Łączna liczba wyświetleń

piątek, 12 maja 2023

Stwierdzenie bałamutne

 

          XIX wiek przyniósł wiele niespodzianek. Gwałtowny rozwój nauk powodował, że ludzie zaczęli inaczej spostrzegać Świat. Oprócz badań nad wieloma zjawiskami i odkrywaniu nowych horyzontów, które przynosiły  sukcesy wpadali w pychę, która niestety odsuwała ich od Stwórcy (okres pozytywizmu). Wielu sądziło, że Bóg nie jest im do niczego potrzebny, bo poznanie wszystkim tajemnic przyrody to tylko kwestia czasu.

         Tymczasem nowe odkrycia sugerowały, że w dotychczasowym poznaniu świata przyrody występują luki, i do poznania istoty rzeczy jest jeszcze ciągle daleko. Jak wspominałem badania nad emisją fal elekromagnetycznych zakończyły się powstaniem mechaniki kwantowej.

          W 1887 r. Albert Abraham Michelson (1852–1931) i Edward Morley (1838–1923) dokonali słynnego doświadczenia z interferometrem (doświadczenie nazwane M-M), chcąc wyznaczyć bezwzględną prędkość Ziemi względem hipotetycznego „eteru”. Wynik zaskoczył uczonych, tym że przez wiele lat nie umiano wytłumaczyć negatywnego wyniki wykonanego doświadczenia.                       

         Doświadczenie polegało na tym, że puszczano promienie światła w dwóch kierunkach – wzdłuż kierunku ruchu przyrządu i prostopadle do ruchu. Według fizyki klasycznej wyprowadzono dwa wzory na czas powrotu promieni odbitych. Były one różne, bo po podstawieniu wartości dawały różne wyniki. Spodziewano się więc, że w czasie doświadczenia przyrząd potwierdzi wyliczone różnice czasowe tych dwóch promieni. A tu niespodzianka. Czasy były takie same. Wynik doświadczenia M-M był bardzo zagadkowy i w najwyższym stopniu zaskakujący. Zastanawiano się, jak wytłumaczyć negatywny wynik doświadczenia. Potrzeba było aż 18 lat, aby znaleźć propozycję rozwiązania tej zagadki. Na ten temat pisałem już wielokrotnie. Dziś uważam, że negatywny wynik doświadczenia wynika z postawienia niepoprawnego pytania. Otóż Albert Einstein oparł się kontrakcji Lorentza (skróceniu odległości) i otrzymał odpowiedź, która go sankcjonowała, ale ja mam wątpliwości do całego tłumaczenia.

          Otóż prawdą jest, że światło gdy opuszcza swoje źródło ma zawsze tę samą prędkość < c > względem każdego układu inercjalnego i jest niezależny od prędkości źródła. Pozostaje w swoim układzie inercjalnym, o którym można mówić tylko teoretycznie. Dla układów w ruchu można mówić jedynie o prędkości pozornej.

          Rozważając  bieg promieni (jak na rysunku) trzeba zauważyć, że promień lecący poziomo można uznać, że należy również do układu laboratorium, ale promień pionowy z chwilą przejścia przez pryzmat należy do innego układu i nie ma nic wspólnego z doświadczeniem. Wynik był negatywny, bo nie zachodziła interferencja odbitych promieni. Do detektora trafiał tylko odbity promień poziomy.

          Transpozycja Lorentza i sposób tłumaczenia o skróceniu długości drogi (kontrakcja Lorentza  Fitzgeralda) promienia jest sztuczna i nie odpowiada prawdzie obiektywnej. Kontrakcja Lorentza  Fitzgeralda jest stwierdzeniem bałamutnym i nie odpowiadające prawdzie obiektywnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz