Czy można uprawiać kult, a przy tym żyć niezgodnie z zasadami,
które się propaguje, uznaje? Okazuje się, że można. Ten kto to czyni jest
świadomy, jak żyć poprawnie, dobrze. Rozum dyktuje co jest dobre, a co złe. W
sercu ukrywa się prawdziwe oblicze, a na zewnątrz rysuje się obraz oczekiwany.
Osoby wewnętrznie skonfliktowane boją się prawdziwej odsłony. Mogą utracić swój
osiągnięty prestiż, pozycję. Ludzie mogą zmylić innych. Nie mogą zmylić
Stwórcy, który ma dostęp do ludzkich dusz. Autor Ewangelii napisał: Nie
każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa
niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie
(Mt 7,21).
Słowa: "Panie, Panie!" (tamże) są
częścią modlitwy. Jeżeli słowa te są fałszywe, to biada temu co się modli.. Bóg
nikogo nie karze, ale zło przeciwstawia się Bożej Opatrzności. Człowiek nie
jest zdolny od skorzystania z darów, które Bóg ofiarowuje. Człowiek karze
samego siebie. Autor Ewangelii ujmuje to jako barierę stawianą między
Stwórcą i grzesznikiem, przytaczając słowa Jezusa: Wtedy oświadczę im:
"Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się
nieprawości!" (Mt 7,23). Nieprawość to sprzeciwianie się prawom bożym.
Prawa te są mocno osadzone w ludzkiej duszy jako prawo naturalne. Boskie prawa
przekazane zostały przez osoby do tego predestynowane, które odczytały je ze
stanu Prawdy i przelały na papier. To hagiografowie Starego Testamentu i
ewangeliści. Prawo pozytywne jest dostępne dla każdego i popularne jako kodeks
etyczny. Nikt nie może powiedzieć, że żyje w nieświadomości grzechów.
Posiadając taką wiedzę nierozsądnym się jest nie stosować się do nich.
Zło same w sobie jest bardzo atrakcyjne. Należy postawić na szalach wagi
sprawiedliwości dobre i złe uczynki, a rozumem rozstrzygnąć wybór.
Czytając naukę Jezusa Chrystusa można odnieść wrażenie,
że przemawia do nas nie nauczyciel, który przekazuje wyuczone wersety przodków,
ale Osoba, która o tym decyduje. Jak pisze autor: Uczył
ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie (Mt
7,29).
Sposób przekazywania nauki przez Jezusa niektórych
oburzał. Jezus mówił, jakby posiadał władzę. Faryzeusze uważali Go za
bluźniercę. Jego ton był stanowczy, bez fałszywej pobożności. Jezus kreował się
na dziedzica Pana. Zarazem brał na siebie boską odpowiedzialność. Udowodnił
swoją determinację ofiarą krzyża. Czy mógł być subtelniejszy, łagodniejszy?
Jako rewolucjonista religijny nie mógł inaczej. Stanowczość jest jednym z
głównych paradygmatów osobowości. Na Nim ciążyła cała Prawda i wieczna Prawda.
On musiał się przeciwstawić dotychczasowej doktrynie religijnej, tradycji, zwyczajom i obowiązującemu prawu. Takie
zadanie mogła wypełnić tylko osoba wyjątkowo silna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz