „Jestem, który jestem” stały się dla mnie również inspiracją dla dynamicznej teorii budowy Wszechświata – próby powiązania rzeczywistości widzialnej z fizyką kwantową. Niosą w sobie nie tylko metafizykę istnienia, lecz również impuls do myślenia o strukturze rzeczywistości w sposób wykraczający poza materialne rozumienie bytu.

          W tym kontekście „Jestem, który jestem” można odczytać nie tylko jako religijną deklarację, lecz także jako metafizyczną formułę istnienia – pierwotne równanie, którego sens wykracza poza język, logikę i znane prawa fizyki. Stanowi fundament nie tylko dla teologii, ale również dla nowoczesnego myślenia o rzeczywistości jako dynamicznej, otwartej i pełnej potencjalności.

          Z tej perspektywy Bóg jawi się nie jako byt zawieszony ponad światem, lecz jako warunek możliwości samego świata – jak niewidzialna matryca, dzięki której to, co istnieje, może zaistnieć. W analogii do współczesnej fizyki kwantowej – gdzie cząstki są jednocześnie falą i cząstką, a sam akt obserwacji wpływa na stan rzeczy – obecność Boga mogłaby być rozumiana jako pole potencjału, czyste „bycie”, z którego wszystko inne czerpie swoją formę.

          Być może to właśnie ten werset – „Jestem, który jestem” – najpełniej oddaje granicę między poznawalnym a niepoznawalnym. Jest echem, które nie przynależy do żadnej epoki ani szkoły myślenia. Jest momentem, w którym rozum milknie, a duch zaczyna słuchać.

          Bo być może na końcu całego poznania – nauki, filozofii i religii – nie czeka definicja, lecz obecność. Nie taka, która mówi: „oto jestem”, lecz taka, która po prostu jest.

 

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Czy możliwa jest dojrzała wiara?

 

          Jeśli Bóg rzeczywiście istnieje jako byt osobowy, absolutny i transcendentny, a jednocześnie pragnie relacji z człowiekiem, to naturalnym dążeniem ludzkiego rozumu jest poszukiwanie odpowiedzi na pytania o Jego wolę i obecność w świecie. W tym kontekście Biblia, nawet jeśli odczytywana nie jako dosłowna historia, pozostaje ważnym dokumentem religijnego doświadczenia. Ukazuje dynamikę wiary, zmagania człowieka z tajemnicą Boga, pytania o sprawiedliwość, cierpienie i nadzieję. W ten sposób może pełnić funkcję przewodnika duchowego, niezależnie od dosłowności wydarzeń, które opisuje.

          Niemniej jednak, odczytywanie Biblii jako świadectwa ludzkiego poszukiwania Boga wymaga większej odpowiedzialności intelektualnej i duchowej. Wierzący nie może już polegać wyłącznie na autorytecie tekstu, lecz musi podejmować osobisty wysiłek rozumienia i rozeznania. Objawienie, jeśli jest autentyczne, musi współgrać z rozumem, sumieniem i doświadczeniem egzystencjalnym. To właśnie w tej syntezie — między tradycją a rozumem, tekstem a życiem — może wyłaniać się autentyczne poznanie Boga.

          W tej perspektywie szczególnie istotne staje się pytanie o etyczne konsekwencje wiary. Jeśli Bóg jest Dobrem absolutnym, to życie w zgodzie z Nim oznacza życie według uniwersalnych zasad etycznych, które przekraczają konkretne kody religijne. Miłość, sprawiedliwość, wolność, prawda — to wartości, które wskazują na obecność transcendencji w ludzkim świecie. Nie chodzi więc tylko o przynależność do konkretnej tradycji religijnej, ale o autentyczność postawy duchowej i moralnej.

          Paradoksalnie, uznanie symbolicznego lub mitologicznego charakteru pewnych biblijnych opowieści może prowadzić do pogłębienia wiary — nie tej opartej na literalnych interpretacjach, lecz dojrzalszej, bardziej osobistej i świadomej. Wiary, która nie boi się pytań, wątpliwości i niepewności, ponieważ ufa, że Bóg — jako Prawda — może zostać odnaleziony także poza granicami literackiej formy objawienia.

          Ostatecznie, pytanie o istnienie Abrahama i Mojżesza nie jest tylko problemem historycznym, ale duchowym. Zmusza nas do refleksji, czym jest wiara, gdzie szukać autorytetu i w jaki sposób żyć w relacji z Tym, który — jak głoszą tradycje monoteistyczne — nieustannie przemawia do człowieka. Być może nie przez cudowne interwencje czy kamienne tablice, ale poprzez sumienie, sens, miłość i tęsknotę za nieskończonością, która nie pozwala człowiekowi spocząć w powierzchownych odpowiedziach.

          W obliczu zmiany do literalnej lektury Biblii i wątpliwości co do historyczności jej kluczowych postaci, człowiek wierzący staje wobec zadania pogłębionej refleksji teologicznej, filozoficznej i egzystencjalnej. Z jednej strony pojawia się ryzyko relatywizmu i zwątpienia — z drugiej jednak otwiera się możliwość dojrzalszej wiary, niezależnej od dosłowności przekazu, a zakorzenionej w prawdzie bytu, sumienia i osobowego poszukiwania Boga.

          To, co było dotąd oczywiste — literalna prawdziwość historii biblijnej — ustępuje miejsca refleksji hermeneutycznej: trzeba odczytywać teksty święte nie tylko jako zapisy wydarzeń, ale przede wszystkim jako symbole duchowych prawd, archetypów i uniwersalnych dążeń ludzkiego ducha. W takim podejściu Abraham i Mojżesz nie tracą znaczenia — przeciwnie, stają się ikonami wiary, zaufania, przymierza i wierności, niezależnie od ich statusu historycznego.

          Filozofowie egzystencjalni, jak Søren Kierkegaard czy Karl Jaspers, zwracali uwagę, że religia nie polega na posiadaniu dowodów, ale na skoku wiary — akcie, który wymaga odwagi i przekracza czysto intelektualne kategorie. Rudolf Bultmann mówił o konieczności „demitologizacji” — nie po to, by religię zniszczyć, lecz by dotrzeć do jej egzystencjalnego rdzenia. Z kolei Emmanuel Levinas przypominał, że Bóg objawia się nie tyle w spekulacjach, ile w twarzy drugiego człowieka — w etycznym zobowiązaniu wobec Innego.

          Dlatego kluczowym pytaniem nie jest już tylko „czy Abraham istniał?”, lecz: co jego postać mówi o mnie i moim życiu? Czy jestem gotów zaufać Temu, który wzywa do opuszczenia „ziemi znanej” — wygodnych schematów i gotowych odpowiedzi — w poszukiwaniu Prawdy, której pełni nigdy tu nie osiągnę, ale której ślady mogę rozpoznać?

          W tym sensie zmiana paradygmatu nie oznacza porzucenia religii, lecz jej oczyszczenie — przejście od wiary dziecka do wiary dorosłego. Od przyjmowania prawd na podstawie autorytetu, do osobistego, dramatycznego i odpowiedzialnego dialogu z Bogiem, który nie przestaje być Tajemnicą, ale która nieustannie pociąga człowieka ku sobie.

         Przedstawiona zmiana podejścia do wiary może budzić rozczarowanie wśród wierzących, ale  Bogu zapewne bardziej zależy na prawdzie niż na tym, by na siłę utrzymywać obrazy, które nie wytrzymują konfrontacji z rozumem i uczciwością intelektualną. Prawda nie obraża Boga; przeciwnie – to właśnie ona, a nie lęk przed wątpliwościami, może być najgłębszym wyrazem szacunku wobec Jego istnienia.

niedziela, 3 sierpnia 2025

Mojżesz jako postać symboliczna


          Postać Mojżesza odgrywa kluczową rolę w tradycji judaistycznej, chrześcijańskiej oraz islamskiej. W ujęciu kanonicznym jawi się jako wyzwoliciel Izraelitów z egipskiej niewoli, prawodawca oraz pośrednik przymierza między Bogiem a ludem wybranym. Niemniej jednak, w świetle współczesnych badań biblistycznych i historycznych, coraz częściej pojawia się koncepcja interpretacyjna, wedle której Mojżesz nie był postacią historyczną w sensie ścisłym, lecz symboliczną konstrukcją literacko-teologiczną. Przyjęcie takiej perspektywy implikuje konieczność rewizji tradycyjnych interpretacji Księgi Wyjścia i pozostałych części Pięcioksięgu, a także redefinicji statusu tych tekstów jako źródeł.

          Zgodnie z takim ujęciem, teksty biblijne nie powinny być traktowane jako dosłowne świadectwa wydarzeń historycznych, lecz raczej jako wyraz religijnej refleksji wspólnoty, próbującej zrozumieć własną genezę, tożsamość etniczno-religijną oraz relację z transcendencją. Opowieść o Mojżeszu i exodusie z Egiptu zyskuje wówczas wymiar mityczny, w sensie Mircei Eliadego – jako narracja o wydarzeniach paradygmatycznych, które nadają sens i strukturę istnieniu wspólnoty. Mojżesz staje się figurą symboliczną, reprezentującą zbiorowe doświadczenia oraz aspiracje społeczności, która z biegiem czasu sformułowała swój obraz przeszłości w kategoriach religijnych i teologicznych.

          W kontekście historycznym warto odnotować, że około XIII wieku przed Chr.. w Egipcie obecne były semickie społeczności, których genezę niektórzy badacze wiążą z pamięcią o Hyksosach — ludach pochodzenia semickiego, które w XVII wieku przed Chr. opanowały Dolny Egipt i przez pewien czas sprawowały tam władzę. Choć zostali oni ostatecznie wyparci, ich kulturowa obecność mogła mieć trwały wpływ na późniejsze przekazy tradycji. Istnieje hipoteza, zgodnie z którą wspomnienia o tych wydarzeniach oraz o losie semickich grup w Egipcie mogły stanowić historyczne jądro narracji o pobycie Izraelitów w Egipcie i ich wyjściu spod egipskiej dominacji.

          Jeżeli Mojżesz jest konstruktem symbolicznym, łączącym w sobie cechy różnych postaci historycznych — liderów, proroków, duchowych autorytetów — to jego postać może być rozumiana jako personifikacja doświadczenia grupy etnicznej, która przeszła proces migracji, zniewolenia oraz formowania się tożsamości religijnej. W tym sensie opowieść o wyjściu z Egiptu nie stanowi świadectwa jednorazowego wydarzenia, lecz raczej uniwersalny model egzystencjalno-duchowej drogi: z niewoli ku wolności, z chaosu ku przymierzu, z anonimowości ku ustanowieniu przynależności.

          Akceptacja interpretacji Mojżesza jako postaci symbolicznej nie oznacza umniejszenia wartości tekstu biblijnego. Wręcz przeciwnie — otwiera ona nowe możliwości egzegetyczne, pozwalające dostrzec w Pięcioksięgu złożone warstwy literackie, teologiczne oraz kulturowe. Przesunięcie akcentu z literalnej prawdy historycznej na znaczenie religijno-symboliczne jest zgodne z metodologią współczesnej egzegezy krytycznej, która uwzględnia kontekst starożytnego Bliskiego Wschodu, funkcje literackie tekstu oraz mechanizmy pamięci zbiorowej. Z tego punktu widzenia Mojżesz nie traci na znaczeniu – przeciwnie, jego rola jako archetypu przywódcy, prawodawcy i mediatora między sacrum a wspólnotą zyskuje jeszcze głębszy, ponadczasowy wymiar.

          Coraz częściej nachodzi mnie refleksja, że ludzkość — jako całość, ale i każdy człowiek z osobna — poddawana jest pewnego rodzaju próbie. Próbie rozumienia, przyjęcia lub odrzucenia religii objawionej, która rości sobie prawo do wyłącznej prawdy. Religia objawiona, z natury swej absolutna i wymagająca, zderza się z kruchością ludzkiej kondycji — z niepewnością, ułomnością poznawczą, a także wewnętrznym niepokojem człowieka, który wciąż poszukuje sensu.

          W tej perspektywie człowiek jawi się jako istota nieustannie kuszona przez własną niedoskonałość. Pragnie poznać prawdę, lecz to, co do niego dociera, często nosi jedynie jej pozory. Informacje, które otrzymuje, bywają fragmentaryczne, zniekształcone lub przesłonięte przez subiektywne doświadczenie, emocje czy kontekst kulturowy. W świecie wielości interpretacji i narracji, prawda nie objawia się w sposób bezpośredni — przeciwnie, wydaje się głęboko ukryta, jakby celowo osłonięta przed powierzchownym spojrzeniem.

         Być może właśnie w tym kryje się istota duchowego i egzystencjalnego wyzwania. Prawda nie jest dana raz na zawsze ani w formie oczywistej. Wymaga wysiłku, pokory i gotowości do jej nieustannego odkrywania — nie jako dogmatycznego faktu, lecz jako żywego doświadczenia, które dojrzewa w dialogu z wątpliwością, niepewnością i czasem. Religia objawiona może być drogowskazem, ale nie zwalnia z indywidualnej odpowiedzialności za sposób jej rozumienia.

          Ostatecznie więc próba, przed jaką stoi człowiek, polega nie tyle na mechanicznym przyjęciu objawienia, ile na głębokim, wewnętrznym procesie rozeznania: jak żyć wobec tajemnicy, która przemawia nie w hałasie pewności, lecz w ciszy poszukiwania.

          Wierni często zapominają, że wiara nie polega jedynie na przyjmowaniu tego, co zostało wytworzone przez ludzki umysł – doktryn, interpretacji czy tradycji – ale na nieustannym byciu w drodze ku pełnemu poznaniu Prawdy. Prawda nie jest jedynie zbiorem twierdzeń, lecz Osobą – samym Stwórcą, od którego wszystko się zaczęło i ku któremu wszystko zmierza. Religia stanowi jedynie próbę opisania tej Prawdy, posługując się często językiem metaforycznym, symbolami i literackimi obrazami, które nie zawsze są zgodne z logiką w potocznym sensie. Jednak ich celem nie jest racjonalne dowodzenie, lecz otwieranie serca i umysłu na rzeczywistość duchową, która przekracza ludzkie pojmowanie.

 

sobota, 2 sierpnia 2025

Wiarygodność powieści o Mojżeszu

          Wątpliwości dotyczące historyczności Mojżesza przypominają te, które pojawiają się przy analizie losów Abrahama – praojca Izraela. Czy biblijna opowieść o wybawicielu Izraelitów z niewoli egipskiej, o cudownym przejściu przez Morze Czerwone, dziesięciu plagach czy otrzymaniu Dekalogu na górze Synaj to zapis faktów, czy raczej literacko-teologiczna konstrukcja, mająca na celu wzmocnienie religijnej i narodowej tożsamości ludu izraelskiego?

          Mojżesz to bez wątpienia jedna z najbardziej ikonicznych postaci Biblii hebrajskiej – prawodawca, prorok, pośrednik między Bogiem a ludem. Tradycja religijna, zarówno judaistyczna, chrześcijańska oraz muzułmańska, traktuje go jako postać historyczną. Jednak współczesne badania historyczne i archeologiczne coraz częściej podważają literalną prawdziwość biblijnej relacji o jego życiu.

          Przede wszystkim nie odnaleziono jednoznacznych dowodów archeologicznych potwierdzających masowy exodus Hebrajczyków z Egiptu. Brakuje śladów osiedli, obozowisk czy innych pozostałości po setkach tysięcy ludzi przemierzających pustynię Synaj przez czterdzieści lat. Co więcej, w źródłach egipskich nie ma wzmianek o tak katastrofalnych wydarzeniach, jak plagi czy utrata znacznej części armii faraona. Tradycyjnie utożsamiany z władcą z czasów Mojżesza faraon Ramzes II (1279–1213 przed Chr.) pozostawił po sobie liczne ślady rozwoju i potęgi, a nie upadku swojego imperium.

          Z drugiej strony, liczba uczestników exodusu – według Biblii ponad 600 tysięcy dorosłych mężczyzn, co oznacza nawet dwa miliony osób łącznie z kobietami i dziećmi – wydaje się całkowicie nieprawdopodobna z punktu widzenia demograficznego, logistycznego i historycznego. Jest wysoce prawdopodobne, że mamy tu do czynienia z symboliczną hiperbolą, mającą na celu podkreślenie wielkości wydarzenia.

          Niektórzy badacze wysuwają hipotezę, że Mojżesz mógł mieć swój historyczny pierwowzór – być może był to egipski urzędnik, kapłan lub przywódca semickiej grupy osiadłej w Egipcie. Jego biografia mogła z czasem zostać rozbudowana, upiększona i przekształcona przez kolejne pokolenia redaktorów, kapłanów i hagiografów. W biblijnej narracji o Mojżeszu odnajdujemy echa dawnych mitów Bliskiego Wschodu – np. motyw niemowlęcia porzuconego na wodach przypomina legendę o Sargonie z Akadu. Symbolika plag, cudów i elementów egipskich sugeruje raczej religijno-literacką syntezę niż kronikarski zapis dziejów.

          W takim ujęciu historia Mojżesza jawi się jako opowieść głęboko symboliczna – opowieść o zniewoleniu i wyzwoleniu, o przejściu ze stanu chaosu do ładu, o duchowej przemianie i narodzinach nowej wspólnoty. Niezależnie od jej historycznej dokładności, przekaz ten odgrywał kluczową rolę w budowaniu tożsamości Izraelitów – szczególnie w okresach zagrożenia, np. podczas niewoli babilońskiej.

          Warto jednak zaznaczyć, że brak dowodów to nie dowód braku. Starożytne losy ludów koczowniczych i marginalizowanych często umykają źródłom archeologicznym, a pamięć o wydarzeniach może być przekazywana ustnie przez pokolenia, zanim zostanie utrwalona na piśmie. Historia Mojżesza, spisana najprawdopodobniej dopiero w okresie niewoli babilońskiej (VI w. przed Chr.), pełniła funkcję nie tyle dokumentalną, co kulturotwórczą i duchową.

          Z literackiego punktu widzenia Mojżesz jest postacią archetypiczną – idealnym przywódcą, pośrednikiem, prawodawcą i prorokiem. Jego historia ukazuje działanie Boga w historii, Jego opiekę nad narodem wybranym i zawarcie przymierza na Synaju. Opowieść ta pełna jest symboli, cudów, napięcia i dramatyzmu – stanowi arcydzieło literatury religijnej, które ukształtowało duchowość Zachodu.

          Wiarygodność opowieści o Mojżeszu pozostaje więc kwestią otwartą. Z historycznego punktu widzenia – brakuje twardych dowodów na jej literalną prawdziwość, lecz możliwe jest istnienie realnego jądra historycznego. Z perspektywy religijnej – Mojżesz pozostaje figurą centralną, symbolem działania Boga, niezależnie od tego, czy jego biografia odpowiada faktom. Z punktu widzenia literackiego – to postać nośna i inspirująca, ucieleśniająca idee prawa, przymierza, odpowiedzialności i wolności.

          Przyjmując niepewność historyczną, warto inaczej spojrzeć na sam biblijny przekaz – nie jako dosłowny głos Boga, lecz jako teologiczną refleksję ludzi wiary, zanurzonych w swoim kontekście kulturowym i duchowym. Ja sam – choć świadomy ograniczeń dosłownej lektury – pozostaję poruszony słowami: „JESTEM, KTÓRY JESTEM” (Wj 3,14). Ta formuła, choć enigmatyczna, głęboko mnie porusza i inspiruje. Nie traktuję jej jako dowodu na historyczność wydarzeń, ale jako wyraz duchowego przesłania autora Księgi Wyjścia – obecności, która przekracza czas i przestrzeń.

          Zanurzając się w tekst Księgi Wyjścia, odnoszę wrażenie, że jego autorzy zapisali w nim swoją wizję Boga – ujętą przez pryzmat doświadczeń duchowych, natchnienia i tęsknoty za sensem. Księga ta nie tyle opowiada historię, co tworzy ją na nowo – jako świętą opowieść, której celem nie jest dokumentacja faktów, lecz budowanie wspólnoty wiary i tożsamości. Dla teologa – to przesłanie o objawieniu Boga. Dla literaturoznawcy – tekst pełen symboliki i archetypów. Dla historyka – materiał pełen pytań. Dla mnie – inspiracja.

         Powtórzę moją refleksje z poprzedniego wpisu: Tym, którzy mogą odczuwać pewne rozczarowanie moim sposobem ujęcia tematu, pragnę zostawić słowa pocieszenia: Bogu zapewne bardziej zależy na prawdzie niż na tym, by na siłę utrzymywać obrazy, które nie wytrzymują konfrontacji z rozumem i uczciwością intelektualną. Prawda nie obraża Boga; przeciwnie – to właśnie ona, a nie lęk przed wątpliwościami, może być najgłębszym wyrazem szacunku wobec Jego istnienia.