Wszystko, co piszę jest w rezultacie moim (choć nie tylko) poglądem. Nikt nie ma patentu na prawdę. Nie dziwię się, gdy ktoś widzi świat czy Boga inaczej. Trzeba zachować szacunek dla innych poglądów, bo one wynikają z wolności człowieka danej przez Stwórcę. Nie wolno też na siłę ich forsować, bo jest to gwałt zadawany wolności osobistej. Poglądy można prezentować tylko na zasadzie pewnych propozycji poglądowych. Wszelkie wojny religijne to totalne nieporozumienia. Czasy, w których używano miecza do narzucania religii, na szczęście już minęły.
Jezus opuścił niegościnne tereny rodzinnych stron i udał się do Kafarnaum. Tam nauczał w pobliskich synagogach. Wśród słuchaczy był człowiek niespełna rozumu (Łk 4,31–37). Uważano, że tacy ludzie mają ducha nieczystego w sobie. On to zaczął urągać Jezusowi. Jezus, widząc, że krzyki pochodzą nie z serca, ale z chorego umysłu, uzdrowił „opętanego”. Tym aktem wzbudził ogromne zdumienie u świadków wydarzenia.
Po opuszczeniu synagogi przyszedł Jezus do domu Szymona i uzdrowił jego teściową. Po chwili uzdrowiona kobieta już im posługiwała. Wieczorem uzdrowił innych cierpiących, przynoszonych do Niego. Wielu sądziło, że przyszedł do nich zapowiadany przez proroków Mesjasz (Pomazaniec Boży). Jezus jednak odcinał się od tego i nie pozwalał rozgłaszać o sobie. Zachwyceni ludzie chcieli Go zatrzymać u siebie. Jezus przekazał im treść swojego posłannictwa: "muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany" (Łk 4,43). Czy słowa te mówią o wszystkim, co odczytał Jezus ze stanu Prawdy? A gdzie zbawcza rola Jezusa? A może zamysł ten zrodzi się dopiero w Jego głowie i z własnej woli Jezus podejmie decyzję o swojej Ofierze? Przyjmując tę tezę za prawdę, można wyciągnąć wniosek, że Jezus jako Człowiek podjął się niezwykłego zadanie. Tym samym pokazał do czego zdolna jest istota ludzka. Granica ludzkich możliwości została przesunięta bardzo blisko doskonałości Boga. Trudno się dziwić, skoro człowiek został stworzony na podobieństwo Boże. Jezus dał temu świadectwo.
Łukasz miał potrzebę wiedzy, która pozwoliłaby mu na uformowanie własnych koncepcji narracyjnych. Upiększanie faktów, ubogacanie treści miało na celu uwypuklanie cnót i możliwości Jezusa. Przy opisie jednego ze sposobów nauczania Jezusa z łodzi (co jest faktem historycznym) pokazany jest cudowny obfity połów (koncepcja Łukasz) i powołanie Szymona na ucznia. Cała scena "Obfity połów" (Łk 5,4–11) jest literackim obrazem, nota bene bardzo pięknym i wciągającym. Jezus zachowuje się jak magik na scenie. Każe zarzucić sieci na połów. Szymon wyjaśnia, że właśnie to uczynili przed chwilą i nic nie złowili. Wykonuje jednak polecenie Jezusa. Jak pod wpływem czarodziejskiej różdżki pojawia się wielka ławica ryb. Połów jest udany. Zdawałoby się, że taka powiastka jest nieszkodliwa. Przynosi Jezusowi chwałę, a zarazem daje przyjemny nastrój. Chciałoby się powiedzieć o Jezusie, że jest dobry, kochany, cacy – sam miód. Ckliwość przekazu powoduje, że z rzeczy świętych czyni się ciepłe i kolorowe karykatury (bajkę). Wiara schodzi na poziom dziecinny i infantylny. Łukasz jest nazywany piewcą Jezusa. Może obrazy Łukaszowe były potrzebne przez stulecia. Dawały radość i pocieszenie, poczucie bezpieczeństwa i przyjemność. Dzisiaj powodują uśmiech na twarzy i pobłażliwość dla autora. Obecnie liczą się fakty. W dobie podbijania kosmosu ważna jest precyzja. Dojrzałość społeczeństwa wymaga prawd naukowych. Wiara musi być rozumna i mocna w podstawach.
"Uzdrowienie trędowatego" (Łk 5,12–16; Mt 8,1–4; Mk 1,40–45) jest perykopą synoptyczną. Trędowaty zwraca się do Jezusa: "Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić" (Łk 5,12). Jezus odpowiada: "chcę" (Łk 5,13). Tym samym deklaruje swoją chęć naprawienia ułomności. Wszystko co czyni, wychodzi z potrzeby Jego serca «chcę», a nie z musu. Nikt Jezusowi nie każe czynić dobra. Ojciec Niebieski posłał Go, aby dawał świadectwo o Nim (głosił Dobrą Nowinę), a nie żeby czynił znaki i cuda – tylko dobro (Jezus mógł np. śpiewać o Ojcu piękne ballady i mówić o Nim wiersze). Jezus z własnej woli wybrał taki sposób ujawniania spraw Bożych. Wszystko, co jest związane z Bogiem jest dobre. Przyjęta metoda okazała się skuteczna. Ludzie mało wykształceni teologicznie domagają się bodźców zmysłowych. Dla nich religia musi być zjawiskowa, podana w oprawie cudów i znaków. Dopiero ci, którzy zgłębią sprawy Boże, wyciszają się, szukają miejsc ustronnych do kontemplacji i modlitwy: On jednak usuwał się na miejsce pustynne i modlił się (Łk 5,16).
Jezus doskonale znał psychologię tłumu. Wiedział jak organizować spotkania, jak podnosić temperaturę i emocje, aby wzbudzić w ludziach pragnienie czegoś ponad ich codzienność. Człowiek musi zdać sobie sprawę, że życie nie polega jedynie na egzystencji (konsumpcji), ale na czymś większym, donioślejszym, wartościowszym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz