Dla mnie
Jezus Chrystus jest absolutnym fenomenem, który swoim życiem uświadomił nam kim
jest, tak naprawdę, człowiek i jakie jest jego powołanie. Objawił również
atrybuty Stwórcy (Objawienie Boga). Przybliżył człowiekowi świat divinum
(boski) i sacrum (święty). Postać Jezusa wymaga z naszej strony godnej czci i
naszej miłości. Religię chrześcijańską naprawdę można pokochać i oddać się
całkowicie posłudze słowa Bożego. Dusza pragnie śpiewać, wielbić, adorować i
przeżywać duchowe ekstazy. Mimo zarzutów innych, jestem fanem religijnym.
Fanem,
nie znaczy fanatykiem i to pragnę podkreślić. Miłuję też Prawdę. Stanowi ona
dla mnie motyw egzystencji. Pięknie napisał Ewangelista Jan: I poznacie
prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32). Nie potrafię żyć w zakłamaniu. Nie
potrafię również żyć na niby. Nie mogą powtarzać to, co jest głupie i
infantylne. Nauka daje nam rozeznanie, Bóg dał nam rozum. Trzeba się nim
posługiwać. W żaden sposób nie ubliża się Bogu, gdy mówi się prawdę. Dlaczego
wierni jej się boją?
Najbardziej boli mnie infantylizm religijny. Wierni gotowi są wierzyć tylko dlatego, że za tym stoi autorytet
Kościoła. Rzecz w tym, że kościół instytucjonalny składa się z ludzi z całą ich
niedoskonałością. Nie należy mieć stu procentowego zaufania do tego, co
ludzkie. Człowiek rozumny musi zostawić w sobie pewien margines zawahania,
niepewności. Wszystko należy zbadać własnym rozumem i rozstrzygnąć w swoim
sumieniu.
Pani
teolog (osoba świecka) napisała do mnie: Przeczytałam
wszystko i nie wiem co o tym myśleć ? Mam mieszane uczucia. To było
grzeczne, ale w następnej korespondencji ujawniła już irytację: Dzięki, skończmy, nie czytam Twoich blogów z wyjątkiem
pierwszego, z którym jak Ci napisałam nie zgodziłam się.
Pomimo ukończenia studiów teologicznych, podobnych do
moich pozostała w przestrzeni teologii parafialnej, infantylnej, barokowej (nie
akademickiej). Pozostała z "wiedzą": Diabeł mąci i wprowadza podziały. Jest niebo,
czyściec i piekło.
No cóż straciłem okazję do rzeczowych dyskusji. Szkoda.
Myślałem, że człowiek po studiach jest otwarty, przynajmniej na dyskusję. Moje
przekonania wręcz z irytowały interlokutorkę. Stawiam więc pytanie. Dlaczego
tak trudno jest dostrzec to, co jest w zasięgu wzroku każdego przeciętnego
wierzącego. Gdybym wierzył w szatana, powiedziałbym, że to jego sztuczka.
Czy nie zwraca uwagi marny los obiektów sakralnych (sakramentalia).
Niszczeją dokładnie z taka samą częstotliwością i determinacją jak każdy
solidnie zbudowany obiekt. Dlaczego? Bo nie o dobra materialne tu chodzi. Bóg
wskazuje – nie przywiązujcie się do tego, co przemijające. Trzeba patrzeć dalej
i głębiej.
Wierni nie dostrzegają tego, co naprawdę chciał im
przekazać Jezus. Nie dla tego świata jesteśmy powołani, ale dla wieczności: którzy są powołani według postanowienia [Boga] (Rz 8,28); Nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę. Przeciwnie,
błogosławcie, gdyż wiecie, że do tego zostaliście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo (1 P 3,9). Wszystko, co na ziemi rozpadnie się i skruszeje. Pozostanie
jedynie kamień na kamieniu. Trzeba żyć przyszłością i to nadprzyrodzoną, bo to
jest ludzki cel.
Nie należy cieszyć się i żyć jedynie kultem religijnym.
Chwalić Bozię i wzdychać. Trzeba brać w swoje ręce Jego sprawy. On pragnie
naszego zbawienia i to wszystkich ludzi. Nie przesiaduj przesadnie w Kościele
swojego życia, tylko gnaj i pędź. Rób coś, działaj, naprawiaj rzeczywistość,
bądź twórczy. Jezus nie rozciągał w lata swej działalności. Parł do przodu
zrealizować swój Zbawczy zamysł.
Proszę pamiętać, że istotą świata nie jest materia, a
działanie, dynamika. To co najciekawsze jest jeszcze przed nami. Nie należy bać
się śmierci, bo ona nas przybliża do Bożych tajemnic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz