Warto zdać sobie sprawę, że nie wszyscy biskupi Rzymu
(papieże) byli teologami. Chcąc bronić doktryny wiary musieli wspierać się
poglądami innych, apologetów, teologów, ale nie tylko. W III wieku było wiele
głoszonych koncepcji ujęcia wiary jak walentynizm, montanizm, monarchianizm i
inne. Papieże Zefiryn i Kalikst nie byli teologami. Szukając prawdy, narażali
się na potępienia i podejrzenia heretyckie. Takim krytykiem papieży był
Hipolit.
Konflikty „na górze”, krytyka z zewnątrz pokazują, jak
trudno było zbudować doktrynę wiary Kościoła Chrystusowego, bądź co bądź,
pochodzenia boskiego, w wymiarze kościoła powszechnego. Dlaczego?
Dostrzegam tu tajemnicę Jezusa i Jego zamysł. Jezus nie
spisał swojej nauki, choć z pewnością był piśmienny. Działał słowem, które jest
ulotne. Po czasie, słowa są podmieniane i zastępowane innymi. Z biegiem czasu
wypacza się pierwotny sens wypowiedzi. Jezus z pewnością wiedział o takich
procesach, a jednak zdecydował się na taki sposób ewangelizacji. Dlaczego?
Wydaje się, że Jezus przewidział bardzo długi czas
rozpoznania Jego nauki. Nauka Jego jest ciągłym procesem przemyśleń. Gdyby
wszystko stało się od razu jasne, zatraciłby się kontemplacyjny charakter
wiary. O ironio. Niepewność i wątpliwości
stały się motorem ciągłego poszukiwania. Widać Bogu nie zależy, aby
człowiek przychodził do Niego bardzo dobrze wyszkolony, oświecony, z bogatą
wiedzą i zasługami naukowymi. Bóg pochwala tych stale poszukujących,
zagubionych, niepewnych, błądzących. Dlaczego? Bo tacy ludzie nabierają
szlifu wiary, są przeorani, doświadczeni przez los, mają za sobą upadki i
wzloty. Prawdziwa mądrość, to nie rozpoznanie wszystkich prawd przyrody,
których Stwórcą jest Bóg, ale poznanie Miłości. Kto potrafi kochać ten
zasługuje na miano Ecce homo (J 19,5). Tak został przedstawiony Jezus ludowi
żydowskiemu przez Poncjusza Piłata. Pośród wielu, wyróżnił tego Jedynego, który
pokazał nam na czym polega miłowanie.
Oczywiście można zgłębić tajniki wiary szybciej, ale jak
pokazuje praktyka, niewielu się wgłębia w jej arkana. Testy czynione na ulicy
pokazują najczęściej, że ludzie, owszem, słyszeli o tym i tamtym, ale nie
bardzo ich wiedza trzyma się całości. Wiedza katolików nie jest spójna,
chronologicznie rozchwiana. Dlaczego? Bo podświadomie odrzucają to, co uważają
za nierealne, mitologiczne. W rozumie pojawia się instynktowny mechanizm
odrzucający bzdury. W konsekwencji szkoda czasu, aby się w nie wgłębiać.
Wierni Kościoła chrześcijańskiego powinni więcej czasu
poświęcać rozmyślaniu, nauce, zgłębiania wiedzy, modlitwie. Problem w tym, że
nie ma do tego odpowiedniej literatury i zachęty. Ktoś powie, że księgarnie
zawalone są książkami nabożnymi. Właśnie nabożnymi, pełne ezoterycznych
opowieści, budzące podziw niezwykłych wydarzeń, cudów, działania szatana i
karach bożych. To nie jest dobra literatura. Omamia i fałszuje prawdziwe
przesłania Jezusa. Akcentuje nie to, co jest ważne w Jego nauce. Katolik
czytając i rozmyślając musi się zmieniać. Życie ludzkie powinno być
procesem duchowym, a nie czasem gromadzenia zasobów materialnych. Materia, jak
wspominałem, jest ułudą rzeczywistości. To co się liczy dotyczy ducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz