Od
samego początku zastanawiano się nad sensem życia. Do dnia dzisiejszego proces
ten trwa. Odwieczny temat. Komu ma służyć ludzka niedola czy chwała. Wobec
skrajnych przypadków ludzkich cierpień niepodobne jest znaleźć sensowne
wyjaśnienie. Człowiek czuje i ten dar, jeżeli służy tylko do cierpień jest nie
tylko bezsensowny, ale wręcz haniebny. Ze względu na definicję doskonałości
Boga, Jego Miłości i Miłosierdzia niepodobne jest, aby cierpienie wywodziło się
od Niego i Jego zamysłu. Cierpienie jest zjawiskiem wtórnym i jest
kosztem daru wolności woli jaką człowiek otrzymał od Boga. Nie można logicznie
pogodzić wolności z determinacją. Jedno albo drugie. Bóg wybrał dla człowieka
koncepcję wolności jako boskiego atrybutu. Wolność wyboru jest ze swej istoty
najwyższym darem, bo pozwala nawet odwrócić się od Niego. Dlatego Bóg nikogo
nie otrąci, bo dając wolność, nie może jednocześnie karać za podjęte wolne
decyzje. W tym tkwi też tajemnica Bożego Miłosierdzia. Bóg nie może być inny.
On sam siebie „skazał” na miłowanie.
Trzeba zastanowić się nad pozytywną stroną zamysłu Boga.
Eschatologicznie człowiek ma zagwarantowane szczęście. Każde odejście od tej
prawdy będzie prowokować pytanie: ja się o życie nie prosiłem.
Bóg sam siebie postawił w roli tylko Dawcy. Oczekuje od nas jedynie
odwzajemnienia miłości. Tak więc sens ludzkiego istnienia został określony: abyście się wzajemnie miłowali. Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem (J 13,34).
Ktoś powie: tylko tyle? Za tymi słowami kryje się koncepcja Boga na
czasy wieczne. Jestem przekonany, że nikt nie jest w stanie nakreślić, czy
wyobrazić sobie ludzkie przyszłe życie. Musimy Bogu zaufać i zawierzyć. Tym
samym spełnimy jeden z warunków postulatu Stwórcy.
W
miłości nie należy bać się infantylności i dziecinady. Miłość dziecka jest
najczystsza. Ufność jego (dziecka) jest bezgraniczna. Spojrzenie dziecka jest
spojrzeniem Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz