Narodzenie Jezusa łączę z dobrem, które głosił za życia. Przykładem dobra jest przypowieść o Synu marnotrawnym opisana w Ewangelii Łukasza (15,11–32). Bliski mi jest ojciec, który niedobrego syna nie potępił, ale przyjął i ugościł. Ojciec wita go z radością. Urządza wielką, radosną ucztę. Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się (Łk 15,32). Syn marnotrawny jest obrazem człowieka, który zbłądził, ale powrócił. Ten przykład żona i ja wzięliśmy sobie do serca i stał się on dla nas drogowskazem.
Dobro jest wartością, którą też trzeba rozumieć. Użyję do tego własnego przykładu. Wiele osób pomogło mi ofiarując mi kwoty mniejsze i większe w mojej niefrasobliwej biedzie. Pozostaję im wdzięczny dozgonnie, ale czegoś mi zabrakło. Odczuwam ten dar serca za chwilowe zaspokojenie własnych odczuć empatii i sympatii – "dar złożony, mam sumienie czyste". Ja oczekiwałem jeszcze dowodów dobra nieprzeliczalnego, przyjaźni, empatii, odruchów serca, dobrego słowa (zapytań np. jak sobie radzisz?, dotyku (poklepaniu po ramieniu, trąceniem łokciem itp). Mają one większą rangę. Inaczej traktuję drobne ofiary pieniężne złożone na konto potrzebujących, od zaangażowania się np. w domu opieki społecznej, pomocy sąsiedzkiej. Dobro ma swoje różne poziomy. Inaczej przyjmuję adopcję dziecka zdrowego od adopcji dziecka chromego. Skala jest nieporównywalna. Mojej znajomej mające dzieci wyłączono prąd w piątek pod koniec dnia (to nieludzkie), gdy nie można było temu zaradzić. Jej sąsiedzi, bliscy znajomi nie wpadli na pomysł zaprosić rodziny wielodzietnej na kolację, aby ugościć ich ciepłą strawą. To wymagało zadania sobie jakiegoś trudu.
Jezus mówił o dobru najwyższym. Swoje życie złożył dla dobra cudzego. To najwyższy dar. Dla mnie Jezus był tym fenomenem dobroci, który znał wartość dobra. Dobro jest ideą (funkcjonałem) pochodzącą od samego źródła dobra, a mianowicie Stwórcy. Można być trochę dobrym. To też jest wartością, ale trzeba wiedzieć, że można czynić lepiej, więcej i mądrzej. Pomaganie jest wyrazem nie tylko potrzeb duchowych ale mądrością. Można pomagać nierozumnie. I to się nam przytrafiło, niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz