Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 8 czerwca 2025

Przestrzeń rzeczywista, duchowa


          Gdyby można było ujrzeć przestrzeń fizyczną nie oczami zmysłów, lecz za pomocą wyobraźni wspieranej wiedzą naukową, nie jawiłaby się ona jako pusta, statyczna otchłań, lecz jako dynamiczna, trójwymiarowa struktura przeniknięta niewidzialną aktywnością. Przestrzeń, według ogólnej teorii względności Einsteina, nie jest biernym tłem wydarzeń – stanowi elastyczne kontinuum, które ulega zakrzywieniu pod wpływem obecności masy i energii.

         To zakrzywienie nie jest abstrakcją: determinuje trajektorie ruchu ciał niebieskich, prowadząc planety i gwiazdy po krzywiznach czasoprzestrzeni. Tym samym, to nie siła grawitacji w klasycznym sensie, lecz geometria przestrzeni dyktuje dynamikę Wszechświata. Matematycznie opisują ją tensory i równania pola, a współczesna fizyka wykorzystuje do jej badania narzędzia geometrii różniczkowej oraz precyzyjne instrumenty pomiarowe, takie jak interferometry fal grawitacyjnych.

          Przestrzeń fizyczna ta nie jest jednak statyczna ani pusta. Jest areną ciągłych procesów kwantowych – nieustannie powstają i zanikają cząstki wirtualne, a przez jej struktury przemieszczają się fale elektromagnetyczne i inne formy energii. W tym ujęciu przestrzeń to dynamiczne pole, w którym zachodzi nieustanna fluktuacja i wymiana informacji – swoisty „kwantowy bulion”, będący fundamentem całej rzeczywistości materialnej.

          Przestrzeń duchowa nie jest zdefiniowana wymiarami czy współrzędnymi, nie podlega metrycznym pomiarom ani prawom fizyki klasycznej. Jest to przestrzeń symboliczna i egzystencjalna, konstytuowana przez świadomość, emocje, myśli, relacje i metafizyczne intuicje człowieka.

          Można ją opisać jako wewnętrzny wymiar istnienia – subiektywny, a jednak realny, dla wielu równie fundamentalny jak rzeczywistość materialna. W tym ujęciu, duchowość nie jest zbiorem wierzeń, lecz dynamiczną strukturą przeżycia, w której zachodzą procesy takie jak refleksja, doświadczenie sacrum, transformacja tożsamości czy przeżywanie miłości, nadziei i cierpienia.

          Przestrzeń duchowa nie zna czasu w linearnym sensie. W niej przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mogą się na siebie nakładać – wspomnienie może być równie żywe jak aktualne przeżycie. Jest to wymiar relacyjny: obejmuje nie tylko relacje między jednostkami, ale także relację z tym, co przekracza człowieka – w tradycji teistycznej: ze Stwórcą.

          Z perspektywy religijno-filozoficznej, przestrzeń duchowa wiąże się z koncepcją Nieba jako obietnicy i celu, ale również jako obecnej rzeczywistości dostępnej w akcie modlitwy, kontemplacji czy miłości bliźniego. Fundamentem tej przestrzeni jest energia niematerialna – nie fizyczna, lecz ontologiczna – będąca przejawem Boskiego tchnienia, które ożywia duchowe byty, takie jak dusze ludzkie. W tym sensie, energia duchowa pełni funkcję nośnika intencji, znaczeń i celów, a nie tylko oddziaływań fizycznych.

          Choć przestrzenie fizyczna i duchowa operują w różnych rejestrach rzeczywistości – empirycznym i egzystencjalnym – łączy je pojęcie struktury, energii i relacji. Obie są dynamiczne, obie noszą ślady porządku i sensu, a ich wzajemna relacja staje się przedmiotem refleksji filozofii nauki, teologii i fenomenologii ducha. U podstaw obu – według wielu tradycji – znajduje się akt stwórczy, który nadaje im nie tylko istnienie, lecz i celowość.

 

sobota, 7 czerwca 2025

Soczewkowanie grawitacyjne

          Zjawisko soczewkowania grawitacyjnego jest efektem zakrzywienia czasoprzestrzeni przez masywne obiekty – zgodnie z ogólną teorią względności Einsteina. Promienie świetlne nie są odchylane w sensie klasycznym (jak np. w pryzmacie), lecz podążają po zakrzywionych trajektoriach w zakrzywionej czasoprzestrzeni. Zjawisko to pozwala obserwować bardzo odległe obiekty we Wszechświecie i jest wykorzystywane m.in. w astrofizyce do wykrywania ciemnej materii i egzoplanet. Jak wyjaśnić to zjawisko?

          Światło z bardzo odległej gwiazdy lub galaktyki leci w stronę Ziemi. Po drodze to światło napotyka bardzo masywny obiekt, np. inną galaktykę lub czarną dziurę. Zgodnie z teorią Einsteina, taka masa zakrzywia czasoprzestrzeń – czyli można powiedzieć, że „ugina” przestrzeń wokół siebie.

          Światło, które normalnie leciałoby po linii prostej, zostaje zakrzywione – tak jakby „skręcało” wokół tej masy. Dla obserwatora na Ziemi wygląda to tak, jakby światło przyszło z innego kierunku albo jakbyśmy widzieli kilka obrazów tej samej galaktyki naraz. To przypomina działanie soczewki – dlatego zjawisko nazwano soczewkowaniem grawitacyjnym. Masa działa jak soczewka, ale zamiast szkła działa... grawitacja.

          Soczewkowanie grawitacyjne zostało przewidziane teoretycznie przez Einsteina w ramach ogólnej teorii względności w 1915 roku, ale przez długi czas uważano je za zbyt trudne do zaobserwowania. Pierwsze wykrycie zostało dokonane w 1919 roku. Podczas zaćmienia Słońca brytyjski astronom Arthur Eddington potwierdził, że światło gwiazd przechodzące blisko Słońca jest zakrzywiane – to było pierwsze eksperymentalne potwierdzenie ogólnej teorii względności. W 1979 – pierwsze prawdziwe soczewkowanie grawitacyjne: Odkryto obiekt nazwany «Q0957+561» – kwazar, który wydawał się być podwojony. W rzeczywistości był to jeden kwazar, którego światło zostało zakrzywione przez galaktykę leżącą po drodze.To był pierwszy potwierdzony przypadek silnego soczewkowania grawitacyjnego.

          Od tego czasu zaobserwowano tysiące takich przypadków, a zjawisko soczewkowania stało się bardzo ważnym narzędziem w kosmologii i astrofizyce. Dzięki temu możemy widzieć bardzo odległe obiekty, których inaczej byśmy nie dostrzegli. Możemy badać ciemną materię, bo ona też soczewkuje światło, mimo że jej nie widać. Pomaga też w odkrywaniu planet poza Układem Słonecznym.

         Jeżeli pomiary potwierdzają istnienie  zjawisk soczewkowania, to Einstein miał rację suponując, że przestrzeń się zakrzywia. Czym zatem jest przestrzeń?

         Przestrzeń (dokładniej czasoprzestrzeń) to dynamiczna, elastyczna struktura, która może być odkształcana przez masę i energię. Soczewkowanie grawitacyjne to jedno z jej najbardziej spektakularnych objawów. Pokazuje, że światło nie biegnie „po linii prostej w pustce”, tylko po zakrzywionej drodze w zmienionej geometrii Wszechświata. Aby to zrozumieć, trzeba porzucić dotychczasowe, kartezjańskie myślenie i otworzyć się na abstrakcyjne idee pełne zakrzywień i zawiłości. Takie nadeszły czasy!?

czwartek, 5 czerwca 2025

Nie przypuszczałem

          Nie przypuszczałem, że ludzka wiedza rozwinie się do tego stopnia, iż zmusi mnie do ponownego przemyślenia fundamentów egzystencji. Choć często wybiegałem myślami w przyszłość, nie sądziłem, że u schyłku życia przyjdzie mi zrewidować to, co uważałem za niepodważalne: światopogląd, wiedzę przyrodniczą, prawa natury, duchowość, kanony wiary, a nawet zasady moralne.

          W trakcie moich poszukiwań natrafiałem na myśli mądrych ludzi, które głęboko mnie poruszały i skłaniały do refleksji. Do dziś pamiętam, jak wstrząsnęły mną słowa Schopenhauera: „świat jest ułudą”, czy też myśl Kanta: „nie ma możliwości poznania istoty rzeczy”. Uświadomiłem sobie wówczas, jak ograniczone są nasze zmysły i narzędzia poznawcze. To, co uznajemy za oczywiste, może być jedynie cieniem prawdy – odbiciem rzeczywistości, której nigdy w pełni nie pojmiemy.

          Najtrudniej było mi zakwestionować kanony wiary. Religia przyjęta w młodości głęboko się zakorzenia i trudno ją poddać rewizji. A jednak konieczność poszukiwania prawdy i przewartościowania własnych przekonań stała się dla mnie siłą napędową.

          Okazuje się, że świat materialny zajmuje jedynie pośrednie miejsce. Cała rzeczywistość wywodzi się z duchowości – to ona nadaje kształt temu, co widzialne. Te prawdy były już wielokrotnie przybliżane, ale przez długi czas nie traktowano ich poważnie. Dziś nauka zaczyna potwierdzać, że mieli rację. Warto podkreślić: nie chodzi tu o negację tradycji, lecz o gotowość do jej ponownego, głębszego przemyślenia.

          Poszukiwania u kresu życia bywają trudne – chociażby ze względu na różne dolegliwości, jak częściowa utrata wzroku – ale z drugiej strony wypełniają wolny czas i zachęcają do aktywności intelektualnej.

          Współczuję tym, którzy nie doznali jeszcze impulsu do duchowego odrodzenia. Jak mówi przysłowie: „Głupi się rodzisz, głupi umrzesz”.

sobota, 31 maja 2025

Dwie wersje śmierci Judasza


          W Nowym Testamencie znajdujemy dwa różne opisy śmierci Judasza. W Ewangelii Mateusza czytamy: „Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się” (Mt 27,5). Natomiast w Dziejach Apostolskich: „Za pieniądze, niegodziwie zdobyte, nabył ziemię i spadłszy głową na dół, pękł na pół i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności” (Dz 1,18).

          Rozbieżność między tymi relacjami bywa wykorzystywana przez krytyków jako argument podważający wiarygodność przekazu ewangelicznego. W rzeczywistości jednak nie musi ona świadczyć o sprzeczności, lecz o różnicy perspektyw redakcyjnych i teologicznych intencji autorów.

          Mateusz koncentruje się na dramatycznym akcie skruchy Judasza – jego wyrzutach sumienia, odrzuceniu srebrników i samobójstwie. To opis wewnętrznego kryzysu i desperacji. Z kolei Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, akcentuje tragiczny finał życia Judasza jako wyraz Bożego sądu – śmierć staje się znakiem kary i skażenia.

          Te dwie wersje nie muszą się wzajemnie wykluczać. Można je zsyntetyzować, uznając, że Judasz najpierw się powiesił (jak pisze Mateusz), a jego ciało – w wyniku rozkładu, upadku lub zerwania liny – później pękło i rozpadło się (jak opisują Dzieje). Takie rozumienie obecne jest w tradycji chrześcijańskiej, m.in. u św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu.

          Styl semicki, charakterystyczny dla obu ksiąg, nie kładzie nacisku na precyzyjne, kronikarskie ujęcie wydarzeń, lecz na przesłanie teologiczne:

 

Mateusz: skrucha Judasza i odrzucenie nieuczciwego zysku.

Dzieje Apostolskie: los grzesznika i miejsce Judasza w Bożym planie.

          Rozbieżność między Mt 27,5 a Dz 1,18 nie stanowi błędu, lecz wynika z odmiennych celów teologicznych i literackich. Oba opisy można zharmonizować – Judasz się powiesił, a później jego ciało uległo rozkładowi lub upadkowi. Obie wersje ukazują tragizm zdrady i jej konsekwencje.

Interpretacje Ojców Kościoła

          Św. Augustyn (IV–V w.) nie widział sprzeczności między Ewangelią a Dziejami. Uważał, że Judasz najpierw się powiesił (Mt 27,5), a następnie jego ciało rozpadło się (Dz 1,18) w wyniku upadku lub rozkładu. Podkreślał duchowy wymiar wydarzenia: Judasz popełnił grzech, ale nie zaufał Bożemu miłosierdziu – uległ rozpaczy, która zamknęła go na przebaczenie.

          Św. Hieronim próbował pogodzić oba opisy, sugerując, że Judasz powiesił się w miejscu niestabilnym, np. na pochyłości, a potem jego ciało spadło i uległo rozkładowi. Jako znawca języków wskazywał, że różnice wynikają także z odmiennych form wyrazu literackiego.

          Św. Tomasz z Akwinu (XIII w.), w Summa Theologiae, określił grzech Judasza jako podwójnie tragiczny – nie tylko zdradził Chrystusa, ale też utracił nadzieję na zbawienie. Według Tomasza rozpacz Judasza była grzechem przeciw Duchowi Świętemu, ponieważ zamykała go na możliwość nawrócenia.

          W tradycji żydowskiej zdrada bliskiego, a zwłaszcza mistrza duchowego, była jednym z najcięższych przewinień. „Trzydzieści srebrników” to suma odpowiadająca cenie niewolnika (Wj 21,32) – symbolizuje to haniebną wartość, jaką Judasz przypisał Jezusowi.

          Dzieje Apostolskie wspominają, że za pieniądze Judasza nabyto pole, które nazwano „Pole Krwi” (hebr. *Hakeldamach*). W żydowskiej tradycji ziemia splamiona niewinnie przelaną krwią była uznawana za nieczystą i przeklętą. Śmierć Judasza dodatkowo symbolicznie „zanieczyściła” to miejsce, ukazując Boży sąd nad grzechem.

          W II wieku po Chrystusie powstał gnostycki apokryf znany jako «Ewangelia Judasza». Przedstawia on Judasza nie jako zdrajcę, lecz wykonawcę boskiego planu – „bohatera” posłusznego Jezusowi. Kościół odrzucił ten tekst jako heretycki, jednak jego istnienie świadczy o tym, że postać Judasza już w starożytności była przedmiotem kontrowersji i refleksji teologicznej.

          Ojcowie Kościoła nie interpretowali śmierci Judasza wyłącznie literalnie. Dla nich był to teologiczny znak – los człowieka, który utracił nadzieję i nie zaufał Bożemu miłosierdziu. Historia Judasza jest przestrogą, że grzech może prowadzić nie tylko do śmierci fizycznej, lecz także duchowej.

 

czwartek, 29 maja 2025

Czy zasada przyczynowości została podważona?


          Od czasów Newtona fizyka klasyczna opierała się na założeniu, że świat jest w pełni deterministyczny: każdemu zjawisku musi towarzyszyć jego wyraźna przyczyna. W tym ujęciu, jeśli znamy dokładny stan układu w danym momencie, możemy z całkowitą pewnością przewidzieć jego przyszłość. Ten pogląd, znany jako zasada przyczynowości, był fundamentem naukowego obrazu świata aż do początku XX wieku.

          Jednak wraz z rozwojem mechaniki kwantowej ten obraz rzeczywistości zaczął się dramatycznie zmieniać.

          Na początku lat dwudziestych XX wieku duński fizyk Niels Bohr, opierając się na wynikach doświadczeń z zakresu fizyki atomowej, zauważył, że klasyczne pojęcia przestają być wystarczające do opisu zjawisk zachodzących w mikroskali. Zasada przyczynowości – choć nadal przydatna w świecie codziennym – wydaje się nie mieć bezpośredniego zastosowania w świecie cząstek elementarnych.

          Bohr zaproponował w odpowiedzi zasadę komplementarności, ogłoszoną oficjalnie w 1927 roku. Według niej pewne aspekty rzeczywistości kwantowej, takie jak korpuskularny i falowy charakter światła (i materii), nie mogą być jednocześnie w pełni opisane. Dopełniają się one nawzajem, ale nigdy nie występują jednocześnie w jednym akcie pomiarowym. To oznacza, że sposób, w jaki dokonujemy pomiaru, wpływa na to, co jesteśmy w stanie zaobserwować – co już samo w sobie podważa klasyczne założenia o obiektywności i niezależności obserwacji.

          Dodatkowym ciosem dla zasady przyczynowości była zasada nieoznaczoności Heisenberga, sformułowana w tym samym roku. Mówi ona, że nie da się jednocześnie dokładnie zmierzyć zarówno położenia, jak i pędu cząstki. Ta fundamentalna granica poznania nie wynika z niedoskonałości naszych narzędzi, ale z samej natury rzeczywistości kwantowej. W efekcie nie możemy dokładnie przewidzieć zachowania pojedynczej cząstki – możemy jedynie obliczyć prawdopodobieństwo jej wystąpienia w określonym stanie.

         Zasada przyczynowości w fizyce klasycznej daje wynik jednoznaczny (przyczyna -> skutek), a  w fizyce kwantowej tylko w postaci statystycznej.

          To przesunięcie od deterministycznego do probabilistycznego opisu świata oznaczało rewolucję w nauce. Einstein, który był sceptyczny wobec tej interpretacji, powiedział słynne słowa: „Bóg nie gra w kości”. Bohr odpowiedział: „Nie mów Bogu, co ma robić”, broniąc nieprzewidywalnej, ale eksperymentalnie potwierdzonej natury mikroświata.

Czy zasada przyczynowości została naprawdę obalona?

          Warto jednak zaznaczyć, że kwantowa nieokreśloność nie oznacza całkowitego chaosu. Teorie kwantowe, choć oparte na probabilistyce, są niezwykle precyzyjne i przewidywalne w sensie statystycznym. Dla dużych układów (w skali makroskopowej), gdzie działa tzw. dekoherencja kwantowa (zakłada oddziaływanie obiektu z otoczeniem w sposób nieodwracalny w sensie termodynamicznym, co niszczy interferencję między danym obiektem i otoczeniem), klasyczna przyczynowość znowu wydaje się obowiązywać.

          W tym sensie można powiedzieć, że przyczynowość nie została całkowicie odrzucona, lecz zreinterpretowana. W skali mikroświata mówimy o korelacjach i prawdopodobieństwach, a nie o jednoznacznych przyczynach i skutkach. To fundamentalna zmiana w rozumieniu natury rzeczywistości.

          Zasada komplementarności i wynikająca z niej reinterpretacja przyczynowości zmusiły naukowców i filozofów do zmiany sposobu myślenia o świecie. Bohr uważał, że język klasycznej fizyki musi być uzupełniony o nowe pojęcia, dostosowane do opisu zjawisk kwantowych – ale nie całkowicie porzucony.

          Współczesna fizyka nadal rozwija te idee, próbując połączyć mechanikę kwantową z teorią względności w ramach tzw. teorii wszystkiego. Jednak jedno pozostaje pewne: rewolucja kwantowa pokazała, że świat jest bardziej złożony i tajemniczy, niż mogłoby się wydawać z perspektywy XIX-wiecznej nauki.

środa, 28 maja 2025

Postrzeganie pozazmysłowe – między intuicją a tajemnicą


          Postrzeganie pozazmysłowe (ESP) to rzekoma zdolność odbierania informacji w sposób wykraczający poza tradycyjne zmysły – wzrok, słuch, dotyk, węch i smak. Zwolennicy istnienia tego zjawiska twierdzą, że pozwala ono „wiedzieć” lub odczuwać coś, mimo braku bezpośredniego kontaktu ze światem zewnętrznym.

          Najczęściej ESP bywa utożsamiane z intuicją lub przeczuciem. Przykładem może być sytuacja, gdy ktoś nagle odczuwa niepokój o bliską osobę, mimo że nic na to racjonalnie nie wskazuje. Inne formy postrzegania pozazmysłowego to m.in. telepatia (czytanie w myślach), jasnowidzenie (widzenie rzeczy lub zdarzeń niewidocznych dla innych) czy prekognicja (przewidywanie przyszłości).

          Z naukowego punktu widzenia ESP budzi wiele kontrowersji. Przeprowadzono liczne eksperymenty mające na celu zbadanie tego zjawiska, jednak dotychczas nie udało się uzyskać jednoznacznych, powtarzalnych wyników. Dlatego większość naukowców uznaje ESP za niepotwierdzone empirycznie, a niekiedy wręcz za przejaw myślenia pseudonaukowego.

          Nie zmienia to faktu, że relacje o zjawiskach uznawanych za pozazmysłowe są powszechne i często szczegółowo opisywane. Wiele z nich można wyjaśnić racjonalnie – jako efekt intuicji, zbiegu okoliczności, czy działania podświadomości. Przykładowo: bliska więź emocjonalna może sprawiać, że dwie osoby synchronizują swoje myśli lub działania – co tłumaczy, dlaczego siostra dzwoni dokładnie w chwili, gdy brat o niej myślał. Psychologia potrafi także wyjaśnić, jak nieuświadomione informacje mogą prowadzić do trafnych przeczucia bez udziału „magicznych” sił.

          Zjawiska takie jak prekognicja czy jasnowidzenie bywają również opisywane w kontekście pracy służb specjalnych lub policji. Choć media chętnie relacjonują przypadki, w których osoby rzekomo obdarzone ESP pomagają w śledztwach, nie ma dowodów, by ich pomoc była skuteczniejsza niż przypadek.

         Dla wielu osób intuicja i przeczucia stanowią jednak istotne narzędzie podejmowania decyzji. Należy jednak odróżnić intuicję – zjawisko znane i badane naukowo – od postrzegania pozazmysłowego, które wciąż pozostaje poza granicami potwierdzonej wiedzy.

          Niektóre zjawiska uznawane za paranormalne wciąż nie zostały w pełni wyjaśnione przez naukę. Warto jednak podchodzić do nich z otwartym, ale krytycznym umysłem – rozróżniając to, co możliwe do zbadania, od tego, co pozostaje jedynie przekonaniem lub osobistym doświadczeniem.

wtorek, 27 maja 2025

Czy materia ma w sobie ducha?


           Z naukowego punktu widzenia zwłaszcza w ramach materializmu lub fizykalizmu, materia nie posiada ducha. Wszystkie zjawiska, łącznie ze świadomością, są postrzegane jako rezultat procesów fizycznych i chemicznych.

          Niektórzy fizycy, odwołując się do teorii względności i mechaniki kwantowej, zauważają, że materia może być postrzegana jako kondensacja energii – a więc coś bardziej dynamicznego i niematerialnego, niż zakładano w klasycznej fizyce. Takie rozumienie może inspirować filozoficzne spekulacje na temat «duchowego» charakteru energii jako podstawowej rzeczywistości (Capra 1975, Churchland 1986). Choć nie jest to bezpośredni dowód duchowości materii, otwiera przestrzeń dla interpretacji bardziej zbliżonych do myśli metafizycznej.

          W radykalnym kontraście do materializmu stoi «idealizm». George Berkeley, jeden z głównych jego przedstawicieli, twierdził, że byt materialny nie istnieje niezależnie od percepcji – wszystko, co istnieje, to idee postrzegane przez umysły, w szczególności umysł Boży. Tym samym cała rzeczywistość ma duchowy charakter. Dla Berkeleya, „istnieć” znaczy „być postrzeganym” (esse est percipi), co czyni materię z definicji podporządkowaną duchowi.

          W obliczu trudności wyjaśnienia świadomości na gruncie fizykalizmu, niektórzy współcześni filozofowie (np. David Chalmers, Philip Goff) sięgają po  «panpsychizm» – pogląd, że świadomość lub jej protoformy są cechą fundamentalną całej materii (Chalmers 1996; Goff 2019). Choć kontrowersyjny, panpsychizm pozwala uniknąć tzw. „luk wyjaśniających”  między mózgiem a doświadczeniem. Nie twierdzi on, że każda cząsteczka myśli, ale że pewien element wewnętrznej subiektywności jest powszechny, co może sugerować „duchowy pierwiastek” obecny w materii.

          Klasyczna teologia chrześcijańska opiera się na dualistycznym założeniu, że duch (rozumiany jako dusza) przysługuje jedynie istotom żywym, stworzonym na obraz Boga (por. Rdz 1,27). W tym ujęciu duchowość nie dotyczy całej materii, lecz jest nadana istotom posiadającym świadomość, rozum i wolę. To stanowisko kontrastuje z panpsychizmem czy animizmem, według których duchowość rozciąga się na całą przyrodę.

          Nowsze badania nad inteligencją i emocjonalnością zwierząt (De Waal 2016) wskazują, że wiele z nich wykazuje oznaki przywiązania, empatii i intencjonalnych zachowań (np. przywiązanie emocjonalne psa do swojego opiekuna). Może to sugerować, że świadomość (a być może również duchowość w pewnym sensie) nie jest wyłącznie domeną człowieka. Tym samym klasyczne pojęcia duszy i ducha mogą wymagać reinterpretacji lub rozszerzenia.

          Z perspektywy chrześcijańskiej, niektórzy teolodzy i mistycy sugerują, że całość stworzenia uczestniczy w duchowym porządku, choć nie w taki sam sposób jak człowiek. Cytat z Ewangelii Jana: „Aby byli jedno, jak My jedno jesteśmy” (J 17,22) może być interpretowany jako wizja kosmicznej jedności – nie tylko ludzi, ale całego stworzenia, którego duchowy wymiar wciąż pozostaje tajemnicą.

          Pytanie o duchowość materii pozostaje otwarte i prowokujące. Materializm redukuje duch do funkcji mózgu, idealizm widzi materię jako wtórną wobec ducha, panpsychizm proponuje nowe podejście do samej definicji świadomości. Teologia podkreśla osobowy charakter ducha, ale także otwiera się na bardziej uniwersalną wizję jedności. Ostateczna odpowiedź wymaga nie tylko filozoficznej spekulacji, lecz także duchowego wglądu i pokory wobec tajemnicy istnienia.

          Być może w przestrzeni nadprzyrodzonej istnieje świat zbliżony do naszej rzeczywistości, lecz funkcjonujący na zasadach doskonalszych.

 

poniedziałek, 26 maja 2025

Świadomość – tajemnica istnienia

 

          Świadomość to jedno z najbardziej intrygujących i nie do końca zrozumianych zjawisk we wszechświecie. To zdolność do rozpoznawania własnych myśli, emocji i doznań, a także świadomego reagowania na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Innymi słowy – to bycie świadomym siebie i otaczającego świata. Niniejszy tekst podejmuje próbę ukazania, czym jest świadomość z różnych perspektyw: biologicznej, filozoficznej, religijnej oraz spekulatywno-naukowej.

          Z naukowego punktu widzenia świadomość to stan psychiczny, który umożliwia jednostce przetwarzanie informacji, formułowanie wypowiedzi, podejmowanie decyzji i przeżywanie doświadczeń. Kluczową cechą świadomości jest samoświadomość – zdolność myślenia o sobie jako o istocie posiadającej myśli, emocje i wspomnienia.

          Mimo postępów w badaniach, nie istnieje jednoznaczna, obiektywna miara świadomości – ma ona charakter subiektywny, co czyni jej badanie niezwykle trudnym.

          Współczesna nauka najczęściej utożsamia świadomość z aktywnością mózgu – jako produktem skomplikowanych procesów neurobiologicznych, zachodzących w sieciach neuronowych. Według tego podejścia świadomość zanika wraz ze śmiercią mózgu, a więc jest zjawiskiem ściśle związanym z funkcjonowaniem ciała.

          Z drugiej strony, nie brakuje koncepcji zakładających, że świadomość może istnieć niezależnie od materii. Filozofowie, tacy jak Platon, Kartezjusz czy współcześnie David Chalmers, rozważają świadomość jako fundamentalny aspekt rzeczywistości – być może niepodlegający redukcji do zjawisk fizycznych (dualizm, panpsychizm).

          Chociaż niniejsze opracowanie koncentruje się na ludzkiej świadomości, nie oznacza to, że jest ona zarezerwowana wyłącznie dla człowieka. Trwają intensywne badania nad samoświadomością u zwierząt – takich jak delfiny, szympansy czy słonie – a także nad możliwością zaistnienia świadomości w sztucznej inteligencji.

          W wielu religiach świadomość utożsamiana jest z duszą – niematerialną, nieśmiertelną esencją człowieka. W hinduizmie mówi się o atmanie, w chrześcijaństwie o duszy, a w buddyzmie o ciągłości jaźni. Wspólnym mianownikiem tych tradycji jest przekonanie, że świadomość przekracza życie cielesne i może istnieć niezależnie od ciała.

          Z religijnej perspektywy świadomość nie jest tylko produktem życia biologicznego, lecz jego pierwotnym źródłem lub celem. Ujęcie to zakłada istnienie nadprzyrodzonego wymiaru bytu.

          Ciekawy wątek religijny dotyczy osoby Jezusa. Według niektórych interpretacji, Jezus – jako człowiek – nie posiadał w chwili narodzin pełnej wiedzy o swojej boskiej tożsamości. Musiał stopniowo ją odkrywać i dojrzewać do niej. Proces ten można interpretować jako drogę do osiągnięcia pełnej świadomości swojego „Ja” w kontekście boskości.

          Niektórzy naukowcy próbują wyjść poza tradycyjne ujęcia świadomości. Według teorii kwantowej świadomości, opracowanej przez Rogera Penrose’a i Stuarta Hameroffa (tzw. teoria Orch-OR), świadomość może być związana z procesami kwantowymi zachodzącymi w mikrotubulach neuronów. W skrajnych interpretacjach sugeruje się, że świadomość może być trwałym elementem wszechświata.

          Choć te koncepcje budzą kontrowersje, stanowią inspirujący przykład prób łączenia fizyki i neurologii w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o istotę świadomości.

          Największą zagadką pozostaje pytanie o wieczność świadomości: czy jest ona tylko chwilowym błyskiem biologicznej aktywności, czy może stanowi część większego, niepoznanego porządku rzeczywistości? Czy da się wskazać kryterium prawdy dla naszych przeżyć świadomych? A może zawsze pozostanie coś, co wymyka się poznaniu?

          Świadomość jest zarazem oczywista i niepojęta. Doświadczamy jej codziennie, a jednak nie potrafimy w pełni zdefiniować jej natury. Czy jest ona jedynie efektem pracy mózgu, czy może stanowi głębszy, metafizyczny wymiar istnienia? Odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje otwarta – i być może to właśnie w tej tajemnicy tkwi jej najgłębszy sens.

niedziela, 25 maja 2025

Budowle megalityczne

 

          Z powodu braku jednoznacznych artefaktów i rzetelnych źródeł informacji, jesteśmy zmuszeni opierać się jedynie na dostępnych danych i hipotezach. Na formułowanie ostatecznych wniosków jest jeszcze zbyt wcześnie.

          Na całym świecie — od Europy, przez Azję i Afrykę, po obie Ameryki — odkrywane są monumentalne budowle megalityczne, wzniesione z ogromnych bloków kamiennych. Do najbardziej znanych należą Stonehenge (ok. 3100 p.n.e.) w Anglii, Göbekli Tepe (ok. 9600 p.n.e) w Turcji, piramidy w Gizie (trzecie tysiąclecie p. n.e.) czy megalityczne kompleksy w Peru. Ich wiek często sięga tysięcy lat przed naszą erą. W Polsce (Wietrzychowice) – grobowce kujawskie (tzw. „polskie piramidy”) – ok. 3500–2500 p.n.e.

          Tradycyjna archeologia przypisuje budowę megalitów prastarym społecznościom rolniczo-myśliwskim. Wydaje się jednak zaskakujące, że ludzie żyjący bez zaawansowanej technologii byli w stanie transportować i precyzyjnie ustawiać głazy ważące często dziesiątki, a nawet setki ton. Niektórzy badacze alternatywni wysuwają hipotezy o istnieniu nieznanych, wysoko rozwiniętych kultur prehistorycznych, a nawet o ingerencji cywilizacji pozaziemskich — jednak nie znajdują one potwierdzenia w nauce i w moim oglądzie Świata.

          Technika budowy megalitów pozostaje przedmiotem debat. W większości przypadków nie zachowały się żadne narzędzia, które jednoznacznie mogłyby wyjaśnić sposób obróbki twardych skał, takich jak granit czy bazalt. Istnieją jednak teorie o używaniu prostych narzędzi kamiennych, drewnianych dźwigni, systemów lin i ramp. Współcześnie podejmowane eksperymenty archeologiczne pokazują, że zgrana grupa ludzi mogła w ciągu wielu miesięcy przetransportować ogromne głazy — choć nadal niektóre przypadki budzą zdumienie swoją skalą i precyzją wykonania.

          Cele budowy megalitów również są przedmiotem spekulacji. W wielu przypadkach uważa się je za miejsca kultu religijnego, grobowce lub obserwatoria astronomiczne. Stonehenge np. wykazuje zgodność z cyklami słonecznymi i księżycowymi, co sugeruje jego funkcję kalendarza. Inne budowle, takie jak piramidy w Egipcie czy sanktuaria andyjskie, pełniły funkcje rytualne i symboliczne, związane z wiarą w życie pozagrobowe czy bóstwa nieba.

          Megalityczne budowle są świadectwem niezwykłych umiejętności dawnych cywilizacji. Choć wiele aspektów ich powstania pozostaje zagadką, jedno jest pewne: skrywają w sobie wiedzę i doświadczenie, które wciąż inspirują archeologów, historyków i poszukiwaczy tajemnic z całego świata. Być może z biegiem czasu nowe odkrycia rzucą światło na te fascynujące relikty przeszłości.

          W wielu miejscach megalitycznych notowano nadzwyczajne właściwości akustyczne, geomagnetyczne i energetyczne. Niektóre osoby twierdzą, że można tam doświadczyć zmian świadomości, odczuć mistycznych lub uzdrowienia.

Kamienie często pochodzą z dalekich, specyficznych geologicznie miejsc, co może sugerować, że wybierano je nieprzypadkowo – np. ze względu na ich "energetyczne" właściwości.

          Tajemnica budowli megalitycznych polega nie tylko na technicznej zagadce ich konstrukcji, ale przede wszystkim na tym, jak głęboko sięgała duchowość, wiedza i organizacja społeczna ludzi neolitu. Choć wiele wyjaśnia archeologia, niektóre elementy nadal wymykają się pełnemu zrozumieniu – co tylko potęguje ich magnetyzm.

 

sobota, 24 maja 2025

Idea Syna Bożego


          Idea «Syna Bożego» jest kluczową koncepcją teologii chrześcijańskiej. Myśl, że Bóg ma „Syna” może sugerować teologię politeistyczną.  Pojawia się zatem pytanie: jak jest naprawdę i kto jest autorem tej idei?

Na pierwszy rzut oka, wyrażenie „Syn Boży” może rzeczywiście budzić wątpliwości. Jednak chrześcijańska doktryna Trójcy Świętej nie głosi wiary w trzech bogów, lecz w jednego Boga w trzech Osobach. Te Osoby nie są trzema bogami, lecz mają jedną Boską naturę. Fakt, że jest to doktryna przemawia za ludzką koncepcją. Najwcześniejsze formy tej idei pojawiają się w Biblii, szczególnie w Nowym Testamencie, choć już w Starym Testamencie można odnaleźć jej zapowiedzi.

          Autorem idei w sensie objawienia jest zatem sam Jezus Chrystus, który mówi o sobie jako o Synu, oraz Bóg Ojciec, który objawia Go jako swego Syna (np. w scenie chrztu w Jordanie). Jezus mówi: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30).  Jezus (jako Człowiek) jest autorem tej idei, a Kościół sformułował i  i rozwinął ją teologicznie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że doktryna Syna Bożego jest dziełem Kościoła. Ta kluczowa koncepcja stanowi fundament chrześcijańskiej wiary w Jezusa jako Boga. |

          Jak istnienie Boga można wytłumaczyć logiczną przyczynowością Przyczyny i skutku, tak postać Jezusa – Syna Bożego jest podmiotem wiary.

Cała dalsza doktryna chrześcijaństwa jest oparta na zawierzeniu, że Kościół otrzymał od Boga plenipotencje do wprowadzenia tej idei. Chrześcijańska koncepcja „Syna Bożego” to relacja Osób w Bogu, a nie biologiczne ojcostwo. Zasadność tej idei jest mocno umocowana w teologii chrześcijańskiej, na tyle wiarygodnie, że moje wcześniejsze wątpliwości się rozwiały. W Nowym Testamencie Jezus Chrystus jest wielokrotnie określany jako Syn Boży. To wyrażenie nie jest jedynie tytułem, ale świadectwem Jego Boskiej natury oraz unikalnej relacji z Bogiem Ojcem. Jego wcielenie:  „Słowo stało się ciałem” (J 1,14):  jest aktem zstąpienia Boga do świata ludzkiego. Chrzest Jezusa „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17). Wyznanie Piotra: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Proces Jezusa (Mk 14,61–62): Jezus potwierdza swoją tożsamość jako Syn Boży.

W teologii chrześcijańskiej, zwłaszcza po Soborze Nicejskim (325 r.), Jezus Chrystus został uznany za współistotnego Ojcu (homoousios), czyli prawdziwego Boga z Boga prawdziwego.

          Wierzę, że za zgodą Stwórcy dokonało się Wywyższenie Człowieka do roli Aktu działającego, który odzwierciedla istotę jedynego Boga. Dzięki Synowi wierzący mogą stać się dziećmi Bożymi (por. J 1,12; Rz 8,15–17).

piątek, 23 maja 2025

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 6


          Można postawić pytanie. Czego Bóg oczekuje od człowieka? Odpowiedź może się różnić w zależności od tradycji religijnej, ale w ujęciu chrześcijańskim — a zwłaszcza biblijnym — istnieje kilka kluczowych odpowiedzi, które pojawiają się w Piśmie Świętym.

           Z Biblijnego przekazu Bóg oczekuje od ludzi relacji opartej na Miłości – zarówno wobec Niego, jak i wobec innych ludzi (Mt 22,37-39). Miłość uosabia ontologicznie samego Stwórcę: " Bóg jest miłością" (1 J 4,8).  Miłość jest fundamentem wszystkiego. Z jego natury dynamicznej wynika, że Miłość oznacza nie tylko uczucie, ale samego Boga. Dla chrześcijan miłość jest drogą do świętości. Miłości towarzyszy sprawiedliwość opartej na miłosierdziu. Pokora to nie uniżanie się względem Boga, ale postawa szacunku wobec Boskiego Majestatu (Mi 6,8). Zachowanie człowieka opisane jest w zasadach moralnych, które winne towarzyszyć w życiu człowieka. One są wskazówką jak autentycznie żyć moralnie zgodnie z Jego wolą.

           Ważnym elementem jest wiara (Hbr 11,6). Jest ona nie tylko intelektualnym przekonaniem, ale pełnym zawierzeniem (Mk 1,15). Bóg nie oczekuje od człowieka perfekcji, ale serca zdolnego do przebaczenia, współczucia i troski o innych — zwłaszcza o ubogich, skrzywdzonych, zapomnianych. Bóg oczekuje, aby życie człowieka przynosiło owoce (Mt 5,16), i generowało funkcjonał «Dobra». Bo «Dobro» jest twórcze i jest potrzebne do podtrzymywania świata w jego istnieniu.

            Bóg nie jest drobiazgowy. Dopuszcza błędy i pomyłki, ale oczekuje ciągłego doskonalenia moralnego i zmierzania do Boskiej doskonałości (świętości): "Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty” (1 P 1,16). Warunkiem zjednoczenia się z Bogiem jest doskonałość substratu duchowego, z którego zbudowany jest Bóg i cała rzeczywistość.

            Ta powyższa tajemnica nie jest ukryta. Niezależnie jaki los spotyka człowieka może sięgnąć po najwyższe tryumfy chwały.

 

czwartek, 22 maja 2025

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 5


          W filozofii religii Ludwiga Feuerbacha czy Zygmunta Freuda Bóg może być rozumiany nie jako byt obiektywny, lecz jako projekcja ludzkich potrzeb psychicznych i emocjonalnych. Feuerbach twierdził, że to człowiek stworzył Boga na swoje podobieństwo, przenosząc nań własne najwyższe ideały i pragnienia – takie jak wszechmoc, dobroć czy nieśmiertelność. Podobnie Freud postrzegał religię jako formę iluzji, będącą wyrazem dziecięcych potrzeb bezpieczeństwa i opieki, które w dorosłym życiu przybierają postać wiary w Boga-Ojca.

          Według Immanuela Kanta lub niektórych nurtów religii liberalnej Bóg staje się uosobieniem dobra, sprawiedliwości czy miłości – a więc ideą motywującą do etycznego życia, niezależnie od tego, czy istnieje w sensie ontologicznym. Taka koncepcja może być akceptowalna również dla osób niereligijnych – jako forma metafory lub symbolu ludzkich aspiracji moralnych, bez konieczności przyjmowania wiary w osobowego Boga. Tego rodzaju podejście otwiera przestrzeń do dialogu między wierzącymi a niewierzącymi na gruncie wspólnych wartości, nawet jeśli różnią się oni co do źródła tych wartości.

          W ujęciu Alfreda Whiteheada Bóg nie jest statycznym bytem, lecz procesem stawania się w świecie. Niektórzy interpretatorzy jego myśli dostrzegają w niej energetyczny charakter rzeczywistości.

          Pojawia się zatem pytanie: jak jest naprawdę? Na obecnym etapie wiedzy można stwierdzić, że Bóg jawi się w koncepcji dualistycznej – to znaczy: zarówno w naturze dynamicznej (istnieje poprzez działanie), jak i w naturze ontologicznej, czyli duchowej. Natura duchowa wywodzi się z ludzkiej intuicji oraz doświadczeń duchowych i może być dostępna poprzez odwołanie się do podobnej natury obecnej w ludzkiej świadomości.

         Obie koncepcję są opisane w Piśmie Świętym. Każdy człowiek jest wyposażony w mechanizm poznawczy przez  sumienie. Choć należą one do zagadnień metafizycznych, to niejednokrotnie nauka pomaga w akceptacji, bo istnienie Boga wynika z porządku logicznego.

          Jeśli ktoś przyjmuje istnienie Boga, to próba „rozpracowywania” Jego przymiotów może być ograniczona lub wręcz niemożliwa. To wyraz postawy pokory – uznania, że ludzki rozum ma swoje granice. To myślenie wpisuje się w podejście apofatyczne (tzw. teologię negatywną), która mówi o Bogu raczej przez to, czym nie jest, niż czym jest.

środa, 21 maja 2025

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 4


          Tajemnica Boga polega na tym, że poza wewnętrznymi odczuciami i intuicją nic nie jest pewne. Nawet zasada przyczynowości — czyli przekonanie, że każdy skutek ma swoją przyczynę — choć logicznie spójna, budzi wątpliwości: czy rzeczywiście zawsze obowiązuje?

          Pojawiają się pytania: dlaczego Bóg nie ujawnia całej prawdy o sobie i nie objawia się w sposób pełny i jednoznaczny? Nasuwa mi się refleksja, że nawet gdyby to uczynił, człowiek i tak nie byłby w stanie tego pojąć. Prawda o Bogu jest bowiem niezwykle złożona — tak jak złożona jest koncepcja stworzenia.

          Świat przypomina ogromną maszynerię, w której wszystkie elementy doskonale współgrają, a mimo to trudno jest zrozumieć nawet te aspekty rzeczywistości, które podlegają badaniom — na przykład komplementarność cząstek czy zjawiska kwantowe. Zgłębianie wielu procesów, które dzieją się niemal na naszych oczach, przekracza możliwości poznawcze nawet najwybitniejszych umysłów. Nawet takie autorytety jak Albert Einstein, Max Planck i inni wybitni fizycy nie byli zgodni co do wielu odkryć — nie wszyscy akceptowali probabilistyczne podejście do zdarzeń fizycznych czy doktrynę komplementarności, która dziś stanowi podstawę współczesnej fizyki. Max Planck nigdy nie pogodził się z zasadą nieoznaczoności, o której uczy się dzisiaj w szkołach średnich.

          Skoro zrozumienie tego, co jest dostępne zmysłom i badaniom, sprawia tak wiele trudności, to jak pojąć to, co istnieje, lecz pozostaje ukryte w rzeczywistości transcendentnej? Boska rzeczywistość może być jeszcze bardziej złożona i tym samym mniej uchwytna.

          Nie dziwi mnie więc, że obowiązująca katecheza pozbawiona jest odniesień naukowych. Większość wiernych to zwykli ludzie, którzy na co dzień zmagają się z trudami życia, a nie zgłębiają zawiłości teologii czy nauk przyrodniczych. Ufają Kościołowi i często bezkrytycznie przyjmują to, co jest im przekazywane.

          Na Kościele — powołanym do strzeżenia depozytu wiary — spoczywa ogromna odpowiedzialność. Nie ma nic gorszego niż przekazywanie fałszywych informacji i błędne nauczanie. Kapłani, katecheci i duchowi przewodnicy powinni być osobami wszechstronnie wykształconymi, zwłaszcza dziś, w epoce powszechnego rozwoju intelektualnego.

          Jestem zdecydowanie za instytucją, jaką jest Kościół. Jest on niezwykle potrzebny — także jako przestrzeń dla duchowego rozwoju młodych pokoleń. Jednak Kościół instytucjonalny powinien brać przykład z Kościoła sakramentalnego (Chrystusowego), który niesie ze sobą absolutną prawdę pochodzącą od Boga.

          Kościół powinien być żywym przykładem cnót, które głosi: skromności, pokory, miłości, sprawiedliwości, miłosierdzia i prawdy. Tylko wtedy będzie autentycznym świadkiem Ewangelii i autorytetem, któremu można zaufać — nie tylko ze względu na tradycję, ale również dzięki osobistemu doświadczeniu dobra i prawdy.

wtorek, 20 maja 2025

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 3


          Pisząc, że Bóg „podjął decyzję”, „chciał przekazać” i tym podobne, siłą rzeczy przypisujemy Mu ludzką osobowość i ludzkie działania. Można powiedzieć, że Go antropomorfizujemy. Czy słusznie?

          Wydaje się, że brakuje odpowiednich słów, by opisać sposób istnienia i działania Boga. Język ludzki jest ograniczony i niezdolny do pełnego oddania tajemnicy Boga. Jesteśmy więc zmuszeni przedstawiać Go w kategoriach ludzkich. Dlatego, próbując mówić o Nim, uciekamy się do ludzkich pojęć i metafor. Katecheza przypisuje Bogu osobowość, ponieważ człowiek najlepiej nawiązuje relację z Kimś, kto posiada „ja”. Wtedy możliwy jest dialog, modlitwa, relacja. To nie tylko zabieg retoryczny, ale teologiczna konieczność – Bóg w chrześcijaństwie objawia się jako Osoba (a nawet Trzy Osoby), z którą człowiek może wejść w kontakt. Już Biblia posługuje się obrazami Ojca, Pasterza czy Króla, by przybliżyć człowiekowi nieskończoną rzeczywistość boską. Nie chodzi o to, by redukować Boga do ludzkiej miary, lecz by uczynić Go choć trochę bardziej zrozumiałym i bliskim. Bóg nie jest ideą abstrakcyjną, ale kimś, kto działa, troszczy się i prowadzi.

          Przywołując myśl Kartezjusza: „Myślę, więc jestem”, można sformułować podobną sentencję: „To, co odczuwa się osobiście – istnieje.” Poza argumentami logicznymi, jak zasada przyczynowości (każdy skutek ma swoją przyczynę), mamy również osobistą możliwość zaakceptowania istnienia Boga. To ważne, ponieważ wzmacnia argumentację na rzecz nadprzyrodzonego Stwórcy świata. Wiara zamienia się w wiedzę.

          Gdybyśmy jednak mieli „wiedzę” w sensie naukowym o istnieniu Boga, nie potrzebowalibyśmy już wiary – a tym samym mogłoby zabraknąć miejsca na wolność, zaufanie, rozwój duchowy.

          Jak wynika z wielu fragmentów Biblii Bogu zależy na akcie wiary, a nie wiedzy. Dlaczego? Rozsądnym wytłumaczeniem jest to, że z wiarą wiążą się wątpliwości i niepewności, a one z kolei skłaniają do ciągłego poszukiwania Boga. Wiara, pełna pytań i niepewności, angażuje całą osobę – rozum, serce i wolę. Można więc wysnuć wniosek, że Bogu nie tyle zależy na samej akceptacji Jego istnienia, ile na uczestnictwie w procesie wiary, kulcie i przeżywaniu relacji z Nim. Wiara nie jest jedynie przyjęciem pewnych prawd, ale dynamiczną drogą osobistego zaangażowania.

          Podobnie można uznać, że zawiłości biblijne służą do ciągłego obcowania ze świętymi tekstami. To przypomina o konieczności ciągłej modlitwy i obcowania duchowego. Można to ująć jako wieczne trwanie przed Bogiem.

poniedziałek, 19 maja 2025

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 2

 

          W dzisiejszych czasach, gdy dostęp do wiedzy jest łatwiejszy niż kiedykolwiek, pojawia się konflikt między nauką a wyznawcami wiary. Z założenia powinno być odwrotnie — te dwie sfery powinny się wzajemnie wspierać i uzupełniać, ponieważ prawda absolutna powinna być jedna. Tymczasem wielowiekowe przekazy katechetyczne doprowadziły do ślepej, infantylnej wiary oraz zafałszowania koncepcji Stwórcy. Bardzo tego żałuję, ponieważ głęboko zakorzenione przekonania są trudne do usunięcia. Wielu wiernych obawia się nawet prowadzenia dyskusji, by nie narazić się na konsekwencje wynikające z niesubordynacji wobec instytucji Kościoła.

         Bóg z definicji nie może karać tych co szukają prawdy. On sam jest Prawdą i  Jemu zależy, aby prawda wyszła na jaw i stała się powszechna.

         Pismo Święte jest dziełem niezwykłym. Zawiera w sobie wiele warstw poznawczych. Pierwsza jest literalna i przekazuje ludzki obraz Bożego objawienia. Stosuje wiele form literackich, aby zaciekawić czytających i zaprosić do lektury. Poza warstwą opisową zawiera w sobie przekazy Bożych idei i koncepcji. Ta warstwa wymaga wiedzy towarzyszącej, pomocniczej.  Zrozumie ich zależy od predyspozycji czytających. Nie wszystkie myśli są odkrywane od razu. Złożoność depozytu wiary wymaga studiów, rozeznania historycznego i wiele dziedzin naukowych, a nawet znajomość praw przyrody (w tym fizyki kwantowej). Nie wszyscy mogą zrozumieć arkana przesłania. Dlatego są potrzebni mądrzy duchowni, którzy trudne rzeczy przełożą na prosty język.

          Katecheza szkolna w większości jest nieporozumieniem. Uczący nie są przygotowani do współczesnego  przekazu depozytu wiary. Nie ma nic gorszego jak uczyć źle. Błędy uczących skutkują nawet na całe życie wyznawcy.

          Szkoda, że kościelne młyny mielą wolno. Restrukturyzacja depozytu wiary jest pilnie potrzebna i to od zaraz. Kościół traci swój autorytet w tempie przerażających. Jako instytucja niosąca przekazy moralne są nieoceniona. Młodzi ludzie powinny mieć dostęp do rozeznania najgłębszych dylematów sumienia. Powinni mieć bazę, opokę, fundament, na który zbudują swój własny kręgosłup wiary.

niedziela, 18 maja 2025

Wstęp do katechezy współczesnej 1


          Już około 10 tysięcy lat p.n.e. (w neolicie) ludzie posiadali rozległą wiedzę o otaczającej ich przyrodzie. Potrafili wykorzystywać ją w praktyce, co doprowadziło do rozwoju technologii – hodowli zwierząt, zakładania stałych osad oraz uprawy roślin. Udomowiono psy, owce i kozy, a narzędzia kamienne stawały się coraz bardziej zaawansowane.

          Oprócz rozwoju technologicznego i społecznego równie istotny był rozwój duchowy człowieka. Obserwując naturę i rozważając sens istnienia, ludzie dochodzili do przekonania o istnieniu wyższej Siły – Przyczyny Sprawczej wszystkiego, co istnieje. W wielu kulturach pojawiały się zaczątki religii, wyrażające przekonanie o szczególnym miejscu człowieka w porządku świata. Religie te kształtowały się niezależnie od siebie, w różnych częściach świata i w odmiennych cywilizacjach.

          Znamienne jest to, że już od najdawniejszych czasów wierzono w życie po śmierci – jakby wiara ta była odwiecznie wpisana w ludzką świadomość. Przekonanie to przynosiło ludziom ukojenie i motywację do działania. Bez poczucia sensu i celu istnienia życie istot rozumnych mogłoby wydawać się pozbawione znaczenia.

          Wiara w istnienie Przyczyny Sprawczej, pod wpływem ludzkich obaw i potrzeb, przeradzała się z czasem w politeizm, w którym bogom niższego szczebla przypisywano różnorodne role i moce. Wzorem dla tych wyobrażeń było ludzkie życie – ten proces można określić mianem antropogenezy religijnej.

          Około 2 tysięcy lat p.n.e., w Mezopotamii, Przyczyna Sprawcza objawiła swoje istnienie, przekazując plemieniu (lub plemionom) izraelskiemu, że istnieje tylko jeden Bóg. W kontekście dominującego wówczas politeizmu był to akt rewolucyjny. Po okresie przyjęcia tej idei postanowiono spisać tę radosną nowinę. Redakcja świętej księgi trwała około tysiąca lat. Wiedza objawiona – przekazana hagiografom w duchowych natchnieniach – została zobrazowana w postaci historii plemion semickich oraz działania Przyczyny Sprawczej. Opierano się przy tym na tradycji, historii i zapisach ludów tamtych czasów (stąd tak wiele obcych naleciałość w PŚ).

          Przyczyna Sprawcza została nazwana różnie: Jahwe, Elohim, Bóg, Pan… Pojawili się wyznawcy tej idei, którzy przyjęli na siebie odpowiedzialność za przekazywanie objawienia Bożego. Ci, którzy przyjmowali to przesłanie, byli uznawani za wierzących. Tak narodziła się judaistyczna wiara monoteistyczna. Z czasem depozytariusze tej wiary przekształcili się w instytucję religijną – Kościół. Ten moment można postrzegać jako radosny, ponieważ dawał wspólnocie strukturę, ale zarazem bolesny dla samej idei, która z biegiem czasu zaczęła tracić swoją pierwotną czystość. Instytucje ludzkie mają bowiem tendencję do skupiania się na własnych interesach. W miarę upływu czasu idea schodzi na dalszy plan, a działania pozorowane mogą jej tylko zaszkodzić. Wierni, z powodu ludzkich słabości i niedoskonałości, często bezrefleksyjnie przyjmują to, co się im przekazuje. W ten sposób instytucja zyskuje nad nimi władzę, porządkuje ich życie i prowadzi do posłuszeństwa.

sobota, 17 maja 2025

Człowiek podsystemem naturalnego systemu


          Świat jest naturalnym systemem, a każdy człowiek stanowi jego podsystem — przejmując niejako właściwości systemu nadrzędnego. System jako całość potrafi reagować na zakłócenia i zmienne warunki, takie jak katastrofy naturalne czy zmiany klimatyczne. Jednak z biegiem czasu podsystemy (czyli ludzie) tracą swoje naturalne zdolności, zastępując je sztucznymi rozwiązaniami i koncepcjami, które często jedynie pozornie są skuteczniejsze.

          Współczesna medycyna, oparta głównie na chemii, bez wątpienia uratowała wiele istnień ludzkich. Nierzadko jednak okazuje się zbyt inwazyjna, a nawet szkodliwa w dłuższej perspektywie. Prawa natury stanowią pierwotny wzorzec, który warto przywrócić i wykorzystać.

          Człowiek stworzył wiele imponujących wynalazków, inspirując się przyrodą — jak choćby maszyny latające czy okręty podwodne. Od wieków stosowano naturalne metody leczenia, które dziś coraz częściej wypierane są przez agresywne terapie chemiczne. To poważny błąd. Medycyna powinna poświęcać więcej uwagi zrozumieniu naturalnych procesów i opracowywać rozwiązania w zgodzie z nimi.

          Świat przyrody w obliczu zagrożenia samodzielnie wytwarza mechanizmy obronne, takie jak antygeny — skuteczne i nieinwazyjne. Zrozumienie i wykorzystanie praw natury nie oznacza cofnięcia się w rozwoju, lecz mądre czerpanie z dorobku milionów lat ewolucji.

          Współczesna nauka powinna dążyć do harmonii między technologią a biologią, ucząc się od największego inżyniera — przyrody.

          Dobrym przykładem są procesy gastryczne, które można porównać do zaawansowanych fabryk przetwórczych. Różnica polega na tym, że w organizmach żywych procesy te zachodzą w temperaturze pokojowej, podczas gdy przemysł wymaga do tego znacznych ilości energii. Niektóre badania sugerują nawet istnienie zjawisk przypominających zimną fuzję, w których organizm potrafi odzyskać energię z wody.

          Jako cukrzyk mam nadzieję, że postęp naukowy pozwoli nie tylko lepiej kontrolować cukrzycę, ale również przywrócić naturalną funkcję insuliny w organizmie.

           Zamiast uciekać się do chirurgii. problemy z jelitami można skutecznie rozwiązać, stosując naturalne sposoby przywracające prawidłowe trawienie i metabolizm. Trzeba tylko znaleźć sposób pobudzenia jelit do pracy.

piątek, 16 maja 2025

Rozwój umysłowy i kulturowy człowieka

 

          Rozwój umysłowy i kulturowy człowieka stanowi przedmiot moich szczególnych zainteresowań. Fascynują mnie najdawniejsze przejawy działalności intelektualnej i artystycznej naszych przodków oraz poziom ich wiedzy o otaczającym świecie. Niestety, możliwości badawcze są ograniczone – im dalej sięgamy w przeszłość, tym mniej zachowanych artefaktów pozostaje do naszej dyspozycji. Pismo wynaleziono około 3500–3200 r. p.n.e. w Mezopotamii, jednak wcześniejsze formy ekspresji – takie jak malowidła naskalne – sięgają znacznie dawniejszych czasów. Najstarsze znane przedstawienia figuratywne, datowane na około 52 tysiące lat, odkryto na terenie dzisiejszej Indonezji.

          «Uważam, że człowieka jako istotę ludzką można definiować od momentu, w którym uzyskał on świadomość własnej odrębności wobec świata zwierząt». Moment ten można uznać za symboliczny początek człowieczeństwa – wiąże się on z rozwojem umysłowym i duchowym człowieka. Warto wspomnieć, że istnieją hipotezy, według których przejawy rozwoju duchowego dostrzegane są już u neandertalczyków (wyginęli ok. 30–40 tys. lat temu), w tym rytuały pogrzebowe oraz sztuka użytkowa (narzędzia, ozdoby).

          Można przyjąć, że kultura neolityczna sensu stricto zaczęła się około 10 tysięcy lat p.n.e. – warto się temu dokładnie przyjrzeć. To okres, w którym pojawiły się podstawy cywilizacji: rolnictwo, osiadły tryb życia, ceramika.

          Właśnie w tym czasie zdaniem większości badaczy, miały miejsce pierwsze przejawy rozwiniętych form religijności. Wierzenia religijne tego okresu najczęściej koncentrowały się wokół kultu bogini-matki, ojca-nieba oraz Słońca i Księżyca jako bóstw – w tym bóstw solarnych. Powstawały kapliczki, które z czasem przekształcano w świątynie, nierzadko pełniące skomplikowane funkcje społeczne, z udziałem kapłanów i kapłanek. Typowym elementem religijności ludzi neolitu był kult bóstw antropomorficznych. Na terenie północnego Egiptu rozwinęła się kultura fajumska, udokumentowana na obszarze oazy Fajum.

          Według mitów, w tym okresie trzęsienia ziemi miały doprowadzić do zatopienia i zniknięcia mitycznej wyspy Atlantyda. Niektóre przekazy religijne wiążą także biblijny potop z wydarzeniami mającymi miejsce około 9600 r. p.n.e., na obszarze dzisiejszego Morza Czarnego.


czwartek, 15 maja 2025

Człowiek - homo sapiens


          Według nauki «Homo sapiens» pojawił się na Ziemi około 300 tysięcy lat temu. Dopiero jednak około 30 tysięcy lat temu osiągnął poziom rozwoju porównywalny z dzisiejszym człowiekiem. Warto zastanowić się, jak długi i złożony był to proces. Tak rozciągnięta w czasie ewolucja sugeruje, że w jej końcowym etapie przedstawiciele gatunku ludzkiego znajdowali się już na podobnym poziomie rozwoju. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której dziadek należałby jeszcze do hominidów, a wnuki reprezentowałyby już w pełni ukształtowanego człowieka współczesnego.

          Biblia odnosi się do końcowego etapu tego procesu w formie tzw. proroctwa wstecznego – reinterpretacji przeszłych wydarzeń z perspektywy religijnej. Opis stworzenia pierwszych ludzi – Adama i Ewy – przypisywany jest Bogu. Należy jednak pamiętać, że w tamtym czasie istniały już inne plemiona będące na zbliżonym poziomie rozwoju. Adam i Ewa mogą być więc postrzegani jako symboliczni przedstawiciele całej ludzkości. Dosłowne traktowanie ich jako pierwszych i jedynych ludzi nie przystaje do współczesnej wiedzy naukowej. Historia pierwszych rodziców ma charakter obrazowy i pełni przede wszystkim funkcję religijno-narracyjną. Taka jest rzeczywistość faktograficzna.

          Biblijna opowieść o Adamie i Ewie wprowadza również pojęcie grzechu pierworodnego. Nie należy jednak rozumieć go jako relacji o jednym, konkretnym grzechu, lecz raczej jako symboliczny obraz grzeszności wpisanej w ludzką kondycję – wynikającej z samej istoty życia i jego egzystencjalnych uwarunkowań. Taka interpretacja jest zgodna ze stanowiskiem wielu współczesnych teologów i biblistów, którzy postrzegają Księgę Rodzaju nie jako dosłowny zapis wydarzeń historycznych, lecz jako tekst metaforyczny i teologiczny.

          Z tego podejścia wynika wniosek, że dogmat o grzechu pierworodnym może być nieadekwatny w świetle współczesnego rozumienia człowieka i jego historii. W konsekwencji pod znakiem zapytania staje również dogmat o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Choć oba te elementy mają swoje znaczenie w narracji religijnej i tradycji Kościoła, dla osób poszukujących prawdy mogą one stanowić poważne wyzwanie dla wiary.

          Dla ludzi pragnących pogodzić wiarę z rozumem napięcie między wiedzą naukową a przekazem religijnym bywa źródłem intelektualnego niepokoju. Może on jednak zostać złagodzony przez spójne nauczanie katechetyczne, które w klarowny sposób ukazuje symboliczny i duchowy wymiar opowieści religijnych. Umożliwia to głębszą refleksję i dojrzalsze przeżywanie wiary – nie opartej na literalnym odczytaniu tekstów, lecz na ich duchowym przesłaniu i otwartości na tajemnicę.

niedziela, 11 maja 2025

Czy potrzebna jest Boża Opatrzność?

 

            Świat jest zorganizowany według obowiązujących praw natury i zachodzące wydarzenia. Teoretycznie znając wszystkie prawa fizyki i wszystkie stany początkowe można z grubsza przewidzieć wszystko co się wydarzy (postulat Laplace'a). Jednak to stwierdzenie nie do końca jest to prawdą. Prawie wszystkie procesy fizyczne zaczepiają o najgłębszą rzeczywistość – poziom cząstek elementarnych (o mechanikę kwantową), która sugeruje, że wiele procesów ma charakter probabilistyczny (przypadkowy), nie w pełni przewidywalny (np. rozpad promieniotwórczy atomów).

             Życie to nie tylko procesy fizyczne, ale działania podejmowane przez wolną wolę, którą każdy człowiek otrzymał w darze od Stwórcy (w przeciwieństwie do zwierząt) w chwili zaistnienia. To kompendium przyczyn pozwala na stwierdzenie, że Świat jest częściowo zdeterminowany, ale nie do końca. Determinizm dobrze opisuje wiele zjawisk, ale fizyka kwantowa, problemy świadomości i pojęcie wolnej woli wskazują, że świat może nie być całkowicie zdeterminowany.

             Można wysnuć wniosek, że świat to ciągła walka chaosu z  uporządkowaniem.

            Bóg działa poprzez historię i wolne decyzje ludzi, zgodnie z własnymi motywacjami i rozumem. Świat nie jest zdeterminowany w sensie ślepego losu. Bóg dopuścił człowieka do współtworzenia Świata, obarczając go odpowiedzialnością za wybrane autonomiczne decyzje. Nie są one w pełni zdeterminowane przez biologię i fizykę. Deterministyczny świat i wolna wola mogą współistnieć.

          Wobec trudu życia i istniejących uwarunkowań  człowiekowi potrzebna jest Boża Opatrzność, która czuwa nad zorganizowanym istnieniem. Są tacy, którzy uważają, że wolna wola to iluzja i nie są do końca wolne.

          Jak już pisałem i przytaczałem (po rozmowie Abrahama z Bogiem: "Teraz już wiem" (Rdz); zmienił los Echetiela przedłużając mu życie, i inne) w Biblii są sugestie, które przeczą, że Bóg z góry wie i ustala wszystko, co się wydarzy, włącznie z losem każdego człowieka.  Świat jest w pewnym sensie zdeterminowany przez Boży plan, ale niekoniecznie w sposób mechaniczny — Bóg działa poprzez historię i wolne istoty. Można dopatrzeć się współpracę Łaski z wolną wolą (tomizm). Bóg zapewne zna przyszłość, ale nie determinuje przymusowo ludzkich wyborów — daje Łaskę, ale nie zmusza. I to mi się bardzo podoba w doktrynie teologicznej. Przyszłość nie jest „z góry napisana” w sposób, który odbiera wolność; raczej Bóg widzi ją z perspektywy wieczności. Bóg jest poza czasem — „teraz” i „jutro” są dla Niego jednym „wiecznym teraz”.

          Człowiek jest wolny, ale jego wolność jest skażona przez ludzką grzeszność (niedoskonałość). Potrzebuje Bożej łaski, by dobrze dokonywał właściwe wybory.

środa, 7 maja 2025

Nowa odsłona Trójcy Świętej

  

          W teologii katolickiej i prawosławnej Trójca Święta to dogmat głoszący, że jeden Bóg istnieje w trzech Osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego. W II–IV wieku Ojcowie Kościoła, interpretując Pismo Święte, stworzyli teologiczną wykładnię tej tajemnicy, uznając współistotność Osób Boskich. Pogląd ten został potwierdzony na soborach nicejskim (325) i konstantynopolitańskim (381).

          Przez wiele lat usiłowałem zrozumieć sens tej hipostazy. Niejednokrotnie wyrażałem wątpliwości co do znaczenia tego dogmatu. Jednak na podstawie moich dociekań teologicznych nasunęła mi się myśl, że Trójca Święta może być modelem nadprzyrodzonej jedności człowieka z Bogiem. Idea ta znajduje pewne echo w mistyce chrześcijańskiej – na przykład w nauczaniu św. Jana od Krzyża, w mistyce wschodniej czy w koncepcji przebóstwienia (theosis) obecnej w prawosławiu. Jak mówi modlitwa arcykapłańska Jezusa: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,21). Być może moja sugestia zostanie uznana za heterodoksyjną wobec oficjalnego nauczania Kościoła, jednak uważam, że spojrzenie to jest na tyle interesujące, iż warto je przedstawić.

          Być może Trójca Święta odsłania nadprzyrodzoną strukturę istnienia człowieka w zjednoczeniu z Bogiem. Możliwe, że w rzeczywistości wiecznej nasza świadomość, przyobleczona w astralne ciało, trwać będzie w relacji analogicznej do tej, jaką ukazuje Trójca. A Jezus, którego spotkamy okaże się wyróżnioną istotą ludzką, która wypełniła swoją zbawczą misję jako narzędzie objawienia Boga Ojca.

          To być może jedynie moja osobista refleksja i teologiczna spekulacja. Może kontrowersyjna, ale dostrzegam w niej sens. Nieprawdą jest, że Bóg ukrywa przed światem swoje tajemnice – to raczej ludzie nie potrafią odczytać tego, co zostało zapisane w świętych przekazach teologicznych.

 

poniedziałek, 5 maja 2025

Splątanie nabiera cech realności

 

          Żyjemy w rzeczywistości, którą zwykle postrzegamy jako «lokalną» i «realistyczną». To znaczy: informacje nie mogą rozchodzić się szybciej niż światło, a obiekty mają określone właściwości niezależnie od tego, czy je obserwujemy.

         Ten zdroworozsądkowy obraz świata podważa teoria kwantowa — i, co ważniejsze, potwierdzają to eksperymenty, m.in. Alaina Aspecta.

          John Steward Bell (1928–1990) w 1964 roku sformułował nierówności, które pozwalają testować lokalny realizm. Eksperymentalne ich naruszenie przyniosło Nagrodę Nobla w 2022 r. fizykom: Aspectowi, Clauserowi i Zeilingerowi.  Nierówności powinny być spełnione, jeśli świat rzeczywiście jest lokalny i realistyczny. Tymczasem eksperymenty pokazują, że mechanika kwantowa te nierówności łamie. Wynika z tego, że przynajmniej jedno z tych założeń — lokalność lub realizm — musi być fałszywe.  Świat okazuje się dziwniejszy, niż nam się wydaje. Konflikt między lokalnym realizmem a wynikami mechaniki kwantowej potwierdzanymi eksperymentalnie dotyczy fundamentalnej natury rzeczywistości. Teoria kwantowa pokazuje, że świat na poziomie mikroskopowym nie zachowuje się zgodnie z intuicją wyniesioną z codziennego doświadczenia.

          Można postawić pytanie: o co tu chodzi i jak wytłumaczyć ten konflikt? Fizycy tłumaczą to, że gdy dwie cząstki są w stanie splątania kwantowego, dokonanie pomiaru stanu jednej cząstki natychmiast ustala stan drugiej — nawet jeśli znajduje się ona bardzo daleko. Cząstki nie mają określonych właściwości przed pomiarem, a pojawiają się one dopiero podczas obserwacji? Jest to zgodne z tzw. kopenhaską interpretacją mechaniki kwantowej, według której akt obserwacji współtworzy rzeczywistość.

          W naturze istnieją nielokalne powiązania, a wpływ jednego zdarzenia na inne może zachodzić «natychmiastowo». Eksperymenty łamiące nierówności Bella pokazują, że świat nie jest jednocześnie lokalny i realistyczny. To wymusza rezygnację ze zdroworozsądkowego myślenia. To sprawia, że rzeczywistość kwantowa wydaje się głęboko paradoksalna, ale to właśnie ona najlepiej opisuje świat na najgłębszym poziomie rzeczywistości.

          Osobiście odrzucam alternatywne interpretacje o istnieniu teorii wielu światów, w których wszystkie możliwe wyniki pomiaru realizują się w równoległych światach. Rzeczywistość nie jest zbiorem oddzielnych bytów, lecz jedną Ideą, w której przenikają się wymiar naturalny i nadprzyrodzony.

          Doszukuję się zrozumienia w koncepcji stwórczej — stworzenia świata przez Stwórcę. Świat jest jednym «obiektem» (Ideą), w którym istnieje zarówno rzeczywistość, w której żyjemy, jak i rzeczywistość nadprzyrodzona (por. myśli Berkeley’a i panteizmu procesowego Whiteheada). Obie te przestrzenie przenikają się (według sugestii Platona i Augustyna). Jak mówi Pismo Święte: „On jest w nas, a my w Nim" (czyt. J 4,13–15). Niebo nie jest miejscem, przestrzenią, tylko stanem. Nie ma odległości ani czasu. Splątanie nie jest już tylko abstrakcyjnym efektem matematycznym, ale realnym zjawiskiem wpływającym na fizyczny świat. Splątanie przestaje być jedynie matematycznym formalizmem – nabiera cech realności, wskazując, że związki między cząstkami mogą istnieć poza przestrzenią i czasem. Nauka nie kończy się na modelach matematycznych, lecz otwiera drzwi do pytań o sens, cel, istnienie – a może i Boga. Jest to ujęcie kontrowersyjne dla zwolenników czysto materialistycznej wizji nauki, ale inspirujące dla tych, którzy widzą w fizyce drogę do szerszego poznania.