Niektórzy czytelnicy dopatrują się w moich wykładach
tendencji protestanckich, (ewangelikańskich). Nie odbieram tego jako coś
obraźliwego. Pamiętam ze studiów teologicznych na KUL (Seminarium w Kielcach)
jak zadawano nam studiowanie dogmatyków protestanckich (zwłaszcza niemieckich
jak i francuskich) tłumacząc, że są/byli oni bardzo dobrymi dogmatykami. Jak
byłem W Częstochowie na Jasnej Górze, to słuchałem tam chóru prawosławnego.
Mówiono mi, że teologia Maryjna w kościele prawosławnym jest na wyższym
poziomie duchowym niż w Kościele katolickim. Kościoły protestanckie jak i
prawosławne, unickie, koptyjskie należą do kościołów chrześcijańskich i głoszą
podobną teologię. Różnice są niewielkie i dotyczą głównie spraw
organizacyjnych, liturgicznych.
Spotkałem się z analizami porównawczymi prowadzonymi nad
moimi tekstami, np: "bliżej Ci do ewangelika ( niegdyś
heretyka) niż katolika, zwłaszcza dzisiejszego, a przynajmniej części tych
katolików". Jednak nie miały one charakteru naukowego tylko
były próbami przyłożenia mi etykiety (jak się domyślam w intencji pejoratywnej). Brakowało mi u moich adwersarzy
i analityków własnych poglądów na poruszane tematy. Byłoby one dla mnie
ciekawsze i pouczające.
Od lat podchodzę do teologii, religii w sposób
fenomenologiczny. Nic dziwnego, że odczytuję nieraz inaczej dokonane egzegezy.
Na tym polega fascynacja tymi tematami. Mam możliwość wydobywać z nich nowe wartości
teologiczne, usuwając niekiedy zwykłe brednie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz