Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 sierpnia 2025

Polska Apokalipsa


          Po Potopie komunizmu w Polsce nastał okres nadziei. Naród, znużony latami kłamstwa i zniewolenia, wyczekiwał odrodzenia. Pojawili się mężowie stanu, którzy z cierpliwością i mądrością przywracali w ojczyźnie normalność. Ludzie uwierzyli, że oto nadchodzi czas światła, czas odbudowy (Solidarność), w którym wolność i prawda znów zakwitną na polskiej ziemi.

          Jednak szczęście nie trwało długo. Z ciemnych zakamarków historii wyszedł ten, przed którym jego ojciec ostrzegał. Zrodzony z zazdrości i gniewu, spoglądał na bohatera odnowy z sercem pełnym trucizny. Pragnął chwały, ale nie umiał budować – chciał jedynie korzystać z owoców cudzej pracy. Początkowo płynął na fali sukcesów polskiego «aggiornamento», lecz szybko odsłonił swoje prawdziwe zamiary.

          Został zdemaskowany i usunięty z pola politycznego, lecz nie poddał się. Podjął próbę zdobycia władzy drogą demokratyczną, ale zabrakło mu pomysłu i siły ducha, bo w jego wnętrzu było więcej ciemności niż światła. Zamiast tworzyć, wybrał ścieżki intrygi – nurt równoległy do władzy, ukryty, lecz groźny. Wspierał się swoim bratem, bardziej wyważonym i zręcznym, który potrafił nadawać maskę cywilizowanego tonu złowrogiemu planowi.

          Razem wytworzyli sieć spisków, aby na cudzych nieszczęściach wypłynąć ku szczytom. Wykorzystali słabość Kościoła, osłabionego wewnętrznymi rozdarciami, i przejęli język katolickich haseł, by uwieść tłumy. Zbudowali iluzję jedności, zapraszając do współpracy podobnych sobie – ludzi głodnych władzy, nieprawdy i odwetu.

          Młodzi, którzy nie pamiętali już goryczy dawnych czasów, łatwo dali się zwieść propagandzie. Nie znając życia, uwierzyli w fałszywe obietnice i stali się ostoją dalszych podbojów politycznych. W ten sposób apokaliptyczny cień znów zawisł nad Polską.

          Podłość groźnego uzurpatora ujawniła się w całej pełni po śmierci brata, który zginął w katastrofie wraz z innymi Polakami. Od tego dnia uczynił ze śmierci narzędzie swej polityki. Karmił naród mitem krzywdy i nieustannym poczuciem żałoby, aby wzmacniać swoją władzę.

          Gdy zdobył ster rządów, przez dwie kadencje niszczył praworządność, przekształcając ją w narzędzie własnych interesów. Tłumy, złaknione łatwych darów, dały się omamić obietnicami przywilejów i świadczeń. Rozdawał bogactwa państwa niczym chleb na jarmarku, a równocześnie napełniał kieszenie swoim klakierom.

          Nie mogąc samemu osiągnąć pozycji króla, wystawił na czoło sceny politycznej kukły – «primum inter pares» – którymi kierował według swych niecnych zamiarów. Stworzył świat pozorów, ładu i porządku, gdzie prawo było karykaturą, a sprawiedliwość – narzędziem odwetu.

          Tak powstało królestwo luster: w którym prawda była odwrócona w kłamstwo, wolność w zniewolenie, a jedność w podział. Naród uwięziony w tej złudnej rzeczywistości miał coraz mniej sił, by dostrzec, że apokalipsa nie nadchodzi – ona już trwa.

          Po latach udręki pojawił się rycerz, który osiągnął już wiele i mógł żyć spokojnie, lecz poruszony spustoszeniem kraju podjął próbę nowego «aggiornamento». Wreszcie udało się – przejął władzę. Lecz spustoszenie kraju zaczęło zbierać swoje żniwo. Szanując zasady demokratyczne, nie pozwolił sobie na radykalne działania. Potrzeba czasu i cierpliwości. Najtrudniejsze jednak było uświadomienie społeczeństwu, że droga uzurpatora jest zła i należy się jej przeciwstawiać.

          I tak Polska stanęła na rozdrożu – między światłem a mrokiem, między odnową a powrotem do zatrutych źródeł. Apokalipsa trwa, ale każdy dzień może być początkiem nowego zmartwychwstania – jeśli tylko naród zechce otworzyć oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz