Kamil Sipowicz zdementował doniesienia mediów, że, jego żona
Kora, wokalistka przyjęła tuż przed śmiercią ostatnie namaszczenie.
Dodał: Moja żona do końca była wierna religii słońca, wiatru i kwiatów.
Nie przyjęła ostatniego namaszczenia. Jej słowa są godne filozofa. Kora z pewnością dostrzegała jedność
istnienia ludzkiego z otaczającą ją przyrodą, wszechświatem i pięknem z nim
związanym. Czuła ją i z nią się integrowała. Wierzyła, że powróci skąd przyszła.
Jako osoba wykształcona i biegła w logicznej analizie faktów z pewnością
dostrzegała Przyczynę sprawczą. Może nie rozumiała mechanizmów fizycznych
świata dynamicznego, ale odbierała w swoim umyśle i w sercu tchnienie życia i
pierwiastek boski, którą drzemią w przyrodzie. Dla mnie przekaz Kory jest
wyznaniem jej wiary. I dlatego niech nikt nie waży sądzić jej z
zewnętrznych pozorów (por J 7, 24) i etykietować ją, czy była katoliczką,
ateistką, czy kimkolwiek. Odmowa sakramentu ostatniego namaszczenia i księdza
mogło wynikać z buntu przeciw postawie Kościoła Polskiego i nieobyczajności
części kleru. Mój dziadek, kolega z ławki w seminarium Ojca Maksymiliana Kolbe,
człowiek wierzący i praktykujący odmówił tego sakramentu z podobnych pobudek.
Ja przekazałem rodzinie, że od nich zależy, czy wyprawią mi pogrzeb tradycyjny
(katolicki), czy nie. Ja mam ogromny żal do polskich kapłanów i wielu teologów.
Ignorowali mnie za życia. Może bali się mnie jak ognia. Moje spotkanie z Bogiem
zachowam w dyskrecji. Nie wszyscy muszą
podporządkowywać się tradycji i obrządkom religijnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz