Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 października 2024

Instytucja Kościoła na indeksie

 

          Wiara jest duchowym filarem ludzkiej osobowości. Kościół widzialny powinien pełnić rolę widzialnego znaku tej wiary. Przez niezachwianą wiarę człowiek staje szczęśliwszy, pełen nadziei. Kościół pisze się dużą literą bo jest sacrum (widzialnym znakiem niewidzialnej Łaski). Jej widzialnym znakiem jest instytucja (kościół pisany małą literą) kierowana przez kapłanów.

          Już jako młody człowiek zauważałem, że kościół (jako instytucja) odbiega od zasad, które sam głosi. Dochodziły mnie informacje (od źródeł pisanych i z własnych obserwacji), które powodowały od dziecka, niepokój w duszy. Ten niepokój poznawczy był powodem ukończenia studiów teologicznych. Chciałem poznać prawdę własnej wiary. Byłem bardzo zdyscyplinowanym studentem. Po ukończeniu studiów, uzbrojony w metodykę badawczą, rozpocząłem dalsze poszukiwania.
          Zdobyta wiedza pozwoliła mi na ugruntowanie głównych kanonów wiary i dała mi również możliwość dokonania ich krytycznej oceny. Nie widzę nic złego w tym, że wykorzystuję do tego umysł (dany przez Stwórcę).
          Ze względu na delikatność tematu pozostawiam czytającym swobodę własnej oceny i wyciągnięcia wniosków. Opieram się tylko na dostępnych mi źródłach.
          Od początku rozwijająca się instytucja kościelna była narażona na potknięcia i niepowodzenia. Podważały one dogmat o szczególnej opiece Ducha Świętego.
          Przez wiele lat kościół bronił się przed innowiercami (Marcjonem, Walentynianem, Montanusem gnostykami), ale nie ustrzegł się od wewnętrznych konfliktów, w tym antypapieży (Hipolit I 217–235; Feliks II 355–365; Bonifacy VII (974 i od sierpnia 984 – lipca 985) .
          Schizmy były bolesnymi momentami w historii Kościoła, które ujawniły jego ludzką naturę i słabość wobec politycznych nacisków. Niektóre z tych rozłamów wynikały z fundamentalnych różnic teologicznych, ale inne miały bardziej polityczne podłoże. Doprowadziły do rozłamu kościołów wschodnich od zachodnich, co było wielkim zgorszeniem wśród chrześcijan.
Przepisy zaprzeczające naturalnym ludzkim potrzebom (bezżenność) stały się przyczyną rozwiązłości kapłanów. Papież Wigiliusz (517–555) pozwolił skonać z głodu papieżowi Sylweriuszowi (536–537) w walce o tron papieski, Papież Benedykt VI (973–974) został uduszony przez papieża Bonifacego VII (984–985). Zalicza się mu zabójstwo dwóch papieży. Sam został zamordowany w 985 roku.
          Wielu papieży jest odpowiedzialnych za śmierć milionów ludzi. Papieżowi Janowi VIII (872–882) roztrzaskano głowę obuchem za jego nieetyczne zachowania. Papież Jan XII (955–964) został śmiertelnie pobity przez męża kochanki. Okres pornokracji (od papieża Sergiusza III – Jana XII 955–963) jest ciężkim obciążeniem prestiżu kościoła. Kościół nie ustrzegł się od upadku moralnego (pijactwo, orgie, zdrady, chciwości, nadużywania władzy, polityczne intrygi papieży, itp.). Papież Lucjusz II (1114–1115) zginął od uderzenia kamieniem.

          Kilku papieży zostało potępionych przez sobory ekumeniczne (Honoriusz I 625–638); Liberiusz (325–366); Wigiliusz (537–555) , Jan XXII (1316–1334), co nie najlepiej świadczy o ich godności piastujących status głowy kościoła.
Niektóre dogmaty nie mają jednoznacznego uzasadnienia, jak nieomylność papieża. Kościół, jako instytucja, przez wieki zmagał się z koniecznością interpretacji i rozwoju dogmatów, co często prowadziło do sporów i kontrowersji.
          Nadanie kościołowi statusu państwowego wciągnęło go w meadry politycznych rozgrywek, żądzy władzy i posiadania materialnego, korupcję, sojusze w mafiami. Narażał się na symonie, nepotyzm, konkubinat, próżność, dewiację, handel odpustami, bujanie ludzi i wciskanie im ciemnoty. Kościół sam powadził wojny, w których zginęło wielu żołnierzy.

          Działalność kościoła stawała w sprzeczności z ideami Ewangelii. Już św. Hieronim (347–420) dopatrywał się dewiacji w kościele
Inkwizycja z pobudek, nie do końca niezrozumiałych (polowanie na czarownice) dla przeciętnych wiernych pochłonęła kilkadziesiąt tysięcy istnieć ludzkich. Papież Innocenty IV (1243–1254) zezwolił inkwizytorom na stosowanie tortur, a skazanym odmówił prawa apelacji.
Tego rodzaju wydarzenia podważały autorytet Kościoła i wpływały na jego prestiż, szczególnie w oczach wiernych, którzy oczekiwali, że hierarchia Kościoła będzie przykładem moralności.

          W książce Zaginione Cywilizacje, A. Kondratowa można przeczytać, że Podbój kolonialny polegał na tym, że misjom towarzyszyły, w jednej ręce krucyfiks, a w drugiej miecz. Jeden ze świadków pisał, że "z krzyżem w ręce i nienasyconą żądzą złota w sercu" (s. 9) Hiszpanie dokonywali podboju Ameryki niszcząc lokalną religię i kulture. W wyniku podboju i ewangelizacji Hiszpanie wytępili około 15 mln Indian (s. 11) . Afrykę kosztował handel z Murzynami sto mln ludzi. Okrucieństwa i przemoc, zarówno w Europie, jak i w kolonialnym świecie, na długo zaciążyły na wizerunku Kościoła, którego działania stały w sprzeczności z Ewangelią.

          Niegodziwości kościoła doprowadziły w XVI wieku do głębokiego rozpadu Rzymskiego Kościoła,

          Kościół długo bronił się od oglądu naukowego wiary, co spychało go na margines. Leon XII (1823–1829) zakazał tłumaczenia Biblii na języki narodowe Zakazał również przeprowadzenia szczepień przeciwko ospie, Kościół tracił autorytet posiadania mądrości dziejowej i znajomości prawdy. Cierpiała na tym sama wiara.Nawet jak osobista wiara pozostała niezachwiana, to skandale pedofilskie, upadki moralne niektórych kapłanów zadały Kościołowi kolejny cios i bardzo osłabiły autorytet Kościoła i dopełniły rozczarowanie postawą instytucji. Oceniając kościół widzialny należy jednak oddzielać jej duchowy aspekt od ludzkich błędów instytucjonalnych.

          Wielokrotnie Kościół w różnych okresach stawał się narzędziem władzy politycznej i nadużywał swojego wpływu.

          Ważne jest pamiętać, że Kościół, jak każda instytucja zbudowana przez ludzi, jest podatny na błędy i nadużycia. Mimo kryzysów instytucjonalnych, dla wielu wiernych duchowy aspekt wiary nadal stanowi najważniejszy filar życia i o tym należy pamiętać.

środa, 30 października 2024

Człowiek przyszłością dla Świata?

           Mimo, że Bóg jest w nas, a my w Nim, to niewiele osób żyję tę  prawdą. Rzeczywistość pochłania ludzki umysł. Świat daje życie, przeżycia, szczęście i radość. Owszem Stwórca istnieje, ale nie chce się bratać w ludźmi na sposób ludzki, zwyczajny, zmysłowy, tak jak ludzie żyją między sobą. Być może zamysł Boga sięga daleko w przyszłość, która dla przeciętnych ludzi nie jest uchwytna. Być może, sam Bóg nie widzi potrzeby, aby stawiać siebie na pierwszym miejscu, bo człowiek, istota inteligentna, jest przyszłością dla Świata.

          Powyższe stwierdzenia prowadzą na poziomy niebezpieczne. Mimo wszystko, to od Boga zależy przyszłość Świata. Być może Bóg wyznaczył dla ludzi wysoki poziom świadomości kim jesteśmy i jakie mamy ograniczenia. Ludzkość nie osiągnęła jeszcze boskiego poziomu i jeszcze ma przed sobą wiele do zdziałania. Przede wszystkim musi zdobyć moc która ujawnia się w dobroci i miłości. Te wartości musi zakorzenić w sobie, aby stały się wartością trwałą. Dobro jest funkcjonałem twórczym. Tak jak Bóg przez miłość własną stworzył Świat. Przez miłość tchnął z siebie niesamowita moc w postaci energii, która posłużyła na ukształtowanie materii i funkcjonowanie w rzeczywistości realnej.

          Bóg Objawił na samym początku, że człowiek będzie Jego dziedzicem. W tym wielka nadzieja. Ludzki trud wykupił obiecaną wiecznością i boskim statusem dziedzica. Można domyślać się, że przed człowiekiem jest jeszcze wiele niespodzianek.

           Wielokrotnie zastanawiam się, dlaczego cierpienie jest tak ważnym elementem ludzkiej egzystencji. Dochodzę do wniosku, choć nie bardzo mi się to podoba, że jest to jedyna droga do postępu i rozwoju. Dowodzenie tego jest bardzo trudne i żmudne i wieloaspektowe, ale znawcy to wiedzą. Św. Paweł ujawnia: "Moc w słabości się doskonali" (2 Kor 12,9).  Słabość jest antidotum  Siły. Trzeba słabości pokonywać. Im większe cierpienie, tym powstaje większa siła sprawcza. Walka ze słabością to są zadania dla istot ludzkich. Cierpienie ma różne oblicze. Dotyka również sfer najbliższe sercu, a wiec rodziny. Tego nie sposób zrozumieć ludzkim umysłem, ale tak już jest.

           Gdy człowiek zrozumie sens cierpienia może pokusić się o niebiańskie stanowisko.

wtorek, 29 października 2024

Bezduszne instytucje

           Religia uczy o wzajemnej miłości: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego." (Mk 12,31). To piękna idea. Tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. To ludzie powołali bezduszne instytucje, których celem są dobra materialne i partykularne interesy. Do takich bezdusznych instytucji można zaliczyć banki. Pod hasłami pomocy materialnej w bieżącym życiu są one nastawione wyłącznie na zysk. Można zauważyć, że w momencie pozyskiwania klientów są bardzo mili, ale gdy już ich zdobędą, egzekwują swoje prawa z całą prawną bezwzględnością. Rzadko zdarza się, że pomagają (przez ulgi, rozłożenie zadłużenia w czasie) w trudnych chwilach, gdy trzeba spłacać zadłużenie.

          Wydawać by się mogło, że sądy są instytucjami, które wymierzają sprawiedliwe wyroki. To są mrzonki. W sądach nie wygrywa prawda, lecz umiejętności adwokatów lub prokuratorów i bezduszne litery prawa. Sądy rzadko uwzględniają okoliczności natury społecznej. Liczą się spisane reguły prawne i wyroki, które przypominają funkcjonowanie sztucznej inteligencji (oparte tylko na zasadach logiki).

          Urzędy skarbowe działają dla dobra społeczeństwa, ale obciążenia podatkowe w trudnych okresach życiowych wymagają większej empatii i zrozumienia. Na to jednak nie można zbytnio liczyć.

          Komornicy zazwyczaj działają na korzyść wierzycieli. Wydaje się, że po to zostali powołani, ale korzystają z niegodziwych uprawnień w stosunku do zobowiązanych, np. opóźniają odwoływanie zajęć komorniczych w bankach, w zusach itp (powołują się np. na przywilej 30-dniowy do załatwienia sprawy, zniesienie zajęcia egzekucyjnego). Pracownicy zazwyczaj nie są empatyczni, życzliwi. Stosują różne naciski stresujące, nie mają uprawnień do podejmowania decyzji i najczęściej stosują spychologię. 

           ZUS spełnia bardzo ważną funkcję społeczną. Zabezpiecza m.in. renty i emerytury. Ze względu na zacietrzewienie części społeczeństwa oraz nieuzasadnioną obronę wieku emerytalnego, który dawno powinien zostać przesunięty ze względu na przedłużający się czas życia społeczeństwa, zmuszony jest do działań restrykcyjnych. Dobrze by było dopuścić możliwość dobrowolnego przejścia na emeryturę. Kto pracuje krócej, otrzyma mniejszą emeryturę. Ta zasada wydaje się bardziej sprawiedliwa i mniej konfliktowa.

            Zwykły obywatel ma niewiele praw wobec machiny urzędniczej, stróżów prawa, policji. Poczucie władzy wynikające z najgorszych ludzkich instynktów jest powszechne i nie licuje z etyką (nauką Chrystusa). "Homo homini lupus est" (łac.), czyli "Człowiek człowiekowi wilkiem". A może być tak pięknie!

poniedziałek, 28 października 2024

Psychologia a wiara

           Powszechne przekonanie, że psychologowie są znacznie mniej religijni od swoich klientów, wydaje się być zjawiskiem ograniczonym do współczesnego, zachodniego kontekstu. Może to wynikać z dominującego, obiektywnego i empirycznego podejścia, które wyznacza dzisiejsze standardy tej dziedziny nauki. Niemniej jednak pozostaje pytanie: „Dlaczego w ogóle istnieje fenomen wiary?”

          Psychologia, zgodnie ze swoją etymologią (psyche – dusza, logos – słowo, myśl), jest nauką empiryczną, badającą mechanizmy i prawa rządzące ludzkim zachowaniem oraz procesami psychicznymi, choć wiadomo, że procesy zachodzące w umyśle człowieka są nieobserwowalne i można je odczytywać tylko na podstawie jego mimiki, gestykulacji, wypowiedzi i zachowania (introspekcja). W psychologii brakuje pogłębionych badań nad samym fenomenem wiary. Mimo etymologicznego związku z pojęciem „duszy”, psychologia unika zgłębiania fenomenu wiary, co wynika z jej empirycznych podstaw.

          Psychologia mogłaby pogłębić swoje analizy poprzez przyjęcie bardziej holistycznej perspektywy, która obejmuje nie tylko mechanizmy zachowania i procesów psychicznych, ale również pytania o naturę wiary, duchowości i transcendencji.

          Aby móc lepiej zgłębić to zagadnienie, konieczne jest wzbogacenie badań empirycznych o analizy istotowe. Wymaga to otwarcia się na poziom transcendentalnej refleksji, który nie znajduje się obecnie w centrum zainteresowań współczesnej psychologii.          

          Kluczem rozpoznania mogą być słowa: "aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie" (J 17,21). Z tekstu można odczytać, że Bóg powołał człowieka, który by z Bogiem stanowił jedną współistniejącą istotę. Przykładem jest Syn Boży – Jezus Chrystus. W tym celu uzbroił każdego człowieka w swoje prerogatywy rozumu i woli, aby mógł podjąć samodzielną decyzję wiary. W zamyśle Boga jest On bezwzględnie potrzeby człowiekowi. Ci którzy odrzucają to zaproszenie mają do tego prawo, ale nie jest to rozsądne. Współistnienie (zażyłość) z Bogiem dają człowiekowi niesamowite możliwości. 

         Filozoteizm (własne narzędzie badawcze) podpowiada: «Każda dobra myśl od Boga pochodzi»; «Tylko Bóg może generować funkcjonały dobra». Będąc w zażyłości z Bogiem człowiekowi łatwiej jest czynić dobro, ale z boskim współdziałaniem.

          Fenomen wiary jest aktem akceptacji  Bożego zamysłu i chęcią współistnienia z Nim. Człowiek z wiarą staje się współtwórcą Świata i uczestniczy w podtrzymywaniu go według zamysłu Bożego. Ateusze mają inne pobudki działania, ale i oni korzystają z otrzymanych darów, które otrzymali jako wkład (aport) do współpracy z Stwórcą. Miłość Boga również ich obejmie swoją Opatrznością (skorzystają jak pracownicy z winnicy (czyt. Mt 20,1–16), którzy zatrudnieni zostali pod koniec dniówki).

         Z własnych refleksji psychologicznych pochodzi myśl: «Istota człekokształtna stała się człowiekiem w momencie jak sobie to uświadomiła». Ta myśl jest filozoficzną refleksją nad rozwojem świadomości i tożsamości. Wiara, w tym kontekście, mogłaby być postrzegana jako wyższa forma świadomości, w której człowiek dąży do wykraczania poza podstawowe potrzeby i poszukiwania większego sensu, nie tylko w życiu doczesnym, ale również w istnieniu duchowym.

          W porównaniu do zwierząt, które mają wykształconą zdolność kojarzenia działań, człowiek rozumuje i posiada zdolność dokonywania własnych wyborów. Ma także zdolność przeżywania emocji i uczuć. Na przykład miłość (fascynacja) do idei Bytu nieskończenie doskonałego sprawia, że poprzez uczucie miłości (lub innych intencji) akceptuje Jego istnienie. Wiara może rodzić się z lęku, nadziei na wieczność, a także z motywacji opartej na logicznym rozumowaniu.

          Połączenie psychologii z refleksją nad wiarą i transcendencją może wzbogacić obie dziedziny. Pozwoliłoby to psychologii lepiej zrozumieć różnorodność motywacji i zachowań ludzi oraz ich głęboką potrzebę transcendencji, a wierze nadałoby bardziej dostępne narzędzia do badania i rozumienia wewnętrznych przemian człowieka.

niedziela, 27 października 2024

Różnice jakie dzielą religie i co je łączy

 

        Być może chrześcijaństwo jest tą religią, która najbardziej odzwierciedla Prawdę o Bogu i jego stworzeniu? Gdyby była to prawda, to całą wcześniejszą kulturę religijną należałoby  w komponować  do tej jedynej doktryny wiary, bo Prawda (idea, istota religijna) powinna być jedna. Można by było tylko dopuszczać różne jej obrazowania (kult, celebracje, kulturę) wynikające z historycznych uwarunkowań. Trzeba by było zasymilować wszystkie wcześniejsze przejawy, znaki, motywy, symbole i zbudować jedną wykładnię wiary. Najlepiej by było opracować na nowo współczesną, ekumeniczną doktrynę wiary, ale sam nie polecam takiego rozwiązania, bo zauważam  trudności, jakie mogą pojawić się na drodze do realizacji takiej idei.

          Na świecie funkcjonuje tak wiele religii, połączonych z różnymi interesami instytucjami, kulturami, że kolejnej trudno byłoby się przebić i pozyskać autorytet i zaufanie. Różnice w obrządkach i celebracjach wynikają z historycznych uwarunkowań, co sugeruje, że religie mogłyby dostosowywać swoje formy wyrazu do wspólnej doktryny, zachowując jednocześnie swoją odrębność kulturową.

          Mimo różnic doktrynalnych, wiele religii dzieli wspólne wartości, takie jak miłość, pokora, sprawiedliwość czy troska o bliźniego. Te wartości mogłyby stanowić podstawę do dialogu i współpracy między różnymi tradycjami religijnymi.

          Każda religia posiada unikalne zasady, wierzenia i rytuały, które są głęboko zakorzenione w jej historii i tradycji. Próba zasymilowania wszystkich religii w jedną wspólną doktrynę mogłaby napotkać na opór z powodu fundamentalnych różnic teologicznych, które definiują tożsamość każdej z nich.

          Mimo, że idea stworzenia jednej, ekumenicznej doktryny wiary wydaje się logiczna z punktu widzenia poszukiwania Prawdy, należy zauważyć, że w praktyce byłoby to trudne do realizacji ze względu na różnorodność religijną i związane z nią interesy instytucji oraz kultur.

          Zamiast dążyć do stworzenia jednej wspólnej doktryny, lepiej byłoby poszerzyć katechezę o wiedzę na temat różnych religii i promować wzajemne zrozumienie. Wymaga to jednak pokory i miłości ze strony wszystkich wielkich religii.

          Współczesne podejście do dialogu międzyreligijnego, oparte na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, może być kluczem do budowania pokoju i jedności w świecie, gdzie różnorodność religijna jest faktem. 

sobota, 26 października 2024

Dialog na linii nauka – wiara

           Dialog między nauką a wiarą opiera się na ich wspólnym dążeniu do odkrycia prawdy, choć każda z tych dziedzin poszukuje jej na inny sposób i w różnych kontekstach. Szkopuł w tym, że prawda ma wiele poziomów. Na samym szczycie znajduje się Prawda absolutna, która, póki co, pozostaje nieosiągalna dla człowieka w pełni, przynajmniej na tym etapie egzystencji. W niej ukryta jest istota rzeczy i zjawisk, sama esencja wiedzy, która mogłaby odpowiedzieć na fundamentalne pytania egzystencjalne. Człowiek może tylko sięgać do poziomu poznania według oglądu ludzkiego, na miarę jego możliwości intelektualnych oraz duchowych.

          Przedmiotem badań jest Wszechświat i jego funkcjonowanie w pełnym zakresie. Jest on widzialny, co umożliwia jego obserwację przy użyciu różnych narzędzi poznawczych. Takie podejście do poznania nazywamy nauką. Poza tym, co widzialne, świat skrywa także imponderabilia, które również przyczyniają się do naszej wiedzy i odkrywania prawdy o tym zjawisku. W zgłębianiu tych ukrytych właściwości pomocne jest wykorzystanie daru od Stwórcy – umiejętności duchowego odczuwania. Należy do nich na przykład intuicja (Bergson). Mechanizmy duchowego poznania nie są jeszcze do końca zrozumiane, jednak od dawna stanowią integralną część naszego procesu poznawczego.

           Jeden i drugi sposób poznania są jednakowo ważne. Wzajemnie się uzupełniają i ubogacają poznanie Prawdy. Każda z metod odpowiada za inny wycinek wiedzy. Nauka bazuje na metodzie empirycznej, eksperymentach i dowodach, a jej celem jest poznawanie mechanizmów rządzących światem materialnym. Wiara natomiast koncentruje się na wymiarze duchowym i transcendentnym, odpowiadając na pytania dotyczące sensu istnienia, etyki i rzeczywistości pozaempirycznej. Mówi o wartości Boskiego eksperymentu.

          Oba te podejścia mają na celu odkrywanie prawdy, choć ich narzędzia i metody są odmienne. Ważna jest umiejętność łączenia faktów i sygnałów z różnych stron (poprzez dialog nauki z wiarą). Przez analizę cząstkowych informacji zdarzeń, za pomocą umysłu,  przechodzić do syntezy, wyciągania wniosków i zrozumienia.

          Przedmiot poznania jest dostępny. Wystarczy otworzyć okno i spojrzeć – jak piękny i logicznie skonstruowana jest rzeczywistość. Każdy aspekt rzeczywistości ma swoje uzasadnienie, przyczynę i cel. Sam Wszechświat jest najlepszym dowodem istnienia Stwórcy.

          Fizyka subatomowa w swojej najmniejszej kwantowej rzeczywistości zbliża się do boskiej natury. Jak mówią znawcy. Poniżej kwarków jawi się tylko Bóg.

          W matematyce można odnaleźć pewne przesłanki, które wielu uznaje za "ślady" lub wskazówki dotyczące istnienia porządku czy nadrzędnej inteligencji we wszechświecie. Matematyczne struktury często wykazują symetrię, elegancję i uniwersalne prawidłowości, co wielu interpretuje jako potencjalne dowody na istnienie wyższego ładu.

          Liczby takie jak «π» (pi) czy «e» (podstawa logarytmu naturalnego) pojawiają się w wielu miejscach matematyki, fizyki i natury. Ich wszechobecność i nieprzewidywalne miejsca występowania skłaniają do przypuszczeń, że mogą one być zaszyfrowanymi elementami większego ładu.

          Matematycy często mówią o "pięknie" w równaniach i wzorach, w czym niektórzy widzą potencjalny "duchowy" wymiar matematyki. Formuły takie jak równanie Eulera eiπ + 1 = 0 (z roku w 1748), łączące podstawowe liczby (0, 1, π, ei) i operacje w jednym prostym wyrażeniu, są postrzegane jako przejaw elegancji, sugerującej jakiś głębszy zamysł.

          Struktury fraktalne występują w przyrodzie (np. kształty płatków śniegu, układ gałęzi drzew, struktura płuc), co w matematycznym ujęciu ukazuje, jak proste zasady mogą tworzyć złożoność. Można to uznać za metaforę działania natury, a przez niektórych interpretowane jest jako element wskazujący na inteligentny projekt.

          Liczba «φ» (phi), zwana złotą proporcją, występuje w sztuce, architekturze i naturze. Jej obecność w różnych zjawiskach, jak wzrost spirali muszli czy proporcje ludzkiego ciała, skłania niektórych do poszukiwania w niej śladów transcendentnego porządku.

          Mimo że matematyka często służy do opisu porządku, istnieją w niej także dziedziny, jak teoria chaosu, które ukazują nieprzewidywalne aspekty rzeczywistości. Ta równowaga między porządkiem a chaosem w matematycznych modelach dla wielu jest świadectwem istnienia zarówno wolności, jak i struktury w naturze.

          Powyższa interpretacja tych zjawisk pozostaje jednak bardzo osobista i subiektywna. Choć matematyka dostarcza precyzyjnych narzędzi do opisu wszechświata, pytanie o to, czy wskazuje na istnienie Boga, pozostaje otwarte i w dużej mierze zależy od filozoficznego lub duchowego podejścia jednostki.

          Istotom rozumnym pozostaje nadzieja, że poznamy Prawdę absolutną. Może dane nam będzie zbliżyć się  do nieogarnionego Absolutu jakim jest Stwórca. Porównać Prawdę absolutną z intuicją, która od samego początku, o ironio, była człowiekowi dostępna.

 

 

 

piątek, 25 października 2024

A pytać wolno

        W książce Zaginione Cywilizacje, Aleksander Kondratow, PIW Warszawa 1973 r. pisze. "Według najstarszych mitów  egipskich Ozyrys... w cudowny sposób zmartwychpowstał... udał się do królestwa zmarłych, by zostać tak królem i najwyższym sędziom" (s. 49); " W Ozyrysie, który poznał zło i smutek życia, przeszedł mękę śmierci" (s.50) i dalej. "Dzięki genialnej sztuce Starożytnego Egiptu obraz Izydy był opiewany i rozsławiany, stworzyła pełen poezji symbol macierzyństwa, przedstawiając kobietę z dzieckiem na ręku. W sztuce Egiptu Izyda z reguły przedstawiona jest w postaci matki karmiącej piersią Horusa lub trzymającej go na kolanach" (s.51). "Również mit boskiej małżonki Ozyrysa – Izydy znajduje swoje odzwierciedlenie w religii chrześcijańskiej.... co czyniło ją patronką egipskich matek" (tamże); "Ukształtowany w Egipcie ideał kobiety-matki wywarł poważny wpływ na ikonografię Matki Boskiej, przedstawianej zwykle z Dzieciątkiem na ręku.". "Do ikonografii chrześcijańskiej przeniknęły również wyobrażenia egipskie o Sądzie Ostatecznym": "aby dostać się do tej ziemi obiecanej, ..,. trzeba mieć serce bez grzechu. Udowodnić to musi dusza zmarłego" (s. 51).

          Refleksje zawarte w książce "Zaginione Cywilizacje" sugerują, że istnieją pewne analogie między egipskimi mitami a elementami chrześcijańskiej tradycji, co skłania do głębszej analizy.

          Nasuwa się pytanie. A pytać wolno. Czy chrześcijaństwo nie wywodzi się z egipskiego korzenia"?  Autor książki Aleksander Kondratow zadaje wiele pytań. Sam sugeruje: "A może  cywilizacja egipska okaże się kolebką ludzkiej cywilizacji w ogóle, a religia Egiptu pra-religią świata?"

          Moi czytelnicy oczekują zapewne mojego komentarza na ten temat? Przychodzi mi do głowy taka nieuczesana myśl. Stwórca stworzył Wszechświat i dał znać o sobie, że istnieje: "Jestem, który Jestem" (Wj 3,14), a potem ludzie z różnych przesłanek, w swoich zakamarkach duchowych tworzyli religie w różnych odsłonach (entourage'ach).

           Być może umarli dlatego nie są rozmowni (np. w snach), bo poznana przez nich prawda ni jak się ma do głoszonych na ziemi religii? Zatem. czy nie pozostaje nam tylko przesłanka–nadzieja zapisana w Ewangelii Jana: "i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8.32).

           Matka Boża w prywatnym objawieniu (nieautoryzowanym przez Kościół), na pytanie, "która religia jest najlepsza", ponoć odpowiedziała, że "każda, która dąży do poznania Boga".

           Rzeczywiście, postać Izydy karmiącej Horusa może przypominać chrześcijańskie przedstawienia Maryi z Dzieciątkiem, a sąd Ozyrysa pewne aspekty sądu ostatecznego w chrześcijaństwie. Jednakże, porównywanie tych motywów niekoniecznie oznacza, że jedno religijne wyobrażenie jest prostym „dziedzicem” drugiego. Autorzy tacy jak Aleksander Kondratow zwracają tylko uwagę na symbolikę i motywy, które można dostrzec zarówno w egipskich mitach, jak i w ikonografii chrześcijańskiej.

          Moje przemyślenie o różnorodności religii, wyrażone poprzez cytat z Księgi Wyjścia („Jestem, który Jestem”) oraz Ewangelię Jana: „i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”, sugeruje, że Boska Prawda może przybierać różne formy w zależności od kontekstu kulturowego i historycznego. Być może, różne religie są próbami uchwycenia tej samej transcendentnej rzeczywistości przez różne kultury na przestrzeni dziejów.

          Każde wierzenie może mieć swoje źródło w tym samym boskim zamyśle, ale jest kształtowane przez kontekst kulturowy i historyczny w jakim powstaje.

Taki pogląd wyrażają również ci, którzy zaznali śmierć kliniczną.

czwartek, 24 października 2024

Różnica między wierzącym, a wierzącym

 

        Z mojego doświadczenia życiowego rozróżniam wierzących, którzy bezkrytycznie przyjmują wiarę przekazywaną przez otoczenie: rodziców, Kościół, katechezę i wierzących, do których się zaliczam, którzy refleksyjnie i świadomie akceptują wiarę, podpierając ją wiedzą i osobistymi przemyśleniami.

        W Ewangelii Jana jest napisane: "Powiedział mu [Tomaszowi] Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20,29). Wypowiedź jest nieco naiwna i podkreśla, że człowiek ma prawo do wątpliwości oraz do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi i poszukiwanie prawdy. Tę perykopę przyjmuję jako tendencyjną wstawkę autora, nie do końca uzasadnioną. Jest dosyć naiwna i nieroztropna, a nawet niebezpieczna. Z drugiej strony uczy, że człowiek po to ma rozum, dany od Boga, aby z niego korzystał. Każdy ma prawo szukać prawdy, pytać i rozwiewać wątpliwości.

         Od dawna znana jest średniowieczna, łacińska sentencja: "Fides querens intellectum" (wiara szuka zrozumienia) Anzelma z Canterbury (1033/4–1109), która stała się. dewizą całej scholastyki. Przypomina, że wiara nie stoi w opozycji do rozumu, lecz wymaga jego współpracy. 

          Według Tomasza z Akwinu (1225–1274) nie istnieje żadna sprzeczność między prawdą naturalną a Objawioną, ponieważ ich wspólne źródło to Bóg. To stanowisko wspiera ideę spójności między nauką a wiarą.

          Grzegorz z Sanoka (ok. 1407–1477) głosił, że teologia powinna respektować osiągnięcia nauk przyrodniczych.

          W Centrum Kultury Naukowej „Ettore Majorana” w Erice na Sycylii, które odwiedzane jest przez tysiące najwybitniejszych naukowców (w tym wielu noblistów) świata znajduje się tablica: "Nauka i wiara obydwie są darami Bożymi". Wielu myślicieli uważa, że teologia powinna brać pod uwagę odkrycia naukowe i że obie dziedziny mogą się wzajemnie wspierać.

          "Legant prius et postea despiciant" – niech najpierw przeczytają, a potem (dopiero) lekceważą. Być może, na skutek własnych przemyśleń, w któryś momencie, sceptycyzm sam zniknie, a otworzy się pełny obraz rzeczywistości, w której żyjemy, a także rzeczywistość transcendentna (wykraczająca poza zasięg doświadczenia i poznania ludzkiego). "Wtedy będziecie szukali Pana, Boga Waszego, i znajdziecie Go, jeżeli będziecie do Niego dążyli z całego serca i z całej duszy" (Pwt 4,29).

          O spójności nauki i wiary nauczał Jan Paweł II, który w encyklice Fides et ratio (1998) stwierdził: "Wiara i rozum (fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. […] Nie ma więc powodu do jakiejkolwiek rywalizacji między rozumem a wiarą: rzeczywistości te wzajemnie się przenikają, każda zaś ma własną przestrzeń, w której się realizuje".

             Katolicyzm często bywa krytykowany za to, że wielu wierzących nie do końca rozumie w co wierzy ani nie jest w pełni zaznajomionych z jego doktryną.

 

 

środa, 23 października 2024

Dusza a duch?

           Wiele osób zastanawia się nad różnicą między pojęciami „duch” a „dusza”. W Biblii możemy znaleźć kilka odniesień, które pomagają zrozumieć te różnice. Na przykład:

W Piśmie Świętym jedynie wierzący, w których mieszka Duch Święty, nazywani są duchowo żywymi (1 Kor 2,11; Hbr 4,12; Jk 2,26). Niewierzący są określani jako «duchowo martwi» (Ef 2,1-5; Kol 2,13). W listach Pawła duch jest kluczową częścią życia człowieka wierzącego (1 Kor 2,14; 3,1; 15,45; Ef 1,3; 5,19; Kol 1,9; 3,16). Duch w człowieku to ta część jego istoty, która umożliwia bliską relację z Bogiem.

          Słowo „duch” odnosi się do niematerialnej, dynamicznej części człowieka (natury). Paweł często podkreśla w swoich listach rolę ducha w życiu chrześcijanina (1 Kor 2,14; 15,45). Duch daje człowiekowi zdolność do pełnej więzi z Bogiem, który sam "jest Duchem" (J 4,24) i prowadzi go w życiu duchowym.

          Z kolei «dusza» ma bardziej ontologiczne znaczenie i odnosi się do życia fizycznego, a także psychiczno-emocjonalnego. Dusza obejmuje ludzkie uczucia, myśli, pragnienia i wolę. Nie posiada fizycznej struktury ani miejsca pobytu, ale jest integralną częścią człowieka. Dusza stanowi centrum ludzkich przeżyć emocjonalnych i duchowych, dotykając zarówno grzechu, bólu, radości, jak i smutku. W niektórych fragmentach Pisma Świętego, np. w Księdze Rodzaju 35,18, słowo „dusza” oznacza po prostu „życie”. W tym kontekście dusza to część człowieka podtrzymująca jego istnienie fizyczne.

          Człowiek z powodu swojej grzeszności ma duszę skażoną niedoskonałością. W kontekście Łukasza 12,26 dusza symbolizuje wewnętrzny aspekt człowieka, który znajduje się pod wpływem grzechu i potrzebuje odkupienia i oczyszczenia.

          W momencie śmierci, dusza po oczyszczeniu wraca do Boga (Koh 12,7) i łączy się z Nim, symbolizując duchowe zaślubiny

          Podsumowując, dusza jest częścią człowieka, a duch odnosi się do jego natury. Te dwa pojęcia wzajemnie się przenikają. Można używać ich zamiennie, jednak dusza ma bardziej indywidualny charakter, będąc czymś w rodzaju duchowego „paszportu” człowieka, zapisującego jego przeżycia, emocje i grzechy. Zarówno dusza, jak i duchowa część człowieka są wieczne z natury.

         Oba pojęcia odgrywają kluczową rolę w rozumieniu natury człowieka w religii chrześcijańskiej. Tworzą pełny obraz człowieka i jego relacji z rzeczywistością duchową oraz fizyczną.

wtorek, 22 października 2024

Elektrony

          Do tajemniczych cząstek materii należą elektrony, które są fundamentalnymi cząstkami w fizyce. Są powszechnie użytkowane (prąd elektryczny), ale niewiele o nich wiemy. Ich wewnętrzna natura (o ile ją mają) pozostaje zagadką. Obecny model standardowy fizyki zakłada, że elektrony są cząstkami elementarnymi, co oznacza, że nie mają znanej struktury wewnętrznej ani nie są zbudowane z mniejszych składników. Elektrony są również klasyfikowane jako fermiony, co oznacza, że podlegają zasadzie wykluczenia Pauliego, nie mogą zajmować tego samego stanu kwantowego co inne fermiony. Wygląda na to, że są niepodzielne. Przyjęcie, że zachowują sie jak kulki o promieniu mniejszym niż 10^-22 metra nie jest do końca prawdziwe. To sposób ich wizualizacji na potrzeby dydaktyczne. Podobnie sugestia uznania ich za obiekty punktowe służy do rozważań matematycznych. Przyjmuję się, że obiekty te wirują, mają moment pędu (spin). Ciekawą własnością ich jest ich ujemny ładunek elektryczny, który co do swojej natury nie jest dokładnie wyjaśniony.
          To co wiemy, to to, że elektrony (leptony, negatony) są niepodzielnymi cząstkami trwałymi. Obecnie nie wiadomo, czy elektron ma jakąkolwiek strukturę wewnętrzną. Ze względu na ich dualistyczne właściwości korpuskularno-falowe można je traktować jako kłębki energetyczne, które ukazują ich dynamiczną naturę.

Elektrony w atomach zajmują określony obszar w przestrzeni wokół stosunkowo małego dodatniego jądra. Obszary zajmowane przez elektrony nazywają się orbitalami. Orbitale z kolei zgrupowane są w powłoki elektronowe. Parametry każdego orbitala (energia, kształt) zdeterminowane są przez energię elektromagnetycznego oddziaływania z jądrem atomu i pozostałymi elektronami oraz parametry elektronu. Rozmiary orbitali atomowych są rzędu 10−10 m, czyli dziesiątej części nanometra, ale dla stanów wzbudzonych mogą być kilkadziesiąt razy większe. Orbitale elektronowe są od 10 do 100 tysięcy razy większe od jądra atomowego, którego średnica wynosi od 10−15 do 10−14 m.
          Elektrony mogą brać udział w reakcjach jądrowych. Mogą być emitowane z jądra atomowego – nazywane są wówczas promieniowaniem beta (β).
          Mechanika kwantowa opisuje elektron jako obiekt, który może być w dwóch miejscach jednocześnie (!), co jest sprzeczne z codziennym doświadczeniem.
          Aby pozostać w oglądzie kataleptycznym (badania przeprowadzone w normalnych warunkach) można elektron uważać za kłębek energetyczny (kwant energii) o naturze dynamicznej.

poniedziałek, 21 października 2024

Kwarki w zapisie niekonwencjonalnym

        Dla nabrania nowego oddechu zmieniam temat na również fascynujący i do końca nierozpoznany – Świat subatomowy. W nim należy szukać odpowiedzi o istotę Wszechświata i zrozumienia mechanizmów stwórczych.

         Kwarki to cząstki elementarne, składniki materii budujące protony, neutrony i inne zwane hadronami. Według dzisiejszego stanu wiedzy kwarki są niepodzielne. W 1964 roku niezależnie Murray Gell i George Zweig wysunęli hipotezę o ich istnieniu. W 1968 roku podczas eksperymentów rozpraszania elektronów na jądrach atomowych potwierdzono ich istnienie (na skutek ich rozproszenia). Okazało się, że protony i neutrony mają wewnętrzną strukturę. Składają się z małych cząstek zwanymi kwarkami. Kwarki na dzień dzisiejszy są tylko cząstkami konceptualnymi, bo nie znaleziono sposobu ich wizualizacji.

          Kwarki podzielono na: górny (u), powabny (c), wysoki (t) , dolny (d), dziwny (s), niski (b)  i ich odpowiedniki antymaterialne (?). Kwarki są cząstkami uwięzionymi i występują w układach złozonych, nie da się ich oderwać i odizolować od siebie.

          Ich parametry są definiowane niekonwencjonalnie. Dla laików zaskakujący jest ich ładunek elektryczny, który nie jest całością. Dla poprawności konstrukcji logiczno-matematycznej kwarków przydzielono im ładunki ułamkowe:

kwarki u,c,t mają ładunek +2/3,

kwarki d,s,b mają ładunek -1/3,

które z prawdą nie mają nic wspólnego (autor). Są czystym zabiegiem matematycznym, aby dla protonu (2*u+d): +2/3+2/3-1/3 otrzymać ładunek +1, a dla neutronu (u+2*d): 2/3 - 1/3 - 1/3 otrzymać zero.

          W rzeczywistości, naukowe teorie, takie jak model kwarkowy, są wynikiem starannego badania zjawisk i danych eksperymentalnych. Choć wprowadzenie pojęć, takich jak ułamkowy ładunek kwarków, może wydawać się abstrakcyjne, to te pojęcia wynikają z długotrwałych eksperymentów i obserwacji. Ich celem jest stworzenie jak najdokładniejszego opisu rzeczywistości, nawet jeśli wymaga to stosowania zaawansowanych narzędzi matematycznych.

          Nauka często posługuje się pojęciami, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nienaturalne, ale są one niezbędne do precyzyjnego opisu zjawisk. Wprowadzenie takich pojęć, jak kwarki, neutrina czy ciemna materia, wynikają z potrzeby zrozumienia i wyjaśnienia zjawisk, których nie da się opisać przy użyciu wcześniejszych teorii.

          Z drugiej strony, nauka jest dynamiczna i otwarta na nowe odkrycia. Istnieje możliwość, że przyszłe badania doprowadzą do stworzenia nowych teorii, które uproszczą lub zmienią nasze rozumienie kwarków i innych cząstek elementarnych. Jednak obecnie, model kwarkowy jest jednym z najlepiej potwierdzonych modeli w fizyce cząstek elementarnych, a frakcyjne ładunki kwarków są integralną częścią tej teorii.

          Warto docenić, że to, co dziś może wydawać się "sztuczką matematyczną", może w rzeczywistości być kluczem do głębszego zrozumienia fundamentalnych praw rządzących Wszechświatem.       

.       

niedziela, 20 października 2024

Zamazana granica między światem rzeczywistym a fantazją

 

          Odnoszę wrażenie, że żyjemy w świecie nierzeczywistym. Niejednokrotnie zdroworozsądkowe myślenie zawodzi, na rzecz, że nam się wydaje (ułuda Schopenhauer'a). Stan faktyczny nie zawsze jest taki, jaki dyktuje nam rozum.

          Już w XVII wieku uczeni musieli zmierzyć się z dualistycznym postrzeganiem światła. W końcu teoria korpuskularno-falowa stała się wykładnią wiedzy. Nie oznacza to jednak, że doszli my do prawdy obiektywnej. Wiele osób wciąż zadaje sobie pytanie: jaka jest istota światła? Czy światło jest falą elektromagnetyczną, czy strumieniem fotonów? Fakt, że wynik zależy od metody badania, nie dla wszystkich jest przekonujący i satysfakcjonujący.

          Mechanika kwantowa opisuje elektron jako obiekt, który może znajdować się w dwóch miejscach jednocześnie (wg zasady superpozycji), co wydaje się nieintuicyjne z perspektywy codziennego doświadczenia. Zjawiska kwantowe nie mieszczą się w ramach klasycznego sposobu myślenia, co sprawia, że mogą wydawać się "niepojęte". Mimo to są one potwierdzone eksperymentalnie i stanowią fundament nowoczesnej fizyki.

          Pojęcia siły, energii są nieuchwytne przez ludzki rozum. Możemy tylko je wykorzystywać, co ludzkość czyni skutecznie.

          Czas połowicznego rozpadu odnosi się do charakterystyki radioaktywnego rozpadu pierwiastków, gdzie po określonym czasie połowa liczby atomów ulega przemianie w inny pierwiastek lub izotop. Proces rozpadu atomów jest przypadkowy i nieprzewidywalny na poziomie pojedynczych atomów, choć statystycznie opisany jest przez prawo rozpadu radioaktywnego. Innymi słowy, nie można wskazać „kolejnego” atomu, który ulegnie rozpadowi.  Można jedynie określić z określonym prawdopodobieństwem, że część atomów ulegnie rozpadowi w określonym czasie.

          Zasady lotów w przestrzeni trójwymiarowej wymagają dodatkowych umiejętności myślenia, które uwzględniają siły przyciągania grawitacyjnego, siły odśrodkowe itp.

          Badania przestrzeni subatomowej wymagają specjalnych narzędzi pomocniczych (modele konceptualne), w tym pojęć matematycznych.

           Do dnia dzisiejszego nie wytłumacono zasady oddziaływania sił w polach grawitacyjnych i elektrostatycznych. Informacja o istnieniu innych obiektów w polach grawitacyjnych i elektrostatycznych jest przekazywana poprzez same pola, ale sposób dokładnego mechanizmu tego oddziaływania, zwłaszcza w kontekście kwantowej natury sił, wciąż jest przedmiotem intensywnych badań.

          Ładunek elektryczny do dzisiaj jest tworem zagadkowym, mimo że jego podstawowe właściwości są dobrze znane i opisane przez prawa fizyki, takie jak prawo Coulomba czy równania Maxwella. Na poziomie fundamentalnym, pytania dotyczące natury ładunku wciąż pozostają otwarte.

          Sama istota wiecznego Stwórcy, Boga, wymyka się racjonalnemu oglądowi. Ostatnio na forum napisano: "Pan Bóg mógł wybaczyć ludziom ich bunt, a nie wysyłać swojego Syna na potworną, niczym nie zawinioną mękę" (JR). Nie dziwię się tej rozterce. Sprawy Boże są owiane tajemnicą. Aby je zrozumieć, trzeba uruchomić myślenie na wyższym poziomie. Nie każdy ma dar wczuwania się w boskie rozumowanie i boską logikę.

         Do dziś nie poznano fenomenu życia – ożywienia materii. W jaki sposób materia nieożywiona ożyła?

         W rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, funkcjonują proste zasady logiki, takie jak sylogizm Arystotelesa (wnioskowanie z dwóch przesłanek): jeśli każdy M jest P oraz każdy P jest S, to każdy M jest S. Jednak to za mało, aby ogarnąć rozumem Wszechświat i wszystkie jego tajemnice.

          Działalność człowieka wprowadza nas w rzeczywistość, która jeszcze niedawno była domeną wyobraźni i marzeń. Osiągnięcia takie jak loty kosmiczne, podróż na Księżyc czy rozbicie atomu są spektakularnymi przykładami, jak technologia i nauka przekraczają granice tego, co kiedyś wydawało się niemożliwe. Wraz z rozwojem nowych technologii, człowiek zdobył umiejętność tworzenia wirtualnych światów, które często mogą nas zmylić – rzeczywistość wirtualna, manipulacje obrazami czy deepfake (technika obróbki obrazu, polegająca na łączeniu obrazów twarzy) to tylko niektóre przykłady. Żyjemy w epoce, w której granica między światem rzeczywistym a fantazją staje się coraz bardziej zamazana.

          Pojęcie "bajkowości" w tym kontekście oznacza, że to, co wcześniej było tylko wytworem literatury fantastycznej, staje się częścią codzienności. Jednak z tymi możliwościami wiąże się pewne niebezpieczeństwo – wirtualna rzeczywistość i media mogą nie tylko fascynować, ale także manipulować umysłami, szczególnie gdy trudno odróżnić fikcję od rzeczywistości. Świat pełen technologii  (w tym AI) i mediów, które mogą być użyte do kreowania alternatywnych wizji rzeczywistości, staje się z jednej strony magiczny, a z drugiej może być źródłem dezorientacji i niepewności.

          Człowiek stworzył narzędzia, które zmieniają nasze postrzeganie rzeczywistości, przekształcając nasze życie w coś, co kiedyś było wyłącznie domeną marzycieli i dzieci, ale teraz budzi zarówno zachwyt jak i refleksję nad konsekwencjami tych zmian.

          Na szczęście istnieją osoby obdarzone wyższą inteligencją, która pozwala na iluminację i odczuwanie świata nadprzyrodzonego (mistyka). Dzięki ich przekazom ludzkość może sięgać tam, gdzie wydaje się to nieosiągalne.

          Niewiedza powoduje, że odpowiedzi szuka się w zdarzeniach cudownych i nadprzyrodzonych. Prawdy szuka się również w ludzkim wnętrzu. Może tam zostały one zapisane przez Stwórcę, a w odczytaniu ich  pomaga wiara?

          Świat jest tak pokręcony, tajemniczy i zbałamucony, że wszystko staje się możliwe, ponieważ tradycyjne granice i reguły ulegają rozmyciu.

 

sobota, 19 października 2024

Komentarz do Ewangelia Mateusza

 

          Zakończyłem na forum egzegezę (komentarz) Ewangelii Mateusza, jednego z Apostołów Jezusa. Pomimo wielu zastrzeżeń, Ewangelia Mateusza jest przekazem i obrazem teologicznej wiary chrześcijańskiej. W konfrontacji z innymi ewangeliami można uzyskać pełniejszy obraz doktryny chrześcijańskiej. Najważniejszym przesłaniem jest przekaz o Zmartwychwstaniu. Jezus jest przykładem tego, jaki los czeka każdego człowieka. Bez tej nowiny istnienie ludzkie nie miałoby żadnego znaczenia ani sensu. Tylko patrząc z zewnątrz, można ocenić akt stwórczy powołania Wszechświata do istnienia i stworzenia istot rozumnych, które mogą ocenić to niezwykłe wydarzenie. Mateusz był naocznym świadkiem opisywanych wydarzeń i osobiście poznał Jezusa. Według niektórych autorów poniósł śmierć męczeńską w Etiopii, według innych został ścięty w Persji (ok. 60 roku). Ważne jest to, że do końca pozostał wierny nauce Jezusa. Pisząc swoją Ewangelię, autoryzował Jezusa i Jego przesłanie. Łącząc opis Mateusza z szeroką wiedzą przyrodniczą i posługując się logiką, nauka chrześcijańska nabiera sensu. Można nie zgadzać się z wieloma przesłankami (z którymi polemizowałem na forum), ale niektórzy wierni poddają się Objawionej Prawdzie i urokowi niezwykłej koncepcji Syna Bożego w Trójcy Świętej. Dla mnie ta koncepcja jest tak niezwykła, obarczona nieokreślonością, nieskończonością i niezwykłością, że trudno mi uwierzyć, aby chrześcijaństwo wywodziło się z ludzkiej inteligencji. Nawet pomijając cudowne, niewiarygodne zdarzenia (takie jak dziewictwo Maryi i inne), sama esencja doktryny chrześcijańskiej jest godna podziwu. Skutkuje ona wiarą, która jest podstawowym imperatywem chrześcijaństwa. Jako geofizyk, mający racjonalne podejście do rzeczywistości, uległem przesłaniu mistycznemu. Dodając do wiedzy i wiary własne przeżycia duchowe, z przekonaniem stwierdzam, że jestem wierzącym chrześcijaninem, choć potrafię krytycznie oceniać instytucję, która przechowuje ten depozyt.

          Ugruntowana wiara, oparta na lekturze Biblii, pozwala mi stwierdzić, że najważniejszym przesłaniem Boga jest powszechne dobro, które nie tylko stanowi siłę stwórczą, ale także kształtuje relacje istot rozumnych – zarówno między sobą, jak i z całym stworzeniem.

          Dziękuję wszystkim za lajki i komentarze. Były one dla mnie znakiem Waszych zainteresowań. Zabrakło mi jednak merytorycznej polemiki, która z pewnością byłaby dla mnie twórcza.

piątek, 18 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 52

          Można przypuszczać, że relacja narodu żydowskiego z Bogiem została osłabiona. Ich historia jest tego najlepszym dowodem. Czy Bóg odwróci się od swego Kościoła? Nie sądzę, ale nim porządnie wstrząśnie. Jestem tego pewien. Nadzieja w nas, wiernych Kościoła i w wiernych Bogu. Zróbmy wszystko, aby przeprosić naszego Boga za ludzkie przewinienia. Weźmy na siebie trudy odnowy. Ratujmy nasz Kościół. Pomóżmy Duchowi Świętemu w realizacji Jego posługi. Okażmy sobie życzliwość i miłość. Oddajmy Bogu to, co Boskie. Sami pokażmy, że potrafimy kierować państwem po świecku. Bóg dał nam odpowiednie plenipotencje. Odrzućmy wszelkie fałszywe, infantylne pobożności. Musimy wreszcie dorosnąć. Mamy od kogo czerpać przykłady i nauki. Jezus Chrystus jest naszą ostatnią nadzieją.

          Ewangeliści opisali zmartwychwstanie Jezusa według ówczesnego rozumienia. Każdy jak potrafił najlepiej. Pod tym względem Nowy Testament jest bardzo uczciwy i rzetelny. Opisy zmartwychwstania są różne i one świadczą, że nie było w tym temacie manipulacji teologicznych. Różnią się, bo dzieło zmartwychwstania było różnie odczytywane.  Do dnia dzisiejszego można usłyszeć wiele teorii na ten temat. Kościół, choć wypracował rzetelną teologię, nie potrafi jej rzetelnie, jasno przekazać wiernym. Stąd  można usłyszeć różne wersje, legendy i niesłychane hipotezy.

          Ponieważ przedmiotem wykładu jest Ewangelia Mateusza jestem zobowiązany jej poświęcić uwagę, choć przyznam, że najlepiej byłoby ten temat omawiać łącznie z innymi ewangeliami.

          Opis Mateusza, że zatrzęsła się Ziemia, anioł Pański zstąpił z nieba i odsunął kamień, i że strażnicy stali się umarli ze strachu, jest narzędziem literackim, mającym na celu stworzyć atmosferę napięcia. Fakt faktem, że Maria Magdalena i druga Maria zobaczyły otwarty grób Jezusa. Mateusz przekazuje, że panie otrzymały informację od anioła. Informacja ta nie może pochodzić od Boga, bo nie jest do końca prawdziwa. Jak pisze ewangelista: "A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: «Powstał z martwych»" (Mt 28,7).  Dziś wiadomo, że czym innym jest powstanie z martwych, a czym innym jest zmartwychwstanie. Mateusz należał do tych (większości), którzy zmartwychpowstanie mylili ze zmartwychwstaniem. Pomimo błędu, próbuje przekazywać dalsze zdarzenia trzymając się faktów niż własnych koncepcji. Jak pisze, Jezus stanął przed kobietami (por. Mt 28,9). Niby skąd? To pierwszy sygnał, że Jezus prezentuje dziwną i własną zdolność. Może się pojawiać i znikać w dowolnym czasie i miejscu. Ten fakt świadczy, że nie jest już dawną ludzką istotą. Gdy inni Go zobaczyli, dalej wątpili, że to ich dawny Nauczyciel. Rozwiązanie zagadki leży w tym, że Jezus pojawiał się neurotycznie, to znaczy wewnątrz umysłu, nie na skutek zmysłów, a bodźców działających na strefę duchową. Można użyć sformułowania, że był widziany oczyma duszy i serca. Jego widzenie neurotyczne mogło dotyczyć wielu i każdy mógł trochę inaczej odbierać Jezusa, według własnych predyspozycji.

          Mateusz kończy swoją Ewangelię w najciekawszym momencie historii Jezusa. Jezus Zmartwychwstał. To niezwykłe wydarzenie. Wypadałoby pisać o Nim jak najwięcej. Mateusz zamilkł, bo to zdarzenie wymagało ogromnej przebudowy dotychczasowych pojęć i teologii. Mimo, że o tym wydarzeniu (antycypacja) pisano już setki lat wcześniej, to teraz to się stało. Jezus, który był blisko i był namacalny, teraz przysłonięty został parawanem wiary. Do tego trzeba innego, nowego spojrzenia.

          Na koniec Mateusz przekazuje już lakoniczne informacje. One to bardziej służą do organizacji nowej społeczności chrześcijańskiej. Znakiem spinającym chrześcijan będzie chrzest.

          Trudno zakończyć egzegezę pierwszej ewangelii nie wyjaśniając to, co było dla Mateusza jeszcze nie do końca osiągalne.

          Trzeba zdać sobie sprawę, że Jezus posiadał wszelkie dane ku temu, aby realizować Boży zamysł. Tak jak każdy człowiek był istotą cielesną, ale i duchową. Strukturalnie niczym nie różnił się od innych ludzi. To ważne, bo Jego osiągnięcia mogą być przekierowane na każdego człowieka. To, co osiągnął Jezus, stało się możliwe dla każdego człowieka.

           Bóg wyróżnił Jezusa na krzyżu, przekazując Mu swoje plenipotencje i moc. We wspólnym Akcie działającym będą mogli dalej działać na rzecz świata. Każdy indywidualnie, ale w tym samym duchu i woli. Mamy ontologicznie dwie Istoty, ale nie dwóch Bogów. Dlaczego? Złączeni tym samym stanem Dobra Najwyższego, stanem Prawdy, tą samą naturą nie mogą działać przeciwstawnie. Pojęcie Boga obejmuje to wszystko, co powiedziałem, a więc modlimy się do tej Jedności. Ponieważ Kościół zaakceptował w tej Jedności jeszcze Ducha Świętego można powiedzieć, że nasza wiara to kult Boga Jedynego w obrazie Trójcy Świętej (w jednym Akcie działającym).

          Idea Boga wyłoniła się również z rozważań filozoficznych. Dla wierzących Bóg stał się Podmiotem wiary i kultu. Dla niewierzących idea Boga może być koncepcją spinającą, umożliwiającą poukładanie sobie w logiczny sposób cegiełek wszechświata. Czy można zakochać się w Idei?

 

Koniec egzegezy Ewangelii wg św. Mateusza.

czwartek, 17 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 51

           Mateusz próbuje opisać ostatnie chwile Jezusa. Maluje obraz pełen znaków: "mrok ogarnął całą ziemię" (Mt 27,45); "zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać" (Mt 27,52). Zastosował on zabieg literacki zwany antycypacją: "Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało". "I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do miasta Świętego i ukazali się wielu" (Mt 27,52–53). Antycypację należy odczytywać jako zwiastun późniejszych wydarzeń, jakie będą miały miejsce przy końcu Świata.

          Po śmierci Jezusa, uczeń Józef z Arymatei udał się do Piłata i poprosił o Jego ciało. Jezus zostaje pochowany w ogrodzie w nowym grobie, "w którym jeszcze nie złożono nikogo" (J 19,41). Przed grobem stanęła straż rzymska. Obawiano się spełnienia się przepowiedni zmartwychwstania.  Grób został więc opieczętowany.

          Trzeba wyraźnie zdać sobie sprawę, że los ciała Jezusa nie jest znany do dnia dzisiejszego. Teorii jest wiele. Ważne jednak jest to, że Jezus nie zmartwychpowstał (nie wstał z grobu), ale zmartwychwstał, to znaczy ukazał się jako Istota dalej żyjąca. Śmierć była jedynie momentem przechodzenia z życia cielesnego do życia czysto duchowego. Dusza oderwała się od ciała. Umarło ciało fizyczne. Dusza została nietknięta. Jezus nie był widziany fizycznie, ale oczyma duszy (neurotycznie). Aby zobaczyć Jezusa trzeba było mieć w sobie wiarę (można spotkać się ze stwierdzeniem, że zmartwychwstania nie powinno się rozumieć w sensie czysto duchowym). 

          Kościół sugeruje, że Jezus objawił się w ciele chwalebnym. Powołuje się na werset, w którym Jezus kazał podać sobie chleb i rybę, po czym jadł w obecności uczniów. Przez drzwi jednak przechodził jako istota duchowa. Ciało chwalebne musi więc mieć niezwykłe właściwości. Na nim zachowały się ślady męki (być może fotograficzne przeniesienie śladów z ciała ludzkiego). Wydaje się, że opisy te powstały na użytek przekonania wiernych o zmartwychwstaniu Jezusa.

         Osoby nieżyczliwe mogą podważać zmartwychwstanie Jezusa. Mogą też mieć pretensje do filozoteizmu, że w tym temacie sam sobie zaprzecza. Trudno tu operować rozumem, kiedy wiele faktów wydaje się iluzorycznych, cudownych, bazujących na wierze. Czy rozum nie powinien w tym momencie poddać się. Czy to nie świadczy przeciwko zmartwychwstaniu?

          Proszę zauważyć, że wraz ze zmartwychwstaniem pojawiły się zdarzenia cudowne, ale nie dotyczyły one materii, ale świata duchowego. Bóg nie musiał więc łamać żadnych ze swoich praw. Przeciwnie, ukazał tajemnicę ludzkiej, przyszłej egzystencji. Zmartwychwstanie czeka każdego człowieka. W tym nadzieja na życie wieczne.

          Z perspektywy zmartwychwstania wyłania się koncepcja Bożego powołania i roli Jezusa. On spełnia wiele zamysłów Boga. Przede wszystkim pokazuje kim jest człowiek, na co go stać i kim może być. Jezus odkupił grzechy swoją Ofiarą. Przez stałą posługę, na każdej Mszy, odkupuje winy tych, którzy tego pragną. Wzmocnił relację między Bogiem a człowiekiem. Przybliżył ludziom Stwórcę.

          Tylko ślepi nie zauważają, że w świecie coś się wydarzyło. Coś, od czego nie ma powrotu. Proszę jednak spojrzeć na owoce tego wydarzenia. Moja ocena jest smutna. Narzekanie zostawiam na inny czas. Boję się jednak, że Bóg może nie dać ludziom nowej szansy. Wszystkie przepowiednie alegoryczne zmierzają do nowych wydarzeń. "Będzie płacz i zgrzytanie zębów". To, czego jesteśmy świadkami wstrząsa niebo. Miłość braterska wygasa. Bóg jest odsuwany z ludzkiego życia. "Panie, dokąd zmierzamy" (por. J 13,36).

          Niejedna osoba zadaje sobie pytanie, dlaczego Jezus nie zadbał o większą wiarygodność swojego posłannictwa. Prawdopodobnie na to nałożyły się dwie sprawy. Zamysł Boga był taki, że od początku chciał, aby Jego sprawy były przedmiotem wiary, a nie wiedzy. Za tym przemawia cała koncepcja egzystencjalna człowieka. Wiara wymusza działania woli, uruchamia wnętrze człowieka. Wiedza o Bogu stawia Go w pozycji władcy. Bóg pragnął tego uniknąć. Ciągłe szukanie Boga aktywizuje do działań duchowych. Jezus poszedł w ślady Ojca. Nie pozostawił po sobie żadnych pism ani innych artefaktów. Drugie wyjaśnienie dotyczy samego ludzkiego opisu religii. Być może, że przez brak wiedzy jest taki, jaki jest, jednak natchnieni Duchem Świętym ewangeliści, ojcowie Kościoła, apologeci i inni teolodzy, pisarze stworzyli obraz religijny, który wpisał się w zamysł Boga. Może faktycznie to, co jest, od samego Boga pochodzi. Jeżeli tak, to Bóg z pewnością przygotował nową alternatywę wiary. Dziś stary sposób pojmowania wiary wyczerpał się. Trudno uwierzyć, że Bóg akceptuje historię Kościoła. To wielkie rozczarowanie. Czy Bóg nie wiedział do czego zdolny jest człowiek? Czy przewidział grzech pierworodny i dalsze grzechy? Czy przypuszczał, że Kościół Jego Syna stanie się miejscem niesamowitych zbrodni i czynów nieetycznych? Można wysunąć tezę, że Bóg w części rozczarował się istotą ludzką (świadczą o tym przesłania świętych). Homo homini lupus (Człowiek człowiekowi wilkiem). Jest napisane, jak Bóg odpowiedział Abrahamowi:  "bo teraz wiem, że boisz się Boga" (Rdz 22,2). Czy faktycznie wcześniej o tym nie wiedział? Czy Bóg dając wolność człowiekowi pozbawił się wiedzy?  Prawdopodobnie mało jeszcze wiemy o Bogu. Ciągle więc trzeba Go poszukiwać i odczytywać Jego zamysły.

środa, 16 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 50

           Jezus został pojmany. Uczniowie rozproszyli się. To niepodobne. Ich Mistrz, który zdziałał tyle cudów, nie potrafi sam siebie obronić? Trudno poukładać sobie to wszystko. Czy uczniowie nie zostali oszukani? Nie, to niemożliwe. On był dla nich tak wiarygodny. Najwyższa Rada chce Jezusa oskarżyć i skazać. Lepiej poświęcić jednego, niż stracić religię ojców. Arcykapłani i uczeni w pismach wzajemnie się rozgrzeszają, tłumaczą i oczyszczają. Przyszło im dokonać wyboru niezgodnego z ich nauką. Oni są tego świadomi. Bóg jest ich świadkiem, że chcą dobrze uczynić. Kapłani pytają Jezusa: "Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?" (Mt 26,63). Teraz Jezus przyznaje już otwarcie: "Tak, Ja Nim jestem" (Mt 26,64). Kontynuuje jednak warunkując: "Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego..." (Mt 26,64). Nie bardzo chce zrezygnować z własnej tożsamości człowieka żywego. Przyznanie się jednak do prorokowanego Mesjasza daje mu glejt do wybranej Ofiary. Tak też się dzieje. Pada wyrok: "Winien jest śmierci" (Mt 26,66). Apostoł Piotr jest zdruzgotany. Jego Mistrz sam zmierza ku śmierci, nie broni się, nie walczy o życie. Znikąd pomocy. Piotr czuje się wręcz zdradzony przez swego Nauczyciela. Poddaje się w swojej rozpaczy i trzykrotnie się Go zapiera: "Nie znam tego człowieka" (Mt 26,72). Kogut piejący przypomina mu słowa Jezusa: "Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz" (Mt 26,75). Wybucha płaczem. Dramat i rozpacz.         

          Jezus został skazany i przekazany w ręce namiestnika rzymskiego Poncjusza Piłata. Ewangelista Mateusz był świadkiem wydarzeń. Znał też proroctwo (aluzje) Jeremiasza: "Idź i kup flakon gliniany" (Jr 18,2n). "Wzieli trzydzieści srebników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał" (Mt 27,9−10; por. Jr 18,2n; 19,1−11; 32,6−15) Według swojego oglądu i koncepcji literackiej przedstawił ostatnie chwile Judasza (Mt 27,3–10).

         Atmosfera dramatu, niesprawiedliwości udzieliła się również Judaszowi. On także oczekiwał czegoś innego. Marzył, być może, o dobrym stanowisku ministerialnym. On również zawiódł się na Jezusie. Gdzie obiecany tryumf, gdzie król, gdzie obiecana wolność narodu żydowskiego?  Judasz był przekonany, że niewinny Jezus poradzi sobie z rzymskimi żołnierzami. Nie z takich tarapatów przecież wychodził. Znikał, jak chciano Go ubiczować, lub wyrzucić z miasta. Tak, zdradził Jezusa, ale myślał, że to przyspieszy Jego tryumf. Teraz wszystko wzięło w łeb. Jezus jest skazany. Nic nie wskazuje na to, że się obroni. Myślał, – «Boże, do czego ja się przyłożyłem». Judasz opamiętał się i wyznał: "Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną" (Mt 27,4). W oczach Boga był już pokutnikiem. Wyznanie grzechu i żal za swój uczynek (grzech) dawał mu szanse na zbawienie. Zwrócił 30 srebników i w rozpaczy swej  powiesił się. Judasz nie wiedział, że Bóg może mu wybaczyć zdradę oraz że Miłość Boga jest większa od najgorszego ludzkiego grzechu.

          Przyznanie się Jezusa do godności króla powoduje zarazem Jego zamilknięcie. Jezus nie odpowiada Piłatowi na żadne pytanie.  Piłat nabiera szacunku do Jezusa. Dostrzega w Nim niezwykłą osobowość. Niewiele rozumie, ale czuje, że chodzi tu o zawiść i żydowskie spory polityczno-religijne. Nie widzi w Nim winy. Pragnie dać Mu szansę, przywołując stary zwyczaj uwalniania więźnia z okazji Paschy. Lud jednak wybiera Barabasza. Piłat jest bezradny. W końcu to nie jego rzecz. Uwalnia Barabasza, a Jezusa wydaje na ukrzyżowanie.

          Wydanie wyroku skazującego uruchamia drugi akt męki Jezusa. Staje się On pośmiewiskiem wielu. Czy istnieją gorsze przykrości jak kpiny, szykany i naigrywanie się? Przed Piłatem stał Król – żołnierze zrobili z Niego pośmiewisko. Piłat uszanował godność Jezusa – żołnierze naigrywali się z Niego. Męka Jezusa potęguje się. Teraz wszystko, co się dzieje z Nim i wokół Niego staje się nadludzkim dramatem. Droga krzyżowa pełna udręki i dramatycznych wydarzeń. Mateusz oszczędza czytelników i nie podaje jej szczegółów. Zrobili to inni ewangeliści. Jezus został powieszony na palu, jak najgorszy złoczyńca i łajdak. Nawet po śmierci  wielu Go przeklinało.

          W historii Starego Testamentu wiele jest opisów nadzwyczajnych ingerencji Boga-Ojca, gdy był proszony o świadectwo przez proroków (Abraham, Eliasz,...), czy innych nazirejczyków. Teraz Żydzi widzą, że Bóg-Ojciec nie pomógł domniemanemu swojemu Synowi. Czy to nie jest najlepszy dowód, że Jezus był fałszywym mesjaszem, prorokiem i Synem Bożym? Tak wielu sądziło, ale krótko. Niepokoiła, ale i intrygowała ich zapowiedź Jezusa o swoim zmartwychwstaniu.

          Sama śmierć Jezusa była monodramem o najwyższej ekspresji. Jezus, niesamowicie samotny i opuszczony, zwraca się do Ojca swojego słowami: "Eloi, Eloi lema sabachthani (Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił, Mt 27,46). Są to słowa psalmu, które nadają chwili uroczystą rangę. Scena i słowa te ukazują misterium (tajemnicę) powołania Syna Człowieczego do Chwały Ojca. Można ją odczytać przewrotnie (przez negację): Boże, Tyś mnie nie opuścił.  Dlaczego Kościół nie świętuje szczególnie tego wzniosłego wydarzenia?! No cóż, za wcześnie ogłoszono Jezusa Królem – przy urodzeniu (Bóg się rodzi, moc truchleje – kolęda). Prawda jest inna. Jezus stał się pełnym Aktem działającym, inaczej mówiąc – Bogiem, dopiero na krzyżu.

 

wtorek, 15 października 2024

Ewangelia Mateusza c.d. 49

           Można postawić wiele pytań. Czy Jezus wybierając Judasza wiedział o jego przyszłej zdradzie? Trudno powiedzieć. Dlaczego ujawnił zdradę publicznie? Co chciał przez to osiągnąć? Może chciał przekazać świadomość dalszego swojego losu. Na krzyż szedł nieprzypadkowo. Nikt i nic nie mogło Go zaskoczyć. Jezus potępia czyn Judasza: "Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził" (Mt 26,24). Zdrada Judasza będzie zapamiętana przez pokolenia na wieki. Wymiar grzechu zdrady jest przeogromny. Słowem można stworzyć Świat i słowem można zabić. To wymaga refleksji. Wszyscy ewangeliści zwrócili uwagę na pocałunek Judasza. Ogromna symbolika grzechu (judaszowski pocałunek). Natomiast sformułowania: "Wstańcie, chodźcie" (Mt 26,46) stało się hasłem nowej podróży do Odkupienia. Słowa te korespondują ze słowami: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26,41).

          Jezus wypowiada znamienne słowa: "Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?" (Mt 26,53). Moment zbyt poważny, aby bazować na postaciach konceptualnych. Karty rozdaje Jezus. Staje sam na sam z wyzwaniem, jak Dawid przed Goliatem. Wokoło nie ma nikogo. W dalszej odległości są tylko obserwatorzy. To, co ma się stać jest niepojęte i niezwyczajne. Nadchodzi historyczna chwila. Ona to zmieni postać tego Świata. Olbrzymi funkcjonał dobra jaki wygeneruje się na krzyżu sparaliżuje nagromadzone zło u tych, którzy tego pragną. Człowiek otrzyma stałą Opatrzność (Ducha Świętego), która będzie podpowiadać jak żyć i jak zmierzać do zbawienia. Bóg-Ojciec poprzez Syna będzie bliżej każdego człowieka. Trzeba jednak pamiętać, że bez osobistego zaangażowania wiary, nadziei i miłości wszystkie napisane tu słowa będą nieskuteczne.

          Ktoś może jednak zapytać: «Skąd to larum?» Dlaczego ta chwila właśnie teraz ma nadejść? Co się takiego stało? Odpowiedzią są słowa i czyny Jezusa (patrz ewangelie). Prawdziwa wiara w Boga zastąpiona została religią judaistyczną, ozdobioną po ludzku. Coraz mniej było w niej prawdy o Bogu. W «usta» Boga wprowadzano własne koncepcje na życie. Posługiwano się Bogiem do spraw przetargowych. Bóg stał się czymś w rodzaju monety, fasadą własnych budowli i własnego oglądu świata. Pieniądz odgrywał ważną rolę. Ofiary świątynne nie spełniały swojej roli.

          Kto uważnie obserwuje świat i dzieje historyczne zauważa, że świat zatoczył wielkie koło. Dzisiaj podobnie Bóg zostaje zastąpiony doktryną opracowaną według potrzeb ludzkich. W religii chrześcijańskiej coraz mniej jest Boga. Królują za to istoty konceptualne (anioły, szatan). Ważną rangę przypisuje się instytucji i władzy kościelnej, egzorcystom,  fałszywym objawieniom, infantylnej literaturze, fałszywej pobożności. Wiara jest wybiórcza, dziecinna, oparta na legendach, zdogmatyzowana. Ponownie liczy się kasa, majątek. Natura zastępowana jest eksperymentami naukowymi (in vitro, zmiany genetyczne, chirurgie plastyczne, doznania symulowane sztucznie). Na porządku dziennym są aborcje z powodów niezasadnych, wątpliwe eutanazje. Dość znacząca jest religijność w sensie rytualistycznym. W postaciach biskupich niewiele zostało z postaci apostołów czy Jezusa Chrystusa. Kapłani zachowują się niegodnie. Powstaje ogromna ilość sekt o totalitarnym charakterze.

          Skutki tego wszystkiego mogą być fatalne i przykre, zwłaszcza, że Jezus już nas nie ochroni, lecz przyjdzie „rozliczyć” (to nie straszenie, lecz przestroga).