Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 19 listopada 2019

Gdybym nie miał wiary


       Gdybym nie miał wiary, nie miałbym żadnych hamulców i garściami bym korzystał z dobrodziejstw życia. Chęć posiadania i konsumpcji byłby dla mnie jedynym celem. Rozkosz cielesna byłaby mi najbliższa, bo jest naturalnym pragnieniem.
        Wiara wiąże się z wartościami, które związane są z celem ostatecznym – życie wieczne. Istniejący Bóg jest gwarantem ogólnego ładu Świata. On nadaje sens swojego boskiego eksperymentu. Przymioty Boga są granicami, które dla człowieka są celami. Osiągnąć taką, czy inną doskonałość? W zawodach sportowych widać to doskonale. Wywalczyć prymat, osiągnąć cel, zostać zwycięzcą.
        Niepowodzenia życiowe niezależnie jaką mają przyczynę są tylko narzędziami potrzebnymi do wykazania się, kim się jest naprawdę. Pomiędzy bogatym, a biednym nie ma tak wielkiej różnicy. Oboje podlegają prawom losowych (chorobom, przeciwnościami). Zdarza się, że bogaty nie cieszy sie tym co posiada, a biedny cieszy się drobnostką. Kto zważy siłę ich radości?
         Przynaję, że moje utrapienia finansowe zniechęcają mnie do życia. Ulegam depresji, a z drugiej strony cieszę się, że mam okazję wykazać się – "będę walczyć". Do tych słów mam osobistą estymę. Jako dziecko grałem w Starym Teatrze w Krakowie rolę syna Koriolana w dramacie Williama Shakespeare Koriolan.  Tam w krótkiej roli słownej, na scenie, zapewniam ojca (Krzysztofa Chamca)  o swojej determinacji. Już wiele lat temu dostałem znak o czekającym mnie cierpieniu (znalazłem krzyż leżący na drodze, który podniosłem i podjąłem). Wobec tych zdarzeń wszystko jest w porządku. Tak miało być, reszta zależy ode mnie. Ja czuję się kochanym przez Ojca.
        To, że zwracam się z prośbą o wsparcie do innych jest też moim cierpieniem (upokorzeniem), ale jest również próbą ludzkiej empatii. Bóg daje okazję nie tylko mnie.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz