Zadano mi pytanie: „Czy prawdą jest, że Watykanem rządzi tzw. triumwirat trzech osób: czarny papież – określenie odnoszone potocznie do przełożonego generalnego Towarzystwa Jezusowego (obecnie Arturo Sosa Abascal), szary papież, rzekomo wywodzący się z rodu Orsinich i sprawujący realną kontrolę nad finansami, oraz biały papież, czyli urzędujący papież, postrzegany w tej narracji jako oficjalna, reprezentacyjna twarz Kościoła?”
Pytanie zawiera konkretne nazwiska i szczegóły, co może budzić niepokój oraz sprawiać wrażenie wiarygodności. Moja odpowiedź jest jednak jednoznaczna: nie – nie jest to prawda ani w sensie faktycznym, ani ustrojowym. Opisana koncepcja „triumwiratu” nie ma żadnego oparcia ani w prawie kanonicznym, ani w rzeczywistym sposobie funkcjonowania Stolicy Apostolskiej. Jest to narracja publicystyczno-sensacyjna, często powielana w literaturze spiskowej i antyklerykalnej.
Określenie „czarny papież” bywa potocznie używane wobec przełożonego generalnego jezuitów, jednak ma ono charakter wyłącznie publicystyczny i symboliczny. Nie oznacza realnej władzy nad Kościołem powszechnym czy Watykanem. Generał Towarzystwa Jezusowego kieruje wyłącznie własnym zakonem i – podobnie jak wszyscy przełożeni zgromadzeń zakonnych – podlega bezpośrednio papieżowi.
Postać tzw. „szarego papieża”, rzekomo wywodzącego się z rodu Orsinich i sprawującego faktyczną kontrolę nad finansami Watykanu, nie istnieje jako realny urząd ani jako osoba posiadająca taką władzę. Jest to motyw zaczerpnięty z dawnych intryg politycznych, pamfletów antykościelnych oraz późniejszych spekulacji medialnych. W rzeczywistości finanse Stolicy Apostolskiej są zarządzane przez jasno określone instytucje – m.in. Sekretariat ds. Gospodarki – działające w ramach konkretnych procedur, audytów i mechanizmów kontroli.
Jedyną osobą posiadającą najwyższą władzę w Kościele katolickim pozostaje „biały papież”, czyli urzędujący papież. Sprawuje on tę władzę w granicach prawa kanonicznego oraz w ramach rozbudowanej struktury instytucjonalnej, a nie jako fasada dla rzekomych, ukrytych decydentów działających w cieniu.
Fakt, że w tego typu narracjach pojawiają się nazwiska, historyczne rody i szczegółowe opisy, bywa dla odbiorcy dezorientujący. Konkretność nie jest jednak równoznaczna z prawdziwością. Właśnie tak funkcjonują teorie spiskowe: operują symboliką, półprawdami i pozorami wiedzy zakulisowej, by stworzyć iluzję wtajemniczenia i kontroli nad „prawdziwym” obrazem świata.
W mojej ocenie jest to narracja sprzyjająca chaosowi informacyjnemu oraz podważaniu zaufania do instytucji Kościoła, a nie rzetelnemu poznaniu rzeczywistości. Teorie spiskowe – nawet jeśli czasem posługują się elementami prawdy – w dłuższej perspektywie zawsze szkodzą. Dlatego najlepiej ich nie powielać i traktować nie jako poważną analizę rzeczywistości, lecz co najwyżej jako niesmaczny żart ubrany w pozory wiedzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz