Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 lutego 2015

Ulotna nauka Jezusa

          Warto zdać sobie sprawę, że nie wszyscy biskupi Rzymu (papieże) byli teologami. Chcąc bronić doktryny wiary musieli wspierać się poglądami innych, apologetów, teologów, ale nie tylko. W III wieku było wiele głoszonych koncepcji ujęcia wiary jak walentynizm, montanizm, monarchianizm i inne. Papieże Zefiryn i Kalikst nie byli teologami. Szukając prawdy, narażali się na potępienia i podejrzenia heretyckie. Takim krytykiem papieży był Hipolit.
          Konflikty „na górze”, krytyka z zewnątrz pokazują, jak trudno było zbudować doktrynę wiary Kościoła Chrystusowego, bądź co bądź, pochodzenia boskiego, w wymiarze kościoła powszechnego. Dlaczego?
          Dostrzegam tu tajemnicę Jezusa i Jego zamysł. Jezus nie spisał swojej nauki, choć z pewnością był piśmienny. Działał słowem, które jest ulotne. Po czasie, słowa są podmieniane i zastępowane innymi. Z biegiem czasu wypacza się pierwotny sens wypowiedzi. Jezus z pewnością wiedział o takich procesach, a jednak zdecydował się na taki sposób ewangelizacji. Dlaczego?
          Wydaje się, że Jezus przewidział bardzo długi czas rozpoznania Jego nauki. Nauka Jego jest ciągłym procesem przemyśleń. Gdyby wszystko stało się od razu jasne, zatraciłby się kontemplacyjny charakter wiary. O ironio. Niepewność i wątpliwości  stały się motorem ciągłego poszukiwania. Widać Bogu nie zależy, aby człowiek przychodził do Niego bardzo dobrze wyszkolony, oświecony, z bogatą wiedzą i zasługami naukowymi. Bóg pochwala tych stale poszukujących, zagubionych, niepewnych, błądzących. Dlaczego? Bo tacy ludzie nabierają szlifu wiary, są przeorani, doświadczeni przez los, mają za sobą upadki i wzloty. Prawdziwa mądrość, to nie rozpoznanie wszystkich prawd przyrody, których Stwórcą jest Bóg, ale poznanie Miłości. Kto potrafi kochać ten zasługuje na miano Ecce homo (J 19,5). Tak został przedstawiony Jezus ludowi żydowskiemu przez Poncjusza Piłata. Pośród wielu, wyróżnił tego Jedynego, który pokazał nam na czym polega miłowanie.
          Oczywiście można zgłębić tajniki wiary szybciej, ale jak pokazuje praktyka, niewielu się wgłębia w jej arkana. Testy czynione na ulicy pokazują najczęściej, że ludzie, owszem, słyszeli o tym i tamtym, ale nie bardzo ich wiedza trzyma się całości. Wiedza katolików nie jest spójna, chronologicznie rozchwiana. Dlaczego? Bo podświadomie odrzucają to, co uważają za nierealne, mitologiczne. W rozumie pojawia się instynktowny mechanizm odrzucający bzdury. W konsekwencji szkoda czasu, aby się w nie wgłębiać.

          Wierni Kościoła chrześcijańskiego powinni więcej czasu poświęcać rozmyślaniu, nauce, zgłębiania wiedzy, modlitwie. Problem w tym, że nie ma do tego odpowiedniej literatury i zachęty. Ktoś powie, że księgarnie zawalone są książkami nabożnymi. Właśnie nabożnymi, pełne ezoterycznych opowieści, budzące podziw niezwykłych wydarzeń, cudów, działania szatana i karach bożych. To nie jest dobra literatura. Omamia i fałszuje prawdziwe przesłania Jezusa. Akcentuje nie to, co jest ważne w Jego nauce. Katolik czytając i rozmyślając musi się zmieniać. Życie ludzkie powinno być procesem duchowym, a nie czasem gromadzenia zasobów materialnych. Materia, jak wspominałem, jest ułudą rzeczywistości. To co się liczy dotyczy ducha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz