Hipolit i Kalikst to dwie postacie historyczne uznane
przez Kościół za święte. Każdy był inną osobowością. Wzajemnie się zwalczali.
Czy można uznać za święte osoby, które
były dla siebie nieżyczliwe? Widać, że można.
Kalikst, człowiek sprytny, za młodu nie do końca uczciwy,
malwersant finansowy. Swoje zdolności wykorzystał dla dobra Kościoła. Swoimi
operacjami finansowymi wzbogacił Kościół. Miał swoją teologię i nią się
kierował. Zwalczał Sabeliusza za jego poglądy monarchianistyczne. Jednocześnie
był pobłażliwy dla zwykłych śmiertelników. Dla niego warunkiem powrotu na łono
Kościoła było wyparcie się grzechów. Nie patrzył na wagę grzechów, ale na
intencje i skruchę. To niezwykły dar jego wrażliwej duszy. Postępował na
podobieństwo Jezusa Chrystusa. Jego cnoty nie przeszkadzały mu w operacjach
finansowych. To sztuka, w której wygrywa sprytniejszy i ten kto ma odpowiednią
wiedzę. Zaznaczony niewolnictwem, były więzień, znał gorycz poniżenia. Jego
dusza była szlifowana potrzebą dobra,
życzliwością dla innych. On kochał
ludzi. Poznał największe przesłanie Jezusa Chrystusa – kochać bliźniego.
Hipolit był człowiekiem wykształconym, oddany nauce
Kościoła. Był rygorystą i moralistą. Zło nazywał złem. Zwalczał przeciwników
Kościoła i heretyków. Miał jednak w sobie
pychę człowieka, który uważa się za lepszego od innych. Nie miał w sobie
tolerancji. Nie potrafił rozeznać prawdziwej nauki Chrystusa. Człowiek
bezdusznej teologii. Jego dzieła były teologicznie poprawne na owe czasy.
Został Ojcem Kościoła. Zasługi miał znaczne. Kościół docenił jego prace. W
końcu zwalczył własną pychę, zrzekł się nienależnego mu pontyfikatu. Pojednał
się Bogiem i umarł jak męczennik.
Dwie postacie o znacznym dorobku. Do Boga nie poszli z
pustymi rękoma. Obaj byli aktywni, walczący. Tacy podobają się Bogu. Każdy
czynił to, co umiał najlepiej. Czy można ich zasługi położyć na tacy i zmierzyć
ich wartość? Każdy będzie ich oceniać inaczej. Każdy jest inaczej wrażliwy na
różne aspekty życia. Bóg pozostawił ludziom swobodę realizacji siebie. Na to
mają całe życie. Liczy się finis coronat opus (koniec wieńczy dzieło).
Jeżeli człowiek ma świadomość grzechu, choćby najbardziej
wstrętnego, to póki żyje, może go pokonać i wrócić na łono łaski. Kościół w
historii swojej dał wiele przykładów tolerancji i miłosierdzia dla błądzących.
Niezależnie, że sam jest grzeszny, przekazuje prawdziwą naukę Jezusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz