Z wczorajszego wykładu nasuwa się wniosek. Człowiek ma to,
o czym marzył. Zobrazowane jest to w tekście o budowaniu wierzy Babel. Człowiek
wykazał pragnienie sięgnięcia Nieba. Chciał zagarnąć Niebo dla swojej
jurysdykcji. Mimo, że Bóg go stworzył na swoje podobieństwo duchowe chciał
namacalnych dowodów. Chciał mieć za wszelką cenę. Uważał, że tylko ten
kto posiada jest wielki. To wielkie nieporozumienie, ale o tym człowiek miał
się przekonać będąc na drodze życia. Ta
mądrość nie jest mu wlana. To zadanie, które kończy się egzaminem zbawienia.
Stawką jest bliskość Boga. Życie
poucza, że wszystko jest marnością, a zwłaszcza to, co się nazywa posiadaniem
dóbr. W skrajnych przypadkach ludzie, którzy wszystko zbierają, aby mieć
tworzą wokół siebie śmietnisko. Zamiast wolności uwikłani zostają troską
zabezpieczania swoich majątków. O nierozumni i mali zarazem. Człowiek
opuszczając ten padół nie może zabrać ze sobą niczego. Nie może zachować nawet
swojego ciała: "bo prochem jesteś i w
proch się obrócisz!" (Rdz
3,19). O inną stawkę tu chodzi. Tu chodzi, aby być. Reprezentować
wartości, które określił nasz Stwórca. Świat jest pełen przeżyć. Jest sztuką,
poezją i harmonią. Jest przeżyciem miłosnym. Jest doświadczeniem Boga samego.
Jeżeli ktoś jest doświadczany przez Boga, to równocześnie jest przez Niego
kochany, bo chce z człowieka wydobyć całe jego dobro, jego wartość, jego
wielkość.
Gdyby budowniczy wierzy Babel nie walczyli z materią,
a kształtowali swoje duszę szybciej osiągnęli by swój cel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz