Wczorajszy mój wykład nasuwa
pytanie: Co dla Boga jest ważniejsze, indywidualny człowiek, czy ludzka
populacja? Odpowiedź można odczytać ze zdarzeń, które dostarcza nam historia.
Nie trudno jest stwierdzić, że liczy się świat jako jedna wielka Boża
koncepcja. Pojedynczy człowiek jest jak mrówka w mrowisku. Każdy entomolog
powie, że każda mrówka ma swoje zadania i jest bardzo cenna dla swojego stada.
Ta zasada nadrzędności populacji jest spostrzegana nie tylko w ludzkich
dziełach, ale na poziomie istotowym. Człowiek jest narzędziem i miejsce
generowania vis vitalis, pozytywnej energii, którą nazywamy dobrem. To dobro
jest substytutem miłości. Bóg powołując Świat dał upust swojej Miłości.
Dobro było Jego centralnym założeniem, gliną i motorem twórczym. Na koncepcji
dobra i Miłości został zaprojektowany świat i człowiek w roli głównej. W
Księdze Rodzaju pisze: "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu
ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek
istotą żywą" (Rdz 2,7). Tym prochem (gliną) było dobro (energia
pozytywną). Szczęście człowieka było zamysłem wtórnym. Wiedzieli o tym hagiografowie i tę prawdę
umieszczali w swoich księgach. Były one trudne dla człowieka, jako osobie
myślącej, samolubnej i władczej, o wysokim mniemaniu. Bóg jest przedstawiany
jako Pan: "Ja jestem Pan"
(Wj 20,2,5). Pisali wprost: " jestem Bogiem zazdrosnym"
(Wj 20,5; 34,14; Pwt 4,2 i inne);
Trzeba powiedzieć, że Stwórca zrealizował swój plan
jakby dla siebie. Świat należy do Niego. On jest jego Stwórcą i Panem:
"bo jest On Bogiem świętym" (Joz 24,19). Człowiek jest tylko
Jego narzędziem do realizacji Jego planów. Człowiek musi się z tą prawdą
pogodzić. Za tę "usługę" Bóg płaci bardzo wysoką cenę – wieczność.
Oddał człowiekowi część swojego królestwa. Obdarzył człowieka swoją naturą,
która jest wieczna: "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i
tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą
żywą" (Rdz 2,7). Człowiek otrzymał możliwość obróbki świata według
własnych pomysłów. Stał się współtwórcą i wspólnikiem Boga. Czy to mało? Wiem,
człowiek nie prosił się o swoją egzystencję, ale za swoją niefrasobliwość Bóg
zapłacił wysoką cenę, i trzeba to uznać za dobro: "A Bóg widział, że
wszystko, co uczynił, było bardzo dobre" (Rdz 1,31).
Wartość człowieka uwypuklił Jezus własną Osobą i swoją
nauką. Pokazał On nie tylko możliwości jakie drzemią w człowieku ale i relację
pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Zastrzegł jednak, ażeby człowiek nie ważył się
Go osądzać: "Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego"
(Mt 4,7). Tym samym podkreślił rolę i priorytet Stwórcy. Tych, którzy pojęli
rolę człowieczą nazwał "światłem świata" (Mt 5,14). Nie ma
przeszkód, aby człowiek nie mógł dochodzić do wielkich godności: "Bądźcie
więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski " (Mt
5,48).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz