Łączna liczba wyświetleń

środa, 26 lipca 2017

Współistotny Bogu


              Autor Ewangelii ujawnia, że Jezus znał myśli ludzkie (Mt 9,4). To umiejętność niezwykła i niecodzienna. Jezus wiedział co boli każdego napotkanego. To przywilej, ale ogromne obciążenie. Ludzkość trapią sumienia. Ona wie, że postępują wbrew Bogu. Jezus wie, że ludzie cierpią z powodu własnych grzechów. Autor tłumaczy, że łatwiej jest uzdrawiać ciało niż duszę: Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: "Odpuszczają ci się twoje grzechy", czy też powiedzieć: "Wstań i chodź!" (Mt 9,6). Do wyleczenia z chorób trzeba mieć dar nadzwyczajny i swoistą moc uzdrawiania. Do odpuszczania grzechów trzeba mieć władzę. Autor przedstawia Jezusa jako tego, który ma moc Boga: Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów (Mt 9,6). Używa tu zaadaptowanego terminu z Księgi Daniela – Syna Człowieczego.  Termin ten jest w sobie pełen treści. Syn człowieczy to określenie osoby ludzkiej. Adaptacja go do nazwania Jezusa przydała mu rangę nadzwyczajną. Odtąd Jezus będzie tak nazywany. W przypadku Jezusa z całą mocą trzeba podkreślać Jego człowieczeństwo, jak i boskość. W tym tkwi fenomen postaci. Za każdym określeniem chowa się głęboka treść. Jezus jako Człowiek pokazuje potencjalne możliwości każdego człowieka, pokazuje jego godność, powołanie, jako  Osoba boska przynależy do Aktu działającego, czyli obrazu Boga Najwyższego. Jezus współistotny Bogu. Pokonując problem ontologiczny troistości Boga można się cieszyć tym nadzwyczajnym fenomenem i zjawiskiem.  Zwracając się do Boga można oglądać twarz namalowaną, twarz Człowieka. Przez Jezusa Bóg ma ludzką twarz. Koncepcja uczłowieczenia Boga jest genialna w pomyśle. Modląc się do Boga, miłuje się Chrystusa. Dwie rzeczy naraz w jednym przesłaniu, w jednym odruchu. Pomysł paruzji Boga, ujawnienia się ludzkości, nie mogła wymyślić żadna ludzka istota.  To zbyt genialne i niezwykłe.  Do człowieka przybliżył się bajkowy świat, Świat idei, piękna i wzorców. Nic dziwnego, że:   tłumy ogarnął lęk na ten widok, i wielbiły Boga  (Mt 9,8) .
          Autor uznał za słuszne opisać jego powołanie na ucznia Jezusa. Powiązał to zdarzenie z opisem środowiska w którym przebywał i żył: Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników (Mt 9,10). Wywołało to zgorszenie wśród faryzeuszy. Jak wasz Nauczyciel może się bratać z ludźmi podejrzanymi, nieczystymi (Mt 9,11). Może wywodzi się z tej samej grupy?
        Podobne zdarzenie powtórzy się w na weselu w Kanie, w domu Marty. Spotykał się z mieszkańcami Galilei, mówił kazania do tłumów zwykłych ludzi.
Mniemać należy, że Jezus chętnie przystawał też z ludźmi gorszego sortu, grzesznikami. Jezus kochał zwykłych ludzi. Szanował ich jak tych, co są na świeczniku (uczeni, kapłani). Na równo rozmawiał z każdym. Jezus był prawdziwym mężem i Ojcem ludzkości. Autor tłumaczy: Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt9,13). Swoją rolę widział tak gdzie królowała słabość, nie tylko fizyczna, ale i duchowa. W ten sposób Jezus ogarniał wszystkie istoty ludzkie wraz z ich słabościami. To pozwala każdemu z nas zwracać się do Niego. On nie odrzuci nikogo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz