Przeciętny katolik obdarza kapłanów zaufaniem wychodząc z
założenia, że kto jak kto, ale kapłani, księża, zakonnicy, wierzący w Boga,
kłamać nie mogą. Przyjmują więc katechezy, homilie, kazania jako przekazy
absolutnie prawdziwe i wiarygodne. Przez lata wyrabiają sobie na nich przekonania, które stają się
bazą ich wiary. Zagłębiać się w meandry wiary nie muszą, bo w każdej chwili
mogą otrzymać ich obowiązującą wykładnię. Bardziej gorliwi stają się
apologetami wiary, czy wręcz fanatykami (np. obrońcy krzyża). Nadgorliwi
jednocześnie wykazują pełne posłuszeństwo kościołowi. Kościół jest z tego faktu
bardzo zadowolony. Nadmierna edukacja katechezy mogłaby im przysporzyć
dodatkowych kłopotów i kłopotliwych pytań.
Coraz częściej zauważam ślady nowoczesnej egzegezy. Bardzo
dobrym przykładem są słowa ks. Julisława Łukomskiego w swojej książce Elementy
filozofii (patrz wykład wczorajszy), w której nie pisze wprost, że szatan
jako samodzielne istnienie nie istnieje, ale ubiera to w słowa filozoficzne: Zło jako takie nie jest bytem. Muszę
pochwalić ks. Julisława Łukomskiego za świetnie napisaną książkę. Brawo i
dziękuję.
Prof. ks. Cz. Bartnik w swoim dziele pisze: Coraz szerzej uważa się, że demony to mity, twory
czysto językowe, fabulacje, kreacje literackie i psychologiczne, zwidy
psychoanalityczne [1]. Na jego Dogmatyce uczą się zastępy nowych
kapłanów.
W XVIII w. Dawid Hume (1711–1776)
pisał: Dobro i zło
nie są właściwościami samej rzeczy, ale są tworami umysłu
Podane przykłady dotyczą
jedynie istnienia szatana. W doktrynie wiary chrześcijańskiej jest wiele
jeszcze innych tajemnic, które wymagają reinterpretacji.
Wierni mniej zainteresowani wiedzą, dalej wierzą w
szatana i inne niedorzeczności. No cóż, wiedza jest dla wybranych i tych,
którzy jej potrzebują. Dobre i to. Trzeba mieć nadzieję, że ruchy oddolne
spowodują zmiany na górze. Dzisiaj przetrzeć się przez zakazy, nakazy, dogmaty
kościelne nie jest łatwo. Trzeba wyrobić w sobie przekonanie, że wszystko można
zmieniać i doskonalić – nawet doktrynę wiary. Trzeba się otworzyć i odrzucić
fałszywą bojaźń przed Bogiem. Bóg chce, abyśmy Go szukali różnymi sposobami. Na
internecie przeczytałem: Polscy
katolicy z katolicyzmem nie mają nic wspólnego, ponieważ absolutnie nie rozumieją
jego przesłania i bożych nauk (
Idea Kościoła jest integralnie związana z chrześcijaństwem. Nie może istnieć chrześcijaństwo bez swojego Kościoła. Co więc mają czynić chrześcijanie, którzy widzą coś więcej niż czubek swojego nosa? Mogą tylko oddolnie dawać sygnały do zwierzchników kościoła, że dalej tak nie można. Kościół wymaga gruntownej przebudowy doktrynalnej. To jest wielkie zadanie, które stoi przed Kościołem i biskupami, inaczej kościoły będą puste i tak jak już w innych krajach, zamieniane na magazyny albo domy mieszkalne. Dziwię się, że sygnały, które idą ze świata, nie są brane jeszcze pod uwagę.
Moja wnuczka była zagrożona w dopuszczeniu do bierzmowania. Dlaczego? Bo podejmowała próby dyskusji i wypowiadała własne racje (chyba ma to po dziadku). Katechetyczka realizuje narzucony plan nauczania i strategię kościoła. Trudno się dziwić. Łatwo może stracić posadę.
Mojej córce odmówiono chrztu dziecka tylko dlatego, że świadek jeszcze się nie ożenił i żyje ponoć w „grzechu” (ciekawe skąd proboszcz, o tym wie). Ja na szczęście jestem w wieku, w którym nie potrzebuję od kościoła świstków i papierków. Dobrze, bo charakter „barana” mógłby spowodować zachowania niezbyt parlamentarne. Ot, taką mamy rzeczywistość.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz