Nie jestem jedyny, który odebrał od rodziców pełny
szacunek do Kościoła. Divinum i sacrum przenosiło się na sferę życiową Kościół
uosabiał się z największymi ideałami jakie człowiek sobie mógł wyobrazić.
Kapłan był/jest boskim namiestnikiem i na niego spływał cały boski splendor. W
umyśle młodego człowieka wszystko, co wiązało się z Kościołem było sacrum. W
takim nastawieniu i miłością do Kościoła wchodziłem w dorosłe życie. Początkowe
informacje o nieprawidłowościach w życiu Kościoła przyjmowałem z lekkim
niedowierzaniem. Stałem murem i broniłem tej instytucji. Pamiętam z jakim
oburzeniem przyjmowałem wiedzę o reformacji w Kościele i działalności Lutra.
Byłem na niego zły, że tak haniebnie postąpił i rozerwał jedność Kościoła.
Gdyby nie ciekawość i umiłowanie prawdy z pewnością bym pozostał w stanie
głębokiej niewiedzy i dziecięcej, infantylnej miłości do Kościoła, jak wiele
milionów Polaków w naszym kraju. Szacowna aktorka Irena Kwiatkowska w wywiadzie
telewizyjnym mówiła, że nie ma problemów, bo słucha i ogląda tylko Radio
Maryja. Takich osób jest miliony. Prawda ich nie interesuje, bo prawda wywraca
to, co w nich zasiane, co zbudowało ich osobowość. Ludzie pragnął żyć w świecie
idealnym. Jak go nie ma, to stwarzają sobie jego pozory. Powołują się na
ewangelie, które podpowiadają, że trzeba z dziecięcą ufnością przyjmować wiarę,
bo to się Bogu podoba. Kościół osiągnął swój cel – zdyscyplinował swoje
owieczki.
Poszedłem na studia teologiczne nie dla zdobycia nowego
zawodu, ale z własnej dociekliwości w szukaniu prawdy. Myślałem, że po studiach
moja miłość do Kościoła zostanie przynajmniej utrzymana. Byłem słuchaczem
cichym i pokornego serca. Wszystko przyjmowałem z wiarą, że uczeni teolodzy
wiedzą lepiej. Rzadko zadawałem pytania. Chciałem poznać stanowisko Kościoła.
Oprócz nabytej wiedzy teologicznej, historycznej i towarzyszącej nauczyli mnie
myśleć, analizować, łączyć fakty, korzystać z materiałów historycznych.
Poznałem co to jest filozofia i jakie ona przynosi korzyści w szukaniu prawd.
Zdobytą umiejętność poznawczą uruchomiłem zaraz po
skończeniu studiów. Wybrałem się w
samotną drogę w poszukiwaniu prawd. Ważne dla mnie były poznane fakty. Analiza
i ocena trwa do dzisiejszego dnia. W rezultacie odkryłem prawdę dla mnie
okrutną. To co jest divinum (boskie) i
sacrum (święte) znajduje się we mnie. Cała moja miłość do Kościoła ukryła się w
mojej duszy i w zakamarkach sumienia. Tam
pozostał święty Kościół Chrystusowy, tam ostała się wiara w istnienie Boga. W
duszy nie kłóci się wiedza świecka z teologią. Mam w sobie porządek. To co się
dzieje na zewnątrz jest karykaturą religii. Ja nie akceptuję tego co widzę i
doświadczam. To jest chore w każdym calu. Mógłbym wyrzucać z siebie wszystko co
złe, ale tego jest za dużo, abym tracił czas. Moja wiedza wystarcza, abym sam
stał się drugim Lutrem. Nie zrobię tego, bo mam nadzieję, że Stwórca sprawi, że
nadejdą czasy aggiornamento Kościoła i wiary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz