Łączna liczba wyświetleń

sobota, 15 września 2012

Bóg Sędzią Miłosiernym


         Jakże szaloną i beznadziejną byłaby perspektywa naszego życia tutaj i w wieczności gdyby nie pewność, że czyny człowieka podlegają sprawiedliwości na miarę Boga? Jakże frustrującą mogła by być ta perspektywa, ze względu na skłonność człowieka do chodzenia własnymi ścieżkami gdyby nie wiara, że Sprawiedliwość zatopił Bóg w Swojej Miłości wyrażonej Miłosierdziem.
         Jako ludzie, mamy skłonność do antropomorficznego postrzegania Boga. W ten sposób o wiele łatwiej jest nam zrozumieć transcendencję, gdy odniesiemy ją do rzeczywistości nam znanej. Tak niedoskonałe  obrazowanie Boga powoduje jednak, że podświadomie jesteśmy skłonni zaakceptować wszystkie Boże przymioty, jak gdyby dotyczyły one relacji międzyludzkich. Gdzieś niepostrzeżenie może umykać ta zasadnicza różnica, że nasze rozumienie miłości, wierności, sprawiedliwości, miłosierdzia, jest daleko niedoskonałe w odniesieniu do Jego Miłości, Wierności, Sprawiedliwości, Miłosierdzia. Człowiek kreując Boga w swoim umyśle może to czynić lepiej lub gorzej. Doskonałość Boga mierzona jest ludzką miarą doskonałości  (P.Porębski). 
         Właśnie tak ułomne,  antropomorficzne spojrzenie na Boga, jest w moim odczuciu eksponowane, gdy trwamy przy stwierdzeniu: Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze. Co w istocie odczytuję jako głoszenie Boga Sędziego. Zadaję sobie pytanie: Czy jest do pogodzenia głoszenie starotestamentowego obraz Boga Władcy, Sędziego, z objawionym nam przez Chrystusa obrazem Boga Miłości i Miłosierdzia?  Czy aby ten obraz, który jest nadal obecny we współczesnej, oficjalnej katechezie Kościoła, nie jest fałszowaniem Jego Pełni, którą współcześnie poznajemy?
Czy nie zagalopowaliśmy się, gdy na ludzki sposób interpretujemy Jego Sprawiedliwość nierozerwalnie połączoną z koniecznością wymierzenia kary? 
         Fantastycznie, poniekąd w kontekście tego problemu, wypowiedział się Jan Paweł II w encyklice Dives in Misericordia, gdy rozwinął pojęcie Miłosierdzia Boga, w odniesieniu do hebrajskiego znaczenia słowa hesed i rahamim.
         Hesed, zostało zinterpretowane jako wierność Boga w Miłości do człowieka, której nie wzruszy jakakolwiek forma naszej niewierności. Jest to prawo, którym „ograniczył” się Bóg, ze względu na wierność Samemu Sobie. Wierność w Miłowaniu, z której poniekąd Bóg jest zwolniony na skutek niewierności człowieka, a którą nieustannie nadal nas obdarowuje, to ideał na miarę IDEAŁU. Tak jak ciężar przewinienia mierzyć należy miarą pokrzywdzonego, tak również wielkość daru należy postrzegać w kontekście darczyńcy.
         Jednocześnie miłosierdzie jako rahamim: bliskość, tkliwość, bezinteresowność, wyrozumiałość, gotowość do przebaczenia, którą w najdoskonalszy sposób można zobrazować uczuciem matki wobec dziecka. Takim bezmiarem Miłości jesteśmy obdarowani przez Boga nawet wówczas, gdy jesteśmy Mu niewierni.
         Mając w pamięci te obydwa znaczenia słowa Miłosierdzie, które są przypisywane jedynie Bogu, z zaufaniem i nadzieją możemy stanąć przed naszym Stwórcą, pomimo świadomości ciężaru naszych win. 
         W kontekście takiego postrzegania Boga, wyrywa się z naszego wnętrza niecierpliwe pytanie: Gdzie tutaj miejsce na Boga Sędziego, Boga jako  karzącego Władcę? Jeżeli sens głoszenia tej „prawdy” przez Kościół, wypływa z potrzeby przypominania, że życie nasze mamy przeżywać w duchu odpowiedzialności za popełniane czyny, to jest to kontekst poniekąd uprawniony. Chociaż i tak rodzi on skojarzenia, że Boga należy się obawiać. A przecież wiemy, że to nasza miłość a nie strach jest tym co powinno determinować nasze relacje względem Boga i ludzi.  Jeżeli natomiast tę „prawdę” wiary głosi się w kontekście eksponowania Bożych przymiotów, to z całą pewnością mamy do czynienia z istotnym zafałszowaniem obrazu Boga, który nie przystaje do rozpoznanej współcześnie Prawdy o Tym: Który Jest (Wj  3,14).

Pozdrawiam Zbigniew Kubik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz