W
omawianej perykopie można odczytać dowód samodzielnego oddania się Jezusa na
ofiarę krzyża: "Bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać.
Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję" (J
10,17–18), i jak piszę, Bóg Ojciec przyjął tę ofiarę i uczynił ją skuteczną.
Autor Ewangelii przyznaje, że mowa Jezusa jest trudna i niezrozumiała. Z
tego też powodu Jego wrogowie uważają, że jest opętany i przemawia przez Niego
demon.
Faryzeusze chcą jasnej odpowiedzi: "Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie" (J 10,24).
Jezus nie odpowiada wprost, ale każe im domyślać się. Mówi jedynie, że czyny,
których dokonuje, o Nim świadczą (J 10,25). Przypomnę, jak pisałem: Jezus nie
chciał być odbierany jako mesjasz zapowiadany przez proroków. Nie chciał
zawieść rodaków, którzy oczekiwali męża stanu, rycerza, który przyniesie
wolność narodowi. Jezus jest Synem Człowieczym przysłanym i powołanym do innej
misji. To przypadek, że zidentyfikowano Go z mesjaszem. Jezus w końcu wyraził
na to zgodę.
Jezus mówi: "Ja i Ojciec
jedno jesteśmy" (J 10,30), ale wcześniej przypomina, że "Ojciec mój, który Mi je dał ([tj.
plenipotencje]), jest większy od wszystkich". Wszystko jest jasne, ale nie dla
słuchających. Porwali kamienie i chcą Jezusa ukamienować. Jezus pyta: za co?
Przygnębiony niewiarą słuchaczy powołuje się na znaki i dzieła, które czyni.
Niewiele to daje. Słowa Jezusa są za trudne i mało przekonywujące.
Jeżeli Jezus nie mógł sobie poradzić, to co dopiero ja nikomu nie znany,
podstarzały geofizyk, teolog świecki, który próbuje przekazać nowy ogląd wiary,
pozbawionej ozdób i legend. Na moim zapleczu kilka (może trochę więcej) osób,
które mają odwagę mówić o religii w sposób zwyczajny, bez egzaltacji i
niepotrzebnego religijnego patosu.
W
perykopie "Wskrzeszenie Łazarza" (J
11,1–57) autor Ewangelii opisuje jeden ze spektakularnych cudów Jezusa. Łazarz,
brat Marty i Marii (która namaściła Jezusa olejkiem (Opis namaszczenia Jezusa
znajduje się w następnym, w dwunastym rozdziale) ciężko zachorował. Ze słów
sióstr wynika, że Jezus był z nimi zaprzyjaźniony: "choruje ten,
którego Ty kochasz" (J 11,3);
był też częstym gościem w ich domu. Kiedy pewnego dnia otrzymał
wiadomość o chorobie Łazarza, był daleko od Betanii. Jednak nie spieszył się.
Zdawało mu się, że Łazarz nie umrze: "Łazarz,
przyjaciel nasz zasnął, lecz idę, aby go obudzić" (J 11,11).
Ruszył do Betanii dopiero dwa dni później. W tym zdarzeniu widział okazję do
ukazania Bożej chwały: "aby dzięki
niej [przez wskrzeszenie Łazarza] Syn Boży został otoczony chwałą" (J
11,4). Niestety chorujący przyjaciel zapadł w śmierć kliniczną: "Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł
(tamże)". Tomasz skomentował
zdarzenie w tym sensie, że szkoda czasu tam iść, już nic się nie poradzi.
Apostołowie nie rozumieją opieszałości Jezusa. Siostry witają Jezusa, ale z
żalem: "Panie, gdybyś tu był, mój
brat by nie umarł" (J 11,21). Jezus daje im jednak nadzieję. Sam,
widząc smutek sióstr, rozczulił się i zapłakał. Kiedy przybył do grobu, czuć
było rozkładające się ciało, które leżało w grobie już cztery dni. Według
wierzeń ludowych dusza zmarłego przez trzy dni krąży wokół ciała chorego, a
dopiero później oddala się w zaświaty. Jezus, który modlił się do Ojca w duchu,
tym razem spektakularnie przemówił głosem słyszalnym, aby wszyscy słyszeli:
"Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał" (J 11,41).
Następnie głośnym głosem zawołał:
"«Łazarzu, wyjdź na zewnątrz.» I wyszedł zmarły,
mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta opaskami.
Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić»" (J 11,43–44).
Opisany cud jest siódmym i ostatnim znakiem przedstawionym przez czwartą
Ewangelię. Znak Jezusa jest zapowiedzią zmartwychwstania, jakie jest
przeznaczone dla wszystkich. Jednak było to zmartwychpowstanie, a więc powrót
do życia we własnym ciele. Znak zmartwychpowstania (przebudzenia) musiał być
połączony z uzdrowieniem ciała, które już się rozkładało. Jezus tym
zdarzeniem wprowadził nową interpretację śmierci: "umrzeć to tak
naprawdę zasnąć". W liturgii został ślad tej nowej
interpretacji, gdzie mówi się: zasnęli w Panu.
Ewangelia poucza, że każdy, kto czuje się zagrożony może zwrócić się o
pomoc do Jezusa. Nie trzeba wielu słów. On wie i zna ludzkie troski. Jezus jest
szczególnie czuły na śmierć. Stąd Jego łzy. Jednocześnie można odczytać, że to
On wypowiada ostatnie słowo w jej sprawie.
Zdarzenie stało się
głośne w okolicy. O wszystkim doniesiono Kajfaszowi. Arcykapłani i faryzeusze
zwołali Wysoką Radę. Kajfasz wypowiada haniebne słowa: "lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek
umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród" (J 11,50). Autor Ewangelii
interpretuje te słowa jako potwierdzenie, że Jezus był Mesjaszem, który według
proroctwa miał umrzeć za naród.
Ciekawe, że o tym największym cudzie Jezusa nie wspomina
żadna z Ewangelii synoptycznych, a jedynie Ewangelia Jana. Świadkami cudu było
wielu Żydów. Wielu w Niego uwierzyło, ale nie wszyscy.
Im większe dobro, tym jednocześnie generuje się większe
zło. Wysoka rada postanowiła zabić Jezusa. Zaczęło się na Niego polowanie:
"faryzeusze wydali polecenie, aby
każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go
można było pojmać" (J 11,57).