Omawiana perykopa ujawnia hierarchię bytów: "Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim" (J 3,31). Nie do końca. Autor, choć nie pisze, ma na myśli Jezusa Chrystusa. Jezus nie jest władcą ani królem w znaczeniu ludzkim. Apologia Jezusa jest tu zawyżona. Relacja Jezusa z człowiekiem jest uwarunkowana wiarą.
Perykopa kończy się wersetem, który według przyjętego klucza absolutnie nie pochodzi od Jezusa, a jest ludzkim i w dodatku błędnym oglądem wiary: "Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży" (J 3,36). Emocja gniewu dotyczy tylko ludzi, a nie Boga. Bóg każdego, nawet grzesznika, otacza swoją Miłością i Miłosierdziem.
W perykopie "Jezus i Samarytanka" (J 4,1–42) ujawniono, że Jezus sam nie chrzcił, lecz Jego uczniowie do tego uprawnieni. Być może dlatego Kościół dopuszcza możliwość udzielania chrztu przez świeckich katolików, pod warunkiem spełnienia określonych warunków. Przede wszystkim mogą to czynić w nagłych wypadkach, gdy nie ma w pobliżu kapłana, a zagrożone jest życie dziecka. Skuteczność chrztu uzyskuje się przez polanie wodą dziecka i wypowiedzenie formuły chrzcielnej: "ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego". Po takim akcie należy jak najszybciej zgłosić ten fakt w swojej parafii w celu jego pobłogosławienia i odnotowania w rejestrach parafialnych.
Warto zastanowić się nad istotą i materią chrztu. Czym jest chrzest? Akt chrztu podniesiony jest do rangi sakramentu, a więc znaku łaski niewidzialnego Boga. Tym aktem dokonuje się uświęcenie człowieka. Co to znaczy? Czy dusza ludzka nosi w sobie jakieś trwałe ślady uświęcenia łaską? Wszelkie znaki na duszy nie mogą być fizyczne (zaznaczenia, blizny itp.) z racji jej natury duchowej. Natomiast można mówić o przynależności danej duszy. Tak więc sakrament chrztu określa przynależność człowieka do wspólnej rodziny chrześcijańskiej. Ubogaca też o różne precjoza. Wyraźnie o tym mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: "odpuszczenie grzechu pierworodnego i wszystkich grzechów osobistych, narodzenie do nowego życia, przez które człowiek staje się przybranym synem Ojca, członkiem Chrystusa, świątynią Ducha Świętego. Przez fakt przyjęcia tego sakramentu ochrzczony jest włączony w Kościół, Ciało Chrystusa, i staje się uczestnikiem kapłaństwa Chrystusa" (KKK nr 1279).
Niejedna osoba zapyta: Co jest przyczyną sprawczą chrztu, skoro może jej udzielić niemal każdy człowiek? Otóż, są nią wypowiadane słowa formuły chrzcielnej z obowiązującą oprawą. Same słowa? Niektórzy nie bardzo w to wierzą. A jednak. Jak modlitwa jest przyczyną sprawczą wielu zdarzeń, łask, tak formuła chrzcielna ma moc sakramentu. To niezwykłe. Przez słowo powstał świat, przez słowo nastąpiło wcielenie Boga, przez słowa można czynić znaki i cuda. Warto zważyć, jak ważna jest ta forma przekazu. Przez słowa można też zabić i uczynić wiele złego. Dobrze jest właściwie korzystać z tego daru (mowy), aby jedynym skutkiem było samo dobro.
Autor ujawnia ludzką stronę Jezusa: Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni (J 4,6). To kolejny dowód człowieczeństwa Syna Bożego. Gdyby Jezus był już Bogiem, jak głosi katecheza kościelna, to określenie „zmęczony” nie bardzo by tu pasowało. Co innego, gdy mówi się: Jezus podobny jest do Ojca. Takie określenie pozwala na zgodę pomiędzy ludzką fizycznością Jezusa a plenipotencją atrybutów Boga, jakie Jezus otrzymał. Jezus osiągnie pełną chwałę Ojca dopiero na krzyżu. W mowie potocznej, znając wywyższenie Jezusa, Jego eschatologiczną godność, można używać określenia Jezusa jako Boga. Chodzi tylko oto, aby znać prawdę.
Kiedy Jezus odpoczywał przy źródle Jakuba, Jego uczniowie poszli po zakupy. Nie było świadków. Skąd więc opis spotkania Jezusa z Samarytanką?
Nadeszła Samarytanka, aby zaczerpnąć wody. Jezus odezwał się pierwszy do niej: "Daj Mi pić" (J 4,7). Kobieta zaskoczona odpowiada: "Jakżeż Ty będąc Żydem prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?" (J 4,9). Żydzi nie utrzymywali stosunków z Samarytanami. Jezus odpowiada mową teologiczną: "O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić” - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej" (J 4,10).
Wzniosły ton Jezusa wzbudza podejrzenie skonstruowania tej opowieści przez autora Ewangelii. Niech ta opowieść dalej nas prowadzi.
Kobieta pyta trochę przekornie: "Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię?" (J 4,12). Jezus nie zwraca uwagi na uszczypliwość kobiety i mówi: Każdy, "kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu" (J 4,13–14). Kobieta rozumie Jezusa dosłownie. Myśli, że Jezus mówi o zwykłej wodzie. Jezus pragnie naprowadzić ją na swój trop. Pyta ją o męża, którego kobieta nie posiada, a następnie wytyka jej, że żyje z kochankiem. Teraz kobieta zrozumiała, że ma do czynienia z kimś, kogo tu nazwała prorokiem. Autor powieści rozwija wątek upadku Jerozolimy. Zmienia retorykę na urzędową przez użycie formy trzeciej osoby liczby mnogiej. Wytyka Samarytanom ich wiarę: "Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów" (J 4,22). Można dostrzec tu, że autor rozwija myśl wyższości Żydów od Samarytanami, nazywając Żydów "prawdziwymi czcicielami" (J 4,23). Kobieta przyznaje, że wie o przepowiedni przyjścia Mesjasza. Jezus ujawnia kim jest: "Jestem nim Ja, który z tobą mówię" (J 4,26). Proszę zauważyć, że są to słowa autora opowieści, a nie słowa Jezusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz