Moja mama skutecznie wpajała mi miłość do wspólnoty rodzinnej. Uważała i słusznie, że w tym jest jakaś siła i spełnianie boskiego kodeksu moralnego. Teraz, po latach własnych doświadczeń wiem, że ta piękna idea jest raczej idealistycznym pragnieniem. Będąc w Afryce słuchałem arabskiego chłopca jak mi opowiadał, jak teraz musi pracować, bo siostra się uczy. Na swoją edukację musi poczekać w kolejce. Takich przykładów rodzinnej ekonomii wynikającą z miłości rodzinnej można przytaczać wiele. W wieku w którym obecnie jestem mam własne doświadczenia – dobre i złe. Będąc w potrzebie od kilku osób otrzymałem wsparcie, które potrafiły mi przetrwać w biedzie. Jestem im wdzięczny i traktuję ich jak anioły zesłane przez Bożą Opatrzność. Ze złych doświadczeń, zauważam brak jedności międzypokoleniowej. Istnieje pewna platforma rywalizacji pomiędzy osobami młodszego pokolenia. Może walka o byt w trudnych czasach, które zaistniały, jest tego przyczyną? Może brak odpowiedniej rodzicielskiej edukacji. Nie dopuszczam ich złą wolę, ale fakty mówią same za siebie. Zastanawiam się tylko, czy idea mojej mamy była utopijna? Od mamy przejąłem jej wrażliwość i została zapisana w moich genach. I niech tak pozostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz