Teoria Wielkiego wybuchu przekazuje informację, że Świat
miał swój początek. To suponuje, że była jakaś przyczyna sprawcza, ale ona
mogła wynikać z procesów np. cyklicznych. Światy mógłby powstawać i ginąć
wielokrotnie. Gdyby tak było, to świat byłby w chaosie, bo nie było żadnych
praw, które by świat porządkowały. Wielki Wybuch był osobliwością, chwilą w
której nie były znane mechanizmy twórcze. Naukowcy przyjmują, że od tej chwili
zaczęły funkcjonować prawa przyrody, które, być może, są podobne do znanych
obecnie. Pojawiła się energia, która rozpoczęła ewolucję Świata. Można domyślać
się tylko, jak to wyglądało. Ogromna energia, skupiona niemal punktowo, zaczęła
rozchodzić się promieniście we wszystkich kierunkach, określając przestrzeń świata. Pojawiły się pierwsze konglomeraty
materii, cegiełki budujące świat materialny. Projektant Świata nadał jemu bieg. Można domyślać się, że była
to Przyczyna inteligentna o możliwościach nie do zrozumienia. Po ludzku, można
powiedzieć, że dzieło stworzenia było podyktowane wolą. Z dzisiejszej
perspektywy można ująć ten akt stwórczy uczuciem dobrym zwanym po ludzku
miłością. Tym aktem ujawnił się sam Stwórca, który jest tylko Istnieniem. Każda
powstała cząstka dowodzi, że istniała Przyczyna, nawet dla rozumnych stworzeń,
niepojęta. Dopiero człowiek opisał proces stworzenia dobierając i tworząc
pojęcia. Próbował opisać to, co było dla niego niepojęte. Stwórca stwarzając świat sam zaangażował
swoje jestestwo w dzieło stworzenia. Zostawił w każdej części swojego dzieła
ślad swojej obecności. Po miliardach lat hagiograf opisze tę Prawdę w obrazie
słów Boga przemawiającego do Mojżesza: "Jestem, który Jestem" (Wj 3,14). Tymi słowami przekazał
Prawdę swojej Istoty. On istnieje przez
działanie. To ludzka pomysłowość ubierze Boga w byt istnienia, ale to tylko
przymiarka i próba Objawienia Boga, aby rozum ludzki mógł zrozumieć, wyobrazić
sobie Go na ludzki sposób. Stwórca dysponował wolą i mocą. Narzucił reguły gry.
Każda próba opisu Boga kończy się Jego profanacją. To Prawda ludziom nieznana.
Trzeba się z nią pogodzić. To wiara, która dla niektórych jest zasadna. Dla
mnie wynika z logiki: każdy skutek ma swoją przyczynę. Ten imperatyw
logiczny jest dla mnie wystarczający. Wiara zamienia się w wiedzę. Wiara w
Stwórcę jest moją akceptacją. Tego nie można zburzyć, odrzucić, bo logika jest
drogą rozumowania i zrozumienia. Świat został stworzony, Bóg istnieje. Dalszą
konsekwencją wiary jest odpowiedź, czemu to ma służyć, Jaki jest cel powołania
świata. Czego Stwórca oczekuje od swoich rozumnych stworzeń. Można się
domyślać, że tego samego co Nim kierowało – miłości. To uczucie jest jedynym
rozsądnych wytłumaczeniem woli stworzenia. Uczucie miłości jest dla istot
rozumnych sztandarem, drogą, celem. Stwórca postawił to uczucie na pierwszym
miejscu swojego paradygmatu. Sam niejednokrotnie usuwa się w cień, aby dla
wszystkich najważniejsza była miłość. Teolodzy wychodząc Stwórcy na przeciw
nazwali Go, że On sam jest tą Miłością. To miłe, ale każda próba ubytowiania
Stwórcy jest skażona ludzkim pojmowaniem Świata. Bóg stworzył Świat na swoje podobieństwo, i jest to zrozumiałe.
Tym samym człowiek jest istotą niezwykłą. Teolodzy nazywają ludzi dziedzicami
Boga. To zobowiązuje do właściwych postaw. Należy swoje życie ukierunkować na
koncepcję Stwórcy. Jemu zawierzyć, bo w Nim jest cała nadzieja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz