Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 19 lutego 2013

Przychodzi szybciej niż się spodziewałem

          Kiedy rozpoczynałem w 2008 r. moje pisarstwo wiedziałem, że moje prace są potrzebne, ale na efekty trzeba będzie czekać długo i że nie będę ich świadkiem. Tak długa perspektywa trochę zniechęcała, ale świadomość, że tak trzeba, dyscyplinowała mnie do pracy. Teraz odczuwam nawet zaniepokojenie szybkimi zdarzeniami, których jestem świadkiem.
          Oziębłość duchowa jest dzisiaj zjawiskiem powszechnym. Czy tak miało być? Jan Paweł II był tym papieżem, który uważał, że swoją charyzmą udźwignie ciężar Kościoła. Robił to znakomicie, ale starczyło to tylko na czas jego pontyfikatu. Chwilowy entuzjazm wiary przysłonił wirusy, które nie przestały drążyć Kościół od wewnątrz. Czy papież o tym wiedział? Wydaje mi się, że nie do końca był tego świadomy. Prawdopodobnie był też chroniony i izolowany od złych wiadomości. Nie trudno wskazać winnego. W Polsce bardziej borykał się z systemem politycznym niż wewnętrznymi sprawami Kościoła. Być może Karol Wojtyła był dumny ze swego polskiego Kościoła. Nie zauważał w nim niebezpieczeństwa wewnętrznego.
           Joseph Ratzinger wywodzi się zupełnie z innej kultury. Był świadkiem zmian. Widział i dostrzegał problemy. Jego umysł analityczny i trzeźwy pozwalał mu na wybieganie w przyszłość. Kościół dostrzegał w ponurym świetle. Jak mówił wspólnotę kościelną czeka poważny wstrząs. Pojawi się poważny kryzys, który ograniczy drastycznie liczbę wiernych. Owszem, odrodzi się, ale jako niewielka uduchowiona wspólnota. Kościół będzie dla najbiedniejszych. Bogaci nawrócą się gdy dopadnie ich groza własnej nędzy, gdy będą czuli się niesamowicie samotni. Ten mądry człowiek został powołany na papieża. Nie bardzo był z tego zadowolony. Ma wiedzę, ale czuje się bezradny wobec machiny kurialnej. Co innego ma w głowie, a czym innym jest rzeczywistość. Papież Benedykt XVI jest świadomy swojej niemocy. Aby zmienić Kościół trzeba herosa. Może trzeba użyć nawet siły. Benedykt XVI tego nie potrafi. Odpuszcza nawet człowiekowi, który go okradł. Niemoc niszczy jego ciało i odbiera mu wolę walki. Abdykuje.
          Ten gest należy odbierać jako sprzeciw wobec rzeczywistości kurialnej. To protest na jaki stać skromnego, pełnego miłości człowieka. Decyzja papieża wpisuje się w moją wizję świata i Kościoła. Chylę czoło przed wielkim i uczciwym człowiekiem. On ma świadomość, że nie podołał wyzwaniom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz