Jezus poszedł na pustynię, aby tam wszystko przemyśleć i nabrać sił do dalszej misji. Przebywał tam dość długo. Umartwiał swoje ciało głodem i chłodem, aby zwiększyć pokusy ciała. Modlił się i czynił umartwienia, aby się przekonać, czy jest zdolny do pokonania słabości ciała i lęku przed śmiercią. Jezus sam wykreował sytuację, w której miały go dopaść pokusy. Ciało głodne i wychłodzone, niewyspane podpowiadało: "zjedz, napij się, okryj się". Inną pokusą były zapewne myśli: "po co to wszystko czynisz? Porzuć to i ciesz się życiem". Trudno wymyślać inne pokusy, gdy nie było się w takiej sytuacji. Uczniowie z pewnością nie znali szczegółów pobytu Jezusa na pustyni. Zobrazowano wydarzenie według własnych koncepcji teologicznych, tworząc fikcję literacką: "Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu" (Mt 4,5). Ma ona jedynie wymiar dydaktyczny. Pierwszy autor perykopy (prawdopodobnie Mateusz) posiłkuje się tu symboliczną liczbą 40. Jezus przebywa na pustyni 40 dni. Przez 40 lat trwała wędrówka Izraela przez pustynię. Był to okres kuszenia narodu żydowskiego do buntu. Mojżesz przebywał na górze Synaj 40 dni, gdzie otrzymał święte tablice przymierza. Podobnie Abraham szedł tyle do góry Horeb, na której miał złożyć w ofierze swego syna Izaaka. Mateusz posługuje się symboliką żydowską. Stara się jak najbardziej związać Stary Testament z Jezusem.
Jezus wrócił duchowo wzmocniony. Autor Ewangelii podaje jednak, że to nie koniec. Atrakcyjność zła jest stale aktualna i trzeba będzie bez przerwy się z nią borykać.
Jezus wzmocniony mocą Ducha po odbytych rekolekcjach (kuszenia na pustyni) rozpoczął pierwsze wystąpienia publiczne. Odwiedzał okoliczne miejscowości i spotykał się z rodakami w synagogach. Jego popularność rosła. Przyszedł również do Nazaretu, swojego rodzinnego miasta.
Ewangelista Łukasz korzystał z wielu źródeł. Nie wszystkie były datowane i trudno było mu złożyć chronologiczny bieg wydarzeń. Czyni więc kompilację z dostępnego materiału, przekazując, może nie prawdę historiograficzną, ale sens wydarzeń.
Jezus zna bardzo dobrze treść Pism świętych. Z ich pomocą próbuje przekazać słuchaczom, że Ojciec Niebieski wysyła proroków do misji specjalnych (jak np. Izajasza). Oni to przepowiadają mesjasza.
W synagodze Jezus odczytuje fragment z Księgi Izajasza o posłannictwie proroka: "Duch Pana Boga nade Mną, bo Pan Mnie namaścił. Posłał Mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę, aby obwieszczać rok łaski Pańskiej" (Iz 61,1–2). Czytając te słowa wskazywał na siebie. Gdy skończył, powiedział: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli" (Łk 4,21). Jezus wie, że Jego misją jest niesienie „dobrej nowiny”. Tekstem biblijnym chce autoryzować siebie. Natrafił na sąsiadów. Początkowo są zachwyceni Jezusem i zdumieni Jego słowami, ale z drugiej strony widzą w Nim dawnego sąsiada, syna Józefa. Dziwią się, jak może o sobie mówić, że jest prorokiem? Po chwili jednak narasta w nich gniew. Jezusa uznają za bluźniercę i chcą Go strącić ze skały. Jezus opatrznością Bożą unika skazania.
Jezus puentuje wydarzenie słowami: "Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie" (Łk 4,24). Sentencja ta jest aktualna do dnia dzisiejszego. Łatwiej o szacunek w innym mieście niż we własnym środowisku.
Z nietolerancją, zwłaszcza lokalną, muszę i ja się borykać. Mam jednak ten komfort, że rozumiem w czym jest rzecz. Choć wierzę w Prawdy absolutne, to one są dla człowieka niedostępne. Owszem, można powiedzieć, że ciągle się do nich zbliżamy i to z różnych stron. Każdy ma własny ogląd świata, a więc prawda jest całkowicie względna, indywidualna i subiektywna. Człowiek zwraca uwagę na różne aspekty rzeczywistości, na które inny nawet nie spojrzy. Nie należy więc dziwić się, że są rozbieżności w poglądach. Tak jest zorganizowany ludzki świat. Pewnie jest w tym jakaś przednia myśl i zamysł Boga. Może chodzi o to, aby człowiek nie przestał nigdy szukać Prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz