Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 stycznia 2017

Fenomen chrześcijaństwa


          Źródła historyczne podają: papież Soter (166–174) stanął na czele Kościoła  już bogatego. Czuwał nad tym, by jego Kościół okazał się również hojny. Przekazał pokaźną sumę na wsparcie ubogich ... do dziś zachowały się fragmenty listu dziękczynnego Dionizego, biskupa Koryntu.
          Upłynęło raptem ok. 130 lat od powstania nowej wspólnoty. Czy to dużo? Popatrzmy do tyłu. 130 lat? To dużo. Podziw wzbudza zasięg chrześcijaństwa. Sięgnął on nawet na tereny dzisiejszej Anglii. Co było powodem tego sukcesu?
          W nowej religii Bóg zajął bardziej honorowe miejsce – Ojca. To miejsce zaszczytne i nikt nie mógł być zgorszony. Natomiast Jezus Chrystus stał się bohaterem i postacią pierwszoplanową. Dla wielu był to Człowiek, które zajął tak zaszczytne miejsce. W Nim widziano wszelaką nadzieję. Jezus oparł swoją naukę na miłości. Uczucia, tak bliskie dla każdego człowieka były chwytnym argumentem. Religie pogańskie plotkowały o boskich rodzinach.  Chrześcijaństwo zakorzeniało się w sercach wiernych. Było one bliskie ludzkim  potrzebom. Nawet prześladowania były dla wielu nobilitacją i wyrazem najgłębszych uczuć. Dla miłości człowiek zdolny jest nawet na śmierć. Chrześcijaństwo broniło ubogich i wszystkich traktowało równo. Każdy mógł zabiegać o zbawienie.
           W owych czasach chrześcijaństwo niosło nową perspektywę. Uwidoczniła się ona nawet w malarstwie, gdzie ją wprowadzono stosunkowo szybko. Płaskie ikony nabierały znaczenia historycznego.
              Wierni zachwyceni Kościołem chętnie się dzielili. Nawet małe datki rosły  w znaczące sumy. Sami wierni nie zdawali sobie sprawy, jak głęboko zakorzeniają się w instytucję kościelną. Kościół stał się przemysłem finansowym. Obracał wielkimi kwotami. Uzależniał innych od siebie. Finansował architekturę, wspomagał wiernych itd. Atrakcyjność i sukces Kościoła zachęcał do tworzenia innych własnych odłamów i sekt. Początkowo trudno było się rozeznać, czy były to uzupełnienia doktryny, czy herezje. Kościół w zasadzie dobrze sobie z tym radził. Przy pomocy własnych apologetów, teologów i biskupów dusił w zarodku różne fałszywe inicjatywy religijne. Miał się na baczności. Pobożni chrześcijanie powiedzą zapewne, że Duch Święty czuwał nad rozwojem Kościoła. Ja powiem, że owszem, ale na ziemskim padole wszystko, co się wydarza, generuje przeciwieństwa. Rozwój chrześcijaństwa rodził dla niego samego nowe problemy. Mądrość Kościoła ujawniłaby się, gdyby byli tacy, którzy by dostrzegali te niebezpieczeństwa. Majątek, rozgłos Kościoła skierował go w stronę utworzenia państwa kościelnego. Władza nad duszami rozciągnie się na władze świecką. Nawet kapłani ubiorą się w szaty na podobieństwo ubiorów cesarzy. To co najpiękniejsze w chrześcijaństwie pozostanie głęboko w sercach wiernych i to będzie ten depozyt wiary, który przetrwa najcięższe czasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz