Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 stycznia 2019

Teolog musi mieć rozeznanie we wszystkich dziedzinach


          Aby przedstawić temat w tak krótki opis jak czynię jest nie lada wyczynem. Tekst wydaje się suchy, ale jest pozbawiony zbędnych słów i tzw. siana. Takie reporterskiego pisania nauczyłem się czytając tysiące książek, które
mnie bardzo męczyły. Wyciskając z nich treść pozostawał niewielki fragment tekstu, który jest coś wart. Reszta to wstęp, zagajenie, tysiące odskoków, wtrąceń. Przyjęta forma pisania wywodzi się z pragnienia przekazania tylko kwintesencji.  O entourage tematyczny zadbają czytelnicy, którzy przyozdobią tekst własnym komentarzem i przemyśleniami. Prawda o Bogu, religii jest prosta. Złożona jest konstrukcja rzeczywistości. Tu potrzebna jest wiedza z różnych dziedzin. Prawda jest ukryta w złożoności procesów i we wzajemnych powiązaniach. Chemik musi znać fizykę, a fizyk matematykę. Wniosek. Teolog musi mieć rozeznanie we wszystkich dziedzinach, chcąc mówić rzeczowo o Bogu i Jego stworzeniu. Tymczasem księża nie dysponują taką wiedzą. Uczą się natomiast odpowiedniej narracji i formy przekazu. Dla mnie jest ona nie do przyjęcia. Rzadko kiedy nabieram się na patetyczność i wzniosłoś wypowiedzi. Przed laty w katedrze kieleckiej lubiłem słuchać kazań proboszcza Ks. Chata. On swoje kazania ubarwiał ciekawostkami. Choćby z tego powodu chętnie go słuchałem. Inne, pełne frazesów, pouczeń mnie nudzą.
Próbowałem kiedyś nakłonić rektora Seminarium kieleckiego ks. prof. Sowę na moje wykłady z pogranicza fizyki i teologii (bezpłatnie). Bał się dopuścić mnie do kleryków z moimi poglądami. Szkoda, bo liczyłem na dyskusję.
          Trzy lub cztery lata temu uczestniczyłem w seminarium na wykładach, które miały być z wyższej półki. Pozostały zwykłą katechezą na poziomie religii parafialnej. Zresztą naraziłem się pytaniami i musiałem zrezygnować z wykładów. Przy okazji spotkałem się z butą  młodego doktoranta, który stawiał się ponad teologów świeckich. Odpuściłem.
          W tym roku w czasie kolędy zawitał do nas młody ksiądz. Poruszyłem temat zmiany treści modlitwy Ojcze nasz zapowiadanej przez papieża Franciszka. Jego reakcja była nerwowa i nieprzyjemna. Przekonywał mnie, że to co stare i utarte jest najlepsze. Wydaje mi się, że brak ich wiedzy współczesnej jest hamulcem do dyskusji. Dla nich najlepszymi członkami Kościoła są wierni cisi i pokornego serca. Ja do nich nie należę.          

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Miłość Boga jest stanem Prawdy


       Dziw bierze, że w przyrodzie jest tak wielka różnorodność. Funkcje życiowe podobne, ale postacie różne. Ta różnorodność świadczy o Projektancie. Narzuca się ludzkie określenie – Artysta, wspaniały Inżynier. Mimo woli stosuje się do Stwórcy ludzkie przymioty. Czy jest to słuszne postępowanie. Niekoniecznie. U Boga są przymioty, które niekoniecznie pasują ludziom i odwrotnie. Trudność w tym, że każde użycie ludzkiego słowa, przymiotu przeczy postawionej tezie. Np. Miłosierdzie Boga nie jest miłosierdziem człowieka. Ludzkie miłosierdzie jest zaowalowane ludzkimi interesami, w tym nagrodą w Niebie, dobrym samopoczuciem. Dla Boga jest instrumentem istnienia Jego tworu jaki jest Świat i życie. Nie ma w tym pobłażliwości, dlatego grzesznicy nie mogą bezgranicznie korzystać z tego instrumentu. Jak podaje nauka Kościoła, nadmierna nadzieja na Miłosierdzie Boże lub brak nadziei są uczynkami grzesznymi. Podobnie jest z Miłością. U ludzi to cała gama zachować i przeżyć.
          Zaczynając od najniższego stopnia, a mianowicie miłości, którą można porównać z pożądaniem. Każda istota ludzka w swoim życiu doznaje tego uczucia i jest ono bardzo człowiekowi potrzebne. Potem człowiek poznaje inny stopień miłości jak miłość do swoich dzieci,  rodziców, rodzeństwa. Wyższym stopniem jest miłość do innego, obcego człowieka jako istnienia bożego. Kocha się człowieka z racji jego godności powołania przez Boga. Na wyższym stopniu  jest miłość do osób chorób, kalek, zadżumionych, brzydkich, zniekształconych, nieprzyjaciół. Taką miłość okazywała św. Teresa z Kalkuty. Podążając schodami miłości dochodzi się do miłości Chrystusowej, która jest na pograniczu ludzkiej miłości i boskiej. Miłość Boska jak Miłosierdzie są instrumentami istnienia i jego działania. Przez Miłość powstał świat, przez Miłość Wszechświat jest podtrzymywany w swoim istnieniu. Miłość Boga jest motorem i tchnieniem, a więc życiodajną siłą napędową.
        Kiedy zwracamy się do Boga w modlitwie o Jego Miłość musimy rozumieć, że dotykamy bożej sprawiedliwości. Miłość Boga jest stanem Prawdy, a prawda jest czasem gorzka. Prosząc o Jego Miłość dopominamy się o sprawiedliwość stanu. Bóg nikogo nie karze, ale człowiek czyniąc zło sam jest autorem Prawdy i musi ponosić tego odpowiedzialność. Bóg w swoim Miłosierdziu może złagodzić skutki grzechów i czyni to, dając człowiekowi szanse naprawy.
         Kiedy jest nam źle i czujemy się osamotnieni to w modlitwie trzeba okazywać chęć poprawy, aby dać Bogu szanse na Jego Miłosierdzie.

niedziela, 20 stycznia 2019

Zrobiła coś więcej


          Pisałem wczoraj o pani Dorocie i jej geście ofiarnym. Zrobiła ona coś więcej. Wsparła mnie słowem i zachęciła do dalszego pisania. Jestem jej wdzięczny podwójnie. Odbieram jej słowa jako zachęta do dalszej pracy i wysiłku twórczego.  Moja pisanina jest komuś potrzebna. Mój trud nie idzie na marne! Dla mnie to duża pociecha.
         Mam wrażenie, że dużo już napisałem i nie chcę się narzucać. Widać, słowa religijne są stale potrzebne, bo są pokarmem dla duszy. Wiele wątków powtarzam. Czynię to celowo, bo chcę, aby główny nurt mojej filozofii został zrozumiany. To co mnie samego zachwyca to prawda o istocie Wszechświata i ludzkiego istnienia. Chcę ogarnąć paradygmat bożego projektu jakim się Wszechświat. Wyczuwam, a dowody znajduję w wywodach filozofów i mądrych ludzi, że istotą Świata nie jest jej bytowość, ale  jej odczuwanie. Nie wymyślam nic nowego. Wiele mądrych ludzi powtarza, że ważniejszą rzecza jest bycie niż posiadanie. Ale ja sięgam głębiej. Zadaję sobie pytanie na czym Stwórca oparł swój pomysł powołania Świata do istnienia. Materia, którą odbiera człowiek jest tylko fasadą theatrum świata, punktem oparcia i odniesienia. Liczy się to, co nie jest widzialne, ale to co się czuje. Wszystko co nie jest namacalne ma w sobie wartość wyższego pochodzenia. Nie najważniejszą, ale taką wartością jest muzyka, a w muzyce słowo, a słowem jest modlitwa, a modlitwa jest trwaniem przed Bogiem. Wszystko to łączy się z funkcjonał dobra. Ono rozchodzi się wypełnia świat. Dobro czyni dobro. Ludzie pragnął dobra, bo ono przynosi ludziom ukojenie i radość.
         Szczęście odbija się na twarzach ludzi. Lubię oglądać, zwłaszcza te, które są przepojone miłością. Nie ma piękniejszych lic, jak twarze dzieci. Na twarzach ich dostrzegam Boga i Jego Miłość.
         Podobną radość mam jak patrzę na twarze osób starszych, tych którzy poznali boski dotyk i niemałe doświadczenie. Trzeba się zestarzeć, aby wiedzieć, że starzy ludzie potrzebują bliskość innych ludzi. Jak przypominam sobie moją matkę. Ona marzyła, żeby jej dzieci były blisko. Jak okrutny jest los, który oddala je, by tworzyli nową wspólnotę. Człowiek ma wiecznie pretensję, że swoim rodzicom tak mało poświęcał czasu. Teraz jak jej nie ma widzę to wyraźnie. W jej oczach była wieczna tęsknota.

sobota, 19 stycznia 2019

Jestem pod wrażeniem


Piszę nie tylko dla siebie

        Dzisiejszy dzień rozpocząłem o 1 godzinie w nocy. Pracuję nad PIT-36L. Koniec udręki zawodowej jest blisko.
        Zajrzałem na moje konto bankowe, a tu niespodzianka. Nieoczekiwana wpłata. Darczyńcą jest pani Dorota. Domyślam się kto to. Ponieważ nie mam z nią osobistego kontaktu chciałbym tą drogą podziękować jej za gest ofiarny. Dla mnie każda kwota jest przyjmowana z radością. Mija 14 miesiąc hiobowego doświadczenia.  Przede mną, jak liczę, ok. 3-4 lat spłacania długów, poświęcając każdy pozyskany grosz.
          Od dawna nie liczyłem na jakąkolwiek pomoc. Bóg zatrudnił na czas nieokreślony pewne osoby (anioły), które wspierają mnie finansowo, czyniąc, że nie ginę, a ciągle żyw jestem.  Taka widoczna pomoc świadczy o wielkiej Opatrzności Bożej, która otacza moją rodzinę.
        W moje obowiązki modlitewne włączyłem modlitwy za  tych, którzy odmówili mi pomocy. To są ci do których zwróciłem się bezpośrednio. Wybierając ich, wiedziałem, że mogą mi pomóc. Odmówili. Mieli prawo. Modlę się za nich, aby los był dla nich łaskawy. Nie wiedzą biedacy, że każdy ich włos jest policzony. Dzisiaj płyną z wiatrem, a wiatr hula we wszystkie strony. Czasami trafiają się burze. Nie są roztropni. Nie czynią sobie zapasów dobra. Jak będą się bronili przed losem?
        Czy wspaniały człowiek Paweł Adamowicz przypuszczał, że jego życie zakończy się tak nagle?
        Jestem pod wrażeniem kolejnego łączenia się narodu. Na ile wystarczy? Nie wiem, ale miło patrzeć. Polacy pokazują jaką mają potrzebę – integracji narodowej, łączenia się wzajemnej miłości. Mają dosyć nienawiści, jaką nam zaserwował mały człowiek o wielkich aspiracjach.

piątek, 18 stycznia 2019

Boskie pochodzenie


Piszę dla siebie

        Nauka XX wieku dowiodła, że materia i energia są tożsame i mają jedno źródło pochodzenia. Tym źródłem jest tchnienie Boże. Boskie ich pochodzenie potwierdza tezę, że cały Świat pochodzi od Boga. Boski świat z racji pochodzenia zdawałoby się, że powinien być doskonały. Rzeczywistość tego nie potwierdza. Niektórzy skłaniają się do tezy, że więcej w świecie jest zła niż dobra. Teza ta nie jest jednak prawdziwa. W Świecie ukonstytuowała się zasada symetrii. Tyle jest zła co dobra. "Każda rzecz ginie od sobie właściwego zła, np. ciepło ginie od zimna" (Platon). Na myśl przychodzi pytanie. Komu lub czemu potrzebne jest zło. Gdyby nie było zła dobro samo nie mogłoby się wyeksponować. Byłoby niezauważalne. Stwórca chciał potwierdzić, że dobro jest czymś dynamicznym, które trzeba zdobywać. Dobro jak energia jest emanacją i tchnieniem pochodzenia boskiego. Różni się od energii tym,  że nie można ją zmierzyć i nie można ją ujmować w żadne algorytmy. Dobro jest względne. Do oceny dobra potrzebne jest zło jako jej przeciwstawność. Człowiek może dokonywać porównań dobra względem zła. Stwórca zna jej prawdziwą wartość.  Ze względu na boskie pochodzenie dobra człowiek sam nie może dobra generować, jak nie może sam stwarzać energii. Jak pisałem dobro jest produktem transcendentnym. Stwórca jednak dopuścił człowieka do inicjacji dobra ludzką wolą. Sam substytut dobra pochodzi od Boga. Każde ludzkie działanie musi być połączone ze Stwórcą. Ta interakcyjność jest zamierzonym boskim projektem. Tym samym człowiek jest podniesiony do rangi boskiego dziedzica. Gdyby człowiek zdawałby sobie sprawę jaka jest z nim związana godność i moc pełnienia dobra, to nie czynił by zła. Zło jest wynikiem braku wiedzy. O tej mądrości mówili już filozofowie jak Sokrates, Platon. Sokrates był przekonany, że posiadanie prawdziwej wiedzy jest równoznaczne z posiadanej cnoty (intelektualizm etyczny). "Kto jest mądry, ten jest cnotliwy". Ludzie czynią źle z niewiedzy. Jego pogląd jest błędny, bowiem cnota zależy od woli, a nie od wiedzy. Ponieważ cnota doskonali człowieka jest ona największym dobrem, a zarazem źródłem szczęścia. Nie to jest bowiem dobre, co jest pożyteczne, ale to co jest prawdziwie dobre. "Lepiej jest doznawać krzywdy, niż ją wyrządzać". Człowiek powinien szukać prawdziwej wiedzy, bo kto ją posiada posiądzie dobro i szczęście. "Życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć".
          Ci którzy mogą pomagać biedniejszym, nie czynią tego, sami zaciągają  dług wobec dobra. To oni będą musieli wyrównać rachunki. Oj będzie im kiedyś bardzo ciężko, oj ciężko.

niedziela, 13 stycznia 2019

Rozrzutność natury


Piszę dla siebie

         Stwórca poucza nas przykładami. Człowiek powinien z nich czerpać mądrość. Pierwszym przykładem, które mi się narzuca to ilość plemników, która bierze udział podczas każdego stosunku płciowego. Jak policzyli lekarze liczba ich sięga kilkaset tysięcy. To niezwykła rozrzutność. W powietrzu przemieszają się miliony zarodników roślin. Większość z nich ginie. Można by rzec – szkoda. Tyle mogłoby się narodzić istnień żyjących. Z tej rozrzutności trzeba czerpać wiedzę. Wygląda na to, że jest to potrzebne i czemuś służy. Kto nad tym ubolewa stawia się ponad dobroć Boga. W głowie kształtuje się myśl: "że ja bym to lepiej urządził". A to jest przejawem pychy. Stwórca dał człowiekowi zdolność twórczą, ale nie wszystko człowiek rozumie. Tak jak jest w przyrodzie, tak winno być. Można dochodzić się przyczyn, ale trzeba pozostawać w skromności do Stwórcy.
         Obrońcy życia ludzkiego, którzy koncentrują się tylko na ludzkim embrionie są niedouczeni i posługują się utartymi sloganami. Ich cieszy sama walka z wiatrakami.
          Wielość potrzebna jest do rozwiązań probabilistycznych.  Z chaosu wyjawia się uporządkowanie. Dochodzi do symetrii, która okazuje się zasadą istnienia i współistnienia.  Rzeczywistość jest kreowana, gdy się nią interesujemy. Świat ma charakter kwantowy. Dla niewierzących Bóg jest Ideą, dla wierzących Ideą istniejącą. Jedno czy drugie spojrzenie jest wartościowe. Za tym kryje się mądrość, która powinna ubogacać i prowadzić do zrozumienia tego fenomenu, który nazywa się Wszechświatem, Dla nas jest poligonem doświadczalnym. Poszukując doznajemy radości życia. Ci, którzy chcą poznać nieco dalej niż czubek własnego nosa życzę jak najpiękniejszych przeżyć.

sobota, 12 stycznia 2019

Człowiek gospodarzem środowiska


Piszę dla siebie

        Ciągnąc wczorajszy temat. Co to jest życie? To wyższe stan materii, która ma zdolność rozrodczą i samorealizacji. Na pewno jest to fenomen pochodzenia nadzwyczajnego. Nikomu nie udało się zainicjować życia w laboratorium badawczym. Co najwyżej człowiek może stworzyć środowisko sprzyjające życiu i namiastki prymitywnych wirusów z pogranicza życia i materii nieożywionej. Materia ożywiona jest fenomenem, ale ma ona różne statusy. Gros materii służy wyższych form życia jako pożywienie, np. roślinność. Niskie formy życia jak glony służą jako pożywienie dla ryb itd. Niezależnie, każda forma życia ma swoje środowisko i swoje "problemy". Świat zwierzęcy wykorzystuje zaprogramowany instynkt  i procesy życiowe do funkcjonowania. Brak świadomości nie pozbawia ich jednak ludzkiego szacunku do życia i do istnienia. Człowiek jest zobowiązany szanować życie i właściwie się nim gospodarzyć. Nadmiar empatii do żywych zwierząt powoduje rozregulowanie projektu Stwórcy. Tak jest świat urządzony, że wyższe formy życia konsumują formy niższe. Kto tego nie respektuje stawia się w opozycji do Bożego zamysłu. Bóg postawił nas jako gospodarzy naszej ziemi i człowiek musi sprostać obowiązkom. Musi to czynić z należytym szacunkiem i rozwagą. Obowiązuje człowieka tzw. humanitarność, to znaczy nie zadawania bólu i nie znęcanie się.           Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą (Mt 18,8; Łk 17,1). Słowa te mówią, że nie wiadomo jak byśmy się starali to i tak jesteśmy skłonni do zła i namiętności. Niemożliwością jest aby człowiek przestał być grzesznym. Usposobienie człowieka jest złe już od młodości (Rdz 8,21). Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy (1 J 1,8). Wszyscy bowiem często upadamy (Jk 3,2). Nie ma człowieka, który by nie zgrzeszył (1 Krl 8,46). Temat odstrzału dzików został nagłośniony i posłużył do walki politycznej. Wiele ludzi, dobrego serca, wrażliwych nabrało się i występują w obronie tego co jest nieuniknione. Człowiek musi zagospodarować nadmiar zwierzyny, która zagraża w normalnym funkcjonowaniu środowiska. Jeżeli nie można nadmiaru zwierzyny sprzedać, wywieźć do innych krajów to pozostaje odstrzał. Musi to uczynić najmniejszym bólem dla zwierzaków. Zwierzęta ciężarne i opiekujące się młodymi są chronione zasadą ludzkiej przyzwoitości. Ważne, żeby człowiek był zawsze człowiekiem przez duże C.
         Żal mi zwierzaków, ale sam zabijałem karpie na święta, łapałem muchy i
niszczyłem komary, dawniej łapałem i topiłem pchły. Chętnie zjadam befsztyki i
kurczaki. Każdy kto chce być świętym, musi szykować paszport do zaświatów. Na ziemi świętym być nie można. To jest niemożliwe. Ta prawda wynika z nauki Chrystusa i nabożnej literatury: "Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą (Mt 18,8; Łk 17,1). Słowa te mówią, że nie wiadomo jak byśmy się starali to i tak jesteśmy skłonni do zła i namiętności. Niemożliwością jest aby człowiek przestał być grzesznym. Usposobienie człowieka jest złe już od młodości (Rdz 8,21). Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy (1 J 1,8). Wszyscy bowiem często upadamy (Jk 3,2). Nie ma człowieka, który by nie zgrzeszył (1 Krl 8,46)."

piątek, 11 stycznia 2019

Kiedy płód ludzki można nazwać człowiekiem?


Piszę dla siebie

       Intryguje mnie pytanie. Kiedy istota człekokształtna wywodząca się z ewolucji stała się istotą, którą można nazwać człowiekiem w dzisiejszym rozumieniu. Doktryna religijna obeszła to zagadnienie boskim kreacjonizmem wyrażonym w Piśmie świętym: "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. " (Rdz  1,27). To obrazowanie wyraża stan końcowy ewolucji.

          Odpowiedź na to pytanie pozwoli odpowiedzieć na kolejne pytanie. W którym momencie płód żyjący w łonie matki staje się pełnoprawnym człowiekiem? Kościół wraz z większością wiernych broni tezy, że od momentu poczęcia organizm żywy jest już człowiekiem. Teza ta powtarzana jest z uporem i determinacją, a niekiedy bezmyślnie.

         Powracając do pierwszego pytania. Istota człekopodobna ewoluowała od tysięcy lat. Ewolucja doprowadziła tę istotę do poziomu istoty rozumnej (homo sapiens). Materiał został przygotowany. Istotę tę trzeba było uduchowić, aby zyskała miana człowieka. Nauka o tym momencie milczy. Wiarą przyjmujemy, że nastąpił kreacjonizm duchowy opisany w Piśmie świętym. Święta księga obrazuje zdarzenie, a nie opisuje faktu. W tym momencie można wymyślać różne scenariusze. O jednym, własnym, już pisałem na blogach.

           Nie przywołując opisanego tematu można stwierdzić, że człowiek w którymś momencie historycznym dostał zaszczytu nazwania go człowiekiem.      

          Jak mówi nauka,  w rozwijającym się płodzie można dostrzec całą drogę ewolucyjną. Sytuacja jest analogiczna do pierwszego pytania. Kiedy żywy organizm zasługuje na miano człowieka?

          Tak jak nie można nazwać neandertalczyka człowiekiem, tak początkujący embrion nie zasługuje na miano człowieka. Z szacunku do boskiego projektu można użyć określenia, że w łonie matki powstaje istota potencjalna do stania się człowiekiem.

           Może mądrości trzeba szukać w obiegowym stwierdzeniu: "oto rodzi się nowy człowiek".  Może w tym zdaniu jest zawarta odpowiedź. Płód poza ciałem matki zasługuje na to zaszczytne wyróżnienie. W łonie matki płód jest jej częścią, choć rozwija się samodzielnie. 

           Ten sposób rozumowania podpowiada potrzebę szukania innej definicji człowieka. Czy Kościół na to stać, żeby rozpocząć dyskusje na ten temat? W moim przekonaniu aborcja nie jest zabijaniem człowieka, a przerywaniem nadziei narodzin nowego człowieka. Z tego względu jestem gorącym przeciwnikiem aborcji. O płodzie może decydować tylko kobieta, bo w niej tworzy się nadzieja nowego ludzkiego stworzenia.

czwartek, 10 stycznia 2019

Nadmiar komentarzy

          Wstrzymałem dalsze wykłady z kilku powodów. Na przełomie roku jestem bardzo zapracowany (adaptując programowo nowe deklaracje podatkowe do bieżących potrzeb). Bez przerwy śpię i pracuję, nie zwracając uwagi na porę dnia i nocy. Ten koszmar po styczniu się skończy.
          Drugim powodem jest totalne zniechęcenie. Rzeczywistość która jest nie pozwala mi cieszyć się życiem. Polską rządzą dyletanci i ludzie, którzy moralnie są nieuporządkowani. Polska władza odbiera radość życia. Komentowanie życia politycznego nie ma sensu. Robią to nagminnie fachowcy, mądrzejsi ode mnie.
          Trzecim powodem jest pasywność moich czytelników. Mam wrażenie, że moje teksty trafiają w pustkę. Dziś zauważyłem 394 komentarzy na moim blogu wiara-rozumna. One cieszyłyby mnie, jakby były interaktywne. Prawda, wiele jest dla mnie miłych, ale wiele jest niezrozumiałych tekstów w obcych językach, które w tłumaczeniu internetowym są bez sensu. wiele dotyczy reklam, np. o kwiatach. Nie przypiął, nie wypiął. Na niektóre reagowałem, prosząc o kontakt.  Nic z tego. Dalej zostałem na tej wyspie wiedzy, która mnie frapuje, ale tylko mnie. Jestem totalnie zniechęcony.
          Zwracam się do czytelników ze Świata. Piszcie językiem prostym, aby tłumacz internetowy przekładał Wasz tekst na zdania proste,  a zrozumiałe. Oto przykład komentarza z dzisiejszego dnia "It does make me wonder, though. Those are a lot of quotes from “anonymous” league sources and team executives." co w tłumaczeniu internetowy tłumaczy: "Jednak mnie to zastanawia. Jest wiele cytatów z "anonimowych" źródeł ligowych i kierowników zespołów."  lub "Margaret cheap nfl jerseysSome studies suggest that the odds of a fruit actually setting are 1 out of 2,000 blooms." w tłumaczeniu: "Małgorzata tanie koszulki nfl. Niektóre badania sugerują, że szanse na faktyczne ustawienie owoców wynoszą 1 spośród 2000 kwiatów." Komentarze są dla mnie niezrozumiałe. I takich komentarzy jest dziesiątki. Przestałem na nie reagować.
         Może nadeszła pora abym dał sobie spokój z moją twórczością filozoficzną i zajął się innymi zajęciami.
Przepraszam tych, których zawiodłem. Trochę winy powinniście wziąć na siebie.