"Są też niektóre niezwykle piękne interpretacje
napisane z wielkim wyczuciem teologicznym. Dam dwa przykłady: Jestem, który
jestem (Wj 3,14) nazywa relikwią słowną i pięknie to zdanie
komentuje, określając z jednej strony transcendencję Boga, a z drugiej Jego
bliskość wobec ludu. Słowa Jezusa do Magdaleny: Nie dotykaj Mnie
(Wulgata) tłumaczy: Chciał z nią pozostać w relacji wiary, a nie
wiedzy".
To fragment recenzji ks. prof. Józefa Kudasiewicza
(KUL) jaką napisał do mojej książki BÓG NIE TAKI STRASZNY wyd. Jedność rok 2009. Dzisiaj profesora
już nie ma. Pozostała pamięć o wielkim i serdecznym człowieku. Kiedy oddałem mu
rękopis do recenzji wydawniczej bałem się okropnie wyniku. Bądź co bądź,
zaangażowałem naukowca z najwyższej półki. Pamiętam, że przyjął nie miło, choć
szorstko. Rozmowa była raczej krótka i z mojej strony bezskładna. Po miesiącu oczekiwania
otrzymałem telefon. Proszę do mnie przyjść. Miałem godzinę czasu. Piłem
właśnie z sąsiadem piwo. Aby zniwelować zapach browaru wsadziłem do buzi jakieś
cukierki i pognałem. Serce mi waliło, a w ustach miałem suchość.
Kiedy otworzyły się drzwi seminarium oniemiałem. Ksiądz
profesor przyjął mnie jak ojciec syna z całą ojcowską serdecznością. Daruję
sobie tutaj usłyszane komplementy, ale chcę wspomnieć, co mi powiedział
ważnego. Panie Pawle, pan musi pisać. Może napisałby pan katechizm?
Książka BÓG NIE TAKI STRASZNY była moją drugą
książką w której już przemycałem własne idee i interpretacje teologiczne. Już
wtedy były one w małym konflikcie z oficjalną katechezą kościelną. Odważyłem
się zapytać księdza profesora, czy nie rażą go moje nowatorskie myśli? Odrzekł
– Ma pan do tego pełne prawo.
Naładowany pozytywnie studiowałem, badałem i pisałem
dalej. Po czwartej książce przeżyłem wewnętrzny szok. Uświadomiłem sobie, że
muszę być uczciwy względem siebie. Otworzyłem się w pełni na własne myśli.
Odrzuciłem bojaźń przed Kościołem. Wyzwoliłem swój umysł do oglądu
fenomenologicznego. Zmieniłem wydawcę (tzn. założyłem własne wydawnictwo), aby
nie być uzależniony od kościelnej cenzury.
Pisząc 9-tą książkę zastanawiałem się nad słowami
profesora: Może napisałby pan katechizm? Zadanie to przerastało mnie
globalnie i organizacyjnie. Odłożyłem problem na przyszłość.
Dzisiaj mając za sobą ok. 2 tys. krótkich wykładów na
dwóch blogach internetowych, zdałem sobie sprawę, że właśnie zrealizowałem
życzenie profesora. W nich ująłem prawie całość moich przemyśleń, co stanowi
niejako moją katechezę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz