Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 20

           W omawianej perykopie napisane jest, że Jezus nie wiedział o wszystkich zamysłach Ojca: "Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane" (Mk 10,40). Kolejny biblijny dowód, że Jezus nie był jeszcze równy Ojcu.

          Dalszy tekst Ewangelii wyjaśnia częściowo, na czym ma polegać zależność między uczniami. Kto piastuje wyższą godność, ten obarczony jest większą odpowiedzialnością i służbą względem pozostałych. To nowe spojrzenie szokuje. Jak pisze ewangelista: "Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć" (Mk 10,45). Do dnia dzisiejszego nie wszyscy to pojmują.

          Scena z niewidomym spod Jerycha zawiera w sobie dwuwątkowość. Jezus pyta się niewidomego: "Co chcesz, abym ci uczynił" (Mk 10,51). Odpowiedział mu niewidomy: "Rabbuni, żebym przejrzał" (tamże). Jezus odnosi się do wątku wiary, a uzdrawia fizycznie. Tym samym pokazuje korelację pomiędzy wiarą a cudem (znakiem) uzdrowienia.

          Uroczysty wjazd do Jerozolimy jest opisany przez wszystkich ewangelistów. Perykopy synoptyczne są bardzo podobne. Mają one charakter propagandowy (oficjalnej uroczystości). Jezus będąc w Betfage i Betanii na Górze Oliwnej wysyła uczniów na przedmieścia (do wsi) po osiołka, który przywiązany do drzwi z zewnątrz. Uczniowie wypożyczają go (obiecują zwrócić) ku zdumieniu właściciela. Realizowana jest scena opisana u proroka Zachariasza: "Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy" (Za 9,9). W treści podkreślone jest, że jeszcze nikt na nim nie siedział. Znamionuje tym samym godność Jezusa i Jego świętość. Osiołek został okryty płaszczem. "Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze" (Mk 11,8). Jezus wkroczył na nim do miasta. Wokół Jezusa zrobił się tłum. Pytano, kto to jest?  Wołano „Hosanna” (słowo wyrażające radość, uwielbienie). Przywoływano różne treści psalmu (118[117]). "Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie" (Mk 11,9). Niektórzy odpowiadali: "To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei" (Mt 21,11).

          Styl  perykopy u Marka przypomina styl Mateusza. Trudno powiedzieć, kto był pierwszym autorem tekstu. Jest w nim wiele elementów: opis historiograficzny zdarzenia, powołanie się na proroctwo, podkreślenie świętości i godności Jezusa, uroczysty wjazd Króla żydowskiego. Mowa jest też o tym, że  Jezus wstąpił do świątyni, aby się pomodlić. Uroczystość wjazdu została zakończona.  Jezus wraz z uczniami przenocował w Betanii.

          Perykopa Nieurodzajne drzewo figowe  (Mk 11,12–14) ma kontekst teologiczny. Drzewo pokryte pięknymi liśćmi to nie wszystko. Gdy nie rodzi owoców, nie spełnia swoich powinności. Podobnie człowiek, nie tylko ma żyć, ale winien spełniać określone zadania. Zadania jakie stoją przed człowiekiem są różne. Ważne jest, aby człowiek czuł się spełniony i mógł za Pawłem powiedzieć: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem"  (2 Tm 4,7).

          Dzień zdarzenia w perykopie Wypędzenie przekupniów (Mk 11,15–19) jest różnie umiejscawiany w poszczególnych ewangeliach. Ewangelista Marek nakreśla tę scenę w kolejnym dniu pobytu Jezusa w Jerozolimie. Być może nie chciał psuć tym opowiadaniem dnia uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy.

          Zastanawiający jest cel opowiadania o oburzeniu Jezusa. W zasadzie zachowanie Jezusa przeczy Jego nauce. Nie okazał On miłosierdzia grzesznikom, lecz od razu przeszedł do działania i egzekwowania prawa.  Być może gwałtownym zachowaniem chciał sprowokować faryzeuszy do szybszego realizowania swojego zamysłu? W pewnym sensie zachował się jak bożyszcze tłumu. Takie zachowania podobają się, bo są barwne. Jezus zrobił zadymę. Cały tłum był Nim zachwycony i zauroczony.

          Kolejna perykopa Wiara i modlitwa (Mk 11,20–26) zawiera w sobie zaczyn tego, co ja podciągam pod teologię ducha (teologia dynamiczna). Napisane jest: "Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie" (Mk 11,24). Można postawić pytanie, co to jest modlitwa i dlaczego ona jest taka ważna? Wydaje mi się, że tak naprawdę nie wszyscy rozumieją jej sensu i działania. Ot, prośba do Boga.

          Podstawy modlitwy są o wiele głębsze i dotykają samej natury Boga. Ponieważ ontologiczny obraz natury Boga nie jest trafiony, trzeba próbować szukać innych alternatywnych sposobów wyrażania istnienia Boga oraz inaczej opisywać Jego działania. Bardzo pomocne jest sformułowanie, że Świat jest tchnieniem Boga (mocy). Tchnienie to coś, co opisuje działanie. Mówiąc o Bogu należy skoncentrować się więc na tym, co mówi prawdę o Bogu. Posiadamy dowody Jego istnienia przez skutki Jego działania oraz przez tekst natchnionego hagiografa, który przekazał słowa Boga: "Jestem, Który Jestem" (Wj 3,14). Modlitwa musi być skorelowana z dynamiczną odsłoną Boga. Musi ona mieć też charakter dynamiczny, aby mogła być skuteczna. Modlitwa nie może być tylko bełkotem słownym, ale musi zawierać w sobie narzędzia sprawcze. Ona musi czynić skutki. Jezus mówi: "Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam" (Mk 11,24). Prawdziwa modlitwa jest skuteczna – "stanie się wam" (tamże). To jest niezwykła wiadomość, bo to  nie Bóg się modli, ale ludzie. W sercach ludzkich jest więc siła i moc. Narzędziem sprawczym modlitwy jest wiara. Jezus mówi: "tylko wierzcie, że otrzymacie" (Mk 11,24). Siłą rzeczy wiara nie może być czymś statycznym, ale dynamicznym. Można powiedzieć, że modlitwa musi być żarliwa, gorąca. W niej musi uczestniczyć serce, a nawet całe ciało. Nie bez kozery z modlitwą wiąże się złożenie rąk (podniesienie), znak krzyża i postawa klęcząca. 

piątek, 29 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 19

         Warto wrócić jeszcze do perykopy "Bogaty młodzieniec" (Mk 10,17–27). Marek jako jedyny z ewangelistów ukazuje emocje Jezusa: "Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego" (Mk 10,21). To rzadkość w ewangeliach. Żaden z ewangelistów nie opisuje nastrojów Jezusa, np. aby Jezus się uśmiechał, radował czy tańczył. Może uważano, że to nie licuje z godnością Jezusa. Marek nie był świadkiem Jezusa i nie chodził z Nim. Prawdopodobnie Marek wczuwał się w swoją pracę. Jak pisze: "spojrzał z miłością na niego", aby pokazać  ludzki aspekt Jezusa.

          Spotkanie z młodzieńcem poruszyło Jezusa i wzbudziło refleksje. Rzekł do swoich uczniów: "Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego" (Mk 10,23). Dalej wyjaśnia: "tym, którzy w dostatkach pokładają ufność" (Mk 10, 24). Ufność a zawierzenie są bliskie sobie. Jeżeli zawierzać, to z ufnością. Kto stawia na Boga, tego czeka królestwo niebieskie. Kto stawia na bogactwo, gotuje sobie trudne życie. Dlaczego? Bo o bogactwo trzeba dbać i o niego zabiegać. Samo w sobie jest złudne, bo w jednej chwili można go stracić. Bojaźń o bogactwo powoduje, że człowiek stale jest nim zaabsorbowany. Kto nie musi się o nie martwić jest z kolei znudzony bezczynnością. Wyszukane rozrywki nie zrekompensują w człowieku potrzeby walki o przetrwanie. Bogactwo stwarza nienaturalną sytuację. Uszczęśliwia jedynie pozornie.

          Czy człowiek bogaty nie trafi do nieba?  Oczywiście że może osiągnąć zbawienie, ale jest to dla niego trudniejsze. Bogaty ma obowiązek troszczyć się o biednych. Taka jest kolei losu. Nie znaczy, że bogaty ma rozdawać majątek. Trzeba umieć pomagać, bo pomagając nieumiejętnie można uczynić wiele złego. Przede wszystkim nie należy osłabiać naturalnych instynktów samozachowawczych. Jałmużna też niejednokrotnie rozleniwia. Trzeba okazać dużo mądrości w pomaganiu. Najlepiej tworzyć narzędzia, uczyć i dawać pracę. Każdy grosz powinien być zapracowany.  Jałmużna jest pomocą doraźną i nie powinna być za duża. Jestem zwolennikiem dawania ich nawet tym, którzy przepiją ją lub przepalą. Nieludzką rzeczą jest osądzać innych (zwłaszcza biednych). Dla niektórych nawet kropla alkoholu jest "lekarstwem". Liczy się intencja ofiarna. Wiele scen obrazuje (np. w filmach czy w kronikach wojennych), jak konającemu żołnierzowi wkładany jest papieros do ust. Umiera ze świadomością, że był przy nim ktoś blisko, ktoś epatyczny (jemu życzliwy). Papieros, choć szkodliwy, stanowi jedynie zmaterializowany dowód ludzkiej życzliwości.

          Kto sam porzuca bogactwo, bo chce żyć w biedzie, nie porusza mego serca. Każdy robi, co chce, według własnego „widzi mi się”. Każdemu odpowiada różna rola w theatrum życia. Dobrowolne ubóstwo musi mieć sens. Bez poważnego motywu jest zwykłą zachcianką. Ubóstwo wzbogacające czyni dobro. Porzucenie wygodniejszego życia dla misji, gdzie trzeba zaznać niewygody, chłodu i głodu jest tym ubóstwem, o którym mówi Jezus w perykopie "Nagroda za dobrowolne ubóstwo" (Mk 10,28–31). Tych czeka o wiele większa nagroda w niebie przez poniesione trudy. Jezus ujawnia dziwne koleje losu. Wielu z tych, którzy byli pierwszymi i predestynowanymi do medali okazują się na końcu miernymi biegaczami. Często bywa tak, że to, co rodzi się w bólu, pięknie rozkwita.  "Moc bowiem w słabości się doskonali" (2 Kor 12,9). Wielkie dinozaury poginęły, bo wyrosły za duże. Proszę pamiętać, że jeżeli w człowieku zamieszka Bóg, jego moc pokona wszelkie słabości.

          W ewangeliach są trzy, dosyć zagadkowe zapowiedzi męki Jezusa. Może miały znaczenie liturgiczne? Liczba trzy w  wielu religiach uważana jest za liczbę świętą. Świat składa się z trzech składników: nieba, ziemi i podziemia. Liczba trzy wyraża: uniwersalizm, doskonałość i pełnię; początek, środek i koniec (np. ojciec, matka i dziecko). W Piśmie świetym:  trzej mężowie odwiedzają Abrahama, Izajasz mówi o Bogu jako trzykrotnie Świętym (Iz 6,3). Mowa o trzech Osobach Boskich (na podstawie tej nauki późniejsi teologowie sformułowali konstrukcję Trójcy Świętej),  Piotr trzy razy zaparł się Jezusa, który po śmierci był trzy dni w grobie. Proszę pamiętać, że ewangelie mają charakter bardziej liturgiczny, teologiczny niż historiograficzny.

          Trzecia zapowiedź męki (Mk 10,32–34) jest bardzo podobna do dwóch poprzednich. Uczniowie dalej nie wierzą, że ich Nauczycielowi może stać się coś złego.

          W perykopie "Synowie Zebedeusza"  (Mk 10,35–40) pokazane są pragnienia Jakuba i Jana dotyczące ich troski o dobre stanowiska państwowe, gdy Jezus pokona przeciwników, wyswobodzi kraj z najeźdźców i stanie na czele państwa izraelskiego. Jezus odpowiada im względem prawdy rzeczywistej. Dla uczniów to niepojęte. Stale widzą w Jezusie króla, który kiedyś zwycięży. Trudno pojąć, że po trzech latach misji z Jezusem ich spojrzenie nie zmieniło się. Ich umysł był jakby na uwięzi. Może gdyby znali prawdę nie poszliby za Jezusem? Jego przesłanie nie było wcale atrakcyjne, a raczej niebezpieczne i niewdzięczne. Czy Jezus więc był uczciwy względem swoich uczniów? Dlaczego nie wyjaśnił im na początku, o jaką tu grę i stawkę chodzi?

          Pozornie tak to wygląda, ale trzeba też zauważyć, że od początku istniał pewien dystans pomiędzy Jezusem a uczniami. Nikt nie był przywiązywany do misji na siłę. Każdy musiał najpierw zachwycić się Jezusem. Od początku wszystko opierało się nie na układzie (umowie), ale na zawierzeniu. Dystans jaki był, powodował, że uczniowie nie mieli odwagi pytać Jezusa o Jego dzieciństwo, życiorys, czy nawet plany. Jezus odkąd zaczął działać, był już Mistrzem i Nauczycielem w każdym calu. Nie było między Nauczycielem a uczniami biesiady, komitywy, żartów, sielanki. Oprócz Ewangelisty Marka, który "nota bene" nie był uczniem Jezusa, nikt nie ośmielił się napisać o nastrojach Jezusa. Nikt nie napisał, czy Jezus się uśmiechał, czy żartował. Misja Jezusa od początku była poważna, bo o poważne sprawy chodziło.

czwartek, 28 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 18

           Jezus kochał dzieci. Dostrzegał w nich ikonę człowieka, który z dziecięcym zawierzeniem zwraca się do Boga-Ojca. W perykopie "Jezus błogosławi dzieci" (Mk 10,13–16; Mt 19,13–15; Łk 18,15–17)  napisano: "Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego" (Mk 10,15). Nie znaczy to, że Jezus popiera tanią, infantylną relację człowieka z Bogiem. W niej kryje się relacja oparta na miłości. Można ją wyrażać na różne sposoby, ubogacając ją duchowymi przeżyciami, słowną poetyką, trwaniem w uwielbieniu. Do Boga można zwracać się śpiewem, adoracją, przyozdobionym kultem (np. ołtarze budowane na potrzeby obchodów święta Bożego Ciała), sypaniem kwiatów. Trzeba koniecznie odróżniać te piękne gesty od kiczowatej, histerycznej obrony krzyża (przykład z Warszawy), biczowania się czy auto ukrzyżowania. Czyny takie nie mogą podobać się Bogu, bo nic dobrego nie wnoszą. Są moralnie obojętne (adiafora). Wszelkie przejawy histerii są dobrowolnymi czynami, które zaspakajają przede wszystkim własne potrzeby emocjonalne. Dobrowolne ukrzyżowania wręcz obrażają Boga. Są karykaturą Ofiary Jezusa Chrystusa. Epatuje się cierpienia, a nie owoce Męki Pańskiej. Cierpienie samo w sobie jest złem, a nie dobrem. Kościół powinien odcinać się od takich praktyk.

       W Ewangelii Mateusza napisano: "[Jezus] włożył na nie [dzieci] ręce i pomodlił się za nie" (Mt 19,13). Można zapytać w jakim celu to uczynił? Pokazał jak ważna jest modlitwa tych małych, czystych istot. Bóg oczekuje modlitw, bo one są wyrazem ludzkiego stosunku do Stwórcy. Proszę pamiętać, że nie dla zabawy Bóg powołał człowieka, ale do chwały. Jestem przekonany, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawy kim są naprawdę dla Boga. Kiedy mówi się, że są „dziećmi Bożymi”, to jest to tylko częściowa prawda. Bóg ma względem ludzi wielkie plany, które sobie trudno wyobrazić (np. trzeba będzie obrobić Nową Ziemię). Trzeba okazać cierpliwość i uczynić wszystko, aby spełnić oczekiwania naszego Ojca.

          Trzeba jasno powiedzieć, że powołany nowy człowiek nie jest dziełem skończonym. Stwórca pozostawia mu czas na samodoskonalenie i szlifowanie własnej duszy.Ta kooperacja stwarza możliwość, aby dusza ludzka mogła w pełni połączyć się z naturą Boga.

          Do Jezusa: "przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" (Mk 10,17). Jezus odpowiada: "Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg" (Mk 10,18). Podobnie przedstawia to Ewangelia Mateusza: "Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne? Odpowiedział mu: Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry" (Mt 19,16–17) a także Łukasza. Z trzech zapisów perykopy "Bogaty młodzieniec" (Mk 10,17–22; Mt 19,16–22; Łk 18,18–23) można wydobyć sens problemu. Jezus chciał podkreślić znaczenie pojęcia „być dobrym”. Ono jest zarezerwowane jedynie dla Boga-Ojca. Zgoda, ale czy Jezus nie „był dobry”? Według boskiej skali – nie. Za życia był Człowiekiem, a więc narażony był na grzechy. Wielokrotnie opisywane są w ewangeliach ludzkie zachowania Jezusa. Podlegał on ludzkim emocjom. Płakał, krzyczał, wyzywał, odpowiadał niegrzecznie, a nawet stać Go było na rękoczyny. Oczywiście skala takich zachowań była minimalna w okresie Jego działalności i wobec dobra jakie czynił. Ujawnianie ludzkiej postawy Jezusa podkreśla Jego Człowieczeństwo. Dobrze, że same ewangelie to pokazują. Tym samym same odsuwają mit o boskim narodzeniu Jezusa. W Betlejem narodził się Człowiek, nie Bóg. Na krzyżu umarł Człowiek, nie Bóg. Na końcu Człowiek został powołany do Chwały Ojca. Chwała Ojca u Jezusa ukazana jest w tym samym Akcie działającym. Ojciec i Syn działają z jednej woli Ojca. Jedność w działaniu (dynamiczny obraz Boga). Ontologicznie każdy pozostaje sobą. Te stwierdzenia wielokrotnie powtarzam, aby zagadnienie Trójcy Świętej (do Ojca i Syna dołącza się jeszcze Duch Święty) było czytelne i zrozumiałe.

          Jezus odpowiada młodzieńcowi, że aby osiągnąć wieczność wystarczy wypełniać przykazania Boże. Młodzieniec chce czegoś więcej. Chce poczucia wielkości, bohaterstwa, doskonałości i wywyższenia. Nie chce być byle kim. Ma aspiracje. Czy to dobrze? Dobrze. Aspiracje są motorem postępu. Każdy ma prawo do sukcesów i zaszczytów. Nie jest niczym złym „robić” karierę.

          Nadzwyczajność wymaga nadzwyczajnych środków. Jezus ujawnia: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną" (Mt 19,21; por. Mk 10,21).  Dla młodzieńca taka perspektywa jest szokująca. Jego temperament podpowiada mu walkę  z szabelką w dłoniach, a nie uniżenie czy zubożenie. Gdzie tu miejsce na ordery i chwałę? Młodzieniec nie rozumie nauki Jezusa. Nie pojmuje również sensu nastawienia drugiego policzka, oddania płaszcza ubogiemu i ofiarności dla bliźnich. Nauka Jezusa szokowała. Nikt przedtem nie stawiał tak sprawy. Jezus był pierwszym, który ukazał inną perspektywę zamysłu Bożego. Jezus jest podziwiany nie tylko przez wiernych. Uczciwi i rzetelni badacze, spoza kręgów wiernych przyznają, że Jezus był Wielkim i Wyjątkowym Człowiekiem.

środa, 27 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 17

          Bóg z miłości do ludzi przestrzega przed grzechem: "lecz biada temu, przez którego przychodzą". Znaczy, że jest gotów chronić każdego przed nim, o ile człowiek tego zapragnie. Bóg udziela człowiekowi łaski, ale warunkowo – kto tego zapragnie. W ten sposób nie narusza daru wolności. Obfitość łaski Boga jest ogromna. Ofiarowuje wolność i może chronić od pokus. Tylko nierozumny nie pojmuje za co powinien tak bardzo kochać naszego Stwórcę. On troszczy się o człowieka, szanując jednocześnie godność jaką człowiekowi ofiarował.

          Dlaczego Marek opuścił wersety (Mt 18,7); (Łk 17,1)? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Warto jednak zdać sobie sprawę, że redakcja tekstu Ewangelii ulegała zmianom. Wulgata (tłumaczenie łacińskie) też wprowadziła własne koncepcje (wg przypisu Wlg dodaje  w. 48 jako 44 i 46). Można uważać perykopę za literacko skażoną.  Następne słowa ewangelii (Mk 9,43n) są synoptyczne i stanowią pewną figurę literacką, zwaną hiperbolą. Oczywiście nie ma mowy o obcinaniu sobie grzesznej ręki czy grzesznej nogi. Chodzi o podkreślenie skutecznego unikania grzechów.         

          Perykopa synoptyczna "Nierozerwalność małżeństwa"  (Mk 10,1–12; Mt 19,1–9; Łk 16,18) przekazuje ciekawe informacje. Jezus odpowiadając na podchwytliwe pytanie faryzeuszy: "czy wolno mężowi oddalić żonę" (Mk 10,2) ujawnia autora przykazania. Nie jest nim Bóg, ale Mojżesz: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał [Mojżesz] wam to przekazanie" (Mk 10,5). Warto zapamiętać sobie tę wiedzę. Autorem przykazań jest człowiek, który pod natchnieniem Bożym odczytał ze stanu Prawdy zamysły Boga. Jak to zrozumieć?

          Wszelkie zamysły Boga można zapisać (umiejscowić) w wirtualnym zapisie pod nazwą «Stanu Prawdy». Człowiek do tego uprawniony i przysposobiony może sięgać swoją świadomością do tego stanu i odczytywać w niej zapisy. Często bywa tak, że zapis jest dobrze odczytywany, ale nieprawidłowo jest transponowany na ludzką mowę. Czasem brakuje odpowiednich słów opisujących wiedzę nadprzyrodzoną. Oczywiście Stan Prawdy jest pewnym modelem abstrakcyjnym, który ułatwia zrozumienie dialogu Boga z człowiekiem. Równie dobrze można napisać, że człowiek odczytuje myśli Boga (takie ujęcie jednak nie licuje z powagą Boga). Wszystko, co pochodzi od Boga jest Prawdą. Prawda ta nie ulega zmianie, dopóki Bóg sam nie zmieni swoich zamysłów. Stan Prawdy jest konstrukcją myślową wyjaśniającą, a nie opisem faktograficznym. Ułatwia zrozumienie kontaktu z Bogiem, który w jednej chwili kontaktuje się z wielką rzeszą ludzi. Mojżesz będąc do tego uprawniony, odczytywał zamysły Boga i zapisywał w księdze prawa narodu żydowskiego. Jezus potwierdza, że zamiarem Boga była nierozerwalna więź między kobietą a mężczyzną. Podobnie jak grzech zaburzył relację z Bogiem, tak niewierność zaburzyła porządek między ludźmi i sprzeciwiła się intencji Boga. Mojżesz z konieczności, ze zdrowego rozsądku, przyjmując mniejsze zło, złagodził pierwotne prawo Boga. Czy miał do tego prawo? Miał, bo sam Bóg powiedział, że człowiek ma sobie sam porządkować swoje sprawy:  "abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną" (Rdz 1,28). Prawo ludzkie nie zwalnia z odpowiedzialności boskiej. Porządkuje jedynie życie organizacyjnie. Niewierność zawsze pozostanie niewiernością. Podobnie wielożeństwo nie wynika z Bożego zamysłu: "Lamek wziął sobie dwie żony" (Rdz 4,19).  Niegdyś było to koniecznością, gdy brakowało mężczyzn przez bratobójcze wojny. Dzisiaj wielożeństwo jest powoli zakazywane na całym świecie. Człowiek sam naprawia własne,  niegdyś ustanawiane prawa. Jest to przykład, jak powoli człowiek dojrzewa do zamysłu Bożego, do świata idealnego.

         Z perykopy można odczytać jeszcze inną ważną informację. Człowiek może łączyć się z kobietą przez wspólną przysięgę złożoną nawet bez świadków, ale gdy na świadka przysięgi powołany jest Bóg taki związek jest przez Boga błogosławiony i umocowany sakramentem. Bóg udostępnia dary łaski, które małżonkowie mogą przyjąć (lub odrzucić). Bez sakramentu związek taki ma również rację bytu, ale trudniej jest żyć małżonkom bez Bożego dodatkowego wsparcia.

          Jezus okazywał dzieciom szczególną estymę. Trudno się dziwić. Narodzone lub nienarodzone dzieci od samego Boga pochodzą. Zanim zakiełkuje w nich chęć skorzystania z wolności woli (i przez to atrakcyjności zła), są obrazem Bożego majestatu. Są absolutnie duchowo czyste, a w ich oczach można dostrzec oblicze Boga. Wspaniałym doświadczeniem jest obserwowanie, jak w dzieciach prawo naturalne konfrontuje się z rzeczywistością. Na początku jest ogromna ilość pomyłek. Często wychodzą na zewnątrz prawa Kalego. Wszystko co dla mnie, jest dobre. Zabrać Kalemu, to zło.

 

wtorek, 26 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 16

         Odpowiedź Jezusa jest zaskakująca:  "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,3). Podobnie: "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał" (Mk 9,37; Łk 9,48).  Jezus odcina się od zaangażowania politycznego. Całość sprowadza do dziecięcego spostrzegania rzeczywistości. Jest w tym metafora. Dziecko jest pełne bezgranicznego zawierzenia. Nie kombinuje ani nie uprawia przetargów myślowych, jest autentyczne, szczere, proste, nieskomplikowane i oddane. Jezus pokazuje czystą formę, ideał i bezgrzeszność. Wszystkie te własności są atrybutami boskimi. Kto przyjmuje do siebie człowieka o takich atrybutach, przyjmuje do siebie Jezusa, a w konsekwencji Boga. Gdyby przedsiębiorcy posiadali takich pracowników, nie potrzebny byłby żaden nadzór. Uczciwość pracowników odbijałaby się na obniżeniu kosztów prowadzenia działalności. Z pracy nie znikałyby też drobne rzeczy (długopisy, zeszyty itp.) będące przedmiotem kradzieży. Trzeba pochylić głowę przed świadkami Jehowy. Oni potrafili wypracować takie zespoły pracy. Katolikom (chrześcijanom) powinno być niejednokrotnie wstyd.

          Zdanie: "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje,  Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał" jest przykładem wnioskowania logicznego zwanym sylogizmem.

<Jeżeli każdy M jest P oraz każdy P jest S, to każdy M jest S>

          Sylogizm (konkluzja, wniosek) jest to wnioskowanie o dwóch przesłankach, przy czym obie przesłanki zawierają wspólny element, a każdy element wniosku zawarty jest w dokładnie jednej przesłance. Sylogizm wywodzi się z prac Arystotelesa. Jego sformułowanie uważane jest za początek klasycznej logiki.

          Jezus wyraźnie przekazuje swoją przynależność, a zarazem zależność od Ojca Niebieskiego. Kto przyjmuje Jezusa, przyjmuje do siebie samego Boga Ojca. W schemacie wnioskowania logicznego jest w środku. Jezus ma swoje umiejscowienie. On to rozumie najlepiej. 

          Perykopy "W imię Jezusa"  (Mk 9,38–41) nie ma u Mateusza, a jest w wersji skróconej u Łukasza (Łk 9,49n). Czy Ewangelia Mateusza nie była jednak wcześniejsza od Ewangelii Marka? Łukasz korzystał z ewangelii jednego i drugiego ewangelisty.  Tekst perykopy ujawnia problem jaki mieli uczniowie Jezusa. Zauważyli, że inni (nie będący uczniami Jezusa) czynią podobnie jak oni. Leczą i czynią cuda w imię Boga. Przyznają nawet, że zabraniali takich praktyk innym. Jezus nie okazał zaskoczenia i odrzekł: "Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie" (Mk 9,39).

          Nikt nie ma monopolu na Prawdę. Nawet Jezus. Ona jest dostępna każdemu. Etyka, prawo naturalne są czymś uniwersalnym i ponad religią. Jeżeli ktoś jest dobry, to nieważne do jakiej religii należy. Jego uczynek jest Bogu miły i otrzyma za to należną mu zapłatę. "Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami" (Mk 9,40). Jeżeli ktoś nie jest przeciwko nam w rozumieniu etyki, to reprezentuje prawo naturalne, które jest darem Boga dla wszystkich. Kolejne zdanie należy traktować jako przykład: "Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam  wam, nie utraci swojej nagrody" (Mk 9,41). Jeżeli ktoś poda kubek wody spragnionemu, uczyni drugiemu dobro, niezależnie czego jest wyznawcą, ten również zostanie wynagrodzony.

          Jezus ujawnia uniwersalizm etyczny i uniwersalizm prawa naturalnego. Jedno jest tylko prawo, bo od Jednego Boga pochodzi. Umiejscowienie religijne nie ma większego znaczenia. Nauka ta jest bardzo ważna, zwłaszcza dla fanatyków religii katolickiej. Wiele jest niestety takich właśnie pobożnych katolików, którzy uważają religię katolicką za jedyną. Gorzej, gdy od innych odwracają się ze zgorszeniem. Każdego, kto czyni dobro, nie ominie nagroda.

          Perykopa "Zgorszenie"  (Mk 9,38–41) w opracowaniu Marka zaskakuje nie tym, co w niej jest, ale tym czego w niej nie ma. W Ewangeliach Mateusza i Łukasza jest napisane:  "Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie" (Mt 18,7); "Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą" (Łk 17,1). U Marka tego wersetu brak. Dlaczego?

          Werset ten ujawnia ważną tajemnicę nieprawości człowieka. Grzech jest pewny. Nie ma tu kokieterii, że wszystko może być cacy. Zgorszenia muszą przyjść. Co to znaczy? Przecież Bóg stworzył człowieka dając mu wszystkie atuty, aby był bezgrzeszny. Skąd ta pewność grzechu? Bóg dał człowiekowi wolność, tym samym może on Bogu powiedzieć nie. Wolność człowieka sprawiła nową sytuację. Bóg wywyższył człowieka do godności samodzielnej istoty. Pod względem etycznym człowiek stał się tworem całkowicie samodzielnym w stosunku do Boga.  Może uczynić wszystko, co chce. Brakuje mu jednego. Nie jest doskonały jak Bóg. Wszystko co niedoskonałe obumiera, niszczy się i ulega degradacji. Konsekwencją niedoskonałości człowieka jest grzeszność. Grzeszność wynika więc jakby z definicji niedoskonałości bytu.  Nikołaj Bierdiajew (1874–1948) pisał: "Bóg nie ma władzy nad wolnością ludzką, pomaga jedynie woli człowieka dokonać właściwego wyboru, nie ponosząc odpowiedzialności za zło w świecie" (Encyklopedia Katolicka II tom KUL Lublin, kol. 543).

 

poniedziałek, 25 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 15

          Perykopa "Uzdrowienie epileptyka" (Mk 9,14–29) ukazuje dziwne zachowanie Jezusa. Do Jezusa przychodzi ojciec z synem, który  ma ducha niemego (epileptyk): "Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli" (Mk 9,18).  Jezus okazuje niezadowolenie, że uczniowie jeszcze nie pojęli czynności uzdrawiających. "O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć?" (Mt 17,17; Mk 9,19). Po tych słowach Jezus uzdrowił epileptyka ujawniając tajemnicę uzdrawiania: "Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23). To krótkie zdanie zawiera w sobie tajemnicę ludzkiej egzystencji, a dla niewtajemniczonego niewiele mówi.

          Dusza ludzka nie ma miejsca swojego pobytu, a jedynie jest przyporządkowana przestrzeni ludzkiego ciała. Organizm ludzki jest systemem informacyjnym. Jeżeli następuje zaburzenie w nim informacji, czyli pola bioenergetycznego, organizm działa wadliwie. Uzdrowienie polega na naprawie informacji, którą trzeba przekazać z zewnątrz. Wiara ma charakter dynamiczny. Pobudza ciągłą wymianę informacji  (relację, miłowanie) między człowiekiem a Bogiem. W ten sposób powstaje autostrada, po której spływają dary łaski Boga. Informacja, jako dobra energia generuje też zmiany od wewnątrz organizmu przy pomocy własnych możliwości metabolicznych. Gdy Jezus mówi:, że "Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą (i postem)" (Mk 9,29) to znaczy, że trzeba wygenerować tę platformę duchową, po której spłynie uzdrowienie. 

          Szczegółowe badania (Chodzi tu o badania metodą morfokrytyczną – analizy krytyczne tekstów) powyższego wersetu wskazują, że Jezus nie wspominał nic o poście (Słowa „i postem” nie są ipsissima verba Jesu –własnymi słowami Jezusa). Tak więc prawdopodobnie słowa „i postem” są dodatkiem  pierwszych redaktorów ewangelii.

          Informacje przekazane przez Jezusa są bardzo konkretne. Każdy może sam uleczyć się z choroby. Trzeba jedynie stworzyć ku temu właściwe warunki bioenergetyczne. Historia zna wiele przypadków samouzdrowienia (np. z raka). Chory powinien myśleć nie o chorobie, ale o uzdrowieniu. Trzeba w sobie wygenerować tę moc. Nie każdemu jest dana ta naturalna zdolność. Można jednak ją w sobie  wyćwiczyć. Ojciec Józef Witko OFM podpowiada, że przez przebaczanie win można wygenerować moc uzdrawiającą (funkcjonał dobra), którą można spożytkować dla uzdrowienia innych. Wspaniałych przykładów przebaczania można przytoczyć wiele. Np. Józef, syn Jakuba wybaczył swoim braciom, że sprzedali go w niewolę. W Ruandzie Immaculée Ilibagiza przebaczyła mordercy swojej rodzinie. Moc przebaczania otwiera serce na uzdrawiające działanie Boga.

          Jezus drugi raz zapowiada swoją mękę: "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie" (Mt 17,22–23; Mk 9,30–32). Uczniowie nie pojmowali słów Jezusa. Jak można zabić Jezusa? To niedorzeczne.

          Synoptyczna perykopa Spór o pierwszeństwo (Mt 18, 1–5; Mk 9,33–37; Łk 9,46–48) przedstawia spór apostołów jaki wiedli między sobą na temat, kto jest z nich najznaczniejszy. Jedynie Mateusz nagiął ten spór w stronę królestwa niebieskiego: "Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim" (Mt 18,1). Chciał w ten sposób nadać zdarzeniu wymiar teologiczny.

         W sporze prawdopodobnie chodziło o przyszłe stanowiska państwowe, gdy Izrael odzyska niepodległość. Prawie do końca uczniowie spostrzegali Jezusa jako wyzwoliciela narodowego.

niedziela, 24 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 14

 

          Następna perykopa "Pierwsza zapowiedź męki" (Mk 8,31–33) przedstawia jasną wypowiedź Jezusa o swojej przyszłości. O dziwo, nikt Go nie rozumie, nawet Piotr. Przygoda z Jezusem dopiero się zaczęła. Tyle wspaniałych chwil mają za sobą, wiele się nauczyli i teraz ma się to wszystko skończyć? To jest niemożliwe. Nauczyciel przesadza. Piotr wyraża swoją dezaprobatę. Jezus zdenerwował się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie"  (Mk 8,33).

          Jezus poucza uczniów jak mają Go naśladować. Marek ujął to w perykopie "Warunki naśladowania Jezusa" (Mk 8,34–38). Człowiek powinien zaprzeć się samego siebie. To znaczy zrezygnować ze swego ego na rzecz postawy Jezusa. To trudne, ale możliwe. Jestem jaki jestem, ale Jezus mądrzejszy jest ode mnie. Jego należy słuchać w swoim sercu.

          Wielokrotnie przytaczam tezę, że Jezus osiągnie chwałę Ojca dopiero na Krzyżu. W Betlejem urodził się Człowiek, a nie Bóg. Tezę najlepiej broni sama Biblia. W omawianej perykopie jest napisane: "Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego, razem z aniołami świętymi" (Mk 8,38). Słowo „przyjdzie” mówi o tym, co dopiero ma się wydarzyć.  Za tymi słowami pisze: "razem z aniołami świętymi". To z kolei stanowi z „wiary starotestamentalnej” o istnieniu bytów anielskich, które filozoteizm odrzuca.

          Jezus ma przemyślaną ekonomię ujawniania swojej misji. Uznał, że trzeba pokazać swoim, najbardziej zaufanym uczniom rąbek tajemnicy mesjańskiej. Zaprowadził Piotra, Jakuba i Jana na górę Tabor (wg Tradycji). Tam, w mistycznym uniesieniu uczniowie zobaczyli Mojżesza i Eliasza. Odzienie Jezusa stało się lśniąco białe, co wskazuje na przynależność do świata niebios. Obłok okrył  wszystkich trzech i słychać było głos Boga: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie" (Mk 9,7).  Ta epifania objawia ostateczną prawdę o Synu umiłowanym. Jednocześnie Jezus opuszcza zasłonę na to wydarzenie. Jeszcze nie czas na pełną Chrystofanię.

          Perykopa "Przyjście Eliasza" (Mk 9,9–13) wprowadza zamieszanie. Użyte jest tu pojęcie: "powstanie z martwych" (Mk 9,9n), które było używane przez Żydów, ale nie odpowiada prawdzie. Jezus nie powstał z martwych (nie wrócił do swojego ciała), ale zmartwychwstał (był spostrzegany neurotycznie, podobnie jak dzieci widziały Maryję w Fatimie). Prawdopodobnie, przez wiele dziesiątek lat po zmartwychwstaniu Jezusa, toczyła się dyskusja nad fenomenem zmartwychwstania. Marek nie był świadkiem Jezusa i przekazywał wrażenia i odczucia innych. Nie ma co się dziwić. Nawet dzisiaj wiele osób uważa, że Zmartwychwstały Jezus był rzeczywisty, cielesny i widziany przez wszystkich.

          Pod postacią oczekiwanego Eliasza pojawił się Jan Chrzciciel. Był On ostatnim prorokiem zwiastującym przyjście Jezusa Chrystusa. Można uważać Jana za naocznego świadka Jezusa. Jest on więc autorytetem w sprawie. Warto zapoznać się w jaki sposób przedstawiał Jezusa. "Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie" (Mt 3,2). Zapowiada niezwykłą rzecz, królestwo niebieskie przybliży się do ludzi pod jednym warunkiem – nawrócenia.  Kieruje uwagę na Osobę Jezusa, ale nazywa Go "mocniejszym od siebie" (prorokiem). Będzie On miał szczególne prerogatywy i moc: "On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym" (Mt 3,11–12). Proszę zauważyć, że nie uprawia teologii, lecz jedynie świadczy o Jezusie jako Kimś szczególnym, który będzie miał moc nadprzyrodzoną (będzie chrzcił Duchem Świętym, będzie udzielał sakramentów).  Epifania podczas chrztu jest już autorstwa autora ewangelii. Można powiedzieć, że Jan Chrzciciel jest bardzo wiarygodnym świadkiem i nadaje Ewangelii znaczenie prawdy historiograficznej. Słowa w Ewangelii Jana: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata" (J 1,29) jest już redakcyjną obróbką tekstu. Tekst jest wsteczną antycypacją przyszłej Ofiary Jezusa i pochodzi z opracowania teologicznego. Podobnie słowa: "On jest Synem Bożym" (J 1,34) są już wykładnią teologiczną. Ewangelia Jana według ówczesnego spojrzenia widzi w Jezusie Mesjasza: "Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany" (J 3,28). Może nie ma to większego znaczenia, ale utrzymuję pogląd, że Jezus początkowo nie chciał być prorokowanym mesjaszem, politycznym Obrońcą narodu żydowskiego. Skapitulował po rozmowie z Piotrem (Mk 8,29; Mt 16,20).

sobota, 23 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 13

 

          Czy każdy może liczyć na pomoc Jezusa? Perykopa "Uzdrowienie głuchoniemego" (Mk 7,31–37) ukazuje  uzdrowienie skomplikowanego przypadku dolegliwości. Jezus musiał dokonać szczególnych zabiegów, aby uzdrowić chorego: "włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego:  «Effatha». To znaczy:  Otwórz się!" (Mk 7,33–34). Jak widać, wspierał się modlitwą (spojrzawszy w niebo, westchnął) do Ojca. Jezus uzdrowił chorego, ale co by się stało, gdyby przypadek był jeszcze bardziej skomplikowany? Dla Stwórcy Świata nie powinno być nic niemożliwego. Aby jednak mógł zdarzyć się cud, muszą być spełnione odpowiednie warunki. Jeżeli chodzi o uzdrowienia, to konieczna jest wiara. Splot wydarzeń musi być sprzyjający z porządku logicznego i oczywiście musi być wola Ojca. Co do Jego woli, to należy wierzyć, że Bóg pragnie pomóc wszystkim tym, którzy o to proszą.  Niekiedy trzeba długiego czasu aby zrozumieć, że to Bóg tak chciał i był w tym palec  Boży.

          Czy nie nadużywane są prośby do Boga? Oczywiście, że tak. Bóg jest proszony o wszystko, w tym o błahe rzeczy. Czy to dobrze? Biskup Karol Wojtyła miał takie rozterki przez jakiś czas (gdy wykładał na KUL). Nie chciał Bogu „głowy zawracać” drobiazgami. Dość szybko zmienił zdanie. Uznał, że  proszenie jest pewną formą pokory. Z drugiej strony daje to radość wzajemnej potrzeby, relacji miłości między Ojcem a dziećmi.  Bóg pragnie, aby człowiek coś chciał od Niego. "Jezus prosi, bo Sam chce dawać"  (św. Augustyn): "Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a zostanie wam otworzone" (Mt 7,7).

          Dobrze jest prosząc, coś ofiarowywać od siebie. Biorca jest wtedy również dawcą. Taki ekonomiczny układ równowagi wzajemnych darów zwiększa powagę relacji. Zawsze to podnosi człowieka do godności dziedzica. Ojciec daje z miłości, człowiek tę miłość odwzajemnia.

          O drugim rozmnożeniu chleba mówią tylko dwie Ewangelie: Mateusza (Mt 15,32–39) i Marka (Mk 8,1–9). Scenariusz jest podobny do pierwszego rozmnożenia. Tu również spotkanie ma charakter liturgiczny. Jezus odmówił błogosławieństwo (u Mateusza dziękczynienie). Jedna i druga ewangelia podkreśla, że słuchacze najedli się do syta. Uczucie sytości jest przeciwstawne uczuciu głodu, które jest cierpieniem. Wszyscy, którzy są w obecności Jezusa winni być spełnieni, nasyceni i szczęśliwi.

          Wiele osób deklaruje wiarę, ale chcieliby jej potwierdzenia w znakach widzialnych. Podobnie faryzeusze żądali „znaku”, chcąc by Jezus ukazał najgłębszą prawdę o sobie samym. Chcieli nadzwyczajnych, bożych potwierdzeń. Chodziło o dowody na autentyczność misji Jezusa.  W perykopie "Nowe żądanie znaku" (Mk 8,10–13) Jezus odmawia i wyraźnie jest tym żądaniem poirytowany (westchnął głęboko). Dlaczego? Jezus nie chce być marionetką faryzeuszy. Niejeden znak czyniony przez Jezusa został zignorowany, a nawet wypaczony: "Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy»" (Mk 3,22). Poza tym Jezus chciał pozostać w przestrzeni tajemnicy mesjańskiej. Od początku zabiegał, aby być i pozostać szukanym, a nie rozszyfrowanym. Choć to może wielu dziwić, jest w tym głęboki sens religijny. "Kto może pojąć, niech pojmuje" (Mt 19,12).

          Jezus używa metafor. W perykopie "Kwas faryzeuszów" (Mk 8,10–13) jest napisane: "Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!" (Mk 8,15).  O dziwo, nikt Go nie rozumie, nawet uczniowie. Myślą, że mówi o zwykłym chlebie. Jezus jest tym zniesmaczony. Reaguje z żalem: "Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł?  Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?" (Mk 8,17–19). Kwas często jest stosowany w znaczeniu negatywnym. Jezus chce tu wykazać faryzejski sposób myślenia w prezentowaniu koncepcji religijnych. Faryzeusze są nieprzychylni Jezusowi.

         Perykopa "Uzdrowienie niewidomego" (Mk 8,22–26) jest podobna do perykopa Uzdrowienie głuchoniemego (Mk 7,31–37). Tu również pokazany jest wysiłek Jezusa w uzdrawianiu ciężkiego przypadku schorzenia. Jak przy innych, podobnych sytuacjach, Jezus wzywa do zachowania tajemnicy cudownego uzdrowienia. Trzeba przyznać, że Ewangelia Marka nacechowana jest wezwaniami do zachowania tajemnicy mesjańskiej. Jezus bardziej dba o indywidualny wymiar Jego misji, niż globalny. W  tym można odczytać, że relacja z Jezusem ma charakter prywatny, osobowy, intymny.

          W perykopie "Wyznanie Piotra" (Mk 8,27–30) wyraźnie jest pokazane jak Jezus kontroluje swoją popularność. Pyta uczniów: "Za kogo uważają Mnie ludzie?" (Mk  8,27). Kolejne pytanie kieruje do Piotra. Odpowiedź nie jest po Jego myśli: "Ty jesteś Mesjasz" (Mk 8,29). Jezus surowo zabrania o tym mówić. Jak można odczytać to  z Ewangelii Mateusza, Jezus godzi się z przeznaczeniem. Jezus miał własną koncepcję mesjanizmu. Chciał być Przywódcą duchowym, a nie politycznym. Nie oczekiwał tryumfu wodza, lecz Ofiary śmierci. Chciał zostać Odkupicielem duchowym ludzi, a nie Wybawcą narodowym.

 

piątek, 22 listopada 2024

Ewangelia wg św. Marka cz. 12

           Perykopa Pierwsze rozmnożenie chleba  (Mk 6,30–44) wersetem:  "jak owce nie mające pasterza" (Mk 6,34) nawiązuje do Księgi Liczb: "by społeczność Pana nie była jak stado bez pasterza"  (Lb 27,17) oraz Księgi Ezechiela: "Rozproszyły się [owce moje], bo nie miały pasterza" (Ez 34,5). Przypomina to trochę styl Mateusza, który często sięga do Starego Testamentu.                

          Motyw rozmnożenia chleba pojawił się już w Księdze Królewskiej, w obecności Elizeusza: "Pewien człowiek przyszedł z Baal-Szalisza, przynosząc mężowi Bożemu chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i świeżego zboża w worku. On zaś rozkazał: «Podaj ludziom i niech jedzą!» Lecz sługa jego odrzekł: «Jakże to rozdzielę między stu ludzi?» A on odpowiedział: «Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki». Położył więc to przed nimi, a ci jedli i pozostawili resztki – według słowa Pańskiego" (2 Krl 4,42–44). Podobnie na pustyni Jahwe karmił swój lud manną.

        Znak rozmnożenia chleba opisany jest we wszystkich ewangeliach: "A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi" (Mk 6,41). To nie jest już tylko cud uzdrowienia, który można tłumaczyć uruchomieniem sił drzemiących w ciele człowieka. Świadkami było 5000 osób. Śladem namacalnym było dwanaście koszy napełnionych odpadkami. Jak wytłumaczyć materię cudu wobec  praw natury? Czy cud rozmnożenia chleba należy umiejscowić w zdarzeniach niewytłumaczalnych? Jak na to zapatruje się filozoteizm, który zawsze szuka racjonalnego wytłumaczenia zdarzeń?

          Teologicznie, zdarzenie należy rozumieć jako uwolnienie od głodu. Fizycznie, Jezus łamał chleby i dawał uczniom. Ingerencja Boga przez błogosławieństwo sprawiła, że to, co trzymał Jezus w rękach (chleb) nabrało charakteru nieskończonego. Jezus mógł więc łamać chleb w nieskończoność. Każdy kawałek chleba otrzymywał od Boga Jego moc. Energia wynikająca z tej mocy zamieniała się w materię. Cud rozmnożenia chleba miał charakter cudu stworzenia (jak było na początku świata).

          W perykopie Jezus chodzi po jeziorze (Mk 6,45–52) przewija się nutka organizowania spotkań Jezusa z wiernymi. Jezus przynagla swych uczniów, aby już udali się do Betsaidy, bo On chce pozostać sam i pogrążyć się w modlitwie. Jezusowi bardzo była potrzebna modlitwa. Warto zdać sobie z tego sprawę. Jezus był blisko Ojca, ale ciągle musiał zabiegać o Jego wsparcie i Jego moc. Po modlitwie, kiedy była już noc udał, się za uczniami, krocząc po jeziorze. Jak pisze Marek, "nawet chciał ich ominąć". Zauważony przez uczniów, zmienił kierunek i wsiadł do łódki. Uczniowie byli w szoku: "gdyż umysł ich był otępiały" (Mk 6,52). Rozpamiętywali cud rozmnożenia chleba. Teraz na ich oczach Jezus pokonuje siły przyrody, idąc po tafli jeziora. Przy okazji ucisza wiatr.

          Można zadać pytanie, jaką intencją kierował się Jezus aranżując takie zdarzenie? Częściowo odpowiadam na to pytanie przy omawianiu podobnej perykopy z Ewangelii Mateusza. Cudowne zdarzenia dotyczą samego Jezusa. Może sam Jezus rozpoznaje w sobie moc Ojca? Być może po modlitwie był w takim transie, że nawet uczniów chciał ominąć i dopiero ich nawoływanie wytrąciło Go z tego stanu? Marek nic nie wspomina o Piotrze. Mateusz dopisuje do tego zdarzenia przyjście Piotra naprzeciw Jezusa i jego zwątpienie. Może przekaz Marka jest bliższy prawdy?

          W perykopie "Uzdrowienie w Genezaret"  (Mk 6,53–56)  Marek podkreśla, że od Jezusa emanuje ogromną moc: "A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie" (Mk 6,56).

          Dla Żydów Tradycja starszych i prawo ojców były najważniejszymi elementami ich religii. Wszystko przypisywali Bogu. Biblia zawsze była dla nich żywym Słowem Boga. Do dzisiaj Żydzi są bardzo ortodoksyjni. Fanatyzm religijny leży u podłoża ich mentalności. Kiedy zauważyli, że uczniowie Jezusa nie respektują niektórych ich praw, byli tym zgorszeni.

          W perykopie "Spór o tradycję" (Mk 7,1–13) ukazana jest scena ich pretensji. Perykopa ta została omówiona w rozdziale Ewangelia wg Mateusza. Warto zdać sobie sprawę gdzie leży centrum ludzkiego zła. Nie w osobie szatana, który nie istnieje ontologicznie, ale w sercu człowieka: "Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. [...] Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa,  cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (Mk 7,15; 7,21–23).

          Opis spotkania Jezusa z kobietą kananejską (Syrofenicjanką) jest zaskakujący, gdy odbiera się go dosłownie. Jezus okazuje kobiecie chłód, bo nie należy do domu Izraela. Na prośbę uzdrowienia jej córki odpowiada niegrzecznie: "Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom" (Mk 7,27; Mt 15,26). Aby ta ocena była słuszna, trzeba by było prześledzić tłumaczenia z języka aramejskiego na grecki i z greckiego na polski. Tłumaczenie, nie zawsze oddaje prawdziwy sens tekstu pierwotnego. Kobieta niezrażona Jego grubiańską uwagą mówi: "Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci" (Mk 7,28). Jezusowi podobają się słowa kobiety i rzecze: "Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę" (Mk 7,29).  Jak pisze Marek: "Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł" (Mk 7,30). Jezus pokazuje swój uniwersalizm. Każdy kto otworzy się na Niego i obdarzy Go wiarą zasługuje na Jego wsparcie (łaskę).

czwartek, 21 listopada 2024

Dlaczego Jezus Chrystus?

          Istnienie Boga, Stwórcy, nigdy nie stanowiło dla mnie problemu. Jego istnienie wynika z logicznego rozumowania – «każdy skutek ma swoją przyczynę». Rzeczywistość, którą się odczuwa, Wszechświat, musi mieć swoją przyczynę – argumentację przyczynową znaną z tradycji św. Tomasza z Akwinu. Natomiast kwestia Jezusa Chrystusa, Syna Boga, przez lata była dla mnie zagadnieniem, które wymagało dogłębnego zrozumienia.

          Owszem, w młodości chrześcijański przekaz religijny był inspiracją do przemyśleń. Uważałem się za chrześcijanina naturalnie – z racji przynależności do tego społeczeństwa. Jednak to nie jest to samo, co świadoma akceptacja Jego istnienia i posłannictwa. Proces odkrywania Jezusa jako Syna Bożego oraz akceptacji Jego misji może wynikać albo z tradycji, albo ze świadomego wyboru. Moje poszukiwania argumentów mają swoją bogatą i dla mnie fascynującą historię, ale na ten temat opowiem innym razem. Bardzo duży wpływ na moją chrześcijańską fascynację miały własne, ukryte doświadczenia duchowe – choć nie były one spektakularne, dostępne dla innych.

          Główna myśl, którą chciałbym przekazać, jest taka, że moje stanowisko ma charakter uniwersalny, łącząc wierzących z sceptykami. Nawet gdyby okazało się, że się mylę, to sama idea Jezusa, Syna Bożego, oraz Jego misji niesie ze sobą tak ogromny ładunek dobra, że warto być jej zwolennikiem. Nawet osoby niewierzące często przyznają, że nauczanie Jezusa – zwłaszcza wezwanie do miłości bliźniego, pokory i sprawiedliwości – niesie ponadczasowy, pozytywny przekaz.

          W życiu spotyka się różne przypadki oddawania czci ideom, które wywodzą się z mody (np. ruch hippisowski), odkryć przyrodniczych, trendów kulturowych czy społecznych. Akceptacja idei Jezusa nie jest zatem zjawiskiem wyjątkowym. Przykładem może być Mahatma Gandhi, który był pod wielkim wrażeniem idei chrześcijaństwa, choć sam nie został chrześcijaninem.

          W kontekście historycznym Stwórca, ze względu na swoją nadprzyrodzoną, nieokreśloną i nieogarnioną naturę, nie mógł mieć bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Idea Wcielenia Boga w istotę ludzką umożliwiła Mu bezpośrednią komunikację z człowiekiem. Przez Akt Odkupienia (Ofiarę Krzyża) Bóg dał ludziom możliwość oczyszczenia się z niedoskonałości wynikających z życia w świecie materialnym. Z kolei przez Zmartwychwstanie Bóg ujawnił koncepcję wieczności dla ludzkich dusz. To przez Jezusa Bóg przekazał Prawdę o moralności i sensie życia.

          Przekaz biblijny, mimo licznych (i nieuniknionych) błędów interpretacyjnych na przestrzeni wieków, w swej istocie zawiera tę Prawdę. Jest to Prawda, którą każdy z nas musi odkrywać na nowo. Poszukiwanie jej stało się dla mnie nie tylko fascynujące, ale także sposobem na życie.

          Prawda biblijna nie jest łatwa. Jezus doskonale rozumiał trudność zrozumienia Prawdy w pełni, dlatego uczył swoich uczniów stopniowo, wykorzystując przypowieści i codzienne doświadczenia, by Prawda mogła kiełkować w ich sercach. Myśl ta przypomina, że poznanie Prawdy wymaga otwartości, pokory i gotowości do wewnętrznego wzrostu, nie tylko intelektualnego, ale i duchowego.

 

środa, 20 listopada 2024

Bóg – idea procesu

          Jak mówi się o obiegowo o cząstkach materii, to w umyśle tworzy się tego obraz, który ma kaształt, wymiary, ciężar i inne przymioty. W fizyce kwantowej o cząstkach mówi się jako o obiektach  abstrakcyjnych (matematycznych), które są opisane równaniem prawdopodobiestwa swego istnienia. Użyte słowo «abstrakcyjny» sugeruje jego nierzeczywiste istnienie.   Obiekty ujawniają się dopiero wtedy gdy wchodzą w interakcje, a nie jako fizyczne obiekty istniejące samoistnie w przestrzeni.

             Podobnie można powiedzieć o Bogu. Ujawnia się w momencie  jakiegoś działania, np. modlitwy, mówienie o Nim. Bóg jest istotą dynamiczną, istnieje w czasie działania. Zatem, czy w momentach statycznych Bóg nie istnieje?

          Na poziomie kwantowym rzeczywistość okazuje się nieintuicyjna, ponieważ przedmioty fizyczne, które znamy z codziennego doświadczenia — takie jak kamienie, drzewa, czy choćby nasze własne ciała — tracą swoje tradycyjnie pojmowane, "namacalne" właściwości, gdy schodzimy do poziomu subatomowego. Tam cząstki nie są "stałymi" obiektami, a raczej rozmytymi "chmurami prawdopodobieństwa" — opisywanymi abstrakcyjnymi równaniami, które nie mają fizycznej formy, dopóki cząstka nie wchodzi w interakcję z innym obiektem. Takie spojrzenie prowadzi nas do idei, że istnienie tych cząstek nie jest absolutne i niezależne, lecz "relacyjne" — ujawniają się one tylko w wyniku działania.

          Idea Boga ujawnia się w momentach działania, interakcji (jak w modlitwie, doświadczeniu religijnym, czy działaniu moralnym), rezonuje z kwantowym obrazem rzeczywistości. W myśli teologicznej oraz mistycznej często mówi się, że Bóg nie jest statyczną bytnością, ale siłą, dynamiką, obecnością, która staje się widoczna poprzez działanie, ruch i relację z ludźmi. Z tego punktu widzenia Bóg może być bardziej bliski idei procesu lub doświadczenia niż "bytu" w klasycznym sensie.

          Pytanie, czy Bóg istnieje w "momentach statycznych", można zatem rozumieć podobnie jak w fizyce kwantowej: może nie chodzi o to, że nie istnieje, ale że Jego istnienie nie ujawnia się w sposób uchwytny. Podobnie jak cząstka subatomowa, która nie jest "widoczna" bez interakcji, Bóg może nie przejawiać się bez relacji, działania, kontekstu.

          "Świat nieintuicyjny" zatem ukazuje, jak wiele tradycyjnych koncepcji rzeczywistości i istnienia traci swój absolutny charakter w świetle współczesnych nauk, pozostawiając nam przestrzeń do nowych interpretacji – zarówno naukowych, jak i filozoficzno-religijnych.

          W myśl tego co powyższe teologia jawi się jako nauka o relacji między stworzeniem a Stwórcą. Każdy kto wspomina imienia Boga przywołuje Go do istnienia. Staje się On kimś ważnym w życiu. To ciągłe odradzanie się Boga wpisuje się w koncepcję stałego odradzania się Świata (np. przyrody).

 

wtorek, 19 listopada 2024

Kosmologia a wiara

          Kosmologia to nauka badająca wszechświat, jego powstanie, strukturę i ewolucję.

            Gdy spojrzy się na niebo to widzi się  ogromną ilość obiektów kosmicznych. Jak podają znawcy przedmiotu. Samych galaktyk jest ok. 2 bilionów. Wiele z tych obiektów bez przerwy oddala się od Ziemi nie dając szans, aby kiedykolwiek człowiek otrzymał o nich wiedzę. Tak wielka Ilość obiektów kosmicznych zmusza do refleksji i stawiania pytań. Po co Bóg powołał do istnienia byty, które a priori uciekają ludzkiemu poznaniu?  Być może Bóg stworzył te byty jako wyraz swojej twórczej mocy, a ich niedostępność dla człowieka może przypominać o ograniczeniach naszego poznania?

          Kosmologia, badając wszechświat, stawia fundamentalne pytania o jego pochodzenie, strukturę i przyszłość, co skłania ludzi do refleksji nad ich miejscem w tym ogromie. Odkrycia naukowe, takie jak teoria Wielkiego Wybuchu, mogą zrewidować nasze zrozumienie świata, a także wpłynąć na nasze przekonania dotyczące sensu życia i istnienia Boga.

          Wielu ludzi łączy naukę z wiarą, postrzegając je jako różne sposoby zrozumienia rzeczywistości. Kosmologia może dostarczać wiedzy o mechanizmach działania wszechświata, podczas gdy wiara często koncentruje się na pytaniach o cel i znaczenie życia. W tym kontekście pytanie o to, dlaczego Bóg stworzył byty, które są poza zasięgiem ludzkiego poznania, może być interpretowane na różne sposoby.

          Relacja między kosmologią a wiarą może być złożona. Z jednej strony, naukowe odkrycia w dziedzinie kosmologii, takie jak teoria Wielkiego Wybuchu, mogą wpływać na sposób, w jaki ludzie postrzegają swoje miejsce w Uniwersum. Z drugiej strony, wiele osób łączy naukę z wiarą, uważając, że obie te sfery mogą się wzajemnie uzupełniać. Można argumentować, że istnienie tych obiektów podkreśla nieskończoność i tajemniczość wszechświata, wskazując na jego ogrom i bogactwo. Być może Bóg stworzył te byty jako wyraz swojej twórczej mocy, a ich niedostępność dla człowieka może przypominać o ograniczeniach naszego poznania. Z drugiej strony, niektórzy mogą widzieć w tym zaproszenie do kontemplacyjnego zrozumienia, które pozwala na odkrywanie sensu poza tym, co bezpośrednio widoczne.

          Niektórzy wierzą, że kosmologia może potwierdzić ich wiarę w Stwórcę, podczas gdy inni postrzegają naukę jako konkurencję dla tradycyjnych przekonań religijnych. Ostatecznie, każda osoba ma swoją unikalną perspektywę na tę tematykę, co sprawia, że jest ona fascynująca i bogata w różnorodne interpretacje.

 

poniedziałek, 18 listopada 2024

Fizyka kwantowa na usługach zrozumienia Świata

          Fizyka kwantowa dotyka zjawisk, które uciekają oglądowi prostego zrozumienia Boga i Jego dzieła  – Świata. Podobnie jest z teologią. Wykorzystuje ona ludzkie pojęcia, które też nie są jasne. Obie te nauki mają coś wspólnego ze sobą i warto prowadzić dyskurs uwzględniając je obie.                  

          Mechanika kwantowa oferuje inspirujące analogie, które mogą poszerzyć rozumienie pojęć duchowych. Być może sugeruje, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i subtelna, niż nam się wydaje, a nauka i duchowość mogą się wzajemnie inspirować, zbliżając nas do większego zrozumienia zarówno świata fizycznego, jak i wymiaru transcendentnego.

          Fizyka kwantowa odkrywa zjawiska, które mogą przypominać koncepcje duchowe – choć sama pozostaje neutralna w kwestiach wiary, jej paradoksy i zjawiska mogą inspirować duchowe interpretacje.

Splątanie kwantowe:

          Zjawisko splątania kwantowego, gdzie dwie cząstki zachowują wspólne właściwości mimo dużych odległości, może symbolizować duchową jedność wszystkiego, co istnieje. W pewnych tradycjach religijnych, zwłaszcza w mistycyzmie, jest idea, że każda część stworzenia jest powiązana ze sobą w sposób nierozerwalny, tak jak dusze są splecione w Bożym zamyśle. Można zatem wyobrazić sobie, że splątanie kwantowe na poziomie fizycznym jest odbiciem tej jedności na poziomie duchowym.

Tunelowania kwantowe:

          Zjawisko tunelowania kwantowego, w którym cząstka ma możliwość przejścia przez barierę teoretycznie nieprzekraczalną, można porównać do idei cudów lub przekraczania ludzkich ograniczeń dzięki wierze. W duchowości i wierzeniach religijnych, cuda są momentami, w których fizyczne ograniczenia zostają przezwyciężone, na przykład przez Bożą interwencję lub wyjątkową moc wiary.

Dualizm korpuskularno-falowy:

          Cząstki subatomowe, takie jak fotony i elektrony, mogą zachowywać się zarówno jak fale, jak i jak cząstki, w zależności od tego, jak są obserwowane. Ten dualizm sugeruje, że rzeczywistość może mieć różne aspekty w zależności od naszej percepcji i kontekstu. W duchowości można to porównać do idei, że rzeczywistość ma wielowarstwową naturę, której pełne zrozumienie wymaga bardziej wszechstronnego podejścia. Na poziomie metafizycznym może to nawiązywać do koncepcji duchowej wielości rzeczywistości, gdzie różne aspekty rzeczy współistnieją i wzajemnie się przenikają.

Nieoznaczoność Heisenberga:

          Zasada nieoznaczoności mówi, że nie da się jednocześnie dokładnie określić zarówno położenia, jak i pędu cząstki. Jest to pewne ograniczenie wiedzy, które pojawia się na poziomie kwantowym. W duchowości można to traktować jako symboliczne przypomnienie o ograniczoności ludzkiego poznania oraz o tym, że pełna wiedza o wszechświecie, czy nawet o Bogu, może być poza naszym zasięgiem. Nieoznaczoność może sugerować, że pewne aspekty rzeczywistości są z natury tajemnicze i niemożliwe do poznania w pełni, co jest koncepcją często spotykaną w religii i mistycyzmie.

Kolaps funkcji falowej:

          To koncepcja w mechanice kwantowej, która opisuje ujawnienie się nieokreślonego, probabilistycznego stanu cząstki do jednego, konkretnego w czasie obserwacji lub pomiaru. Kolaps funkcji falowej, który następuje podczas pomiaru, sugeruje, że akt obserwacji jest kluczowy dla ustalenia "rzeczywistości" cząstki. W kontekście duchowym można to porównać do idei, że świadomość, obserwacja lub intencja może wpływać na rzeczywistość. W wielu systemach filozoficznych i religijnych świadomość jest uważana za siłę twórczą, która współkształtuje rzeczywistość.

Superpozycja:

          Superpozycja opisuje stan, w którym cząstka może znajdować się w wielu miejscach jednocześnie, aż do momentu jej obserwacji. W kontekście duchowym lub filozoficznym można to interpretować jako metaforę różnych potencjalnych możliwości lub równoległych rzeczywistości, które istnieją równocześnie. Może być to inspiracją do refleksji nad wolną wolą i przeznaczeniem – rzeczywistość może mieć wiele potencjalnych ścieżek, które stają się faktem dopiero wtedy, gdy podejmujemy konkretne decyzje.

Próżnia kwantowa (fluktuacje próżni):

          W mechanice kwantowej próżnia nie jest "pustką", ale raczej tętniącym energią polem, z którego spontanicznie powstają i zanikają cząstki. Można to interpretować jako sugestię, że nawet pozorna pustka ma w sobie potencjał stworzenia i zawiera w sobie potencjalność wszystkiego, co może się wydarzyć. W duchowości można to porównać do idei, że istnienie wywodzi się z Boskiej esencji, w której tkwią wszelkie możliwości.

Czas w mechanice kwantowej:

          Czas w teorii kwantowej funkcjonuje inaczej niż w naszym codziennym doświadczeniu. Niektóre interpretacje sugerują, że czas jest względny, a zjawiska kwantowe mogą zachodzić zarówno "w przód", jak i "w tył" w czasie. Z perspektywy duchowej można to odnieść do koncepcji, że czas w rzeczywistości nie jest liniowy i że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mogą być częścią jednej wielkiej, jednoczesnej całości – podobnie jak to jest ujmowane w wielu tradycjach mistycznych, gdzie czas jest często postrzegany jako iluzoryczny.

          Nauka i duchowość mogą współistnieć jako różne sposoby rozumienia rzeczywistości, które nie muszą się wykluczać, lecz mogą się wzajemnie dopełniać, inspirując poszukiwania głębszego sensu istnienia.